Tak bardzo chciałabym już wpisać w tym wątku tekst: "Hurra! w końcu minęły wszystkie wątpliwe przyjemności początku ciąży"
A tymczasem może ofiaruję to w jakiejś konkretnej intencji? może łatwiej będzie to znieść.
Jestem zadowolona, bo byliśmy ponad pół godziny na przemarszu z kijami do nordic walking :cool:
Trochę mniej zadowolona, bo ze zmęczenia odezwały się przez chwilę neurologiczne objawy typu ciary po nogach :cry:
Cóż pewnie brak nam kondycji. Ufam, że z czasem będzie po ćwiczeniach lepiej :tongue:
zadowolona jestem, bo wczoraj udało mi w ciągu jednego dnia umówić pana do naprawy junkersa i naprawił junkersa od ręki, nie wziął za to dużo pieniędzy i mam kolejny problem z głowy :bigsmile:
Dodatkowo z listy 10 najpilniejszych rzeczy mogłam ze spokojem wczoraj wykreślić 6 spraw :er:
Basja brawo! :bigsmile: Uwielbiam skreślać sprawy z list :tongue:. To moje ulubione zajęcie :wink:
Małż woli przekładać z dnia na dzień, a ja na to wrrr :angry:
I w ogóle przygnębia mnie ilość spraw zaległych... Jak z tym dawać sobie radę? Żeby nie zwariować i nie zatruć życia bliźnim?
W końcu życie weryfikuje i zostają sprawy zawodowe i zdrowotne, a inne, w tym porządki, spadają na odległe pozycje listy...:sad:
Aga to może zrób krótką listę i staraj się nie przejmować reszta?
Ja mężowi czasem robię osobną listę, wręczam mu z pięknym uśmiechem i mówię że ma termin np. tydzień.. i muszę się ćwiczyć w hamowaniu, że jeszcze coś nie zrobione
fakt Bridget:bigsmile:...ale tak naprawdę mega cierpliwość trzeba wykazać dopiero później...dzieci 2 x dłużej zbierają się do spania a ja już się doczekać nie mogę kiedy zostaniemy sami:bigsmile:
Jednak praca leczy. Odwaliłam małe zaległe prasowanie i od razu lepiej. :bigsmile:
Basja, dzięki za pomysł. Listy robię. Jednak pomaga, gdy robimy coś razem. To jednak muszę pilnować i zachęcać. Trochę jak przy dziecku uczniu - przypominać... Najlepiej jednak pomaga, gdy mąż chce się z jakichś działań wycofać lub je przełozyć na kolejny dzień, gdy mówię: teraz robimy i robię z nim razem... wtedy jest szansa, że sprawa zostanie wykonana. Powiem Wam, że mnie popsute przez pół roku szafki przygnębiają :sad:. Gorzej, gdy i ja mam lenia i sprawa do zrobienia zostaje odłożona...:wink:
ja za wielkiego doświadczenia nie mam, ale może trzeba mu to napisać i zostawić, bez przypominania i pilnowania? zaufać, że zrobi. Tylko wyznaczyć jakiś konkretny termin, żeby łatwiej o realizację było
Za momencik czmychamy na dworzec...o ile uda mi się wyjść, bo moja 3, 5 latka aferę robi, że pantofelków nie ma...kieckę ubrała no i żadne buty jej nie odpowiadają...
-" mamo księżniczki takich butów nie noszą, one mają pantofelki...":bigsmile:
Ale Ty jeszcze nie wiesz, jak to trudno jest tą pępowinę dwudziestodwuletnią odcinać... Ojej...:cool:
I tak się za twarz trzymać, żeby za dużo nie mówić. I za ręce, coby gestów niepotrzebnych nie czynić ( np. poprawić kołnierzyk itp, choć o ciepły sweterek i tak zapytałam...:shamed:)
Super, drżałam, że może tym wpisem przekroczę granicę. Fajnie, że rozumiesz. :cool:
I w ogóle super - gratuluję mądrości :cool:
Pewnie teraz też ruch młodych, żeby oni się troszkę odpępowili :wink:
[cite] Olesia:[/cite]Ale Ty jeszcze nie wiesz, jak to trudno jest tą pępowinę dwudziestodwuletnią odcinać...
Ano, nie wiem. To prawda. Dopiero przede mną te doświadczenia. Na razie, mam za sobą przeżywanie pierwszych wyjazdów moich dzieci na zielone szkoły i wiem ile mnie już takie drobiazgi kosztowały
Wiesz, jak to jest - w oku bliźniego łatwiej dostrzedz źdźbło niźli we własnym belkę Mam jednak nadzieję, że jak kiedyś ktoś to choćby źdźbło w moim oku dostrzeże, to mi życzliwie zwróci na nie uwagę, a ja będę mieć tyle roztropności, że pomyślę o swoim źdźble zamiast mu jego belkę wypominać...
Byłam pewna, że obudzi nas zachmurzone niebo, to już w zasadzie standard, że pogoda jest totalnie w kratkę, a że wczoraj było pięknie, to dzisiaj powinno lać. A tu niespodzianka - błękit nieba... Mi co prawda pogoda tak bardzo nie przeszkadza, ba nawet odpowiada mi ta zmienność, bo nie musimy co dziennie plażować i zmusza to do większej aktywności. Największa frajda to wyprawa rowerowa po kałużach i błocie:bigsmile:
W w ogóle to nie mogę się nacieszyć moimi dzieciaczkami, tym, że są wszystkie razem, że tworzą taki świetny team, że są takie wesołe, mądre i ogólnie cudowne:bigsmile::cool:
Komentarz
:jumping::jumping::jumping:
Teraz już nikt mi nie musi łaski robić....
Nareszcie będę mogła zrobić mój ulubiony deser bez czekania na dostawy od teściowej.
:ip:
A tymczasem może ofiaruję to w jakiejś konkretnej intencji? może łatwiej będzie to znieść.
wygląda czadowo i pewnie podobnie smakuje
że też się sama wybrac do Ciebie nie mogę
Nie zapomnij, że Bielsko po drodze...
Trochę mniej zadowolona, bo ze zmęczenia odezwały się przez chwilę neurologiczne objawy typu ciary po nogach :cry:
Cóż pewnie brak nam kondycji. Ufam, że z czasem będzie po ćwiczeniach lepiej :tongue:
Dodatkowo z listy 10 najpilniejszych rzeczy mogłam ze spokojem wczoraj wykreślić 6 spraw :er:
Małż woli przekładać z dnia na dzień, a ja na to wrrr :angry:
I w ogóle przygnębia mnie ilość spraw zaległych... Jak z tym dawać sobie radę? Żeby nie zwariować i nie zatruć życia bliźnim?
W końcu życie weryfikuje i zostają sprawy zawodowe i zdrowotne, a inne, w tym porządki, spadają na odległe pozycje listy...:sad:
Ja mężowi czasem robię osobną listę, wręczam mu z pięknym uśmiechem i mówię że ma termin np. tydzień.. i muszę się ćwiczyć w hamowaniu, że jeszcze coś nie zrobione
Basja, dzięki za pomysł. Listy robię. Jednak pomaga, gdy robimy coś razem. To jednak muszę pilnować i zachęcać. Trochę jak przy dziecku uczniu - przypominać... Najlepiej jednak pomaga, gdy mąż chce się z jakichś działań wycofać lub je przełozyć na kolejny dzień, gdy mówię: teraz robimy i robię z nim razem... wtedy jest szansa, że sprawa zostanie wykonana. Powiem Wam, że mnie popsute przez pół roku szafki przygnębiają :sad:. Gorzej, gdy i ja mam lenia i sprawa do zrobienia zostaje odłożona...:wink:
Dzięki Basju za pomysły :smile:
-" mamo księżniczki takich butów nie noszą, one mają pantofelki...":bigsmile:
Dorota i Piotr zabrali Zosię i pojechali do Rodziców Piotra.:bigsmile:
Jestem zadowolona.
My odpoczniemy, a oni od nas też.:bigsmile:
A jak będzie miło po ich powrocie...!:bigsmile:
Katarzyno - dałam radę!:boogie:
I tak się za twarz trzymać, żeby za dużo nie mówić. I za ręce, coby gestów niepotrzebnych nie czynić ( np. poprawić kołnierzyk itp, choć o ciepły sweterek i tak zapytałam...:shamed:)
Jako mądra niewiasta wyczułaś to :smile:
Ale Katarzyna mnie upewniła.
I inne mądre niewiasty na forum.:wink:
I w ogóle super - gratuluję mądrości :cool:
Pewnie teraz też ruch młodych, żeby oni się troszkę odpępowili :wink:
Jednak nie mam wyjścia.
Chcę być mądrą matką.:bigsmile:
Wiesz, jak to jest - w oku bliźniego łatwiej dostrzedz źdźbło niźli we własnym belkę Mam jednak nadzieję, że jak kiedyś ktoś to choćby źdźbło w moim oku dostrzeże, to mi życzliwie zwróci na nie uwagę, a ja będę mieć tyle roztropności, że pomyślę o swoim źdźble zamiast mu jego belkę wypominać...
W w ogóle to nie mogę się nacieszyć moimi dzieciaczkami, tym, że są wszystkie razem, że tworzą taki świetny team, że są takie wesołe, mądre i ogólnie cudowne:bigsmile::cool: