................................................................................................................................. Mnie tam zawsze stawia do pionu, jak poczytam biografię Marianny Popiełuszko. I jakoś waga powodów sama ładnie się ustawia. Bardzo polecam, nie tylko w temacie wątka - "Matka Świętego" https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3506,Matka-Swietego k.
Tak temat się robi już czym jest wiara powoli. Ja już kończę dyskusje po stwierdzeniu, które padło, że każdy jest kowalem własnego losu.ono kłóci się z wiarą, z tym że bez wiedzy Pana Boga włos nam z głowy nie spadnie, że on czuwa nad wszystkim, że jesteśmy ważniejsze niż wiele wróble.. Otóż nie wszystko od nas zależy na prawdę. I człowiek który ma wiarę to wie... Ja o tym się przekonałam przy trzecim poronieniu z rzędu.. Mówienie lepiej to czy gorzej wydaje mi się nie namiejscu. Przecież nikt nie chce Poronic. Ale z perspektywy wiary rzeczywiście.. Radosne jest to że mam trójkę dzieci w Niebie. Nie jeden Ojciec Pio mówił w ten sposób.. Kolacza mi się po głowie objawienianie wiem czyje.. Ze w Niebie jakiś biskup stał i ktoś jeszcze, którym matka nie dała się narodzić... . Moje doświadczenie jest takie. Ze jakbysmy poprzestali na dwójce to byśmy siedzieli w bloku na trzech małych pokojach z ciasna kuchnia..daleko od jakiegokolwiek wybiegu dla dzieci.. . A teraz mamy metry, ogród i luz finansowy jakiego nie było przy dwójce. Najciężej finansowo nam się żyło z jednym dzieckiem na urlopie wychowawczym jak byłam do roczku... I bez auta... Teraz mamy fajne. Wiem że nie każdy ma takie akurat doświadczenie ale ja tak mam..mowie o sobie.. I doświadczamy tego że Pan Bóg jest wierny tym którzy mu ufają.. ... Nie chodzi o to żeby dorobić se dzieci to będzie kasy więcej. Ale ja mam doświadczenie że z każdym dzieckiem nam przybywa... I to nie tylko materialnie na prawdę...
Podpisuję się oboma ręcyma!!!!! Dzięki @MAFJa Mam identyczne przemyślenia i doświadczenia
Jakie to proste! Obawy o zdrowie, finanse i nerwy w związku z kolejnym dzieckiem są wynikiem braku wiary. I nie mają nic wspólnego z rzeczywistym stanem zdrowia matki czy sytuacją rodziny. Wobec takiego argumentu chyba nie ma żadnego powodu kiedy npr byłby słuszny, no chyba że brak wiary, ale wtedy to w ogóle nie myśli się nad nprem.
Oj...znowu kwestia niezrozumienia. Bóg wie co dla nas najlepsze...
@MAFJa dzieci są motorem, też doświadczam zmian. Ale jednak mamy rozum i wolną wolę, dał okresy płodne i nie, Bóg nie zsyła nam dzieci bez naszego udziału, czemu więc miałby mieć pretensje, że wykorzystujemy to tak jak uważamy za dobre dla nas? Dzieci, które się nie urodziły są, dzieci, które się nie poczęły nie ma. Rozważania, że ktoś zamknął im niebo są bez sensu.
A w temacie dzieci niepoczętych to chyba jestem zbyt niedouczona...nie liczyłam "zmarnowanych jajeczek" nigdy... chyba jednak niepoczęte - niezaistniały jednak... My bierzemy udział w dziele stwarzania...dajemy komórki, ciało, a Bóg daje duszę...w momencie cudu stworzenia... Tak na mój rozum...no ale może mój rozum tego nie ogarnia...nie wykluczam...
@J2017 W Biblii jest napisane, że to Bóg jest dawcą życia a nie człowiek, więc można by dywagować czym jest z kolei nasze planowanie? Ja nie jestem po żadnej stronie ani wielodzietności ani niedzietności, natomiast wszelkie argumenty za i przeciw dokładnie czytam i na bieżąco analizuje i pewnie kiedyś z końcem życia wyłoni mi się z tego jakiś sensowny obraz, narazie żadnego pewnika nie widzę ani w jedną ani w drugą, wiem natomiast z własnego doświadczenia że zdarza się że wygoda staje sie wymówką i choć człowiek gdzieś w głebi chce to ulega gadaniu innym że dom, że samochód i tysiąc innych "że". Gdybyśmy wiedzieli że nasze dzieci będą niesłyszące mąż nigdy nie zgodziłby się na żadne, bo nie było nas stać, o trzecim słyszeć nie chciał bo nie mamy swojego domu i takie tam - na dom nie odkładał, inwestował w majątek swojego ojca i zostaliśmy i bez dziecka i bez domu a teraz mamy dom i dziecko w drodze. Mi się wydaje, że nasza różnica zdań w tej całej dyskusji to jest problem tego co kto uważa za słuszną przyczynę odkładania poczęcia i tu pozostaje kwestia własnego sumienia przy czym często argumenty innych i ich świadectwa mogą otwierać nam oczy na coś czego wcześniej nie widzieliśmy A co do spódnic - wiedział co robi, jak ide w lecie do kościoła to czasem mi słabo jak stoi klęka siada przede mną paniusia w mini i szpilkach a ja muszę wzrok odwracać bo świeci majtkami....albo w biodrówkach schyla się i stringi z zawartością wychodzą... Może po prostu jako osoba żyjąca blisko Boga widział co się święci?
Mam nadzieję, że jednak nie zaplanował. Takie zdeterminowanie i oczekiwanie rozliczenia w tej dziedzinie kłóci mi się z wolnością jaką Bóg dał człowiekowi.
Stwierdzenie, że Pan Bóg niczego dla człowieka nie planuje, jest całkowicie nieprawdziwe w świetle Historii Zbawienia. Przede wszystkim Bóg zaplanował samo istnienie człowieka. Zaplanował życie Adama i Ewy w Raju. Czyż nie zaplanował wielkiej roli Mojżesza, o czym może świadczyć choćby cudowne ocalenie tegoż? Czyż nie planował przyszłości Samuela, Jeremiasza, Jonasza, Najświętszej Maryi Panny, Jana Chrzciciela? Czyż nie planuje, dając powołania kapłańskie i zakonne? Czyż nie planuje, dając pewne talenty tak, jak on zechce? Czyż nie planuje, pragnąc zbawienia wszystkich ludzi? Czyż sam tytuł tego wątku nie potwierdza, że planuje, bo gdyby nie planował, rozeznawanie czegoś, co nie istnieje, nie ma sensu? Oczywiście, nie oznacza to determinizmu, ponieważ człowiek może Boży plan względem siebie odrzucić, i często tak się dzieje, ale to już zupełnie inna sprawa. A jeśli chodzi o rozliczenie, czym innym niż rozliczenie jest Sąd Ostateczny? Jesteśmy tylko stworzeniami. Nie zapominajmy o tym. W chwilach kiedy zaczynamy kipieć niczym czajnik warto powtarzać jako akt strzelisty słowa ustawiające właściwą perspektywę: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać".
On też myślał, że robi dobrze, a jednak nie został pochwalony, a i rozliczono go z tego, co otrzymał:
"Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!"
No cóż my siedzimy z piątką dzieci w bloku w trzech pokojach. Nie bardzo mamy się gdzie przenieść, nie jest to takie proste mając mieszkanie na kredyt.
I doświadczamy tego że Pan Bóg jest wierny tym którzy mu ufają.. ... Nie
chodzi o to żeby dorobić se dzieci to będzie kasy więcej. Ale ja mam
doświadczenie że z każdym dzieckiem nam przybywa... I to nie tylko
materialnie na prawdę...
widocznie za mało wierzę albo jestem za mało zaradna albo jedno i drugie
@Joanna i Bronisław Jeśli Bóg planuje nam życie a my nie mamy na nie żadnego wpływu, to nie ma żadnego sensu iść rano do pracy , do sklepu, kończyć studiów a nawet budować domu.Przecież Bóg wszystko już zaplanował i zrobi to za mnie a ja nawet nie wiem co On wymyślił i na nic nie mam wpływu. Nawet na ilość dzieci, to nawet nie muszę współżyć a dzieci i tak się zjawią.
Mam odczucie , że nieco ironizujesz... My ( mówię my - myśląc o osobach wierzących) współpracujemy z łaską - to oczywiste Modlimy się i działamy. I wierzymy, że nad naszymi decyzjami są Jego decyzje - stąd godzimy się na różne "niespodzianki" ( i pisząc "niespodzianki" nie myślę jedynie o dzieciach...ale o wszystkim co mimo wszelakiego planowania nas zaskakuje...) Jeśli coś dzieje się poza nasza kontrolą ufamy, że Pan Bóg ma jakiś plan , na dziś dla nas niezrozumiały... Tak może być, gdy ktoś za wszelką cenę unika poczęcia, a jednak dziecko się poczyna, albo na odwrót robi wszystko, by począć dziecko, a ono się nie pojawia, mimo, że nie ma fizycznych przeszkód
Nie no jasne, dziewczyny czasem mam wrażenie, że same siebie oszukujecie.... Do starszej przychodzą koleżanki, w drugim pokoju jedno chore, straszy chce odrobić lekcje a po domu biega rozwrzeszczany dwulatek. Zawsze mogę mu powiedzieć, żeby robił w kuchni ;-) Przy okazji powiem mu, że w trudnych warunkach wzrastało wielu świętych :-)
Owszem, da się, ale czy to naprawdę są w miarę dobre i komfortowe warunki dla wszystkich domowników?
Mamy wolna wolę, rozum, planujemy, i wierzymy, ze On wie lepiej, że ma plan - czyli nasze działania zakładają "Bądź wola Twoja" - nawet nie wiedząc jaka ona jest...bo odczytać nie potrafimy
edit. To był ciąg dalszy mojej wypowiedzi...ale się już posypały inne wpisy w międzyczasie
@Joanna i Bronisław Jeśli Bóg planuje nam życie a my nie mamy na nie żadnego wpływu, to nie ma żadnego sensu iść rano do pracy , do sklepu, kończyć studiów a nawet budować domu.Przecież Bóg wszystko już zaplanował i zrobi to za mnie a ja nawet nie wiem co On wymyślił i na nic nie mam wpływu. Nawet na ilość dzieci, to nawet nie muszę współżyć a dzieci i tak się zjawią.
Domyślam się przyczyny irytacji, ale planowanie nie oznacza wykonania. Poza tym napisałem, że człowiek może Boży plan odrzucić. Wątpliwe, żeby ktoś dobrze na tym wyszedł, bo w końcu Bóg zna nas samych nieskończenie lepiej niż my znamy siebie, ale człowiek może odrzucić Boże prawo, Boże plany i Boże powołanie. Na to właśnie pozwala wolna wola.
@Paprotka, nie pamiętam ile rodzeństwa miał o.Pio, ale przyjaznil się blisko (i opiekował duchowo) z Manellimi. Bardzo inspirująca rodzina: 14 dzieci wychowali, 21 zrodzili. Mówił o nich, ze żyją tak jak Bóg tego chciał.
Ciasnota i trudne warunki nie sa niczym szlachetnym w zasadzie pokazuja niezaradnosc ojca rodziny bo kobiety nikt nie pyta czy urodzi piate czy dziesiate raczej na pewno urodzi bo nie ma innego wyjsca ale ojca mozna usprawiedliwic bo przeciez to bardzo trudne zmienic mieszkanie na wieksze, latwiej plodzic kolejne dzieci
@Paprotka, nie pamiętam ile rodzeństwa miał o.Pio, ale przyjaznil się blisko (i opiekował duchowo) z Manellimi. Bardzo inspirująca rodzina: 14 dzieci wychowali, 21 zrodzili. Mówił o nich, ze żyją tak jak Bóg tego chciał.
KAzdy zyje tak jak Bog chce .. przeciez co za problem pokarac kogos uderzeniem pioruna
@Joanna i Bronisław Jak sama Biblia mówi każdy ma inną ilość talentów, również do bycia rodzicem, dlatego jeden decyduje się na jedno dziecko, inny na troje, inny na pięć a innemu wszystko jedno ile tych dzieci będzie,bo czuje,że da radę z większą gromadką. Przypowieść o talentach jest bardzo adekwatna do tematu wątku.
Jeżeli ktoś nie ma talentów do bycia rodzicem, nie musi zawierać małżeństwa, które zawiera się przede wszystkim właśnie po to, żeby być rodzicem.
@Joanna i Bronisław Jak sama Biblia mówi każdy ma inną ilość talentów, również do bycia rodzicem, dlatego jeden decyduje się na jedno dziecko, inny na troje, inny na pięć a innemu wszystko jedno ile tych dzieci będzie,bo czuje,że da radę z większą gromadką. Przypowieść o talentach jest bardzo adekwatna do tematu wątku.
Jeżeli ktoś nie ma talentów do bycia rodzicem, nie musi zawierać małżeństwa, które zawiera się przede wszystkim właśnie po to, żeby być rodzicem.
No i wlasnie dlatego wielu ludzi decyduje sie na slub w dojrzalym wieku i na dzieci decyduja sie w "ostatniej chwili "
@Agmar A gdzieś o tej zaplanowanej liczbie dzieci jest w Biblii albo w Katechizmie albo w dokumentach Kościoła? Na to co mówił O.Pio o ilości dzieci to można się tylko uśmiechnąć, tak samo jak na to, że nie dopuszczał do spowiedzi kobiet z rękawami powyżej łokci oraz spódnice musiały sięgać do połowy łydki,nie wyżej, nawet specjalna kartka z taką informacją tam wisiała i że spódnic nie wolno pożyczać na spowiedź, musi być własna. No miał coś na tym punkcie ,może jakieś problemy miał sam ze sobą. Teraz każdy popukałby się w czoło na takie nakazy. To tak jak jak z niektórymi księżmi co to dawniej na kolędzie pytali czemu jeszcze nie ma w rodzinie kolejnego dziecka.
Jak na katoliczkę, to bardzo pogardliwie wypowiadasz się o Świętych i o kapłanach.
@Joanna i Bronisław możesz mi odpowiedzieć w kwestii planowania przez Boga- czy uważasz, ze Bóg zaplanował każdego człowieka? I jego poczęcie to efekt realizacji tego planu przez człowieka?
Jest oczywiste choćby w świetle historii Zbawienia, że Bóg ma plany w stosunku do konkretnych ludzi.
@J2017 nie o liczbę chodzi. Nie każdemu tyle dane. Żyli pięknie. Przytoczylam ich przykład bo padł zarzut jakoby o.Pio nie miał pojęcia o życiu rodzinnym, zmaganiach rodzin wielodzietnych i żył w ogóle na innej planecie. W czasach googla kto chcę ten wygoogla. Mnie np żywoty świętych i kandydatow na oltarze inspirują. Ale obowiązku nie ma.
@Joanna i Bronisław Ostatnio byłam świadkiem jak matka jedynaka mówiła do koleżanki " "Więcej dzieci już nie, ja z tym jednym nie daję rady" Co powiedziałbyś tej matce? Że nie powinna wychodzić za mąż?
Powiedziałbym: "Z jedynakiem jest najtrudniej. Potem to już z górki".
@Paprotka, nie pamiętam ile rodzeństwa miał o.Pio, ale przyjaznil się blisko (i opiekował duchowo) z Manellimi. Bardzo inspirująca rodzina: 14 dzieci wychowali, 21 zrodzili. Mówił o nich, ze żyją tak jak Bóg tego chciał.
Ano właśnie, duchowo...a ja pisałam o problemach zdrowotnych i zarwanych nocach.
@Joanna i Bronisław To że ktoś zawiera małżeństwo nie znaczy wcale, że ma talent do wychowania gromady dzieci i w ogóle bycia rodzicem .
Braki talentu można nadrobić pracą. Może się jednak zdarzyć, że ktoś rozminął się z powołaniem i lepiej odnalazłby się w klasztorze. Nauka Kościoła, na którą tak lubisz się powoływać, powiada: "Pierwsze więc miejsce pomiędzy dobrami małżeństwa zajmuje potomstwo" (Pius XI, Casti Connubii). Jeżeli zatem ktoś nie pragnie potomstwa, nie powinien również interesować się małżeństwem, bo nie dla niego ono. Problem w tym, że niektórych z celów małżeństwa interesuje głównie cel trzeci: lekarstwo na pożądliwość, i to nie współmałżonka, ale własną.
Też byłam najbardziej zmęczona i zarobiona przy jednym dziecku. Miałam czas, żeby o tym myśleć, czy dziś jestem mniej czy bardziej zmęczona, czy jutro będzie tak samo męczący dzień, a może drzemka będzie dłuższa, a sprzątania po obiedzie mniej. Planować dzień co do minuty i wkrzac się, że dziecko spało, jadło, bawiło się nie tyle, ile myślałam. Teraz mniej myślę. Cała czwórkę kocham, wychowuje, opiekuje się. I cieszę się, jak już wszyscy zasną i przestaje mnie boleć głowa od hałasu, ale też z wielką radością wstaje, gdy przybiegają do nas rano, o 4:30 rano. I dalej kocham, wychowuje i opiekuje się.
Mamy tak, jak @MAFJa. Choć ja widzę przede wszystkim te obfitość Pana Boga w relacjach z Mężem. Z każdym dzieckiem jesteśmy bliżej siebie, lepiej się poznajemy, bardziej się kochamy. A finansowo układa się swoją drogą. Choć może i podejście sie nam zmieniło, potrzeby i oczekiwania.
Powiedziałbym: "Z jedynakiem jest najtrudniej. Potem to już z górki".
Zgadzam się z jedynakiem najtrudniej. Też tak to czuje.
A rodziny patologiczne to dla mnie niewinni którzy dźwigają grzechy całych pokoleń. Urodzili się w takiej rodzinie i trudno im przełamać schemat. Niektórym się udaje dzięki Bogu!
Zeby zjawisko zniknęło Pan Bóg musiałby wytępić nas wszystkich. Bo każdy grzeszy. I każdy z nas dokłada kamyczek do cierpienia niewinnych, nawet przez to że nie pomoże a mógłby, nie wyslucha, nie okaże współczucia, nie da jałmużny.
Komentarz
Dzięki @MAFJa
Mam identyczne przemyślenia i doświadczenia
Tak na mój rozum...no ale może mój rozum tego nie ogarnia...nie wykluczam...
A co do spódnic - wiedział co robi, jak ide w lecie do kościoła to czasem mi słabo jak stoi klęka siada przede mną paniusia w mini i szpilkach a ja muszę wzrok odwracać bo świeci majtkami....albo w biodrówkach schyla się i stringi z zawartością wychodzą... Może po prostu jako osoba żyjąca blisko Boga widział co się święci?
"Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!"
my siedzimy z piątką dzieci w bloku w trzech pokojach.
Nie bardzo mamy się gdzie przenieść, nie jest to takie proste mając mieszkanie na kredyt.
I doświadczamy tego że Pan Bóg jest wierny tym którzy mu ufają.. ... Nie chodzi o to żeby dorobić se dzieci to będzie kasy więcej. Ale ja mam doświadczenie że z każdym dzieckiem nam przybywa... I to nie tylko materialnie na prawdę...
widocznie za mało wierzę albo jestem za mało zaradna
albo jedno i drugie
My mamy dzieci i 3 pokoje i jest dobrze...
My ( mówię my - myśląc o osobach wierzących) współpracujemy z łaską - to oczywiste
Modlimy się i działamy.
I wierzymy, że nad naszymi decyzjami są Jego decyzje - stąd godzimy się na różne "niespodzianki" ( i pisząc "niespodzianki" nie myślę jedynie o dzieciach...ale o wszystkim co mimo wszelakiego planowania nas zaskakuje...)
Jeśli coś dzieje się poza nasza kontrolą ufamy, że Pan Bóg ma jakiś plan , na dziś dla nas niezrozumiały...
Tak może być, gdy ktoś za wszelką cenę unika poczęcia, a jednak dziecko się poczyna, albo na odwrót robi wszystko, by począć dziecko, a ono się nie pojawia, mimo, że nie ma fizycznych przeszkód
dziewczyny czasem mam wrażenie, że same siebie oszukujecie....
Do starszej przychodzą koleżanki, w drugim pokoju jedno chore, straszy chce odrobić lekcje a po domu biega rozwrzeszczany dwulatek.
Zawsze mogę mu powiedzieć, żeby robił w kuchni ;-)
Przy okazji powiem mu, że w trudnych warunkach wzrastało wielu świętych :-)
Owszem, da się, ale czy to naprawdę są w miarę dobre i komfortowe warunki dla wszystkich domowników?
edit. To był ciąg dalszy mojej wypowiedzi...ale się już posypały inne wpisy w międzyczasie
w zasadzie pokazuja niezaradnosc ojca rodziny
bo kobiety nikt nie pyta czy urodzi piate czy dziesiate
raczej na pewno urodzi bo nie ma innego wyjsca
ale ojca mozna usprawiedliwic bo przeciez to bardzo trudne zmienic mieszkanie na wieksze, latwiej plodzic kolejne dzieci
W czasach googla kto chcę ten wygoogla.
Mnie np żywoty świętych i kandydatow na oltarze inspirują. Ale obowiązku nie ma.
Teraz mniej myślę. Cała czwórkę kocham, wychowuje, opiekuje się. I cieszę się, jak już wszyscy zasną i przestaje mnie boleć głowa od hałasu, ale też z wielką radością wstaje, gdy przybiegają do nas rano, o 4:30 rano. I dalej kocham, wychowuje i opiekuje się.
Mamy tak, jak @MAFJa. Choć ja widzę przede wszystkim te obfitość Pana Boga w relacjach z Mężem. Z każdym dzieckiem jesteśmy bliżej siebie, lepiej się poznajemy, bardziej się kochamy. A finansowo układa się swoją drogą. Choć może i podejście sie nam zmieniło, potrzeby i oczekiwania.
A rodziny patologiczne to dla mnie niewinni którzy dźwigają grzechy całych pokoleń. Urodzili się w takiej rodzinie i trudno im przełamać schemat. Niektórym się udaje dzięki Bogu!
Zeby zjawisko zniknęło Pan Bóg musiałby wytępić nas wszystkich. Bo każdy grzeszy. I każdy z nas dokłada kamyczek do cierpienia niewinnych, nawet przez to że nie pomoże a mógłby, nie wyslucha, nie okaże współczucia, nie da jałmużny.