A nie, to to ja wszystko wiem:) to wiadomo jak jest więcej dzieci w domu to jest większe natężenie hałasu. Tylko jakoś nigdy nie przyszlo mi do głowy ze to może być problem sam w sobie, może dlatego ze ja sama z "wrzeszczących" jak trzeba i nadwrażliwości sluchowej nie mam.
a ja mam...nie cierpię hałasu - serio dlatego nie mogłabym się do tego przyzwyczaić... Tępię hałas, dbam o ciszę. Likwiduję ile się da niepotrzebne źródła dźwięków. Nawet grającym zabawkom zaklejałam zawsze głośniczki taśmą izolacyjną.
Kiedyś siedzieliśmy w kuchni przy stole, jedliśmy kolację, spokojnie rozmawiając. IW pewnej chwili spytałam: nie drażni Was ten hałas? - Jaki hałas? - zapytała jedna z córek. Podeszłam do kompa - wyłączyłam ( nie było tam muzyki, tylko włączony komputer). Podeszłam do kuchenki i wyłączyłam nadmuch, który został od czasu robienia kolacji, domknęłam drzwi w łazience, gdzie właśnie wirowała pralka... - Ale cisza...- zauważyły dzieci...
Bo do takich hałasów się własnie przyzwyczajamy i dopiero ich eliminacja odkrywa ciszę. Ja własnie jestem eliminatorem tych "niepotrzebnych dźwięków", bo mi osobiście przeszkadzają...
Telewizor mamy w jednym pokoju...Wszyscy są nauczeni , że jak włączają telewizor należy zamknąć w tym pokoju drzwi...jak tego nie zrobią, ja podchdzę i zamykam...
@Sylwia1974 - ale wiadomo, to sprzęty. A ludzie jak to ludzie nawet jak rozmawiają to jest jakiś hałas. Sprzętów w domu dodatkowych nie mamy, radio nie gra, komp jak działa to daleko ode mnie i mi nie przeszkadza. Dźwięk ludzi wystarczy.
tylko hałas generują nie tylko ludzie, a nasz układ nerwowy źle działa w hałasie. Ja to rozumiem...rozumiem, że hałas dzieciowy, jeśli go nie poskromić - zamęczy
U nas fa krzyczy jak mówi od czasu pójścia do przedszkola chyba. Sam gwar gaworzenie i rozmowy nie przeszkadzają.. Ale jak się chłopaki nakręca a jeszcze lepiej zaraza od awanturujacej tosi to słabo wtedy... No i do tego rzeczywiście te zabawki... Sama jeszcze baterie pozmieniałam. A teraz: ścisz! Wyłącz to! Bo oszalec idzie.. Najgorsze ze chłopaki to pojedynczymi bawią się.. Ale po prostu dla dziewczyn taka rozrywka nawlaczac napodglosniac że mi mój wewnętrzny tuner od 0 do Maxa podchodzi w 10sekund czasem. :-)
No dobra ale probuje zajarzyć o co z tym halasem w domu chodzi. Ze argument ze jak hałas jest w domu który dzieci generują to znaczy ze trzeba rozważyć i odłożyć poczęcie kolejnych dzieci, bo jeszcze bardziej będą halasowac czy jak, tak? Sorry ale mam głupawkę odkąd przeczytałam w tym wątku argument o tym, ze może warto byloby wstrzymać się z poczęciem kolejnych dzieci jest te które są często chorują i się nawzajem zarażają i w ogóle mogiła z tymi chorobami i jak nic npr trzeba stosować....
To jest subiektywna kwestia. Niektórzy od hałasu dostają migreny, to co dla niektórych jest normalnym głosem dla drugiego będzie krzykiem, są tez ludzie nadwrażliwi na dźwięki, itd. W miejscach publicznych typu autobus czy sklep tez cenie gdy rodzic ucisza krzyczące dziecko (nie płaczące niemowlę tylko rozdartego kolkulatka) zamiast udawać ze nie słyszy
Ja mam nadwrazliwosc dzwiekowa i w domu same glosne osoby(niedosluch), o ile normalnie sobie z tym radze o tyle w ciazy to sie nasililo kosmicznie i doprowadza do migren i wymiotow. Ogolnie to ze dzieci czy maz sa glosne nie jest takie straszne ale juz tv czy muzyka kaleczy uszy az do bolu glowy (a moj maz mega glosno slucha tv). Mieszkalismy na kilku pokojach, potem w bloku wszyscy razem w jednym pokoju a teraz mamy dom pokoj z kuchnia i dziewczyny halasuja u siebie a ja w kuchni to mi tak bardzo nie przeszkadza ale tv wyrzucilabym przez okno
Dużo zależy od temperamentu. Jedni są głośni, ciagle gadają, inni spokojni i cisi. Mnie hałas bawiących się dzieci nie przeszkadza, natomiast monotonne jeczenie przyprawia o ból głowy
Mnie tam hałas bardzo przeszkadza. A dzieci wrzeszczą nie tylko, gdy są źle wychowane, ale też gdy się świetnie bawią. Gdzie mają to robić? W szkole nie, w autobusie nie, w parku nie, na plaży nie, w domu też nie za bardzo? Ale zupełnie co innego chciałam napisać, w sumie nie w temacie, ale podzielę się moją ostatnią obserwacją, pewnie dość oczywistą, a jednak dla mnie nie zawsze. Sama nieraz tutaj narzekałam, że za mało czasu 1:1 mam dla dzieci, a one tego ewidentnie potrzebują. A teraz na własnej skórze czuję, jakim skarbem jest dla dziecka rodzeństwo. U jednego z dzieci pojawiły się problemy lękowe. Dla tych zaburzeń charakterystyczne jest to, że dziecko w środowisku pozadomowym całkowicie się wycofuje, za to wśród domowników funkcjonuje w miarę normalnie, swobodnie rozmawia, utrzymuje bliskie relacje. No i teraz gdyby dziecko było jedynakiem, to miałoby tylko rodziców, żadnych normalnych kontaktów z innymi dziećmi. Naprawdę serce rośnie, gdy widzę dziecko borykające się z różnymi problemami w życiu społecznym, które w obecności rodzeństwa bawi się, śmieje, funkcjonuje normalnie. Ludzie chyba całkiem zapomnieli o tym, że rodzeństwo to naprawdę najbliższe osoby, kochające, wspierające, dające poczucie bezpieczeństwa. Niezależnie od konfliktów.
Nie wiem czy dzieci pocesarkowe nie mają częściej nadwrażliwości słuchowej ( nadwrażliwe same się drą). Jeśli to jest sprzężone to plaga wrzaskunów by była wyjaśniona. Przez hałas właśnie nie lubię basenów itp.
Nie wiem, @Elunia, czy musi, mało mnie obchodzą opracowania. Patrzę na moje dzieci i widzę, że żywiołowe zabawy pełne wrzasków są dla nich czymś tak naturalnym jak oddychanie. Każdy wiek ma swoje prawa. Tak jak dorosłego trudno zmusić, żeby porzucił wygodny fotel filiżankę herbaty w chwili relaksu, tak dziecka siłą na miejscu nie usadzisz. Normalna potrzeba, nie wiem, po co komu opracowania z tego zakresu.
Nie wiem czy dzieci pocesarkowe nie mają częściej nadwrażliwości słuchowej ( nadwrażliwe same się drą). Jeśli to jest sprzężone to plaga wrzaskunów by była wyjaśniona. Przez hałas właśnie nie lubię basenów itp.
Tak, dzieci po cesarce są bardziej narażone na zaburzenia integracji sensoryczna, w tym nadwrażliwość/ podwrazliwosc sluchowa. Ale oczywiście nie jest to reguła.
Moje mi ostro w domu krzyczą zimą, niewylatane na dworze... Jak cieplo całymi dniami są na dworze wokół domu latają, ram krzyczą, nikomu to nie przeszkadza, to i się tak przyzwyczajają. Teraz mi przeszkadza ich wrzask, ale na razie przyzwyczajenie górą. U mnie też im większa zabawa tym większe krzyki z uciechy, w domu do zniesienia, ale jak idziemy do mamy, do małego mieszkania w bloku, to nagle to urasta do problemu.
No ja moich nie upominam jak biegają wokół domu i się bawią, nikomu to nie przeszkadza, bo daleko do sąsiadów, dlaczego powinnam ich uciszać w zabawie? Nie śmiej się tak głośno na rowerze, nie wołaj siostry, itd?
No ja pamiętam program o rodzinie z 5 dzieci, w której przy dzieciach pomagała św. Siostra Faustyna. Bohaterką była pani , najmłodsza z rodzeństwa. Opowiadała że byli głośni i żywi a marzeniem jej taty była dźwiękoszczelna komora z której można by widzieć dzieci, co by mieć ich na oku ale by ich nie słyszeć:)
Pewnie mniej by krzyczały zimą, ale tak miło patrzeć na szczęśliwe dzieci biegające wokół domu, powoli się przestawiają na kolorowanki, warcaby, szachy, czytanie bajek, jak już zaskoczą z zimowymi rozrywkami, to znowu je na dwór wywieje. zresztą z głośnego wieku dzieci wyrastają.
Znam dzieci po IS, które bardzo się poprawiły w dziedzinie hałasowania. Czasem same próby tradycyjnego wychowania nie bardzo dają efekt, tzn stosowanie tych samych pomysłów wychowawczych co pokolenie wstecz, bo na tym się człowiek jakoś wzoruje. Poziom hałasu zawsze był wyższy na niższych piętrach podstawówki gdzie były młodsze dzieci, ale teraz dzieci są chorobliwie głośne.
Komentarz
dlatego nie mogłabym się do tego przyzwyczaić...
Tępię hałas, dbam o ciszę. Likwiduję ile się da niepotrzebne źródła dźwięków. Nawet grającym zabawkom zaklejałam zawsze głośniczki taśmą izolacyjną.
Kiedyś siedzieliśmy w kuchni przy stole, jedliśmy kolację, spokojnie rozmawiając. IW pewnej chwili spytałam: nie drażni Was ten hałas?
- Jaki hałas? - zapytała jedna z córek.
Podeszłam do kompa - wyłączyłam ( nie było tam muzyki, tylko włączony komputer).
Podeszłam do kuchenki i wyłączyłam nadmuch, który został od czasu robienia kolacji, domknęłam drzwi w łazience, gdzie właśnie wirowała pralka...
- Ale cisza...- zauważyły dzieci...
Bo do takich hałasów się własnie przyzwyczajamy i dopiero ich eliminacja odkrywa ciszę. Ja własnie jestem eliminatorem tych "niepotrzebnych dźwięków", bo mi osobiście przeszkadzają...
kiedyś weszłam do szkoły muzycznej - na przerwie, żeby nie było - a tam cisza...jakieś tylko cichutkie rozmowy w kącikach
W miejscach publicznych typu autobus czy sklep tez cenie gdy rodzic ucisza krzyczące dziecko (nie płaczące niemowlę tylko rozdartego kolkulatka) zamiast udawać ze nie słyszy
Mnie hałas bawiących się dzieci nie przeszkadza, natomiast monotonne jeczenie przyprawia o ból głowy
Ale zupełnie co innego chciałam napisać, w sumie nie w temacie, ale podzielę się moją ostatnią obserwacją, pewnie dość oczywistą, a jednak dla mnie nie zawsze.
Sama nieraz tutaj narzekałam, że za mało czasu 1:1 mam dla dzieci, a one tego ewidentnie potrzebują. A teraz na własnej skórze czuję, jakim skarbem jest dla dziecka rodzeństwo.
U jednego z dzieci pojawiły się problemy lękowe. Dla tych zaburzeń charakterystyczne jest to, że dziecko w środowisku pozadomowym całkowicie się wycofuje, za to wśród domowników funkcjonuje w miarę normalnie, swobodnie rozmawia, utrzymuje bliskie relacje.
No i teraz gdyby dziecko było jedynakiem, to miałoby tylko rodziców, żadnych normalnych kontaktów z innymi dziećmi.
Naprawdę serce rośnie, gdy widzę dziecko borykające się z różnymi problemami w życiu społecznym, które w obecności rodzeństwa bawi się, śmieje, funkcjonuje normalnie. Ludzie chyba całkiem zapomnieli o tym, że rodzeństwo to naprawdę najbliższe osoby, kochające, wspierające, dające poczucie bezpieczeństwa. Niezależnie od konfliktów.