Jeśli osoba uważa, że stosowanie npr. jest wbrew woli Bożej i jest grzechem i dalej chce to stosować to też nie dostanie rozgrzeszenia. Wszystko zależy od naszego sumienia. Jeśli chcemy z czegoś rozgrzeszenia to uważamy to za grzech i obiecujemy poprawę.
Apolonia, zejdz ze mnie, prosze Cie ladnie. Nie bede sie klocic z kobieta w ciazy, religia mi zabrania. Moge wrecz nie pisac, jak masz waporow z irytacji dostac. Smiem twierdzic, ze argumentow racjonalnych uzylam przez te pare lat sporo, ale po przepuszczeniu przez filtr "to pisze ta pinda co jej nie lubie" wszystkie traca wartosc.
Na razie to widac Twoja irytacje Marcelina. Te argumenty widocznie nie sa przekonujace dla wszystkich. I prosze nie podkreslaj w kazdym poście jak rzekomo Ciebie nie lubie. Chyba ze to jakas projekcja. Dla mnie Twoja osoba jest raczej obojetna.
Agnieszka82, to co opisujesz to zaprzeczenie wolnej woli ktora ponoc wszyscy mamy. Jesli czlowiek nie moze miec zadnego wplywu na swoja prokreacje i nie moze planowac liczby dzieci, pomijajac juz antykoncepcje, ale ze powinien odrzucic nawet to planowanie wg naturalnego cyklu plodnosci kobiety, to jest jakies niewolnictwo a nie wolna wola. Bycie marionetka w rekach Boga.
Ludzie potrafia uzasadnic sobie rozne rzeczy cytatami z Biblii. ŚJ sprzeciwiaja sie transfuzji, protestanci sa nieraz bardzo radykalni obyczajowo. Wy dorabiacie ideologie do jedynej slusznej wg was drogi.
Jesli jestescie konsekwentne, to w jakich jeszcze dziedzinach nie osmielacie sie wdrazac wlasnych planow i zamiarow w zycie, tylko zdajecie sie na to co wam da Bog? Zdrowie? Wybor męża?
Waszej postawy nie da sie tez uzasadnic przysiega malzenska na co czesto sie powolujecie, nie brzmi ona "zrezygnuje ze wszelkich metod planowania rodziny", tylko mowi o przyjeciu dzieci. Ja to rozumiem tak ze nawet jesli dziecko pocznie sie i urodzi w trudnych okolicznosciach to zostanie pokochane, zaopiekowane i rodzice nie dadza mu odczuc ze jest niechciane czy nieplanowane, doloza wszelkich staran by mu nic nie brakowalo. Tak rozumiem okreslenie przyjecie dziecka ktoremu sie dalo zycie. Nie wiem jakich akrobacji myslowych trzeba dokonywac zeby tlumaczyc sobie ze to oznacza o nieustanne pragnienie kolejnych dzieci, staranie sie o nie czy tez zycie wg zasady "bedzie co ma byc".
@Paprotka, ja nie teolog, ale pojęcie wolnej woli dotyczy raczej wyboru Bóg/odrzucenie Boga niż 2/5 dzieci (chyba że te dwa wybory utożsamiasz, ale raczej nie). Chodzi mi o to, że argumenty odnoszące się do wolnej woli w kontekście planowania liczby dzieci są bez sensu. Nie chodzi Ci raczej o twórczość życia? To znaczy: kto tworzy "plan życia", jeśli Bóg - jak go odczytywać itd.
Niezaprzeczalnie małżeństwo Bóg uczynił jedynym miejscem, gdzie nowy człowiek może w godny sposób powstać. Można to rozumieć jako diakonię życia w Kościele. Bóg chce tworzyć nowych ludzi z miłości i potrzebni mu są do tego ludzie. Nie chodzi o zastępowalność pokoleń i system emerytalny, nie w tym rzecz. Kto ma ich rodzić?.
@Gosia5 pisała o planowanej przez Boga liczbie dzieci - mi się to kojarzy z Księgą Życia z Apokalipsy. W interpretacji, którą przedstawiał o. Szustak było coś o tym, że w Księdze Życia jest zapisane życie każdego człowieka, jak wyglądałoby, gdyby było zgodne z Bożym planem. Ja nie wiem, jak to rozumieć. Czy to jest takie dosłowne "w piątek malagala kupiłaby bułki, a w sobotę umarłaby. Łączna liczba dzieci: x". Nie wiem. Myślę, że to nie na moje zrozumienie na tym świecie.
Jeśli NPR jest używany z zamysłem antykoncepcyjnym, że tak powiem "da capo", bez określenia terminowości (al fine), to jest "zwyczajną" antykoncepcją. Oczywiście, czasem istnieją powody tak poważne, że owo "al fine" to jest koniec życia - ale to raczej nie masowe przypadki.
Już wklejałam w którymś wątku o NPR, ale warto i kolejny raz - prezentacja o odpowiedzialnym rodzicielstwie, z dużą ilością cytatów z KKK:
[edit: próbuję inaczej wkleić link.
Edit kolejny - co rusz się zmienia, i nie da się w niego wejść. Jak ktoś wytrwały - niech wpisze w google "Odpowiedzialne rodzicielstwo ks. Jan O'Dogherty" , to w końcu wyskoczy, co trzeba. Nie wiem, czemu co chwilę "odpadają" kolejne linki...
.......................................................................................... Mnie działało - kopiując link w innym oknie, ale przestało:
Tam jest 5 temat dotyczący konferencji bioetycznej „Rodzina wobec życia", a w relacji ze spotkania - link do prezentacji. Mnie się on otwierał, ale nie "z forum"]
Może i to prawda, że npr i rozsądek polecany przez KK, ale mi osobiście ciężko przechodziło "Ojcze nasz" przez usta, zwłaszcza "bądź wola Twoja" w momencie, kiedy unikaliśmy, i kombinowaliśmy jak dni płodne przeczekać. No bo co: "Bądź wola Twoja, ale dotąd, a tu nam się nie wtrącaj, bo my rozeznaliśmy, że tyle i dość?" --------------------------------------- Jeśli kobieta cała sobą czuje, że więcej nie dźwignie to może to jest wola Boża, żeby jednak uniknąć ciąży. Dlaczego moja wola ma być zaprzeczeniem woli Bożej ?
Nie lubię urabiania kobiet, że mają czuć coś czego nie czują. Albo kobietę otacza się troską i czuję się na tyle bezpiecznie, że pragnie kolejnego dziecka albo poprostu z jakiegoś powodu czuje się zagrożona. Ale to "nie chcenie" to jest cały proces na który składa się więcej "nie chceń" niż sama nie chęć do ciąży i opieki nad kolejnym niemowlakiem. W zasadzie po urodzeniu kilku dzieci kobieta nabywa sprawności nad opieka nad dzieckiem i sam fakt pojawienia się dziecka nie jest straszny i przerażający.
Małżeństwo to jest system doskonały.wszystkie srobki są idealnie połączone i maszyna pracuję. Jak komuś srobka wypadnie albo nie jest oliwiona to cały system stoi i nie ruszy dalej. Nakazami i przymusami nic dobrego nie stworzono ino bunt..więc jak taki mąż lub zona wydaje polecenie.."twoim obowiązkiem jest zaludnić ziemię" ale poza tym nie dba o te różne połączenia przyczynowo skutkowe to stanie ze swą maszyna w błocie i zardzewieje.
@J2017 może nie doczytałas, ale w cytowanym przez Ciebie dokumencie jest taki fragment, z którym osobiście bardzo się indentyfikuję. "Pedagogia ta, jak zauważył Synod, obejmuje całe życie małżeńskie.
Stąd zadanie przekazywania życia winno być włączone w ogólne
posłannictwo „całego życia chrześcijańskiego”, które bez krzyża nie może
osiągnąć zmartwychwstania. W tym kontekście rozumie się, że z życia
rodzinnego nie da się usunąć ofiary, co więcej, trzeba ją przyjmować
sercem tak, aby doznała pogłębienia miłość małżeńska i stała się źródłem
wewnętrznej radości."
@asiao , Pan Jezus w Ogrójcu też czuł, że więcej nie udźwignie...
@Gosia5 wiesz inaczej jest sobie wyobrażać dźwiganie mając lat dwadzieścia kilka, inaczej trzydzieści kilka a już w okolicy 40tki to nic sobie nie trzeba wyobrażać bo wszystko boli
Tu chodzi raczej o przenośne znaczenia słowa dźwiganie. Jeśli dosłownie kobieta nie może dźwigać i ma duże problemy z kręgosłupem, to może to być poważną przesłanką do rezygnacji z poczęcia kolejnych dzieci. Ja tam jestem bardzo blisko 40 i dźwigam dosłownie i w przenośni. Czasem boli, ale jak powiada babcia mojego męża, jak nie boli, to masz wątpliwości, że jeszcze żyjesz.
Liczba dzieci ma ogromne znaczenie Tak samo jak odstępy czasowe miedzy dziećmi. To są bardzo ważne rzeczy wpływające na wychowanie i wogole warunki życia. Dla jednych będzie to do ogarnięcia a innych zwyczajnie przerośnie
I a propos dbania o żonę (męża) w małżeństwie - jeden ksiądz, który posługuje przy rekolekcjach dla małżeństw rzekł roztropnie:
"A czemu ty chcesz, żeby ona umarła jako męczennica? Może ona woli jako wyznawca?!"
Nie musimy być męczennikami - tzn. drogi do Nieba są różne. Czasem faktycznie męczeństwo (ale trzeba zobaczyć, czy ciężary które nosimy nie są takimi, które sami sobie "nazbieraliśmy", i one nas nie uświęcają, a frustrują i wkurzają jeno), teraz jednak częściej - jako wyznawcy.
Odkładnie poczęcia na konkretny czas jest godziwe, jeśli istnieją słuszne powody. Do rozważania przed Panem Bogiem i między małżonkami. Czasami z radą "zewnętrzną".
Spór jest o te słuszne powody, zawsze się o to wszystko rozbija. . Do tego potrzeba formowania sumienia - modlitwa, sakramenty. Każdy sam musi o to zadbać. I każdy odpowie za swoje rodzicielstwo przed Bogiem.
O zadaniach i celach małżeństwa dużo jest w KKK. Lekturę polecam.
(Iz 48,17-19) Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Twoje potomstwo byłoby jak piasek, i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza!
i Ewangelia : (Mt 11,16-19) Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.
Wogole takie gadanie, że wiele dzieci to nic takiego też jest przykre Ja uważam, że jednak jest to coś ważnego Szczególnie że się te dzieci rodziło w bólach i karmiło wiele mcy. To też jest krzyż? Czy tego się jednak jako krzyż nie zalicza? Pewnie nie bo to bogoslawienstwo miód i orzeszki. A straty ciąż kiedy jest się gotowa zachodzić spontanicznie w ciążę też się zalicza jako nic ważnego? Oczywiście można powiedzieć że tak miało być.Bog tak ccial.ale fizjologia kobiety upomni się o swoje i lekka depresja prędzej czy później się pojawi. Wiele dni spędza się z chorym nawet na ten głupi katar dzieckiem Same się kobiety podkopują mowiac że to nic takiego. W czasie kiedy spędzam czas z kolejnym zakatarzonym dzieckiem (które wcześniej urodziłam jedno po drugim) to inna kobieta robi magistra albo doktorat bo jej jedno dziecko już nie ma kataru a moje trzecie ma i do tego gorączkę..a jeszcze czwarte pokasluje.Doktoratu nie zrobię w tym miesiącu.o kurcze zapomniałam że nawet nie zaczęłam ...
@Kowalka ja bym poszła dalej. Spor nawet nie idzie o powody, bo wiadomo ze powód powodowi nie równy i każdy inne ciężary swojego powołania może udźwignąć. Myślę, ze chodzi o słuszność/nieslusznosc stosowania npru w zdrowych, silnych malzenstwach - czy jest potrzebna wtedy kontrola poczęc jesli nie ma ku temu ważnych przesłanek żeby te poczęcia odkładać czy powinno się stosować npr w całym małżeństwie? Jak dla mnie zasadnicza roznica, bo npr nie został dopuszczony dla wszystkich - tylko dla tych którzy brzemienia rodzicielstwa w swoich trudnych warunkach udźwignąć nie mogą. Normalna droga dla małżonków powinno być zaufanie Bogu objawiające się otwartością na życie - a Bóg który ma plan dla każdego małżeństwa, mając wtedy otwarte drzwi może ich obdarzyć darem potomstwa tudzież nie. Natomiast kwestia jest taka ze dzisiaj na naukach przedmałżeńskich naucza się npru jako jedynej drogi dla Każdego małżeństwa nie dając przy tym informacji ze normalna droga powinna być otwartość na potomstwo którymi Bóg chce obdarzyć/lub nie małżonków. Ci co ufają Bogu nie stosując npru są uwazani za skrajnie nieodpowiedzialnych, żyjących na zasadzie "jakosbedzie". A tak nie powinno być.
Nie no, mnie też to wkurza, że to "nic takiego". Szczególnie, jak mówią to osoby bez podobnego doświadczenia. Np. kolega kawaler, co przy zbliżającym się 5 porodzie koleżanki stwierdził, że przecież to teraz dla niej "jak kucnąć".
Trud jest, i niejednokrotnie oranie ziemi nosem, ale sens w nim jest.
O "dokładaniu sobie" pisałam myśląc o tych wszystkich sytuacjach, na które się zgadzamy, a nie musimy, a nawet nie powinnyśmy. W kontekście np. dbania o rodzinę (większą) można sobie postawić pytania: - czy Pan Bóg chce, żeby tak wyglądało moje życie - moje małżeństwo przede wszystkim? moja rodzina? - no i - czy chcę, aby moje małżeństwo (takie, jak jest teraz) było przykładem dla moich dzieci. Czy chcę, by moja córka tak się czuła w małżeństwie, jak ja? (Dla mężów - pytanie "z synem")
Pan Bóg chce, żebyśmy byli szczęśliwi już tu, na ziemi. Małżeństwo, życie w większej rodzinie przynosi dużo naturalnych "utrudniaczy" (to, o czym piszesz @asiao) - innych nie musimy dodawać.
Trudno jest "ruszyć z posad bryłę świata", ale trzeba próbować. k.
Dlaczego - jesli juz tak jest ze Kosciol zaleca npr w małżeństwie - zdrowi, silni, kochający się małżonkowie chca przyjac tyle dzieci iloma ich Pan Bóg obdarzy - dlaczego i po co maja stosować npr i regulować przyjscie na wiat swoich dzieci albo wręcz dążyć do tego żeby tych dzieci za dużo nie bylo? Na kit im ten npr wtedy i po co?
A jak to stwierdzić kto taki zdrowy i silny, ja widzę, że większość ludzi przyjmuje dzieci pomimo tego, że nie jest zdrowy i silny. Czasami ten co wygląda najsilniej i najzdrowiej ma taką psychikę, że mniej uniesie od chorego, jak mamy to oceniać? Nie może ktoś obok tego ocenić.
I nadal mnie nurtuje brak odpowiedzi na pytanie które Maciek postawił na poczatku wątku - skad małżonkowie albo inaczej - w jaki sposób małżonkowie stosujący npr wiedza iloma dziecmi ich chce obdarzyć Pan Bóg? Jak On im powiedzial ze np chce im dać dwojeczke przykładowo rok po roku a potem do menopauzy przed kolejne dajmy na to 10 lat powiedzial - stosujcie npr, finito z dziećmi? A jak nagle Bóg im da dziecko jednak to co zmienił zdanie czy oni zle usłyszeli Słowa Boga?
Temat bardzo ciekawy, bo - jak zapewne wiecie - postępowi katolicy tylko wtedy uznają wielodzietność za wartościową, jeżeli rodzice kierowali się takim właśnie rozeznaniem.
Chciałem w tym miejscu skupić się na pewnej sprzeczności, która pojawia się, gdy mowa o naturalnej regulacji poczęć. Zawsze bowiem pada zaklęcie, aby z miłością przyjmować dzieci z "wpadki", które pojawią się wbrew woli i wysiłkom małżonków. Pozostaje zagadką, skąd takie dzieci się biorą, skoro rodzice poprzez rozeznanie duchowe postępują zgodnie z planem Bożym. Bóg im mówi, aby unikali poczęcia, oni unikają, a tu... dwie kreski na teście ciążowym. Kto więc przysłał to dziecko? Skoro nie Bóg, to może diabeł? Jeżeli tak, to należałoby dziecko czym prędzej ukatrupić, bo jak wiemy z filmu "Dziecko Rosemary" nic dobrego z tego nie wynika. Ale nie, rodzice mają je przyjąć z miłością. Totalna konfuzja. Czyżby więc to dziecko pochodziło od Boga? A skoro tak, to czemu w rozeznaniu Bóg im powiedział co innego, a zrobił co innego? A może po prostu rozeznanie, poprzez uwikłanie w procesy ludzkiej psychiki jest instrumentem... mało precyzyjnym? Może więcej mówi o tym, czego chce człowiek, a mniej o tym, czego chce Bóg?
W tym momencie należy postawić pytanie, czy w kwestii tak zasadniczej, jak rodzicielstwo, powinniśmy posługiwać się rozeznaniem? Jak widać, możemy popełnić błędy dwóch rodzajów. Albo błędnie odczytać wolę Boga, abyśmy mieli dziecko, albo błędnie odczytać wolę Boga, abyśmy dziecka nie mieli. Ta pierwsza opcja wydaje mi się dużo gorsza, bo to płodzenie dzieci jest celem małżeństwa, a nie unikanie ciąży.
@Agnieszka82, do postu: 9:58, pełna zgoda. Tylko o tym już było w tylu wątkach tutaj, że nie mam już siły... Więc się skupiłam ino na wadze powodów - jeśli już by trzeba było odkładać.
.............................................................................................................................. edit: do wpisu następnego Ci co ufają Bogu nie stosując npru są uwazani za skrajnie nieodpowiedzialnych, żyjących na zasadzie "jakosbedzie". A tak nie powinno być.
A ja nie wiem, kto stosuje NPR (chyba,że ktoś się pochwali), nas też nie pytają.
Raczej jest ocena dużej rodziny - jako właśnie nieodpowiedzialnych rodziców - jak coś akurat w niej (rodzinie) nie wychodzi. Cytowany dowcip z brudnymi dziećmi w parku. I traktowanie wielodzietności jako pierwszej i głównej przyczyny wszystkich kłopotów dzieci. I rodziców też. (np. nagminne w szkołach). A nie - dziecko ma nie odrobione zadanie - niedopilnowane, bo ma x rodzeństwa. A np. miało w nosie wszystko, bo teraz się interesuje piłką nożną i ma w odwłoku resztę/ nie lubi pani i robi na przekór/ jest gapowate i notorycznie zapomina ćwiczeń. (ww.przykłady dla 10-latka, żeby nie było,że malutkie i biedne).
Już było milion i pińćset wpisów - tak, nauki przedmałżeńskie pt."odpowiedzialne rodzicielstwo to NPR na wejściu małżeństwa i na wieki wieków. I basta, kto inaczej mówi, ten heretyk" - chcemy zaorać i zasadzić nowe. k.
................................................... i ja już kończę. Chyba wszystko już zostało poruszone a propos.
Mnie też już męczy npr od początku małżeństwa. Ja wyszłam za mąż bo chciałam dzieci i chyba mialam świadomość, że po to się za mąż wychodzi ..żeby mieć dzieci
Komentarz
Ludzie potrafia uzasadnic sobie rozne rzeczy cytatami z Biblii. ŚJ sprzeciwiaja sie transfuzji, protestanci sa nieraz bardzo radykalni obyczajowo. Wy dorabiacie ideologie do jedynej slusznej wg was drogi.
Jesli jestescie konsekwentne, to w jakich jeszcze dziedzinach nie osmielacie sie wdrazac wlasnych planow i zamiarow w zycie, tylko zdajecie sie na to co wam da Bog? Zdrowie? Wybor męża?
Waszej postawy nie da sie tez uzasadnic przysiega malzenska na co czesto sie powolujecie, nie brzmi ona "zrezygnuje ze wszelkich metod planowania rodziny", tylko mowi o przyjeciu dzieci. Ja to rozumiem tak ze nawet jesli dziecko pocznie sie i urodzi w trudnych okolicznosciach to zostanie pokochane, zaopiekowane i rodzice nie dadza mu odczuc ze jest niechciane czy nieplanowane, doloza wszelkich staran by mu nic nie brakowalo. Tak rozumiem okreslenie przyjecie dziecka ktoremu sie dalo zycie. Nie wiem jakich akrobacji myslowych trzeba dokonywac zeby tlumaczyc sobie ze to oznacza o nieustanne pragnienie kolejnych dzieci, staranie sie o nie czy tez zycie wg zasady "bedzie co ma byc".
Chodzi mi o to, że argumenty odnoszące się do wolnej woli w kontekście planowania liczby dzieci są bez sensu. Nie chodzi Ci raczej o twórczość życia? To znaczy: kto tworzy "plan życia", jeśli Bóg - jak go odczytywać itd.
Niezaprzeczalnie małżeństwo Bóg uczynił jedynym miejscem, gdzie nowy człowiek może w godny sposób powstać. Można to rozumieć jako diakonię życia w Kościele. Bóg chce tworzyć nowych ludzi z miłości i potrzebni mu są do tego ludzie. Nie chodzi o zastępowalność pokoleń i system emerytalny, nie w tym rzecz. Kto ma ich rodzić?.
@Gosia5 pisała o planowanej przez Boga liczbie dzieci - mi się to kojarzy z Księgą Życia z Apokalipsy. W interpretacji, którą przedstawiał o. Szustak było coś o tym, że w Księdze Życia jest zapisane życie każdego człowieka, jak wyglądałoby, gdyby było zgodne z Bożym planem. Ja nie wiem, jak to rozumieć. Czy to jest takie dosłowne "w piątek malagala kupiłaby bułki, a w sobotę umarłaby. Łączna liczba dzieci: x". Nie wiem. Myślę, że to nie na moje zrozumienie na tym świecie.
Oczywiście, czasem istnieją powody tak poważne, że owo "al fine" to jest koniec życia - ale to raczej nie masowe przypadki.
Już wklejałam w którymś wątku o NPR, ale warto i kolejny raz - prezentacja o odpowiedzialnym rodzicielstwie, z dużą ilością cytatów z KKK:
[edit: próbuję inaczej wkleić link.
Edit kolejny - co rusz się zmienia, i nie da się w niego wejść. Jak ktoś wytrwały - niech wpisze w google "Odpowiedzialne rodzicielstwo ks. Jan O'Dogherty" , to w końcu wyskoczy, co trzeba.
Nie wiem, czemu co chwilę "odpadają" kolejne linki...
..........................................................................................
Mnie działało - kopiując link w innym oknie, ale przestało:
Spójrzcie na stronę:
http://www.sto3m.pl/pl/site/artykuly_i_felietony.html
Tam jest 5 temat dotyczący konferencji bioetycznej „Rodzina wobec życia", a w relacji ze spotkania - link do prezentacji. Mnie się on otwierał, ale nie "z forum"]
W googlu była zawieszona prezentacja też tu: https://docs.google.com/file/d/0B0hjfCGmx1nMVmtveEw3dmtNVHc/edit
rence mi opadły...
.
[ech. też nie działa. To nie wiem, co to. U mnie się otwiera!]
No bo co: "Bądź wola Twoja, ale dotąd, a tu nam się nie wtrącaj, bo my rozeznaliśmy, że tyle i dość?"
---------------------------------------
Jeśli kobieta cała sobą czuje, że więcej nie dźwignie to może to jest wola Boża, żeby jednak uniknąć ciąży.
Dlaczego moja wola ma być zaprzeczeniem woli Bożej ?
Albo kobietę otacza się troską i czuję się na tyle bezpiecznie, że pragnie kolejnego dziecka albo poprostu z jakiegoś powodu czuje się zagrożona.
Ale to "nie chcenie" to jest cały proces na który składa się więcej "nie chceń" niż sama nie chęć do ciąży i opieki nad kolejnym niemowlakiem.
W zasadzie po urodzeniu kilku dzieci kobieta nabywa sprawności nad opieka nad dzieckiem i sam fakt pojawienia się dziecka nie jest straszny i przerażający.
Małżeństwo to jest system doskonały.wszystkie srobki są idealnie połączone i maszyna pracuję. Jak komuś srobka wypadnie albo nie jest oliwiona to cały system stoi i nie ruszy dalej.
Nakazami i przymusami nic dobrego nie stworzono ino bunt..więc jak taki mąż lub zona wydaje polecenie.."twoim obowiązkiem jest zaludnić ziemię" ale poza tym nie dba o te różne połączenia przyczynowo skutkowe to stanie ze swą maszyna w błocie i zardzewieje.
"Pedagogia ta, jak zauważył Synod, obejmuje całe życie małżeńskie. Stąd zadanie przekazywania życia winno być włączone w ogólne posłannictwo „całego życia chrześcijańskiego”, które bez krzyża nie może osiągnąć zmartwychwstania. W tym kontekście rozumie się, że z życia rodzinnego nie da się usunąć ofiary, co więcej, trzeba ją przyjmować sercem tak, aby doznała pogłębienia miłość małżeńska i stała się źródłem wewnętrznej radości."
@asiao , Pan Jezus w Ogrójcu też czuł, że więcej nie udźwignie...
Ja tam jestem bardzo blisko 40 i dźwigam dosłownie i w przenośni. Czasem boli, ale jak powiada babcia mojego męża, jak nie boli, to masz wątpliwości, że jeszcze żyjesz.
Tak samo jak odstępy czasowe miedzy dziećmi.
To są bardzo ważne rzeczy wpływające na wychowanie i wogole warunki życia.
Dla jednych będzie to do ogarnięcia a innych zwyczajnie przerośnie
"A czemu ty chcesz, żeby ona umarła jako męczennica? Może ona woli jako wyznawca?!"
Nie musimy być męczennikami - tzn. drogi do Nieba są różne.
Czasem faktycznie męczeństwo (ale trzeba zobaczyć, czy ciężary które nosimy nie są takimi, które sami sobie "nazbieraliśmy", i one nas nie uświęcają, a frustrują i wkurzają jeno), teraz jednak częściej - jako wyznawcy.
Odkładnie poczęcia na konkretny czas jest godziwe, jeśli istnieją słuszne powody. Do rozważania przed Panem Bogiem i między małżonkami. Czasami z radą "zewnętrzną".
Spór jest o te słuszne powody, zawsze się o to wszystko rozbija. .
Do tego potrzeba formowania sumienia - modlitwa, sakramenty. Każdy sam musi o to zadbać. I każdy odpowie za swoje rodzicielstwo przed Bogiem.
O zadaniach i celach małżeństwa dużo jest w KKK. Lekturę polecam.
KKK:http://www.katechizm.opoka.org.pl/
(Iz 48,17-19)
Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Twoje potomstwo byłoby jak piasek, i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza!
i Ewangelia :
(Mt 11,16-19)
Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.
Ja uważam, że jednak jest to coś ważnego
Szczególnie że się te dzieci rodziło w bólach i karmiło wiele mcy. To też jest krzyż? Czy tego się jednak jako krzyż nie zalicza? Pewnie nie bo to bogoslawienstwo miód i orzeszki.
A straty ciąż kiedy jest się gotowa zachodzić spontanicznie w ciążę też się zalicza jako nic ważnego? Oczywiście można powiedzieć że tak miało być.Bog tak ccial.ale fizjologia kobiety upomni się o swoje i lekka depresja prędzej czy później się pojawi.
Wiele dni spędza się z chorym nawet na ten głupi katar dzieckiem
Same się kobiety podkopują mowiac że to nic takiego.
W czasie kiedy spędzam czas z kolejnym zakatarzonym dzieckiem (które wcześniej urodziłam jedno po drugim) to inna kobieta robi magistra albo doktorat bo jej jedno dziecko już nie ma kataru a moje trzecie ma i do tego gorączkę..a jeszcze czwarte pokasluje.Doktoratu nie zrobię w tym miesiącu.o kurcze zapomniałam że nawet nie zaczęłam ...
Szczególnie, jak mówią to osoby bez podobnego doświadczenia.
Np. kolega kawaler, co przy zbliżającym się 5 porodzie koleżanki stwierdził, że przecież to teraz dla niej "jak kucnąć".
Trud jest, i niejednokrotnie oranie ziemi nosem, ale sens w nim jest.
O "dokładaniu sobie" pisałam myśląc o tych wszystkich sytuacjach, na które się zgadzamy, a nie musimy, a nawet nie powinnyśmy.
W kontekście np. dbania o rodzinę (większą) można sobie postawić pytania:
- czy Pan Bóg chce, żeby tak wyglądało moje życie - moje małżeństwo przede wszystkim? moja rodzina?
- no i - czy chcę, aby moje małżeństwo (takie, jak jest teraz) było przykładem dla moich dzieci. Czy chcę, by moja córka tak się czuła w małżeństwie, jak ja? (Dla mężów - pytanie "z synem")
Pan Bóg chce, żebyśmy byli szczęśliwi już tu, na ziemi. Małżeństwo, życie w większej rodzinie przynosi dużo naturalnych "utrudniaczy" (to, o czym piszesz @asiao) - innych nie musimy dodawać.
Trudno jest "ruszyć z posad bryłę świata", ale trzeba próbować.
k.
Więc się skupiłam ino na wadze powodów - jeśli już by trzeba było odkładać.
..............................................................................................................................
edit: do wpisu następnego
Ci co ufają Bogu nie stosując npru są uwazani za skrajnie nieodpowiedzialnych, żyjących na zasadzie "jakosbedzie". A tak nie powinno być.
A ja nie wiem, kto stosuje NPR (chyba,że ktoś się pochwali), nas też nie pytają.
Raczej jest ocena dużej rodziny - jako właśnie nieodpowiedzialnych rodziców - jak coś akurat w niej (rodzinie) nie wychodzi. Cytowany dowcip z brudnymi dziećmi w parku. I traktowanie wielodzietności jako pierwszej i głównej przyczyny wszystkich kłopotów dzieci. I rodziców też. (np. nagminne w szkołach).
A nie - dziecko ma nie odrobione zadanie - niedopilnowane, bo ma x rodzeństwa.
A np. miało w nosie wszystko, bo teraz się interesuje piłką nożną i ma w odwłoku resztę/ nie lubi pani i robi na przekór/ jest gapowate i notorycznie zapomina ćwiczeń.
(ww.przykłady dla 10-latka, żeby nie było,że malutkie i biedne).
k.
...................................................
i ja już kończę. Chyba wszystko już zostało poruszone a propos.