Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rozeznawanie woli Bożej w kwestii liczby potomstwa

1424345474862

Komentarz

  • No chyba nie tak ciągle w tym polu był ;)
  • Oddech to ja złapałam jak najmłodsza skończyła 5lat czyli 28maja ..parę dni temu  :D
    Jakbym miała teraz wrócić do noemowlaka to nie nienwiem...nie chce mi sie
    To nie takie głupie rodzić jedno za drugim w małych odstępach 
    Podziękowali 3tymka Monika73 Monika73
  • edytowano czerwca 2018
    @aga---p ograniczylabym pewnie wraz z mężem częstotliwość zblżeń. W końcu rozum mamy oboje nie po to żeby współżyć tylko dla współżycia zeby się nie zmarnowalo. Poza tym no ciężko mi tu w sprawę się wczuć całkowicie. Do tej pory jak coś szło nie tak finansowo to tu próbowaliśmy coś zmieniać a nie przez npr. No mam tylko szescioro dzieci i w sumie ani siódme ani ósme nie zmieniloby wiele w naszym życiu. Właściwie najwieksza roznica między urodzeniem moich dzieci to dwa lata i to tylko raz, reszta ma różnicę roku/ półtorej, pomijając najstarszą ale to z innych przyczyn wynika, więc chyba zachodzilam w ciążę pół roku po poprzednim porodzie mniej więcej. Teraz bez npru nadal a Józek niedlugo trzy lata skończy i w ciąży nie jestem. Nie wiem, co o tym myśleć, pewnie wiek już daje znać.  Mąż zdrowy, ja też więc tu się nie wypowiem
  • Inicjatywa męża to też ciagniecie dalej mojej inicjatywy  :p
  • A kobieta w innej sytuacji poczulaby sie traktowana przedmiotowo gdyby maz nie chcial w zaden sposob ograniczyc wspolzycia, nie stosowac npru czy antykoncepcji, bo to znaczy ze nieskrepowany seks jest dla niego najwazniejszy. zalezy od perspektywy.
    Podziękowali 2mamaw Katia
  • Ograniczenie współzycia ze strony męża to też okazywanie miłości żonie, która w danym czasie nie powinna w ciążę zajść tj. choroba, leczenie. Jednak anykoncepcja to inna kategoria- to nadal traktowanie kobiety przedmiotowo tj. bo ja muszę. No i nie tylko kobiety, biorąc pod uwagę działanie wczesnoporonne. To już jest najgorsze rozwiązanie. Jedność małżeńska to jedność uczuć, jak żona nie może to mąż nie powinien kombinować jak to zrobić, że by on mógł.

  • Serio? Do tej pory wystarczył tydzień pobytu w przeciągu roku zebym była w ciąży. Poza tym ja jestem od pół roku w Polsce. Józek miał ponad dwa lata jak wyjeżdżałam, więc wg mnie to że przez dwa lata po Józiu w ciążę nie zaszłam bez npru jednak o czymś świadczy. Poprzednio jak dzieci kończyły rok to byłam w nastepnej ciazy na pewno, skoro różnica miedzy nimi jest mniej więcej półtorej roku.
    Podziękowali 1Małgorzata32
  • Ale w sumie ja jestem pod tym względem nietypowa. Mnie liczba dzieci nigdy nie ograniczała i w niczym nie przeszkadzała. Nigdy się o nie specjalnie nie staraliśmy ani nie próbowaliśmy się przed kolejnymi zabezpieczać.
  • A ja mysle, ze nie ma reguly. Sa pary mniej plodne, sa pary bardziej plodne. Kazdy jest inny.
  • edytowano czerwca 2018
    No przecież o tym napisałam. Dlatego nie mam zamiaru teraz zaczynać stosować npru bo nie mam ku temu zadnych powodów. A w moim wieku to ile jeszcze dzieci mogę urodzić? Jedno? Dwoje? Więc nie przesadzajmy...
    A patrząc na moje dzieci i moje życie to widzę ogromną wartość dużej rodziny i nie chciałabym mieć mniej dzieci, innego życia... No nie zamienilabym się z nikim.
  • Zawczasu to nikt tak pewnie nie myśli (przynajmniej ja nie myślałam) ale po Gabi i bliźniakach to wlasnie wersja z Twojego ostatniego zdania jest dla mnie aktualna.

    Malgorzata powiedział(a):
    ...bo nie wyrobię psychicznie fizycznie i mentalnie " 

    Itp itd etc 

  • Malgorzata powiedział(a):

    Rejczel powiedział(a):
    A ja mysle, ze nie ma reguly. Sa pary mniej plodne, sa pary bardziej plodne. Kazdy jest inny.



    Reguły nie ma .
    Ale większość małżeństw więcej dzieci nie chce niż nie może.


    są takie statystyki?
  • @Malgorzata myślę, że trafiasz w punkt. Dokładnie o to chodzi - mamy współcześnie inną mentalność, która, szczególnie u kobiet, powoduje takie właśnie napięcie. Męczy się kobieta w domu, ma poczucie, że nic nie osiągnęła, chciałby coś innego, zajmowanie się domem i dziećmi jej nie satysfakcjonuje.

    Być może to podlega zmianie i, nawet jeśli kobieta tak nie miała, to z czasem się to zmienia. Przykładów z tego forum jest pewnie sporo. 
    Ale są też przypadki, gdy to nie ulega zmianie i kobieta staje okrakiem. Jedne wtedy mają ciągłe wyrzuty sumienia, że albo za mało tu, albo za mało tam. A inne znajdują jakąś równowagę między karierą poza domem i karierą w domu ;)

    Najfatalniej mają te, które poza domem i żałują, że nie mają (nie mogą już) mieć dzieci. Albo w domu i już rzygają tęczą i zazdroszczą tym poza domem. 

    Myślę, że słowo-klucz tutaj to wsparcie mężczyzny. Zdecydowanie podnosi chęć (czy też zmniejsza niechęć) do dzieci.
  • Malgorzata powiedział(a):

    mama83 powiedział(a):
    Zawczasu to nikt tak pewnie nie myśli (przynajmniej ja nie myślałam) ale po Gabi i bliźniakach to wlasnie wersja z Twojego ostatniego zdania jest dla mnie aktualna.

    Malgorzata powiedział(a):
    ...bo nie wyrobię psychicznie fizycznie i mentalnie " 

    Itp itd etc 

      A praca zawodowa nie powoduje żadnego przemęczenia ???
    Żadnych przykrych wydarzeń komplikacji itp itd???

    No w sumie chyba nie skoro tłumy kobiet twierdzą że w pracy odpoczywają od domu i dzieci


    Co takiego strasznego jest w małżeństwa rodzinach i domach że ludzie robią wszystko byleby tylko w nich nie "siedzieć " .
    Dom kojarzy się zazwyczaj z nudą przemęczeniem więc trzeba robić /wychodzi z niego / spędzać czas poza nim żeby się życiowo nie udusić .

    To w sumie po co zakładać rodzinę i rozeznawać  całe życie czy rodzina i dzieci są dla mnie/ dla nas.

    Dlaczego tylu ludzi masowo ucieka z domu??
    Aby spędzać jak najwięcej czasu poza nim???
    Z dala od nierozeznanych dzieci i normalnego życia rodzinnego ????
    Co takiego nudnego i męczącego jest w domach może my sami bo przecież to my zakładamy tę rodzinę i dom aby p9 latach z niego w sumie uciekać 
    Nie ma nic strasznego w "siedzeniu" w domu. Ja nawet lubie i nie mam potrzeby uciekania :wink: 
    ale jedno z moich dzieci wymaga szczególnej opieki i nigdy nie będzie samodzielne. Mysl o tym że kolejne dziecko też mogloby się takie urodzic wywołuje właśnie takie mysli : "Panie Boze oszczędź mi tego bo nie wyrobię..." 
    Tak wiem że zaufanie Bogu u mnie szwankuje.
  • Ale częściej widzę te kobiety z gromadką dzieci, po latach w domu, pozostawione przez męża dla kobiety innej....
    Podziękowali 3kiwi Kobieta sylwia1974
  • @Anawim zgadzam się zwłaszcza z ost zdaniem. 

    Sama po sobie widziałam, ze jak jest gorzej w naszych relacjach- to kolejne dziecko by mnie mega przygniotło psychicznie i to była ostatnia rzecz której pragnęłam.. A jak jest dobrze to mogę rodzic i co roku i pojawia się tęsknota za kolejnym  ;)

    u mnie w rodzinie kuzyni nie chcą. A mogliby. Jedni „skończyli” na jednym inni na dwójce. 
    Podziękowali 2Agnieszka82 Małgorzata32
  • No wystarczy na forum spojrzeć- osoby, które maja problemy z płodnością to jednak mniejszość a nie większość.
  • Szczęściara
  • Tutaj ostatnio rozeznaja że po jednym czy dwóch dzieciach czas na pieska i rodzina w komplecie mspanc
  • Czemu nie chce - bo się im nie chce ;) Bo trzeba "mieć". I to "mieć" jest łatwiejsze (przynajmniej wielu się tak wydaje) niż "być". Bo żeby "być" to trzeba być wolnym. A ludzie są ogromnie zniewoleni przez wszelakie "mieć" - ciągle gonią za lepszym - domem, samochodem, wakacjami, używaniem życia, tzw. świętym spokojem.
    I brakuje też odwagi, bo do życia w wolności trzeba odwagi, hartu ducha, siły charakteru.
    A trochę głupio się przyznać innym, że takie się ma/miało priorytety życiowe, że się nie ma/miało odwagi i stąd te różne tłumaczeni w zaczepkach.
  • Mi osobiście jest bardzo szkoda jak znam fajne małżeństwa, bardzo wartościowe, pobożne, które dobrze wychowują swoje dzieci, a nie chcą już więcej, choć nie mają obiektywnie zadnych przeszkód (znam ich motywacje). Ciągle jednak panuje negatywny pr rodzin wielodzietnych. Dziwi mnie też jak ktoś w dniu ślubu juz rozeznaje że np. 2 dzieci i tego się trzyma.  Ale też taki przekaz często na naukach panuje. A też nie do końca zgadzam się z tym co @jukaa napisała że trzeba dostosować się do słabszego małżonka. Takie równanie w dół - to jak ma się ktoś wznieść wzyz ? Czasami trzeba trochę przycisnac żeby zmotywować. Jakbym miała tak się dostosowywac do meza to obawiam się że wiara w naszej rodzinie by bardzo osłabła.
  • Kazdy jest inny, ma inne potrzeby i mozliwosci fizyczne i psychiczne. Bóg dal plodnosc ludziom i poznanie jak funkcjonuje, rozum i sumienie, nie wiem naprawde co tu rozkminiac. Kosciol mowi ze czlowiek powinien kierowac sie roztropnoscia i wielkodusznoscia w przyjmowaniu potomstwa. To wszystko wyjasnia. No i jeszcze to ze " uczyniwszy na wieki wybór, w kazdej chwili wybierac musze". 
    Bóg daje nam pewne zdolnosci by je realizowac, czasem dla rodziny, czasem w sluzbie innym.
    Teraz pewnie znow co niektorzy sie obraza ale dla mnie takim kryterium jesli chodzi o liczbe dzieci jest tez to czy jestem w stanie poswiecic kazdemu tyle czasu, uwagi czyli zabezpieczyc ich potrzeby emocjonalne i materialne oraz moja kondycja fizyczna i psychiczna(w tym wiek). Widocznie mam ograniczone mozliwosci i talenty bo rozeznalismy z mezem ze troje bedzie odpowiednia liczbą.
  • Mi nie chodzi o wrobienie męża w dziecko. Ale od męża dużo wymagam w różnych dziedzinach bo widzę w nim potencjał i wiem że czasami trochę ponarzeka ale ostatecznie jest zadowolony że sprostał i jak widzę że się rozwija to też mam satysfakcję że byłam niezlomna w pewnych działaniach a nie odpuściłam i czekałam jak sam się rozwinie bo mogłabym się niedoczekac.
  • edytowano czerwca 2018
    Malgorzata powiedział(a):

    mama83 powiedział(a):
    Zawczasu to nikt tak pewnie nie myśli (przynajmniej ja nie myślałam) ale po Gabi i bliźniakach to wlasnie wersja z Twojego ostatniego zdania jest dla mnie aktualna.

    Malgorzata powiedział(a):
    ...bo nie wyrobię psychicznie fizycznie i mentalnie " 

    Itp itd etc 

      A praca zawodowa nie powoduje żadnego przemęczenia ???
    Żadnych przykrych wydarzeń komplikacji itp itd???

    No w sumie chyba nie skoro tłumy kobiet twierdzą że w pracy odpoczywają od domu i dzieci


    Co takiego strasznego jest w małżeństwa rodzinach i domach że ludzie robią wszystko byleby tylko w nich nie "siedzieć " .
    Dom kojarzy się zazwyczaj z nudą przemęczeniem więc trzeba robić /wychodzi z niego / spędzać czas poza nim żeby się życiowo nie udusić .

    To w sumie po co zakładać rodzinę i rozeznawać  całe życie czy rodzina i dzieci są dla mnie/ dla nas.

    Dlaczego tylu ludzi masowo ucieka z domu??
    Aby spędzać jak najwięcej czasu poza nim???
    Z dala od nierozeznanych dzieci i normalnego życia rodzinnego ????
    Co takiego nudnego i męczącego jest w domach może my sami bo przecież to my zakładamy tę rodzinę i dom aby p9 latach z niego w sumie uciekać 

     brak wsparcia otoczenia tez robi swoje - mowie tu o rodzinie
    ostatnio moja mama powiedziala cytuje "kobiety ktore rodza trojke i wiecej dzieci sa glupie i robia to dla pieniedzy - taka z piatka dzieci to na pewno dla pieniedzy ile to kasy jest" po czym dodala "ja wiem ze jestes taka domowa ale ja chce bys poszla do pracy miedzy ludzi - umalowac sie i wyjsc do pracy to wazne dla kobiety" (to tak a propo przebywania kobiet w pracy - pojawia sie presja otoczenia)
    tak - nie zartuje - umalowanie sie jako argument za praca ...
    moje tlumaczanie ze mam inne wartosci, ze najmlodszy ma poltora roku i nie dam go do zlobka skoro nie musze, ze maluje sie kiedy mam na to ochote i nie potrzebuje do tego pracy - nie trafiaja
    moje ostre protesty ze kobiety rodzace dzieci nie sa glupie tez zostaly olane

    wczesniej z pol roku temu zadzwonila i zagrozila ze jak zajde w ciaze to ona trafi do szpitala przeze mnie....

    kiedys bylo normalne, ze kobieta rodzi dzieci i ich matki nie walily takimi tekstami

    oczywiscie jestem dorosla i moge sie zdystansowac - wrecz musze do tego - ale pokazuje ze  latwo nie jest ... brak wspracia najblizszych bywa trudny... ;/
    Podziękowali 2kiwi Małgorzata32
  • Osobiście jak najbardziej rozumiem , że w trakcie małżeństwa pojawiają się różne trudności i zmienić się może pierwotne nastawienie co do zamiarów rodzicielskich ( w jedną lub drugą stronę ). Ale nie rozumiem za bardzo , co to ma wspólnego z rozeznawaniem woli BOZEJ.
  • edytowano czerwca 2018

    ta dyskusja wraca jak bumerang

    ja tylko chciałam napisać, że choć może dla niektórych to trudne do wyobrażenia, są kobiety, które nie chcą być definiowane tylko przez macierzyństwo, moja praca to bardzo ważna cześć mojej osoby i mojego ja, jestem prawnikiem i nie chcę żeby ktoś mnie uszczęśliwiał nakazując mi zostać w domu, chcę wykonywać moją pracę bo to ważna część mnie - podobnie jak ta część dotycząca bycia matką, tylko ekstremalne i trudne życiowe sytuacje mogły by zmusić mnie do porzucenia tej części mojej osoby i byłoby to dla mnie dotkliwe i przykre

    mam wrażenie, że nie jestem w tym odosobniona

    a po drugie jestem sobie w stanie wyobrazić, że są kobiety zupełnie inne ode mnie, które chcą być w domu i to jest ich życie i powołanie i dobrze, uważam, że powinny w takiej sytuacji robić wszystko by być w zgodzie ze sobą i w tym domu z dziećmi być oraz że dla nich przykre i dotkliwe jest to, jak sytuacja życiowa zmusza je jednak do pójścia do pracy

    natomiast nie zgadzam się z wyśmiewaniem jednych przez drugich bo to absurdalne, wystarczy zrozumieć się nawzajem

  • Dla mnie praca by była na pewno odskocznią teraz, a czuje się dobrą w tym co robię, w przeciwieństwie do domowych zajęć. Problem w tym że w tych drugich nikt mnie nie zastąpi... A jeśli teraz średnio daje rade tow momencie jakbym jeszcze całe dwa - 3 dni była poza domem(wiem eldorado, taka praca) to mogłabym się nie ogarnąć że sprzątaniem obiadkami i zaopiekowaniem małych jeszcze dzieci, z drugiej strony mogłabym złapać oddech i np. Mniej Wrzeszczec po takim wyjściu, zatesknic... Ale zostawiliśmy te sprawę Panu Bogu i zostałam w domu na kolejne półtora roku przynajmniej... Zobaczymy jak będzie. 
  • Ja chciałabym tylko dodać, że przytłaczająca większość kobiet pracuje, bo musi, a nie dlatego, że ma taką fanaberię.
  • Ja chciałabym tylko dodać, że przytłaczająca większość kobiet pracuje, bo musi, a nie dlatego, że ma taką fanaberię.
    Statystyk nie znam, ale nie sądzę. Wiele kobiet lubi swoją pracę i realizuje się w niej. 
    Na pewno trochę inaczej wygląda to wśród mam wielo, ale mamy 1-2 dzieci, pracują, nawet gdy sytuacja materialna tego nie wymaga
    Podziękowali 3aga---p OlaOdPawla Milagro
  • nie wiem dlaczego nazywać pracę fanaberią? albo odskocznią?

    dla niektórych to ważna część życia

    a fanaberią i odskocznią, to są triathlony w kryzysie wieku średniego podczas, gdy w liceum nie chodziło się na wf ;)

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.