"przyjąć i po chrześcijańsku wychować dzieci, którymi Pan Bóg nas obdarzy" - jak widać różna interpretacja jest możliwa. nie ma tu nic o zakazie wpływania na swoją płodność i szanse poczęcia kolejnego dziecka, tylko o przyjęcie tych które już się pojawią.
"przyjąć i po chrześcijańsku wychować dzieci, którymi Pan Bóg nas obdarzy" - jak widać różna interpretacja jest możliwa. nie ma tu nic o zakazie wpływania na swoją płodność i szanse poczęcia kolejnego dziecka, tylko o przyjęcie tych które już się pojawią.
Nie ma również nic o ograniczaniu liczby dzieci A już na pewno nie ma nic o ograniczaniu ze wzgledu na metraż mieszkania he he..
J2017 - ja to zrozumiałam jako dodanie odwagi mężowi przez żonę, by odważył się poprosić o podwyżkę. nic złego ani nadzwyczajnego.
parę wcześniejszych wpisów które skomentowała hipolit można było rzeczywiście zrozumieć tak, że chodzi o jakieś wyrzuty żony, że ona kolejne dziecko rodzi a ty mężu tak marnie zarabiasz, zróbże coś ze sobą...chociaż wszystko przebiły rady by porównywać męża do bardziej zaradnych panów
coz powody moga byc naprawde rozne .... i dla danej osoby beda mega wazne skoro ze wzgledu na nie decyduje sie nie miec wiecej dzieci ...
kazde malzenstwo musi samo rozwazyc jaka droga pojdzie
@Malgorzata32 teoretycznie jest tak jak mowisz o tym przyjmowaniu dzieci ale mam wrazenie ze niewiele osob tak w pelni swiadomie zdaje sobie z tego sprawe -znaczy klepia formulke o dzieciach na slubie ale bez zrozumienia - moze mylnie to oceniam ale takie mam wrazenie ...
@Paprotka jak tak piszesz ta historie o ciotce to mo sie nasuwa taki obraz z dziecinstwa - tata czyta nam na noc, spiewa kolysanki (moja mama raczej nie umie okazywac uczuc, tacie lepiej idzie choc tez nie jest wylewny), potem pomaga w nauce. A teraz drugi obraz- wspolczesny bo historia sprzed 6 lat- tesciowa sie bulwersuje ze ja sie zloszcze ze maz musi swoje taciezynskie wykorzystac na rozne roboty podworkowe (nie pilne!) typu zrpbic drugi wybieg dla kur bo w pierwszym bloto, albo takie cos z drewna tesciowej zeby kwiaty mialy po czym sie piąć -bo ja sie nie znam w miescie inaczej sie zyje to czepiam sie glupot (maz tez byl zly ale mieszkalismy z tesciami i nie bylo wyjscia). Przy Zosi nie bylo taciezynskiego a i mojemu mezowi bylo to obojetne - jego rodzice caly czas za granica (nawet jak byli to zadnej bajki nie opowiedzieli bo czasu nie mieli) i pamieta z dziecinstwa ze to wujek nastolatek wtedy sie nim zajmowal. Teraz my robimy wszystko zeby nasze dzieci mialy inne wspomnienia w dzieninstwa (ktore potem przeloza sie na ich zyciowe wybory) niz moj maz
Nauka Kosciola jest taka ze w kwestii przekazywania zycia mamy kierowac sie roztropnoscia i wielkodusznoscia. Moze trudna sytuacja mieszkaniowa i brak mozliwosci jej zmiany jest wlasnie roztropnoscia. Nie rozumiem dlaczego niektorzy chca narzucic innym wlasny styl zycia i wlasne wybory. Nie są w sytuacji innych i nie jest to nauka Kosciola wiec o co chodzi?
Ratowac 5 czy 7 tyg ciaze? Tez mam takie podejscie jak J2017. Trzeba zaufac Bogu (ew. Naturze) ze wie co robi. Tez pojechalam do lekarza kilka dni od minimalnego plamienie, nie rozumiem takiej histerycznej reakcji zeby jechac na izbe przyjec i ratowac zarodek.
w sensie ze by Ciebie to nie zmartwilo ? powiedzialabys sobie "ooo krwawie chyba nie ma ciazy eeeeeeeeee tam trudno sie mowi miliony kobiet tak maja " i ze spokojem wrocila do tego co tam aktualnie robisz ? no podziwiam zimna krew - ja bym jednak sie zmartwila
Kilkutygodniowa ciaza to zarodek ( nawet nie plod) a nie dziecko. Dziecko jest jak sie urodzi. Zarodek jest pewnym etapem prenatalnego rozwoju czlowieka i jest to fakt biologiczny.
Kilkutygodniowa ciaza to zarodek ( nawet nie plod) a nie dziecko. Dziecko jest jak sie urodzi. Zarodek jest pewnym etapem prenatalnego rozwoju czlowieka i jest to fakt biologiczny.
Jak się urodzi, to jest noworodek (i nadal dziecko), a siedem tygodni to owszem zarodek (i dziecko takoż).
Dziecko to jest wg nauki katolickiej i np niektorych przepisow np konwencji praw dziecka. Zgodnie z definicja jezyka polskiego i medyczną dziecko to etap rozwoju czlowieka od urodzenia do wieku mlodzienczego. Oczywiscie mozna sobie nazywac i w okresie prenatalanym dzieckiem. Wszystko wolno
Kilkutygodniowa ciaza to zarodek ( nawet nie plod) a nie dziecko. Dziecko jest jak sie urodzi. Zarodek jest pewnym etapem prenatalnego rozwoju czlowieka i jest to fakt biologiczny.
Nu ale człowiek jednak cały czas? Czy w jakiś pokrętny sposób - nie?
Mnie to smieszy troche to robienie badan i pochowku 5 tyg zarodkom i histeria by ratowac ciaze za wszelka cene a pozniej jak sie rodzi chore dziecko to pretensje do Pana Boga- dlaczego ja? Jak to sie ma do zaufania Bogu o ktorym tyle piszecie.
@Paprotka. No malo tego kobieta pewnie chcialaby usunac taka ciaze ale wiara jej nie pozwala... Litosci jak czegos nie rozumiesz to nie znaczy ze mozesz przyisywac komus najgorsze intencje. Ludzie sa ...rózni.
Moja gin na wizytach mówi Dzieciątko. Ginekolog na USG mówił osoba. Dziecko nie jest dopiero po po porodzie. "Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka za dziecko uznaje każdą istotę ludzką od poczecpo do osiągnięcia pełnoletności (tj. co do zasady 18 lat)"
Mysle ze Bog nie potrzebuje naszej pomocy. Daje zycie i zabiera a my sobie tylko wyobrazamy ze dzieki naszym staraniom jakies dziecko przezylo. Ja moge tylko w ciazy dbac o moje zdrowie i wypoczynek a to czy poronienie czy nie to nie zalezy ode mnie tylko Dawcy Zycia.
W pierwsxych tygodniach ciazy nawet nie wiadomo na pewno czy to zycie jest czy nie. To mam histeryzowac i biegac po szpitalach w 5 tc? Mam obowiazki wobec dzieci zyjacych a nie zarodka z ktorego nie wiadomo czy ktos bedzie czy nie. Za granica np w uk nie "ratuja" zagrozonych ciaz do 3 miesiaca i co wtedy tez kobiety grzesza? Z takim podejsciem histerycznym to faktycznie blisko juz do karania kobiet za poronienia bo kazda jest potencjalna zabojczynia...
Komentarz
Dobrowolnie zgodziłam sie "przyjąć i po chrześcijańsku wychować dzieci, którymi Pan Bóg nas obdarzy".
Moje pytanie nie jest głupie w kontekscie przyjmowania/nie przyjmowania dzieci w małżeństwie.
A już na pewno nie ma nic o ograniczaniu ze wzgledu na metraż mieszkania he he..
parę wcześniejszych wpisów które skomentowała hipolit można było rzeczywiście zrozumieć tak, że chodzi o jakieś wyrzuty żony, że ona kolejne dziecko rodzi a ty mężu tak marnie zarabiasz, zróbże coś ze sobą...chociaż wszystko przebiły rady by porównywać męża do bardziej zaradnych panów
"Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka za dziecko uznaje każdą istotę ludzką od poczecpo do osiągnięcia pełnoletności (tj. co do zasady 18 lat)"