ok
mozliwe, ze jestem przewrazliwiona (w koncu zyjemy praktycznie w oku cyklonu), ale mnie ta cala historia z EHEC (obojetnie, czy jest z kielkow, ogorkow czy kielbasy) zupelnie nie smieszy. Zrec cos trzeba. Jako normalne mieszczuchy owo zarcie musimy kupowac. Ta cala koszmarna historia pokazuje po raz kolejny, jak jako konsumenci jestesmy bezbronni. Od paru dni wykladajac z lodowki skladniki do przygotowania kazdego kolejnego posilku, analizuje, co jest bezpieczne (albo co sie bezpieczne wydaje).
Macierzanka, faktycznie z ziemniaków można zrobić dużo rzeczy. Moje dzieci bardzo lubią kluski żelazne. Surowe ziemniaki ścieramy na tarce, ja daję też cebulę (szybko się to robi na przystawce do warzyw do maszynki mielącej). Dobrze całość odciskamy na sitku. Dodajemy sporo mąki, ja daję żytnią razową i trochę białej pszennej. Dodaję też pieprz ziołowy, sól i słodką paprykę. Masa powinna być zwięzła i gęsta, jesli będzie za rzadka, to kluski będą się rozpływały w wodzie. Kładziemy ją na desce, łyżką zsuwamy kawałki ciasta do wrzącej, osolonej wody. Gotujemy do miękkości. Podaję z oliwą/olejem czosnkowym (oliwa/olej zmiksowany z czosnkiem) i warzywami.
Podobnie można zrobić pyzy, ja dodaję do ciasta mąkę zmieniaczaną i pszenną. Bardzo dobre są z nadzieniem z pieczarek. Grzyby najlepiej zetrzeć na tarce, potem poddusić na suchej, rozgrzanej patelni aż do odparowania wody. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem ziołowym (lub naturalnym).
W zimie dzieci lubią ziemiaki pieczone. Kroję surowe ziemniaki na plasterki, suszę w ściereczce. Wkładam do miski, dodaję dużą ilośc słodkiej papryki i ziołowego pieprzu, sól i olej. wszystko dokładnie mieszam. Przyprawy powinny dobrze pokryć ziemniaki. Wkładam do naczynia żaroodpornego, piekę ok. godziny w temp. 200 stopni. Sporadycznie robimy też pieczone frytki. Pokrojone i osuszone ziemniaki mieszamy ze słodką papryką, pieprzem ziołowym i olejem. nie dajemy soli, sól dopiero na talerzu. Piekę ok. godziny w temp. 215 stopni.
Moje dzieci bardzo lubią też pierogi z ziemniakami. Masa to przepuszczone przez maszynkę ziemniaki, sporo podduszonej cebulki, sól i mięta.
Wszystko to raczej lepiej wychodzi z ziemniaków starych, młode są za wodniste.
Dzieci lubią też wszelkiego rodzaju kluski z gotowanych ziemniaków, warto dodać do nich pokrojony szczypiorek czy natkę. Ja lubię sałatkę ziemniaczaną, może być b. prosta: ziemniaki, dużo natki, cebulka i kiszony ogórek.
[cite] agaB:[/cite]
Odnośnie AniD, to ona tu nie pisze, ale w sierpniu urodzi kolejne dziecko:bigsmile:
No ładnie! AniuD, ładnie to tak się czaić? A my byśmy dały się pokroić za kolejne kibicowanie Maleńkiemu Człowiekowi :bigsmile: Już cię wrzucam na moją listę modlitewną. No to kiedy konkretnie? Jakiś termin do wpisania?
AgaB, miło Cię tu widzieć :bigsmile: MonikaMa, jak się urodzi, to powiem :cool:. Na razie jeszcze trochę czasu jest, choć przyznam, że chętnie już bym urodziła, bo jak jest upał, to mi trochę trudniej coś robić. Dziękuję za wrzucenie na listę modlitewną.
Ja i tak dziękuję Ci, że nadal masz siły na pisanie tutaj i wstawianie coraz to nowych przepisów i pomysłów! Czapki z głów!
:ih::ct::ih::ct:
Dzięki Tobie nie wcinam żelazotabletek i czuję się super, tylko trochę mąż marudzi, że coraz to nowe potrawy na stół wyciągam i on nie może się przyzwyczaić. Właśnie zmykam gotować ciecierzycę na kotlety :iw:
No to życzę Ci, by te ostatnie dni były jak najmniej uciążliwe, a poród szybki jak błyskawica :bigsmile: No i już siedzę cichutko
Też bym chciała dobry, szybki poród, z dobrymi, życzliwymi położnymi... Na razie myslę pozytywnie i wszystko polecam Bogu. Bardzo mi pomaga ponowne sięganie po książki o Ojcu Pio, zawsze mnie właściwie ustawiały.
Już gdzieś wspominałam, że dosknały w ciąży (i nie tylko, np. dla dzieci też) jest zielony koktail z natki pietruszki. Wspaniale, jak ma się własną natkę, idealna jest pietruszka naciowa, bardzo szybko odrasta. Można oczywiście jeśc kupioną. Miksujemy pęczek, najlepiej bez grubszych ogonków, bo one mogą być gorzkawe, dodajemy wodę, trochę czegoś słodkiego, np. słodu, miodu czy ew. cukru i sok z cytyny. Moje dzieci bardzo to lubią. Doskonały produkt z wapniem i żelazem, do tego ma inne ważne minerały. W ciepłej porze lubimy sałatki z makaronu, gdzie daje się dużą ilość posiekanej natki, do tego jeszcze jest cebula cukrowa, pomidory i lekko ugotowany brokuł. Można rozszerzyć o ugotowaną, zieloną soczewicę. doprawiamy olejem z większą ilością czosnku, chwilę chłodzimy. Ja chętnie zabieram takie jedzenie na działkę. Makaron albo razowy świderki albo biały, np. kokardki.
Aniu D. mam nadzieje,Ze juz tuz tuz Twoje dzieciatko Na
Swiat przyjdzie.Dzieki za te pomysly
Z ziemiakami I salatkami makaronowymi!Bede modlic sie
O piekny porod dla Ciebie:-)
Mam jeszcze pytanie odnośnie przetworów.
W tym roku po raz pierwszy miałam możliwość założenia ogródka warzywnego i zarówno ja z mężem jak i dzieciaki mamy z tego ogromną frajdę I zastanawiam się jak nadwyżki z tych naszych upraw przechować na zimę. Póki co nie mamy piwnicy. Wydaje mi się, że najlepszy sposób na zachowanie witamin to mrożenie i kiszenie. Zamroziłam juz sobie posiekaną natkę i koperek. Oraz groszek cukrowy i fasolkę szparagową - wczesniej je wrzuciłam na wrzątek i czekałam aż się zagotują, a później przelewałam zimną wodą.
Pytanie czy to dobry sposób, czy to tylko wypłukuje witaminy?
I pytanie o kiszonki? Podasz przepis na kiszenie ogórków, kapusty? I pamiętam, że wspominałaś kiedyś, ze lubisz kiszone kalafiory - podpowiesz jak to robisz i z czego jeszcze można robić kiszonki?
A może robisz jakieś sałatki w słoikach?
I ostatnie pytanie: chyba nie używasz cukru. Czy robisz więc jakieś przetwory z owoców? Jeśli tak, proszę o instrukcję
Mam pytanie odnośnie soków jednodniowych jak i jednego konkretnego z Aldiego.Czy soki jednodniowe mogę podawać młodej , nie ma jeszcze dwóch lat? Właściwie wolałabym własne soki ale nie wiem czy będą wystarczająco czyste. I podobne pytanie o sok marchwkowy z Aldiego, ma on trochę dłuższą ważność stąd moje podejrzenia dotyczące bąz sterylizacji bądz konserwantów, czy warto zatem go kupić? Ma dodatek miodu i tak myślałam o zrobieniu soku z marchwi i dodaniu miodu, domyślam się żę będzie zdrowszy.I ponownie pytam czy ten sok mogłabym dać młodej? Pamiętam że w wganizmie miodu się nie je ale czymś muszę ten sok jej osłodzić.
Jeżeli to są takie same soki jak w niemieckim Aldiku, to uważam, że są one ok, jak na kupne soki. Niemniej oczywiście lepiej sok przygotować samemu (nie wiem, jak wy, ale ja soków z marchwi, zarówno czystych jak np. z jabłkiem, już nie dosładzam).
Wegetarianizm jeszcze rozumiem także z pobudek ideologicznych ale weganizm...Nie jesteśmy przeżuwaczami....
Kto wymyślił, że soków nie można podawać dzieciom do 4 lat bez konsultacji z lekarzem ?:shocked:
Rany to już przegięcie, jak się zrobi sok z marchewki w sokowirówce to go trzeba ugotować ? Przedszkolakowi ?:shocked::shocked::shocked::shocked::shocked::shocked::shocked:
[cite] prowincjuszka:[/cite]Kto wymyślił, że soków nie można podawać dzieciom do 4 lat bez konsultacji z lekarzem ?:shocked:
Toż nikt tak nie twierdzi. Po prostu, konkretny producent zabezpiecza się w ten sposób przed roszczeniami, jakby się okazało, że jakieś małe dziecko, czy niemowlę wręcz, po jego soku dostanie jakiejś infekcji bakteriami E.coli, czy coś w ten deseń. Jak jest napisane, że nie wolno dzieciom do lat 4, to jak ktoś poda, to producent jest zwolniony z odpowiedzialności.
Znam przypadek niepasteryzowanego bardzo dobrego mleka od ekokrów sprzedawanego z nalepką, że jest ono przeznaczone wyłącznie dla zwierząt domowych a nie do spożycia przez ludzi. Kosztowało tyle, że dla niklgo nie ulegało wątpliwości, że ludzie nie kupują tego dla swoich pupili...
Macierzanko, wrzucanie na krótko do wrzątku jest zawsze polecane przy mrożonach, bo niszczy enzymy. Przy krótkim trzymaniu w zamrażarce nie jest to potrzebne, przy dłuższym warto blanszować.
My generalnie nie jesteśmy bardzo "przetworowi", mamy kilka rzeczy, które robimy, ale bez szaleństw.
Z kiszonek to robiłam w słoikach 0,5 l różyczki kalafiorów z marchewką. Dodawałam kilka kulek ziela angielskiego (ze dwa, trzy), liść laurowy, trochę gorczycy, ze dwa ząbki czosnku, zalewałam wrzącą wodą z solą (zawsze daję 1 czubatą łyzkę soli na litr wody do wszystkich kiszonek), zakręcałam. Trzeba dbać przy wszystkich kiszonkach, by były pokryte zalewą, nie mogą pływać po powierzchni. Tu marchew kroję na dłuższe słupki, wkładam do słoika na krzyż na wierzch i one, takie zagięte, trzymają całość, by nie pływała. Robiłam podobnie też brokuła z marchewką, kiszone buraki (kroiłam je w słupki). Od razu wynoszę wszystko do piwnicy.
Ogórki kiszone: daję koper, chrzan, kilka ząbków czosnku (na większy słój, na litrowy 1-2), trochę ziaren gorczycy, do tego po dwa-trzy liście wiśni, dębu i orzecha. Liście nie są koniecznie, ale ja lubię z liścmi, mają też dobry wpływ na kiszonki. Zalewam gorącą solanką, zakręcam i do piwnicy.
kiszona kapusta: robimy ją dopiero pod koniec października lub w listopadzie. Na 10 kg kapusty daję 15 dag soli. Szatkujemy, wszystko ląduje w wielkich dwóch garach, takich powidlakach. Przy układaniu kapusty każdą warstwę solimy. Potem mąż dobrze ubija całość, by kapusta puściła dużo soku. Przykrywamy czystym talerzem, obciążamy go słoikiem z wodą (kapusta musi być pod warstwą płynu) i zostawiamy na ok. 4-5 dni, w zależności do tego, jak ciepło jest w pomieszczeniu. Potem przekładam kapustę do litrowych słoików, dobrze ubijam drewnianym tłuczkiem do ziemniaków. Nie należy nakładać kapusty do samej góry. Dolewam trochę soku, jeśli nie ma go za dużo, to trochę wody z solą. Wynoszę do piwnicy. Ponieważ u mnie pownica jest sucha, to bywa, że woda z kapusty wyparowuje i kapusta ciemnieje. Co jakiś czas więc sprawdzam poziom solanki, jak widze, że jest mało, to odkręcam słoiki i dolewam solankę. Taka kapusta stoi bez problem i nie psuje się. To jest podstawowy przepis, można robić kapustę z dodatkami, typu starkowana marchew, ziele angielskie, liść laurowy, etc.
Przetwory owocowe: podstawą jest to, by mieć dobrze dojrzałe owoce, o co teraz, jeśli nie ma się swoich drzew, jest bardzo trudno. Przy dobrze dojrzałych, słodkich owocach nie ma potrzeby dawania żadnego środka słodzącego. Można, oczywiście, dać coś słodkiego, jak miód, słód (to drogie wersje), rodzynki, daktyle, dobrze dojrzałe banany, ale dodatek owoców suszonych czy bananów zmienia nieco smak.
U nas podstawą są powidła śliwkowe, zawsze czekamy do dobrze dojrzałe węgierki. Wkładamy je do powidlaka (to taki wielki gar, sprzedawany właśnie pod taką nazwą, mieści się do piekarnika. Wkładamy wydrylowane śliwki do gara, tak do ok. 3/4 wysokości (potem można trochę dodać), nastawiam piekarnik najpierw na ok. 150 stopni, potem nieco temperaturę zmiejszam i się pryczy. Zwykle przez dwa dni. Jednego dnia ok. 2-3 godzin, drugiego - to zależy, ile soku miały sliwki, na jakiej gęstości nam zależy i ile mamy cierpliwości. Wrzące wkładmy do wyparzonych, gorących słoików, zakręcamy i odstawimy do góry dnem. Do tej pory jeszcze słoki pasteryzowałam w piecyku, teraz już tego nie robię.
Cdn
Do ulubionych przez nasze dzieci przetworów, poza powidłami, należą gruszki. Jak jest dobry rok, to można kupić na giełdzie (nie na targu, ale na giełdzie dla hurtowników) konferencje po 1 zł za kg. Zwykle sprzedawane są zielone, warto je potrzymać przez kilka dni w ciepłym miejscu, by zmiękły i zaczęły żółknąć. Kupujemy wtedy większą ilość, owoce po umyciu obieramy, wyjmujemy środek i kroimy na plasterki - u nas to idzie przez przystawkę do maszynki, które tnie na plasterki. Można jednak robić to ręcznie. Wszystko ładujemy do powidlaka i zapiekamy w piekarniku. Tu nie ma znaczenia, by gruszki były dobrze odparowane, bo nasze dzieci zjedzą je w dowolnej formie, czy płynna, czy półpłynna czy zwarta. Zwykle więc drugiego dnia, czasem i od razu pierwszego, ładujemy gruszki do gorących, wyparzonych słoików, zakręcamy, odwracam do góry dnem i czekam, aż ostygną. Gruszki są bardzo słodkie, w sumie to nawet nie bardzo da się je same zjeść, bo jest to tak mocno skoncentrowana słodycz. Często mieszamy je więc z powidłami już na talerzu, dzieci bardzo lubią jeść je z naleśnikami.
Brzoskiniowy dżem - ulubiony mojego męża. Tu też podstawą jest, by brzoskwinie były dobrze dojrzałe i słodkie. Owoce myjemy, pestki wyskakują same przy naciśnięciu (przy dobrze dojrzałych owocach), kroimy chyba w ósemki. Do gara, do piecyka, reszta podobnie jak przy sliwkach. Nie bawimy się w zdejmowanie skórki.
Dobre są różne łączone dżemy, np. jabłka + gruszki + sliwki, w takiej proporcji, jak lubimy, na początek można wypróbować 1:1:1. Ja lubię też smazone śliwki z dynią, ale mąż mniej, więc dałam sobie spokój z tym dżemem.
Takie bezcukrowe dżemy przechowują się bez problemu. Warunek, jak i przy innych przetworach - słoiki wyparzone, zakrętki czyste, wygotowane. Chyba mi sie nie zdarzyło, by coś się zepsuło czy spleśniało. Miałam jednego roku problemy z musem dyniowym, który fermentował. Ale w kolenych latach wszystko było ok, więc może powodem były zakrętki, nie wiem. W sumie to odeszłam od robienia takiego musu, wcześniej robiłam, bo sadziliśmy dynie melonowe, które rosły do 25 kg i trudno było je przejeść w tydzień. Teraz mamy dynie mniejsze, które bez problemu leżą w piwnicy do czerwca, więc mu na szczęście nie jest potrzebny. Zawsze wolę świeży owoc niż taki ze słoika.
Lubię też bardzo smazone jabłka. Można dodać do nich troszkę cynamonu, kardamonu, czasami lubiłam dodać rodzynki. Obrane, pokrojone w plasterki jabłka zapiekamy w piecyku, dalej jak z innymi dżemami.
Jak ma się dużo owoców, to niezłym pomysłem jest suszenie w elektrycznej suszarce. My najczęściej robimy tak jabłka, ale przy większej rodzinie suszone owoce znikają niemal natychmiast.
Tomira, ale po co słodzić soki? One są wystarczająco słodkie, nie ma potrzeby dawania żadnego słodzika. A dlaczego Twoje soki nie miałyby być wystarczająco czyste? To już raczej miałabym zastrzeżenia do soków kupnych, które robi się w dużej ilości i raczej nikt nie siedzi i tych marchewek nie skrobie czy nie obiera, tylko myje się je z dodakiem jakiego specyfiku, który dla zdrowia nie jest obojętny (tak, jak to jest w przemysłowych mrożonkach). Dla mnie takie soki kupne, nawet jednodniowe, to taki wyjątek wtedy, gdy jesteśmy gdzieś na mieście i bardzo chce nam się pić (chociaż ja wolę niegazowaną wodę). Jesli chcemy pić soki, to najlepsze są świeże, świeżo wyciśnięte i od razu wypite, nie żadne z lodówki, ze sklepu. To nie jest to samo. A tak naprawdę to lepiej za te pieniądze kupić dobre warzywa czy owoce, będzie większa korzyść.
[cite] prowincjuszka:[/cite]Wegetarianizm jeszcze rozumiem także z pobudek ideologicznych ale weganizm...Nie jesteśmy przeżuwaczami....
Prowincjuszko, ale co masz na myśli, bo wg mnie mieszasz różne, nie mające ze sobą powiązania pojęcia? Weganizm nie ma innych, tylko dla niego specyficznych dań czy potraw. To, że teraz ludzie nie znają soczewicy, ciecierzycy, siemienia lnianego, znają mało warzyw i nie potrafią ich przygotować etc. nie znaczy, że to są jakies szokujące wynalazki. To są zwykłe rzeczy, jadane przez ludzi żyjących w naszej strefie klimatycznej lub podobnych, znane przez naszych dziadków. Nie ma potraw zakazanych czy niepojawiających się w menu osób jedzących mięso, bo są one tylko wege.
Jeśli piszesz, że rozumiesz wegetarianizm z pobudek ideologicznych, to jednak nie do końca tak jest.
Cieciorkowe kotlety czyli falafle tutaj przepis
i humus, czyli kanapkowa pasta z ciecierzycy i sezamu, własnie dziś kupiłam składniki, będę robić. tutaj przeps na humus
ale pyszna jest też po prostu ugotowana, tak do podgryzania.
A ja dzisiaj po prostu zmiksowałam zawartość słoiczka z gotową ciecierzycą (wiem wiem- powinnam sama zrobić...) i kremiku użyłam do kanapek ... dobre było:cool:
Komentarz
mozliwe, ze jestem przewrazliwiona (w koncu zyjemy praktycznie w oku cyklonu), ale mnie ta cala historia z EHEC (obojetnie, czy jest z kielkow, ogorkow czy kielbasy) zupelnie nie smieszy. Zrec cos trzeba. Jako normalne mieszczuchy owo zarcie musimy kupowac. Ta cala koszmarna historia pokazuje po raz kolejny, jak jako konsumenci jestesmy bezbronni. Od paru dni wykladajac z lodowki skladniki do przygotowania kazdego kolejnego posilku, analizuje, co jest bezpieczne (albo co sie bezpieczne wydaje).
PS. Dzięki za wszystkie przepisy i rady!
Podobnie można zrobić pyzy, ja dodaję do ciasta mąkę zmieniaczaną i pszenną. Bardzo dobre są z nadzieniem z pieczarek. Grzyby najlepiej zetrzeć na tarce, potem poddusić na suchej, rozgrzanej patelni aż do odparowania wody. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem ziołowym (lub naturalnym).
W zimie dzieci lubią ziemiaki pieczone. Kroję surowe ziemniaki na plasterki, suszę w ściereczce. Wkładam do miski, dodaję dużą ilośc słodkiej papryki i ziołowego pieprzu, sól i olej. wszystko dokładnie mieszam. Przyprawy powinny dobrze pokryć ziemniaki. Wkładam do naczynia żaroodpornego, piekę ok. godziny w temp. 200 stopni. Sporadycznie robimy też pieczone frytki. Pokrojone i osuszone ziemniaki mieszamy ze słodką papryką, pieprzem ziołowym i olejem. nie dajemy soli, sól dopiero na talerzu. Piekę ok. godziny w temp. 215 stopni.
Moje dzieci bardzo lubią też pierogi z ziemniakami. Masa to przepuszczone przez maszynkę ziemniaki, sporo podduszonej cebulki, sól i mięta.
Wszystko to raczej lepiej wychodzi z ziemniaków starych, młode są za wodniste.
Dzieci lubią też wszelkiego rodzaju kluski z gotowanych ziemniaków, warto dodać do nich pokrojony szczypiorek czy natkę. Ja lubię sałatkę ziemniaczaną, może być b. prosta: ziemniaki, dużo natki, cebulka i kiszony ogórek.
No ładnie! AniuD, ładnie to tak się czaić? A my byśmy dały się pokroić za kolejne kibicowanie Maleńkiemu Człowiekowi :bigsmile: Już cię wrzucam na moją listę modlitewną. No to kiedy konkretnie? Jakiś termin do wpisania?
MonikaMa, jak się urodzi, to powiem :cool:. Na razie jeszcze trochę czasu jest, choć przyznam, że chętnie już bym urodziła, bo jak jest upał, to mi trochę trudniej coś robić. Dziękuję za wrzucenie na listę modlitewną.
:ih::ct::ih::ct:
Dzięki Tobie nie wcinam żelazotabletek i czuję się super, tylko trochę mąż marudzi, że coraz to nowe potrawy na stół wyciągam i on nie może się przyzwyczaić. Właśnie zmykam gotować ciecierzycę na kotlety :iw:
No to życzę Ci, by te ostatnie dni były jak najmniej uciążliwe, a poród szybki jak błyskawica :bigsmile: No i już siedzę cichutko
Już gdzieś wspominałam, że dosknały w ciąży (i nie tylko, np. dla dzieci też) jest zielony koktail z natki pietruszki. Wspaniale, jak ma się własną natkę, idealna jest pietruszka naciowa, bardzo szybko odrasta. Można oczywiście jeśc kupioną. Miksujemy pęczek, najlepiej bez grubszych ogonków, bo one mogą być gorzkawe, dodajemy wodę, trochę czegoś słodkiego, np. słodu, miodu czy ew. cukru i sok z cytyny. Moje dzieci bardzo to lubią. Doskonały produkt z wapniem i żelazem, do tego ma inne ważne minerały. W ciepłej porze lubimy sałatki z makaronu, gdzie daje się dużą ilość posiekanej natki, do tego jeszcze jest cebula cukrowa, pomidory i lekko ugotowany brokuł. Można rozszerzyć o ugotowaną, zieloną soczewicę. doprawiamy olejem z większą ilością czosnku, chwilę chłodzimy. Ja chętnie zabieram takie jedzenie na działkę. Makaron albo razowy świderki albo biały, np. kokardki.
Swiat przyjdzie.Dzieki za te pomysly
Z ziemiakami I salatkami makaronowymi!Bede modlic sie
O piekny porod dla Ciebie:-)
Mam jeszcze pytanie odnośnie przetworów.
W tym roku po raz pierwszy miałam możliwość założenia ogródka warzywnego i zarówno ja z mężem jak i dzieciaki mamy z tego ogromną frajdę I zastanawiam się jak nadwyżki z tych naszych upraw przechować na zimę. Póki co nie mamy piwnicy. Wydaje mi się, że najlepszy sposób na zachowanie witamin to mrożenie i kiszenie. Zamroziłam juz sobie posiekaną natkę i koperek. Oraz groszek cukrowy i fasolkę szparagową - wczesniej je wrzuciłam na wrzątek i czekałam aż się zagotują, a później przelewałam zimną wodą.
Pytanie czy to dobry sposób, czy to tylko wypłukuje witaminy?
I pytanie o kiszonki? Podasz przepis na kiszenie ogórków, kapusty? I pamiętam, że wspominałaś kiedyś, ze lubisz kiszone kalafiory - podpowiesz jak to robisz i z czego jeszcze można robić kiszonki?
A może robisz jakieś sałatki w słoikach?
I ostatnie pytanie: chyba nie używasz cukru. Czy robisz więc jakieś przetwory z owoców? Jeśli tak, proszę o instrukcję
Kto wymyślił, że soków nie można podawać dzieciom do 4 lat bez konsultacji z lekarzem ?:shocked:
Rany to już przegięcie, jak się zrobi sok z marchewki w sokowirówce to go trzeba ugotować ? Przedszkolakowi ?:shocked::shocked::shocked::shocked::shocked::shocked::shocked:
Znam przypadek niepasteryzowanego bardzo dobrego mleka od ekokrów sprzedawanego z nalepką, że jest ono przeznaczone wyłącznie dla zwierząt domowych a nie do spożycia przez ludzi. Kosztowało tyle, że dla niklgo nie ulegało wątpliwości, że ludzie nie kupują tego dla swoich pupili...
Albo niektóre zabawki "od lat trzech".
My generalnie nie jesteśmy bardzo "przetworowi", mamy kilka rzeczy, które robimy, ale bez szaleństw.
Z kiszonek to robiłam w słoikach 0,5 l różyczki kalafiorów z marchewką. Dodawałam kilka kulek ziela angielskiego (ze dwa, trzy), liść laurowy, trochę gorczycy, ze dwa ząbki czosnku, zalewałam wrzącą wodą z solą (zawsze daję 1 czubatą łyzkę soli na litr wody do wszystkich kiszonek), zakręcałam. Trzeba dbać przy wszystkich kiszonkach, by były pokryte zalewą, nie mogą pływać po powierzchni. Tu marchew kroję na dłuższe słupki, wkładam do słoika na krzyż na wierzch i one, takie zagięte, trzymają całość, by nie pływała. Robiłam podobnie też brokuła z marchewką, kiszone buraki (kroiłam je w słupki). Od razu wynoszę wszystko do piwnicy.
Ogórki kiszone: daję koper, chrzan, kilka ząbków czosnku (na większy słój, na litrowy 1-2), trochę ziaren gorczycy, do tego po dwa-trzy liście wiśni, dębu i orzecha. Liście nie są koniecznie, ale ja lubię z liścmi, mają też dobry wpływ na kiszonki. Zalewam gorącą solanką, zakręcam i do piwnicy.
kiszona kapusta: robimy ją dopiero pod koniec października lub w listopadzie. Na 10 kg kapusty daję 15 dag soli. Szatkujemy, wszystko ląduje w wielkich dwóch garach, takich powidlakach. Przy układaniu kapusty każdą warstwę solimy. Potem mąż dobrze ubija całość, by kapusta puściła dużo soku. Przykrywamy czystym talerzem, obciążamy go słoikiem z wodą (kapusta musi być pod warstwą płynu) i zostawiamy na ok. 4-5 dni, w zależności do tego, jak ciepło jest w pomieszczeniu. Potem przekładam kapustę do litrowych słoików, dobrze ubijam drewnianym tłuczkiem do ziemniaków. Nie należy nakładać kapusty do samej góry. Dolewam trochę soku, jeśli nie ma go za dużo, to trochę wody z solą. Wynoszę do piwnicy. Ponieważ u mnie pownica jest sucha, to bywa, że woda z kapusty wyparowuje i kapusta ciemnieje. Co jakiś czas więc sprawdzam poziom solanki, jak widze, że jest mało, to odkręcam słoiki i dolewam solankę. Taka kapusta stoi bez problem i nie psuje się. To jest podstawowy przepis, można robić kapustę z dodatkami, typu starkowana marchew, ziele angielskie, liść laurowy, etc.
U nas podstawą są powidła śliwkowe, zawsze czekamy do dobrze dojrzałe węgierki. Wkładamy je do powidlaka (to taki wielki gar, sprzedawany właśnie pod taką nazwą, mieści się do piekarnika. Wkładamy wydrylowane śliwki do gara, tak do ok. 3/4 wysokości (potem można trochę dodać), nastawiam piekarnik najpierw na ok. 150 stopni, potem nieco temperaturę zmiejszam i się pryczy. Zwykle przez dwa dni. Jednego dnia ok. 2-3 godzin, drugiego - to zależy, ile soku miały sliwki, na jakiej gęstości nam zależy i ile mamy cierpliwości. Wrzące wkładmy do wyparzonych, gorących słoików, zakręcamy i odstawimy do góry dnem. Do tej pory jeszcze słoki pasteryzowałam w piecyku, teraz już tego nie robię.
Cdn
Brzoskiniowy dżem - ulubiony mojego męża. Tu też podstawą jest, by brzoskwinie były dobrze dojrzałe i słodkie. Owoce myjemy, pestki wyskakują same przy naciśnięciu (przy dobrze dojrzałych owocach), kroimy chyba w ósemki. Do gara, do piecyka, reszta podobnie jak przy sliwkach. Nie bawimy się w zdejmowanie skórki.
Dobre są różne łączone dżemy, np. jabłka + gruszki + sliwki, w takiej proporcji, jak lubimy, na początek można wypróbować 1:1:1. Ja lubię też smazone śliwki z dynią, ale mąż mniej, więc dałam sobie spokój z tym dżemem.
Takie bezcukrowe dżemy przechowują się bez problemu. Warunek, jak i przy innych przetworach - słoiki wyparzone, zakrętki czyste, wygotowane. Chyba mi sie nie zdarzyło, by coś się zepsuło czy spleśniało. Miałam jednego roku problemy z musem dyniowym, który fermentował. Ale w kolenych latach wszystko było ok, więc może powodem były zakrętki, nie wiem. W sumie to odeszłam od robienia takiego musu, wcześniej robiłam, bo sadziliśmy dynie melonowe, które rosły do 25 kg i trudno było je przejeść w tydzień. Teraz mamy dynie mniejsze, które bez problemu leżą w piwnicy do czerwca, więc mu na szczęście nie jest potrzebny. Zawsze wolę świeży owoc niż taki ze słoika.
Lubię też bardzo smazone jabłka. Można dodać do nich troszkę cynamonu, kardamonu, czasami lubiłam dodać rodzynki. Obrane, pokrojone w plasterki jabłka zapiekamy w piecyku, dalej jak z innymi dżemami.
Jak ma się dużo owoców, to niezłym pomysłem jest suszenie w elektrycznej suszarce. My najczęściej robimy tak jabłka, ale przy większej rodzinie suszone owoce znikają niemal natychmiast.
Prowincjuszko, ale co masz na myśli, bo wg mnie mieszasz różne, nie mające ze sobą powiązania pojęcia? Weganizm nie ma innych, tylko dla niego specyficznych dań czy potraw. To, że teraz ludzie nie znają soczewicy, ciecierzycy, siemienia lnianego, znają mało warzyw i nie potrafią ich przygotować etc. nie znaczy, że to są jakies szokujące wynalazki. To są zwykłe rzeczy, jadane przez ludzi żyjących w naszej strefie klimatycznej lub podobnych, znane przez naszych dziadków. Nie ma potraw zakazanych czy niepojawiających się w menu osób jedzących mięso, bo są one tylko wege.
Jeśli piszesz, że rozumiesz wegetarianizm z pobudek ideologicznych, to jednak nie do końca tak jest.
i humus, czyli kanapkowa pasta z ciecierzycy i sezamu, własnie dziś kupiłam składniki, będę robić.
tutaj przeps na humus
ale pyszna jest też po prostu ugotowana, tak do podgryzania.
Mam taką brytfanę ale zastanawiam się czy podczas smażenia owoców nakładasz przykrywkę.
A może odparowujesz i przykrywasz?