Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wegetarianizm, weganizm inne

145791015

Komentarz

  • A na której płaszczyźnie wolno? :wink:
  • nie tylko na tej chyba prawda?
  • - Piękny mamy dziś zachód słońca.
    - Nie tylko dziś był piękny, prawda?

    Pazdrawliaju :)
  • Dziwnie ten wątek wyewoluował. Dlatego Adminowi dziękuję za komentarz. Porady Ani D. traktuję niezobowiązująco, ale jest dziewczyna kopalnią wiedzy na temat odżywiania alternatywnego wobec śmieci, gotowców i trucizn wielkoprzemysłowych :cool:
  • Tylko, żeby Ania się nie zraziła i nie przestała pisać. Moze rzeczywiście kącik - przepisy i porady Anid D? oczywiście pisałaby tam w miarę mozliwości. I po prostu komentarze nt sensu jedzenia zdrowo można by wywalać?

    Każdy może sobie założyć wątek "dlaczego mnie wnerwia, że ktoś je co innego niż ja?"
  • A ja staram sie zywic rodzine zdrowo by po prostu nie chorowac I nie wydawac Na lekarzy.Podobnie staram sie aktywizowac rodzinke do spacerow,plywania,jazdy ma rowerze- dla zdrowia.Staram sie ubierac stosownie do por roku, dbac o higiene itd-dla zdrowia Bo wtedy mam tez sile I czas Na rozwoj duchowy.Nie widze w tym nic nienormalnego.Ania jest kopalnia wiedzy- my jemy troche miesa,ale staram sie by bylo dobrej jakosci.Podobnie mam z butami- klapki czy trampki moga byc zwyczajne,ale inne staram sie by byly dobrej jakosci-mam je wtedy na kilka lat,zwlaszcza,ze nielatwo mi dobras buty,mam wysokie podbicie.
  • [cite] juka:[/cite]a wracając do tzw merituma, bardzo często robię pasztety z soczewicy, soi lub selera- pyszne są, jak i mięsny mojej mamy, też pyszny ;-) .
    dodaję pieczarki,słonecznik, dynię, cebule duszoną itp. czasem do masy, czasem jako warstwę pasztetu - zwykle środkową.

    Juka - przepis poprosimy...?:bigsmile:
  • [cite] Malia:[/cite]

    Poza tym, nasze ciało jest świątynią Boga. Nie wiem czy to z Pisma Św czy z katechez, ale słyszałam to zdanie tyle razy, że biorę je za pewnik. Więc należy o nie dbać, szczególnie że nie stanowi to żadnego dodatkowego wysiłku.


    @Malio - w ten sposób można uzasadnić wszystko.
    Dbać tak, ale - jak napisała ProMama - nie za wszelką cenę.
    Istota jest w rozeznaniu - jak zawsze - czego Bóg teraz ode mnie chce.
    Poza tym, Malio, obawiam się, że nawet pozostając bez pracy dłuższy czas nie wiesz tak naprawdę, co to niedostatek...
  • [cite] Olesia:[/cite]
    [cite] Malia:[/cite]

    Poza tym, nasze ciało jest świątynią Boga. Nie wiem czy to z Pisma Św czy z katechez, ale słyszałam to zdanie tyle razy, że biorę je za pewnik. Więc należy o nie dbać, szczególnie że nie stanowi to żadnego dodatkowego wysiłku.


    @Malio - w ten sposób można uzasadnić wszystko.
    Dbać tak, ale - jak napisała ProMama - nie za wszelką cenę.
    Istota jest w rozeznaniu - jak zawsze - czego Bóg teraz ode mnie chce.
    Poza tym, Malio, obawiam się, że nawet pozostając bez pracy dłuższy czas nie wiesz tak naprawdę, co to niedostatek...

    Olesiu, litości! :cry:
  • Pustynny_wietrze, pytania to rzecz naturalna i w miarę moich mozliwości i wiedzy odpowiadam. Co innego brak kultury i czysta złośliwość, których po prostu nie rozumiem. Nie mam i nigdy nie miałam zapędu, by innych nawracać na moją drogę. Jak pisałam - każdy ma swój rozum i żyje tak, jak mu on podpowiada. Niejedzenie produktów zwierzęcych pozwoliło mi uwolnić się od chorób, z którymi borykałam się latami (m in alergie i inne problemy skórne). Od dziecka dostawałam masę antybiotyków i sterydów, skutki tego mam do dziś. Ale żaden lekarz nie wpadł na pomysł, że powinno się zmienić dietę, dużo łatwiej było przepisywać coraz to mocniejsze leki. Jedyne, na co chciałabym zwrócić uwagę, to sprawa rozróżniania dobrej i złej żywności (nie bawiąc się w to, czy mięso jest zdrowe czy nie). Mało ludzi teraz potrafi wybrać wartościowe produkty żywnościowe, boli mnie zawsze, jak widzę dzieci karmione parówkami, białymi bułeczkami, Danonkami, słodyczami etc. Dorosły człowiek ma już ukształtowany organizm, dziecko zaś dopiero buduje swoje ciało. Jeśli będzie karmione śmieciami, to jego organizm będzie jak dom stawiany na piasku - nie będzie w stanie przetrwać nawałnic.
    Wiele osób uważa, że jeśli coś jest w sklepie, a tym bardziej z napisem "dla dzieci", to jest to przebadane, sprawdzone i zdrowe dla malucha. Cóż, warto wspomnieć choćby historię, gdy Instytut Żywności i Żywienia, polecał jak tylko mógł Danonki i inne wyroby tej firmy. Okazało się, że dyrektor tej placówki mial wydawane przez firmę Danone książki, trudno się więc dziwić, że pracownicy Instytutu tak zalecali produkty tej firmy.
  • Nie wiem , Aniu, w jakim wieku masz dzieci, ciekawi mnie , jak one odbierają tą swoją inność, bo myślę że trudno im może być w gronie rówieśników. Dziecko widzi czarne/białe, nie lubi się wyróżniać.
  • Ganna...? Przepraszam, ja nie chciałam nikogo urazić...

    Kiedy nie ma na podstawowe rzeczy ( nie piszę tu o sobie bynajmniej), to trudno zastanawiać się, jak skompletować zdrowy jadłospis... Oczywiste jest chyba, że je się to, co jest. Zapewne nie są to danonki ani białe bułki, o których pisze Ania D., ale pewnie też nie wykwintne dania warzywne dobrze zbilansowane i przygotowane...
    Tylko to chciałam powiedzieć.
  • Ania D. ma całkowitą rację, moim zdaniem, gdy pisze o braku wiedzy na podstawowe tematy z dietetyki. Ja na przykład takiej wiedzy nie posiadam, na dodatek mam różne naleciałości wyniesione z domu rodzinnego, więc mimo, że się staram, widzę, że wirtuozem dietetyczno - kuchennym nie jestem...
  • Aniu, no ja tez nie rozumiem po co te zlosliwosci, bo ewidentnie nikomu nic nie narzucasz, tylko odpowiadasz, bo Cie pytaja.

    Maciek ma racje, nie ma sensu sie o to klocic.

    I zgadzam sie tez z tym, co pisza Olesia i ProMama. Czasami dieta w danej rodzinie to kompromis miedzy tym, co by sie chcialo osiagnac, a tym, co jest realne w danej sytuacji finansowej.

    Ja tez bym wolala jajka od kury biegajacej po podworku i jedzacej "zdrowo" ;), ale niestety, cena takich jajek tutaj po prostu przekracza nasze mozliwosci, wiec jemy te najtansze, z wielkiej fermy, i trudno.

    Tam gdzie mozemy sobie na to pozwolic, jemy zdrowo. W momencie gdy nas nie stac na ekologiczna marchewke, po prostu jem taka na jaka mnie stac i spie spokojnie ;)

    Jest jeszcze cala gama odcieni miedzy parowkami, danonkami i lizakami a super przemyslana kuchnia ekologiczna. Kazdy sie gdzies uplasuje ;)))

    Wymieniamy sie tu radami, kto chce niech czyta watek, kto nie chce, niech nie czyta, tylko idzie sobie podgrzac parowke w mikrofali ;P ;) (zart taki, nie obrazac sie nikt!)

    Generalnie, pax, kochani.

    A od Ani na pewno mozemy sie duzo nauczyc o roslinach straczkowych, rodzajach maki itp. (jesli nie chcemy o miesie) Bez obsesji, bez fanatyzmu, tyle ile kazdy chce.

    Bardzo mi sie spodobalo co pisal nt. jedzenia sp. Jan Popiel SI: ze jest wazne, aby zadbac o mozliwie zdrowe i smaczne jedzenie, ale nie moze nam to przeslonic innych, wazniejszych rzeczy, ani stac sie swego rodzaju religia. (lepiej to ujal, ale nie mam teraz czasu wertowac ksiazki).
  • MonikaMa:
    Doskonałymi źródłami żelaza są: figi, morele, daktyle i śliwki suszone, orzechy i pestki (szczególnie dyni, słonecznika i sezamu) oraz mak. Poza tym występuje ono w soczewicy, fasoli i innych strączkowych, tofu, pszenicy i jej kiełkach, zielonych warzywach liściastych i pełnoziarnistych wyrobach zbożowych. Najszybciej poziom żelaza we krwi podnoszą brzoskwinie, suszone morele i suszone śliwki, zaraz po nich rodzynki, winogrona i jabłka.
    Przykładowe ilości żelaza w niektórych pokarmach:

    Â? szkl. gotowanych buraków zawiera 1,9 mg żelaza,
    1 kromka chleba pszennego, pełnoziarnistego 0,6
    Â? szkl. ugotowanej fasolo 2,1
    Â? szkl. ugotowanej soczewicy 2,2
    4 daktyle 0,6
    2 małe suszone figi 0,9
    Â? szkl. ugotowanego grochu suszonego 1,4
    kapusta włoska Â? szkl. 1,7
    14 migdałów 0,7
    3 morele suszone 1,5
    3 połówki suszonych brzoskwiń 1,9
    6-8 nerkowców 0,8
    10 małych gałązek pietruszki 0,4
    mniszek lekarski, liście 1,2 szkl 3,1
    Â? szkl. gotowanych porów 2,4
    5 łyżek suszonych rodzynek 1,7
    1 łyżka maki ryżowej pełnoziarnistej 0,6
    4 suszone śliwki 1,2
    10-12 orzechów laskowych 0,6
    2 średnie orzechy brazylijskie 0,5

    Dla większości kobiet w ciąży wystarczającą gwarancją normalnego poziomu żelaza jest racjonalna dieta, a nie preparaty. Ja nie jestem zwolenniczką brania żelaza, gdyż przyjmowanie samego żelaza prowadzi do braków chromu w organizmie. Człowiek jest doskonałą całością, najlepsze dla organizmu są naturalne produkty, które dostarczają jednocześnie wielu składników pokarmowych, a nie jednego wyrywkowo, co prowadzi do zbyt małej ilości innego składnika. Warto więc przed wszystkim dbać o odpowiednią dietę, zróżnicowaną, w której jest duża ilość żelaza z połączeniu z naturalną wit. C. To połączenie jest bardzo ważne, gdyż żelazo niehemowe, występujące w roślinach, w obecności wit C wchłania się dużo lepiej, podaje się, że jego przyswajanie w obecności wit C wzrasta kilka razy. Szczególnie warto dbać o spożywanie dużej ilość natki pietruszki, rzeżuchy, szczypioru i wszelkich warzyw do posiłków. Doskonała jest naturalna wit C firmy Polska Róża, tylko ta bez dodatku cukru. Buteleczka (chyba 100 ml) kosztuje ok 10 zł. Sok można dodawać do wody czy pić troszkę przed posiłkiem. Bardzo wartościowa jest pokrzywa, polecana do spożycia przez cały rok, najlepiej z dodatkiem soku z cytryny. Działa ona krwiotwórczo, zwiększa poziom hemoglobiny i ilość czerwonych ciałek, tak, jak podanie leków z żelazem
    Istotne jest (poza dbaniem o właściwą, zróżnicowaną dietę), by dbać o odpoczynek, gdyż zmęczenie wpływa na obniżenie jakości krwi, 8 godzin snu. Niezwykle istotne są ćwiczenia fizyczne, gdyż pobudzają one szpik kostny do produkcji czerwonych krwinek, wzmagają też wchłanianie żelaza, poza tym przebywanie na świetle słonecznym wzmaga procesy krwiotwórcze. Warto zaś unikać picia herbaty i kawy przed posiłkami i przynajmniej godzinę po posiłku. Wypijana w czasie posiłku herbata zmniejsza ilość wchłanianego żelaza aż o 60%, a kawa o 40%.

    Pisząc w skrócie: każdy posiłek powinien być "żelazowy". Dania typu naleśniki z białej mąki z serem, bułeczka z dżemem czy serem, biały makaron z sosem pomidorowym etc to bardzo słabe posiłki dla kobiety w ciąży, która chce podnieść poziom żelaza. Trzeba dbać o to, by codziennie w diecie były zielone warzywa, codziennie razowe produkty (razowy, porządny chleb na zakwasie, razowy makaron, kasze - zwłaszcza jaglana, mannę można wyrzucić w ogóle z menu, brązowy ryż) i codziennie rośliny strączkowe. Do tego nie powinno być posiłków bez warzyw, surówki z sezonowych warzyw są koniecznością (np. jeśli mamy pierogi z razowej mąki, to musi być do nich surówka, warto jeszcze dodać jakieś gotowane lub duszone warzywa).
  • Ganna, nie wiem dlaczego zakładasz, że wszystkie dzieci muszą mieć tak samo i to samo. Czy rodzina nie może być wielodzietna tylko dlatego, że większość rodzin ma po dwoje, czy po jednym dziecku? Moja sąsiadka powiedziała, że rodzice powinni się zastanowić nad dużą ilością dzieci, bo potem pozostałe maluchy się wstydzą dużej ilości rodzieństwa. Czy nie można być katolikiem, być w jakiejś formacji przy kościele, czy też jeśli się mieszka wśród ludzie obojętnych religijnie, to trzeba być takim, jak oni?
    Każdy dla siebie i dla swoich dzieci stara się wybierać dobro. Ja nie muszą innych naśladować, bo nie prowadzi to ani do niczego dobrego, ani nie daje szczęścia. Dzieci i tak zawsze będą się czymś różnić - a to rodzina będzie mniej zasobna, a to mieszkanie będzie mniejsze etc
    Tak się składa, że nas otacza bardzo wiele osób swobodnie podchodzących do żywienia. Dzieci nie jadają warzyw, bo nie lubią, nie jadają razowych produktów, bo lepsze jest białe pieczywo, chętnie za to codziennie jedzą słodkie, gotowe płatki na śniadanie i sporo słodyczy. W imię czego mam tak karmić swoje dzieci? Nie dążę do tego, by na siłę być innym, ale są pewne sprawy, które są ważne i nie widzę powodu, by iść jak małpka za resztą - tylko po to, by być takim samym.
    Dla dzieci na razie nie jest to problem i tak staram się wszystko układać, by nie czuły się źle. Potrafię zrobić im atrakcyjne słodkości, lody, a o słodyczach kupowanych mówię, że mają dużo cukru, co jest bardzo niezdrowe dla człowieka. Gdy idziemy do kogoś, to robię atrakcyjne ciasto. U nas nie ma zabraniania, jak syn przyniósł cukierka (dziecko na zajęciach, na które syn chodzi, miało urodziny) to go mógł zjeść. Nie stwarzam im świata zabronionego, po prostu od początku mówimy, że są rzeczy, których my nie jadamy. Obecnie jest dużo dzieci alergicznych, które nie jadają mleka, kakao etc i dla ludzi to jest do przyjęcia. Ale gwałt się dzieje, gdy dziecko nie jada słodyczy ze względu na zdrowie - a dla mnie nie ma różnicy, czy nie dostaje czegoś z tego czy z innego powodu. To my decydujemy o tym, co dzieci robią, jedzą, a nie inni.
  • @pustynny wiatr - dziwne z tymi jajkami, bo u nas 6 jaj tesco organic, to 1.90-2.00, a od biegających kur za płotem tylko 1.50-1.60. A tańsze to ok. 1.20. Więc jaja od prawdziwych kur są w umiarkowanych cenach.
  • Pustynny_wietrze, to nie jest tak, że u na pieniądze są na wszystko, utrzymujemy się z jednej pensji. Dla mnie jest oczywiste, że trzeba dokonywać pewnych wyborów. Nie kupujemy eko warzyw, bo nas na to nigdy nie było stać. dobrze, że mamy działkę, trochę mamy swoich produktów, pozwala to na dużą oszczędność. Ale nawet przy małych dochodach można wybierać rzeczy potrzebne i wartościowe i takie, które najpotrzebniejsze nie są. Miałam czas w życiu, gdy na jedzenie na miesiąc miałam 100 zł. Starczało mi na kasze i warzywa. Można mając mało pieniędzy jeść dużą ilość ziemniaków i mącznych potraw, ale można też jeść nieco inaczej.
  • Dziękuję Aniu, encyklopedio Ty moja!!! Baaaardzo dziękuję, że chciało Ci się tyle pisać!!! :ih: Ja też uwielbiam czytać Twoje pomysły kulinarne, chłonę je i wypróbowuję z wielką przyjemnością.

    Już sobie przygotowałam pastę ze słonecznika, fasolę już wcięłam na obiad, a jutro strzelę sobie makówki z dużą ilością suszonych moreli, etc. :iw:

    Dobrze, że większość wypisanych przez Ciebie składników bardzo lubię, choć ostatnio sobie odpuściłam trochę - mam taki ciąg na słodkie, że nie wytrzymam.

    Mam nadzieję, że będę miała okazję kiedyś się Tobie odwdzięczyć :iq:
  • Aniu, ja tez bardzo dziękuje. Jestem noga kulinarna, ale staram się jak mogę, żeby dzieci jadły zdrowo. Teraz jestem w ciąży, na razie żelazo ok, ale zazwyczaj mam mega anemię, produkty, które podając też co do zasady lubię, wiec jeszczevaz dzięki:))))
  • AniaD, pisz dziewczyno jak najwiecej. Twoje posty są na pewno dla wielu z nas wielka inspiracją!

    Ja nigdy nie byłam fanką zdrowego żywienia. Jadlam co dawali i nie zastanawiałam się czy to zdrowe czy nie.
    Ale jak mi się trafiło trzecie dziecko, mega chorowite, które dostawalo non stop antybiotyki, to po kilku latach bujania się miedzy lekarzami a apteką, w końcu zainspirowana przez bratową zaczęłam myśleć nad tym co moje dziecko je - i od roku jest na tzw zdrowej diecie, wcale nie przestrzeganej rygorystycznie, a i to wystarczyło, żeby w tym czasie miał "tylko" dwa razy zap płuc :bigsmile:

    i już teraz patrząc na ten żywy dowód empiryczny biegający po moim domu, nikt mnie nie przekona, że to co jemy nie ma wpływu na nasze zdrowie...

    A zdrowie, owszem, nie najważniejsze, ale jeśli mam wiedzę, że coś szkodzi mojemu dziecku, to po co mam mu to serwowac?

    I na początek wystarcza proste rzeczy - np całkowite odstawienie płatków sniadaniowych (także tych zwyczajnych), i serków typu danone i slodzonych jogurcikow, oraz słodyczy - nie trzeba do tego ŻADNYCH zasobów finansowych.

    Większość matek jak im to proponuje, z przerażeniem twierdzi, ze to niemożliwe :bigsmile:

    Wiem coś o tym, mi to zajęło rok czasu, ale warto!
    U dzieci po takim "detoksie" uwalniają się kubki smakowe i zaczynają jeść chętniej warzywa, są otwarte na nowe smaki, no i z pewnością bedą zdrowsze...
  • Bosz... To jednak ze mną tak do końca źle nie jest, bo ani płatków śniadaniowych niemal nie jemy, ani danonków nie kupujemy, a jogurty i słodycze od wielkiego dzwonu... Raczej robię sama...
    Ufff... Dobrze jest przeczytać, że choć coś robimy zdrowo...:bigsmile::bigsmile::bigsmile:


    Aniu - pisz!:bigsmile:
  • Jak
    Zaczelismy zdrowiej jesc to wbrew pozorom tygodniowo wydajemy Na zywnosc ok.20% mniej:-) Aniu dziekuje za to co piszesz.Chetnie kiedys bym wziela od Ciebie przepis Na te lody czy ciasto;-)
  • Źle mnie Aniu zrozumiałaś, wcale też nie myślę,że wszystkie dzieci muszą mieć to samo. A Twoja odpowiedź mi wyjaśniła moje wątpliwości, dzięki.
  • Fakt, kiedy się samemu pichci na przykład zupy ze strączkowych, to na pewno wychodzi taniej niż jakieś gotowce i inne sery, przekombinowane jogurty itp.
    Aniu, też Ci dziękuję, że dzielisz się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem w żywieniu rodziny :smile:
  • @ Aniu, potem sama sobie pomyslalam, ze moj post moze sugerowac, ze uwazam ze sie tak odzywiacie bo Was na to stac, a dla wiekszosci smiertelnikow to nieosiagalne.

    Nic z tych rzeczy, moj ostatni post napisalam troche myslac o niektorych tu moich znajomych wegetarianach/weganach, ktorzy oprocz tego, ze nie jedza miesa, wszystko pozostale EKO kupuja...No, ale po jednym dziecku maja na razie ;)
    Bardzo ich lubie, mili i fajni ludzie (chociaz niestety niewierzacy, ale wszystko przed nami!;)), ale czasami po spotkaniu z nimi niemal dola lapie, jak to my zle jemy, bo takie malo ekologiczne wszystko mamy...

    Ale szybko mi przechodzi i sie nie przejmuje, jemy tak zdrowo jak umiemy/chcemy/mozemy na chwile obecna ;) I juz, reszta w rekach Boga :)

    Tak ze niech moje luzne uwagi nikogo nie obruszaja :D Nic nie probuje sugerowac ani nikogo atakowac :D

    I wiem ze mozna jesc calkiem zdrowo za nieduze pieniadze, trzeba sie tylko nauczyc robic zakupy, poobczajac sklepy, naumiec gotowac odpowiednio itp.

    My np. teraz kupujemy o wiele wiecej orzechow, suszonych owocow i ogolnie roznorodnych i czasem rzadkich produktow niz kilka lat temu, a wydajemy tyle samo pieniedzy (plus: rodzina sie w miedzyczasie powiekszyla i wzrosly ceny). Po prostu nauczylismy sie lepiej gospodarowac finansami i zakupionymi produktami. I coraz wiecej rzeczy robimy sami , co przeklada sie nie tylko na walory smakowe, ale tez na cene.

    Ale nadal wiele rzeczy chcialabym jesc inaczej, ale nie mozemy sobie na to pozwolic. Wsiowe jajka to tutaj luksus, to samo z maka z pelnego przemialu (yyy, tak sie mowi?), ryzem brazowym (abstrahujac od tego ze w wiekszosci sklepow go nie ma, a w sklepach eko zawalu mozna dostac ogladajac ceny) czy makaronem razowym. Tak ze szczurzysko zazdroszcze Wam tych jajek ;) Pocieszam sie ze moze jak sie w koncu na wies przeprowadzimy bedzie lepiej :)

    Ale i tak, nie przejmuje sie tym wszystkim i dziekuje Bogu za to co mam.

    I ja tez zauwazam ze sposob odzywiania przeklada sie i to bardzo szybko na stan zdrowia, to nie chodzi o jakies kalkulacje typu "bede jesc tak i siak to dozyje setki albo moze nawet przechytrze pana Boga i w ogole nie umre". Po prostu dbajac o w miare roznorodna i naturalna diete na biezaco sie czlek lepiej czuje, i juz mu sie nie chce do junk fooda wracac ;) A ze pan Bog moze tak czy owak w kazdej chwili do siebie zawolac, to juz insza inszosc, i z tym sie nalezy liczyc bez wzgledu na nawyki zywieniowe ;)

    I jak juz jestesmy przy zdrowiu, warto przy tym wszystkim pamietac, ze ogromny wplyw ma nan nasz stan duchowy. Mowi sie, ze w zdrowym ciele zdrowy duch, ale ja juz od dawna powtarzam, ze odwrotnie rowniez: tam, gdzie duch zdrowy, latwiej i o zdrowe cialo...

    Znalam osoby, ktore strasznie staraly sie dbac o diete, ale tak sie przy tym stresowaly wszystkim, tyle kompleksow w sobie pielegnowaly, spinaly sie ciagle wewnetrznie, ze nie wiem czy nie niszczyly calkowicie wysilkow zywieniowych...

    No, ale to juz temat na osobny watek :)

    Generalnie Aniu, pisz dalej, bo duzo sie od Ciebie uczymy i jestesmy wdzieczni za to ze sie dzielic swoja wiedza. Po prostu kazdy z nas z niej skorzysta po swojemu, prawda? :)
  • Co do finansów to wczoraj zrobiłam małe rozeznanie w Piotrze i Pawle, regał z żywnością eko jest koszmarnie drogi niestety a nie patrzyłam już na sojowe dania pomna tego co pisała AniaD.
    Wicie co napiszę ze swojego punktu widzenia o ekonomii jedzenia.Nie mając wiecznie pieniędzy a ostatnio nie mając ich praktycznie wcale wypróbowałam wiele opcji oszczędzania poza zbieraniem szczawiu na dworze nie ukrywam że tylko z dwóch powodów po pierwsze psy sikają gdzie bądz po drugie nie ropzoznałabym szczawiu nawet gdyby mi go ktoś przyniósł w doniczce. Pewnie że idzie robić zupy tylko na porcjach rosołowych,przecenionych warzywach ( niestety już np. takich liści kapusty w najbliższych mi sklepach nie wolno zabierać nawet dla tzw. królika) bo i na tym by można zupkę ugotować doszłam do wprawy że gotowałam rosół za 3 zł czy krupnik za 3,50zł i starczał na dwa trzy dni dla trzech osób ostatnio i dla 4. Ostatnio nawet taniej bo zrezygnowałam z porcji rosołowych jak pisałam. Niestety kostki bez glutaminianu są nie na moją kieszeń, mniejsza o to.
    Do chleba wiem zgubne przyzwyczajenie od dawna nie kupiłam wędliny droższej niż za 12 zł a dla siebie kupowałam i tzw. smaczki za 7zł w promocji,na obiady robię najczęściej zupy, chyba że trafi się mięso za 10 czy 9 zł i wtedy kilka dni było mięso z sosem plus buraczki bo najtańsze. W pewnym momencie przerzuciłam się z ziemniaków jako zdecydowanie zbyt drogich na kaszę niestety i kasza poszła ostatnio w górę.Kupuję też najtańszy pasztet na wagę i jak już leży reszta dwa,trzy dni to go przesmażam z kostką smalcu za 0,80zł i jemy dalej, tzn. ja nie. Zaczęłam tak naprawdę rezygnować z mięsa wcześniej na rzecz dzieci, chyba to całkiem naturalne, sprawdzając kwestie zdrowotne trafiłam na to że właściwie lepiej mięsa nie jeść, to super bo mogę go nie jeść! Tylko teraz się zastanawiam czy nie wyświadczam dzieciom niedzwiedziej przysługi.
    Mam za sobą i okres ale to jako panna że żywiłam się tylko chińskimi zupkami, miałam tak zepsuty zmysł smaku że smakował mi nawet suchy makaron od tej zupki, pamiętam że byłam tak głodna że zjadłam go wracając do domu, nie zdążyłam już zrobić zupki.Za pierwszym razem zrezygnowałam z technikum bo myślałam że rzucę się na koleżankę która miała kanapki, więcej do szkoły nie poszłam ddopiero po kilku latach wróciłam.
    Był okres że na rybki w akwarium patrzyłam pod kątem tego czy będzie z nich choć trochę mięsa, bywa. Jednak i tak podejrzewam że mam mgliste pojęcie o głodzie i nie licytując się z nikim podejrzewam że i wy także. Czy którekolwiek z was biło się np. o dżdżownicę do jedzenia? No właśnie, dzięki Bogu.
    I tak zupełnie na zakończenie muszę przyznać że jeśli chodzi o zdrowie to czuję się lepiej a wierzcie że nie jem rarytasów tylko nie jem mięsa, a głowa mnie nie bolała i tydzień co normalnie nie jest u mnie normą szczególnie o tej porze roku.
  • Aniu D, a przepisem na lody wege podzieliłabyś się? Ja słodkiego mleka nie mogę, a lody uwielbiam...:shamed:
  • Ja tam AniąD nie jestem ale ja bym zrobiła z mlekiem sojowym i np syropem klonowym :)
    No i jakieś pasujące orzeszki bym wsypała.

    Albo ze stevią lub syropem z agawy i jakimś owocem np. zmiksowane mango.

    Kiedyś miałam maszynkę do lodów, to takie wspaniałości się robiło. Ale w PL strasznie są drogie...
  • jakby co fotograf do książki jest
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.