Miałam takiego jednego egzemplarza, co jadł różne rzeczy poza mlekiem już po skończeniu 4 miesięcy. Jadł, bo bardzo chciał. Ja jestem zwolenniczką podążania w zakresie żywienia za potrzebami dziecka z uwzględnieniem rozsądku rodzica. Jeśli dziecko daje wyraźne znaki, że chce próbować dorosłego jedzenia (mój ślinił się na widok sztućców i jedzenia i aż piszczał wyciągając łapki) i daje rady je przyswoić bez konieczności mielenia na papkę, to pozwalałabym próbować po trochu różnych warzyw, czy owoców (z dobrego źródła i przygotowanych adekwatnie, by dziecko nie zrobiło sobie krzywdy tym jedzeniem). Tylko trzeba bacznie obserwować, jak reaguje na to jego organizm. I pilnować regularnego karmienia piersią mimo dawania do próbowania różnego jedzenia pozamlecznego.
@wiesia - nie ma siły, laktacją rządzi prawo popytu i podaży. Jak dziecko nie ssie, to mleko się nie produkuje. Czy wystarczy samo ssanie w nocy - zależy od kobiety - u jednych to wystarcza dla utrzymania laktacji na poziomie dość intensywnym, a u innych nie.
Nie ma innego sposobu niż regularne opróżnianie i stymulowanie piersi. Jeśli dziecko nie chce w dzień ssać, to pozostaje odciąganie ręczne lub laktatorem. Co 3 godziny po 15 minut z każdej piersi niezależnie od tego, czy leci, czy nie leci. Po 2-3 dobach ilość mleka powinna się radykalnie zwiększyć. To może zachęcić dziecko do ssania. Jeśli dziecko ssie w dzień ale krótko, to po każdym karmieniu jeszcze sesja odciągania laktatorem. Jeśli coś się uciągnie, to można zamrozić na zapas albo dodać dziecku do jedzenia bezmlecznego.
@Aga - bo dziecko gotowe do rozszerzania diety nie potrzebuje mielenia na papkę. Mielenie to pomysł kompatybilny z żywieniem mieszanką i przedwczesnym (często już w 3 miesiącu) wprowadzaniem pokarmów pozamlecznych.
Starszej dawalam od 6miesiaca cale.Tylko bardzi miekkie, lekko rozgotowane wrecz warzywka. Probuje sobie przypomniec, ale to bylo prawie 3lata temu... zaczynalam od ziemniaka, marchewki, chyba brokula i fasolki szparagowej? dostep do dobrych warzyw mam, jemy tak, ze raczej nie stanowi to zagrozenia dla dziecka. Nie sole, gotuje na parze, o czym jeszcze powinnam pamietac? podaje sie dzieciom w tym czasie jakas oliwe/olej? Maslo mi sie wydaje ciezkie...
ja mialam z ogrodka od Super Babci pomrozona w porcjach (Z. jest z lipca), nie szkodzila Z. (niewiele jej szkodzilo:P), dobrze sobie z nia radzila, do dzis uwielbia. Chyba nigdy mi sie nie zakrztusila, jeszcze jak miala prawie rok, to moja tesciowa dostawala spazmow, jak mloda cokolwiek dostawala do reki, to mnie znieczulilo totalnie...
Czy rocznemu dziecku nie wystarcza moje mleko? Od jakiegoś tygodnia Ola je niewiele (coś tam skubnie z nami), ale generalnie jest tylko na moim mleku i wodzie do picia. Zaczęło się tak od trzydniówki, którą miała tydzień temu, a ja na razie jakoś się też nie wyrywam z regularnymi posiłkami dla niej, nie bardzo mam siłę nawet o tym myśleć przez moją senność ciążową
Ale ostatnio koleżanka zaczęła mi tłumaczyć, że robię jej krzywdę, bo moje mleko jej nie wystarcza... Czy na prawdę tak jest? Nie to, żebym planowała nie dawać jej jedzenia, ale ona na razie jest jakaś niechętna.
@agaaa0 - warto obserwować własne dziecko i wsłuchać się w jego potrzeby. Nic na siłę. Teraz jest tyle sezonowych warzyw i owoców, że można dziecku zaproponować urozmaicony jadłospis bez większego wysiłku. Zwykle dzieci ok. roku już potrzebują żywienia pozamlecznego. Inna sprawa, że po infekcji dziecko może świadomie rezygnować z jedzenia innego niż mleko, żeby dać swojemu organizmowi czas na rekonwalescencję. Jeśli na mlecznej diecie Mała jest zdrowa i wesoła, dobrze sypia i zachowuje się w sposób nie budzący obaw, to nie robiłabym histerii.
Trafiłam dziś na nowy schemat karmienia niemowląt - uwaga: "Rodzic decyduje, co dziecko je, kiedy i jak jedzenie będzie podane. Dziecko decyduje, czy posiłek zje i ile zje"
Hm, my zaczeliśmy od dostawienia jednego talerza do obiadu. F. (4,5m.) dostał już ziemniaka, marchewkę i fasolkę, z owoców jabłko i morelę, polizał arbuza.
Wszystko w kawałkach, żadnych papek, nieźle sobie radzi. Raz sobie wciagnął za duży kawał moreli i sobie pokasłał, ale wszyscy zyją, brzuszek mu nie dokucza, wręcz przeciwnie, ładnie śpi, żadnych wysypek.
O. ma 7 miesięcy, 8 zębów i je tylko śmieciowe jedzenie
dosłownie ! zje wszystko co spotka na swojej drodze (trawę, chusteczki, ogonki od czereśni i inne śmieci które rozrzuci starsza)
łyżeczkę z jedzeniem odpycha i wykręca głowę moją rękę z jedzeniem j.w. toleruje tylko to co sobie sama wsadzi czyli przeszliśmy na blw ale panna nie siedzi jeszcze (nawet nie ma zamiaru) więc w większości je siedząc u mnie na kolanach co kończy się katastrofą talerzową, albo jak pies pod stołem na podłodze i z podłogi bo talerz ląduje gdzie indziej
jak ją zachęcić do jedzenia? co zrobić żeby łyżeczki i mojej ręki nie traktowała jak wroga? mam jeszcze pomysł na zupki i kaszki tak rzadkie żeby mogła je pić ze szklanki ale nie wiem czy mi sie chce miskować
no se siedzi u mnie i wpycha ale zanim coś wepchnie to reszta jest na podłodze i ona za tym chce tam iść i potem wszystko jest wszędzie bleeeeeeeeeeeeee
ale pomysł z czymś mało jadalnym (np. surowa marchewka) w ręce a na łyżeczce coś jadalnego jest fajny
chyba największy problem w tym że: M. w jej wieku siedziała M. w jej wieku jadła sama ładnie M. w jej wieku piła ze szklanki i aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
czyli największy problem w mej głowie czy ja się kiedyś nauczę że to dwie osobne dziewczynki? dwa małe człowieki każdy inny?
(ale bardzo bym chciała już ją posadzić do krzesełka i niech się tam babrze a nie siebie, mnie, stół, podłogę, zasłony i całą resztę)
@uJa, Z. też nie siedziała sama b. długo, jadła u Męża lub u mnie na kolanach... tylko ciężko sobie pewnie na to pozwolić jak trzeba M. ogarniać. Myśmy jednak na talerzach dawali i w ubraniach, dziecko się przezwyczaja do rytuałów i oprawy. Potem w restauracji mogłoby wiochę siać Trochę żartuję, ale jakiś poziom kulturki musi być.
Jej uJa, jak sobie przypomnę jaki to syf był! Rozciągaliśmy jednorazową folię strechową 1m x 0.5m... co dzień Mycie rączek, latanie I dawaj... znowu będzie za pół roku Trzeba przeżyć.
jak pacnie ręką w talerz (duży płaski plastikowy i czerwony ) to albo robi salto nad stołem, albo leci jakieś 2 metry od niego, myslę że tacka by miała większy zasięg
małpa z niej taka że jak w sobotę na ognisku dostała maliny to z mojej ręki nie zjadła, a ze swojej owszem no boi się że ją otruję czy co?
@Katarzyna, to zalezy od dziecka. Moje doswiadczenie w temacie jest zupelnie inne. Papki sie u nas sprawdzaja. Rozszerzam diete po ukonczeniu przez dziecko pol roku i obserwuje, czy zalapuje, czy nie. Najmlodsza zalapala od razu, mlody po 2 tygodniach. Najrstarsza nei pamietam, ale ona jako jedyna byla na mieszance i mielismy z nia rozne przeboje, ktorych oczywiscie piersiaki nie musza przerabiac. Do pol roku nie wiedza, ze istnieje cokolwiek innego niz moje mleko.
W kazdym razie najmlodsza (za tydzien 7 mies.) palaszuje codziennie srednia miseczke gestej zupy i taka sama miseczke kaszy (z reguly z dodatkiem owocow, czasami owocow jest wiecej niz kaszy). Wcina bardzo, bardzo chetnie. Jezeli posilek sie opoznia o chwile, robi sie mocno niespokojna. Lubi jesc, je bardzo chetnie. Syn tak samo, mial ksywe "odkurzacz".
Natomiast je zmiksowane, bo w takiej formie jedzenie jej najlepiej wchodzi (syn na tym samym etapie mial identycznie). To jest dziecko bezzebne, motorycznie sprawne jak przecietny polroczniak - wszystko stosownie do wieku. I potrzebuje widac tej pomocy, bo przyjmuje ja bardzo chetnie. Samo jeszcze nie potrafi sie obslugiwac, nie siedzi tez jeszcze pewnie. Jezeli bym na sile wsadzila do TRipp Trappa z wkladka pomniejszajaca siedzenie, to owszem, pokiwa sie z nami przy stole. Troche porozrzuca jedzenie, troche powscieka sie, ze to, co trafi wielkim wysilkiem do buzi, to potem nie chce do przelyku i po chwili zamiast najedzonego, usmiechnietego dziecka, mam dziecko zaryczane. Jakos mnie to nie bawi i watpie, zeby dla dziecka mialo to jakiekolwiek zalety. W jakims momencie dzieci przejmuja swoje zywienie. Nie pamietam, zebym nadmiernie karmila roczniaka, a na pewno nie karmilam dwulatka. Polroczniaka wspomagam i widze w tym sens.
Komentarz
Ja jestem zwolenniczką podążania w zakresie żywienia za potrzebami dziecka z uwzględnieniem rozsądku rodzica. Jeśli dziecko daje wyraźne znaki, że chce próbować dorosłego jedzenia (mój ślinił się na widok sztućców i jedzenia i aż piszczał wyciągając łapki) i daje rady je przyswoić bez konieczności mielenia na papkę, to pozwalałabym próbować po trochu różnych warzyw, czy owoców (z dobrego źródła i przygotowanych adekwatnie, by dziecko nie zrobiło sobie krzywdy tym jedzeniem). Tylko trzeba bacznie obserwować, jak reaguje na to jego organizm. I pilnować regularnego karmienia piersią mimo dawania do próbowania różnego jedzenia pozamlecznego.
dostep do dobrych warzyw mam, jemy tak, ze raczej nie stanowi to zagrozenia dla dziecka. Nie sole, gotuje na parze, o czym jeszcze powinnam pamietac?
podaje sie dzieciom w tym czasie jakas oliwe/olej? Maslo mi sie wydaje ciezkie...
Może glupio pytam
Ale ostatnio koleżanka zaczęła mi tłumaczyć, że robię jej krzywdę, bo moje mleko jej nie wystarcza...
Czy na prawdę tak jest? Nie to, żebym planowała nie dawać jej jedzenia, ale ona na razie jest jakaś niechętna.
Zwykle dzieci ok. roku już potrzebują żywienia pozamlecznego. Inna sprawa, że po infekcji dziecko może świadomie rezygnować z jedzenia innego niż mleko, żeby dać swojemu organizmowi czas na rekonwalescencję. Jeśli na mlecznej diecie Mała jest zdrowa i wesoła, dobrze sypia i zachowuje się w sposób nie budzący obaw, to nie robiłabym histerii.
Trafiłam dziś na nowy schemat karmienia niemowląt - uwaga: "Rodzic decyduje, co dziecko je, kiedy i jak jedzenie będzie podane. Dziecko decyduje, czy posiłek zje i ile zje"
Ciekawe, czy do pediatrów już to dotarło :P
Link do schematu tutaj
O. ma 7 miesięcy, 8 zębów i je tylko śmieciowe jedzenie
dosłownie ! zje wszystko co spotka na swojej drodze (trawę, chusteczki, ogonki od czereśni i inne śmieci które rozrzuci starsza)
łyżeczkę z jedzeniem odpycha i wykręca głowę
moją rękę z jedzeniem j.w.
toleruje tylko to co sobie sama wsadzi czyli przeszliśmy na blw
ale panna nie siedzi jeszcze (nawet nie ma zamiaru) więc w większości je siedząc u mnie na kolanach co kończy się katastrofą talerzową, albo jak pies pod stołem na podłodze i z podłogi bo talerz ląduje gdzie indziej
jak ją zachęcić do jedzenia? co zrobić żeby łyżeczki i mojej ręki nie traktowała jak wroga?
mam jeszcze pomysł na zupki i kaszki tak rzadkie żeby mogła je pić ze szklanki ale nie wiem czy mi sie chce miskować
ale pomysł z czymś mało jadalnym (np. surowa marchewka) w ręce a na łyżeczce coś jadalnego jest fajny
M. w jej wieku siedziała
M. w jej wieku jadła sama ładnie
M. w jej wieku piła ze szklanki
i aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
czyli największy problem w mej głowie czy ja się kiedyś nauczę że to dwie osobne dziewczynki? dwa małe człowieki każdy inny?
(ale bardzo bym chciała już ją posadzić do krzesełka i niech się tam babrze a nie siebie, mnie, stół, podłogę, zasłony i całą resztę)
Myśmy jednak na talerzach dawali i w ubraniach, dziecko się przezwyczaja do rytuałów i oprawy. Potem w restauracji mogłoby wiochę siać Trochę żartuję, ale jakiś poziom kulturki musi być.
Jej uJa, jak sobie przypomnę jaki to syf był!
Rozciągaliśmy jednorazową folię strechową 1m x 0.5m... co dzień
Mycie rączek, latanie
I dawaj... znowu będzie za pół roku Trzeba przeżyć.
(gotowane warzywa pocięte w słupki) ale po paru łyżkach stwierdziła że nasza kalafiorowa lepsza
ja też daję talerze, plastikowy ale jednak,
zwłaszcza na podłogę jakoś głupio mi jej tak rzucać jak psu a tak to chociaż na tą sekudnę ma talerz
no nic jeszcze z rok i będzie wzlęgny porządek pod stołem
(no i ten wzrok babć i cioć i sąsiadek że roczne dziecko je widelcem a półtoraroczne zupę łyżką nierozlewając )
małpa z niej taka że jak w sobotę na ognisku dostała maliny to z mojej ręki nie zjadła, a ze swojej owszem
no boi się że ją otruję czy co?