O Namor dzięki! To jest właśnie to rozporządzenie o którym pisałam. Z tym, że personel medyczny ma na temat zgłoszeń inne zdanie i nie idzie im wytłumaczyć. Swoją drogą żałuję, że byłam uprzejma. Moze należało zobić grubszą awanturę z zagrożeniem sądem i poinformowaniem ministerstwa włącznie.
Kubuś urodził się w marcu 2009 roku. Został standardowo zaszczepiony szczepionką przeciwko gruźlicy oraz WZW B (bez obecności rodziców, chociaż tego wymagają przepisy prawa, i bez informacji o możliwości wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych, jak większość noworodków w Polsce).
Wkrótce pod lewą pachą pojawiły się u niego powiększone węzły chłonne, z których jeden urósł do rozmiarów mandarynki. Rok później chłopczyk w ciężkim stanie trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia móżdżku…
„Kubuś ma rok i cztery miesiące. We wrześniu nieoczekiwanie zachorował.
Okazało się, że to gruźlicze zapalenia opon mózgowych. Lekarze nie mogli sobie poradzić z tą niezwykle rzadką chorobą. Pojawiły się liczne komplikacje, chłopczyk przeszedł udar. Ma sparaliżowane rączki i nóżki. Stracił także wzrok.
Choroba dziecka ma związek z wrodzonym brakiem odporności. Jako niemowlak został standardowa zaszczepiony przeciwko gruźlicy i szczepionka – zamiast uodpornić – zaatakowała jego organizm.
Artykuł bardzo poruszył czytelników. Ciągle dopytywali się na forum gazety o zdrowie chłopczyka, trwali przy rodzicach modląc się o cud.
14 grudnia 2010 r. w TVN Uwaga pojawił się materiał na temat historii Kubusia. Można go obejrzeć tutaj.
Ciocia Kubusia napisała w komentarzach na stronie internetowej w/w programu:
„Pyta Pani o to jak Kubuś zachorował? Otóż jako noworodek został standardowo zaszczepiony przeciw gruźlicy. Po miesiącu pod paszką na węzłach chłonnych pojawiły się guzki. Kubuś trafił do miejscowego szpitala. Tam stwierdzono, że jest to efekt uboczny po szczepieniu i przeprowadzono nacięcia w tych miejscach, gdzie były guzki. Lekarze zapewniali, że to nic poważnego, że to się zdarza. Później były zwykłe kontrole lekarskie, badania USG. Było wszystko w porządku. Mały Kubuś po jakimś czasie łapał często jakieś drobne infekcje. Bratowa pojawiała się u swojego lekarza, ale nikt nie stwierdzał żadnych nieprawidłowości. Aż do września tego roku kiedy z dnia na dzień stan Kuby zaczął się pogarszać. Pojawiały się z nikąd wysokie temperatury. Mama Kuby już nawet nie zdążyła zrobić badań zleconych przez lekarza, bo stan w ciągu kilku godzin tak się pogorszył, że Kubuś nie mógł ustać na nóżkach. 18 września Kubuś trafił do szpitala, ale po sześciu dniach został przewieziony do CZD w stanie krytycznym. Jak się później dowiedzieliśmy -z postępującą martwicą mózgu. Diagnoza - gruźlicze zapalenie mózgu. Przyczyna - ze względu na upośledzenie układu immunologicznego w wyniku szczepienia rozwinęła się gruźlica.”
2 maja 2011 r. po wielu miesiącach walki o jego życie i cierpienia, Kubuś zmarł…
Kto odpowiada za cierpienie tej rodziny? Od kogo należy im się odszkodowanie za śmierć synka?
Czy polskie noworodki powinny być szczepione w pierwszej dobie życia?
Dlaczego na polskich porodówkach nagminnie są łamane procedury dotyczące prawa rodziców do obecności przy wykonywaniu wszelkich zabiegów medycznych, w tym pierwszych szpitalnych szczepień?
Czy lekarze mogą bezkarnie łamać prawo pacjenta do pełnej informacji o skutkach ubocznych preparatów szczepionkowych i nie uprzedzać rodziców i pacjentów o możliwości wystąpienia poważnych powikłań poszczepiennych?
Na forum tygodnika po śmierci Kubusia jego ciocia napisała:
Kochany Kubusiu, nasz dzielny Mały Rycerzyku – tyle miesięcy walczyłeś z tak okrutną i bezwzględną chorobą. Ale pomimo, że odszedłeś Ty nie przegrałeś tej walki. Dowodem jest zgromadzona przy Tobie Twoja Armia. Każda chwila Twojego bólu, każdy moment Twojego cierpienia był dla nas wszystkich lekcją pokory. Dlaczego Ty? Bo zostałeś wybrany żeby pokazać wszystkim jak kruche jest ludzkie życie, jak ważna jest każda chwila, jak cenna jest miłość. Nie można znaleźć dziś słów, które opisałyby nasz smutek i żal, naszą rozpacz. Ale jedno wiemy na pewno: NA ZAWSZE POZOSTANIESZ W NASZYCH SERCACH.
Wyjaśnienie tematu ogromnej toksyczności szczepień pierwszej i drugiej generacji – dokonywanych od roku 1880 do roku 1990 – na podstawie opinii lekarzy, książek, materiałów z prasy, wiarygodnych stron internetowych.
Oparte na ewidentnych faktach, nie domysłach.
Analizowanie szczepionek I i II generacjido 1990 roku nie jest głównym celem niniejszego opracowania, z licznych załączonych materiałów, w tym naukowych, wynika, że skuteczność żadnych szczepionek I i II generacji nie została do tej pory udowodniona (nie chronią przed chorobami, przed którymi mają chronić), natomiast ich toksyczne działanie – liczne zgony i choroby – jest faktem.
Istnieje natomiast uzasadnione przypuszczenie, że w określonych sytuacjach akcje szczepień prowokują epidemie.
Z najbardziej znanych przykładów: wybuch epidemii grypy H1N1 w USA w 1976 roku.
Oficjalnie podaje się, że w wyniku tej epidemii zginęła jedna osoba, natomiast, również oficjalnie, około 30 osób zginęło od szczepionek, a dalsze 800 zostało sparaliżowanych z uwagi na syndrom Guillain-Barre.
Nieoficjalne dane są wielokrotnie wyższe. Globalnie uważa się, że zgłaszanych jest od 1 do 10 procent niepożądanych reakcji poszczepiennych. Jednym z bardziej znanych źródeł jest książka „Murder By Injection” Eustace Mullins3 – według tej książki, ilość zgonów w wyniku kampanii szczepień w 1976 roku to ok. 1600 przypadków.
Jako dodatkowy materiał do sprawy toksyczności szczepionek I i II generacji
polecam szereg książek:
„Cmentarz Szczepionkowy” (1912).
Opisuje 36.000 reakcji poszczepiennych w Niemczech, prowadzących do choroby i zgonów.
Autorstwa dr Eleanor Mc Bean, opisująca szczegółowo m.in. „epidemię” z roku 1976 i epidemię grypy hiszpanki z roku 1918. Książka dowodzi, iż grypa hiszpanka z 1918 również została sprowokowana przez kampanię szczepień. Książka ta jest dostępna w Google Books.
Autorstwa dr Eleanor Mc Bean, opisująca w dużym szczególe toksyczność szczepionek na przestrzeni szeregu lat od początku XX wieku, w tym grypę hiszpankę z roku 1918 (dostępna w Google Books).
„The Great White Hoax: The suppressed Truth About The Pharmaceutical Industry'' Robert Catalan” („Wielkie Białe Oszustwo – Ukrywana Prawda O Przemyśle Farmaceutycznym”) dostępna w Google Books.
Wyjaśnienia dot. technologii „BIO-WAR” (z zakresu broni biologicznej) istniejącej i stosowanej w szczepionkach III generacji, używanych masowo od lat 90.
Spowodowanie sterylizacji (bezpłodności kobiet) po jednokrotnym lub dwukrotnym użyciu szczepionki, oparte na ewidentnych faktach.
Szeroko komentowane przypadki podstępnego wysterylizowania kobiet obejmują około 150 milionów osóbw Afryce Subsaharyjskiej i około 3 miliony na Filipinach.
Technologia podstępnej sterylizacji kobiet przez dodanie śladowej ilości głównego hormonu kobiecego wytwarzanego podczas ciąży – hCg do szczepionki przeciwko groźnej chorobie.
Opisy różnych patentów na szczepionkę powodującą bezpłodność:
Pewien artykuł4 na stronie znanej fundacji działającej w opozycji do akcji szczepiennej w przystępny sposób opisuje technologię podstępnej sterylizacji przez szczepionki.
Organizm zostaje uczulony na hormon hCg (poprzez wywołanie reakcji autoimmunologicznej. Środek ten zastosowano w przypadku wielu milionów kobiet na Filipinach, co spowodowało bezpłodność u około 95% zaszczepionych.
Sterylizacja następuje poprzez ciągłe poronienia, co powoduje dodatkowe
cierpienia dla kobiety.
Szczepionka przeciw HPV Gardasil (w Polsce: Silgard) „zalecana” dla dziewczynek w wieku 12 lat.
W USA zgłoszono tylko w 2008 r. ok. 30 zgonów, przy czym ocenia się, że niezgłoszonych odczynów poszczepiennych jest od 10 do 100 razy więcej.
Podejrzewa się, że około 50% dziewczynek po wzięciu tej szczepionki cierpi na bezpłodność; proces ten zachodzi z powodu ciągłych poronień, podobnie jak w punkcie 4.1.
Z uwagi na krótki czas tych szczepień (od 2006 r.) jak również wiek dziewczynek 12 lat dokładność danych co do powodowania bezpłodności przez spontaniczne poronienia jest niemożliwa.
Mam pytanie do nieszczepiących. Ostatnio podjełam korespondencje z Sanepidem dotyczącą nie stawiania się na szczepienie dziecka. Moje dziecko chodzi do przedszkola i mam wrażenie, że ostatnio Panie przedszkolanki wypytują szczegółowo męża i babcie czyli osoby które odbierają dziecko o opieke i wychowanie dzieci. Dzis np. zapytały o opieke medyczną dziecka czy nie ma zaniedbań. Wydaje mi się to troche dziwne ..albo jestem przewrażlwiona.
Idź i pogadaj z tymi paniami z przedszkola.Trochę dziwne te pytania. Niewykluczone, że Sanepid robił wywiad w przedszkolu. Porozmawiaj szczerze i zapytaj wprost, skąd te pytania, czy coś je niepokoi.
my robilismy tak: bierzesz chorobe, patrzysz jakie powiklania moga wystapic jesli dziecko akurat chorobe zlapie ( i z jakim prawdopodobienstwem), pozniej patrzysz co moze sie stac, jesli zaszczepisz i juz tym sposobem polowa szczepionek odpada. Z calej reszty wywalasz te, ktore nie sa skuteczne ( jak np. na pneumokoki, bo sa dostosowane ne rynek amerykanski) i te, ktorymi nie masz szans sie zarazic, jesli nie jezdzisz z dzieckiem po swiecie. Jesli jeszcze zdasz sobie sprawe, ze wcale nie jest glupio np. przejsc ospe, czy rozyczke w wieku dzieciecym, to zostaje tego naprawde kilka sztuk.
To ja jeszcze podrążę pytając o kryterium wiarygodności informacji nt. tego, "co może się stać, jeśli zaszczepisz". Bo szczerze mówiąc mętlik informacyjny jest ogromny.
Drugie pytanie: czy jeśli do wieku 3 1/4 nic podejrzanego się nie dzieje, tzn że z tych pierwszych dziecko wyszło obronną ręką?
To ja jeszcze podrążę pytając o kryterium wiarygodności informacji nt. tego, "co może się stać, jeśli zaszczepisz". Bo szczerze mówiąc mętlik informacyjny jest ogromny.
Moim kryterium wiarygodności są odnośniki do publikacji we wiarygodnych recenzowanych czasopismach. I według tego kryterium wychodzi m.in. że - nie ma związku między szczepieniami a autyzmem i innymi zaburzeniami neurologicznymi, - jest udokumentowany związek między chorobami, na które obecnie szczepi się dzieci, a różnymi bardzo poważnymi powikłaniami, - ryzyko innych "co się może stać" jest bardzo bardzo bardzo niewielkie i najcześciej są to mało poważne skutki uboczne, - nie szczepiąc naraża się na chorobę (i powikłania) nie tylko własne dziecko, ale i jego otoczenie. Nie chciałabym urodzić martwego dziecka z powodu zarażenia się w ciąży różyczką od dziecka, którego rodzice uwierzyli w niebezpieczeństwo szczepionek po przeczytaniu artykułu "Tomek zmarł dwa dni po szczepieniu" z "Życia Kalisza".
Generalnie model przechorowywania tych "niegroźnych" chorób dziecięcych mieliśmy przed erą szczepień. Dzieci zarażały się polio i miewały powykrzywiane kości, bywało, że chłopcy tracili płodność po śwince, bywało, że rodziły się dzieci z zespołem Gregga, ślepły, głuchły, umierały, kobiety roniły ciąże. Nie tęskno mi do tych czasów. Oczywiście, że obecnie dzięki szczepieniom mamy mniejsze szanse na zachorowanie niż kiedyś, a w przypadku choroby ryzyko poważnych powikłań jest zwykle nieduże ("zwykle", bo np. w przypadku zarażenia się różyczką w pierwszym trymestrze ryzyko wystąpienia poważnych wad u dziecka to 90%). Więc można zrezygnować ze szczepień, jeśli Tomek z Kalisza spędza komuś sen z powiek, i z dużym prawdopodobieństwem nie zrobi się krzywdy dziecku ani jego otoczeniu. Niemniej badania pokazują, że to jest bardziej niebezpieczne niż zaszczepienie go.
mozesz sie przeciez sama zaszczepić ,istnieje szczepionka przeciw różyczce dla domorosłych,wiec problemu nie widzę
Ja widzę: szczepionki nie są w stu procentach skuteczne, one zmniejszają ryzyko zachorowania, ale nie do zera i różni się to w zależności od człowieka. Dlatego moje bezpieczeństwo zależy nie tylko ode mnie, ale i od innych ludzi. Jeśli będę jedyną zaszczepioną w Polsce, to mam większe szanse na zachorowanie niż jeśli wszyscy będą zaszczepieni. To się nazywa odporność stada (http://en.wikipedia.org/wiki/Herd_immunity ) i w zależności od choroby (zwłaszcza sposobu zarażania) i szczepionki (jej skuteczności) wymagana jest inna "masa krytyczna" zaszczepionych, żeby osiągnąć wyraźne zmniejszenie liczby chorych.
Dobrze, że wątek wyszedł. Zadzwoniono do mnie z przychodni. Pani z bardzo miłym głosem zrobiła mi lekką awanturę, że nie mają mojego oświadczenia w spawie nieszczepienia. Dała mi czas 2 tygodnie na podjęcie decyzji czy: szczepie, piszę oświadczenie o nieszczepieniu lub.. zmieniam przychodnie ("bo ona nie chce mieć problemów przeze mnie").
Na pytanie czy ewent. da mi kartę szczepień odpowiada: nie można!
Powiedziałam jej, że w tygodniu mam wizytę u dermatologa, który ewent. potwierdzi alergie. Bo chcę jej powiedzieć że ma mi odroczyć szczepienia ze względu na alergie...
Działasz wbrew prawu, zdaniem wielu, więc są emocje:-) spoko. Nic nie pisz. Może Ci odroczą, może nie. Ale zasadniczo nerwów jest mniej, jeśli powiesz sobie wyraźnie, jak daleko gotowa jesteś iść.
Włoski sąd okręgowy w Rimini wydał wyrok w.s. założonej przez rodziców autystycznego dziecka Departamentowi Zdrowia na rzecz oskarżyciela. Sąd uznał, że szczepionka na MMR spowodowała u dziecka autyzm i nieodwracalne zmiany zdrowotne.
czy karta szczepień dziecka jest własnością rodziców i oni są jej dysponentem, czy przychodni? Czy wuchodząc ze szpitala rodzice mają prawo, jesli chcą, dostać ją do ręki czy musi być wysłana do przychodni? Czy śa jakieś uregulowania pranwe co do takich dokumentów?
Drugie pytanie dotyczy dziecka ze sztucznie obniżoną odpornością ze względów zdrowotnych. ono samo nie może być już nigdy zaszczepione. Czy ono może się zarazić od innych dzieci, które właśnie przechodziły szczepinie, np na polio? np. od rodzeństwa, albo równieśniczego koleżeństwa?
pluma, wlasnie to mnie ciekawi, ze wychodzac ze szpitala zawsze daja karte szczepien do rak, dzieki czemu mozna ja wtedy zatrzymac u siebie, ale jak juz raz da sie ja do przychodni to po prostu nie ma jak jej stamtad zabrac z powrotem..wtedy juz do rak jej nie dadza.
Jest przepis mówiący twardo o tym, że karta szczepień jest własnością ŚWIADCZENIODAWCY, czyli NFZ. Napiszcie mi, który szpital daje do ręki - pojadę tam rodzić:))))
Komentarz
To jest właśnie to rozporządzenie o którym pisałam.
Z tym, że personel medyczny ma na temat zgłoszeń inne zdanie i nie idzie im wytłumaczyć.
Swoją drogą żałuję, że byłam uprzejma. Moze należało zobić grubszą awanturę z zagrożeniem sądem i poinformowaniem ministerstwa włącznie.
Pewnie, że możesz! Książeczka nie jest dokumentem urzędowym tylko własnością Twojego dziecka.
Żródło:
http://stopnop.pl/zdrowie/szczepionki/nop/120-kubusskalik
O Kubusiu, który poruszył wiele serc
Kubuś urodził się w marcu 2009 roku. Został standardowo zaszczepiony szczepionką przeciwko gruźlicy oraz WZW B (bez obecności rodziców, chociaż tego wymagają przepisy prawa, i bez informacji o możliwości wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych, jak większość noworodków w Polsce).
Wkrótce pod lewą pachą pojawiły się u niego powiększone węzły chłonne, z których jeden urósł do rozmiarów mandarynki. Rok później chłopczyk w ciężkim stanie trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia móżdżku…
4 grudnia 2010 roku w Tygodniku Ostrołęckim pojawił się artykuł pt. „Kubuś walczy o życie! Pomóż rodzicom w leczeniu i rehabilitacji ciężko chorego dziecka”.
„Kubuś ma rok i cztery miesiące. We wrześniu nieoczekiwanie zachorował.
Okazało się, że to gruźlicze zapalenia opon mózgowych. Lekarze nie mogli sobie poradzić z tą niezwykle rzadką chorobą. Pojawiły się liczne komplikacje, chłopczyk przeszedł udar. Ma sparaliżowane rączki i nóżki. Stracił także wzrok.
Choroba dziecka ma związek z wrodzonym brakiem odporności. Jako niemowlak został standardowa zaszczepiony przeciwko gruźlicy i szczepionka – zamiast uodpornić – zaatakowała jego organizm.
Artykuł bardzo poruszył czytelników. Ciągle dopytywali się na forum gazety o zdrowie chłopczyka, trwali przy rodzicach modląc się o cud.
14 grudnia 2010 r. w TVN Uwaga pojawił się materiał na temat historii Kubusia. Można go obejrzeć tutaj.
Ciocia Kubusia napisała w komentarzach na stronie internetowej w/w programu:
„Pyta Pani o to jak Kubuś zachorował? Otóż jako noworodek został standardowo zaszczepiony przeciw gruźlicy. Po miesiącu pod paszką na węzłach chłonnych pojawiły się guzki. Kubuś trafił do miejscowego szpitala. Tam stwierdzono, że jest to efekt uboczny po szczepieniu i przeprowadzono nacięcia w tych miejscach, gdzie były guzki. Lekarze zapewniali, że to nic poważnego, że to się zdarza. Później były zwykłe kontrole lekarskie, badania USG. Było wszystko w porządku. Mały Kubuś po jakimś czasie łapał często jakieś drobne infekcje. Bratowa pojawiała się u swojego lekarza, ale nikt nie stwierdzał żadnych nieprawidłowości. Aż do września tego roku kiedy z dnia na dzień stan Kuby zaczął się pogarszać. Pojawiały się z nikąd wysokie temperatury. Mama Kuby już nawet nie zdążyła zrobić badań zleconych przez lekarza, bo stan w ciągu kilku godzin tak się pogorszył, że Kubuś nie mógł ustać na nóżkach. 18 września Kubuś trafił do szpitala, ale po sześciu dniach został przewieziony do CZD w stanie krytycznym. Jak się później dowiedzieliśmy -z postępującą martwicą mózgu. Diagnoza - gruźlicze zapalenie mózgu. Przyczyna - ze względu na upośledzenie układu immunologicznego w wyniku szczepienia rozwinęła się gruźlica.”
2 maja 2011 r. po wielu miesiącach walki o jego życie i cierpienia, Kubuś zmarł…
Kto odpowiada za cierpienie tej rodziny? Od kogo należy im się odszkodowanie za śmierć synka?
Czy polskie noworodki powinny być szczepione w pierwszej dobie życia?
Dlaczego na polskich porodówkach nagminnie są łamane procedury dotyczące prawa rodziców do obecności przy wykonywaniu wszelkich zabiegów medycznych, w tym pierwszych szpitalnych szczepień?
Czy lekarze mogą bezkarnie łamać prawo pacjenta do pełnej informacji o skutkach ubocznych preparatów szczepionkowych i nie uprzedzać rodziców i pacjentów o możliwości wystąpienia poważnych powikłań poszczepiennych?
Na forum tygodnika po śmierci Kubusia jego ciocia napisała:
Kochany Kubusiu, nasz dzielny Mały Rycerzyku – tyle miesięcy walczyłeś z tak okrutną i bezwzględną chorobą. Ale pomimo, że odszedłeś Ty nie przegrałeś tej walki. Dowodem jest zgromadzona przy Tobie Twoja Armia. Każda chwila Twojego bólu, każdy moment Twojego cierpienia był dla nas wszystkich lekcją pokory. Dlaczego Ty? Bo zostałeś wybrany żeby pokazać wszystkim jak kruche jest ludzkie życie, jak ważna jest każda chwila, jak cenna jest miłość. Nie można znaleźć dziś słów, które opisałyby nasz smutek i żal, naszą rozpacz. Ale jedno wiemy na pewno: NA ZAWSZE POZOSTANIESZ W NASZYCH SERCACH.
23 marca 2012 Kubuś skończyłby 3 lata…
Wyjaśnienie tematu ogromnej toksyczności szczepień pierwszej i drugiej generacji – dokonywanych od roku 1880 do roku 1990 – na podstawie opinii lekarzy, książek, materiałów z prasy, wiarygodnych stron internetowych.
Moje dziecko chodzi do przedszkola i mam wrażenie, że ostatnio Panie przedszkolanki wypytują szczegółowo męża i babcie czyli osoby które odbierają dziecko o opieke i wychowanie dzieci. Dzis np. zapytały o opieke medyczną dziecka czy nie ma zaniedbań. Wydaje mi się to troche dziwne ..albo jestem przewrażlwiona.
http://www.naturalnews.com/032475_Bill_Gates_vaccines.html#ixzz1N6r5AVlw
Bil Gates o szczepionkach.
Drugie pytanie: czy jeśli do wieku 3 1/4 nic podejrzanego się nie dzieje, tzn że z tych pierwszych dziecko wyszło obronną ręką?
Moim kryterium wiarygodności są odnośniki do publikacji we wiarygodnych recenzowanych czasopismach. I według tego kryterium wychodzi m.in. że
- nie ma związku między szczepieniami a autyzmem i innymi zaburzeniami neurologicznymi,
- jest udokumentowany związek między chorobami, na które obecnie szczepi się dzieci, a różnymi bardzo poważnymi powikłaniami,
- ryzyko innych "co się może stać" jest bardzo bardzo bardzo niewielkie i najcześciej są to mało poważne skutki uboczne,
- nie szczepiąc naraża się na chorobę (i powikłania) nie tylko własne dziecko, ale i jego otoczenie. Nie chciałabym urodzić martwego dziecka z powodu zarażenia się w ciąży różyczką od dziecka, którego rodzice uwierzyli w niebezpieczeństwo szczepionek po przeczytaniu artykułu "Tomek zmarł dwa dni po szczepieniu" z "Życia Kalisza".
Generalnie model przechorowywania tych "niegroźnych" chorób dziecięcych mieliśmy przed erą szczepień. Dzieci zarażały się polio i miewały powykrzywiane kości, bywało, że chłopcy tracili płodność po śwince, bywało, że rodziły się dzieci z zespołem Gregga, ślepły, głuchły, umierały, kobiety roniły ciąże. Nie tęskno mi do tych czasów.
Oczywiście, że obecnie dzięki szczepieniom mamy mniejsze szanse na zachorowanie niż kiedyś, a w przypadku choroby ryzyko poważnych powikłań jest zwykle nieduże ("zwykle", bo np. w przypadku zarażenia się różyczką w pierwszym trymestrze ryzyko wystąpienia poważnych wad u dziecka to 90%). Więc można zrezygnować ze szczepień, jeśli Tomek z Kalisza spędza komuś sen z powiek, i z dużym prawdopodobieństwem nie zrobi się krzywdy dziecku ani jego otoczeniu. Niemniej badania pokazują, że to jest bardziej niebezpieczne niż zaszczepienie go.
Ja widzę: szczepionki nie są w stu procentach skuteczne, one zmniejszają ryzyko zachorowania, ale nie do zera i różni się to w zależności od człowieka. Dlatego moje bezpieczeństwo zależy nie tylko ode mnie, ale i od innych ludzi. Jeśli będę jedyną zaszczepioną w Polsce, to mam większe szanse na zachorowanie niż jeśli wszyscy będą zaszczepieni. To się nazywa odporność stada (http://en.wikipedia.org/wiki/Herd_immunity ) i w zależności od choroby (zwłaszcza sposobu zarażania) i szczepionki (jej skuteczności) wymagana jest inna "masa krytyczna" zaszczepionych, żeby osiągnąć wyraźne zmniejszenie liczby chorych.
Oczywiście, tyle że
- szczepione ma dużo mniejszą szansę złapania różyczki
- nie będę mieć pretensji do rodziców szczepionego, bo zrobili, co mogli.
Zarazić się mogę zawsze, ale najbezpieczniejsza jestem, jeśli możliwie dużo ludzi dookoła jest zaszczepionych.
autystycznego dziecka Departamentowi Zdrowia na rzecz oskarżyciela. Sąd
uznał, że szczepionka na MMR spowodowała u dziecka autyzm i
nieodwracalne zmiany zdrowotne.
http://wolnemedia.net/prawo/szczepionka-przyczyna-autyzmu-wg-wloskiego-sadu/