Przychodnia musi miec podkładkę w razie kontroli sanepidu. Dlatego chcą żeby im kwity podpisywać. Ale nie ma żadnego prawa was do tego zmusić. Najlepiej zabrać z przychodni kartę szczepień dziecka. Podpisujesz wtedy kwit ze karta wydana rodzicom i sanepid w razie kontroli się nie ma czego czepić bo karty nie widzą. A i przychodnia się nie naprzykrza. Tak przynajmniej to działa w Warszawie, u nas juz 3 rok spokój, chociaż papier o szczepieniu nie wg kalendarza też podpisałam bo nie wiedziałam, że nie muszę.
Przychodnia musi miec podkładkę w razie kontroli sanepidu. Dlatego chcą żeby im kwity podpisywać. Ale nie ma żadnego prawa was do tego zmusić. Najlepiej zabrać z przychodni kartę szczepień dziecka. Podpisujesz wtedy kwit ze karta wydana rodzicom i sanepid w razie kontroli się nie ma czego czepić bo karty nie widzą. A i przychodnia się nie naprzykrza. Tak przynajmniej to działa w Warszawie, u nas juz 3 rok spokój, chociaż papier o szczepieniu nie wg kalendarza też podpisałam bo nie wiedziałam, że nie muszę.
U mnie nie bylo problemu. Zeznałam zgodnie z prawda że wyjeżdżamy na 4 miesiące (co obejmowało akurat termin najbliższego szczepienia kalendarzowego) i że chce mieć kartę ze sobą. Wydali za wspomnianym wyżej pokwitowaniem. A po powrocie jakoś tak już trzeci rok zapominam oddać
U nas było o tyle łatwiej, że pierworodny pierwszą dawkę szczepień dostał, więc nie budziłam podejrzeń jako potencjalna patologia co chce dziecko wykończyć przez brak szczepień. Gorzej było z młodszą bo już w szpitalu miałam adnotację że szczepień nie było bo brak zgody rodziców. Odbyła się mała awanturka z durną pediatrą przy zapisie do przychodni ale karty mi nie zabrali. Dałam się tylko wrobić w podpisanie oświadczenia, że szczepić będę wg indywidualnego kalendarza i że zostałam poinformowana o związanych z tym zagrożeniach. Pani funkcjonariusz w białym kitlu chodziło tylko o dupokrytkę. Z tego co czytałam takie oświadczenie w papierach przychodni może oznaczać szybszą interwencję sanepidu ale póki co od półtora roku cisza. Liczę na to że jak karty nie widzą to się nie czepną.
nie podali, powiedzieli chyba, że karta jest własnością przychodni i mogą ją co najwyżej przesłać do kolejnej przychodni, która sobie wybiorę ale nie mogą dać mi do ręki
@Chabrowa, dzięki, że piszesz o tych pneumokokach. Czyli dla nas też obowiazkowa. Idziemy na drugie szczepienie w piątek i domyślam się, że te pneumokoki też będą chcieli zaszczepić, bo poprzednio mówili, że jak pierwszą szczepionkę J. dobrze zniesie, to następnym razem będą dwie. Ja też myślałam, że to darmowa i nieobowiązkowa.
Kurczę, mam dylemat. Przed narodzinami J. byłam negatywnie nastawiona do szczepionek i rozważałam nieszczepienie w ogóle, ale kiedy po narodzinach J. leżał w szpitalu i zdiagnozowano mu zespół WPW, lekarz kazał koniecznie szczepić, bo u J. każda infekcja może się skończyć częstoskurczem. No i nie wiem, jak lepiej. Tak ryzykuję i tak ryzykuję.
@Aniuszka - podstawowe pytanie, to czy szczepienie chroni przed infekcją? Nawet jeśli chroni przed infekcją z powodu danego patogenu, to czy nie obniża odporności, a przez to, czy nie zwiększa ryzyka innych infekcji? Warto poczytać i świadomie podjąć decyzję. Nie kierując się lękiem, tylko rzetelną wiedzą.
Swego czasu sprawdzałem w przepisach. Nie tyle karta jest własnością przychodni, co nie wolno jej wydać pacjentowi. Totalna komuna w tym względzie. Mają obowiązek ją przechowywać i przesłać do następnej przychodni, gdy ta potwierdzi, że dany pacjent do niej się zapisał. Najlepsze, że lekarz, który stwierdza urodzenie się dziecka ma ustawowy obowiązek wystawić taką kartę. A jak tego nie zrobi, to zgodnie z prawem nikt nie ma uprawnień do jej wystawienia (SanEpid miał niezłą zagadkę, gdy ich o to zapytałem - skończyło się na sugestii ominięcia prawa). Ciekawostka: Nie znalazłem w przepisach w ogóle możliwości urodzenia się dziecka bez udziału lekarza. Brak lekarza przy narodzinach uniemożliwia zostanie obywatelem naszego kraju.
Ja też nie dostałam kart do ręki,w żadnej przychodni nie chcieli wydać jedynie jak wspomniałam o wyjeździe za granicę to owszem,wydadzą do ręki Na razie jestem w małej wiejskiej przychodni,coś tam od czasu do czasu męczą ze szczepieniami.Pediatra kazała się zastanowić czy chcę szczepić bo nie ma przymusu z tym,że miałam jakąś kartkę dla sanepidu skrobać.Powiedziałam,że się zastanowię,pół roku już rozmyślam na razie cisza...
My w piątek mamy druga dawkę samodzielnej szczepioki na tężec. Szczepienie na błonicę i krztusiec mamy wciąż po stronie "winien". Mam też wezwanie ze starszym na MMR, ale nie pójdę.
Moim zdaniem to oburzające,ze karzą Ci szczepić i praktycznie (poza kilkoma wyjątkami) nie masz wyboru czym chcesz,bądź,co badz,swoje dziecko zaszczepić.
Są - ponoć - badania wskazujące, że podanie szczepionki nawet po przechorowaniu ma działanie wzmacniające odporność, a nie ma większych skutków ubocznych niż u nieprzechorowanego. Stąd szczepić trzeba wszystkich. Info bezpośrednio od wakcynologa.
@chabrowa posłuchałam @Katarzyna, przeczytałam ulotkę, przekonałam pediatrę, żeby też ją przeczytała, bo nie wiedziała, że to szczepienie może być także dla dzieci. Coś tam jednak w historii choroby podpisałam...
Cały czas siedzę okrakiem na płocie jeżeli chodzi o to szczepienie. Generalnie właściwie jedyne, które w tej chwili rozważam. Miałam starszego szczepić w zeszłym roku przed wyjazdem w góry ale podziębiony był i ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Dr. Pediatra-Sceptyczna-Wobec-Szczepień, z którą rzecz konsultowałam stwierdziła, że ona swoich na tężec nie szczepi. Ale że to podstępna choroba. Więc skoro mam obawy, to żeby dać tą tetanę.
Obawy mam, bo my tu na wsi dużo czasu spędzamy taplając się w błocie i końskim g. Do tego podkarpacie ma najwyższe statystyki tężcowe. Więc teoretycznie łapiemy się na grupę podwyższonego ryzyka. Najchętniej bym nie szczepiła. Ale nie uśmiecha mi się też stres przy każdym nieoczyszczonym dogłębnie i od razu skaleczeniu.....
Czytam i czytam o tym wszystkim i już kompletnie skołowana jestem. Skoro nawet przechorowanie prawdziwego tężca nie zabezpiecza przed złapaniem go ponownie, to jaka jest potencjalna skuteczność szczepionki?
Z ciekawostek, wygrzebałam gdzieś info że np. w amerykańskiej armii podczas całej II wojny światowej odnotowano 5 zgonów na tężec. Wszystkie pięć starannie wyszczepione.
Moja po pierwszej dawce nie miała żadnych objawów NOP, bolało ją tylko chwile po ukłuciu, potem zrobiłam okład z sody lub z altacetu, nie pamiętam... Jutro druga dawka, ma 2 latka.
@Kotek - ani przechorowanie tężca, ani pełen cykl szczepień nie daje trwałej odporności. Przyjmuje się, że jeśli od ostatniej dawki przypominającej nie minęło dłużej niż rok, to nie trzeba doszczepiać w razie poważnego skaleczenia zabrudzonego ziemią, czy nawozem. Jeśli ponad rok, to powinni doszczepić dawką przypominającą. Zwykle zaleca się, by osoby dorosłe doszczepiały się rutynowo co przynajmniej 10 lat. Tężec to dla mnie ciekawy temat. Tym bardziej ciekawy, że byłam przekonana, że nie tak łatwo to złapać, a jednak sama złapałam... Z drugiej strony, miałam wpojone, że ma toto wysoką śmiertelność, a mój tężec był bardzo lajtowy - sam przyszedł i sam poszedł, bez żadnego leczenia. No, niejednoznaczna sprawa z tym tężcem... ;-)
Komentarz
Najlepiej zabrać z przychodni kartę szczepień dziecka. Podpisujesz wtedy kwit ze karta wydana rodzicom i sanepid w razie kontroli się nie ma czego czepić bo karty nie widzą. A i przychodnia się nie naprzykrza.
Tak przynajmniej to działa w Warszawie, u nas juz 3 rok spokój, chociaż papier o szczepieniu nie wg kalendarza też podpisałam bo nie wiedziałam, że nie muszę.
Najlepiej zabrać z przychodni kartę szczepień dziecka. Podpisujesz wtedy kwit ze karta wydana rodzicom i sanepid w razie kontroli się nie ma czego czepić bo karty nie widzą. A i przychodnia się nie naprzykrza.
Tak przynajmniej to działa w Warszawie, u nas juz 3 rok spokój, chociaż papier o szczepieniu nie wg kalendarza też podpisałam bo nie wiedziałam, że nie muszę.
Z tego co czytałam takie oświadczenie w papierach przychodni może oznaczać szybszą interwencję sanepidu ale póki co od półtora roku cisza.
Liczę na to że jak karty nie widzą to się nie czepną.
z tym, że ja z tej przychodni nie chcę się wypisywać, póki co dzieci szczepione ale co dalej to jeszcze nei wiem
Najlepsze, że lekarz, który stwierdza urodzenie się dziecka ma ustawowy obowiązek wystawić taką kartę. A jak tego nie zrobi, to zgodnie z prawem nikt nie ma uprawnień do jej wystawienia (SanEpid miał niezłą zagadkę, gdy ich o to zapytałem - skończyło się na sugestii ominięcia prawa).
Ciekawostka: Nie znalazłem w przepisach w ogóle możliwości urodzenia się dziecka bez udziału lekarza. Brak lekarza przy narodzinach uniemożliwia zostanie obywatelem naszego kraju.
Może znalazłeś idealny sposób na to żeby być niewidzialnym dla systemu
Na razie jestem w małej wiejskiej przychodni,coś tam od czasu do czasu męczą ze szczepieniami.Pediatra kazała się zastanowić czy chcę szczepić bo nie ma przymusu z tym,że miałam jakąś kartkę dla sanepidu skrobać.Powiedziałam,że się zastanowię,pół roku już rozmyślam na razie cisza...
Czasem sobie myślę, że planowanie lepiej Panu Bogu zostawić...
To, tak na marginesie.
ale skoro na wszystko szczepieni Twoi,to czego sie przychodnia ma czepiać?
Dużo jeszcze szczepień przed Wami?
Winda, jak wywalczylas ten samodzielny tężec?
Dodatkowo smaczku np. przy MMRach dodaje fakt, że przechorowanie odry, różyczki czy świnki nie jest przeciwskazaniem do kłucia!
Coś tam jednak w historii choroby podpisałam...
I jak u Was po tej Tetanie?
Cały czas siedzę okrakiem na płocie jeżeli chodzi o to szczepienie. Generalnie właściwie jedyne, które w tej chwili rozważam. Miałam starszego szczepić w zeszłym roku przed wyjazdem w góry ale podziębiony był i ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Dr. Pediatra-Sceptyczna-Wobec-Szczepień, z którą rzecz konsultowałam stwierdziła, że ona swoich na tężec nie szczepi. Ale że to podstępna choroba. Więc skoro mam obawy, to żeby dać tą tetanę.
Obawy mam, bo my tu na wsi dużo czasu spędzamy taplając się w błocie i końskim g. Do tego podkarpacie ma najwyższe statystyki tężcowe. Więc teoretycznie łapiemy się na grupę podwyższonego ryzyka. Najchętniej bym nie szczepiła. Ale nie uśmiecha mi się też stres przy każdym nieoczyszczonym dogłębnie i od razu skaleczeniu.....
Czytam i czytam o tym wszystkim i już kompletnie skołowana jestem. Skoro nawet przechorowanie prawdziwego tężca nie zabezpiecza przed złapaniem go ponownie, to jaka jest potencjalna skuteczność szczepionki?
Niech mnie kto mądry w głowie rozjaśni......
Jutro druga dawka, ma 2 latka.
Tężec to dla mnie ciekawy temat. Tym bardziej ciekawy, że byłam przekonana, że nie tak łatwo to złapać, a jednak sama złapałam... Z drugiej strony, miałam wpojone, że ma toto wysoką śmiertelność, a mój tężec był bardzo lajtowy - sam przyszedł i sam poszedł, bez żadnego leczenia.
No, niejednoznaczna sprawa z tym tężcem...
;-)