Jakieś trzy grosze wtrącę byleby nie zając się czymś pożytecznym Jak się nawet kontaktów nie zerwie to i tak takie spotkania są drętwe, bo jeśli ewidentnie widzę, że ktoś robi coś złego to będę się motać próbując znaleźć "wspólny" temat, co skutkuje tym że:
a) nie czuję się sobą jeśli naginam się do tamtej osoby
b) albo ona mnie uznaje za nawiedzoną frajerkę, lub co gorsza, za fajną osobę ale niestety z odchyłem religijnym...
Ogólnie powstaje skrępowanie, im ktoś bardziej dowolnie interpretuje moralność tym bardziej mi się kręci w głowie po takim spotkaniu.
To też chodzi o to, że nie zawsze potrafię się odpowiednio zachować, raz przy kolacji w restauracji ze znajomym jego nowa dziewczyna zaczęła opowiadać wrażenia koleżanki z aborcji. Drastyczny opis. Ja nic nie powiedziałam bo zatkało mnie. To nie jest tak, że pragnęłam zerwać znajomość, ale po czymś takim bez względu na bliskość z kolegą (akurat męża przyjaciel) trochę czułam się jak na kolacji z ludożercą. Załóżmy, że byłby to brat mój z bratową, nie wiem jakbym miała prowadzić konwersację. Albo jak ktoś zaczyna pochwalać Hitlera i kwestię żydowską. No jak tu utrzymywać kontakty z kimś kto np. uważa, że każdą kobietę można kupić i opowiada wszem i wobec swoje mądrości.
Są tematy okołokuchenne ale ludzie niewierzący mają tendencje do nawracania na swoje coś. Czyli opowieści serwują mi jak papież JP2 zaakceptował aborcję dla zgwałconych zakonnic w Jugosławii, jak Benedykt leczył się homeopatią i całą masę bzdur innych.
Siostra po rozwodzie. Drugi maz. Ona i on wierzacy niby i o zgrozo praktykujacy. Dzieci chrzczacy. Tylko ja wredna i taki faryzeusz, bo nawet p. Franciszek powiedzial, ze ok.
No i co droga redakcjo. O czym my tu mamy...
Rodzina zdegustowana mym podejsciem. W taki oto sposob pozbawia sie dzieci rodzicow chrzestnych. Chodzi o kontakty i relacje. Sobie latwo wytlumaczyc, dziecku gorzej.
I to uczucie,gdy czujesz sie jak frajer, bo chca relacje odbudowac, mowisz ze szwagier ok, bo naprawde ok i nawet go lubisz, tylko ten slub, no zesz....
Skatarzyno, dla mnie tez nie, wieczmienilam osoby i zostawiam.
Otoz, AnnoLeno nie da sie siedziec w blocie i mowic ze to pachnie. Konkubinat, nawet po slubie cywilnym jest jawnym grzechem. KK mowi jasno. Bez grzechu, owszem, ale w samotnosci.
A ze KK jest bezduszny.... no to co zrobic.... mspanc
@AnnaLena, czytałaś osiem błogosławieństw? Wpatrywałaś się w Ukrzyżowanego? Co jest bezdusznego w cierpieniu? Bezduszna jest odmowa posłuszeństwa Bogu...
Przepraszam. Chodzi mi o zdanie: "KK wcale nie jest w tym temacie tak bezduszny"
Znaczy, trochę można zgrzeszyć, nic się nie stanie... przecież nie można ludzi męczyć tak?
Było mi bardzo przykro, kiedy siostra zakonna opowiedziała mi o kobiecie, którą zostawił mąż, i ona ma teraz nowego, "odpowiedzialnego" nie wiem powiedzmy partnera, i podsumowała, to lepiej, niż ona miałaby się całe życie sama męczyć. Było mi po prostu bardzo, bardzo przykro.
Monia, nie trzeba sie odwracac. Tym bardziej milowac trzeba, ale nie trzeba sie przyjaznic, nie trzeba sie kawowac, wczasowac, razem swietowac. Mozna zyczliwie sie usmiechnac, pomoc w razie potrzeby... ale nie trzeba zaciesniac wiezow. A jesli ktos pluje nam w twarz - zwinac zagle i wcale to musi byc wykopanie toporka.
Nie chodzi o osobę, tylko o decyzję. Byłam zaskoczona, że nawet siostra zakonna jakby nie rozumiała tego, że człowiekowi do życia potrzebny jest tylko Bóg i tylko na Boga można stawiać. Panu Jezusowi też mówili, twarda jest Twoja mowa. Wyrzucali mu, że jest za surowy i odchodzili. Apostołom też się nie uśmiechało wszystko, co mówił, ale wiedzieli, że "tylko Ty masz słowa życia wiecznego". Wiara to jest jednak wielka, wielka łaska
Tak nie bardzo chcę opowiadać o znajomych w sumie, ja mam nie za dużo przyjaciół, ale nie mam znajomych bez ślubu kościelnego albo takich którzy mają zamiar taki wziąć. Mam jednych co ich raz na rok widuję ale myślę, że u nich tez nastąpi przełom. Ja nie czuję się godna reprezentowania i świadczenia o Kościele, jak mi na kimś zależy to się modlę o nawrócenie.
@AnnaLena biale malzenstwo, to o ile mi wiadomo malzenstwo sakramentalne, w ktorym malzonkowie nie wspolzyja. ale jak napisala ProMama, musi byc to przede wszystkim malzenstwo, czyli sakrament. nie mozna miec meza sakramentalnego i syc w bialym malzenstwie z innym.
Ok ale przepraszam że skorzystam z podanego przez kogos przykładu Ziemkiewicza , jest jakieś wyjście z sytuacji ? Bo przecie żeby upominać to chyba trzeba znać i rozwiązanie ?
A skąd wiesz, jaka jest moja sytuacja życiowa... Bóg powołuje jednego do małżeństwa, innego do stanu duchownego, ale nie obiecał błogostanu na tym świecie... dał inne obietnice. Dlatego zapytałam, jak w takim razie rozumiesz osiem błogosławieństw... Co innego bać się cierpienia i nie być na nie gotowym (mogę się podpisać), a co innego twierdzić, że Pan Jezus niczego od nas nie będzie wymagał... To tyle
Jaki delikatny, podobno są szkodliwe bo działają jak mikro-tarka uszkadzając śluzówkę, otwierając drogę różnym infekcjom. No i nie można mieć przez nie dzieci.
A swoją drogą jest postęp bo dziś przyszedł niespodzianie kominiarz (strażak?) i sprawdzał wentylacje a ja ani razu nie pomyślałam "jejku jak ja muszę okropnie wyglądać" . Dopiero jak przypadkowo spojrzałam w lustro to tak pomyślałam I pani się mnie jedna pytała czy już złożyłam podanie o zasiłek...Nie jestem próżna ;;)
Przykro mi, ale naprawde nie mozna mowic o bialym malzenstwie, jesli to jest konkubinat. Na wykladach to mialam i nawet jak gdzies jakis ksiadz to powiedzial, to zwyczajnie uzyl zlego okreslenia.
Nie moze byc cos malzenstwem bialym, zoltym czy zielonym, jesli malzenstwem nie jest. Tyle w temacie.
Padl przyklad Ziemkiewicza, ktorego nota bene kiedys tutaj bronilam. Otoz w takiej sytuacji, chca przystepowac do sakramentow, nalezy zyc w czystosci i zlozyc stosowna przysiege. Jest to z korzyscia dla dzieci ktore dana para wychowuje.
I z tego co czytalam i sluchalam Ziemniaka, to on nie kreuje sie na jakiegos guru moralne al,a drugi Pulikowski. Ziemniak otwarcie mowi, ze zyje w grzechu, ale odpowiedzialnie zostaje przy dzieciach i ich matce i tutaj szacunek, a nie nic sie nie stalo
Komentarz
Z tym, ze niektorzy maja dar rozeznania i pojmuja slowa drugich, ale ci drudzy nijak nie kumaja co pierwsi powiedzieli. No to rzeklam
Siostra po rozwodzie. Drugi maz. Ona i on wierzacy niby i o zgrozo praktykujacy. Dzieci chrzczacy.
Tylko ja wredna i taki faryzeusz, bo nawet p. Franciszek powiedzial, ze ok.
No i co droga redakcjo.
O czym my tu mamy...
Rodzina zdegustowana mym podejsciem. W taki oto sposob pozbawia sie dzieci rodzicow chrzestnych. Chodzi o kontakty i relacje.
Sobie latwo wytlumaczyc, dziecku gorzej.
I to uczucie,gdy czujesz sie jak frajer, bo chca relacje odbudowac, mowisz ze szwagier ok, bo naprawde ok i nawet go lubisz, tylko ten slub, no zesz....
No slub....
gdzie byłaś jak Cię nie było???
Otoz, AnnoLeno nie da sie siedziec w blocie i mowic ze to pachnie.
Konkubinat, nawet po slubie cywilnym jest jawnym grzechem.
KK mowi jasno. Bez grzechu, owszem, ale w samotnosci.
A ze KK jest bezduszny.... no to co zrobic.... mspanc
Ciezko zyc w czystosci, gdy pojawiaja sie dzieci, tzn tej czystosci brakl
Wspomniane przez Ciebie biale malzenstwo nie jest mozliwwe.
Zeby bylo biale, musi byc malzenstwo!!!!!!!!!!
Konkubinat nigdy nie bedzie malzenstwem!
"KK wcale nie jest w tym temacie tak bezduszny"
Znaczy, trochę można zgrzeszyć, nic się nie stanie... przecież nie można ludzi męczyć tak?
Było mi bardzo przykro, kiedy siostra zakonna opowiedziała mi o kobiecie, którą zostawił mąż, i ona ma teraz nowego, "odpowiedzialnego" nie wiem powiedzmy partnera, i podsumowała, to lepiej, niż ona miałaby się całe życie sama męczyć. Było mi po prostu bardzo, bardzo przykro.
małżeństwa, innego do stanu duchownego, ale nie obiecał błogostanu na
tym świecie... dał inne obietnice. Dlatego zapytałam, jak w takim razie
rozumiesz osiem błogosławieństw... Co innego bać się cierpienia i nie
być na nie gotowym (mogę się podpisać), a co innego twierdzić, że Pan Jezus niczego od nas
nie będzie wymagał... To tyle
Na wykladach to mialam i nawet jak gdzies jakis ksiadz to powiedzial, to zwyczajnie uzyl zlego okreslenia.
Nie moze byc cos malzenstwem bialym, zoltym czy zielonym, jesli malzenstwem nie jest. Tyle w temacie.
Padl przyklad Ziemkiewicza, ktorego nota bene kiedys tutaj bronilam. Otoz w takiej sytuacji, chca przystepowac do sakramentow, nalezy zyc w czystosci i zlozyc stosowna przysiege.
Jest to z korzyscia dla dzieci ktore dana para wychowuje.
I z tego co czytalam i sluchalam Ziemniaka, to on nie kreuje sie na jakiegos guru moralne al,a drugi Pulikowski. Ziemniak otwarcie mowi, ze zyje w grzechu, ale odpowiedzialnie zostaje przy dzieciach i ich matce i tutaj szacunek, a nie nic sie nie stalo