Pięknie dziękuję za modlitwę. Czuję się po japońsku - jakotako. Warunki mam tutaj super. To jest chyba duża różnica między Polską. Dzisiaj dostawili pacjentkę, dużo starsza ode mnie. Kilka razy dziennie wymieniają jej pościel, robią reha na łóżku., karmią. Dla mnie nadal szukają miejsca w Domu Opieki. W trakcie załatwiania jest łóżko na pilota, winda do wanny i podwyższenie na sedes. Koleżanka mówiła, że AOK szuka dla mnie sanatorium w Polsce. Mowiĺam przy zgłoszeniu, że w Polsce chcę. Mam Internet, to dużo czytam, źle się pisze, jedną ręką na telefonie.
Krew mnie zalała. Nie wpuszczono mojej przyjaciółki, bo przy wejściu do szpitala okazało się, że jest wymagany Impfpass. Wrrr Na razie niby nie ma ograniczeń, są organizowane festyny, tylko w komunikacji trzeba mieć maseczkę. O tym, że będą mogli odwiedzać mnie w Pflegeheim, mogę zapomnieć.
Tak. Teraz wszędzie jest dostęp do Internetu, ale w Domach Opieki uważają, że nie ma dla kogo. Wytrzymam do czasu, kiedy uda mi się samej majty założyć i wieję. kupiłabym sobie nową kartę, ale zanim ją uruchomią, to minie ponad tydzień. Będę książki czytała. Ech...
Już wróciłam do domu opieki. Złamanej ręki nie uszkodziłam, ale skręciłam lewe kolano. Mam więc nieczynną prawą rękę i lewą nogę. Jestem przykuta do łóżka.
Przekonałam się, że muzułmańscy uchodźcy pracują. W naszym domu zatrudniono kilka osób, jako pomoc pielęgniarki (odp. polskiej salowej), niestety z niektórymi trudno się dogadać, bo nie znają niemieckiego. I fatalnie się czułam, gdy młody chłopak z Afganistanu pomagał mi zdejmować i założyć majty. Obsługi generalnie brakuje, szczególnie rano, gdy jest mycie pensjonariuszy. Dzisiaj uczestniczyłam w Mszy św. celebrowanej w Carlsbergu. Niestety na samym początku zachciało mi się siku. Zostałam posadzona na krzesło/nocnik i.. zostawiono mnie tak na ponad 30 min. Czyli, uczestniczyłan w Mszy siedząc na nocniku. Starość jest straszna.
Córka jest na wózku inwalidzkim, a syn często pracuje za granicą. A jak jest w domu, to i tak nie ma czasu. Ja tutaj będę tylko do czasu, aż mi ręka i noga wydobrzeją, i wracam do domu. Na koniec października mam ambitny plan, pomóc 80 l. przyjaciółce, która ma mieć wymianę soczewki, a jej 90 l. mąż ma demencję. Oni mają troje dzieci, ale wszystkie pracują i nie mogą pomóc. Już widzę, że nie można oddać dziadka do domu opieki, bo by tego nie przeżył. Pensjonariuszy dużo, a personelu - w dzień, na całe pietro (2 oddziały, ok. 60 pensjonariuszy) 1 pielęgniarka i 4 pomoce. W nocy tylko 1 pomoc na piętro. Pięter jest 3.
Witajcie. Kończą mi się leki, A w tym domu nie ma lekarza. Powiedziano mi, że powinien przyjechać mój, domowy. Ale on pracuje w innym landzie (60 km. stąd) i nie ma mowy, żeby przyjechał. Głównie dlatego, że ma niesamowicie dużo pacjentów i zwyczajnie nie ma czasu. Gorzej, że jego personel nie reaguje na posłany fax i nie można tam się dodzwonić. Wczoraj próbowałam 115 razy. Z nogą jest nieco lepiej, więc nie zostaje mi nic innego, jak dowlec się do lekarza. Koleżanka może pomóc mi o tyle, że dowiezie mnie do tramwaju i dalej będę musiała radzić sobie sama. Ona nie wjedzie do Mannheim, bo nie da tam rady poruszać się autem. To jest już starsza osoba i ma słabą orientację w obcym mieście.
Gdybym była tutaj na stałe, to miałabym lekarza z tego miasteczka.
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
Czyli Ty pracą usprawiedliwiasz swój brak czasu dla swoich rodziców? Znam wielu mężczyzn, dla których praca nie była żadną wymówką, gdy rodzice potrzebowali pomocy.
Dokładnie. Choć ten syn by pomógł bo córka na wózku. Ale nawet córka powinna być choć trochę przy schorowanej matce. Klarcia nie usprawiedliwiaj swoich dzieci. Wychowałaś je, powinny być przy Tobie w tak trudnym czasie. Zawieźć lub zorganizować transport
A widać że musisz liczyć na obcych ludzi: schorowani koleżankę, dom opieki i państwowego opiekuna. Ani słowa o własnych dzieciach.
Moim dzieciom dałam koszmarne dzieciństwo i niewiele więcej. Nie oczekuję więc od nich opieki. Zresztą córka sama wymaga opieki praktycznie 24 godz./dob. A syn pomaga, ale naprawdę nie ma czasu. Wczoraj zawiózł do mojego mieszkania lodówkę, była 0:30, musiał sam tachać ją na III P. , bo o tej porze sąsiedzi już spali. Połączył się ze mną i posługując kamerą spakowaliśmy, co potrzebuję. Podrzuci mi to dzisiaj, albo jutro, też pewnie koło północy. W dzień nie ma wolnych przebiegów, nie ma możliwości zawiezienia mnie do lekarza - potrzebował by na to ok. 4 godziny. Na Zachodzie łatwo nie jest. Ja obiecałam pomoc moim przyjaciołom (do tego czasu muszę mieć choćby w części sprawną rękę), bo chociaż mają troje dzieci, które wychowywali w znacznie lepszych niż ja warunkach, to też nie mogą na nie liczyć. On ma 90 lat i demencję, ona 80 i musi mieć wymianę soczewki. Po tym, przez 2 tyg. nie będzie mogła nic robić. Ich dzieci pracują od rana do wieczora, studiujące wnuki są za granicą. Mieszkanie jest zbyt małe, żeby wynająć całodobową opiekę. Ja będę z dziadkiem spała w sypialni, żona w gościnnym pokoju. Jemu się zdarza wstać w nocy i np. nasikać na podłogę. Jej absolutnie nie będzie wolno się schylać. Tak więc - mnie pomagają jedni, a ja pomagam innym.
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
Gdyby nie było podatków, to nie było by samorządowych inwestycji. Ten rząd obniżył podatki maksymalnie, to samorządowcy drą japę, że nie będą mieli środków na inwestycje.
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
O, serio? Ja nie pracuję zawodowo. Mam czas na sprawy rodzinne. Na tę część rodziny, która jest zależna ode mnie. Tu. W ubiegłym tygodniu odwiedziłam moją matkę staruszkę. Tylko odwiedziłam i zaraz musiałam wracać. Na co dzień opiekuje się nią mój najstarszy brat. Mieszka blisko i nie ma małych dzieci. Ani niepełnosprawnych. Ja mam do mamy 350km. Nie przeskoczę. Za to mam wygodny dom i jesli mamie będzie potrzebna opieka całodobowa bo jej stan się pogorszy, wtedy bez wahania przywieziemy ją do nas. Chyba, że wolałaby do mojej siostry. Kto wie?
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
Czyli Ty pracą usprawiedliwiasz swój brak czasu dla swoich rodziców? Znam wielu mężczyzn, dla których praca nie była żadną wymówką, gdy rodzice potrzebowali pomocy.
A pracowali od rana do 23 w nocy? Syn pracuje na etacie i ma jeszcze do tego swoje biznesy; jeżeli w nich nie pracuje, to nie zarabia, nie miał by więc środków na utrzymanie się. Ja go nie wybielam, po prostu rozumiem, że nie chce biedy klepać. Zresztą w Niemczech, do Domu Starców trafiają osoby, w większości mające dzieci. Nie są to dzieci żyjące z socjalu, ale mocno zapracowane, nie mogące sobie pozwolić na rezygnację z pracy.
Wracając do mojej skromnej osoby - potrzebuję opieki 24/7. Nawet majtów sama nie założę. Nie umyję się samodzielnie, nie posmaruję chleba, nie ugotuję, a nawet nie pokroję mięsa na talerzu.
Jest tutaj ze mną autentyczna staruszka, poruszająca się na wózku. Codziennie odwiedza ją mąż, również w mocno podeszłym wieku; siedzi od rana do wieczora. Pobyt w DS niemało kosztuje, rodzina musi dopłacać. Inni pensjonariusze też są w podeszłym wieku, ale ich rzadko ktoś odwiedza. Jest też jeden mężczyzna sparaliżowany, nie wygląda na starszego ode mnie. On ma przerąbane - widziałam odleżyny, gdy woła o pomoc, to przychodzą po godzinie, albo i później. Gdy chciałam mu pomóc, to dostałam ochrzan, bo "nie chcą odpowiadać, jak mi się coś stanie". Takie jest życie - żebyś się nie zdziwiła Monia, jak też wyladujesz w Domu Starców.
Socjalizm się i tak rozpadnie, bo już tych opiekunach w domach opieki, hospicjach, płatnych opiekunek nie będzie. Jest ogromny problem z personelem tego typu, bo mało kto chce ta prace i mało jest młodych ludzi. Trzeba "ukrasc" na z Ukrainy.
Ależ skąd, dziadki i babcie w domach opieki będa umierać bez opieki a socjalizm będzie nadal kwitł z masami które będą na niego pracować.
To oznacza tylko tyle że świat zszedł na psy i tego porządku jaki jest teraz nie należy bronić.
Nie dziwne że ludzie juz nie chcą tak dzieci. Inwestujesz a one nie mają nawet ludzkich odruchów do niedoleznych rodziców.
Akurat w większości ta "inwestycja" wygląda tak że rodzice zaraz po urodzeniu dziecka szybko wracają do pracy (bo podatki, socjalizm) i od maleńkości od rana do wieczora oddają je do żłobka, potem do przedszkola, szkoły, większość czasu wychowaniem ich dzieci zajmują się jakieś instytucje. Oni jak odbiorą dziecko z instytucji o 17-tej to po pracy chcą odpocząć więc dziecku rzucą tablet. W weekendy chcą mieć czas dla siebie więc podobnie dziecku tablet, internet. I końcowy efekt jest taki że na starość ci rodzice lądują w domach opieki, a ich dzieci nie maja dla nich czasu. Czy jest w tym coś dziwnego ?
A co by to dało, Twoim zdaniem? Gdy pierwszy raz złamałam przy wypadku łapkę, miałam 55 lat i ważyłam ok. 68 kg. Mam zachwiania równowagi, może to od guza na przysadce? Nie wiem.
To oznacza tylko tyle że świat zszedł na psy i tego porządku jaki jest teraz nie należy bronić.
Nie dziwne że ludzie juz nie chcą tak dzieci. Inwestujesz a one nie mają nawet ludzkich odruchów do niedoleznych rodziców.
Akurat w większości ta "inwestycja" wygląda tak że rodzice zaraz po urodzeniu dziecka szybko wracają do pracy (bo podatki, socjalizm) i od maleńkości od rana do wieczora oddają je do żłobka, potem do przedszkola, szkoły, większość czasu wychowaniem ich dzieci zajmują się jakieś instytucje. Oni jak odbiorą dziecko z instytucji o 17-tej to po pracy chcą odpocząć więc dziecku rzucą tablet. W weekendy chcą mieć czas dla siebie więc podobnie dziecku tablet, internet. I końcowy efekt jest taki że na starość ci rodzice lądują w domach opieki, a ich dzieci nie maja dla nich czasu. Czy jest w tym coś dziwnego ?
nie wiem, czy to wystarczające wytłumaczenie
sam zostałem oddany do przedszkola w wieku 3 lat (wspominam to fatalnie), potem ojciec umarł, mama musiała pracować, potem wyszła powtórnie za mąż
i do końca Jej życia byłem na każde skinienie
więc to raczej brak miłości i troski ze strony rodziców, może ich egoizm
Przykre co piszesz. Masz dzieci, a w potrzebie musisz sobie radzić sama
To typowy przykład w jakim kierunku zmierza socjalizm. Gdyby normalnie kobiety nie musiały pracować żeby zarobić na podatki to miałby czas na sprawy rodzinne.
Czyli Ty pracą usprawiedliwiasz swój brak czasu dla swoich rodziców? Znam wielu mężczyzn, dla których praca nie była żadną wymówką, gdy rodzice potrzebowali pomocy.
A pracowali od rana do 23 w nocy? Syn pracuje na etacie i ma jeszcze do tego swoje biznesy; jeżeli w nich nie pracuje, to nie zarabia, nie miał by więc środków na utrzymanie się. Ja go nie wybielam, po prostu rozumiem, że nie chce biedy klepać.
Wracając do mojej skromnej osoby - potrzebuję opieki 24/7. Nawet majtów sama nie założę. Nie umyję się samodzielnie, nie posmaruję chleba, nie ugotuję, a nawet nie pokroję mięsa na talerzu.
Pracował taki jeden ponad 400km od rodziców. Gdy ojciec trafił do szpitala to dał radę pojechać pomóc rodzicom.
A Twój syn jakby 4h jednego dnia nie przeznaczył na pracę ale na pomoc Tobie, to by wpadł w biedę? Wierzysz w to?!
Może Klarcia do Polski wrócisz, gdy dzieci nie zechcą się Tobą zająć. Turystyka opiekuńcza do Polski z Niemiec kwitnie, bo tam domy spokojnej starości są droższe i gorsze. Brakuje personelu. A u nas taniej, lepiej i personel jest.
Jeżeli by się dało, to o niczym innym nie marzę. Może mnie poślą, jak ich tutaj będę drogo kosztować. W tym miesiącu już ok.10 tys. za szpital i DS. Gdy wrócę do domu, dostanę pomoc do ubierania, i pieniądze na opiekę, szpital złożył wniosek o 1 stopień wyżej, to by było 560€ dodatku i wiele innych ulg, m.in. bezpłatna komunikacja. Raz w roku należy się ponad 2 tys. ekstra dodatku na opiekę. Teraz kasa załatwia mi sanatorium w Polsce, ale będę chciała po nowym roku pojechać, bo grudzień do połowy stycznia chcę spędzić w Carlsbergu.
Klarciu czy syn lub córka są u Ciebie choć 1-2 razy w tygodniu?
Trochę czytam o tej starości w Niemczech i tam zazwyczaj dzueci nie opiekują się. Chyba w Polsce też to nas czeka. Gorzej jak już opiekunów nie będzie.
Komentarz
Czuję się po japońsku - jakotako.
Warunki mam tutaj super. To jest chyba duża różnica między Polską. Dzisiaj dostawili pacjentkę, dużo starsza ode mnie. Kilka razy dziennie wymieniają jej pościel, robią reha na łóżku., karmią.
Dla mnie nadal szukają miejsca w Domu Opieki.
W trakcie załatwiania jest łóżko na pilota, winda do wanny i podwyższenie na sedes.
Koleżanka mówiła, że AOK szuka dla mnie sanatorium w Polsce. Mowiĺam przy zgłoszeniu, że w Polsce chcę.
Mam Internet, to dużo czytam, źle się pisze, jedną ręką na telefonie.
Na razie niby nie ma ograniczeń, są organizowane festyny, tylko w komunikacji trzeba mieć maseczkę.
O tym, że będą mogli odwiedzać mnie w Pflegeheim, mogę zapomnieć.
Nie ma Internetu
Wytrzymam do czasu, kiedy uda mi się samej majty założyć i wieję. kupiłabym sobie nową kartę, ale zanim ją uruchomią, to minie ponad tydzień.
Będę książki czytała. Ech...
Niestety rano znowu upadłam, jestem w szpitalu.
Przekonałam się, że muzułmańscy uchodźcy pracują.
W naszym domu zatrudniono kilka osób, jako pomoc pielęgniarki (odp. polskiej salowej), niestety z niektórymi trudno się dogadać, bo nie znają niemieckiego.
I fatalnie się czułam, gdy młody chłopak z Afganistanu pomagał mi zdejmować i założyć majty.
Obsługi generalnie brakuje, szczególnie rano, gdy jest mycie pensjonariuszy. Dzisiaj uczestniczyłam w Mszy św. celebrowanej w Carlsbergu. Niestety na samym początku zachciało mi się siku. Zostałam posadzona na krzesło/nocnik i.. zostawiono mnie tak na ponad 30 min. Czyli, uczestniczyłan w Mszy siedząc na nocniku.
Starość jest straszna.
Ja tutaj będę tylko do czasu, aż mi ręka i noga wydobrzeją, i wracam do domu.
Na koniec października mam ambitny plan, pomóc 80 l. przyjaciółce, która ma mieć wymianę soczewki, a jej 90 l. mąż ma demencję.
Oni mają troje dzieci, ale wszystkie pracują i nie mogą pomóc. Już widzę, że nie można oddać dziadka do domu opieki, bo by tego nie przeżył. Pensjonariuszy dużo, a personelu - w dzień, na całe pietro (2 oddziały, ok. 60 pensjonariuszy) 1 pielęgniarka i 4 pomoce.
W nocy tylko 1 pomoc na piętro. Pięter jest 3.
Kończą mi się leki, A w tym domu nie ma lekarza.
Powiedziano mi, że powinien przyjechać mój, domowy. Ale on pracuje w innym landzie (60 km. stąd) i nie ma mowy, żeby przyjechał. Głównie dlatego, że ma niesamowicie dużo pacjentów i zwyczajnie nie ma czasu. Gorzej, że jego personel nie reaguje na posłany fax i nie można tam się dodzwonić. Wczoraj próbowałam 115 razy.
Z nogą jest nieco lepiej, więc nie zostaje mi nic innego, jak dowlec się do lekarza. Koleżanka może pomóc mi o tyle, że dowiezie mnie do tramwaju i dalej będę musiała radzić sobie sama. Ona nie wjedzie do Mannheim, bo nie da tam rady poruszać się autem.
To jest już starsza osoba i ma słabą orientację w obcym mieście.
Gdybym była tutaj na stałe, to miałabym lekarza z tego miasteczka.
Znam wielu mężczyzn, dla których praca nie była żadną wymówką, gdy rodzice potrzebowali pomocy.
Zresztą córka sama wymaga opieki praktycznie 24 godz./dob. A syn pomaga, ale naprawdę nie ma czasu.
Wczoraj zawiózł do mojego mieszkania lodówkę, była 0:30, musiał sam tachać ją na III P. , bo o tej porze sąsiedzi już spali. Połączył się ze mną i posługując kamerą spakowaliśmy, co potrzebuję.
Podrzuci mi to dzisiaj, albo jutro, też pewnie koło północy. W dzień nie ma wolnych przebiegów, nie ma możliwości zawiezienia mnie do lekarza - potrzebował by na to ok. 4 godziny.
Na Zachodzie łatwo nie jest. Ja obiecałam pomoc moim przyjaciołom (do tego czasu muszę mieć choćby w części sprawną rękę), bo chociaż mają troje dzieci, które wychowywali w znacznie lepszych niż ja warunkach, to też nie mogą na nie liczyć.
On ma 90 lat i demencję, ona 80 i musi mieć wymianę soczewki. Po tym, przez 2 tyg. nie będzie mogła nic robić. Ich dzieci pracują od rana do wieczora, studiujące wnuki są za granicą. Mieszkanie jest zbyt małe, żeby wynająć całodobową opiekę. Ja będę z dziadkiem spała w sypialni, żona w gościnnym pokoju. Jemu się zdarza wstać w nocy i np. nasikać na podłogę. Jej absolutnie nie będzie wolno się schylać.
Tak więc - mnie pomagają jedni, a ja pomagam innym.
Ja nie pracuję zawodowo.
Mam czas na sprawy rodzinne. Na tę część rodziny, która jest zależna ode mnie.
Tu.
W ubiegłym tygodniu odwiedziłam moją matkę staruszkę. Tylko odwiedziłam i zaraz musiałam wracać.
Na co dzień opiekuje się nią mój najstarszy brat. Mieszka blisko i nie ma małych dzieci. Ani niepełnosprawnych.
Ja mam do mamy 350km.
Nie przeskoczę.
Za to mam wygodny dom i jesli mamie będzie potrzebna opieka całodobowa bo jej stan się pogorszy, wtedy bez wahania przywieziemy ją do nas. Chyba, że wolałaby do mojej siostry.
Kto wie?
Zresztą w Niemczech, do Domu Starców trafiają osoby, w większości mające dzieci. Nie są to dzieci żyjące z socjalu, ale mocno zapracowane, nie mogące sobie pozwolić na rezygnację z pracy.
Wracając do mojej skromnej osoby - potrzebuję opieki 24/7. Nawet majtów sama nie założę. Nie umyję się samodzielnie, nie posmaruję chleba, nie ugotuję, a nawet nie pokroję mięsa na talerzu.
Pobyt w DS niemało kosztuje, rodzina musi dopłacać.
Inni pensjonariusze też są w podeszłym wieku, ale ich rzadko ktoś odwiedza. Jest też jeden mężczyzna sparaliżowany, nie wygląda na starszego ode mnie.
On ma przerąbane - widziałam odleżyny, gdy woła o pomoc, to przychodzą po godzinie, albo i później. Gdy chciałam mu pomóc, to dostałam ochrzan, bo "nie chcą odpowiadać, jak mi się coś stanie".
Takie jest życie - żebyś się nie zdziwiła Monia, jak też wyladujesz w Domu Starców.
a nie dałabyś rady schudnąć?
sam zostałem oddany do przedszkola w wieku 3 lat (wspominam to fatalnie),
potem ojciec umarł, mama musiała pracować, potem wyszła powtórnie za mąż
i do końca Jej życia byłem na każde skinienie
więc to raczej brak miłości i troski ze strony rodziców, może ich egoizm
A Twój syn jakby 4h jednego dnia nie przeznaczył na pracę ale na pomoc Tobie, to by wpadł w biedę? Wierzysz w to?!
Może mnie poślą, jak ich tutaj będę drogo kosztować.
W tym miesiącu już ok.10 tys. za szpital i DS.
Gdy wrócę do domu, dostanę pomoc do ubierania, i pieniądze na opiekę, szpital złożył wniosek o 1 stopień wyżej, to by było 560€ dodatku i wiele innych ulg, m.in. bezpłatna komunikacja. Raz w roku należy się ponad 2 tys. ekstra dodatku na opiekę.
Teraz kasa załatwia mi sanatorium w Polsce, ale będę chciała po nowym roku pojechać, bo grudzień do połowy stycznia chcę spędzić w Carlsbergu.
Dorośli wnukowie są często u babci. Ten, który został lekarzem szczególnie.