Eh, chociaż masz prawko. Ja po 2 nieudanych próbach musiałam zrezygnować bo kasy niet. A teraz wciąż są jakieś nowe wydatki i moje wymarzone prawko oddala się coraz bardziej. Chyba założę nowy wątek Szukam pomocy w realizacji marzeń. I zapewne byłoby tam mnóóóóóstwo wpisów, bo każdy jakieś marzenie niespełnione ma.
Przepraszam za pisanie nie na temat! Ale tak się rozmarzyłam!
Aniu jakis podobny był wątek
prawko moje tez ma swoją historię -mąż złożył papiery 11lat temu ,potem coś wypadlo ,że nie mógł chodzić a ja poszłam do szkoły jazdy i chciałam wyciągnąć tę kasę ,pani coś tam mi,że całej kwoty nie mogę to ja się zapisałamdługo jezdziłam maluchem.
Zdałam za 1szym razem,teraz moja siostra już któryś raz zdaje wpadła na pomysł ,że może ja za nią pojdę na egzaminAle młodsza o 14lat:bigsmile:
Odrobinko, ja już kurs mam tylko 2 razy oblałam jazdę :shamed: i wtedy raz, że miałam doła bo nawaliłam, a po drugie : jakoś tak mi się wszystkie problemy i te psychiczne i finansowe skumulowały, że zrezygnowałam z dalszych prób. A wiadomo, że jak się raz coś odłoży na później, to trudno do tego wrócić. Zawsze jest coś pilniejszego. Teraz żałuję, bo znowu muszę wykupić parę godzin jazdy, żeby to wszystko ogarnąć przed egzaminem i takim sposobem zrobiłam sobie czarodziejski krąg, którego nie mogę przejść. Wiadomo, coś za coś. Tylko z czego zrezygnować?
[cite] ania49:[/cite]Odrobinko, ja już kurs mam tylko 2 razy oblałam jazdę :shamed: i wtedy raz, że miałam doła bo nawaliłam, a po drugie : jakoś tak mi się wszystkie problemy i te psychiczne i finansowe skumulowały, że zrezygnowałam z dalszych prób. A wiadomo, że jak się raz coś odłoży na później, to trudno do tego wrócić. Zawsze jest coś pilniejszego. Teraz żałuję, bo znowu muszę wykupić parę godzin jazdy, żeby to wszystko ogarnąć przed egzaminem i takim sposobem zrobiłam sobie czarodziejski krąg, którego nie mogę przejść. Wiadomo, coś za coś. Tylko z czego zrezygnować?
Aniu to jeszcze nie tak dużo 2razy,naprawdę znam taka jedna co 21 razy zdawała a jak zdała to policji musiała oddać ,wiadomo za co.Siostra też kilka już zdawała a ma 25lat,wiec nie martw się
Wiem Aniu, ja prawka nie posiadam. Jestem lewa do jazdy. Boję się nawet na rowerze po ulicy jechać i jak mnie mija samochód to się zatrzymuję, więc się chyba nie nadaję. Choć może to mylne. Aczkolwiek w mieście w którym żyję nie narzekam na komunikację miejską. No ale potem może już być trudniej...
Moze synowie by jakos w jazdach (marewrach np) pomoc mogli, zeby az tylu lekcji nie brac? Pewnie tez wiecej cierpliwosci w uczeniu beda mieli niz jakis tam instrutor
[cite] Maciejka:[/cite]Moze synowie by jakos w jazdach (marewrach np) pomoc mogli, zeby az tylu lekcji nie brac? Pewnie tez wiecej cierpliwosci w uczeniu beda mieli niz jakis tam instrutor
maz mnie kiedys, dawno dawno temu z matematyki poduczal. I cale szczescie, ze on, bo chyba kazdy korepetytor by zrezygnowal za mnie po pierwszej lekcji
Maciejka, w październiku minie rok jak zdawałam egzamin. Wtedy wszystko miałam opanowane na 100%, ale na egzaminie zawaliłam na ' własne życzenie' jak mówił egzaminator. Takiego stresa miałam. Może to było za szybko jak dla mnie, bo zaczęłam robić kurs tuż po śmierci męża no i przeliczyłam się, jednak trzeba było odczekać i dojść do siebie. Mam samochód, prawko potrzebne żeby się ruszyć z wiochy, a ja ciągle odkładam w czasie ponowny egzamin. Dzieci nawet chcą pomóc finansowo, ale mam obawy, bo wtedy będę zdawać niejako pod presją, że mogę oblać i w jakiś sposób ich zawiodę. I siebie także. A może to wszystko to tylko wymówka, jak mówi córka? Takie, chciałabym, a boję się.
A co tam! Najpierw wydam córkę za mąż [ 27.08] a później będę kombinować co dalej.
[cite] ania49:[/cite]Maciejka, w październiku minie rok jak zdawałam egzamin. Wtedy wszystko miałam opanowane na 100%, ale na egzaminie zawaliłam na ' własne życzenie' jak mówił egzaminator. Takiego stresa miałam. Może to było za szybko jak dla mnie, bo zaczęłam robić kurs tuż po śmierci męża no i przeliczyłam się, jednak trzeba było odczekać i dojść do siebie. Mam samochód, prawko potrzebne żeby się ruszyć z wiochy, a ja ciągle odkładam w czasie ponowny egzamin. Dzieci nawet chcą pomóc finansowo, ale mam obawy, bo wtedy będę zdawać niejako pod presją, że mogę oblać i w jakiś sposób ich zawiodę. I siebie także. A może to wszystko to tylko wymówka, jak mówi córka? Takie, chciałabym, a boję się.
A co tam! Najpierw wydam córkę za mąż [ 27.08] a później będę kombinować co dalej.
Ale ta presja nie jest zła!
Ona mobilizuje. Ileż to razy ja chciałam to całe zdawanie rzucić, miałam wyrzuty sumienia: bo teściowa pomagała, bo ciotka nakłaniała, bo dzieci zostawiłam dla kursu, więc trzeba skończyć.
Aniu, a ja mysle, ze nie musisz miec oporow przed przyjeciem pomocy od dzieci. Oni sie w ten sposob na pewno chca choc troche odwdzieczyc, przeciez wiedza, ile dla nich zrobilas... A to jednak przyjemne, nie tylko brac, ale kiedys moc samemu cos dac. I na pewno wiedza, ze Ty ze swojej strony zrobisz wszystko, wiec zdanie egzaminu to tez lut szczescia.
A moze synowie mogliby popytac, jaki intruktor jest naprawde dobry? Bo to wazne, trzy godziny z dobrym to wiecej niz 20 z chamem/obibokiem/obojetnym na wszystko.
ps. W Wawie moge polecic bardzo dobra szkole, ciagle jest (ja robilam prawko lata temu, ale ta szkola ciagle funkcjonuje i "moja" instruktorka tez).
Ano znowu. Odkładane ze względu na żałobę i dlatego teraz tak hurtowo idzie. Jeszcze po jednym pełno wrażeń a tu już szykuje się przedślubna gorączka. I weź tu człowieku się nie stresuj.
Acha, u nas na wczorajszym niedzielnym obiedzie u Teściowej nie było wina, nie było alkoholu, więc nie było problemu :tongue:
A w ogóle jak ostatnio jestem na spotkaniach towarzyskich to większość nie pije: kierowcy, inni leki, inni nie lubią po prostu itp.
Komentarz
Przepraszam za pisanie nie na temat! Ale tak się rozmarzyłam!
prawko moje tez ma swoją historię -mąż złożył papiery 11lat temu ,potem coś wypadlo ,że nie mógł chodzić a ja poszłam do szkoły jazdy i chciałam wyciągnąć tę kasę ,pani coś tam mi,że całej kwoty nie mogę to ja się zapisałamdługo jezdziłam maluchem.
Zdałam za 1szym razem,teraz moja siostra już któryś raz zdaje wpadła na pomysł ,że może ja za nią pojdę na egzaminAle młodsza o 14lat:bigsmile:
Myślę dokładnie odwrotnie.
Pewnie, matematyka dużo prostsza.
A co tam! Najpierw wydam córkę za mąż [ 27.08] a później będę kombinować co dalej.
Ale ta presja nie jest zła!
Ona mobilizuje. Ileż to razy ja chciałam to całe zdawanie rzucić, miałam wyrzuty sumienia: bo teściowa pomagała, bo ciotka nakłaniała, bo dzieci zostawiłam dla kursu, więc trzeba skończyć.
Aniu ja zdawałam jak mój brat sie utopił,jak jeszcze go nie wyłowiono...
A moze synowie mogliby popytac, jaki intruktor jest naprawde dobry? Bo to wazne, trzy godziny z dobrym to wiecej niz 20 z chamem/obibokiem/obojetnym na wszystko.
ps. W Wawie moge polecic bardzo dobra szkole, ciagle jest (ja robilam prawko lata temu, ale ta szkola ciagle funkcjonuje i "moja" instruktorka tez).
Ano znowu. Odkładane ze względu na żałobę i dlatego teraz tak hurtowo idzie. Jeszcze po jednym pełno wrażeń a tu już szykuje się przedślubna gorączka. I weź tu człowieku się nie stresuj.
A w ogóle jak ostatnio jestem na spotkaniach towarzyskich to większość nie pije: kierowcy, inni leki, inni nie lubią po prostu itp.