Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rozszerzanie diety

2456721

Komentarz

  • No proszę i kolejnego błędu wychowawczego dzięki wam uniknę:smile:
  • Dokładnie marteczka :) ile to się człowiek moze dowiedzieć - a tu takie sprawdzone i doświadczone źródło - jakoś nie ufam tym wszystkim forom wizażu, interi itd - a tu wiem że prawdziwe mamy przetestowały wszystko na swoich dzieciach i krzywda im się nie dzieje. Czekam jak się wątek rozwinie.
  • Pax, u mnie karmienie zaczynało się od warzyw, ale spokojnie można od zbóż. Ja jestem ze starej szkoły i nie jestem zwolenniczką szybkiego dawania dziecku glutenu. Pszenica, którą się uprawia obecnie, to zupełnie inne zboże niż lata temu, jej krzyżówki prowadzono w ten sposób, by było w niej jak najwięcej glutenu (ludzie lubią pulchne bułeczki). Nie jest to ani zdrowe dla jelit, ani ogólnie korzystne dla zdrowia. Tak więc gluten u mnie jest wprowadzany ok. roku, czasem trochę wcześniej dziecko dostaje do rączki nasz domowy, żytni chleb. Pszenicy nie dajemy przed upływem roku.

    Na wegedzieciaku jest wegetariański schemat podający w jakiej kolejności podawać warzywa i inne produkty. Mam do niego kilka uwag.
    1. Nie podawałabym nigdy kleiku, dla mnie to paskuda. Do tego uważa się, że jak zboże jest zmielone na mąkę, to wystarczy je krótciutko gotować. Uważam, że nawet takie zmielone zboża powinny być gotowane co najmniej 15 min. Można podawać mielone kasze, np. jaglaną, można je też po prostu gotować w nieco większej ilości wody i nieco dłużej (dla małego dziecka kaszę jaglaną gotuję ok. 30 min).
    2. Brokuła dałabym w 7 miesiącu, podobnie nie spieszyłabym się z brukselką. Najpierw dałabym kapustę, brukselkę dopiero potem.
    3. Nie dawałabym w 7 miesiącu zielonej soczewicy, ewentualnie czerwoną, najlepiej przed gotowaniem podkiełkowaną. W sumie strączki można dać od 8 miesiąca (czerwona soczewica i groszek zielony), pozostałe później
    4. Kaszę jaglaną spokojnie wprowadziłabym w 7 miesiącu.
    5. Dałabym sobie w ogóle spokój z mąką sojową, nie dawałabym jej ani w 8 miesiącu, jak jest w schemacie, ani potem. Sama jej nie używam i nie polecam za bardzo. Podobnie z soją, która występuje w w schemacie w 11-12 miesiącu - nie podawałabym jej ani tak małemu dziecko ani potem (myslę tu o ziarnie soi). Z produktów sojowych można dawać tofu, zaś mleczko sojowe i inne produkty sojowe można dziecku przez dłuższy czas darować.
    6. W 9 miesiącu w schemacie są chrupki kukurydziane - sama ich nie dawałam i nie mam zamiaru dawać dzieciom. Uważam, że nie jest to nic bardzo wartościowego, raczej jeśli chcemy dać dziecko coś go gryzienia, do domowy, razowy chleb.

    Ja zaczynałam od razu od prostej zupki - marchew i ziemniak. U mnie karmienie było i kawałkowe i papkowe. Zupki były miksowane, ale bardzo szybko dzieci dostawały łyżeczki i uczyły się jeść same. Już nie pamiętam, kiedy zaczynały same jeść, na pewno jak miały rok to juz ich nie karmiłam (pomijam jakieś wyjątkowe sytuacje). Wodniste zupki nie są dobre do nauki, bo wszystko szybko spływało na ubranie, dlatego podawałam miksowane, gęste. Szybko dzieci dostawały do rączki kawałki warzyw, i takie duszone na parze i surowe, by mogły poznawać smak. Na talerz kładłam zawsze 3 rodzaje warzyw, takich, by różniły się kolorem, np. brokuł, dynia i cebula albo ziemniak, marchew i burak. Nie było warzyw, których bym nie przygotowywała dla dziecka. Wychodzę z założenia, że jesli wcześnie dziecko nie będzie poznawało różnych smaków, to potem niekonieczne wszystko będzie mu smakować. Oczywiście dzieci mają prawo do swoich ulubionych i nielubianych potraw, ale jeśli dziecko zjada tylko kilka podstawowych warzyw, bo reszty nie lubi, to nie jest dobrze.

    Pierwsze posiłki były więc zupkowe. Bardzo dbałam o to, by w zupkach była natka pietruszki, zmiksowana. Wit C zapewnia dobre przyswajanie żelaza, trzeba więc koniecznie dbać o to, by dziecko ją dostawało. Kolejne to kasza na słodko, najczęściej jaglana, z dodatkiem mleczka migdałowego, suszonych eko moreli lub innych suszonych owoców. Potem dołączało do tego duszone jabłko lub gruszka. Surowe owoce podawałam odzielnie. Podstawą są krajowe owoce, cytrysów nie wprowadzam przed ukończeniem roku (duża ilość chemii), potem też nie za często.
    Nie trzeba się bardzo martwić o białko, warzywa i kasze dostarczają go sporo, strączki, orzechy i nasiona nie powinny być więc podawane w dużych ilościach. Przy małych dzieciach białko powinno być w każdym posiłku, ale w małych ilościach. Bardzo fajnie pisała o tym E. Zielińska w książce " Dziecko cudowny dar Boga"; była kiedyś na chomiku.

    Bardzo ważnym dodatkiem do potraw są dobre tłuszcze. U nas była to oliwa z oliwek tłoczona na zimno lub olej rzepakowy tłoczny na zimno. Dolewałam troszkę do zupek, kasz, warzyw, już na talerzu, by oleje zachowały najwięcej swoich składników.

    Są rzeczy, których nie polecam dla dzieci:
    1. Żadne gotowe kaszki. Mają w składzie ogrom cukru, potem dzieciom nie smakują naturalne kasze i warzywa. Produkowane są z oczyszczonych zbóż, producent zachwala potem, że są wzbogacane o jakieś tam witaminy i składniki mineralne. To nie są zdrowe, naturalne produkty żywnościowe dla dzieci, dodatek sztucznych witamin nie zastąpi tych składników, które zostały usunięte podczas rafinacji. Dzieci powinny dostawać wartościowe kasze (manna odpada, to produkt mało wartościowy) i produkty zbożowe robione z razowych mąk. Nie dawałam dzieciom białego makaronu, białego ryżu, to produkty mało wartościowe. Dzieci mają małe żołądki, więc powinny zawsze dostawać jedzenie, która jest wartosciowe dla ich organizmu, a nie tylko zapycha na jakiś czas. Gotowałam dzieciom kaszą jaglaną, brązowy ryż, kaszę kukurydzianą (rzadko), kaszę gryczaną, jaglaną, razowy makaron, płatki zbożowe etc.
    2. Nie polecam, to w sumie dla starszych dzieci, żadnych gotowych płatków, w tym też kukurydzianych. Mają bardzo dużo dodatków, sporo cukru. Płatki kukurydzianie są produktem mocno przetworzonym, robi się je z ciasta zrobionego z mąki kukurydzianej i mocno spieka w wysokiej temperaturze.
    3. Nie jestem zwolenniczką żadnych chrupek, żadnych ciasteczek czy biszkoptów. To zwykle bezwartościowe zapychacze. To samo dotyczy słodyczy. Widok dzieci poniżej roku, ledwo siedzących w wózku i zajadających słodycze jest już tak powszechny, że wydaje się czymś normalnym, że taki maluch "musi" już cukier konsumować. Rodzice zwykle nie mają wiedzy, że cukier powoduje ucieczkę z organizmu cennych składników pokarmowych. Nie dość więc, że niczego organizmowi nie dostarcza, to jeszcze ograbia go z magnezu, cynku etc etc.
    4. Wszelkie serki dla dzieci, danonki mają chemiczne dodatki. Poza tym rodzice nie są świadomi, że Danone na swojej stronie podaje w mało widocznym miejscu, że Danonki nie powinny być podawane poniżej 3 roku życia. Jestem za tym, by dzieci karmić prosto i naturalnie, bez zbędnych dodatków, których i tak jest ogrom w podstawowym jedzeniu.
    5. Do picia najlepsza jest woda, u mnie przegotowana kranówka. Dawałam też domowe, rozcieńczone soczki.

    Na razie tyle pamiętam, jak mi się coś przypomni, to będę dopisywać. Ogólnie do kamienia podchodziłam spokojnie. Zawsze bardzo uważnie obserwowałam dziecko, jesli tylko przestawało interesować się jedzeniem, to kończyłam posiłek. Od początku dziecko mogło samo grzebać w jedzeniu, rączkami lub sztućcami. Sprzątania zawsze po tym było sporo, ale to bardzo opłacalne, bo maluch szybko uczy się sam jeść. Moje dzieci jedzą wszystko to, co my. Oczywiście są rzeczy, których okresowo nie chcą jeść. Nigdy nie nalegamy, nie ma też mowy o zmuszaniu. Dzieci z tego, co jest na stole czy talerzu same wybierają to, co chcą zjeść. Syn np. ok. roku lubił podczas jednego posiłku zjeść jeden produkt. I tak na obiad jadł tylko buraczki, na kolację tylko kaszę. Trwało to niedługo, nie wkraczaliśmy, zostawialiśmy mu wybór. Nie mamy problemu z tym, że dzieci grymaszą przy stole czy nie chcą jeść posiłku.
    Zapomniałam o soli, do roku nie soliłam dziecięcego jedzenia. Potem sól była w niebyt dużych ilościach. Szybko zaś wprowadzałam zioła, ja bardzo cenię z Darów Natury, nie mają dodatków chemicznych.
  • Podbijam.

    Mała nam się rwie do jedzenia jak szalona. Papki odrzuca, jest w stanie przełknąć na łyżeczce troszkę owocków lub jogurtu i nic więcej. (Chociaż sama łyżeczka to najlepsza zabawka:wink:)

    Mała skończyła 7 miesiecy.
    Rozszerzamy dietę. Każdy nowy produkt dostaje 2-3 dni pod rząd i obserwujemy, czy nie ma uczulenia, jeśli nie, dajemy coś nowego.
    Dostaje codziennie po pierwszej drzemce (ok godziny 12-13) kilka rodzajów warzywek na stoliku i sama wybiera co je (marchewka pokrojona w słupki znika zawsze:D), po drugiej drzemce (wtedy, kiedy my jemy obiad) domaga się też czegoś do ręki, więc dostaje owocka lub ciasteczko.

    Na razie Mała dostaje marchewkę, ziemniaczka, fasolkę, brukselkę niedawno i całkiem jej smakowała, brokuł jest hitem absolutnym, piekę jej tutaj chlebek razowo-grahamowy, co prawda na drożdżach, ale piekę- bardzo go lubi, czasem na deser dostanie ciasteczko Olesiowe, ale raczej woli kawałek jabłka, banana i ostatnio kiwi.

    Bardzo smakował jej razowy makaron, ale nie chcę jej dawać "kupnego" i stąd moje pytanie, bom głupsia... jak zrobić domowy makaron? Jak ciasto? Jak gotować? Ile można taki gotowy przechowywać?
    I tak w akademiku patrzą na mnie, jak na nienormalną, bo nie dość, że codziennie jej gotuję warzywa zamiast podgrzewać papki, to jeszcze piekę jej chleb:shocked:

    Wczoraj dostała też odrobinę żółtka ugotowanego na miękko. Co prawda z łyżeczki od mamy, co jej się zbyt nie podobało, ale chyba jej smakowało, bo zjadła:wink:

    I stąd wynika moje kolejne pytanie... Jej dietę można już rozszerzać o ryby i miesko? Nie mamy tu dostępu do domowej kurki (mamy plan zapytać dziadków P. jak tam pojedziemy), więc kurkę od razu wykreśliłam z menu.
    Kawałek pieczonej rybki Z. dostała 2x, smakowała jej, ale samej było jej ciężko małe kawałeczki oddzielone przeze mnie od ości łapać i jeść. (Nie ma już problemu z trafianiem do buzi, a te 2 zęby, które ma i kolejne 2, które się szykują starczają jej do gryzienia:shocked:)

    Może macie jakieś doświadczenie we wprowadzaniu takich pokarmów? Jak i co robić i jak podawać?

    Nie chciałabym zmarnować tego, że Z. lubi jeść i smakować, ale też nie chcę przesadzić. Doświadczone Mamy, pomożecie?
  • Otóż to. Mięsa jeść nie musi, jeśli nie macie dostępu do takiego niechemicznego. Makaron razowy eko jest w Leclercu w dobrej cenie, nie ma sensu się charatać z robieniem.
    Kaszy jej ugotuj i soczewicy czerwonej.
  • Jajko też tylko eko albo domowe. Z "trójki" więcej szkody niż pożytku.
  • Oj no wybaczcie mi, pierwszą córkę mam... chyba mogę być trochę nadgorliwa?:wink:

    Kaszę jaglankę?:bigsmile:
  • Jaglankę. I gryczankę, np. niepaloną.
    Ania D. powyżej bardzo ładnie pisze.
  • Kurde, ja zapomniałam, że dietę się rozszerza według planu. Ponieważ Jędrunio śladu alergii nie ma, daję to, co mam akurat pod ręką (tzn. gotuję na obiad). Ostatnio pożarł całe jajko, bo pyszne było i domowe.
  • O właśnie, mój około 1 roku życia jadł już wszystko. No dobra spaghetti nie jadł, ale na wakacje już dostał bez sosu, ale z opomidorami z puszki. Nie panikowalismy z podawaniem jedzenia. Do 10 miesiaca życia odmawiał współpracy cyc i cyc.

    Po 10 miesiącu się rozjadł tak, że do dziś nie przestaje. I naprawdę od 10 miesiąca życia wcina wszystko razem z nami tylko, że my nie solimy! Jemy mało produktów, ale zdrowe. Tak jak pisze Marcelina jaja tylko 0 ekologiczne, dużo warzyw i owoców w sezonie.
    Około 1 roku (na wakacje) maliny, truskawi, poziomki, borówki, winogrono, śliwki, co dusza zapragneła i było dostępne na targu. Do tego warzywa: cukinia, kapusta, cebula, bakłażany, pory, papryka, rzodkiewka, sałata, marchewka.

    I tak jest do tej pory. Młody gdy widzi warzywa, to jest taki radosny, na owoce zresztą też pozytywnie reaguje.
    A jak Mu soczek do butelki naleje, to wykonuje taniec radości z przytupami. :bigsmile:

    Stąd też rada moja: Dorotak podawaj córeczce jak najwięcej przeróżnych smaków do podjadania.

    Ale o co chodzi z tym ciasteczkiem? Po Co Jej je dajesz?

    Słodycze niedobre zaburzają łaknienie.
  • Podbijam.

    Olej lniany mogę dodać małej do jabłuszka? Tak malutko? Mała ma 6 mc.

    Brokuł na parze po marchewce, pietruszce i ziemniaku w zupce? Dziś? do raczki? mogę? :D 

    Intuicja mówi, że mogę 
    :P

    aż strach wyciągać takie wątki... zaraz będzie oburzenie na forum, że znów dzieciowe wątki
    8-X
  • edytowano maja 2012

    Taja, u nas dzieci od 6 miesiaca jedza wszystko. Bigos, jajecznice, schabowego, sałatki, zupy, chleb z masłem ....

     

    ale to u nas ;)

  • edytowano maja 2012
    No patrz! mówię do męża: zapytam na forum, bo moja mama powie: pewnie, że daj! twoja powie: nie, nie za malutka. To na forum jakoś może lepiej poradzą.. A Ty tu wywrotowo;) jak moja matka :D no ale moja matka ma nas 6... więc :D



    idę jej dać!
  • kurcze, moje dziecko jest wykrywaczem wszelkich grudek :(
    Marchewka do łapki nieee! ziemniak nieee! pietrucha nieeee! ale za to zupka zmiksowana proszę bardzo - dziś wsunęła dwie porcje (z ziemniaka i marchewki)
    mam jej mimo to dawać do łapki? Nawet jeżeli wszystko wetrze w podłogę, siebie i we mnie?

  • Jak ma 6 - to jej ufaj!

    [jajka i kapusta u nas nie sklepowoe , mieso roznie, ale w 70% swojskie od chlopa]

  • Nawet ;) tzn nie jestem autorytetem.

    U nas jest tak, ze ja daje. DOE krzyczy na mnie, obraza sie i grozi, ze bede sama szorowac. A ja nadal daje.

    On twierdzi, ze to beznadziejne, ze brudzi i ze jak tak mozna, mi sie wydaje, ze to uczy dziecko..

    nie wiem, jestem tylo matka 3 dzieci

  • W ogóle składam reklamację - rodzicielstwo jest bardzo fajne, ale teraz to mi się pojawiają problemy i mnie żywienie przerasta :( a tu CAŁY ŚWIAT napiera, że mam dawać słoiki. I weź tu się człowieku broń
    (ja wiem, że się będę z siebie śmiać za kilka lat, ale teraz jak sobie pomyślę, to mi się źle robi jak na ostatku ciąży :(
  • ale jaj jej ufam... tylko ostrożna nieco jestem :D

  • aż strach wyciągać takie wątki... zaraz będzie oburzenie na forum, że znów dzieciowe wątki
    8-X
    A co jest złego w dzieciowych wątkach?  :-O
  • ;) no sama nie wiem...  :> takie jakieś są kupkowe i inne takie... a tak serio to niektórym one już się przejadły, znudziły i nie bardzo Ci niektórzy chcą je oglądać na pierwszej stronie forum...



  • Haku, ale ja tez to mialam przy 1 dziecku. Przejdzie Ci z czasem... ;)
  • edytowano maja 2012
    W ogóle składam reklamację - rodzicielstwo jest bardzo fajne, ale teraz to mi się pojawiają problemy i mnie żywienie przerasta :( a tu CAŁY ŚWIAT napiera, że mam dawać słoiki. I weź tu się człowieku broń
    (ja wiem, że się będę z siebie śmiać za kilka lat, ale teraz jak sobie pomyślę, to mi się źle robi jak na ostatku ciąży :(
    Też tak mam Haku. I jeszcze te same osoby dorzucaj teksty w stylu "po trzecim miesiącu już nie warto karmić, to nic nie daje!".
    A wtedy ja z rozbrajającym uśmiechem pokazuję, jak Z. wstaje na dwie, przechodzi sama od krzesła do krzesła, naśladuje brawo, papa, łapie szczotkę i się czesze i pytam "jak to nic nie daje?"


    :D
  • edytowano maja 2012
    Z resztą, Z. ma dobry gust. Jak jej raz kupiłam słoiczek, krupniczek z czymśtam, to pluła na odległość. Mnie opluła, P. opluła, pół kuchni i jeszcze potem korytarz w drodze do umazanej łazienki uzyzała.

    Ma dobry gust. Jak jej gotuję sama, to je wszystko
    :D

    edit: Haku, a interesuje się Waszym jedzeniem? Ja robiłam w chwilach kryzysu, że z mojego talerza coś jej pokazywałam, gryzłam sama a potem dawałam Z. :)
  • ona obejrzeć i wetrzeć z moje włosy to bardzo chętnie, ale się zraziła do ziemniaka (stanął jej w gardle) i do marchewki (podobnie) i ma je w poważaniu. Może powinnam jej jakiegoś kalafiora albo coś zapodać? No i z tym kubkiem mnie zastanawia - dawać jej w kubku nie-kapku? Mam co prawda z ikei więc nie kapek z niego taki jak ze mnie brukselka, ale jakoś tam chyba się z niego umie napić?
    Wodę w butelce bojkotuje
  • edytowano maja 2012
    My się już uczymy pić z normalnego kupka, jeszcze pod kontrolą, ale już pomagamy mamie i tacie trzymać i ładnie połykamy.
    Haku, A dynie masz? Dynia mięciutka jest po ugotowaniu, może to by jej pasowało? Kalafior chyba wzdyma, mi się wydaje:/

    @AB, ale Godzilka chyba nie ma problemów z apetytem?:D
  • No i się zaczęło.

    Czerwona, drażniąca wysypka na pupie, z tyły i na wysokości nereczek.

    Nie mam pomysłu od czego to i co z tym...
    :(
  • To by tylko z tyłu miała? Hm... może... ostatnio mamy mało czasu na wietrzenie pupy...
  • z potu mi to wyglada lub z pieluszek? pampersujecie czy naturalujecie?
  • pampersujemy. Z lenistwa... nigdy nic takiego nie miała.
    Podejrzewam jeszcze nowy nabytek - płyn do kąpieli.

    Ale od jedzenia to nie jest raczej? Z. je wszystko z nami.
  • wydaje mi sie, ze pieluchy. Moze zmiencie marke.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.