Witajcie! Z zadziwieniem czytam tu posty o pogardzie dla NPR, w końcu gdzie bardziej niż wśród wielodzietnych rodzin, matek i ojców winno się oczekiwać poparcie, zrozumienia dla metod i osób je stosujących, które są moralne z każdego punktu widzenia. Dlaczego moralne? Bo opierając się jedynie na rozpoznaniu fizjologii w żaden sposób nie dopuszczają się krzywdzenia najmniejszych, czyli poczętych dzieci, co towarzyszy KAŻDEJ antykoncepcji. Ktoś zapyta mnie jak krzywdzi prezerwatywa? Otóż stosowanie radykalnych barier ( SEKS - TAK, DZIECKO - NIE) pociąga za sobą radykalne zamknięcie i dopuszcza "ratowanie się" tabletkami typu 48 po, które są poronne.
NPR zakłada rezygnację z tej akurat bliskości, jest zatem OFIARĄ ponoszoną w imię owego dziecka, które ma się z nas począć w innym terminie, niż obecny cykl, lub ponosi się ofiarę, aby nie począć dziecka, z ważnych powodów. Miłość ofiarna to caritas, jest moralna i właściwa.
Szanuję wielodzietne rodziny, Szanuję rodziców i dzieci. Ale nie rozumiem, dlaczego szacunek nie należy się mi, jeżeli moralnie stosuję dozwolone przez Kościół metody, pozwalające na planowanie dzieci. Chcę planować dzieci, co nie znaczy , że niezaplanowane dziecko byłoby klęską, porażką itp. Nie. Natomiast szanując WASZ wybór pragnę pokazać inne możliwości wyboru bazując na przypadkach w moim otoczeniu, a nie na wyssanych z palca imaginacjach:
a. rodzice syna z gwałtownie postępującym zanikiem mięśni. Bardzo wierzący, ufający Bogu. Obciążenie genetyczne matki sprawia, że każdy ich syn byłby skazany na tę samą chorobę. Syn gaśnie w oczach, dźwigają 30 kg. niewładnego syna na czwarte piętro, mieszkają u matki, starcza im na jedzenie i opłaty i koniec. Są ubodzy, dziecko umiera na ich oczach, przed nimi nieuchronne konanie w męczarniach syna. Całodzienna opieka już teraz konieczna. Stosują NPR by nie powołać kolejnego dziecka ze straszliwym wyrokiem śmierci. By móc się zając tym, które jest, bo z każdym miesiącem wymaga więcej opieki. By móc czuwać, gdy syn będzie konał. By przeżyć, bo tylko jedno może pracować. Dla was to antykoncepcja - unikanie poczęcia, przy obciążeniu genetycznym? Albo mają zostać białym małżeństwem, bo albo seks i dzieci, albo dziewictwo? NPR to jedyny ratunek dla nich by z czystym sumieniem żyć jako małżeństwo, a chyba nie muszę tłumaczyć jak bardzo potrzeba bliskości w małżeństwie, gdzie umiera dziecko....
b. matka z 5 dzieci, planowała ciąże. Jednak bliźnięta były i dla niej zaskoczeniem. Ponieważ jako rodzina musieli więcej przeznaczyć środków na nową wyprawkę (wózek bliźniaczy, dodatkowe łóżko, ubranka, pieluszki), pojawiły się kłopoty z pracą, stanęli na granicy ubóstwa. Dzieci chodziły w podartych ubrankach, jedzenie i środki higieniczne otrzymywali z darów. Zrobiło się ciężko, mieli dylematy - leki czy podręcznik dla dziecka, opłata za prąd czy jedzenie : postanowili pracować usilnie na poprawę bytu i nie powiększać więcej rodziny, by nie narazić tym samym dzieci na nędzę. Są niezwykle wierzący, stosują NPR aby uniknąć kolejnego poczęcia, ponieważ każde z nich musi pracować by nie odcięto im prądu, by mieć co dać dzieciom jeść, by mieć na lekarstwa i podręczniki, na ubranie dla nich. Kochają dzieci. Udało im się, wyszli z ubóstwa. Są szczęśliwą rodziną, po raz pierwszy w życiu byli z dziećmi na 5- dniowych wakacjach, autem w Karpaczu, a najstarsze ma 12 lat... Używając NPR, a więc moralne dobrej metody utrzymali rodzinę, kochają się nie muszą żebrać by mieć co jeść. Sądzicie, że powinni mieć i 9 i 10 dziecko w sytuacji, gdy dosłownie nie ma co jeść? Czy to moralnie sprawiedliwe? Czy Bóg pragnie głodu dla swych ukochanych dzieci? Nie! Czynią Bożą Wolę dbając o Jego dzieci!
c. JA. Mam pewien talent. Rozwijam go, staram się robić z niego użytek. Ale szalenie ważne jest dla mnie aby MIEĆ RODZINĘ. Mam męża, mam syna (poczętego w pierwszym cyklu starań), stosuję NPR, tak by począć dziecko, jak i by odłożyć ciążę na jakiś czas, ale trwać we wzajemnej więzi, nie osłabiając naszej relacji tym samym. Moja postawa zakłada przyjęcie i po Katolicku wychowanie każdego dziecka jakie się z nas pocznie, nawet jeśli będzie to dla mnie niespodzianką. Mam jedno dziecko na następne jeszcze poczekamy, tylko i wyłącznie z mojego powodu. Ponieważ pragnę poza macierzyństwem, rozwijać swój talent i pracować. Muszę dużo jeździć, moje życie zawodowo jest niestabilne, bo taki charakter ma mój zawód. Ponieważ dopiero co udało mi się nieco rozwinąć skrzydła, nie staram się zajść w ciążę, poczekać chwilę, aby móc temu kolejnemu dziecku też poświęcić czas, a nie mieć je niejako przy okazji.... Chcę karmić piersią, co uniemożliwia kilkudniowe wyjazdy do innego miasta i nie obciążać innych opieką nad niemowlęciem bo "mama robi karierę". Chcę choć z rok, najlepiej i dwa pobyć z dzieckiem w domu, nie zostawiając go w żłobku. Mój syn pragnie rodzeństwa, my pragniemy kolejnego dziecka i decyzja o kolejnym dziecku dojrzewa w nas.
Mogłabym powiedzieć : Boże dziękuję za talent, ale jako kobieta bardziej potrzebna jestem Tobie jako Matka dla swoich dzieci, więc obdarz mnie taką ilością jaką chcesz , a talent oddaję Tobie w ofierze. Pozostać w domu. Gotować ( co uwielbiam robić), sprzątać i wychowywać kolejne dzieci. Pracować tylko tyle i tylko tak, by zarabiać pieniądze na rodzinę, nie angażując tam serca, bo moim powołaniem i przeznaczeniem jest RODZINA. Ale słowo daję narobiłabym tym wiele ZŁA! Będąc pełną dobrych intencji.Bo Bóg nie stworzył jedynie mojej pochwy, jajników, komórek jajowych i macicy, rąk do pracy, nóg do biegania, piersi do karmienia. Dał mi talent, który jest takim samym POWOŁANIEM jak małżeństwo czy macierzyństwo. I tylko realizując każde z tych powołań mam szansę na...świętość. Zakopany talent gniewa Pana...I mi nie wolno. I będę każdego dnia wybierała i pytała na czym W DANEJ CHWILI powinnam się bardziej skupić. Ale każda z tych dróg ma się przenikać i realizować.
Był moment, kiedy skupiłam się mocno na tym malutkim dziecku i tylko na nim. I zrobiło się źle. Popadałam w depresję gdy popełniałam błędy w macierzyństwie. Oddalałam się od męża. Nie rozwijałam mojego talentu. Mądry mąż wyciągnął mnie z teg,o otwierając oczy na to, że powinnam poza dzieckiem właściwie pielęgnować naszą relację. I tak się stało. Nasze Małżeństwo znakomicie się odnowiło. Potem nadszedł czas na stawianie pierwszych kroków w dziedzinie pracy i owego rozwoju talentu i nagle się okazało, że to wszystko pozwoliło mi odzyskać spokój ducha i znów poczuć szczęście. Nie jestem stworzona do tego by poświęcić się jedynie pracy nad wychowaniem i pielęgnacją dzieci w domu. Nie. I wszystko co się dzieje wokół mnie pokazuje jedno te trzy ścieżki to moja droga do szczęścia i do dobra. I tylko Bóg wie jak wykorzysta te dary dla budowania dobra w swojej wspólnocie -przeze mnie. Jestem otwarta. Nie tylko na dzieci, ale też na Bożą Karierę- jakkolwiek ma ona wyglądać.
Komentarz
Ktoś ostatnio twierdził, że przecież nikt z zewnątrz nie przychodzi nas nawracać.
Pragnienie dziecka, pragnienie potomstwa przynależy do istoty życia. Coraz powszechniejsze "nie-chcieć" dzieci jest objawem śmiertelnej choroby cywilizacji. Strach przed dzieckiem w miejsce naturalnej radości z powodu dziecka jest triumfem śmierci nad życiem.
Żądza kariery i konsumpcji przybrała już tak patologiczne kształty, że siłą swą przewyższa instynkt zachowania gatunku. Ludzie wolą umierać bezpotomnie, ale na wyższych szczeblach społecznych drabin, niż gdyby z powodu dziecka mieli utknąć na szczeblu nieco niższym.
Zalinkuję jeszcze raz tekst, który mnie dziś zachwycił, w lengłidżu.
http://mychildiloveyou.blogspot.com/2010/02/why-most-families-have-2-children.html
To keep going. One more life. One more soul.
hmm
ale nie nie tłumacz
Co odpowiedziałaś na pytanie:
Czy przyjmiecie i po katolicku wychowacie potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
Wezmę tylko jedno, bo ja mam talent?!
:-B
słowo daję, co jeden aktywista npr zawita nas nawracać - to lepszy
ale zajmuje czas i pieniądze, no i oczywiście "ogranicza" talenty i możliwość "realizowania się" światłych rodziców
dziecko to nie dar, to ciężar, kolejna rzecz, którą można się pochwalić - obok mieszkania, samochodu i wakacji w Egipcie
ale co to ma wspólnego w katolicyzmem
widać na naukach przedmałżeńskich skutecznie wbili w głowy o npr, a o powołaniu małżeństwa niestety nie
Błogosławieństwa Bożego dla dzidziusia.
E.milia, ile cm?
Nie da się wszystkiego zaplanować.
Kościół dopuszcza npr ze słusznych powodów. Skoro uważasz swój powód za słuszny po co się tłumaczysz? Uważasz że realizacja Twoich potrzeb, czy rozwijania własnych talentów jest ważniejsza niż bycie matką nic mi do tego. To Twoje życie. Osobiście wybrałam inny sposób na życie i przyjmowanie dzieci jako błogosławieństwa, mimo że talentów też mi nie brakuje. Ale mam spokojne sumienie i wiem że wybrałam dobrze, że moje dzieci są wspaniałe, że nie ma ważniejszego powołania dla mnie niż bycie matką. Jak wyrosną to będę nadal rozwijać swoje pozostałe talenty jeśli Bóg mi na to pozwoli, ale czuje się wolna w tym że mogę te kilka lat poświęcić na bycie w domu z dziećmi. I widzę że to tak niewiele w stosunku do mojego życia.
A jak odpuściłam sobie jeżyki i moje bycie razem z dziewczynkami polega na wspólnej pracy i zabawie, w tej właśnie kolejności, to okazuje się że na wszystko mam czas. Nawet na rozwijanie swoich talentów...