Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wpadki i gafy...coś ku poprawie humoru

17810121316

Komentarz

  • edytowano lipca 2014
    Ale przypomniało mi się inne. Pojechaliśmy na spotkania z Taize do Budapesztu w 92 r. chyba. Grupa, żeby się nie pogubić nosiła czapki a la św. Mikołaj z białymi pomponami, ja też. Dodatkowo robiłam za pilota (moje początki w branży). W punkcie rejestracyjnym dano nam plany centrum, zakwaterowano grupę w jakiejś szkole, ale autokar miał odjechać na przedmieścia, których na mapie nie było. Jakas parafia, pokazano mi na dużej mapie na ścianie, gdzie. Odstawiłam grupę i razem z księdzem pojechaliśmy odstawić autokar. Dojechaliśmy do skraju naszych mapek centrum i jedziemy dalej "na pamięć" szukając kościoła. Prawie północ, ciemno, pusto, senna willowa dzielnica,zmęczona byłam bardzo. Nagle patrzymy idzie facet z wilczurem na smyczy. Ja do kierowcy: STOP!
    I nagle pustka we łbie - Kurczę, zapomniałam jak jest kościół po niemiecku (bo węgierskiego dotąd nie umiem ;)
    Na co ksiądz uprzejmie podpowiedział - To się przeżegnaj.
    Więc ja wyskoczyłam z tego autokaru, jako ten św. Mikołaj i dostając nagle przebłysku świadomości zaczęłam lecieć na drugą stronę ulicy wołając Kirche, Kirche! i żegnając się zapamiętale.
    Facet chyba pomyślał, że ma omamy, a potem, że to napad, bo się zastawił wilczurem. Wreszcie dotarłam do niego i już mi się całkiem mózg włączył, zadałam mu składne pytanie - gdzie tu jest kościół?
    Na co on odwrócił się za siebie i pokazał mi doskonale widoczny z wysoką wieżą budynek.
    Podziękowałam i wracam do autokaru, idąc uświadomiłam sobie absurd tej sytuacji. Wchodzę do autokaru, a tam kierowca leży na kierownicy, a ksiądz na fotelach i ryczą ze mnie.
    Potem, ponieważ już nic nie jeździło, wracaliśmy z księdzem z buta do szkoły zakwaterowania. Złapaliśmy stopa, wsiedliśy i od razu pożałowaliśmy. Kierowca albo był niepełnosprawny, albo nie wiem co, bo zamiast siedzieć leżał i tak nas wiózł zakosami, że pobożnie odmawialiśmy różaniec, żeby przeżyć. No ale udało się.
  • Hahahahahaha
  • Karmie wczoraj syna, maz krzata sie po domu, dzieci biegaja. Nagle placz w kuchni, ale meza nie ma, drzwi wejsciowe otworzone, chyba wyszedl smieci wyrzucic. Wiec wstaje z mlodym i ide patrzec co sie stalo. I przechodze obok tych otwartych dzrzwi, a tam akurat sasiad idzie, juz chce sie ze mna witac, ale glos mu wieznie w gardle i ucieka. Zapomnialam bluzke na dol dac, caly cyc na wierzchu... :\">
    Radosc z przeprowadzki jakby wieksza....
  • edytowano lipca 2014
    @Agnicha, pani od bankomatu ma pewnie tak jak ja, że jak w domu zamyślona potrącę szafkę, to mówię przepraszam :)
  • Ja tak wczoraj trochę mizerii do kosza skroiłam...
  • Wracam wczoraj z bazaru, na bagażnik roweru wsadziłam dwa kalafiory, które nieco koło obcierały (w dużej torbie były), wcześniej wysypało się tam trochę wiśni, więc sobie wyobraźcie jaki miałam nastrój.
    Wracam jednak, zbolała bo się jeszcze w nogę pedałem walnęłam i tuż po przejściu przez naszą furtkę, rower zrobił "pssssyt", patrzę a ja mam tam kapcia na tylnym kole.
    No to sobie myślę: "świetnie!" bo mąż mi co rusz kazania prawi na temat użytkowania roweru.
    Jak nie pyszna go podprowadzam i mówię:
    "ojej, złapałam gumę".
    Patrzę a tam nie ma tej nakrętki i w ogóle tego wentylu.
    Mąż mój mówi:
    "Zgubiłaś wentyl."
    Poszłam poszukać przy furtce, znalazłam.
    Mój mąż naprawił i mówi: "Zdolną mam żonę, KALAFIOREM potrafi wentyl odkręcić" ;)

    No i się okazało, że mi ten kalafior tak obcierał całą drogę, że mi wentyl odkręcił.  ;;)
    Mąż mój uważa, że tylko ja jestem taka zdolna.
  • Któregoś dnia poszłam na zakupy. Mamy dwie zielone torby, identyczne. Jedna na zakupy, druga do przynoszenia z piwnicy cebuli, którą trzymamy w mieszkaniu w koszyku. Wzięłam torbę, zrobiłam zakupy, przy ladzie wszystko wyłożyłam. Pani podlicza, więc ja otwieram torbę, żeby pochować rzeczy. I wtedy zobaczyłam, że nie wzięłam torby na zakupy, tylko tę drugą, cebulową. Całe dno miała w liściach cebuli i pełno było tam róznych paprochów, były też kawałki patyczków etc. Cóż, widok ciekawy, śmietnik jak nic. Zaraz za mną stał wysoki mężczyzna, oczywiście zerknął mi do torby. Widziałam kątem oka, że widok zrobił na nim wielkie wrażenie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy wyjść na dwór i wszystko wytrzepać, ale wtedy blokowałabym kolejkę. Włożyłam więc lekko wszystko do torby na te śmietki i wyszłam.
  • Jadąc z Jerzym na rehabilitację przeważnie odmawiam różaniec , dzisaj podjechałam już do szpitala na portierni zawsze pokazuje przepustkę ale dzisaj gość mnie z daleka poznał i machną tylko żebym jechała a ja zamiast krzyknąć dziękuje krzyknęłam śmierci naszej amen.
    Podziękowali 2Katia Marcelina
  • @maliwiju, nie wiem, która z Was przebija drugą, macie u mnie z @haku pierwsze miejsce  =))
  • To moja babcia zawsze opowiada ze zgrozą, że dwadzieścia lat temu odpowiedziała sąsiadowi na "Dzień dobry" - "Módl się za nami". Bo w myślach sobie litanię odmawiała.
    Podziękowali 1Katia
  • No właśnie siedzimy w aucie i będziemy wracać , dobrze że są dwie bramy wyjazdowe...
  • Ja kiedyś w  ramach powitania powiedziałam "Zdro..." i się wstrzymałam. ;))

    @Pigwa, po prostu jesteś dobrze wychowana :)

  • W Wielki Czwartek grupy parafialne składały kapłanom życzenia pod koniec Mszy Św. Ja byłam na górze, stałam obok chóru, a na dole przedstawicielka chóru, nauczycielka religii zresztą mówi życzenia. Niegłupie, ale dłuuugie, prawie jak kazanie. Koleżanki na chórze potakiwały głowami: "pięknie mówi", "ale ładnie", "ona to ma głowę do pisania". Potem życzenia składało jeszcze kilka innych grup i w końcu przedstawiciele ministrantów. Pewnie stali w zakrystii wcześniej i nie słuchali poprzedników, bo... odczytali słowo w słowo to samo niegłupie, ale trochę skrócone (bystra młodzeż!), co chórzystka. Miny chórzystek bezcenne. Mina "autorki" nie do opisania. Przyjaciółka, która mówiła coś od naszego kręgu skomentowała: "dlatego ja z internetu korzystam tylko z dalszych linków, a nigdy z tych pierwszych, pozycjonowanych". Ja się zastanawiałam, co by było, gdyby ministranci mówili pierwsi. Pewnie nie byłoby już tak złotouście od chóru. A całe zdarzenie przypomniało mi się dlatego, że wczoraj składano życzenia imieninowe proboszczowi. Znów ona. Proboszcz mówi: ja mówiłem krótkie kazanie, więc też proszę krótko. A ona: tak, tak, to zacznę cytatem... i znów gadała i gadała. Po niej gadałam ja - ale było krótko i bez cytatów :)
  • edytowano sierpnia 2014
    No proszę kolejna żenująca gafa w sumie nie potrafie wyjaśnić czemu opowiadam te kompromitujące dla mnie sytuacje .
    Gafa pt. Nie wszystko da sie załatwić uśmiechem.
    Pojechałam odebrać mężowi przesyłkę z ,poczkomatu postin. Podchodzę, widzę klawiaturę ekran , wiem że mam wpisać nr Tel potem,kod przesyłki, wpisuje i nic sie nie wyświetla nie reaguje nic, próbuje jeszcze raz, nic .... już mnie szlag zaczyna trafiać, śpieszy mi się, na pełnym słońcu stoję, próbuje jeszcze raz, znowu nic na ekranie nic, żadnej oznaki że maszyna odnotowała moją obecność. I jeszcze idiotyczny napis wyświetla -uśmiechnij się. I wtedy mnie olśniło, to na pewno jest taki program że rozpoznaje mimikę twarzy i trzeba się uśmiechnąć żeby uruchomić. Uśmiechnęłam się dyskretnie- no pewnie za słabo, drugi raz , dalej nic ,trzeci raz ustawiłam sie do kamery, program nie zadziałał albo poznał że się uśmiecham nie szczerze. Zadzwoniłam do męża , nakrzyczałam na niego bo paczkomat nie chce mi wydać paczki, on spokojnie wpisz mój nr telefonu a potem kod, znowu nakrzyczałam że głupia przecież nie jestem i nie musi mi sto razy powtarzać, zepsuła sie klawiatura bo wciskam nr a ona nie reaguje. Usłyszałam - Ania tam jest ekran dotykowy, a ty używasz klawiatury do obsługi karty przy nadawaniu paczki....
    Podziękowali 2Katia Sylwunia
  • Ostatnio robiłam mega głupie miny do lustra koło przystanku w rejonie miasta, do którego się raczej nie zapuszczam - takie nie za duże lustro. No to taka mina, z zębami, naburmuszona, brwi jak gąsienice itp.
    Aż tu nagle lepiej patrzę, słońce się schowało...


    ...a to szyba wenecka była w jakiejś knajpie. A za szybą przy stoliczku jakaś para siedzi i oczy wywala ze zdumienia.

    Wskoczyłam do pierwszego autobusu :D

    (dobrze, że nie zaczęłam pryszczy wyciskać ;) )
    Podziękowali 2Katia Sylwunia
  • Haku, jesteś moim fanem! :D :D :D
  • Haku rozumiem tą potrzebę porobienia min do lustra, j praktykuje w przebieralniach w sklepach z ciuchami sprawdzam jak bede wyglądać w danym ubraniu zdziwiona, albo groźna...
    A w ogóle jak my się kiedyś spotkamy i pójdziemy w miasto to wolę żeby to była Warszawa a nie Kraków...
  • Przypomniała mi sie historia z podhala. Ksiądz w małej miejscowości postanowił zorganizować wyjazd na 2 część filmu o papieżu polaku. Zebrali sie chętni , szczególnie starsi ludzie i pojechali. Na " Och Karol" .
    Podziękowali 2Katia Sylwunia
  • Dziewczyny. turlam sie ze smiechu:DDDD
  • edytowano września 2014
    Haku =))
    Ja kiedyś miałam skromnie. Pojechałam do chłopaka, wcześniej weszłam do zamkniętego już banku wypłacić pieniądze. Wypłaciłam i patrzę - lusterko w bankomacie. No, wiadomo, idę do chłopaka, to muszę poprawić urodę ;) Więc puder, grzebyk, etc etc. Minęło trochę czasu i słyszę jak dusi się ze śmiechu pan pilnujący banku. No, nie przyszło mi do głowy, że ktoś obserwuje wchodzących (chociaż to logiczne). Uciekłam w popłochu.
  • Koleżanka, po powrocie z dwutygodniowych rekolekcji wakacyjnych, poszła do kina. Na chwilę musiała wyjść z sali kinowej, a przechodząc przez salę wzdłuż wielkiego ekranu na samym środku nabożnie uklęknęła i przeżegnała się.
    Podziękowali 1Katia
  • Moja siostra zrobiła to samo , my z drugą siostrą wpadłyśmy prawie pod fotele ze śmiechu, a ona twierdziła że nie przyklękneła tylko przykucnęła żeby ludziom nie zasłaniać.
    nNiezmiennie mnie śmieszą takie sytuacje jak tu przeczytałam to sie kolejny raz ubawiłam potem mi siostra przypomniała tamta syt.

  • Poszedłem z 3 letnią córką do damskiej toalety :-)
  • No, to są dylematy
    ;-) przyprowadzenie 3latki do męskiego też można uznać za gafę, więc nie ma dobrego rozwiązania;-)
  • Koleżanka, po powrocie z dwutygodniowych rekolekcji wakacyjnych, poszła
    do kina. Na chwilę musiała wyjść z sali kinowej, a przechodząc przez
    salę wzdłuż wielkiego ekranu na samym środku nabożnie uklęknęła i
    przeżegnała się.
    --------------
    Ja się kiedyś przeżegnałam koło Pałacu Kultury. Wieczór, mgła, ja jak zawsze zamyślona, tak jakoś kościelnie się rysuje ten znajomy kształt...;D
  • To mi przypomniało zasłyszaną historię (z drugiej ręki, ale prawdziwą). Do policyjnej szkoły policji przyjeżdżają młodzi adepci prewencji z całej Polski, często proste chłopaki. Nowoczesnym odpowiednikiem "nyski" rozwożą ich po Warszawie na patrole piesze, a potem zgarniają z miasta. No i rozmowa radiowa takiego patrolu z dowódcami.
    - Gdzie jesteście
    - Nie wiem dokładnie, ale gdzieś w centrum, kolo takiego wielkiego, wysokiego kościoła z zegarem.
    Chodziło o pałac kultury, ale dowódca też się napocił, zanim się domyślił...

    Podziękowali 1Katia
  • mam  na myśli oczywiście szkółkę w Piasecznie
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.