Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wpadki i gafy...coś ku poprawie humoru

18911131416

Komentarz

  • Przyleciała do mnie mama, trzeba było na lotnisko po nią wyjechać , nie mieliśmy auta, więc zmuszeni byliśmy , skorzystać z usług transportowych. Umowiłam się z kierowcą , punkt 6.00 czekać miał u mnie pod domem. Wychodzę z domu , patrzę no stoi coś , podchodzę, szarpie za klamkę, pakuję się do auta a zdezorientowany kierowca pyta " how can I help you ?" i wtedy uświadomiłam sobie ,że to nie to auto :)
  • U nas jest kultowa lodziarnia, od 30 lat istnieje, nazywa się "Słodka dziurka".
    Chodzimy tam w lecie na lody.
    Zeszłego lata chłopa pytam:
    - To jak? Idziemy w niedzielę do "Słodkiej szparki"?
    - Do czego?
    - No do "Słodkiej szparki"
    - Do czego? - i brecht na całego.
    Duuuużo czasu mi zajęło zanim skumałam z czego chłop mi się zaśmiewa.
  • O, "Słodka dziurka" była (jest?) też na Rakowieckiej, koło SGGW :)

    Trochę nieapetycznie tak obok, więc zrobię przerwę...

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    ...niedawno uczestniczyliśmy (Stowarzyszenie "Niczyje") w targach o wdzięcznej nazwie "WyróbKup" ;)) Naprawdę! Niektórzy mówili o nich "Fekaliada" :))

    Mieliśmy stoisko nr 14, na mapce było napisane: 14 - Niczyje i jakaś niewiasta na fejsie pytała o status tego stanowiska ;)

    PS. Żałujcie, żeście nie byli, wbrew szpetnej nazwie było tam mnóstwo ślicznych rzeczy... w ślicznych cenach, niestety :(

  • edytowano wrzesień 2014
    To ja w temacie właściwie.O mężu będzie zagubionym w czasie i przestrzeni( mam pozwolenie małża).Od kilku miesięcy skarżył się na...smrodek, szorował się bidulek, wstydził, dopatrywał przyczyn dermatologicznych, lub działań nieporządanych zażywanych leków. Od miesięcy planował wizytę lekarską, bo ze smrodkiem nie dało się żyć. Ba... zmienił nawet lokum , bo lokatorzy afrykańczycy smrodliwe potrawy gotowali.
    Przyjechał do Polski i smrodzi mi w domu. Ścigam dzieci za przyczajone kupy, szukam zapomnianych pampersów i zgniłych jabłek i nic... w domu capi.




    Okazało się, że ponad 3 miesiące temu w drodze do Uk mąż zakupiłbył na terenie Niemiec wędlinkę do kanapek za 2 euro( stąd wiedzieliśmy gdzie i kiedy kupione) , schował do ukrytej kieszonki w ukochanym plecaku i zapomniał. Troskliwa żona wczoraj w nocy odkryła przyczynę 3-miesięcznych dermatologicznych dolegliwości. Do 4 rano śmialiśmy się.

  • Pies przyjaciel człeka jednak;)))
  • edytowano wrzesień 2014
    Raczej nie wpadko-gafa, ale przedziwny splot okoliczności :D

    W lipcu złożyliśmy stosowne pismo o dofinansowanie podręczników, które nasze miasto funduje większym niż standard rodzinom. Pod koniec wakacji przyszło e-mailem powiadomienie, że należy złożyć pismo potwierdzające itd. Czas był do 10 września, my ze wsi wróciliśmy na sam koniec sierpnia, od 1 września - szkoła dzieci plus mój powrót do pracy - zaplanowane miałam, że, z uwagi na wolny dzień udam się z papierami 9 września. 8 września zaniemówiłam 9 nauczycielska przypadłość), 9 za to miałam głos ochrypły jak wiadomo po czym. Własnie szykuję się z dziećmi do wyjścia do Mopsu, gdy słyszę, że dzwoni domofon. Podnoszę słuchawkę, mówię "proszę?". Ponieważ odpowiedzi niet, wysilam się bardziej i chrypię "słucham?". A tam: "Dzień dobry! Tu Anna Kowalska, z Mopsu, chciałam zapytać, czy jest Pani dalej zainteresowana programem "Wyprawka szkolna"? Bo termin składania podań mija jutro?
    Odpowiedziałam, że się własnie wybieram, a potem dosłałam głupawki, na myśl o minie i myślach, które pani przeleciały przez głowę.
    Spotkałyśmy się pół godziny później na miejscu - pani była bardzo miła, pomocna i w ogóle bardzo ok.
    k.
  • edytowano grudzień 2014
    Wczoraj smsowałam z przyjaciólką D.... no i pisała, że rana jej się nie wygoiła, że coś się zbiera tam gdzie była dziurka wcześniej (no, dziewczynie cięcie w brzuchu się paprało, była dziurka którą się sączyło)... i że do lekarza idzie...  No i tak klepałyśmy smsy. Jednocześnie wymieniłam kilka smsów ze znajomą E.

    Na koniec wysłałam do D: "Oki. I daj znać jak tam Twoja dziurka".

    Za chwilę przychodzi odpowiedź: "Jaka moja dziurka?"

    Eeee Yyyyy... okazało się, ze ostatni poszedł do E.

    Musiałam zadzwonić i wyplątać się z pytań o jej dziurkę :))
  • .... a o jakiej dziurce jest mowa?  :-?
  • w brzuchu dziurka, po cięciu u D :))
    dopisałam ;)
  • Moj maz kiedys, kiedys wracal do domu w nocy taxowka, jedzie, gada z facetem, w pewnym momencie sie odwrocil I spjrzal na faceta, ktory okazal sie byc .... kobieta (a to ja z kobieta jade).

    A ja kiedys na weselu kolezanki rozmawialam ze znajomymi o SPOZNIANIU, no I kazdy cos tam powiedzial, a ja nagle "no, ja tez nie lubie, kiedy sie moj maz SPUSZCZA". Najgorsze przejezyczenie jakie kiedykolwiek mialam. 8-X
  • Najglupsza rzecz jaka ostatnio zrobiłam to podczas pewnej mocniejszej wymiany zdań z moim M, walnelam kubkiem w zlew. Efekt byl piorunujący, bo w moim kamiennym zlewie dno wyrwalo.
  • edytowano grudzień 2014
    Lato. Środek dnia...Stoję przed wystawą sklepu i sobie śpiewam : "Nie kochać w taką noc to grzech..."  ( nie wiem czemu akurat to i  dlaczego głośno  :D) . Nagle od tyłu starszy,  około 80 letni  pan szepcze mi do ucha: "A w dzień  ?"

    **********
    Jestem typem sowy. Żyję nocą. I na studiach też uczyłam się nocą. Raz jednak przed egzaminem z filozofii wpadłam na myśl, że pouczę się nad ranem. Nie mogłam zasnąc do 2 z wrażenia. A potem zaraz o 5 zadzwonił budzik. Uczę się , to znaczy po 5 razy czytam tę samą strone w książce i nie wiem co czytam... Widać znużona przysnęłam bo budzi mnie dzwonek do drzwi. Otwieram. Kolega z roku, Adam. Krzyczy iż umówiłam sie z nim na przystanku i mnie nie ma a on juz pół godziny wyczekuje i bym się pospieszyła, bo spóźnimy się na egazmin. Łapię indeks, torebkę. Biegniemy. Tramwaj. Autobus . I wreszcie jesteśmy. Wchodzę na korytarz a koleżanka do mnie: A ty co ! W piżamie ?!!  @-) Patrzę a jestem w nobliwej koszulce nocnej: bialej w  niebieskie groszki ( BEZ MAJTEK pod spodem )  . Egzamin zdałam na  5 . Wszyscy mówili dlaczego  :D :D A kolega Adam , że nie zauważył , iż jedzie z dziewczyną w koszuli nocnej ?? Cóż - rok później poszedł do Seminarium i do dziś jest księdzem w diecezji Szczecińsko- Kamieńskiej  :)  Widać stroje kobiet mało go obchodziły  :D
    Podziękowali 3Katia Sylwunia MAFJa
  • edytowano grudzień 2014
    Wygrałaś!!!
  • joanna_91  to był czerwiec - byłam w samej koszuli nocnej  :)

    ****************

    Jeszcze jedno. Jadę pociągiem nocnym z Gdyni do Wrocławia. Siedzę przodem do kierunku jazdy.  Narzeciw mnie siedzi młode małżeństwo. Pani  w poczatkach ciąży jak się potem dowiedziałam. Nie śpię i patrzę w onko Było koło północy. I wówczas ta pani nachyla się do mnie i pyta czy nie mogłabym jej puścić na moje miejsce bo ona jest w 3 miesiącu ciąży i mdli ją bardzo od jazdy tyłem. Zgadzam się oczywiście i siadam koło jej męża. Jedziemy dalej.... Nie wiem kiedy zasnęłam.  Nagle czuję czyjąś dłoń czule gładzącą me udo i sunącą w kierunku ... no wiecie  :\">   Spłoszona odwracam głowę i właściciel dłoni też w tym samym czasie odwraca i następuje taki lekki krzyk i seria przeprosin ... :D  Ten Pan myslał , że ma obok żonę. Nie otwierał oczu...:D  Pani się śmiała ale on do końca podróży strasznie był zawstydzony . 
    Podziękowali 1Katia
  • Jagna !!!!!!!!
    =)) no umieram, turlam się, nie wiem co jeszcze!

    Twą nocną koszulką zrobiłam dziś pobudkę mężowi :))
  • Jagna, zostałaś królową watku!  =))
  • Dwadzieścia parę lat temu byłam na stypendium w Paryżu. Mieszkałam u Francuzki, a do szkoły jeździłam metrem. Na początku miałam takie przygody, że nie mogłam otworzyć szklanych drzwi wychodząc ze stacji. Na drzwiach był zielony prostokąt, a na nim napis "Pchać", pchałam, zapierałam się, atakowałam je całą swoją masą i nic... Jako, że mieszkałam w pobliżu odludnej stacji, to potem czekałam na innego pasażera i przemykałam za nim. Kiedyś, na innej stacji, kiedy zwiedzałam miasto, natrafiłam na takie same drzwi, ale zamiast prostokąta był rysunek zielonej dłoni. I wtedy mnie olśniło - że pchać trzeba tylko w tym zielonym miejscu - otwierało się lekko i bez wysiłku.
    Po jakimś czasie na bardzo ruchliwej stacji w pobliżu wieży Eiffel'a zaobserwowałam następującą scenę. Japońska wycieczka atakowała szklane drzwi - solo, w duecie, w grupie, no komicznie i... bezskutecznie. Był tłum turystów, zrobił się korek, ja w tym korku też, a ze mną m.in. wycieczka ogromnych Amerykanów tuczonych na stekach. Naśmiewali się z tych biednych, małych Japończyków, w końcu jeden podszedł, odsunął kurdupli i sam najpierw jedną ręką, potem ramieniem - próbował te drzwi sforsować, ale bez skutku. Było ciasno, gorąco, no i konflikt międzynarodowy wisiał w powietrzu. Rozumiałam za dobrze frustrację jednych i drugich, więc przepchnęłam się, żeby im zademonstrować i wytłumaczyć o co tu biega. Miałam 17 lat i gabarytami bliżej mi było do Japończyków. Pchnęłam te drzwi dosłownie dwoma palcami, odwróciłam się, ale już nic nie zdołałam wyjaśnić, bo Amerykanie stali ze szczękami na podłodze, a Japończycy podnieśli głośny wrzask wiwatu i zaczęli klaskać i mi się kłaniać. Mieli satysfakcję z tego, że Jankesi zostali tak skompromitowani, a ja, zostawszy niechcący bohaterem japońskiej wycieczki, zawinęłam się szybko i zwiałam do wyjścia...
    Podziękowali 1Katia
  • W prawdzie to nie gafa ale tyż śmieszne .
    G. wrzucił grosik do toalety , leżał tam z dwa dni , w końcu mąż do mnie mówi : brzuch mnie boli , nie mogę się załatwić od dwóch dni , idę wyjąć te pieniądze, nie mogę srać na pieniądze.
  • Winda_do_Nieba,... napisała o Paryżu to przypomniał mi się jeden mój pobyt tam w roku 1992  Zmęczona zwiedzaniem i łażeniem po Paryżu ( uwielbiam to miasto) , jak zawsze zajrzałam też do Katedry Notre Dame. Wychodząc pomyślałam sobie , ze ciut odpocznę i wejdę jeszcze raz do Katedry.... Usiadłam pod ścianą , oparłam się , wyciągnęłąm nogi. Zdjęłam słomkowy ( bardzo ladny zresztą kapelusik) i postawiłam na wyciągniętych nogach. Dosłownie po chwili usłyszałam klap, klap... To dwie osoby wrzuciły do niego franki ...  :D   Głupio mi było je zabrac, bo oni zapewne chcieli dać potrzebujacewmu więc wrzuciłąm je do skarbony w katedrze . Potem jednak nigdy juz nie siadałam z kapeluszem na nogach  :D
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano grudzień 2014
    No to jeszcze z serii paryskiego zwiedzania. Poszłam pierwszy raz do Luwru, potem spędzałam tam relaksacyjnie każdą niedzielę i poczułam się jak u siebie w domu. Ale ten pierwszy raz chciałam zobaczyć wszystko jak najszybciej, a szczególnie największe dzieła. Zaliczyłam MonęLisę (ale mała!), Wenus z Milo i szukałam Nike z Samotraki. Stoję na dole, a tam strzałka na górę i napis, że do Nike to tędy. Weszłam po wielkich schodach na piętro, a tam dla odmiany strzałka do Nike w dół, no to pomyślałam, ze coś w pośpiechu pomyliłam i tup tup na dół, a na dole... strzałka na górę. Połaziłam parę razy po tych ogromnych schodach, w dość dużym tłumie ludzi, szukając jakiejś wnęki, korytarza w bok... W końcu zrezygnowana usiadłam na półpiętrze. Patrzę... patrzę... a ta Nike ogromna stoi na cokole na tymże półpiętrze schodów. No, jasne, że pamiętałam z podręczników szkolnych, że ma skrzydła, a nie ma głowy, ale szukałam jakiejś małej figurki.
  • zadzwoniłam do jednej księgowej z opiepszem za coś aby sie pospieszyłą i dosłała mi w trybie p[ilnym dokumenty ta się zarzekałą ze wysłąła terminowo
    dosłała
    ja patrzę a to inna osoba miała braki
    nic przeproszanko jakeś poszło

    siła władzy mi oczy zaślepiła ;)
  • edytowano grudzień 2014
    Wpadam do garderoby męskiej po spektaklu "Piotruś Pan" w poszukiwaniu zagubionych rekwizytów:
    Ja: (surowo) Kto widział małego haka???
    Na co Kapitan Hak: Ja nikomu nie pokazywałem
    Panowie w śmiech, ja nie mogłam zajarzyć po czym zajarzyłam i rakiem (i z rakiem na policzkach) się wycofałam w pośpiechu
    Podziękowali 1Katia
  • Przypomniała mi się wizyta kwalifikująca do Cc w szpitalu.
    Do cesarki kwalifikował ordynator ale moja koleżanka która mi miała robić cc też przyszła i mnie zawołała bez kolejki.
    Wchodzę sobie raźnym krokiem z wielkim bliźniaczym brzuchem, starając się ruszać jak najzgrabinej i szybciutko bo mnie wzieli poza kolejnością. A pozatym chciałam udowodnić że z takim wielkim brzuchem nie trzeba człapać.
    Weszłam raźno i na dzień dobry kopnęłam krzesło które przejechało cały gabinet odbiło się od ściany i wróciło.
    - Nic się nie stało, proszę do Usg się położć.
    Szybko wskoczyłam na kozetkę, aby nie przedłużać torebkę położyłam w nogach, oczywiście wstając trąciłam ją i oczywiście była nie zasunięta i wszystko się wysypało. Padłam na kolana i szybko pozbierałam wszystko.
    Ordynator, koleżanka i pielęgniarka zaczekali.
    Siadłam ustalili termin, zabrali się z formalności.
    - Ile pani ma lat?
    - Yyyy a który mamy rok?
    - 2012
    - A to urodziłam się w 80 to. 32!

    -Pesel poprosze
    Sprawnie podałam dokument , wizyta dobiegała końca , oddali mi dokument jaszecze tylko pozostało mi wymienić uprzejmości końcowe i wyjść ale francowaty dowód wypadł mi na podłogę no ale w końcu cały czas udawadniałam jaka to zgrabna jestem, więc schyliłam się po niego siedząc na tym narwanym krześle któe mi samo wyjechało spod tyłka i wpadłam pod biurko.
    Lekarze się zerwali ale odrzuciłam ich pomoc wstałam zamaszyście odrzuciłam na bok włosy, sugerując miną że to było w planie. Wymieniłam uprzejmości i zgrabnie wyszłam.
    Podziękowali 2Katia MAFJa
  • Ale poszalalas:)
  • A i jeszcze ostatnio to nie moja gafa ale w.sumie śmieszne.
    Przyjechała do moich rodziców siostra mojej śp. babci Ciotka ma 86l to bardzo żywiołowa staruszka, uwielbiam ją.
    Widząc mnie
    - O Ania jak zwykle piękna jesteś , taka bella!
    - O ja ciociu kochana jesteś muszę cię uściskać.
    - No Aniu ty mi się zawsze podobałaś bo gruba jesteś . ( Ledwie pohamowałam chęć uduszenia staruszki którą w owej chwili obejmowałam)
    Podziękowali 1Katia
  • Oj tam rozróba i nie na porodówce tylko w gabinecie ordynatora :)
  • Wychodzę z domu pomedytowac trochę i przy okazji robię zakupy, a że późno to najczęściej w Tesco gdzieś. No, ale zakupy rzecz wtórna więc chodzę i myślę, i taki stary nawyk, jak myślę to do siebie czasem zagadam. W końcu doszłam do tych samoobsługowych kas, mechanicznie skanuję towary, a że ktoś coś tam mówi to grzecznie odpowiadam. Stwierdziłam, że nie mam karty i płacę gotówką, a że raczej drobną gotówką to dłuuugo tam te drobne podawałam. Kolejka za mną się wydłużyła, ja tą panią, co gadała grzecznie przeprosiłam za kłopot no i pakuję zakupy. I nagle mnie olśniło. Że z automatem rozmawiałam. Z migotaniem serca spojrzałam w stronę kolejki, a tam oczywiście same uchachane papy . Zabrałam torby, powiedziałam w kierunku automatu: "Dziękuję, życzę miłego wieczoru" i wyszłam bez pośpiechu.
  • W niedzielę rano kończyłam odmawiać w myślach koronkę w kościele, ksiądz zaś już zaczynał dialog z wiernymi przez mikrofon. Bardzo chciałam zdążyć i się włączyć w Mszę Św.
    Ksiądz: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
    (w myślach jeszcze mówiłam "Wszyscy święci i święte Boże...")
    Ja na cały regulator:
    - Módlcie się za nami!
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.