Ja często wrzeszczę , za często - to jako wstęp często wychodzę z domu i krzyczę P. Pomóż mi w końcu itp . Mój mąż w ogródku- a to pieli, sadzi, remontuje, a czasem pogada z sąsiadem.... kiedyś sąsiad zza płota mówi do mnie : pani to ma takiego wspaniałego męża , taki pracowity ... ja na to spontanicznie - to prawda , tylko żona mu się taka jędzowata trafiła sąsiad na to : pani sąsiadko - ja podstawy kultury mam i kobietom nie zaprzeczam
Dziś byliśmy z dziećmi w kilku miejscach po kolei i dwukrotnie zdarzyło się, że starszy syn odpinając a to siebie (siedział na środku), a to młodszego brata - puścił pas i młodszy dostał w twarz metalową końcówką. Wył potem niemiłosiernie. Wsiadamy po którymś "przystanku" i młody się rzuca na foteliku, tak, że go brat nie może zapiąć. A ja stojąc na chodniku, po którym właśnie szła jakaś pani mówię głośno do dziecka w otwartym samochodzie: - Przestań tak fikać w tym aucie, BO ZNOWU DOSTANIESZ PASEM Mina pani wymowna...
Ostatnio mamy zamiar ogladac film wraz z tesciowa.
Zapuszczam film i widze, ze ucielo napisy, wiec mowie do meza i tesciowej: "Ojej jak Wy bedziecie to czytac?" A Oni do mnie prawie jednoczesnie: "Ale jest lektor, po co napisy" A ja do Nich: "'No tak, ale po wlosku mowi". Oni oboje na to: "Co Ty po polsku mowi, nie slyszysz?".
Oczywiscie mowil po polsku, ale ja sie tak przejelam, ze nie ma dla Nich napisow, ze juz nic nie slyszalam. Znaczy slyszalam jezyk wloski i widzialam sciete napisy.
Właśnie zakończył się mój pierwszy poród, dużo emocji. Lekarz szyje nacięte krocze i w pewnym momencie mówi: "a te będą do zdjęcia". Moja odpowiedź (poważna): "a kto by tam zdjęcia robił?...".
Pewnego dnia po zimowej przerwie swiatecznej w szkole - wyszykowalam rano Marka i siebie i poszlismy do szkoly - Marek oczywiscie w mundurku, z teczka z ksiazkami i piciem do szkoly... idziemy, idziemy...jakos pusto na ulicach...dzieci nie widac...doszlismy do szkoly...zamknieta. nie sprawdzilam w kalendarzu, a oni mieli jeszcze dzien wolnego...
No dobra, opiszę historię, po której na pewno wszyscy znajomi mnie rozpoznają jak to przeczytają... ale jest po prostu moją gafą stulecia )
Rzecz działa się kilka lat temu. Ja z moim jeszcze wtedy narzeczonym i parą przyjaciół wybraliśmy się na wycieczkę na kilka dni. Pewnego wieczoru, gdy wyszłam z łazienki po prysznicu poszłam do całej reszty gawędzącej w pokoju. Będąc oczarowaną moim nowym żelem pod prysznic, który miał przepiękny i długo utrzymujący się zapach brzoskwiniowy, spytałam się niewinnie przy wszystkich mojego narzeczonego podając mu moją pachnącą rękę:
Chyba nie muszę dodawać, że ciągnie się to za mną już ponad 7 lat
Znaczy, ten zapach brzoskwiniowy tak się ciągnie? Sorry, ale mnie rozwaliłaś tą opowieścią, nie mogę, no! I jakoś podejrzewam, że zapach brzoskwiniowy nie jest już Twoim ulubionym zapachem. )
@Cart&Pud haha śmiesznie wyszlo... oczywiście historia się ciągnie A wiesz.. rzeczywiście nie mam nic brzoskwiniowego od tamtej pory. A na pewno nie zaserwuję żadnego dania z brzoskwiniami moim znajomym. I tak zbyt często się nade mną znęcają...
Jestem kretynka...Wpisalam sobie do pamietnika rozklad moich zmian...i wstalam dzisiaj raniutko, ubralam sie i czekam na wezwania...i tak mi fajnie, bo nic sie nie dzieje... Nawet mowie Jimmyemu jaki to spokojny dzien dzisiaj. Dopiero potem mnie tknelo i idiotka zajrzalam do wersji oryginalnej...przesunelam dni, jak sie okazalo i dzisiaj mam wolne, a pracuje jutro...maz mnie chyba zabije, bo pospac sobie mogl:((((((((((((((
ha ha ja bym wykorzystała możliwość by posiedzieć sobie w CISZY .
A mnie się z racji wizyty prezydenta USA przypomniała wpadka. Opowiadamy dowcipy w większym gronie a ja dowcipów opowiadać nie umiem, bo zawsze spalę, przekręcę. No ale w końcu przypomina mi się dowcip: Ile jaj ma Barak? Obama. Ha ha. No te go się spalić nie da.
Dawno temu na studiach miałam ostateczny termin oddania jakiegoś rozdziału pracy mgr. Napisałam naniosłam poprawki mam jeszcze tylko kliknąć zapisać i wydrukować i iść na zajęcia ... Nagle zonk nic nie działa myszka i klawiatura straciły kontakt z monitorem, klikam pykam, stukam, baterie wymieniam nic, dzwonie do mojego męża wtedy chłopaka żeby przyjechał i COŚ zrobił, ryczę histeryzuję, czas leci ... Przyjechał, oczywiście pokrzyczałam na niego że dłużej sie nie dało jechać, że to będzie jego wina jak nie skończę studiów, on mnie uspakaja....ja mu że i tak już wszystko stracone , nic sie nie da zrobić, pieprzony komputer, i demonstruje O PATRZ! O.....! O działa. Stały dwie klawiatury dwie myszki jedne na biurku drugie na takiej wysuwanej półeczce pod blatem, walczyłam z tymi nie podłączonymi. Do teraz mi to chlop wypomina.
@Malwiju miałam coś podobnego z tym ,że zamiast myszką machałam po stole moim telefonem komórkowym i zastanawiałam się czego do ch... ten kursor się nie rusza...
camille - patrzę na to ch.. i mi się przypomniało jak synek mówi, że w książce, którą czytał jest brzydkie słowo na "h" - no pytam go czy na końcu było "j", potwierdził, mnie się zrobiło przykro jakie to rzeczy w komiksach piszą dla dzieci teraz i tłumaczę, że niektórzy ludzie jak są źli to używają brzydkich słów na części ciała itd..w końcu mówię - daj tę książkę a tam.. "cholera".
Ja jeszcze jedną sobie przypomniałam. Znaną i czesto stosowaną praktyką jest dzwonienie na własną komórkę z innego telefonu gdy ta się zgubi w domu. Robię tak stosunkowo często z racji ogólnej dezorganizacji mojego otoczenia. Kiedyś tuż przed wyjściem z domu zaczynam nerwowo kompletować potrzebne rzeczy ,ale bez skutku, nerwowo krzyczę do siostry trzymając telefon stacjonarny w ręce , - jaki jest telefon na klucze? - jakie klucze? - no k...wa samochodowe co sie głupio pyta....sz....
Czasy studencie. Dwadziescia pare lat temu. Podróżowaliśmy po Polsce autostopem. Umawialiśmy się z kumplami w jednym docelowym miejscu i każdy jechał samodzielnie. Tym razem meta była przy koziołkach w Poznaniu. Dotarliśmy wszyscy oprócz jednego kolegi. Wtedy nie było telefonów komórkowych i jak ktoś się nie zjawił nikt się tym nie martwił. Pewnie gdzieś utknął ... Po powrocie do Warszawy okazało się, że kumpel pomylił miasta zamiast do Poznania pojechał do Torunia, gdzie przez kilka godzin chodził wokół ratusza w poszukiwaniu baranków. Przechodnie, których pytał robili głupie miny i patrzyli się nań jak na wariata.
Innym razem wracaliśmy do domu pociągiem. Zdaje się, że z Krynicy. W nocy postój w Krakowie. Zapasy piwa wyczerpały się jeszcze przed grodem Kraka. Studencka brać wysłupłała z kieszeni resztki gotówki. Znalazl się ochotnik, który miał pobiec podczas postoju do nocnika (nocny monopolowy) i uzupełnić złocisty płyn. Kolega nie wraca, pociąg ma już odjeżdżać. Napięcie rośnie. W końcu jest! Biegnie! W rękach dwie siatki brzęczących butelek! Wpada do przedziału. Euforia! Pociąg rusza, kolega wyjmuje pierwszą butelkę, zręcznym ruchem dźwigni otwiera butelkę piwa Bavaria ...
Wklejam z babskiego wątka o mundialu: Przed ceremonią otwarcia usłyszałam w radiu, że sparaliżowany człowiek dzięki BIO kombinezonowi kopnie piłkę podczas ceremonii i "poczuje" zwrotnie siłę tego kopnięcia. Nie oglądałam ceremonii, ale mój 9-letni syn chciał oglądać mecz otwarcia Brazylia-Chorwacja. Czekałam na gościa, więc mimo później pory 22, pozwoliłam mu obejrzeć (zasnął na 2 połowie). Mężą nie było, ale u nas piłką interesuje się tylko ten syn. No i pokazują składy na początek, zerkam, a tam jakiś mały chudy Brazylijczyk (Neymar) a nad nim napis BIO Player. Skojarzyłam fakty niedokładnie i sie podekscytowałam, że paralityka wystawiają w pierwszym składzie... Nawet jego wystające przez koszulkę żebra wzięłam za ten kombinezon. Z przejęciem opowiadałam o tym znajomemu, a on chyba przez grzeczność mnie nie poprawił. Zaczełąm coś podejrzewać jak paralityk trafił do bramki, a po meczu sobie sprawdziłam kto to jest gracz BIO i że sparaliżowany to był jakiś chłopiec, a nie piłkarz. Na meczu otwarcia skończyło się moje zainteresowanie mundialem, może mi wróci na mecz finałowy
Też myślałam ze w ciązy, więc chciałam pogratulowac....na moje szczescie inna kobieta mnie ubiegła i zaczęła gratulowac sąsiadce...a ona z usmiechem na twarzy powiedziała ze to z jedzenia
Umówiłyśmy się z koleżanką na FB, że pójdziemy sobie na koncert, który miał się odbyć w jednej z piernikowskich parafii z okazji festynu parafialnego. Jeszcze plakat znalazłyśmy w necie (z datą!) i mapę, bo w tym fyrplu jeszcze nas nie było. Dojechałam autobusem, przeszłam kawałek, znalazłam kościółek i dzwonię do Basi, że jakoś tu pusto... a ona odpowiada, że właśnie spotkała koleżankę z tej parafii... i koncert odbył się wczoraj . Oj, naśmiałyśmy się z siebie
@kawusiowa możemy sobie podać rękę, przez tydzień emocjonowałyśmy się z koleżanką koncertem, tydzień tłumaczyłam dwulatkowi jak ma się zachować w filharmonii, pieniądze wysupłałam z ledwością, a pod filharmonią puchy, ciemno, głucho. Odbył się, a jakże- ROK WCZEŚNIEJ- trafiłam na -archiwalną stronę.
Komentarz
często wychodzę z domu i krzyczę P. Pomóż mi w końcu itp .
Mój mąż w ogródku- a to pieli, sadzi, remontuje, a czasem pogada z sąsiadem....
kiedyś sąsiad zza płota mówi do mnie : pani to ma takiego wspaniałego męża , taki pracowity ...
ja na to spontanicznie - to prawda , tylko żona mu się taka jędzowata trafiła
sąsiad na to : pani sąsiadko - ja podstawy kultury mam i kobietom nie zaprzeczam
- Przestań tak fikać w tym aucie, BO ZNOWU DOSTANIESZ PASEM
Mina pani wymowna...
Zapuszczam film i widze, ze ucielo napisy, wiec mowie do meza i tesciowej:
"Ojej jak Wy bedziecie to czytac?"
A Oni do mnie prawie jednoczesnie:
"Ale jest lektor, po co napisy"
A ja do Nich:
"'No tak, ale po wlosku mowi".
Oni oboje na to:
"Co Ty po polsku mowi, nie slyszysz?".
Oczywiscie mowil po polsku, ale ja sie tak przejelam, ze nie ma dla Nich napisow, ze juz nic nie slyszalam. Znaczy slyszalam jezyk wloski i widzialam sciete napisy.
wyjściowe majtki są najlepsze !
Rzecz działa się kilka lat temu. Ja z moim jeszcze wtedy narzeczonym i parą przyjaciół wybraliśmy się na wycieczkę na kilka dni. Pewnego wieczoru, gdy wyszłam z łazienki po prysznicu poszłam do całej reszty gawędzącej w pokoju. Będąc oczarowaną moim nowym żelem pod prysznic, który miał przepiękny i długo utrzymujący się zapach brzoskwiniowy, spytałam się niewinnie przy wszystkich mojego narzeczonego podając mu moją pachnącą rękę:
"Kochanie, chcesz powąchać moją brzoskwinkę?"
X_X ....
Chyba nie muszę dodawać, że ciągnie się to za mną już ponad 7 lat i jest przypominane w najmniej odpowiednich momentach....
X(
Znaczy, ten zapach brzoskwiniowy tak się ciągnie? Sorry, ale mnie rozwaliłaś tą opowieścią, nie mogę, no!
I jakoś podejrzewam, że zapach brzoskwiniowy nie jest już Twoim ulubionym zapachem.
)
A wiesz.. rzeczywiście nie mam nic brzoskwiniowego od tamtej pory. A na pewno nie zaserwuję żadnego dania z brzoskwiniami moim znajomym. I tak zbyt często się nade mną znęcają...
A mnie się z racji wizyty prezydenta USA przypomniała wpadka.
Opowiadamy dowcipy w większym gronie a ja dowcipów opowiadać nie umiem, bo zawsze spalę, przekręcę. No ale w końcu przypomina mi się dowcip: Ile jaj ma Barak? Obama. Ha ha. No te
go się spalić nie da.
No i zaczynam:
Ile jaj ma Hangar?
- jakie klucze?
- no k...wa samochodowe co sie głupio pyta....sz....
... bezalkoholowego.
Przed ceremonią otwarcia usłyszałam w radiu, że sparaliżowany człowiek
dzięki BIO kombinezonowi kopnie piłkę podczas ceremonii i "poczuje"
zwrotnie siłę tego kopnięcia. Nie oglądałam ceremonii, ale mój 9-letni
syn chciał oglądać mecz otwarcia Brazylia-Chorwacja. Czekałam na gościa,
więc mimo później pory 22, pozwoliłam mu obejrzeć
(zasnął na 2
połowie). Mężą nie było, ale u nas piłką interesuje się tylko ten syn.
No i pokazują składy na początek, zerkam, a tam jakiś mały chudy
Brazylijczyk (Neymar) a nad nim napis BIO Player. Skojarzyłam fakty
niedokładnie i sie podekscytowałam, że paralityka wystawiają w pierwszym
składzie... Nawet jego wystające przez koszulkę żebra wzięłam za ten
kombinezon. Z przejęciem opowiadałam o tym znajomemu, a on chyba przez
grzeczność mnie nie poprawił. Zaczełąm coś podejrzewać jak paralityk
trafił do bramki, a po meczu sobie sprawdziłam kto to jest gracz BIO i
że sparaliżowany to był jakiś chłopiec, a nie piłkarz.
Na meczu otwarcia skończyło się moje zainteresowanie mundialem, może mi wróci na mecz finałowy
zrekompensowałyśmy sobie lodami