@Maura sorry ale pojechalas z tym rytmem. Skoro szesciolatek się potrafi dostosować to tym łatwiej pójdzie to starszemu dziecku. Przecież tego się nie trzeba uczyć. Ci do języka to moja K. od zerówki do piątej klasy SP miała angielski i nic nie potrafi. Tu po pół roku mówiła biegle po francusku i w średnim stopniu po niemiecku. Pewnie że to zależy od szkoły i nauczycieli języka.
No niekoniecznie, w wielu szkołach lekcje zaczynają się sporo po południu tzw. wejście w grupę, przystosowanie się zależy, moim zdaniem, jednak głównie od charakteru.
@Maura - podejrzewam, że są tam (np. w Szwajcarii) nastawieni na faktyczne nauczenie obcokrajowców języka, a nie odwalenie zajęć i uzupełnienie dziennika i wymaganych papierów, jak to u nas wygląda w znakomitej większości szkół. Niestety.
@Maura chodzą do francuskiej szkoły. Z tym że uczą się też niemieckiego i Karolina po roku nauki niemieckiego umie wiecej niż z angielskiego po sześciu latach nauki. Niemieckim niewiele osób mówi w tym kantonie.
ja byłam dziś na konferencji o edukacji, w tym o ED. I powiem jedno, minusem ED na pewno jest trud rodziców, wysiłek, poświęcenie ale oczy mi się otworzyły na to co się dzieje w szkołąch. podręcznikach w bardziej lub mniej wyrafinowany sposób. Jestem w niezłym szoku. Mam nadzieję, że materiały z tej konferencji będą udostępnione bo za dużo tu pisać. Mit socjalizacji też został skutecznie obalony przez Marka Budajczaka.
I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić.
po pierwsze uznawał moje zwierzchnictwo (z uznaniem nauczycieli był na początku problem )
po drugie ja nie zaczynałam z nim zajęć np. punkt ósma, tylko po śniadaniu. I tu właśnie okazało się to problematyczne w szkole, bo nie nauczyłam go że czasem trzeba zrobić coś o konkretnej porze... z precyzją do minuty.
I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić. --------- @Aneczka08 Daleka bym była od generalizowania. Wszystko zależy od konkretnej rodziny, ich temperamentów i charakterów, aż po realia w których się żyje.
Daleka bym była od generalizowania. Wszystko zależy od konkretnej rodziny, ich temperamentów i charakterów, aż po realia w których się żyje. ------------------------ No np. mój J. jest flegmatykiem i myslę, że szkoła bardziej by go mobilizowała do pracy, konkurencja kolegów itp., ALE teraz to sobie można pomarzyć, gdyż WE WSPÓŁCZESNEJ SZKOLE jest coraz mniej dyscypliny, coraz mniej wymagań, gorsze podręczniki i uczniom też coraz mniej zalezy na tym, aby stawali się mądrzejsi, dlatego pozostaje zmaganie się z J. we własnym domku, he, he.
@Aniela te WSPÓŁCZESNE SZKOŁY też są różne. Są wielkomiejskie, są miejskie, są wiejskie, są prywatne badziewiaste i prywatne renomowane, są katolickie dobre i katolickie kiepskie. Nie generalizujmy.
Ja rozumiem, że są ludzie, którzy odnajdują się w ED, widzą same superlatywy. I pięknie!
Ale są też tacy, którzy są zadowoleni ze swoich szkół, ich dzieci nie mają traumy szkolnej. Po co im ciągle udowadniać, że na pewno tak nie jest i gdyby byli na ed to ich dzieci byłyby mądrzejsze, grzeczniejsze i nie wiem co tam jeszcze.
My byliśmy na ed i u nas to się nie sprawdziło, ale samego ed nie neguję.
Mnie też mocno niepokoi moda na ED. I promowanie jej w oparciu o wizję złego niszczącego świata. Tej wizji w praktyce i tak nie da się utrzymać, chyba że zamkniemy się z dziećmi w szafie. Ten artykuł wklejony przez Anielę jest dobry. Robią ED, bo chcą być z dziećmi i sami je wychowywać, wychowując przy tym samych siebie. A nie dlatego, że po szkole na bank jest się zdemoralizowanym debilem.
o to to. Nie bardzo dociera do mnie robienie ed w opozycji do tzw świata i szkoły. Bardziej dlatego że konkretne dziecko tego potrzebuje albo z potrzeby większego uczestnictwa w życiu dziecka. Mnie przerażają absurdy nawet tu w Szwajcarii. Np ostatnio pani nam zaleciła badanie słuchu u Klary bo nie umieją jej nauczyć francuskiego. A problem jest taki że Klara nie ma kontaktu z francuskim poza szkołą. Tu ludzie są dość zamknięci, na plac zabaw nienawidzę chodzić a na naszym podwórku jest tylko jeden dziesieciolatek i z małymi dziećmi raczej nie chce się bawić. W sumie dobrze że się przeprowadzamy bo w nowym miejscu jest bardzo dużo dzieci w różnym wieku. I to są dość otwarci ludzie bo sami obcokrajowcy. Gorzej że kilku zakwefionych muzułmanek.
@Savia, no to niech się cieszą swoimi szkołami ci, którzy są z nich zadowoleni. Niech żyją w błogim spokoju, w sumie jeżeli ich cele wychowawcze i kształcące są takie jak cele szkoły, dlaczegóż by nie.
Jednak @Aneczka08 była na konferencji w UKSW, gdzie wykazano niedołężność całego SYSTEMU edukacyjnego, a nie pojedynczych szkół. A w Polsce, w UE jest tak, że żadna szkoła nie może istnieć poza tym "cudownym" systemem. Stąd Aneczka08 napisała: I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić.
Mnie też mocno niepokoi moda na ED. I promowanie jej w oparciu o wizję złego niszczącego świata. Tej wizji w praktyce i tak nie da się utrzymać, chyba że zamkniemy się z dziećmi w szafie. Ten artykuł wklejony przez Anielę jest dobry. Robią ED, bo chcą być z dziećmi i sami je wychowywać, wychowując przy tym samych siebie. A nie dlatego, że po szkole na bank jest się zdemoralizowanym debilem. ------------------- @Kinga,
Ci ludzie robią ED, chcą być z dziećmi i sami je wychowywać, bo współczesna szkoła jest zła. Przecież wyraźnie napisali to w artykule: W szkole w praktyce uczy się prześlizgnięcia. To widać po pokoleniu dzisiejszych studentów, którzy przychodzą na studia, często nic nie umiejąc – mówi jedna z mam.
Fundacja stara się monitorować treści podręczników. – Oprócz fatalnego języka, który można określić jako podwórkowy, mamy np. w trzeciej klasie szkoły podstawowej czytanki o tacie alkoholiku, narkotykach, rozwodzących się rodzicach i fajnym Jacku, z którym mama bierze ślub po rozwodzie – wylicza pani Agata.
Szokuje to, co w podręcznikach jest, a także to, czego w nich nie ma. – Dzieciom nie mówi się o relacjach. W czytankach z naszego dzieciństwa była mama, tata, z którymi szło się do parku, gdzie był pies As. W tej chwili mama i tata praktycznie w podręcznikach się nie pojawiają. Pojawia się za to ekotorba czy elektrownia wiatrowa. Dzieci są wrzucone w świat rzeczy, techniki – tłumaczy pani Justyna, mama 6,5-letniej Marysi, 4,5-letniego Franciszka i 1,5-rocznej Stefanii. Starsza córka podlega prawnie edukacji domowej.
Książki, z których w szkołach uczą się nasze dzieci, nie odnoszą się najczęściej do polskiej tożsamości, kodu kulturowego rozwadnianych w narracji o ekosystemie i Unii Europejskiej. Rodzice skupieni w fundacji Maximilianum nie korzystają z jednego podręcznika, ale wydobywają z różnych pozycji to, co jest wartościowe, najczęściej praktyczne ćwiczenia. W procesie nauczania wspierają się nawzajem, służąc swoimi darami i talentami. – W gronie najbliższych znajomych do matury jesteśmy w stanie znaleźć kogoś do nauki wszystkich przedmiotów – wskazują. Ale rysem zasadniczym obranej przez nich drogi pozostaje katolicki charakter wychowania, ku świętości. Wielkie słowo, ale w gruncie rzeczy o to chodzi.
I dlaczego niepokoi Cie to, że ktoś może mieć odmienny niż Ty powód podjęcia ED?
Dodam jeszcze, że znam tych ludzi osobiście i podejście do życia, do ED, w ogóle do świata mają bardzo podobne do mojego, niemal identyczne.
@Aniela myślę że przeceniasz wpływ szkoły na dziecko. Na moją najstarszą szkoła miała wpływ niewielki. Jak była indywidualistka tak nią została. Zdanie swoje ma. I to zbliżone do naszego niż wytycznych szkoły. Jak się dużo czasu spędza rozmawiając z dziećmi na różne tematy to jakoś ten wpływ szkoły się minimalizuje. Jedynym argumentem obiektywnym za ed który do mnie trafia jest strata czasu dziecka w szkole. Bo siedzi kilka godzin dziennie nad czymś na co wystarczy godzina dziennie. A że szkoła ma braki merytoryczne, że uczy przeslizgania się itp to już zależy od indywidualnych cech dziecka. Moja K ceni wiedzę i lubi się uczyć. Szuka informacji i wiedzy. Czyta dużo. Sama. Nie widzę w niej tendencji do robienia wszystkiego po łebkach
Mnie tam na przykład nieco dziwi podejmowanie ED z innych przyczyn, niż w naszym przypadku, ale już się zdążyłem do tego przyzwyczaić. Ostatecznie to nie moja sprawa.
Nie bardzo dociera do mnie robienie ed w opozycji do tzw świata i szkoły. Bardziej dlatego że konkretne dziecko tego potrzebuje albo z potrzeby większego uczestnictwa w życiu dziecka. ---------------------- No właśnie ja robię ED ze względu na potrzeby swoich dzieci. Ich potrzeby sa takie, że chciałyby być mądre i dobrze wychowane, a do tego potrzebny jest osobisty wysiłek, niestety obecna szkoła nie pomaga w podjęciu takiego wysiłku.
Hmm, ale ten wątek możny by już podsumować, bo przedstawiono minusy, o które było pytanie. Założycielka wątku może wyciągnąć wnioski, zastanowić się, czy w jej rodzinie się to sprawdzi.
gdyż WE WSPÓŁCZESNEJ SZKOLE jest coraz mniej dyscypliny, coraz mniej wymagań, gorsze podręczniki i uczniom też coraz mniej zalezy na tym, aby stawali się mądrzejsi
Ta ostatnia część - czy aby na pewno w mitycznym "kiedyś" wszyscy uczniowie mieli takie parcie na wiedzę i bycie mądrzejszym?
w "Twoim" artykule podoba mi się wszystko, a najbardziej to, że wizja słabej szkoły jest w odpowiednich proporcjach do reszty. Ten negatywny motyw też jest ważny, ale daleka jestem od absolutyzowania wpływu szkoły. Gdybym musiała posłać moje dzieci tam, po prostu skupiłabym się na równoważeniu jej wpływu, wzmacniałabym życie rodzinne. Myślę, że się da to rozwiązać pozytywnie. Bardzo cenię sobie wolność od lęku. Jeśli tylko zaczynam o czymś myśleć paranoicznie, zaczynam się też więcej modlić i staram się zbliżyć do przedmiotu paranoi:) co wcale nie oznacza lekceważenia i oswajania się ze złem.
Chyba po każdym Twoim wpisie musiałabym dodawać komentarz wyjaśniający, bo ciągle coś imputujesz... ------------------------- Dlaczego nie rozumiem i co imputuję? Wyjaśniaj albo nic nie pisz, a nie imputuj, że imputuję, bo atmosfera robi się nieprzyjemna.
Mnie tam na przykład nieco dziwi podejmowanie ED z innych przyczyn, niż w naszym przypadku, ale już się zdążyłem do tego przyzwyczaić. Ostatecznie to nie moja sprawa. -------------------------- Masz już prawie 20 lat doświadczenia, he, he. Ja też, nawet w tym wątku nie wcinam się nikomu w jego motywy podjęcia ED. Piszę tylko o sobie.
Komentarz
Ci do języka to moja K. od zerówki do piątej klasy SP miała angielski i nic nie potrafi. Tu po pół roku mówiła biegle po francusku i w średnim stopniu po niemiecku. Pewnie że to zależy od szkoły i nauczycieli języka.
Edit. Tu w szkole klssy liczą około 10 osób.
@Savia czy w domu w czasie ED synek też nie robił tego co mu kazałaś?
Jestem w niezłym szoku. Mam nadzieję, że materiały z tej konferencji będą udostępnione bo za dużo tu pisać. Mit socjalizacji też został skutecznie obalony przez Marka Budajczaka.
I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić.
A we wtorek w RM ma być z nimi audycja o ED.
------------
@Aniela w domu robił. Tyle, że
po pierwsze uznawał moje zwierzchnictwo (z uznaniem nauczycieli był na początku problem )
po drugie ja nie zaczynałam z nim zajęć np. punkt ósma, tylko po śniadaniu. I tu właśnie okazało się to problematyczne w szkole, bo nie nauczyłam go że czasem trzeba zrobić coś o konkretnej porze... z precyzją do minuty.
I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie
na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić.
---------
@Aneczka08 Daleka bym była od generalizowania. Wszystko zależy od konkretnej rodziny, ich temperamentów i charakterów, aż po realia w których się żyje.
rodziny, ich temperamentów i charakterów, aż po realia w których się
żyje.
------------------------
No np. mój J. jest flegmatykiem i myslę, że szkoła bardziej by go mobilizowała do pracy, konkurencja kolegów itp., ALE teraz to sobie można pomarzyć, gdyż WE WSPÓŁCZESNEJ SZKOLE jest coraz mniej dyscypliny, coraz mniej wymagań, gorsze podręczniki i uczniom też coraz mniej zalezy na tym, aby stawali się mądrzejsi, dlatego pozostaje zmaganie się z J. we własnym domku, he, he.
Ja rozumiem, że są ludzie, którzy odnajdują się w ED, widzą same superlatywy. I pięknie!
Ale są też tacy, którzy są zadowoleni ze swoich szkół, ich dzieci nie mają traumy szkolnej. Po co im ciągle udowadniać, że na pewno tak nie jest i gdyby byli na ed to ich dzieci byłyby mądrzejsze, grzeczniejsze i nie wiem co tam jeszcze.
My byliśmy na ed i u nas to się nie sprawdziło, ale samego ed nie neguję.
Jednak @Aneczka08 była na konferencji w UKSW, gdzie wykazano niedołężność całego SYSTEMU edukacyjnego, a nie pojedynczych szkół. A w Polsce, w UE jest tak, że żadna szkoła nie może istnieć poza tym "cudownym" systemem. Stąd Aneczka08 napisała: I nie ma co porównywać minusów ED do minusów szkoły bo to zawsze wyjdzie na korzyść ED o ile tylko rodzic jest skłonny trochę siebie poświęcić.
Chyba po każdym Twoim wpisie musiałabym dodawać komentarz wyjaśniający, bo ciągle coś imputujesz...
złego niszczącego świata. Tej wizji w praktyce i tak nie da się
utrzymać, chyba że zamkniemy się z dziećmi w szafie. Ten artykuł
wklejony przez Anielę jest dobry. Robią ED, bo chcą być z dziećmi i sami
je wychowywać, wychowując przy tym samych siebie. A nie dlatego, że po
szkole na bank jest się zdemoralizowanym debilem.
-------------------
@Kinga,
czyli co? w tym artykule http://naszdziennik.pl/wp/77373,niesztampowe-nauczanie.html
przeze mnie wklejonym jest ta wizja świata złego, niszczącego czy jej nie ma wg Ciebie?
Ci ludzie robią ED, chcą być z dziećmi i sami
je wychowywać, bo współczesna szkoła jest zła. Przecież wyraźnie napisali to w artykule:
W szkole w praktyce uczy się prześlizgnięcia. To widać po pokoleniu
dzisiejszych studentów, którzy przychodzą na studia, często nic nie
umiejąc – mówi jedna z mam.
Fundacja stara się monitorować treści podręczników. – Oprócz
fatalnego języka, który można określić jako podwórkowy, mamy np. w
trzeciej klasie szkoły podstawowej czytanki o tacie alkoholiku,
narkotykach, rozwodzących się rodzicach i fajnym Jacku, z którym mama
bierze ślub po rozwodzie – wylicza pani Agata.
Szokuje to, co w podręcznikach jest, a także to, czego w nich nie ma.
– Dzieciom nie mówi się o relacjach. W czytankach z naszego dzieciństwa
była mama, tata, z którymi szło się do parku, gdzie był pies As. W tej
chwili mama i tata praktycznie w podręcznikach się nie pojawiają.
Pojawia się za to ekotorba czy elektrownia wiatrowa. Dzieci są wrzucone w
świat rzeczy, techniki – tłumaczy pani Justyna, mama 6,5-letniej
Marysi, 4,5-letniego Franciszka i 1,5-rocznej Stefanii. Starsza córka
podlega prawnie edukacji domowej.
Książki, z których w szkołach uczą się nasze dzieci, nie odnoszą się
najczęściej do polskiej tożsamości, kodu kulturowego rozwadnianych w
narracji o ekosystemie i Unii Europejskiej. Rodzice skupieni w fundacji
Maximilianum nie korzystają z jednego podręcznika, ale wydobywają z
różnych pozycji to, co jest wartościowe, najczęściej praktyczne
ćwiczenia. W procesie nauczania wspierają się nawzajem, służąc swoimi
darami i talentami. – W gronie najbliższych znajomych do matury jesteśmy
w stanie znaleźć kogoś do nauki wszystkich przedmiotów – wskazują. Ale
rysem zasadniczym obranej przez nich drogi pozostaje katolicki charakter
wychowania, ku świętości. Wielkie słowo, ale w gruncie rzeczy o to
chodzi.
I dlaczego niepokoi Cie to, że ktoś może mieć odmienny niż Ty powód podjęcia ED?
Dodam jeszcze, że znam tych ludzi osobiście i podejście do życia, do ED, w ogóle do świata mają bardzo podobne do mojego, niemal identyczne.
Jak się dużo czasu spędza rozmawiając z dziećmi na różne tematy to jakoś ten wpływ szkoły się minimalizuje.
Jedynym argumentem obiektywnym za ed który do mnie trafia jest strata czasu dziecka w szkole. Bo siedzi kilka godzin dziennie nad czymś na co wystarczy godzina dziennie. A że szkoła ma braki merytoryczne, że uczy przeslizgania się itp to już zależy od indywidualnych cech dziecka. Moja K ceni wiedzę i lubi się uczyć. Szuka informacji i wiedzy. Czyta dużo. Sama. Nie widzę w niej tendencji do robienia wszystkiego po łebkach
szkoły. Bardziej dlatego że konkretne dziecko tego potrzebuje albo z
potrzeby większego uczestnictwa w życiu dziecka.
----------------------
No właśnie ja robię ED ze względu na potrzeby swoich dzieci. Ich potrzeby sa takie, że chciałyby być mądre i dobrze wychowane, a do tego potrzebny jest osobisty wysiłek, niestety obecna szkoła nie pomaga w podjęciu takiego wysiłku.
w "Twoim" artykule podoba mi się wszystko, a najbardziej to, że wizja słabej szkoły jest w odpowiednich proporcjach do reszty. Ten negatywny motyw też jest ważny, ale daleka jestem od absolutyzowania wpływu szkoły. Gdybym musiała posłać moje dzieci tam, po prostu skupiłabym się na równoważeniu jej wpływu, wzmacniałabym życie rodzinne. Myślę, że się da to rozwiązać pozytywnie. Bardzo cenię sobie wolność od lęku. Jeśli tylko zaczynam o czymś myśleć paranoicznie, zaczynam się też więcej modlić i staram się zbliżyć do przedmiotu paranoi:) co wcale nie oznacza lekceważenia i oswajania się ze złem.
E: "ten lęk" miało być
Chyba po każdym Twoim wpisie musiałabym dodawać komentarz wyjaśniający, bo ciągle coś imputujesz...
-------------------------
Dlaczego nie rozumiem i co imputuję? Wyjaśniaj albo nic nie pisz, a nie imputuj, że imputuję, bo atmosfera robi się nieprzyjemna.
Mnie tam na przykład nieco dziwi podejmowanie ED z innych przyczyn,
niż w naszym przypadku, ale już się zdążyłem do tego przyzwyczaić.
Ostatecznie to nie moja sprawa.
--------------------------
Masz już prawie 20 lat doświadczenia, he, he. Ja też, nawet w tym wątku nie wcinam się nikomu w jego motywy podjęcia ED. Piszę tylko o sobie.