Kard. De Paolis: bardziej słuchamy ludzi niż prawd wiary
„Mamy zamieszanie, nad którym trudno jest zapanować. Bardziej słuchamy ludzi, niż prawd wiary. Kościół tymczasem musi przekazywać prawdę, którą otrzymał z wysoka, a nie podporządkowywać się opinii publicznej”. Tak sytuację w Kościele po zakończonym właśnie synodzie biskupów ocenia kard. Velasio de Paolis. 79-letni hierarcha uczestniczył w różnych synodach. Tym razem jako kardynał senior ocenia rezultaty jego obrad z zewnątrz, na podstawie zamieszania, jakie zrodziło się w Kościele.
Jego zdaniem zbyt duży wpływ na obrady ojców synodalnych miał lęk przed utratą popularności. Zbytni nacisk położono również na retorykę innowacyjności. Rozbudzono zbyt wielkie oczekiwania, co ostatecznie negatywnie zaciążyło na synodzie. Nie może być wszystko nowe. Kościół, aby naprawdę zrobić krok naprzód, potrzebuje ciągłości – podkreślił kard. De Paolis. Zaznaczył, że nie można wszystkiego kwestionować. Kościół jest stróżem prawdy, którą nie może dysponować. „Stałym punktem jest Słowo Boże. Jest to skarb, którego nikt nie może zmienić, nawet Papież” – podkreślił kard. De Paolis.
"W sprawie rozwodników i homoseksualistów są nadzieje na zmiany"
Droga została przetarta, lody zostały przełamane. O niektórych sprawach Kościół może teraz swobodnie dyskutować. Jeszcze przed dwoma laty wszystko to było niemożliwe – tak kard. Reinhard Marx podsumowuje na łamach włoskiego dziennika La Repubblica synod o rodzinie. Jako przewodniczący Episkopatu Niemiec był on głównym rzecznikiem zmiany nauczania Kościoła na temat rozwodników i homoseksualistów. Przyznał on, że na synodzie zrobiono ważne kroki, by w tych dziedzinach pójść naprzód w nauczaniu Kościoła.
Podobnego zdania jest również kard. Walter Kasper, który wypowiedział się na ten temat we włoskiej telewizji RAI. Jego zdaniem cel pierwszego synodu o rodzinie został spełniony, a mianowicie zwrócono uwagę na problem rozwodników i gejów. Jest nadzieja, że w ciągu najbliższego roku, przed kolejnym synodem, uda się osiągnąć szerokie porozumienie w tych kwestiach – powiedział kard. Kasper.
Natomiast abp Victor Manuel Fernandez z Argentyny uważa, że w sprawie homoseksualistów można było zrobić więcej na ostatnim synodzie. Można było przynajmniej powiedzieć za Papieżem Franciszkiem: „Kimże ja jestem, by osądzać gejów” – powiedział abp Fernandez w wywiadzie dla dziennika La Nacion.
No... zaraz człowiekowi lepiej, jak tak popatrzy na tych przebrzydłych tradziuchów, jak im wypomni przywiązanie do jakichś nieżyciowych zasad. Nic bardziej nie poprawia samopoczucia, niż dosranie bliźniemu i się utwierdzenie w przekonaniu, że większym grzechem jest bronić przykazania, niż je łamać.
Tomasz, przepraszam jeszcze raz, ale stawiasz paradoksy jak pryszczaty gimboateista. Nikt nie zabrania rozwiedzionym przychodzić do kościoła, wychowywać dzieci w wierze (choć śmiem twierdzić, że to bardzo utrudnione, jako że verba docent, exempla trahunt), przyjaźnić się z księżmi i starać się żyć tak bardzo po katolicku, jak się da.
Po prostu, z samej natury Sakramentu, nie mogą przystępować do Komunii, gdyż niedzielna Komunia to nie jest nagroda za przyzwoicie spędzony tydzień ani lekarstwo na smuteczki.
No przecież już to ustaliłeś, po co pytasz. Należy dopuścić tych, którym pozwolisz. Edit: nie, źle napisałam. Pozwolenie, władza i przepisy to słowa obrzydliwe. Należy dopuścić tych, których uczynisz pozytywnymi bohaterami swych dykteryjek.
Pani Krysia i pan Mariusz dowiadują się, że ich dziecko, na które długo czekali, urodzi się chore i głęboko upośledzone. Usuwają je, bo boją się cierpienia jego, swojego, a przede wszystkim, czego się głośno nie mówi, że ich w miarę fajne życie się skończy. Zabijają. Potem rodzi im się jeszcze troje zdrowych i pięknych i wszyscy razem zostają wolontariuszami kilku organizacji walczących o poprawę losu najmłodszych. Wiedzą, że źle jest zabijać, ale po latach mogą docenić, ile dobra by się nie wydarzyło , gdyby nie aborcja.
Pani Dorota usłyszawszy tą samą diagnozę postanowiła urodzić. Marcel okazał się być bardzo chory i opóźniony w rozwoju. Pani Dorota musiała zrezygnować z pracy. Jej mąż nie wytrzymał tej trudnej sytuacji i odszedł. Pani Dorota popadła w depresję, a później alkoholizm. Nie dbała o Marcelka. Dziecko było ślepe i mało wiedziało o otaczającym je świecie, czuło jednak głód i samotność. I zimno, kiedy od dwóch dni leżało w niezmienionej przez pijaną matkę pielusze.
Mam jeszcze niezła opowieść o wartościach duchowych eutanazji.
Podrzucajcie tematy, może jeszcze dorobię się stałej rubryki w Wysokich Obcasach.
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.
na stronie Radia Watykańskiego dalej wisi news: ------------------- Na szczęście nie ma go na stronie katolickiego radia RM. Kiedyś o. Dyrektor mówił, że chciałby zrezygnować z publikowania serwisów RW.
A tego typu twierdzenie, nie jest przypadkiem grzechem przeciw Duchowi Swiętemu? Na Klarcinego nosa - tak, ale nie wykluczam, że się mylę.
W każdym bądź razie chrześcijańskie to nie jest, bo dziecko Boże zawsze jest w stanie łaski uświęcającej, co najwyżej ma krótkie pauzy, nie dłuższe, niż kilka godzin.
Dla takich przypadków jak Józek i Franciszka mamy właśnie Sądy Biskupie. Zona, która daje dyla od swojego męża zostawiając małe dzieci, wyraźnie wykazuje swoją niezdolność do małżeństwa. Przy okazji inny przykład - pobrali się, są szczęśliwi, ale żona unika poczęcia dziecka. Mija kilka lat, dziecka nie ma, mąż kiedyś przypadkowo znajduje tabletki antykoncepcyjne, na to wszystko nakłada się wiadomość, że kobieta przez ten czas miała dwie aborcje, oczywiście "zapominając" o tym ojca swoich dzieci poinformować.
Z Rorate-Caeli. W punkt. If divorce and remarriage are acceptable, in "specific circumstances" and after a "path of penance", then certainly Our Lord Jesus Christ can rightfully repudiate and divorce his newly-adulterous Catholic Bride.
Yes, the stakes are that high, though some have not completely grasped that they are digging their own grave.*
> Uważam jedynie, że w pewnych sytuacjach można by tych obmierzłych, paskudnych i ohydnych rozwodników dopuścić (niekoniecznie na stałe) do Stołu Pańskiego. <
Ja natomiast uważam, że to co mamy w zupełności wystarczy. Już są dopuszczani, od wielu lat. Na przykład w ciężkiej chorobie, przed operacją; lub w razie I Komunii dziecka, wtedy postanawiają żyć jak brat z siostrą. Co prawda wielu proboszczów w Polsce tego ostatniego rozwiązania nie lubi, argumentując to tym, że na parafii mają zgorszenie, z kolei bo tłuacz barankom, dlaczego ta para przystępuje do Stołu Pańskiego. Klarcia widziałaby takie rozwiązanie - wywieszamy informację w "parafialnych", co i jak.
***
Do synodu była jeszcze komunia duchowa, teraz chyba poszła na drzewo się bujać - wrrr.
> Jak chcę iść do klasztoru i składam śluby wieczyste to też je łamię wiążąc się z mężczyzną. <
To jest stosunkowo łatwy przypadek, bo śluby zakonne, nawet wieczyste, nie są sakramentem. Stolica Apostolska ma moc je rozwiązać.
Bywa tak w życiu, że zakonnica ma "chwilę zapomnienia" (nie tylko mężczyznom się to przytrafia), która zaowocuje powołaniem na świat maleństwa i .. musi z klasztoru odejść. Jeżeli więc jest możliwość zawrzeć sakrament małżeństwa z ojcem dziecka, Kościół od ślubów ją zwalnia.
Komentarz
Kard. De Paolis: bardziej słuchamy ludzi niż prawd wiary
„Mamy
zamieszanie, nad którym trudno jest zapanować. Bardziej słuchamy ludzi,
niż prawd wiary. Kościół tymczasem musi przekazywać prawdę, którą
otrzymał z wysoka, a nie podporządkowywać się opinii publicznej”. Tak
sytuację w Kościele po zakończonym właśnie synodzie biskupów ocenia
kard. Velasio de Paolis. 79-letni hierarcha uczestniczył w różnych
synodach. Tym razem jako kardynał senior ocenia rezultaty jego obrad z
zewnątrz, na podstawie zamieszania, jakie zrodziło się w Kościele.
Jego zdaniem zbyt duży wpływ na
obrady ojców synodalnych miał lęk przed utratą popularności. Zbytni
nacisk położono również na retorykę innowacyjności. Rozbudzono zbyt
wielkie oczekiwania, co ostatecznie negatywnie zaciążyło na synodzie.
Nie może być wszystko nowe. Kościół, aby naprawdę zrobić krok naprzód,
potrzebuje ciągłości – podkreślił kard. De Paolis. Zaznaczył, że nie
można wszystkiego kwestionować. Kościół jest stróżem prawdy, którą nie
może dysponować. „Stałym punktem jest Słowo Boże. Jest to skarb, którego
nikt nie może zmienić, nawet Papież” – podkreślił kard. De Paolis.
Niemieccy kardynałowie wciąż brną w herezje?
"W sprawie rozwodników i homoseksualistów są nadzieje na zmiany"
Droga została przetarta, lody
zostały przełamane. O niektórych sprawach Kościół może teraz swobodnie
dyskutować. Jeszcze przed dwoma laty wszystko to było niemożliwe – tak
kard. Reinhard Marx podsumowuje na łamach włoskiego dziennika La
Repubblica synod o rodzinie. Jako przewodniczący Episkopatu Niemiec był
on głównym rzecznikiem zmiany nauczania Kościoła na temat rozwodników i
homoseksualistów. Przyznał on, że na synodzie zrobiono ważne kroki, by w
tych dziedzinach pójść naprzód w nauczaniu Kościoła.
Podobnego zdania jest również kard.
Read more: http://www.pch24.pl/niemieccy-kardynalowie-wciaz-brna-w-herezje---w-sprawie-rozwodnikow-i-homoseksualistow-sa-nadzieje-na-zmiany-,31659,i.html#ixzz3Gs6IReAYWalter Kasper, który wypowiedział się na ten temat we włoskiej telewizji
RAI. Jego zdaniem cel pierwszego synodu o rodzinie został spełniony, a
mianowicie zwrócono uwagę na problem rozwodników i gejów. Jest nadzieja,
że w ciągu najbliższego roku, przed kolejnym synodem, uda się osiągnąć
szerokie porozumienie w tych kwestiach – powiedział kard. Kasper.
Natomiast abp Victor Manuel Fernandez z Argentyny uważa, że w sprawie
homoseksualistów można było zrobić więcej na ostatnim synodzie. Można
było przynajmniej powiedzieć za Papieżem Franciszkiem: „Kimże ja jestem,
by osądzać gejów” – powiedział abp Fernandez w wywiadzie dla dziennika
La Nacion.
Nikt nie zabrania rozwiedzionym przychodzić do kościoła, wychowywać dzieci w wierze (choć śmiem twierdzić, że to bardzo utrudnione, jako że verba docent, exempla trahunt), przyjaźnić się z księżmi i starać się żyć tak bardzo po katolicku, jak się da.
Po prostu, z samej natury Sakramentu, nie mogą przystępować do Komunii, gdyż niedzielna Komunia to nie jest nagroda za przyzwoicie spędzony tydzień ani lekarstwo na smuteczki.
T"
Są potrzebne i, jak dobrze wiesz, winy za ten grzech nie ponoszą, ale np. tacy mężczyźni kapłanami zostawać nie powinni.
Edit: nie, źle napisałam. Pozwolenie, władza i przepisy to słowa obrzydliwe. Należy dopuścić tych, których uczynisz pozytywnymi bohaterami swych dykteryjek.
Napisz jeszcze płomieną obronę aborcji, posługując się tragiczną historią zgwałconej trzynastolatki.
To ten sam mechanizm.
Dla mnie grzech to grzech...bez żadnych papierków lakmusowych...
Tak-Tak
Nie-Nie...
nie wiem po co
W sprawie rozwodników i homoseksualistów są nadzieje na zmiany
strony Radia Watykańskiego
-------------------
Na szczęście nie ma go na stronie katolickiego radia RM. Kiedyś o. Dyrektor mówił, że chciałby zrezygnować z publikowania serwisów RW.
> Mój stan łaski nie istnieje. Nie ma szans. <
A tego typu twierdzenie, nie jest przypadkiem grzechem przeciw Duchowi Swiętemu?
Na Klarcinego nosa - tak, ale nie wykluczam, że się mylę.
W każdym bądź razie chrześcijańskie to nie jest, bo dziecko Boże zawsze jest w stanie łaski uświęcającej, co najwyżej ma krótkie pauzy, nie dłuższe, niż kilka godzin.
Dla takich przypadków jak Józek i Franciszka mamy właśnie Sądy Biskupie.
Zona, która daje dyla od swojego męża zostawiając małe dzieci, wyraźnie wykazuje swoją niezdolność do małżeństwa.
Przy okazji inny przykład - pobrali się, są szczęśliwi, ale żona unika poczęcia dziecka. Mija kilka lat, dziecka nie ma, mąż kiedyś przypadkowo znajduje tabletki antykoncepcyjne, na to wszystko nakłada się wiadomość, że kobieta przez ten czas miała dwie aborcje, oczywiście "zapominając" o tym ojca swoich dzieci poinformować.
If divorce and remarriage are acceptable, in "specific circumstances" and after a "path of penance", then certainly Our Lord Jesus Christ can rightfully repudiate and divorce his newly-adulterous Catholic Bride.
Yes, the stakes are that high, though some have not completely grasped that they are digging their own grave.*
> Uważam jedynie, że w pewnych sytuacjach można by tych obmierzłych, paskudnych i ohydnych rozwodników dopuścić (niekoniecznie na stałe) do Stołu Pańskiego. <
Ja natomiast uważam, że to co mamy w zupełności wystarczy.
Już są dopuszczani, od wielu lat. Na przykład w ciężkiej chorobie, przed operacją; lub w razie I Komunii dziecka, wtedy postanawiają żyć jak brat z siostrą. Co prawda wielu proboszczów w Polsce tego ostatniego rozwiązania nie lubi, argumentując to tym, że na parafii mają zgorszenie, z kolei bo tłuacz barankom, dlaczego ta para przystępuje do Stołu Pańskiego. Klarcia widziałaby takie rozwiązanie - wywieszamy informację w "parafialnych", co i jak.
***
Do synodu była jeszcze komunia duchowa, teraz chyba poszła na drzewo się bujać - wrrr.
> Jak chcę iść do klasztoru i składam śluby wieczyste to też je łamię wiążąc się z mężczyzną. <
To jest stosunkowo łatwy przypadek, bo śluby zakonne, nawet wieczyste, nie są sakramentem. Stolica Apostolska ma moc je rozwiązać.
Bywa tak w życiu, że zakonnica ma "chwilę zapomnienia" (nie tylko mężczyznom się to przytrafia), która zaowocuje powołaniem na świat maleństwa i .. musi z klasztoru odejść. Jeżeli więc jest możliwość zawrzeć sakrament małżeństwa z ojcem dziecka, Kościół od ślubów ją zwalnia.