Nie mowie, ze jedno, tylko Hania napisala: "Ale co się dziwić, u nas wiceprezydent ratuje lisy z ferm, a następnego dnia na czarny marsz się wybiera w celu poparcia ". Dla mnie nie jest to normalne. Odnioslam sie do tego wpisu.
Ja wcale nie neguje potrzeby pomocy. Szczególnie ratowanie pszczół to bardzo istotna działalność. Mnie osobiście przeraża mnie traktowanie zwierząt jak dzieci przy jednoczesnie pełnym poparciu u tych samych aborcji. Przykładów mam soporo znajoma założcielka fundacji ratującej psy pierwsza czarnoprotestująca. Kolejna podobna adoptująca psy. A najlepszy znajomy dziesięcioatek wedukowany tak że nawet o krecie który zrył trawnik nie można powiedzieć że to francowaty szkodnik bo każde stworzenie ma prawo do życia a jednocześnie mama babcia pierwsze do walki o aborcje ciotka to najbardziej znana i medialna twarz czarnego protestu. Dodam że jednocześnie oburzyła by mnie postawa prolajfowca znęcającego sie nad zwierzętami.
@Elunia przesadzasz i nadinterpretowujesz, nikt tu nie pisze, że każdy obrońca zwierząt to zaraz zwolennik aborcji, pokazałam tylko przykład hipokryzji lewackiego sposobu myślenia - popieram zabijanie dzieci w łonie matki, ale jestem super, bo lituje się nad małym liskiem, małpka, pieskiem etc. Czyli zwierzętom należy się ochrona, dzieciom nie. Mi to zgrzyta i to bardzo, co nie znaczy że jestem za lisimi fermami, zabijaniem bezpańskich zwierząt etc. Ale trzeba pamiętać, ze zawsze to człowiek będzie panem zwierzęcia, bedzie ustawiony wyżej w hierarchii, bo taki porządek świata uczynił Bóg, co nie znaczy, że Bóg dał nam wolność w stylu robota, co chceta !
Bardziej ni chodziło ze teraz na ratowanie, opiekowanie sie zwierzętami jest moda. Wszyscy są wkręceni w temat, do tego jest to mniej wymagające emocjonalnie niż opieka nad staruszkiem. Znam wiele osób, którzy laza do schroniska wyprowadzac pieski a własnej babci nie widzieli od Bożego Narodzenia momonze mieszkają w tym samym mieście. Elunia sama powiedz czy to nie jest popaprane. No chyba są jakieś piorytety. A to jest pójście na łatwiznę, bo piesek jest często przyjemniejszy i wdzięczniejszy w towarzyszeniu niż stara babcia. Btw, bardzo lubie zwierzaki, naprawdę bardzo. Ale w kolejności człowiek zwoerze.
Ponieważ cały offtop zainicjowało to co moje dziecko powiedziało to pozwolę sobie jeszcze na komentarz. Moim zdaniem cała ta batalia o ochronę zwierząt to w ogromnym procencie ideologia a nie faktyczna dbałość o los zwierząt. Zobaczcie, że pani ze schroniska miała wylane, że pies miałby szansę na naprawdę udany psi żywot w dobrych warunkach z serdeczną opieką. Ważniejsze było dla niej słówko "adopcja" w umowie niż los zwierzęcia. I to nie tylko jej osobista opinia tylko ale polityka schroniska w ogóle ( a może wszystkich schronisk?) Ot tacy aktywiści, którzy swoją ideologię cenią wyżej niż faktyczny podmiot, o który to niby walczą.
Zobaczcie, że pani ze schroniska miała wylane, że pies miałby szansę na naprawdę udany psi żywot w dobrych warunkach z serdeczną opieką. Ważniejsze było dla niej słówko "adopcja" w umowie niż los zwierzęcia. I to nie tylko jej osobista opinia tylko ale polityka schroniska w ogóle ( a może wszystkich schronisk?) Ot tacy aktywiści, którzy swoją ideologię cenią wyżej niż faktyczny podmiot, o który to niby walczą.
Z drugiej strony dla Ciebie też było ważniejsze słowo "adopcja" niż pomoc psu.
Niezupełnie @Kitek. Ja nie szłam tam z hasłami ratowania biednych zwierzątek. Po prostu myślę, że i naszej rodzinie przyda się pies i psu z nami dobrze będzie. Ale nie muszę mieć go stamtąd. Dla mnie ważniejsze wychowawczo jest, by moje dzieci widziały różnicę miedzy człowiekiem a zwierzęciem. Oni natomiast afiszują się wszędzie (w necie, w autobusach, na słupach, na bilboardach, itp.) z duszoszczipatielnymi apelami, żeby ratować, bo takie nieszczęśliwe te zwierzaki, a w sumie wychodzi, że w nosie mają...
Zobaczcie, że pani ze schroniska miała wylane, że pies miałby szansę na naprawdę udany psi żywot w dobrych warunkach z serdeczną opieką. Ważniejsze było dla niej słówko "adopcja" w umowie niż los zwierzęcia. I to nie tylko jej osobista opinia tylko ale polityka schroniska w ogóle ( a może wszystkich schronisk?) Ot tacy aktywiści, którzy swoją ideologię cenią wyżej niż faktyczny podmiot, o który to niby walczą.
Z drugiej strony dla Ciebie też było ważniejsze słowo "adopcja" niż pomoc psu.
Dla tej Pani ze schroniska wszystko jedno czy przekazuje psa pod opiekę czy do adopcji, dla Bombidu miało znaczenie napisała dlaczego. Są w języku terminy delikatne dotyczace ludzi a nie koniecznie zwierzat. Czy nie raziłoby cię np moje jako logopedy zdanie w stylu. No w końcu wytresowałam pani synka i przestał wysuwać język między zęby szeregu głosek syczacych.
nie @Bambidu, jeśli idziesz do schroniska i na pierwszym miesjcu stawiasz warunek jakie słowa będą użyte w umowie to nie dziw się ze nie chcą dać Ci psa. Bo obowiązekiem pracownika schroniska jest dbanie o dobro tego psa - to jego praca. Nikt nie oczekuje ze pies zostanie postawiony na piedestale, ubrany w kubraczki i będzie karmiony gotowana wołowinką, ale że zadbasz o jego dobrostan. Zwierzę jest ważniejsze od treści umowy, ale widać nie dla Ciebie, dlatego nie wydanie psa takiej osobie jest własnie dbaniem o jego dobro. I proszę mi tu nie pisać ze stawiam psa nad dziećmi to piszę o czym zupełne innym.
Nie stawiasz psa nad dziećmi, ale termin adpocja jest przypisany do przyspasbiania dzieci a nie zwierząt więc nie zrównujmy tych dwóch procedur. Dwie rodziny przeszły procedurę adopcji jedna psa druga dziecka nic cię nie razi? -
kitek powiedział(a): Z drugiej strony dla Ciebie też było ważniejsze słowo "adopcja" niż pomoc psu.
Szczerze mowiac moje pierwsze odczucie, po tym jak Bambidu napisala, ze nie zdecydowala sie wziac psa przez ta nomenklature, ze "adopcja" a nie "przygarniecie" to poczulam taki wkurz, no jak to, przez jedno glupie slowo jakis bidny psiaga nie moze ze mna isc do domu?...Ja bym wziela psa pod pache i krochmalila te ich glupie adopcje sropcje. Pies idzie z nami i czesc. Ale rozumiem Bambidu o co Ci idzie. Ja mam za miekkie serce...a jeslibym z moimi dziecmi sie wybrala po psa, to wyszlibysmy z tamtad z kilkoma bidakami.
Wchodzi rano Zosia do chłopców, by ich obudzić. Mikołaj: -no dobra, już wstaję, ale po co włączyłaś takie jasne światło?! Nie włączała nic, dziś takie mocne słońce, łóżko Mikołaja pod wschodnim oknem.
@Kitek, w jaki sposób dobro psa zależy od słowa " adopcja"???? Powiedziałam, pies bylby zaopiekowany pod każdym względem, ale słowo zdecydowanie nieodpowiednie. Nie podpisalabym również, że psa przysposobię czy usynowię. Ale czy to znaczy, że pies nie będzie miał pełnej miski, zabaw, spacerów, potrzebnej opieki weterynarza i przyjaźnie nastawionych domowników? To wszystko okazało się nieistotne, bo psy trzeba adoptować... Nie ważne, co sie potem z nimi będzie działo, widzę w sąsiedztwie... Edit: bo w międzyczasie sporo wpisów wskoczyło
bardzo niezręczna, schronisko jest potrzebne każdemu potrzebującemu schronienia, hotel to hotel, dla każdego co zapłaci, tak samo jak nie razi mnie psi fryzjer, a psy się przygarnia bądź nabywa, czasem dostaje i kropka!
Córka l.10, przeziębiona, pyta, czym może sobie posmarować pod nosem, bo ją bardzo boli od smarkania: -Miałaś kiedyś taki krem boczkowy (chodziło o maść majerankową)
Nie ważne, co sie potem z nimi będzie działo, widzę w sąsiedztwie... Edit: bo w międzyczasie sporo wpisów wskoczyło
chciałam zacytowac i niechcący podziękowałam. Nie wiem jak w twoim schronisku ale w naszym praktykowane są obowiązkowo wizyty poadopcyjne. I nie ma określonego terminu ich zakończenia. Kiedy nowy właściciel psa źle go traktuje zwierzak jest odbierany, nie ma zgodny na to by pies w domu miał gorzej niż w schronisku. Jeśli pojawiają się jakiekolwie problemy można zwrócić się do schroniska po pomoc - oferują bezpłatną pomoc behawiorysty, czasem wizytę u weta itd.
A Ty jeśli widzisz że zwierzęciu w sąsiedztwie dzieje się krzywda i ze spokojem sobie to obserwujesz zamiast zareagować i zgłosić to w odpowiednie miejsce to sama sobie wystawiasz świadectwo. Ciekawe czego tym chcesz nauczyć swoje dzieci...
@kitek, nadinterpretujesz. W sąsiedztwie widzę, że mimo zapowiedzi schronisko ani razu nie pofatygowało się sprawdzić w jakich warunkach "adoptowane" zwierzę przebywa. Pies akurat źle nie ma. Chodziło mi, że nikt u sąsiada nigdy nie był, choć możliwość wizyt zapowiadali. Nie wiem kto sobie świadectwo wystawia... W każdym razie kończę, bo z "moje dziecko powiedziało" zrobiło się niezłe zamieszanie...
Komentarz
"Ale co się dziwić, u nas wiceprezydent ratuje lisy z ferm, a następnego dnia na czarny marsz się wybiera w celu poparcia ". Dla mnie nie jest to normalne.
Odnioslam sie do tego wpisu.
Szczególnie ratowanie pszczół to bardzo istotna działalność.
Mnie osobiście przeraża mnie traktowanie zwierząt jak dzieci przy jednoczesnie pełnym poparciu u tych samych aborcji.
Przykładów mam soporo znajoma założcielka fundacji ratującej psy pierwsza czarnoprotestująca.
Kolejna podobna adoptująca psy.
A najlepszy znajomy dziesięcioatek wedukowany tak że nawet o krecie który zrył trawnik nie można powiedzieć że to francowaty szkodnik bo każde stworzenie ma prawo do życia a jednocześnie mama babcia pierwsze do walki o aborcje ciotka to najbardziej znana i medialna twarz czarnego protestu.
Dodam że jednocześnie oburzyła by mnie postawa prolajfowca znęcającego sie nad zwierzętami.
Tym czarnym się wydaje że aborcja rozwiazuje problem cierpienia na świecie.
Tak jak sterylizacja czesciowo rozwiązuje prbólem bezdomności zwierząt..
Moim zdaniem cała ta batalia o ochronę zwierząt to w ogromnym procencie ideologia a nie faktyczna dbałość o los zwierząt. Zobaczcie, że pani ze schroniska miała wylane, że pies miałby szansę na naprawdę udany psi żywot w dobrych warunkach z serdeczną opieką. Ważniejsze było dla niej słówko "adopcja" w umowie niż los zwierzęcia. I to nie tylko jej osobista opinia tylko ale polityka schroniska w ogóle ( a może wszystkich schronisk?) Ot tacy aktywiści, którzy swoją ideologię cenią wyżej niż faktyczny podmiot, o który to niby walczą.
Dla tej Pani ze schroniska wszystko jedno czy przekazuje psa pod opiekę czy do adopcji, dla Bombidu miało znaczenie napisała dlaczego.
Są w języku terminy delikatne dotyczace ludzi a nie koniecznie zwierzat.
Czy nie raziłoby cię np moje jako logopedy zdanie w stylu.
No w końcu wytresowałam pani synka i przestał wysuwać język między zęby szeregu głosek syczacych.
Dwie rodziny przeszły procedurę adopcji jedna psa druga dziecka nic cię nie razi? -
Raziłoby gdyby sama procedura wyglądała tak jak w przypadku dziecka
Z drugiej strony dla Ciebie też było ważniejsze słowo "adopcja" niż pomoc psu.
Szczerze mowiac moje pierwsze odczucie, po tym jak Bambidu napisala, ze nie zdecydowala sie wziac psa przez ta nomenklature, ze "adopcja" a nie "przygarniecie" to poczulam taki wkurz, no jak to, przez jedno glupie slowo jakis bidny psiaga nie moze ze mna isc do domu?...Ja bym wziela psa pod pache i krochmalila te ich glupie adopcje sropcje. Pies idzie z nami i czesc.
Ale rozumiem Bambidu o co Ci idzie. Ja mam za miekkie serce...a jeslibym z moimi dziecmi sie wybrala po psa, to wyszlibysmy z tamtad z kilkoma bidakami.
-no dobra, już wstaję, ale po co włączyłaś takie jasne światło?!
Nie włączała nic, dziś takie mocne słońce, łóżko Mikołaja pod wschodnim oknem.
Edit: bo w międzyczasie sporo wpisów wskoczyło
Córka l.10, przeziębiona, pyta, czym może sobie posmarować pod nosem, bo ją bardzo boli od smarkania:
-Miałaś kiedyś taki krem boczkowy (chodziło o maść majerankową)
Nie wiem jak w twoim schronisku ale w naszym praktykowane są obowiązkowo wizyty poadopcyjne. I nie ma określonego terminu ich zakończenia. Kiedy nowy właściciel psa źle go traktuje zwierzak jest odbierany, nie ma zgodny na to by pies w domu miał gorzej niż w schronisku. Jeśli pojawiają się jakiekolwie problemy można zwrócić się do schroniska po pomoc - oferują bezpłatną pomoc behawiorysty, czasem wizytę u weta itd.
A Ty jeśli widzisz że zwierzęciu w sąsiedztwie dzieje się krzywda i ze spokojem sobie to obserwujesz zamiast zareagować i zgłosić to w odpowiednie miejsce to sama sobie wystawiasz świadectwo. Ciekawe czego tym chcesz nauczyć swoje dzieci...
W każdym razie kończę, bo z "moje dziecko powiedziało" zrobiło się niezłe zamieszanie...
Czytam i czytam a tu zonk.
Nagle 3 latek zaczyna opowieść: a ten diabeł, to ma pomocnikow, a Pan Jezus, to załatwi tego diabla, a kto pomocnikow?
A piekło? Pieklo, to tam się smazy i tam są palniki i diabel skacze po tych palnikach.
mam trzy brzuchy! dwa w biustonoszu i jeden piętro niżej, ten ostarni, jak wszyscy
na bogato!