A.(4lata) wpadl do zimnej rzeki i skapal sie po pępek. Wstal z wody z mina 'zaraz sie rozplacze', po czym skonstatowal, ze jednak az tak zimno mu nie jest. (W porownaniu z ostatnim wpadnieciem, gdy skapal sie po szyję). Dramatycznie zaczyna: Maamo! Stalo sie to samo, co w Krzyżowce! I dalej, z błyskiem w oku: Zamoczylem gacie!!!
Sadzę z najmłodszą kwiaty i się bawimy turki po złotowce,begonie 2.50 i wiszące 4zł.Niby mi sprzedaje a ja kupuję.Wszystkie posadziłam.Mala mówi no to koniec pracy i koniec zabawy ale tego 28zł ja pani nie podaruję!
Byłyśmy z Kośką (22 mce) w miejscu gdzie pani recepcjonistka najpierw odbyła rozmowę po rosyjsku, potem porozmawiała ze mną a potem dałą Kośce piłeczkę gumową.
P: (z wyraźnym akcentem) Podoba Ci się piłka? K: Da! (Kośka ma rosyjsko języczną nianię)
*** Fela. Smutno: F: Mama, ty to masz tak dobrze. Możesz sobie podrzucać cycki, a ja to nic nie mogę. (później nagle czuję jak ktoś mnie łapie za brzuch) F: Mama! Brzuch też sobie możesz podrzucać! (mija chwila) F: Wiesz co mama... przemyślałam to. Ty masz cycki i nie chcesz ich podrzucać. A ja chcę podrzucać i nie mam co. Musisz dać mi swoje!
Ok godz. 13.30, 5-latka: Mamo, czy nie powinnaś wziąć się już za obiad?
I jeszcze jedno dopiszę. Mój syn (14) jest na obozie skautowym. Mają tam kilka dni, które spędzają u ludzi. Pech chciał, że jakiś nadgorliwiec wezwał policję. Policja odjechała, drużynowy wyjaśnił sprawę, ale mój syn zadzwonił o 21, że jest problem, ale nie omieszkał poinformować, że już został rozwiązany. Piszę wiec o 22 SMS: Jak tam? On: jestem na komendzie. Policja na chwilę dała mi telefon. Ja: trzykrotny zawał On (po 2 minutach): żartowałem. Ech, te dzieciaki...
Himek (4l): Mama, ale pyszne jest to pomarańczowe. Ja: to synu jest pasztet. H: To ma taki chłopacki smak. Fela: Ble. Nie lubię pasztetu. H: To znaczy że nie jesteś chłopakiem. Kośka... lubisz pasztet? (Kośka próbuje) H: dobre? Kośka kiwa głową. H: No, a Kośka jest.
*** Pasztetowe rozważania cd. F: A mógłbyś zjeść całę morze pasztetu? H: Tak! F: A taką wielką puszkę pasztetu jak Pan Bóg? H: (myśli) chyba bym mógł. F: A taką puszkę pasztetu większą niż Pan Bóg? H: ...może i bym mógł. Ja: Nie ma nic większego od Pana Boga. H: (zachwycony) To znaczy, że bym mógł zjeść Pana Boga!
Brawo dla Józka! F ma już dwa lata i 4 miesiące i nadal nie obczaja ludzkiej mowy Wyciągam z pralki jego spodenki. F: ja Ja: nie ja, tylko moje F: ja! Ja: moje F się zdenerwował, bo przecież spodenki są jego, a nie mamy, więc dlaczego mama mówi, ze moje? No i jak go tu nauczyć? Ech! Ręce opadają. Niech on wreszcie zacznie gadać po ludzku!
Rankiem zajrzałam do Zosinych uszu, kontrolnie przed wyjściem. Dziwię się, wyrażam uznanie:
- Ooo... Ale czyste... Czyściłaś sobie sama ostatnio?
- Nie, mamo. Po prostu Anitka napluła mi do jednego i potem do drugiego, i tak na zmianę. I dlatego pewnie czyste.
Moja Helena jak zaczynala mowic to pierwszy zwrot brzmial: "daj manana" Wage miala wowczas bardzo sluszna, wygladala jakby tylko manany jadla, wiec to bylo zabawne jak jeszcze chodzila i powtarzala daj manana daj manana
Na stole leży czekoladka Anitki (3). Zosia (6) już swoją zjadła.
Zosia:
- Anitka, będziesz to jadła? Powiedz "nie, Zosiu, nie będę".
- Nie, Zosiu, nie będę. - mówi Anitka.
- To powiedz: "Weź sobie to, Zosiu, a mi daj za to cukierka."
- Weź sobie, Zosiu, daj mi cukiejka.
- Proszę, Anitko, tak jak chciałaś. No to ja sobie zjem, dziękuję Ci.
Komentarz
- co to za auto?
Dramatycznie zaczyna: Maamo! Stalo sie to samo, co w Krzyżowce!
I dalej, z błyskiem w oku: Zamoczylem gacie!!!
-Nic takiego, przejrzewa się w lustrze i rysuje sobie paski tygrysa na brzuchu.
- czyli brudny?
P: (z wyraźnym akcentem) Podoba Ci się piłka?
K: Da!
(Kośka ma rosyjsko języczną nianię)
***
Fela. Smutno:
F: Mama, ty to masz tak dobrze. Możesz sobie podrzucać cycki, a ja to nic nie mogę.
(później nagle czuję jak ktoś mnie łapie za brzuch)
F: Mama! Brzuch też sobie możesz podrzucać!
(mija chwila)
F: Wiesz co mama... przemyślałam to. Ty masz cycki i nie chcesz ich podrzucać. A ja chcę podrzucać i nie mam co. Musisz dać mi swoje!
Ja: jakie?
M: straszne!
I jeszcze jedno dopiszę. Mój syn (14) jest na obozie skautowym. Mają tam kilka dni, które spędzają u ludzi. Pech chciał, że jakiś nadgorliwiec wezwał policję. Policja odjechała, drużynowy wyjaśnił sprawę, ale mój syn zadzwonił o 21, że jest problem, ale nie omieszkał poinformować, że już został rozwiązany. Piszę wiec o 22 SMS: Jak tam? On: jestem na komendzie. Policja na chwilę dała mi telefon. Ja: trzykrotny zawał On (po 2 minutach): żartowałem.
Ech, te dzieciaki...
- trzeba go wytarmosić.
- ale on się nie zmieści w termosie
Ja: to synu jest pasztet.
H: To ma taki chłopacki smak.
Fela: Ble. Nie lubię pasztetu.
H: To znaczy że nie jesteś chłopakiem. Kośka... lubisz pasztet?
(Kośka próbuje)
H: dobre?
Kośka kiwa głową.
H: No, a Kośka jest.
***
Pasztetowe rozważania cd.
F: A mógłbyś zjeść całę morze pasztetu?
H: Tak!
F: A taką wielką puszkę pasztetu jak Pan Bóg?
H: (myśli) chyba bym mógł.
F: A taką puszkę pasztetu większą niż Pan Bóg?
H: ...może i bym mógł.
Ja: Nie ma nic większego od Pana Boga.
H: (zachwycony) To znaczy, że bym mógł zjeść Pana Boga!
Jujek.
szybko mu poszło obczajanie, że on to on...
Wyciągam z pralki jego spodenki.
F: ja
Ja: nie ja, tylko moje
F: ja!
Ja: moje
F się zdenerwował, bo przecież spodenki są jego, a nie mamy, więc dlaczego mama mówi, ze moje? No i jak go tu nauczyć? Ech! Ręce opadają. Niech on wreszcie zacznie gadać po ludzku!
-gdzie ten banan?
-nienadomo!
Wage miala wowczas bardzo sluszna, wygladala jakby tylko manany jadla, wiec to bylo zabawne jak jeszcze chodzila i powtarzala daj manana daj manana