@mamlu to ja Ci troche z praktyki odpowiem: widze na własne oczy jak kontakt ze zdrowymi dziecmi w dobrym kierunku rozwija syna. Oczywiscie, ze on chodzi na jakieś terapie, dorasta i jest co raz lepiej,ale na co dzień wiele czasu spędza po prostu z rówieśnikami i to od nich uczy sie zachowań i reakcji. Ja raz byłam w przedszkolu tylko dla autystykow i to był koszmar jakis po prostu! Dzieci, które sie wzajemnie nakręcają i siła rzeczy z leksza nadszarpniete nerwowo wychowawczynie. Jestem pewna, ze takie środowisko by go tylko pogrążyło, bo dzieci jednak i to wszystkie uczą sie jednak przez obserwacje. Ja czasem przeżywam oceny, bo sa bardzo mocno zależne od formy danego dnia, wiec jest albo super, albo bardzo zle, środka nie ma. Wkurza minie (chociaz już chyba przyzwyczaiłam sie), ze gubi rękawiczki, czapki, kurki, worek do wf, a czasem siebie... Ale to wszystko idzie w dobrym kierunku, nauczyciele sa z niego zadowoleni, ma przyjaciół, daje rade po prostu, z wieloma tematami jest mocno do przodu. Ale pewnie, lepiej odizolować, bo to takie nieestetyczne, jak sie dziecko czasem rozsypie...
Też uważam że dla dzieci z zaburzeniami że spektrum ważny jest kontakt z innymi dziećmi. @Skatarzyno u Ciebie z K. jest inaczej bo grupę dzieci ma w domu, ale z doświadczenia widzę że większość dzieci że spektrum to jedynacy. Nauczenie dziecka.lrzebywania w grupie bardzo ułatwi mu życia a jeśli nauczyciele się czerpać z tego przyjnosc to już w ogóle super!
A.rozwiazanie na przeszkadzające dzieci świetne mają nasi zachodni sąsiedzi
Po pierwsze nikt się nie boi powiedzieć że jest dzieciak niegrzeczny i że w dużej mierze to odpowiedzialność rodziców. Jak jest niegrzeczne to jest odpowiednia procedura, która jeśli nie działa kończy się wywaleniem delikwenta że szkoły. Pomiędzy jest przeniesienie do innej klasy lub przychodzenie na lekcje z rodzicem. Albo zawieszenie. A u nas nic nie wolno, no i jak dziecko jest niegrzeczne to kuratorium pyta się szkoły co zrobiło dla tego ucznia. Rodzic wtóruje bo to nie jego odpowiedzialność w końcu.
A kolejnym problemem polskiej szkoly jest to, że nie można powiedzieć dziecku, ok masz talenty manualne. Zostań chłopie mechanikiem samochodowym. O nie nie. Każde dziecko trzeba traktować jako tak samo zdolne i kazde próbować nauczyć wszystkiego na tym samym poziomie. Potem jeszcze jako przedmiotowiec rozliczyć się i wytlumaczyc z wyników egzaminów. Edit bledy
@jukka ja mysle, ze wszystko zależy. Jak dla mnie zależy przede wszystkim na ile chore dziecko jest w stanie realnie cos wynieść ze szkoły, a nie tylko poprawić humor rodzicom, ze dziecko jednak „pasuje”. W stosunku do córki wiedzialam, ze nie pasuje, ze ani dla niej, ani dla reszty klasy nic dobrego nie wyniknie jak ja pośle do zwykłej podstawówki z osoba jej towarzyszaca. Bo rozwali lekcje na bank przy okazji nudzac sie potwornie. Wiec poszła do typowo integracyjnej klasy, ale takiej z pomysłem: 8 dzieci tylko, te niepełnosprawne maja osobę towarzysząca, do tego na stałe dwie nauczycielki, dochodzi co jakis czas terapeutka i wspiera. W zasadzie nauczanie indywidualne w grupie i to działa. Ale wiadomo, ze cos takiego kosztuje, potrzeba tez ludzi z jajem, którym sie chce uczyc dzieci, które na pozór nie kontaktują. Bo łatwo jest wysłać wszystkich odstających do szkół specjalnych, tylko trzeba miec tez świadomość, ze sie w taki sposób produkuje niepełnosprawnych, ktorzy już zawsze będą potrzebowali wsparcia. Wiadomo - czasem wyjścia nie ma, ale tam gdzie jest troche nadzieji, ze dziecko jakoś sie jednak ogarnie, to trzeba walczyć.
Generalnie wspomaganie dzieci że spectrum to fajna praca. Moze mam coś w sobie z autystyka bo mam z nimi rewelacyjny kontakt. A np z małymi dziećmi w normie już zdecydowanie słabszy. Jak się na autystyka znajdzie dobry sposób to naprawdę pięknie się rozwija i jest ogromna satysfakcja obserwując taki postęp. Trzeba tylko uważać na okres dojrzewania bo autyzm i hormony to mieszanka wybuchowa.
U nas dowoz zalatwia szkola, chociaz płaci gmina. Każdemu dziecku integracyjnemu dowóz po prostu sie należy, choćby mieszkało przy szkole (nasz przypadek, kilka minut autem do szkoły). Tak jest po prostu łatwiej, zamiast 100 papierów szkoła wysyła jeden, ktos przybija jedna pieczątkę i wszyscy maja luz.
Tu nie chodzi o zamknięcie dzieci z problemami w szkołach specjalnych. Chodzi o to kto się ma do kogo przystosowywać. Już pisałam -nasz klasowy dziwak został cenionym psychiatrą. Bez wspomagania został. Sorry Zdzichu go wspomagał bo do matury robił za niego matmę.
My się dostospwujwmy, nie odstajemy, narazie raczej na czele więc poziomu nie zaniżamy:), natomiast egzamin ze słuchu może się okazać nie do przejścia.
Zalecenia z orzeczenia nie są realizowane z wyjątkiem tych ustawowych dwóch godzin rewalidacyjnych (na których pani przerabia z Z materiał do przodu żeby poradziła sobie jak czegoś nie doslyszy), a powinny bo cała klasa zyskałaby na tym że pani bardziej konkretyzuje swoje prośby i odpowieda na pytania gdy dziecko nie rozumie (zamiast odsyłać przeczytaj jeszcze raz) , ściągnęłam logopedę do szkoły żeby ocenił zajęcia, w szoku była jaki PRL spotkała i jak niekonkretna pani jest, sama nie wiedziała w niektórych momentach o czym pani mówi, ale wymusiła na pani żeby pisała karteczki co trzeba przynieść (jak robią jakieś pracę dodatkowe), odetchnęła cała klasa bo pani jak już musi Z robić to i wszystkim robi. Nie chodzę i nie walczę że że szkola, bo to nie ma sensu, gdyby mi tak bardzo przeszkadzalo niewywiązywanie się to mogłabym do integracyjnej ale chcę żeby chodziła do normalnej szkoły i przerabiam z nią materiał co nie zrozumie, w 1 klasie powtarzałam wszystko teraz coraz więcej sama ogarnia. Ja chcę więc ja pracuję, ale nie chciałabym żeby że względu na orzeczenie musiała pójść do innej szkoły, nikt mi też nie zarzucił że moje niedosłyszące dziecko zaniża poziom ale będzie mieć "ułatwienia słuchowe" i to nie są fory, ona po prostu pewnych rzeczy ma prawo nie usłyszeć ( dotyczy to właściwie tylko języka obcego)
Mi w poradni proponowali , że wpisza cokolwiek co trochę pasuje, żeby miał pomoc. Może jak pójdziesz jeszcze raz, to wpisza coś na co jest paragraf. To jednak zależy na kogo się trafi.
"bo wszyscy terapeuci z którymi się spotkałam kategorycznie odradzają mi ed ze względu na ograniczony kontakt z rówieśnikami" --------------- @mamlu, nie dziw się. Wszyscy (nie tylko terapeuci), którzy nie maja pojęcia o ED tak mówią.
Spectrum autyzmu ma ponad 4000 na miesiąc. A wiele tych spectrum jest mocno naciągane. I każde spectrum upoważnia do nauczyciela wspomagającego.
to ja w innej rzeczywistości chyba żyję, Jacek ma zdiagnozowane zaburzenia ze spectrum autyzmu, ale nie Zespół Aspergera ani typowy, czysty autyzm. Nie należy mu się nic, ani wcześniej Wczesne Wspomaganie Rozwoju, ani teraz nauczyciel wspomagający, ani w ogóle nic. Pani w PPP powiedziałą, zę oczywiście mogę złożyć papiery, ale skoro w diagnozie jest ,,autyzm atypowy " , to podanie będzie z automatu odrzucone.
?????? Pierwsze słyszę ale proszę przypomnij mi po majówce a sprawdzę to dokładnie. Bo wedle mojej wiedzy się należy a wspomagacz to duży kapitał dla autystyka.
Ale pewnie, lepiej odizolować, bo to takie nieestetyczne, jak sie dziecko czasem rozsypie...
Moje obserwacje są takie, jak @Ojejuju. Chłopiec, o którym mówiłam, był całkowicie odrzucony przez klasę. Do tego jechał na jedynkach. Czy dla takiego dziecka jest dobrze, jak nie ma jakichkolwiek osiągnięć, jest krytykowany, odrzucony przez klasę etc? Klasa nie dokuczała mu, ale każdy się orientował, że dzięki niemu nie ma pracy w szkole, tylko w domu (typu 12 stron z jednego przedmiotu), że nauczyciele są ciągle niezadowoleni z tej klasy, że jest głośno, są przedziwne zachowania etc. Więc takie wypowiedzi o izolacji można sobie podarować. Bo że klasa miała źle, to jedno, ale ten dzieciak ciągle w tym wszystkim funkcjonował i było coraz gorzej. Wciskanie na siłę takiego dzieciaka było najgorszym wyjściem dla niego, a że inni ucierpieli, to zwykle już się nie liczy.
@jukaa jakbyś znalazła linka do tych badań to bym była wdzięczna. Obserwuję w rodzinie bliskiej. Dziewczynka z aspergerem, wybitnie inteligentna, społecznie nie respektująca i nierozumiejaca zasad. W szkole jest z nauczycielem wspomagajacym. Obecnie w 4 klasie. Program opanowuje, rozwala zajęcia bo się nudzi. Co do rozwoju społecznego nie ma zadnych zmian. Zero koleżanek i kolegow, w klasie jest nielubiana i traktowana z dystansem. Ja nie widzę żeby bycie w szkole coś jej dawało w sensie integracji. Szkoła ją toleruje bo wysyła ją na konkursy z których przywozi nagrody. Naprawdę nie wystarczy wysłać dziecka z aspergerem czy autyzmem do szkoły publicznej żeby nastąpił cud integracji.
Nie jestem za integracja za wszelka cenę, ale w wielu przypadkach robi sie za mało i za łatwo wciska sie rodzicom kit, ze lepiej i szczęśliwiej będzie, jesli dziecko sie odizoluje. W ww przypadku integracja była po prostu zle poprowadzona. Jak moze być, ze dziecko rozwala lekcje, po co w takim przypadku osoba towarzysząca, która powinna reagować, najlepiej zapobiegać, a jak sie już nie da to wyjść na chwile z klasy z dzieckiem? No i nie do pomyślenia dla mnie, ze klasa odrzuciła takie dziecko, to tez pokazuje, ze szkoła zrobiła za mało. Dzieci sa jednak bardzo elastyczne i dosyc łatwo przyjmują odmienność, jesli sie im wytłumaczy. Tylko w sumie nie wiem, czy piszemy o tym samym. Bo co innego zwykły łobuz, a co innego jednak człowiek z jakas ułomnością, który z automatu dostaje takie wsparcie, ze wlasnie nikomu w jakis znaczący sposób nie przeszkadza.
Ja myślę, że bardziej się wciska rodzicom, że w zwykłej szkole dziecko z dużymi problemami "samo" się zmieni. W tym przypadku, o którym pisałam, nie było nauczyciela wspomagającego. Nie mieszkamy w tym samym kraju, różnice są duże.
A tak w temacie integracji, to na serio bardzo sie dziwie, bo czasem przysłuchuje sie jak syn z kolegami rozmawia i jest to styl smerfa Ważniaka zwykle (doradza w eksperymentach), ale on jest bardzo lubiany, ma przyjaciół, ktorzy nawet bardziej jakby zabiegają o kontakt z nim, niz on z nimi. Ciagle mam telefony, czy już lekcje odrobione i czy mogą sie spotkać. Tak wiec różnie to bywa. A dziewczynki w szkole ponoc najchętniej by wszystko za niego robiły ( typu pakowanie tornistra, zapisywanie zadań), wychowawca musiał uwagę zwracać
Ja mam wrażenie że jest odwrotnie. Większości ludzi wciska się właśnie że tylko w szkole dziecko się zintegruje i jak się do szkoły nie pośle to właśnie będzie ze szkodą dla dziecka bo się nie zintegruje. Oczywiście ze się robi za mało. Właściwie to się nie robi nic, bo się nie umie. Bo się musi realizować program a dzieci problemowych w klasie jest sporo. Dzieci z zaburzeniami potrzebują terapii zanim pójdą do szkoły i w trakcie szkoły też potrzebują. To się samo nie dzieje a nauczyciel moim zdaniem nie jest od tego tylko żeby prowadzić terapię i integrację.
Ma tu ktoś normalnie rozwijające sie dzieci jeszcze??
Bo zeszło na dysfunkcje tylko. Przytłoczona jestem stanem .
Ja mam, 1/3 jedna artystka , jeden dyslektyk , słowem patola
Moja jedna zupełnie normalna jest rozczarowana swoją normalnością. Będzie sama pisać maturę w normalnym czasie i normalnym długopisem na normalnej kartce. Szanse równe nie są bo cała reszta dys ma 40 minut więcej albo nie liczą im błędów rachunkowych albo piszą na komputerze. No komedia. A było załatwić 10 lat temu dys przy podejrzeniu o dyskalkulię. Na studiach też będą specjalnie trakto wanien bo się nie znam.
U nas przepisy sa takie, ze rodzic moze dużo, ale szkoła tez. Jak sie kto uprze, to posle takie nienadające sie do integracji dziecko do zwykłej podstawówki, ale to sie później rewiduje co jakis czas czy działa. W podstawówce mielismy po prostu co jakis czas zebrania: rodzice, dziecko, nauczyciel, pedagog szkolny, osoba towarzysząca i pani z Jugentamtu (bo JA płaci za ta osobę towarzysząca, wiec chce wiedzieć czy i jak działa). Kazdy po kolei mówił co działa, co nie, gdzie poprawić i następnym razem sprawdzało sie, czy jest poprawa, czy spróbować inaczej. Bardzo mi sie podobało, ze głos ma tez samo dziecko, nauczyciel zwracał sie bezpośrednio do dziecka i z nim sie umawiał jak załatwiają jakieś sprawy. Mysle, ze gdyby było po prostu zle, to szkoła ma prawo po jakims tam czasie wywalić takiego ucznia dla dobra ogółu wlasnie.
Komentarz
Ja raz byłam w przedszkolu tylko dla autystykow i to był koszmar jakis po prostu! Dzieci, które sie wzajemnie nakręcają i siła rzeczy z leksza nadszarpniete nerwowo wychowawczynie. Jestem pewna, ze takie środowisko by go tylko pogrążyło, bo dzieci jednak i to wszystkie uczą sie jednak przez obserwacje.
Ja czasem przeżywam oceny, bo sa bardzo mocno zależne od formy danego dnia, wiec jest albo super, albo bardzo zle, środka nie ma. Wkurza minie (chociaz już chyba przyzwyczaiłam sie), ze gubi rękawiczki, czapki, kurki, worek do wf, a czasem siebie...
Ale to wszystko idzie w dobrym kierunku, nauczyciele sa z niego zadowoleni, ma przyjaciół, daje rade po prostu, z wieloma tematami jest mocno do przodu. Ale pewnie, lepiej odizolować, bo to takie nieestetyczne, jak sie dziecko czasem rozsypie...
@Skatarzyno u Ciebie z K. jest inaczej bo grupę dzieci ma w domu, ale z doświadczenia widzę że większość dzieci że spektrum to jedynacy.
Nauczenie dziecka.lrzebywania w grupie bardzo ułatwi mu życia a jeśli nauczyciele się czerpać z tego przyjnosc to już w ogóle super!
A u nas nic nie wolno, no i jak dziecko jest niegrzeczne to kuratorium pyta się szkoły co zrobiło dla tego ucznia. Rodzic wtóruje bo to nie jego odpowiedzialność w końcu.
Edit bledy
W stosunku do córki wiedzialam, ze nie pasuje, ze ani dla niej, ani dla reszty klasy nic dobrego nie wyniknie jak ja pośle do zwykłej podstawówki z osoba jej towarzyszaca. Bo rozwali lekcje na bank przy okazji nudzac sie potwornie. Wiec poszła do typowo integracyjnej klasy, ale takiej z pomysłem: 8 dzieci tylko, te niepełnosprawne maja osobę towarzysząca, do tego na stałe dwie nauczycielki, dochodzi co jakis czas terapeutka i wspiera. W zasadzie nauczanie indywidualne w grupie i to działa. Ale wiadomo, ze cos takiego kosztuje, potrzeba tez ludzi z jajem, którym sie chce uczyc dzieci, które na pozór nie kontaktują.
Bo łatwo jest wysłać wszystkich odstających do szkół specjalnych, tylko trzeba miec tez świadomość, ze sie w taki sposób produkuje niepełnosprawnych, ktorzy już zawsze będą potrzebowali wsparcia. Wiadomo - czasem wyjścia nie ma, ale tam gdzie jest troche nadzieji, ze dziecko jakoś sie jednak ogarnie, to trzeba walczyć.
A wiele tych spectrum jest mocno naciągane.
I każde spectrum upoważnia do nauczyciela wspomagającego.
A np z małymi dziećmi w normie już zdecydowanie słabszy.
Jak się na autystyka znajdzie dobry sposób to naprawdę pięknie się rozwija i jest ogromna satysfakcja obserwując taki postęp. Trzeba tylko uważać na okres dojrzewania bo autyzm i hormony to mieszanka wybuchowa.
Zalecenia z orzeczenia nie są realizowane z wyjątkiem tych ustawowych dwóch godzin rewalidacyjnych (na których pani przerabia z Z materiał do przodu żeby poradziła sobie jak czegoś nie doslyszy), a powinny bo cała klasa zyskałaby na tym że pani bardziej konkretyzuje swoje prośby i odpowieda na pytania gdy dziecko nie rozumie (zamiast odsyłać przeczytaj jeszcze raz) , ściągnęłam logopedę do szkoły żeby ocenił zajęcia, w szoku była jaki PRL spotkała i jak niekonkretna pani jest, sama nie wiedziała w niektórych momentach o czym pani mówi, ale wymusiła na pani żeby pisała karteczki co trzeba przynieść (jak robią jakieś pracę dodatkowe), odetchnęła cała klasa bo pani jak już musi Z robić to i wszystkim robi. Nie chodzę i nie walczę że że szkola, bo to nie ma sensu, gdyby mi tak bardzo przeszkadzalo niewywiązywanie się to mogłabym do integracyjnej ale chcę żeby chodziła do normalnej szkoły i przerabiam z nią materiał co nie zrozumie, w 1 klasie powtarzałam wszystko teraz coraz więcej sama ogarnia. Ja chcę więc ja pracuję, ale nie chciałabym żeby że względu na orzeczenie musiała pójść do innej szkoły, nikt mi też nie zarzucił że moje niedosłyszące dziecko zaniża poziom ale będzie mieć "ułatwienia słuchowe" i to nie są fory, ona po prostu pewnych rzeczy ma prawo nie usłyszeć ( dotyczy to właściwie tylko języka obcego)
---------------
@mamlu, nie dziw się. Wszyscy (nie tylko terapeuci), którzy nie maja pojęcia o ED tak mówią.
Obserwuję w rodzinie bliskiej. Dziewczynka z aspergerem, wybitnie inteligentna, społecznie nie respektująca i nierozumiejaca zasad. W szkole jest z nauczycielem wspomagajacym. Obecnie w 4 klasie. Program opanowuje, rozwala zajęcia bo się nudzi. Co do rozwoju społecznego nie ma zadnych zmian. Zero koleżanek i kolegow, w klasie jest nielubiana i traktowana z dystansem. Ja nie widzę żeby bycie w szkole coś jej dawało w sensie integracji. Szkoła ją toleruje bo wysyła ją na konkursy z których przywozi nagrody. Naprawdę nie wystarczy wysłać dziecka z aspergerem czy autyzmem do szkoły publicznej żeby nastąpił cud integracji.
W ww przypadku integracja była po prostu zle poprowadzona. Jak moze być, ze dziecko rozwala lekcje, po co w takim przypadku osoba towarzysząca, która powinna reagować, najlepiej zapobiegać, a jak sie już nie da to wyjść na chwile z klasy z dzieckiem? No i nie do pomyślenia dla mnie, ze klasa odrzuciła takie dziecko, to tez pokazuje, ze szkoła zrobiła za mało. Dzieci sa jednak bardzo elastyczne i dosyc łatwo przyjmują odmienność, jesli sie im wytłumaczy.
Tylko w sumie nie wiem, czy piszemy o tym samym. Bo co innego zwykły łobuz, a co innego jednak człowiek z jakas ułomnością, który z automatu dostaje takie wsparcie, ze wlasnie nikomu w jakis znaczący sposób nie przeszkadza.
Oczywiście ze się robi za mało. Właściwie to się nie robi nic, bo się nie umie. Bo się musi realizować program a dzieci problemowych w klasie jest sporo. Dzieci z zaburzeniami potrzebują terapii zanim pójdą do szkoły i w trakcie szkoły też potrzebują. To się samo nie dzieje a nauczyciel moim zdaniem nie jest od tego tylko żeby prowadzić terapię i integrację.
Mysle, ze gdyby było po prostu zle, to szkoła ma prawo po jakims tam czasie wywalić takiego ucznia dla dobra ogółu wlasnie.