Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Strajk nauczycieli

17879818384122

Komentarz

  • edytowano kwietnia 2019
    U mnie pełen przegląd- jeden dys, jeden ponadprzeciętny i jeden standard  :D :p B)
  • Elunia powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    jukaa powiedział(a):
    Malgorzata powiedział(a):
    Ma tu ktoś normalnie rozwijające sie dzieci jeszcze??

    Bo zeszło na dysfunkcje tylko.
    Przytłoczona jestem stanem .
    Ja mam, 1/3  :D
    jedna artystka , jeden dyslektyk , słowem patola  :p
    Moja jedna zupełnie normalna jest rozczarowana swoją normalnością. Będzie sama pisać maturę w normalnym czasie i normalnym długopisem na normalnej kartce. Szanse równe nie są bo cała reszta dys ma 40 minut więcej albo nie liczą im błędów rachunkowych albo piszą na komputerze. No komedia. A było załatwić 10 lat temu dys przy podejrzeniu o dyskalkulię.
    Na studiach też będą specjalnie trakto wanien bo się nie znam.
    Na studiach nie.
    To jak oni sobie biedni poradzą.
    Świetnie sobie poradzą, jeśli są inteligentni i pracowici. Moi uczniowie dyslektycy byli czasem wręcz genialni, tylko robili te nieszczęsne ortografy, (nawet nie jakoś specjalnie dużo). Jeden z nich maturę ze wszystkich przedmiotów najlepiej w szkole. Z mojego przedmiotu 100% z podstawy i 100% z rozszerzenia. Czasu wydłużonego nie miał, tylko mu się ortografów na polskim  i angielskim nie liczyło. Tylko tyle. 
    Jak ktoś ma wydłużony czas, to znaczy, że ma orzeczenie (nie mylić z opinią) bądź chorobę przewlekłą.
    Podziękowali 1Monika73
  • edytowano kwietnia 2019
    U mnie na razie 6 bez zdiagnozowanych dysfunkcji
  • nowa powiedział(a):
    @OlaOdPawla ; pewnie chodzi o to że takie dzieci z tymi dys mają
     1 więcej czasu na egzaminie czyli mogą dłużej się zastanowić  lepiej sprawdzić
    2 jak jest dysortografia to nie każdy błąd się liczy ,np. dziecko z opinią może mieć 4 błędy ortograficzne a bez opini 2
    3 dziecku z dysgrafia  czyli z opinią że ma dysgrafie nie obniży się oceny za to że brzydko napisze 
    4 dyslektyk może słuchać audiobooki czy ma więcej czasu na przeczytanie lektury niż dziecko bez opinii
    Czyli mają łatwiej , dzięki tym opiniom mają więcej czasu i mniej błędów jest zaliczanych jako błąd czyli mają lepsze oceny wiecej punktów na egzaminie.
    Nikt nie uważa że te ułatwienia są tylko po to żeby uczeń który ma tę opinię miał wyrównane szansę z uczniem bez opinii -tylko że taki uczeń od razu zabiera miejsca dla uczniów bez opinii , bo może mieć więcej błędów  , jest faworyzowany 
    Ja rozumiem, że dzieci z dysortografią i innymi takimi mają fory a nie mają obowiązków (jestem przekonana, że gdyby dziecko dla utrzymania ważności stwierdzenia dysfunkcji miało obowiązek udowodnienia mocnej pracy nad problemem w postaci dodatkowych zadań, dyktand etc. to ilość takich dzieci by radykalnie spadła). Niemniej jednak nadal nie rozumiem w czym te dzieci przeszkadzają. Nie wiem zresztą, gdzie takie dzieci miałyby iść, do szkoły dla dyslektyków? Co komu przeszkadza dziecko z mutyzmem czy niedosłyszące? Jeśli nie rozwalają lekcji, to o co chodzi? Naprawdę tak Wam przykro, że pani dwie minuty poświęci na powtórzenie polecenia czy jakąś indywidualną pomoc? Tak Wam szkoda, że mogą cztery błędy zrobić? Mojej córce też pani musi poświęcać dodatkowe dwie minuty, bo jest do przodu z programem i czasem na lekcji robi inny program. Może też jakąś szkołę specjalną jej znajdę.
    Podziękowali 4beatak MAFJa Aga85 kociara
  • Ja sobie nie radzę i bez tego.wlasnie pije wieczorna melisę i zagryzam baryłka.. 'chwila dla siebie' dzis pierwsza.
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    nowa powiedział(a):
    @OlaOdPawla ; pewnie chodzi o to że takie dzieci z tymi dys mają
     1 więcej czasu na egzaminie czyli mogą dłużej się zastanowić  lepiej sprawdzić
    2 jak jest dysortografia to nie każdy błąd się liczy ,np. dziecko z opinią może mieć 4 błędy ortograficzne a bez opini 2
    3 dziecku z dysgrafia  czyli z opinią że ma dysgrafie nie obniży się oceny za to że brzydko napisze 
    4 dyslektyk może słuchać audiobooki czy ma więcej czasu na przeczytanie lektury niż dziecko bez opinii
    Czyli mają łatwiej , dzięki tym opiniom mają więcej czasu i mniej błędów jest zaliczanych jako błąd czyli mają lepsze oceny wiecej punktów na egzaminie.
    Nikt nie uważa że te ułatwienia są tylko po to żeby uczeń który ma tę opinię miał wyrównane szansę z uczniem bez opinii -tylko że taki uczeń od razu zabiera miejsca dla uczniów bez opinii , bo może mieć więcej błędów  , jest faworyzowany 
    Ja rozumiem, że dzieci z dysortografią i innymi takimi mają fory a nie mają obowiązków (jestem przekonana, że gdyby dziecko dla utrzymania ważności stwierdzenia dysfunkcji miało obowiązek udowodnienia mocnej pracy nad problemem w postaci dodatkowych zadań, dyktand etc. to ilość takich dzieci by radykalnie spadła). Niemniej jednak nadal nie rozumiem w czym te dzieci przeszkadzają. Nie wiem zresztą, gdzie takie dzieci miałyby iść, do szkoły dla dyslektyków? Co komu przeszkadza dziecko z mutyzmem czy niedosłyszące? Jeśli nie rozwalają lekcji, to o co chodzi? Naprawdę tak Wam przykro, że pani dwie minuty poświęci na powtórzenie polecenia czy jakąś indywidualną pomoc? Tak Wam szkoda, że mogą cztery błędy zrobić? Mojej córce też pani musi poświęcać dodatkowe dwie minuty, bo jest do przodu z programem i czasem na lekcji robi inny program. Może też jakąś szkołę specjalną jej znajdę.
    Przez 19 lat pracy nie zauważyłam, by dzieci z dysleksją, czy innymi trudnościami były bardziej upierdliwe i trudne niż te bez dysfunkcji. Czasem było wręcz na odwrót. 
    Podziękowali 3nowa OlaOdPawla Agmar
  • Ola, ale komu przeszkadza? Ja np. pisałam o dziecku, które się czołgało, kładło na ławkach, wierzgało etc. Skutecznie rozwalało lekcje. A tu zaraz oburzenie, że niedosłyszących chcą izolować czy coś w tym stylu.
    Podziękowali 2Odrobinka Aniela
  • Agnicha powiedział(a):
    Maja obowiazki. Nie wiem ..chyba zyje w innym swiecie. W naszej szkole dys nie sa traktowani jak swiete krowy.
    Maja zajecia dodatkowe na ktore musza chodzic. Musza pracować i sa z tego rozliczani
    Zwykla szkola. Z normalnymi nauczycielami 
    Ja dyslektyków traktuję według wytycznych z poradni, czyli oceniam merytoryczną wartość pracy (nie zwracając uwagi na ortografy i interpunkcyjne). Czasem sprawdzam wiedzę pytając. Chłopak z niedosłuchem siedzi w pierwszej ławce, jak chce, może robić ,,listening'' na słuchawkach. Ortografów też mu nie liczę. I tyle. Ogólnie, wbrew pozorom, żadnych innych forów nie mają. 
  • Elunia powiedział(a):
    @OlaOdPawla załatwianie dys nie jest po linii naszego wychowania, ale goopio wyjść na dudka i jako jedyna pisać maturę w normalnym czasie, długopisem i mieć liczone wszystkie błędy rachunkowe. Taka dysfunkcyjna młodzież nam rośnie.
    Serio to jest komedia, ale z nutką teagedii jednak.
    Dysleksja nie zwalnia z błędów rachunkowych. Tylko dyskalkulia (a tę zdiagnozowaną ma bardzo niewielka na razie liczba uczniów).
  • Hehe myśmy dosadnie odpisali jednej pani na uwage ze Np. Fa nie uważa na lekcji bo zajmuje się tym co robi x a nie co robi pani. X rozwala lekcje , rozwala przerwy , jednostka wybitna pod tym względem ale nie robi tego specjalnie bo ma ADHD zdiagnozowane o czym wszystkie dzieci i rodzice zostali pouczeni.Wiec mu wolno. Moja fa powinna chyba marchewki i banany obierać przez trzy lata pierwsze wg wpisu kogoś sprzed paru stron , bo uwagi skupić za bardzo  nie umie na niczym. A szczególnie jak ktoś się zachowuje jak x. No bardzo ja przepraszam. moze jednak trzeba ja zdiagnozować. 
    Podziękowali 2Ania D. Barbasia
  • beatak powiedział(a):

    Ja rozumiem, że dzieci z dysortografią i innymi takimi mają fory a nie mają obowiązków (jestem przekonana, że gdyby dziecko dla utrzymania ważności stwierdzenia dysfunkcji miało obowiązek udowodnienia mocnej pracy nad problemem w postaci dodatkowych zadań, dyktand etc. to ilość takich dzieci by radykalnie spadła). 

    Moje miały dodatkowe zadania do ćwiczeń, bardzo często był problem czy praca z lekcji czy praca domowa czy dodatkowe zadania robić, dzieciaki zwłaszcza w młodszych klasach po prostu nie dawały rady, tak że była bardzo ciężka praca głównie moja i dziecka , teraz już są na tyle duzi że chociaż nie muszę pomagać, zresztą najmłodsza to robi
  • edytowano kwietnia 2019
    Agnicha powiedział(a):
    Maja obowiazki. Nie wiem ..chyba zyje w innym swiecie. W naszej szkole dys nie sa traktowani jak swiete krowy.
    Maja zajecia dodatkowe na ktore musza chodzic. Musza pracować i sa z tego rozliczani
    Zwykla szkola. Z normalnymi nauczycielami 
    Elunia powiedział(a):
    @OlaOdPawla załatwianie dys nie jest po linii naszego wychowania, ale goopio wyjść na dudka i jako jedyna pisać maturę w normalnym czasie, długopisem i mieć liczone wszystkie błędy rachunkowe. Taka dysfunkcyjna młodzież nam rośnie.
    Serio to jest komedia, ale z nutką teagedii jednak.
    Ja mam dziecko tylko w 1 kl. sp. więc nie wiem, jak wygląda praktyka teraz (za moich czasów dys- dopiero się pojawiały), ale czytając Was to myślę, że naprawdę żyjecie w różnych światach :D Albo że co szkoła, to obyczaj. Tak czy inaczej jeśli są obowiązki i za papierkiem musi iść konkretna praca, to tym bardziej nie wiem, w czym problem.

    @Ania D. piszę o dzieciach z dys-, mutyzmem i niedosłuchem, bo ktoś rzucił hasło o klasach, w których 3/4 dzieci ma orzeczenia (częściowo naciągane). Rozumiem, że jednak o tego typu orzeczenia chodzi a nie o dzieci z adhd, które rozwalają lekcje i czołgają się po klasie. Edit: bo tych ostatnich mimo wszystko chyba jest mniej. I tak, nie powinni być w klasie "zwyczajnej".
    Podziękowali 1Ania D.
  • beatak powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    @OlaOdPawla załatwianie dys nie jest po linii naszego wychowania, ale goopio wyjść na dudka i jako jedyna pisać maturę w normalnym czasie, długopisem i mieć liczone wszystkie błędy rachunkowe. Taka dysfunkcyjna młodzież nam rośnie.
    Serio to jest komedia, ale z nutką teagedii jednak.
    Dysleksja nie zwalnia z błędów rachunkowych. Tylko dyskalkulia (a tę zdiagnozowaną ma bardzo niewielka na razie liczba uczniów).
    Tutaj bardziej chodzi o formę sprawdzania egzaminu z matmy. A
    W przypadku błędu sprawdza się też brudnopis i jeżeli tam jest dobra odpowiedź to zakłada się pomyłkę przy przepisywaniu i punktuje brudnopis.
    A dyslektycy generalnie nie przeszkadzają ale też.sie uczyć nie chcą. Ja mam dyslekcje stwierdzona 28 lat temu. W okolicy matury pisałam najlepiej w klasie. Na maturze nie popełniłam żadnego błędu
     Dużo czytałam i pisałam i byłam wyćwiczona. Obecnie przez pisanie na kompie lub telefonie ponownie robię coraz więcej błędów bo nie ćwiczę.
    Podziękowali 2Barbasia Dorota
  • andora powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    @OlaOdPawla załatwianie dys nie jest po linii naszego wychowania, ale goopio wyjść na dudka i jako jedyna pisać maturę w normalnym czasie, długopisem i mieć liczone wszystkie błędy rachunkowe. Taka dysfunkcyjna młodzież nam rośnie.
    Serio to jest komedia, ale z nutką teagedii jednak.
    Dysleksja nie zwalnia z błędów rachunkowych. Tylko dyskalkulia (a tę zdiagnozowaną ma bardzo niewielka na razie liczba uczniów).
    Tutaj bardziej chodzi o formę sprawdzania egzaminu z matmy. A
    W przypadku błędu sprawdza się też brudnopis i jeżeli tam jest dobra odpowiedź to zakłada się pomyłkę przy przepisywaniu i punktuje brudnopis.
    A dyslektycy generalnie nie przeszkadzają ale też.sie uczyć nie chcą. Ja mam dyslekcje stwierdzona 28 lat temu. W okolicy matury pisałam najlepiej w klasie. Na maturze nie popełniłam żadnego błędu
     Dużo czytałam i pisałam i byłam wyćwiczona. Obecnie przez pisanie na kompie lub telefonie ponownie robię coraz więcej błędów bo nie ćwiczę.
    To, że dyslektycy się nie chcą uczyć, to piszesz chyba na własnym przykładzie. Od lat uczę dyslektyków i w życiu nie wysnułabym tezy, że oni się nie chcą uczyć. Są pod tym względem tacy sami, jak cała reszta. Jedni chcą, inni nie chcą. Ale nie dysleksja o tym przesądza.
  • Elunia powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Elunia powiedział(a):
    @OlaOdPawla załatwianie dys nie jest po linii naszego wychowania, ale goopio wyjść na dudka i jako jedyna pisać maturę w normalnym czasie, długopisem i mieć liczone wszystkie błędy rachunkowe. Taka dysfunkcyjna młodzież nam rośnie.
    Serio to jest komedia, ale z nutką teagedii jednak.
    Dysleksja nie zwalnia z błędów rachunkowych. Tylko dyskalkulia (a tę zdiagnozowaną ma bardzo niewielka na razie liczba uczniów).
    A napisałam, że dysleksja? Gdzie?
    No nie taka rzadka bo ze 4 osoby w klasie mają. Mojej A.przed laty próbowali też wcisnąć.
    Nie pisałaś, fakt, ale tak to zrozumiałam.
    A te 4 osoby to faktycznie kuriozum, w moim wielkim liceum 1 osoba na całą szkołę.
  • Jeden z naszych w LO nie pokazał opinii  o dys, taką decyzję podjął

    A dziś mam taką mysl....na wieczór
    Geniusz mi się zamarzył
  • No raczej nie na własnym bo ja akurat okresowo się uczyłam dość pilnie. 
    Pisze na podstawie analizy szkoly podstawowej. I tak na 8 dyslektyków chęci do pracy i nauki wykazuje jedna! I to ona jedna wykorzystała dodatkowy czas na egzaminie. Cała reszta ma wylane książkowo, piszą tak że ciężko uwierzyć że tak.mozna, ba, ciężko zrozumieć o co tam chodzi. A z egzaminu z piskiego wychodź po 56-90 minutach. Czas pracy mieli 180 minut. Sprawne polonistyczne dziecko z ambicjami potrzebowali 110-120 minut czyli cały czas podstawowy.
    A że dla Ciebie się uczą tak samo tak i może tak jest bo masz już dzieci porządnie wyselekcjonowane w LO.


    Podziękowali 2Aniela Berenika
  • andora powiedział(a):
    No raczej nie na własnym bo ja akurat okresowo się uczyłam dość pilnie. 
    Pisze na podstawie analizy szkoly podstawowej. I tak na 8 dyslektyków chęci do pracy i nauki wykazuje jedna! I to ona jedna wykorzystała dodatkowy czas na egzaminie. Cała reszta ma wylane książkowo, piszą tak że ciężko uwierzyć że tak.mozna, ba, ciężko zrozumieć o co tam chodzi. A z egzaminu z piskiego wychodź po 56-90 minutach. Czas pracy mieli 180 minut. Sprawne polonistyczne dziecko z ambicjami potrzebowali 110-120 minut czyli cały czas podstawowy.
    A że dla Ciebie się uczą tak samo tak i może tak jest bo masz już dzieci porządnie wyselekcjonowane w LO.


    9 lat pracowałam w gimnazjum i podtrzymuję swoje zdanie. 
  • Normalnie mam wrażenie, ze nikt nie czyta tego,co piszę  :#
    A non stop piszę, ze kolejnymi rozporzadzeniami nakłada się na szkoly obowiazek traktowania uczniow w spisob skrajnie zindywidualizowany.

    Z tymi opiniami(czyli dyski wszelakie) to bylo tak:
    Ok 15 lat temu  w kl 1-3 do poradni trafialy dzieci,co do ktorych wychowawca mial niemal 100proc pewnosc,ze jest jakies zaburzenie. W kl1-3 byla tylko informacja o ryzyku dys i wskazania do pracy z dzieckiem i pracy dziecka. W domu! W szkole na dodatkowych zajęciach.  W kl4 np byly badania kontrolne i dziecko musialo okazac sie swoją pracą indywidualną-okazywalo zeszyty ,cwiczenia karty pracy ind plus opinia ze szkoly ( co sie zmienilo,czy dziecko pracowalo itp). Jesli pomimo pracy,wzmożonej  dodam trudnosci dalej były-wtedy poradnia wystawiala opinię o specyficznych trudnościach edukacyjnych i dziecko mialo prawo do preferencji na sprawdzianach kończących szkole ale badania trzeba bylo aktualizowac w gimnazjum. Oczywiscie dalej musiało wykonywac dodatkowa prace w szkole i domu.

    Opinie mialy swoje "daty waznosci". 
    I tak np okazywało sie,ze w klasie 2,3 11 dzieci ma opinie o ryzyku,ale opinie o dys otrzymywalo np 3,4 dzieci. Bo nie okazaly swej pracy terapeutycznej.  Wówczas zalozenie bylo takie,ze opinia nie daje forow tak o,tylko nakazuje wzmozoną pracę własną. 

    Potem pojawila sie min Hall...wszystko postawiła na głowie-czyli opinie mialy byc wazne od zerówki do matury. Nie bylo "daty ważności " opinii,nie byla konieczna praca własna dziecka. 

    Potem kolejna zmiana i kolejny bałagan, przywrocono niejako "daty waznosci opinii" ale te ze stwierdzonymi dyskami byly wazne az do matury. Przepisy byly niespójne,niejednoznaczne i zawsze trzeba bylo isc na ustępstwa dla dziecka-rodzic mial prawo wymusic na szkole preferencje na egzaminach dla dziecka pimimo tego,ze decuzja byla po stronie szkoly. Jak szkoła nie chciala dac leniowi wydluzonego czasu rodzic skrazyl do kuratorium,kuratorium nakazywalo dac preferencje...jednoczesnie OKE wzywalo dyrektorów do selekcji i ograniczenia tych preferencji,bo bywalo tak,ze na 80 uczniów preferencje dostawalo nawet i 40 uczniów. 

    Jednoczesnie w tym samym czasie jesli uczen nie byl badany w ppp w kl 0-4 to badania w poradni mógł mieć w wyjątkowych przypadkach i za zgodą szkoly-rada ped musiała podjąć taką decyzję na radzie,potem pisala wniosek do poradni.  Teoretycznie niemożliwe bylo,by uczen dostal opinie o dys np w 3 kl gim czy LO. Ale...rodzice i na to znaleźli sposób-po prostu dostarczali do szkoly zaswiadczenie lekarskie, np od psychiatry i szkola pisala do CKE o specjalne warunki na egzamin.

    Teraz rozporządzenie nakazuje szkole diagnozowanie dzieci ( ale psychologowie szkolni nie mogą robic pełnych badań),wdrazanie terapii,dokumentowanie wszystkiego,ewaluację ...a jak brak poprawy to dopiero można do poradni.
     Ale
    Rodzic moze w kazdej chwili isc z dzieckiem do ppp i otrzymac opinie więc przepisy sa do doopy. A uwierzcie mi-rodzice bardzo chętnie chodzą po opinie. A poradnie maja swoje przepisy i jak tylko jest minimalny odchyl od normy od razu zalecenia: opieka pp w szkole, zajęcia wyrównawcze, korekcyjno kompensacyjne,terapeutyczne i opieka psych/ped szkolnego. 

    Więc jest ogólnie zamieszanie,bo wszyscy sobie. A rodzic i tak zawsze wywalczy to,co chce,bo kuratorium zawsze nakazuje dla dobra dziecka isc na szerokie ustępstwa. 

    A szkoła w zaden sposób nie moze podważać tych opinii i musi zbierac dokumentację tego,jak dostosowuje wymagania i jak wspiera uczniow z opiniami
  • beatak powiedział(a):
    andora powiedział(a):
    No raczej nie na własnym bo ja akurat okresowo się uczyłam dość pilnie. 
    Pisze na podstawie analizy szkoly podstawowej. I tak na 8 dyslektyków chęci do pracy i nauki wykazuje jedna! I to ona jedna wykorzystała dodatkowy czas na egzaminie. Cała reszta ma wylane książkowo, piszą tak że ciężko uwierzyć że tak.mozna, ba, ciężko zrozumieć o co tam chodzi. A z egzaminu z piskiego wychodź po 56-90 minutach. Czas pracy mieli 180 minut. Sprawne polonistyczne dziecko z ambicjami potrzebowali 110-120 minut czyli cały czas podstawowy.
    A że dla Ciebie się uczą tak samo tak i może tak jest bo masz już dzieci porządnie wyselekcjonowane w LO.


    9 lat pracowałam w gimnazjum i podtrzymuję swoje zdanie. 
    Spoko, ja uważam inaczej a rozstrzygnąć to mogą tylko rzetelne badania więc nie ma co prowadzić dyskusji dalej.
    Podziękowali 1Aniela
  • andora powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    andora powiedział(a):
    No raczej nie na własnym bo ja akurat okresowo się uczyłam dość pilnie. 
    Pisze na podstawie analizy szkoly podstawowej. I tak na 8 dyslektyków chęci do pracy i nauki wykazuje jedna! I to ona jedna wykorzystała dodatkowy czas na egzaminie. Cała reszta ma wylane książkowo, piszą tak że ciężko uwierzyć że tak.mozna, ba, ciężko zrozumieć o co tam chodzi. A z egzaminu z piskiego wychodź po 56-90 minutach. Czas pracy mieli 180 minut. Sprawne polonistyczne dziecko z ambicjami potrzebowali 110-120 minut czyli cały czas podstawowy.
    A że dla Ciebie się uczą tak samo tak i może tak jest bo masz już dzieci porządnie wyselekcjonowane w LO.


    9 lat pracowałam w gimnazjum i podtrzymuję swoje zdanie. 
    Spoko, ja uważam inaczej a rozstrzygnąć to mogą tylko rzetelne badania więc nie ma co prowadzić dyskusji dalej.
    Wystarczy spojrzeć na wyniki egzaminów.  Miałam okazję analizować te 6-klasisty, gimnazjalistów i maturalne.  Dyslektycy nie odbiegali od normy. W niektórych przypadkach znacznie przewyzszali nie-dyslektykow.
  • Moment,mamy rozne doswiadczenia i różne typy szkol oraz rozny staż. 
    Ja mam doswiadczenia i takie jak andora i takie jak beatak. Sp i gim z klasami terapeutycznymi oraz wyrownawczymi.
    A o ilości opinii i wskazan pisalam w innym wątku. 
    I mam tez takich rodzicow którzy jedynie rozliczają nauczycieli z tego,jak dostosowuja wymagania i co zrobili dla dziecka, pukając palcem w konkretne miejsca w dokumencie i reagujacych..hm..nieciekawie,kiedy nauczyciel wskazuje to samo przy zaleceniach dla rodzicow i dziecka...mam tez rodzicow ktorzy sumennie pracuja z dziećmi lub wymuszaja taką pracę na swoich dzieciach.  Więc naprawdę bywa roznie i nie ma co podwazac cudzych doświadczeń. 
    Mam dzieci, ktore mają koncertowo wylane na dodatkową pracę jak i takie ktorym wręcz trzeba ograniczac aktywność. 

    Podziękowali 3isza MAFJa beatak
  • No to do tych co do tej pory miałam dostęp, to średnia wyników dyslektykow jest zdecydowanie niższa. 
    Obecne egzaminy ósmych klas na pewno też dyslektycy napisali duzo gorzej. Próbne również.
    Podziękowali 1Aniela
  • Elunia powiedział(a):
    @kociara czyli wina rodziców? Sami sobie tych kwitów jednak nie wystawiają. Nam pani w PPP wręcz chciała wcisnąć papier o dyskalkulii. To moje dziecko po mamusi matołek matematyczny, ale żeby zaraz dyskalkulia? Porozwiązywała kilkadziesiąt zbiorów zadań i jakoś na czwórkach i trójach przeszła edukację. 
    Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć.  To jest bardziej zlozone chyba.
    Moge natomiast powiedziec,jak przez te 20 lat mojej pracy zmienialo sie nastawienie do ucznia i jak bardzo zmieniły się proporcje  w sprawach : prawa-obowiazki
    Zresztą wielu dyskutantow ma podobne spostrzeżenia, czesto sie o tym pisze.

    W calej mojej praktyce prawdziwych, glebokich dys oceniam na ok 20proc tego,co w opiniach. Podobnie z ADHD . No cóż mam powiedzieć...
    Prawdziwych dyskalkulikow mialam 8 ,8 rzetelnych opinii. Jak te dzieci ciezko pracowaly! 


    Podziękowali 1isza
  • Bo te dzieci które naprawdę maja problem bardzo często pracują ciężko i do skutku żeby chociaż trochę to naprawić.
    Co prawda zdarzają się i lenie jak wszędzie .
    Podziękowali 1kiwi
  • Elunia, nie masz racji z tym 20-30%. Z angielskiego na podstawie uczeń zyska Max 4% (kryterium poprawności to 2 punkty  czyli 4%). Na rozszerzeniu trochę więcej, bo tam w wypracowaniu kryterium poprawności to 6% arkusza. Dodatkowo, ewentualnie slowotworstwo (max 8%). Tylko przez te kilka lat sprawdzania nie spotkałam się z sytuacją, by dyslektyk źle takie zadanie zrobił, a ze względu na dysleksje trzeba mu było zaliczyć. 
  • W podstawówce do której chodzą moje dzieci nauczyciele wręcz zachęcali do robienia badań na różne dys. Przekaz był taki, że a nóż coś wyjdzie i będzie miał łatwiej na egzaminie. Skoro ma mieć łatwiej, to dlaczego nie skorzystać. 
    Starszy syn robił trochę błędów, więc ja również byłam zachęcana do badań, syn oczywiście też chciał, ale postawiłam warunek, przez miesiąc robimy dyktanda i robi różne ćwiczenia ortograficzne. Jeżeli to nie przyniesie efektów idziemy do poradni. Po tygodniu miał dość i temat poradni upadł. Jego przekonanie było takie, że jak będzie miał papier to nic nie będzie musiał robić. 
    Podziękowali 2Barbasia Rogalikowa
  • Ale ktoś w ogóle twierdzi że dys nie może być w normalnej szkole? 
    Problemem jest to że rzadko za tym idzie konkretna terapia. Za opinią z poradni idą konkretne zalecenia do pracy z dzieckiem z określoną dysfunkcją. A tego nie da rady robić nauczyciel na lekcji bez zaniedbywania pozostałych dzieci. I nie każdy nauczyciel musi mieć umiejętności do prowadzenia terapii pedagogicznej. 
    Może w szkołach w dużych miastach i okolicach jest inaczej, ale nie na zadupiach. 
    To samo się tyczy autystykow, aspergerowcow i dzieci z Adhd. Tu nie wystarczy nauczyciel wspomagający. Ja rozumiem że to rodzice powinni zadbać o terapię dziecka. Aczkolwiek szkoła może w tym pomóc i wymagać terapii a nie wrzucenia dziecka zaburzonego do klasy z założeniem że jakoś to będzie.
    Nue nauczyciel powinien przeprowadzać terapię i nie pedagog szkolny tylko fachowiec z PPP. Może i powinno się to odbywać na terenie szkoły bo to jest prostsze dojechać specjaliście na zajęcia niż dzieciom do specjalisty, zwlaszcza że jest tych dzieci dużo.
  • edytowano kwietnia 2019
    Świetny ten pan psycholog @Malgorzata. :D
  • kociara powiedział(a):
    Normalnie mam wrażenie, ze nikt nie czyta tego,co piszę  :#
    A non stop piszę, ze kolejnymi rozporzadzeniami nakłada się na szkoly obowiazek traktowania uczniow w spisob skrajnie zindywidualizowany.

    Z tymi opiniami(czyli dyski wszelakie) to bylo tak:
    Ok 15 lat temu  w kl 1-3 do poradni trafialy dzieci,co do ktorych wychowawca mial niemal 100proc pewnosc,ze jest jakies zaburzenie. W kl1-3 byla tylko informacja o ryzyku dys i wskazania do pracy z dzieckiem i pracy dziecka. W domu! W szkole na dodatkowych zajęciach.  W kl4 np byly badania kontrolne i dziecko musialo okazac sie swoją pracą indywidualną-okazywalo zeszyty ,cwiczenia karty pracy ind plus opinia ze szkoly ( co sie zmienilo,czy dziecko pracowalo itp). Jesli pomimo pracy,wzmożonej  dodam trudnosci dalej były-wtedy poradnia wystawiala opinię o specyficznych trudnościach edukacyjnych i dziecko mialo prawo do preferencji na sprawdzianach kończących szkole ale badania trzeba bylo aktualizowac w gimnazjum. Oczywiscie dalej musiało wykonywac dodatkowa prace w szkole i domu.

    Opinie mialy swoje "daty waznosci". 
    I tak np okazywało sie,ze w klasie 2,3 11 dzieci ma opinie o ryzyku,ale opinie o dys otrzymywalo np 3,4 dzieci. Bo nie okazaly swej pracy terapeutycznej.  Wówczas zalozenie bylo takie,ze opinia nie daje forow tak o,tylko nakazuje wzmozoną pracę własną. 

    Potem pojawila sie min Hall...wszystko postawiła na głowie-czyli opinie mialy byc wazne od zerówki do matury. Nie bylo "daty ważności " opinii,nie byla konieczna praca własna dziecka. 

    Potem kolejna zmiana i kolejny bałagan, przywrocono niejako "daty waznosci opinii" ale te ze stwierdzonymi dyskami byly wazne az do matury. Przepisy byly niespójne,niejednoznaczne i zawsze trzeba bylo isc na ustępstwa dla dziecka-rodzic mial prawo wymusic na szkole preferencje na egzaminach dla dziecka pimimo tego,ze decuzja byla po stronie szkoly. Jak szkoła nie chciala dac leniowi wydluzonego czasu rodzic skrazyl do kuratorium,kuratorium nakazywalo dac preferencje...jednoczesnie OKE wzywalo dyrektorów do selekcji i ograniczenia tych preferencji,bo bywalo tak,ze na 80 uczniów preferencje dostawalo nawet i 40 uczniów. 

    Jednoczesnie w tym samym czasie jesli uczen nie byl badany w ppp w kl 0-4 to badania w poradni mógł mieć w wyjątkowych przypadkach i za zgodą szkoly-rada ped musiała podjąć taką decyzję na radzie,potem pisala wniosek do poradni.  Teoretycznie niemożliwe bylo,by uczen dostal opinie o dys np w 3 kl gim czy LO. Ale...rodzice i na to znaleźli sposób-po prostu dostarczali do szkoly zaswiadczenie lekarskie, np od psychiatry i szkola pisala do CKE o specjalne warunki na egzamin.

    Teraz rozporządzenie nakazuje szkole diagnozowanie dzieci ( ale psychologowie szkolni nie mogą robic pełnych badań),wdrazanie terapii,dokumentowanie wszystkiego,ewaluację ...a jak brak poprawy to dopiero można do poradni.
     Ale
    Rodzic moze w kazdej chwili isc z dzieckiem do ppp i otrzymac opinie więc przepisy sa do doopy. A uwierzcie mi-rodzice bardzo chętnie chodzą po opinie. A poradnie maja swoje przepisy i jak tylko jest minimalny odchyl od normy od razu zalecenia: opieka pp w szkole, zajęcia wyrównawcze, korekcyjno kompensacyjne,terapeutyczne i opieka psych/ped szkolnego. 

    Więc jest ogólnie zamieszanie,bo wszyscy sobie. A rodzic i tak zawsze wywalczy to,co chce,bo kuratorium zawsze nakazuje dla dobra dziecka isc na szerokie ustępstwa. 

    A szkoła w zaden sposób nie moze podważać tych opinii i musi zbierac dokumentację tego,jak dostosowuje wymagania i jak wspiera uczniow z opiniami
    M.in. dlatego uważam, że powinien byc zniesiony obowiązek szkolny. Wszelkie problemy z dysfunkcjami by zniknęły, no bo jeżeli ktoś nie ma zdolności do nauki, to zwyczajnie nie musiałby chodzić do szkoły i uczyć się skomplikowanych rzeczy np. z chemii.

    Z tego co pamiętam @kociara , to raczej Ty nie jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego. Więc męcz się dalej w szkole za "głodową" pensję i nie dziw się stertom absurdów w szkole. A może zmieniłaś zdanie?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.