Żeby to jeszcze inaczej zobrazować. Myślę, że jedno z najbardziej "zasługujących" działań w tym życiu to kontemplacja. Taka karmelitanka, która sobie po prostu żyje i się modli. Jej życie może być absurdalnie proste, łatwe i przyjemne. Ona może totalnie nie tęsknić za niczym ze świata, bo "wybrała najlepszą cząstkę" i niby czemu miałaby być jej pozbawiona? A zasługa jest największa, bo najbardziej ukochała.
Ksiadz Sniadoch tez mowi, ze zakony kontemplacyjne sa na pierwszym miejscu, choc uzasadnia to troche inaczej
Radość, spełnienie, zadwoloneie, brak zmęczenia. ludzie o czym wy piszecie, przecież to sfera baśni. życie to nie bajka, tocodzienny trud, zmeczenie, nerwica, stres i tym podobne. Kto uważa, ye jest inaczej ten najzwyczajniej kłamie. Nie po to żyjemyaby było miło, łatwo i przyjemnie
Nie wiem, czy Cię dobrze zrozumiałam, @Gregorius . Czy chodzi o to, że w ogóle życie jest trudne i nieprzyjemne, czy o to, że częścią życia są trudności. Jeśli chodzi o to drugie, to tak i to ma swój cel i sens. Ale jeśli chodzi o to pierwsze, to nieprawda! Jako człowiek uważam po prostu życie za piękne, a jako chrześcijanka za dar od Boga, który mnie kocha i daje tylko dobre dary. Oczywiście,że mam trudne chwile, ale jestem bardzo szczęśliwa i z całego serca staram się, by mój Mąż i nasze dzieci też tacy byli. I wiem, że moje starania to tylko mała dołożona cegiełka, bo ich szczęścia pragnie sam Bóg.
Przepraszam, że piszę tu o sobie. Chodzi mi o to, że chcę dołączyć mini świadectwo, coś szczerego i prawdziwego, a nie teorię z książek.
Wspominasz o zmęczeniu, radości i stresie. Zmęczenie tak, jest częste u większości z nas, ale jest naturalnym etapem: praca -zmęczenie- odpoczynek, a nie nieszczęściem. Radość - a czemu ma jej nie być w sercu nawet jeśli są problemy. Stres- właśnie nad nim staramy się panować, on może wiele nam zniszczyć. Życie jest mieszanką różnych wydarzeń- radosnych smutnych, obojętnych. Jest nam tym lepiej, im więcej w głębi serca jest radości i pokoju, a wcale niekoniecznie tym lepiej, im więcej mamy pomyślnych wydarzeń.
Właśnie naszym zadaniem jest czynić życie pięknym i szczęśliwym. To prawda, źródłem tego jest Pan Bóg, nie my, ale to jest talent złożony w nasze ręce.
Mamy współmałżonków, czy to już nie jest szczęście? Ja od 18 lat zachwycam się tym, że ten chłopak, z którym spotykałam się w euforii na randkach, jest teraz moim mężem, że jesteśmy razem pod jednym dachem, widziani przez wszystkich jako jedność i to z Bożym błogosławieństwem.
Mamy dzieci, czy to nie cudowne? Tym też się zachwycam. Przecież nie dostałam z nieba gwarancji na piśmie, że te dzieci będą. A są, piękne, kochane.
Mamy wiele innych darów, tu każdy może wymienić różne osoby, rzeczy, sprawy.
W taki prosty, naturalny sposób pracuję nad szczęściem naszej rodzinki - staram się mieć uporządkowaną duszę i uporządkowane serce. Czerpać radość, pokój, moc od Tego, który jedyny może to dać. Poza tym małe wielkie rzeczy - uśmiech, ładne ( choć może i skromne ) wnętrza, smaczne posiłki, miła rutyna na co dzień i przełamywanie jej od czasu do czasu, rodzinne leniwe wieczory ( choćby w soboty), spotkania z bliskimi nam osobami.
I podzielę się, co mnie tak najbardziej cieszy. To, że pięknie spędzając czas z samym Mężem czy rodzinnie, robię jeszcze coś bardzo dobrego! Bo jak w stanie małżeńskim podobam się i służę Bogu? Przez kochanie Męża i dzieci!
A propos tej dyskusji przypomina mi się św. Teresa z Lisieux i jej teoria małych i dużych naczyń wypełnionych wodą łaski. Nieważne jaką pojemność ma naczynie, ważne by w całości wypełniło się Bogiem. Bóg kocha na równi wielkie i małe naczynia, bo wie jak nas stworzył.
Od siebie dodałabym jeszcze taką refleksję, że jesteśmy także naczyniami stworzonymi z różnych surowców. Nikt nie pije orzeźwiającej lemoniady z wysokiej szklanki do latte, bo to zwyczajnie niewygodne. Nie jest najlepszym pomysłem wlać do plastikowego kubka gorącą herbatę, ale będzie on świetny do picia wody dla dziecka, które inne naczynie mogłoby rozbić w chwili nieuwagi.
Pan Bóg nie wymaga od aluminiowego garnka na mleko, by służył za kielich do szampana. Nie chce też zapewne aby ten drugi perorował do pierwszego: "no dalej, jak się bardziej postarasz, to będziesz jak ja", bo wie, że nie pomylił się stwarzając garnek. Pan Bóg kocha kielichy z kryształu i toporne wiadra.
Wymarzyłaś/zaplanowałaś sobie tyle dzieci to tyle masz, nie wszyscy marzą o tylu dzieciach
bo najważniejsze żeby się marzenia spełniły i strefa komfortu nienaruszona
Nie to co mądre chrześcijańskie niewiasty co to sobie PLANUJĄ parkę i mają parkę.
A co jest złego w planowaniu i posiadaniu parki przez chrześcijańskie małżeństwo? Są w czymś gorsi od tych co mają 5 dzieci? Niech żyją szczęśliwie z parką a inni niech żyją szczęśliwie z piątką. Wszyscy zmierzamy do tego samego nieba.
@J2017 no niestety, nie jarzysz bazy - jak to zwykłam mówić. Słowo klucz "planować" - uważasz, że każdy może sobie zaplanować życie tak jak chce. Pytanie brzmi czy jest to tożsame z tym co Bóg chce i z Jego planem? Jeśli ktoś wchodzi w małżeństwo z zamiarem pełnienia swojej woli to proszz bardzo, można i tak. Czyli po prostu - można sobie chcieć zaplanować dwójkę dzieci i mieć te dwójkę dzieci- A co jak Pan Bóg tych dzieci nie daje? Sama tego doświadczyłas jak pisałaś, że musieliscie się starać o dziecko 2 lata, czyli nie było to na zasadzie "zaplanowałam, dostalam". Uważasz że skoro ktoś ma gromadkę dzieci to znaczy że tak sobie wymarzyl o tak mu się spełniło- nieprawda. Nie marzyłam o tym, że będę miała tyle dzieci, nie planowałam ani o to zbytnio się nie starałam. Po prostu otrzymałam jako Dar. Nie że sobie założyłam że tyle będę mieć, po prostu otrzymałam. Planować ja sobie mogę wakacje w przyszłym roku A nie nowe życie, bo to tylko Bóg daje wedle swojego gustu.Pan Bóg otwiera łono kobiety i je zamyka. Jeśli małżonkowie chcą pełnić swoją wolę i przyjąć tylko tyle dzieci ile uważają za stosowne miec to ok. Tyle że to ich interpretacja, akcent wtedy pada na słowo " zaplanowac" A nie "przyjąć Dar". bo nie da się Daru zaplanowac. Jeden święty powiedział kiedyś że największa kara jaka może spotkać człowieka od Boga nie są jakieś kataklizmy, choroby czy inne tragedie. Pan Bóg każe człowieka inaczej - opuszcza czlowieka i pozwala mu pełnić swoją wolę i robić to co człowiek chce. To się dzieje z planowaniem i odrzucaniem Bożego zamysłu w naszym życiu.
@Agnieszka82 Teoretycznie tak ale można prawdopodobieństwo zminimalizować do minimum a w III fazie poczęcie jest wogóle niemożliwe. Spokojnie można współżyjąc w III fazie latami nie mieć dziecka, jeśli taka jest decyzja małżonków. A wyznaczenie jej jest banalnie proste.
A tak troche z innej strony, czy takie pary wspolzyjace latami jak piszesz wylacznie w III fazie, czerpia w ogole radosc ze swojego zycia seksualnego? Pytam powaznie. Nie patrze na npr w kategoriach grzech czy nie grzech, ale gdybym miala korzystac to totalnie odstrecza mnie to ze seks musi byc poprzedzony obserwacjami i wyliczeniami wylacznie w okreslone dni (do tego w te w ktore kobieta ma zwykle mniejsza chec). Zero spontanicznosci i swobody. Rozumiem ze dla osob bardzo wierzacych dla ktorych npr to jedyna mozliwa "antykoncepcja" to moze byc mniejsze zlo do zaakceptowania. Ale zeby latami tak zyc?
@Paprotka mogą czerpać radość, ale to zwykle wychodzi dosłownie 4-6 dni w miesiącu i to za mało, pilnowanie się latami wymaga niemałego wysiłku, może prowadzić do frustracji - przy gumce nie ma tych ograniczeń masz kiedy chcesz, a odpowiedzialność za ewentualne poczęcie możesz odłożyć na bok, choć są na pewno i inne motywacje
Pan Bóg otwiera łono kobiety i je zamyka --- Pan Bóg rozhulał naturę stwarzając ją i nadając jej prawa. No niestety Pana Boga, jak i kobietę, można zgwałcić.
Pan Bóg każe człowieka inaczej - opuszcza czlowieka i pozwala mu pełnić swoją wolę i robić to co człowiek chce. --- Ale słońce Jego świeci zarówno nad złymi jak i nad dobrymi. Coteras?
@Polly, Ty tak na serio z tą naruszoną strefą komfortu przy dwójce dzieci? Czytam sobie ten wątek i nie wierzę, po prostu nie wierzę. Naprawdę uważacie, że ilość dzieci to indywidualna sprawa, że tak samo można być zbawionym z dwójką jak i siódemką? Że najważniejsze to być szczęśliwym? Najważniejsze to być zbawionym. I nieustannie stawiać sobie wyżej poprzeczkę. Trzeba wymagać od siebie. Mam dwójkę i mam gdzie mieszkać i co jeść, a zdrowie dopisuje? Staram się o trzecie. Przy trójce nie nęka nas ubóstwo, śmierć nie wisi nad nami, przyjmujemy czwarte. Są chwilowe trudności? Wstrzymujemy poczęcie, aż się nie poprawi. Tak to, moim zdaniem, powinno wyglądać. Powody muszą być ważne. Naprawdę poważne, a nie za mały samochód czy dwa pokoje. Tak, wiem, powinnam otworzyć się na ósme, ale po ludzku mi się nie chce. I nie będę dorabiać tu wzniosłych myśli o samospelnieniu, zapewnieniu godnego życia, strefach komfortu i innych takich pierdołach. Tak, wiem, nie każdy będzie trąbił o swych ważnych powodach, dlatego daleka jestem od rozliczeń indywidualnych, ale uważam, że jako chrześcijanie powinniśmy stawiać sobie jasno wysokie wymagania. A nie głaskać po główkach i relatywizować Prawdę.
Matko co za ograniczone myslenie. Tak przy dwojce wymagajacych, chorych, niepelnosprawnych, nadpobudliwych dzieci mozna miec bardziej naruszona strefe komfortu niz przy 7 zdrowych i bezproblemowych. Kazdy czlowiek ma tez inne zasoby psychiczne , co dla jednego bedzie trudem i wyzwaniem dla innego bulka z masłem. Pycha to najgorszy grzech. I jak widac nie dotyczy tylko malodzietnych.
Ja wiem. J2017 nie napisala, ze to ma byc dwojka wymagajaca ciezkiej pracy 24h/dobe bardzo " trudnych" dzieci. Zresztą na prawde przecieram oczy ze zdumienia. Toz to nie to samo forum
Wakacje sie jeszcze sie nie skonczyly, wiec moze ci bardziej radykalni leza jeszcze na plazy. Albo sie temat znudzil
@apolonia, kto będzie zbawiony, to już nie ja decyduję, ale uważam, że bliżej pełnienia woli Pana Boga jest ten co otwiera się na Boży plan, niż realizuje własny. Zgadzam się, że psychikę mamy różną, ale czasem nie wierzymy w siebie. Naprawdę. Przy dwójce dzieci czułam momentami, że nie wyrabiam na zakrętach. To nie pycha, ale doświadczenie. Myślę, że to samo może mi powiedzieć matka +7.
@PawelOdOli , "otwieramy się na trzecie", lepiej? A wstrzymać poczęcie można za pomocą wstrzemięźliwości lub NPRu. Obie formy dopuszczalne w Kościele, choć osobiście uważam, że gdy przeszkody są naprawdę poważne (choroba matki, skrajne ubóstwo), a tylko takie można brać pod uwagę, warto rozważyć wstrzemięźliwość. Jeśli wynika ona z miłości i odpowiedzialności, a nie z obojętności czy niedomówień, to nie zabije małżeńskich więzi.
A moze Bozy plan polega na tym ze dostajesz rozum i serce i roztropnie i wielkodusznie otwierasz sie na tyle dzieci ile jestes w stanie utrzymac i wychowac bez szkody dla malzenstwa i wlasnego zdrowia psychicznego? Z jakiegos powodu plodnosc kobiety nie jest caly czas i dane nam bylo to odkryc. Kosciól dopuszcza planowanie rodziny dzieki npr. Dlaczego niektórzy chca byc swietsi od papieza? Macie pragnienie wielkiej rodziny, czujecie sie na silach ok. Wasz wybór. Tylko to nie jest zaden obowiazek wynikajacy z Biblii czy nauczania KK.
A moze Bozy plan polega na tym ze dostajesz rozum i serce i roztropnie i wielkodusznie otwierasz sie na tyle dzieci ile jestes w stanie utrzymac i wychowac bez szkody dla malzenstwa i wlasnego zdrowia psychicznego? Z jakiegos powodu plodnosc kobiety nie jest caly czas i dane nam bylo to odkryc. Kosciól dopuszcza planowanie rodziny dzieki npr. Dlaczego niektórzy chca byc swietsi od papieza? Macie pragnienie wielkiej rodziny, czujecie sie na silach ok. Wasz wybór. Tylko to nie jest zaden obowiazek wynikajacy z Biblii czy nauczania KK.
Którego papierza? Bo ci przedsoborowi w encyklikach o małżeństwie co innego twierdzili niż Ty piszesz.
Przed soborem np zagrożenie życia kobiety (a było ono większe z powodów np higienicznych) nie było ważnym powodem bo było oczywiste, że kobiety umierały przy porodzie i nie było to nic nadzwyczajnego. Była słaba to umarła.
Komentarz
Praktyki duchowe dla osób duchownych nie powinny być rozpowszechniane dla osób świeckich bo zdrowo niektórym odwala ..
@J2017 no niestety, nie jarzysz bazy - jak to zwykłam mówić.
Słowo klucz "planować" - uważasz, że każdy może sobie zaplanować życie tak jak chce. Pytanie brzmi czy jest to tożsame z tym co Bóg chce i z Jego planem? Jeśli ktoś wchodzi w małżeństwo z zamiarem pełnienia swojej woli to proszz bardzo, można i tak. Czyli po prostu - można sobie chcieć zaplanować dwójkę dzieci i mieć te dwójkę dzieci- A co jak Pan Bóg tych dzieci nie daje? Sama tego doświadczyłas jak pisałaś, że musieliscie się starać o dziecko 2 lata, czyli nie było to na zasadzie "zaplanowałam, dostalam". Uważasz że skoro ktoś ma gromadkę dzieci to znaczy że tak sobie wymarzyl o tak mu się spełniło- nieprawda. Nie marzyłam o tym, że będę miała tyle dzieci, nie planowałam ani o to zbytnio się nie starałam. Po prostu otrzymałam jako Dar. Nie że sobie założyłam że tyle będę mieć, po prostu otrzymałam. Planować ja sobie mogę wakacje w przyszłym roku A nie nowe życie, bo to tylko Bóg daje wedle swojego gustu.Pan Bóg otwiera łono kobiety i je zamyka. Jeśli małżonkowie chcą pełnić swoją wolę i przyjąć tylko tyle dzieci ile uważają za stosowne miec to ok. Tyle że to ich interpretacja, akcent wtedy pada na słowo " zaplanowac" A nie "przyjąć Dar". bo nie da się Daru zaplanowac.
Jeden święty powiedział kiedyś że największa kara jaka może spotkać człowieka od Boga nie są jakieś kataklizmy, choroby czy inne tragedie. Pan Bóg każe człowieka inaczej - opuszcza czlowieka i pozwala mu pełnić swoją wolę i robić to co człowiek chce.
To się dzieje z planowaniem i odrzucaniem Bożego zamysłu w naszym życiu.
Skoro to takie proste to po co te gumki?
---
Pan Bóg rozhulał naturę stwarzając ją i nadając jej prawa. No niestety Pana Boga, jak i kobietę, można zgwałcić.
Pan Bóg każe człowieka inaczej - opuszcza czlowieka i pozwala mu pełnić swoją wolę i robić to co człowiek chce.
---
Ale słońce Jego świeci zarówno nad złymi jak i nad dobrymi. Coteras?
Czytam sobie ten wątek i nie wierzę, po prostu nie wierzę. Naprawdę uważacie, że ilość dzieci to indywidualna sprawa, że tak samo można być zbawionym z dwójką jak i siódemką? Że najważniejsze to być szczęśliwym? Najważniejsze to być zbawionym. I nieustannie stawiać sobie wyżej poprzeczkę. Trzeba wymagać od siebie. Mam dwójkę i mam gdzie mieszkać i co jeść, a zdrowie dopisuje? Staram się o trzecie. Przy trójce nie nęka nas ubóstwo, śmierć nie wisi nad nami, przyjmujemy czwarte. Są chwilowe trudności? Wstrzymujemy poczęcie, aż się nie poprawi. Tak to, moim zdaniem, powinno wyglądać.
Powody muszą być ważne. Naprawdę poważne, a nie za mały samochód czy dwa pokoje. Tak, wiem, powinnam otworzyć się na ósme, ale po ludzku mi się nie chce. I nie będę dorabiać tu wzniosłych myśli o samospelnieniu, zapewnieniu godnego życia, strefach komfortu i innych takich pierdołach.
Tak, wiem, nie każdy będzie trąbił o swych ważnych powodach, dlatego daleka jestem od rozliczeń indywidualnych, ale uważam, że jako chrześcijanie powinniśmy stawiać sobie jasno wysokie wymagania. A nie głaskać po główkach i relatywizować Prawdę.
---
Nie. Zostawiam to Bogu, a nie staram się. Jak można planować trzecie i wciskać je Bogu na siłę? No jak?
Są chwilowe trudności? Wstrzymujemy poczęcie, aż się nie poprawi
---
Czyli chwilowo robimy antykoncepcję. Joł.
Była słaba to umarła.