Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ks. Śniadoch o ograniczaniu potomstwa

1171820222335

Komentarz

  • A jeśli Bóg ma w swoim planie, że akurat ta kobieta w świecie mu potrzebna, daje jej to znać i ona po kilku dzieciach czuje to powołanie do pracy poza domem też? Tylko nie piszcie, że wtedy zamknie jej łono... Wtedy też gwalconym nieletnim dziewczynkom by zamykał.
  • To są trudne decyzje, wspolne malzonkow. 
    Kazdy ma sumienie, wie kiedy postepuje właściwie, a kiedy nie.
    Na zycie duchowe ma wplyw wiele czynnikow, nie tylko nasza dzietnosc.
    Idealem by bylo, gdyby kazda rodzina przyjmowala dzieci i byla na nie otwarta. Nie kazdy jednak widzi w tym wartość, nie kazdy ma odwagę wychowywac kilkoro dzieci,  tak, wychowanie to trud. Trud przeplatany ze szczęściem i radością, spokoj przeplatany niepokojem. Sinusoida taka.

    Osobiście mam 3 synow, niedługo kolejne dziecko,  nas jako małżonków wspaniale rozwijają dzieci,  patrząc wstecz na czas sprzed dzieci, po 1 dziecku itd widzę ogromne zmiany w naszej duchowości,  ale i w zyciu codziennym. Zatracam siebie, pozbywam się egoizmu, dając rodzinie tę cząstkę siebie. To nie znaczy, ze mnie juz nie ma.  Mnie i mojego egozimu jest cale mnóstwo jest i będzie. 

    Odnajduję się  w macierzyństwie. 
    Co.nie oznacza,  ze  nie pociaga mnie zycie zawodowe, ale ja za nim nie tęsknię, nie muszę chodzic codziennie do pracy, nie muszę zarabiać.  Moja wartość jest gdzie indziej. Umiem się obronic przed zarzutami siedzenia w domu itp. i nic nie robienia.

    Staram się codziennosc spędzać w Bogu i pamietac, ze ziemia, to jednak na chwilę i zbytnio się na ziemskich rzeczach nie ma co koncentrować. Bardziej na tym by te moje dzieci byly wierzące i dobre i by nasze malzenstwo było wierzące i trwale.
    Podziękowali 2Małgorzata32 Katanna
  • Ja zawsze czułam, że dzieci to moje powołanie, żałuję, że nie udało mi się mieć ich więcej. Czuję się dobrze w domu, ale może się chyba zdarzyć, że kobieta zamężna może mieć mniej dzieci i być powołana jeszcze do innych celów wymagających sporego zaangażowania poza domem? 
  • edytowano sierpnia 2019
    Zuzapola powiedział(a):
     może mieć mniej dzieci i być powołana jeszcze do innych celów wymagających sporego zaangażowania poza domem? 
    Oczywiście, że może. Gdyby tak nie było, część zawodów prawie zupełnie by wymarła. Co z pielęgniarkami, położnymi, opiekunkami w żłobkach, domach dziecka, opiekunkami osób starszych, nauczycielkami przedszkola, kosmetyczkami ;)?

    @Gosia5 , aż nie wiem jak mam ci odpowiedzieć. A  nie jest naruszona przy dwójce? Pytanie jest raczej o to czego w życiu szukasz.

  • Gosia5 powiedział(a):
    Naprawdę uważacie, że ilość dzieci to indywidualna sprawa, że tak samo można być zbawionym z dwójką jak i siódemką?
    Teraz to ja nie mogę uwierzyć, więc odwrócę pytanie; a ty uważasz, że masz większą pewność zbawienia niż matka dwójki? Naprawdę uważasz, że Pan Bóg ma tabelkę z liczbą dzieci i pierwszych wpuszcza tych, co mieli najwięcej? A może ci, którzy wychowali siódemkę siedzą bliżej tronu niż ci z dwójką? Gdyby tak miało wyglądać zbawienie, sprawa byłaby banalnie prosta.

    Ale już odpowiadam i ja. Tak, liczba dzieci nie przesądza o zbawieniu, w ogóle, ani trochę. Przesądza przyjęcie wiary i urzeczywistnianie jej w miłości na bardzo różne sposoby, rozpoznawane indywidualnie przez człowieka w jego osobistej relacji z Bogiem. Taka zresztą jest nauka Kościoła. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą a już głupotą i nadużyciem jest mierzenie czyjejś miłości w odniesieniu do ...siebie i swojej drogi. Musiałabym ciężko upaść na głowę, by uważać, że ktoś, kto nie adoptował dzieci, będzie "zbawiony mniej" niż ja. Bo przecież już w ST Bóg daje nakaz opieki nad wdowami i sierotami, a Jezus tylko to potwierdza.
    Kiepski by to był misjonarz, który by sądził o sobie, że w wieczności będzie bliżej Boga niż ksiądz, który pół życia przepracował w miejskiej parafii, popijając sobie popołudniową kawę z mlekiem. Nie miałby racji lekarz ryzykujący życie na froncie wojennym, gdyby stawiał pod znakiem zapytania zbawienie swojego kolegi, pracującego w polskiej przychodni. Siostra zakonna żyjąca 50 lat za klauzurą, nigdy nie postawi pod znakiem zapytania zbawienia siostry bezhabitowej, żyjącej "w świecie", zresztą niczyjego. To jest straszny błąd, który będzie toczył serce i sumienie osób tak myślących.

    Już o tym pisałam wcześniej, ale wkleję:

    A propos tej dyskusji przypomina mi się św. Teresa z Lisieux i jej teoria małych i dużych naczyń wypełnionych wodą łaski. Nieważne jaką pojemność ma naczynie, ważne by w całości wypełniło się Bogiem. Bóg kocha na równi wielkie i małe naczynia, bo wie jak nas stworzył.
    Od siebie dodałabym jeszcze taką refleksję, że jesteśmy także naczyniami stworzonymi z różnych surowców. Nikt nie pije orzeźwiającej lemoniady z wysokiej szklanki do latte, bo to zwyczajnie niewygodne. Nie jest najlepszym pomysłem wlać do plastikowego kubka gorącą herbatę, ale będzie on świetny do picia wody dla dziecka, które inne naczynie mogłoby rozbić w chwili nieuwagi.Pan Bóg nie wymaga od aluminiowego garnka na mleko, by służył za kielich do szampana. Nie chce też zapewne aby ten drugi perorował do pierwszego: "no dalej, jak się bardziej postarasz, to będziesz jak ja", bo wie, że nie pomylił się stwarzając garnek. Pan Bóg kocha kielichy z kryształu i toporne wiadra.

    I to wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie, dlatego znikam z tej dyskusji.
    W sumie jest jeszcze jedno - Kochani, którzy macie bardzo liczne gromadki, jesteście piękni w swoim zaufaniu, przyjęciu i miłości.

  • edytowano sierpnia 2019
    Na wszystko jest czas. Naprawdę.  Dzieci nie przeszkadzają w podejmowaniu przez matkę pracy ani działalności społecznej czy politycznej. Trzeba tylko poczekać chwilkę aż podrosną. Trzeba się ćwiczyć w cierpliwości. Z mojego doświadczenia wiem że bardzo rozwinęłam się przy dzieciach, okrzeplam i wiem czego chcę. Nauczyłam się dobrej organizacji czasu, dbania o swój komfort i odpoczynek, miałam czas na przeczytanie książek,  na szukanie informacji o tym co mnie interesuje, na kursy językowe. Będąc w domu musiałam załatwiać wszystkie sprawy szkolne, administracyjne, podatkowe, obylam się więc i z tą sferą i mogę powiedzieć że nie straszne mi sprawy urzędowe, choć przedtem miałam z tym nie lada kłopot. 
    Jestem też bogata w doświadczenie życiowe, w umiejętność sluchania innych itd. 
    Dzieci nie są żadnym ciężarem.  Powodują jedynie że musimy się zatrzymać, zwolnić w niektórych kwestiach, co pozwala zobaczyć które sprawy są ważne. 
    I szczerze powiedziawszy nie sądzę że gdybyśmy poprzestali na dwojgu lub nawet trojgu dzieci mialabym tyle czasu na rozwój. 
    To samo widzę u męża.  Z powodu powiekszajacej się rodziny musiał skonkretyzować swoje plany, rozwinąć umiejętności, wyjść do ludzi. A był osobą która najchętniej zamknelaby się w dziczy z dlutem i lipowymi deskami
    Wszystko jest w naszej głowie.  Nie zaplanowaliśmy żadnego z naszych dzieci. Po prostu je przyjęliśmy. I kolejne jeśli Bóg da też przyjmiemy.
    Podziękowali 3Agnieszka82 Izka MikhaEl
  • Wazne powody to np pragnienie slużenia innym przez prace zawodową, zmęczenie, wiek powyzej 35r.z., ciasne miedzkanie(i  brak perspektyw na wieksze). Skrajne ubostwo czy choroba kobiety to sa ekstremalne powody.
  • edytowano sierpnia 2019
    @apolonia, dlaczego wiek powyzej 35 jest jednym z ekstremalnym powodow?
    Podziękowali 3Odrobinka Joanna36 mamaw
  • @Gosia5 odjechałaś  :o
    Czy tego nauczaja w jakiejś wspólnocie?
  • Czemu uważasz @apolonia że nie da się służyć przez pracę mając liczne potomstwo?
    Jedyne co tu widzę ekstremalnego to choroba kobiety. Resztę można poprawić. Kwestia chęci,  poszukania możliwości itd.
  • @Polly tak, to prawda, wszyscy mamy szansę na zbawienie niezależnie od liczby dzieci. Ale małżonkowie w tej kwestii dostali specjalny nakaz od Boga, ich zadaniem jest przyjmować dzieci którymi ich Pan Bóg obdarzy. To jest nadrzędne ich zadanie. Dostali przywilej przekazywania zycia i wychowania to na Chwałę Pana. Reszta predyspozycji - super talenty, dobra praca itp jest drugorzędną kwestią. To jest zadanie dla wszystkich małżonków. I z tego przede wszystkim będą rozliczani, nie z tego ile dobrego w parafii zrobili, albo z tego jak wspaniałą pracę wykonywali, tylko z tego ile dzieci przyjęli. 
    I tak, nie każdy chce to wypełnić, nie każdy chce mieć dzieci - ale zadanie dla małżonków jest jasno określone i nie ma tu w zasadzie co wyjaśniać. 
    I wklejony cytat, dotyczy wszystkich wierzących ale każdy że stanów inne zadania od Boga otrzymał. I zakonnica i małżonkowie. praca i inne talenty są jak najbardziej ważne ale one są w kolejności następne.  I można sobie gdybac i kombinować co z lekarzami i innymi talentami ale zasadnicze zadania z racji powołania do konkretnego stanu są jasne. Można je odrzucić i sobie żyć po swojemu. 
    Fajnie tę sytuację opisują Ojcowie Pustyni w książce "Demon Południa " o acedii- że to jest nasza największa pokusa aby z tej "celi" do której zostaliśmy powołani uciekać aby w świecie robić wielkie rzeczy. Bo przecież w tej celi jest tak nieciekawie, nudno, a tam w świecie mógłbym robić wielkie rzeczy i tyle dobrego zrobić!- mówił jeden Ojciec do drugiego. A ten drugi mu odpowiada "chcesz to jedz, chcesz to pij, ale nie obmawiaj innych i nie opuszczaj tej celi w której Cię Pan Bóg osadził." Pokusa wyjścia w świat dotyka każdego w jego obowiązkach stanu. e tam, dzieci będziesz rodzić - to takie nie życiowe, w pracy się zrealizujesz, zaniesiesz kaganek wiary nie wierzącym tam, będziesz dawać świadectwo, w parafii sie zaangazujesz, poprowadzisz spotkania modlitewne, no będziesz robić "wielkie rzeczy". Generalnie wszystko, tylko nie to do czego Cię Pan Bóg powołał. 
  • Aga85 powiedział(a):
    @Gosia5 odjechałaś  :o
    Czy tego nauczaja w jakiejś wspólnocie?
    oj tam odjechała. Św Paweł to dopiero odjechał jak napisał że kobieta za rodzenie dzieci będzie zbawiona :)
  • Dzieki @Polly! Ja bym powiedziała, ze jest jeszcze gorzej ;) Cokolwiek robimy i tak nie jestesmy w stanie zasłużyć sobie na zbawienie. A czesto słyszę wypowiedzi w stylu: ” teraz sie pomęczę, ale przynajmniej do nieba pójdę” (w skrócie). A to wszystko przecież Łaska i Dar.
  • apolonia powiedział(a):
    Wazne powody to np pragnienie slużenia innym przez prace zawodową, zmęczenie, wiek powyzej 35r.z., ciasne miedzkanie(i  brak perspektyw na wieksze). Skrajne ubostwo czy choroba kobiety to sa ekstremalne powody.
    Dokładnie to wszystko - tylko przełożyć na mężczyzn- to to z czym się zmagali Ojcowie Pustyni. Tak ich właśnie mamil Demon Południa, który przychodził właśnie wtedy kiedy oni byli znużeni, zmęczeni, kiedy słońce paliło najbardziej czyli właśnie w południe- stąd nazwa. Wtedy przychodziły do nich wszystkie takie myśli. "za stary, za chory, coś bym zrobił innego, za ciasno, za gorąco ". wszystko byleby uciec z tego miejsca. 
    Acedia nas wszystkich dotyka.
    Podziękowali 1Gosia5
  • Agnieszka82 powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    @Gosia5 odjechałaś  :o
    Czy tego nauczaja w jakiejś wspólnocie?
    oj tam odjechała. Św Paweł to dopiero odjechał jak napisał że kobieta za rodzenie dzieci będzie zbawiona :)
    Mógł od razu dodać, że od 7 w górę, aż dziw , że nie uscislil ;) 
    Zresztą św Paweł pisał o kobietach sporo, ciekawe czy i do reszty Panie się stosuja ;)
    Podziękowali 2Maciejka apolonia
  • Och, jaki prosty algorytm! Wszystkie bezpłodne do piekła ;) 
    Takie wyciąganie zdań z kontekstu szkodzi. Ogólne sprawa ma sie tak, zeby wejsc w jak najgłębsza relacje z Bogiem, to uświęca. A co już komu pomaga w dojściu do takiej relacji, to już inna sprawa. 
    Podziękowali 1Polly
  • . I z tego przede wszystkim będą rozliczani, nie z tego ile dobrego w parafii zrobili, albo z tego jak wspaniałą pracę wykonywali, tylko z tego ile dzieci przyjęli. 

    ----

    Zalatuje skrótem myślowym bądź lekką herezją.
    Podziękowali 1Maciejka
  • Ja uważam że dobrze realizowane macierzyństwo czy ogólnie rodzicielstwo rozszerza serce. Nie zostaje się zbawionym przez rodzdnie jakiejś konkretnej liczby dzieci, ale z doświadczenia widzę jak bardzo serce się rozszerza. Kwestia świadomości tego co robimy. Jakoś nigdy nie podchodzilam do kwestii zbawienia w ten sposób że  w jakikolwiek sposób jestem w stanie na nie zasłużyć.  Po prostu żyję, rozwijam się i mam nadzieję że Bóg mnie przyjmie.
    Podziękowali 2Agnieszka82 Gosia5
  • To nie ja uproscilam tylko Św Paweł. I tak, każdego co innego uświęca ale jakoś tak to się układa że każdy stan do czego innego zostaje powołany i inne ma zadania. A małżonkowie mają swoje zadanie od Boga - przyjąć i wychować po katolicku dzieci którymi ich
    Bóg obdarzy. A czy obdarzy i kogo obdarzy i w jakich ilościach to już Jego sprawa. To jest nasze zadanie. Jeśli ktoś ma poważne powody trudnosci by tego zadania nie wypełnić to jest z tego zwolniony czasowo (dopóki trudności nie miną i do tego trzeba dążyć aby z tych trudności wyjść) lub na stałe - tak naucza Kościół. 

    Podziękowali 1Gosia5
  • Uproszczeniem jest dawanie cytatu pomijając kontekst, czyli cała Ewangelie. Bo jak? Wszystkie nauki Pana Jezusa, przypowieści, kazania sa dla mężczyzn, a dla kobiet tylko to zdanie? 
    Podziękowali 1Milagro
  • Z dyskusji by wynikało, że tylko poważne problemy matki są przeszkodą w przyjmowaniu potomstwa. Jak uważacie, kto ma ocenić czy problemy są poważne czy nie? Matka? Lekarz?

  • Łatwo się pogubić wyciągając pojedyncze zdania z kontekstu, pomijając całość. Tak robią zwykle świadkowie jehowy. 
    Podziękowali 1PawelOdOli
  • OlaOdPawla powiedział(a):i
    . I z tego przede wszystkim będą rozliczani, nie z tego ile dobrego w parafii zrobili, albo z tego jak wspaniałą pracę wykonywali, tylko z tego ile dzieci przyjęli. 

    ----

    Zalatuje skrótem myślowym bądź lekką herezją.



    dlaczego zalatuje? naprawdę uważasz, że jako małżonkowie mamy tyyyyle do zrobienia w świecie że aż możemy sobie zaniedbać podstawowe zadanie? 
    Pan Bóg nam dał takie zadanie - tyle albo aż tyle mamy do zrobienia. W czym jest ważniejszy świat i to co on nam oferuje od tego do czego zostaliśmy powołani przez Boga?
    Jak pisała Odrobinka- dzieci w niczym  nie przeszkadzają, tylko trzeba odpowiedni czas dac, aż one podrosną. Na wszystko jest czas, wszystkie wielkie rzeczy dla świata można robić "między dziećmi " albo jak podrosną. 
  • Odpowiedzialne rodzicielstwo, do którego zostali powołani małżonkowie, to nie jedna i ta ..sama droga dla Wszystkich. Szanuję bardzo tych, którzy odczytali i podążają ścieżka pełnej otwartości. Ale błędem jest interpretowane jej jako jedynej prowadzącej do zbawienia. Czytając wpisy, niektórych forumowiczów mam wrażenie, że ulegli silnej indoktrynacji, niekoniecznie zgodnej z nauczaniem Kk.
    Podziękowali 1apolonia
  • @Aga85 A co tu jest niezgodne z nauką KK dla malzonkow? Co jest niezrozumialego w tym zadaniu które Pan Bóg nałożył na małżonków? Co tu jest sprzecznego albo herezją?
    Czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo? 
    Czy małżonkowie z kazania ks Sniadocha na pierwszej stronie tego watka byli odpowiedzialni wg dzisiejszych standardów? 
    Pełna otwartość na Wolę Bożą powinna być u każdego chrześcijanina w każdej chwili. Nie każdemu jest dane otrzymac tyle dzieci. Ale kto o tym decyduje - my? Czy Pan Bóg?
    Ile jest małżeństw które latami żyją, otwarci na potomstwo i go mieć nie mogą? Dlaczego jak jesteśmy zdrowi, mamy warunki i siły na przyjęcie kolejnych dzieci to ich nie przyjmujemy? Bo tak odczytalismy że to nie nasza droga? No fakt, to trudna i wymagająca droga, znacznie łatwiej jest robić coś innego niż przyjmować kolejne dzieci. 
    Eee tam, to już wszystko było.
    już chyba nudno tak w kółko tłumaczyć. 

    Podziękowali 2Gosia5 Aneczka08
  • Bo sama wielodzietnosc nie prowadzi wprost do zbawienia. Natomiast wszelka kombinacja dotycząca płodności bez ważnych powodów zamyka serce i wynika z braku odwagi.
    Podziękowali 1Gosia5
  • A zadam takie pytanie, z gatunku statystycznych, gdzie jest więcej pobożnych dzieci, rokującej młodzieży, ile dzieci mają zaangażowane religijnie małżeństwa. Jak to widzicie, w kościele, na pielgrzymkach, w kościele w święta nienakazane, na adoracji? W aktywnej ewangelizacji, przy organizacjach przykościelnych? Jakie inne Boże dzieła tworzą rodzice, którzy ograniczyli się do 1 dziecka np.? Chodzi mi o praktykę, bo moje doświadczenie jest takie że wielodzietni są aktywni w życiu kościoła.
  • Dzieci nie przeszkadzają w podejmowaniu przez matkę pracy ani działalności społecznej czy politycznej. Trzeba tylko poczekać chwilkę aż podrosną. 
    __
    Litości...jak słyszę takie teksty to nie wiem czy śmiać się czy płakać 

  • No istnieje całkiem sporo aktywnych zawodowo i społecznie kobiet wielodzietnych. I zdecydowanie uważam, że trzeba mieć swoje poletko pozadomowe, w wymiarze dla siebie i dzieci komfortowym. Komuś wystarczy parę godzin wolontariatu albo pracy zdalnej, ktoś inny potrzebuje biura. I to jest w porządku, kiedy dzidziusie odchowane. Widzę same korzyści. 
  • edytowano sierpnia 2019
    @asiao kwestionujesz to że mam sześcioro dzieci,  czy to że pracuję,  działam społecznie i politycznie? Da się. Serio. Kwestia chęci,  szukania możliwości, wieku dzieci, spięcia dupy i organizacji czasu. No jest jeszcze kwestia męża. 
    Podziękowali 1Maciejka
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.