Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ks. Śniadoch o ograniczaniu potomstwa

13468937

Komentarz

  • edytowano sierpień 2019
    OlaOdPawla powiedział(a):
    mamaw powiedział(a):
    Trzeba nie dać się presji i żyć po swojemu i z radością.Ja tez uważam, że dziś życie jest dużo łatwiejsze niż kiedyś. Mamy do wyboru tyle urządzeń usprawniających pracę w domu, w internecie ogrom wiedzy z której można czerpać.
    @mamaw, tak, dziś życie jest obiektywnie dużo łatwiejsze niż kiedyś, czy z dziećmi czy bez, nawet bieda jest łatwiejsza, ale ja nie o tym.
    Ja uważam, że dziś pojawienie się dzieci łączy się z dużą większą zmianą niż kiedyś, wymusza kompletną zmianę trybu życia, pracy i spędzania czasu, w przeciwieństwie do tego "dawniej".
    Tak jest, ale czy to coś złego? Mamy też dziś dużo więcej możliwości i dróg do wyboru w życiu, co zawsze łączy się z rezygnacją i pewną strata. Wybór jednej drogi powoduje, że musimy zrezygnować z innej. A nigdy nie wiemy, czy nie byłaby lepsza, łatwiejsza.
  • edytowano sierpień 2019
    @OlaOdPawla, ta presja, o której piszesz, wcale nie musi aż tak bardzo wiązać się z wielodzietnością. Może w równym stopniu dotyczyć matki jedynaka jak i większej gromadki. Choć zgadzam się z @mader , że rodzicom wielodzietnym dużo trudniej jest współczesnym wymaganiom sprostać. Mnie pomaga w zachowaniu równowagi, określenie priorytetów, po prostu wyróżniłam sobie sfery ważne dla mnie  - nie te dyktowane przez otoczenie, poradniki, internet - o które faktycznie bardzo dbam. Bezpieczeństwo, rozwój duchowy,osobowościowy i intelektualny.
    A tak poza tym to miewam zaplute lustro w łazience aż mąż się zlituje i wyczyści, nie boję się podać na obiad pierogi z Jędrusia albo mrożoną pizzę. I nie myślę o tym co powie rehabilitantka, lekarka czy pielęgniarka, widząc to i moje pomalowane paznokcie. Nie karmiłam moich chłopców piersią, to była w pełni świadoma decyzja bez cienia wątpliwości czy zawahania, w dodatku nie czuję się winna tylko szczęśliwa, że przesypiamy noce. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że starsi nie wołają o obcięcie paznokci - obgryzają sobie sami. I skoro działa, to nie zamierzam tego zmieniać.
    Wyrzuty sumienia mam, gdy nie uda mi się w danym dniu każdemu z osobna poświęcić choćby krótkiego czasu tylko dla niego, gdy nie zdobywam wiedzy w dziedzinach bezpośrednio dotyczących moich dzieci, ich radości i problemów, gdy widzę, że nie odpowiadam albo źle odpowiadam na ich emocjonalne potrzeby, kiedy ich ranię jakimś swoim nieprzemyślanym słowem czy zachowaniem.
    Mam czwórkę, z czego jedno dorosłe, ale nadal dziecko. Nie sądzę, by coś zmieniło się we mnie przy piątym, szóstym czy ósmym. Mam luz w kwestii wyobrażeń innych o mnie, ciężko pracuję nad tym, co uznałam za niezbędne.
  • To zależy czego sie chce. Bo mozna i dzisiaj trzy miesiące po porodzie oddać dziecko do żłobka i wcale az tak sobie zycia nie przemeblowywał. Mozna zostac w domu zupełnie. Mozna troche pracowac itd. Chyba nieszczęśliwi sa ci, ktorzy robią tak „jak trzeba”, nie tak, jak by sami chcieli. Ktos już tu o tym pisał.
  • Dlategi trzeba mierzyc sily na zamiary. Szukac swojej drogi a nie nasladowac innych. Wyjsc ze swojej strefy komfortu na tyle by sie rozwijac a nie by sie zameczyc na smierc czy do rozwodu.  Miec dla siebie przestrzen ktora dajec radosc i wytchnienie, czy to bedzie praca zawodowa czy hobby czy samotne wyjscia bez dzieci.
  • edytowano sierpień 2019
    @kociara mówisz o nakazach zakazach, wymaganiach obowiązkach - ja akurat pamiętam je bardzo dobrze z własnego domu, czy wyszło mi na dobre? Raczej sprawiło że stałam się bezwolną istota która nie ma własnego zdania każdy może nią sterować, moja siostra skarży się na to samo, ja teraz w wieku dorosłym zasłaniam się mężem bo rodzice kwestionujący moje decyzję wpływają na to że zmieniam ją podporządkowując się im bo to odruch - chciałabym aby moje dziecko było asertywne, stawiam limity zachowaniom ale nie chce żeby wyrosły na taką niemote jak ja.
    @OlaOdPawla nie wiem czy dziś jest szokiem, dziś jest piękne to że ja mogę te swoje potrzeby matczyne realizować, że nie muszę słuchac płaczu dziecka bo pole ważniejsze. Dziś mogę spędzić czas że ze swoim dzieckiem bo nie muszę iść prac nad rzekę, bo nie muszę tracić czasu na wiele innych czynności które teraz dzięki rozwiązaniom technicznym skrócono do minimum. Oczywiście powstały ograniczenia prawne - moja siostra zostawiła 2 i 4 latka śpiących wieczorem  w domu i podskoczyla do sklepu - miała wypadek i miała problem ale skończyło się na niczym, ta cała presję to tak naprawdę nakręcają kobiety - jak karmisz butelka to kto na Ciebie naskoczy? Facet? Nie! Kobieta! Jak dziecko samo w domu zostawisz na chwilę kto Cię obdaruje? Facet?  Nie! Kobieta! - ma jedno dziecko albo dopiero ma je w planach i wie najlepiej i taka garstka rozwrzeszczanych bab (które dzięki  swoją mediom społecznościowym może zabłysnąć) będzie narzucać innym swoje poglady bo pięć razy większa grupa nam nie ma czasu albo nie zawraca sobie głowy czyimiś urojeniami bo ma ważniejsze priorytety... Pamiętam przy Zosi pytałam o jej dolegliwości kolkowe wiem że to normalne ale wtedy nie wiedziałam mamy na jakimś forum do lekarza byłam u jednego nic, poszłam do drugiego nic więc uznałam że tak ma być, zjadły mnie jaka zła zła matka jestem nic nie robię z płaczem dziecka....  Specjaliści biją na alarm  że zabieramy dzieciom dzieciństwo, nie uczymy samodzielności itd..ale inne kobiety wiedzą lepiej. Pomijam sam aspekt prawny bo państwo daje kasę i zaczyna ingerować w nasze kompetencje ale to inna bajka
  • mader powiedział(a):


    @Polly w trosce o emocjonalne potrzeby dzieci również można przedobrzyć i jest to znak dzisiejszych czasów. Kiedyś potrzeby dzieci były pomijane, teraz się nad nimi nadmiernie pochyla. łatwo wpaść w tą pułapkę (mam to doświadczenie z dwójką starszych dzieci). A chodzi o złoty środek i zdrową normalność.
    Zgadzam się, ale to temat na osobną dyskusję. Wymieniając różne aspekty mojego macierzyństwa, chciałam tylko na swoim przykładzie pokazać, że uleganie presji "idealnej rodziny" nie jest obowiązkowe i da się przed tym wybronić.
  • edytowano sierpień 2019
    Mader, z tym jedzeniem rozwiazalabym to tak, że co jakiś czas moje dzieci wychodziłyby na podwórko z miska obranych jabłek w cząstkach do poczęstowania, albo śliwki albo z domowym ciastem. My tez kiedyś tak mieszkaliśmy, że dzieci pełno, moje czasem z marchewkami nawet wychodziły. Można przełamać ten chipsowy trend.
  • mamaw powiedział(a):
    Mader, z tym jedzeniem rozwiazalabym to tak, że co jakiś czas moje dzieci wychodziłyby na podwórko z miska obranych jabłek w cząstkach do poczęstowania, albo śliwki albo z domowym ciastem. My tez kiedyś tak mieszkaliśmy, że dzieci pełno, moje czasem z marchewkami nawet wychodziły. Można przełamać ten chipsowy trend.
    No tak ale miska jabłek to dla moich 
    Jak mam karmić podwórko dzieci to niech zrzutkę na żarcie robią 
  • Obiektywnie kiedyś żyło się dużo gorzej przeważającej części społeczeństwa. Czytałam wspomnienia kobiety wychowujące się na wsi, w rodzinie wielodzietnej przed wojną. Rodzina była biedna, posiasala mało ziemi, dzieci cierpiały głód wiosną , wskutek niedozywienia i braku dostępu do lekarzy często  umieraly. Dziewczęta gdy dorosły, nie miały posagu, A więc i szans na sensowne zamazpojscie. Dla takich ludzi, życie to była niekończąca się harowka za  kromkę chleba
  • @OlaOdPawla
    dokładnie to samo obserwuję, a kiedyś podejrzewałem. Tj. że świadectwa dają ludzie, którym się udało, a nie ci, którym się nie udało. Ci, którym się nie udało, nie dość się starali, zamknęli się na łaskę itd. Ja osobiście się nie dziwę takiej narracji racjonalizującej własny wybór, czy też niekiedy poczucie, że się źle zrobiło lub że się czuje nieszczęśliwym. A chętnie bym posłuchał ich już po tym, jak się zmierzyli z problemem i są w stanie wskazać, co było nie tak; trochę jak przestrogi.

    Moje zdanie jest takie, że choć czasy są niby łatwiejsze, to nie we wszystkim. Być może łatwiej się pierze, gotuje itd., ale zdecydowanie trudniej się utrzymuje związek. Kiedyś była silna presja społeczna i brak alternatyw. Dziś, gdy ktoś się czuje nieszczęśliwy w małżeństwie, to nie ma ostracyzmu, za to ma możliwości. 
    Ludzi łączyło to, co robili, a co było sprawą życia i śmierci - no jak nie zbierzesz tych ziemniaków i kapusty, to będziesz głodny. No może udane małżeństwo jest ważne, ale jednak niebycie głodnym ważniejsze. 

    Dziś jak się nie zatroszczysz o więź małżeńską w sposób pewnie absurdalny dla naszych przodków, to mocno ryzykujesz, że nagle się wszystko rozjedzie i nawet się nie zorientujesz kiedy.
  • Jak się czytam starsze książki (nie jakieś prehistoryczne, takie sprzed kilkudziesięciu lat), to rzuca mi się w oczy, że niegrzeczne dzieci, czy to łobuzujące, czy kłamiące, nieposłuszne, krnąbrne, leniwe, co tam jeszcze może być, były dla rodziców powodem do smutku i zmartwienia, ale rzadko kiedy ktokolwiek przypisywał rodzicom winę za taki stan rzeczy. Ot, nieszczęście ich spotkało, takie dziecko niedobre.

    Podobnie z kwestią różnych wypadków, po prostu się zdarzały. Jak Madika skoczyła z dachu stodoły, to kto był winny? Matka, co w tym czasie wyszła z domu? Służąca, która nie dopilnowała? Gdzie tam! Teraz wypadków nie ma, zawsze ktoś jest winny. Prawie zawsze matka, dużo rzadziej ojciec. Jeszcze rzadziej ktoś postronny.

    Podziękowali 1MAFJa
  • Chyba podstawą jest robienie roznych rzeczy w zgodzie ze sobą. W życiu bym nie drałowała do sklepu po jakąś marchewkę, ale po pyszna czekoladę na deser - kto wie... Dzieci karmiłam piersią po 2-3 lata, ale jednocześnie wszystkie zaliczly zlobki i przedszkola, bo ja pracowałam. No nie nadawalam się do zbyt długiego zajmowania się domem, rok- półtora gora. Zbyt slaba samodyscyplina. Gdybym miała się jeszcze bardziej przejmować cudzymi opiniami byłabym nieszczęśliwa - a nieszczęśliwa mama nie jest zbyt dobra dla dzieci. I tak mam wystarczająco innych, realnych problemów.
  • Madika, ty nie masz dobrze w głowie...
  • Moja rada dla orędowników całkowitego otwarcia i bardzo wielodzietnych rodzin - zamiast przekrzykiwać się na argumenty i cytaty, twórzcie szczęśliwe rodziny, które inni będą chcieli naśladować.
    ---------
    Ale to ty Ola możesz dać dobry przykład tak samo jak każdy inny ;)
    Podziękowali 3Skatarzyna ewap aga---p
  • Ja nie powiedziałam, że nie, tylko że dobry przykład jest bardziej przekonujący niż cytaty.
  • Tylko co to jest dobry przykład? 
    Jak się nie doświadczy życia w dużej rodzinie to można mieć tylko wyobrażenia 
    Podziękowali 3Hope Agnieszka82 aga---p
  • Agmar powiedział(a):
    @kociara mówisz o nakazach zakazach, wymaganiach obowiązkach - ja akurat pamiętam je bardzo dobrze z własnego domu, czy wyszło mi na dobre? Raczej sprawiło że stałam się bezwolną istota która nie ma własnego zdania każdy może nią sterować, moja siostra skarży się na to samo, ja teraz w wieku dorosłym zasłaniam się mężem bo rodzice kwestionujący moje decyzję wpływają na to że zmieniam ją podporządkowując się im bo to odruch - chciałabym aby moje dziecko było asertywne, stawiam limity zachowaniom ale nie chce żeby wyrosły na taką niemote jak ja.

    @Agmar jestem zwolenniczką postrzegania dziecka jako małego człowieka,
    czyli kogoś kto ma swoje potrzeby,swoje emocje,radości,smutki ,ograniczenia itd.
    Ale też wiem,że dziecko potrzebuje zasad,granic.
    Niestety obecnie obserwuję bardzo często sytuacje,
    kiedy w imię braku wymagań i ograniczeń dziecka,
    rodzic oczekuje od dziecka ,że to ono będzie samodzielnie podejmowało wszelkie (podkreślam wszelkie) decyzje.
    Od wyboru co dziecko zje na śniadanie(kilka wersji,bo dziecko zmienia zdanie)
    ,poprzez wybór ubrania (bywa że rodzice przywożą kilkulatki do przedszkola np. w piżamie-bo dziecko tak chciało lub odwrotnie bo nie chciało się ubrać ,
    i teraz niech sobie nauczycielki w przedszkolu same radzą jak będą chciały wyjść z dzieckiem na dwór),
    sposób spędzania czasu (lękliwe pytania na placu zabaw : czy już się skończyłeś bawić ,czy możemy już iść do domu?),
    aż do oczekiwania,
    że wszyscy ze zrozumieniem zaakceptują agresywne zachowania ich dziecka (ona tak czasem musi ugryźć/popchnąć/uderzyć,bo tak odreagowuje emocje/tak ma/tak robi jak się "nakręci"-oczywiście,bez żadnego zwracania uwagi własnemu dziecku,że ktoś przez nie ucierpiał).
    Taka kompletna przesada w druga stronę niż ta o której Ty piszesz.
      Itak na dobra sprawę sprawienie,
    że dziecko hodowane kompletnie bez zasad,
    czuje się jednocześnie nieszczęśliwe,zagubione, przekonane o własnej ważności i sfrustrowane,że otoczenie nie skupia się tylko na nim.

  • asiao powiedział(a):
    Tylko co to jest dobry przykład? 
    Jak się nie doświadczy życia w dużej rodzinie to można mieć tylko wyobrażenia 
    Nieprawda, radość, zadowolenie z życia czy szczęśliwe małżeństwo to pojęcia uniwersalne, zrozumiałe również dla tych, którzy koło dużej rodziny nigdy nawet nie stali. Nie chodzi mi o bycie dobrym przykładem świetnej organizacji i logistyki tylko miłości i radości.
  • Mi pewien ksiądz kiedys fajnie wytłumaczył na czym zbytek polega, bo wcale nie na wartości rzeczy, ale właśnie na tym, ze zbyteczne, czyli nie do końca potrzebne. I np. moze być zbytkiem kupienie sobie trzeciej buteleczki lakieru do paznokci, ale domku wypoczynkowego w gorach już nie, jesli rzeczywiście korzystasz i jest ci do odpoczynku potrzebne. Kupujesz dla siebie, rodziny, nie na pokaz.
    Tak samo moge kupić super kurtkę dziecku, ale odmówić zakupu kolejnej książki, nie dlatego, ze nie mam za co kupić, ale zakup jest zbyteczny, mozna zawsze so biblioteki sie przejść.
    Podziękowali 2Natalia joanna_1991
  • Moze przykład z książka troche szokujący, ale akurat dziecko takie, ze akurat słodyczy raczej nie je, za to książki pochłania w dowolnej ilości. Niech sobie kazdy wstawi co mu akurat pasuje.
  • Bo kto przy kilku dzieciach ma czas i warunki na urozmaicone i udane życie seksualne? Czas tylko dla męża/żony, urozmaicenia w alkowie a przede wszystkim siły na te wszystkie figle? W końcu któraś ze stron znajduje sobie kogoś, kto ma na to wszystko i siły i czas i chętkę. Natury się nie oszuka.Na forum widzę też wyraźnie  fanatyzm religijny a to na pewno zabija udany seks w małżeńskiej alkowie.
    Że jak? Seks lekarstwem na wszystko? Toż to jakieś wyobrażenia nastolatki... 
  • Budować związek na seksie? O matko... To jak nie ma chwilowo bo ciąża/choroba/... to związku już takiego nie ma? Jakieś smutne to wszystko.
  • @J2017 Ja mam  ;p
    Dziecko kochane, nic nie wiesz o rodzinach wielodziernych. 
    Masz jakieś wyobrażenia, ale wyjątkowo nietrafione. 
  • J2017 powiedział(a):
    Też czytałam wpisy tutaj kilku matek, co już ledwo dają radę psychicznie i fizycznie. No żal czytać. To mogły zostać przy dwójce, przynajmniej by ogarniały temat. Widzę tu na forum w niektórych przypadkach brak mierzenia sił na zamiary a potem płacz, że sobie nie radzę. To nie są dobre przykłady wielodzietności.
    Tylko mi nie tyle chodzi o dawanie rady, co o radość w tych rodzinach i małżeństwach. To nie zawsze jest tożsame.
  • @J2017 nie chodzi o to, czy mozna, czy nie mozna albo jak mozna. Tylko o to stawianie seksu na pierwszym miejscu. No na serio nie chciałabym, zeby to była podstawa naszego związku i powód, dlaczego moj maz jest ze mna. 
    Ale już mi sie nie chce dalej tłumaczyć chyba.
    Podziękowali 1Polly
  • edytowano sierpień 2019
    Trudno o radość jak czlowiek pada na twarz ze zmeczenia.
    Podziękowali 2M_Monia asiao
  • Maciejka powiedział(a):
    Bo kto przy kilku dzieciach ma czas i warunki na urozmaicone i udane życie seksualne? Czas tylko dla męża/żony, urozmaicenia w alkowie a przede wszystkim siły na te wszystkie figle? W końcu któraś ze stron znajduje sobie kogoś, kto ma na to wszystko i siły i czas i chętkę. Natury się nie oszuka.Na forum widzę też wyraźnie  fanatyzm religijny a to na pewno zabija udany seks w małżeńskiej alkowie.
    Że jak? Seks lekarstwem na wszystko? Toż to jakieś wyobrażenia nastolatki... 
    Seks dla mężów jest ważniejszy niż chciałyby o tym myśleć żony. 
    Podziękowali 2Aga85 formatka
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    J2017 powiedział(a):
    Też czytałam wpisy tutaj kilku matek, co już ledwo dają radę psychicznie i fizycznie. No żal czytać. To mogły zostać przy dwójce, przynajmniej by ogarniały temat. Widzę tu na forum w niektórych przypadkach brak mierzenia sił na zamiary a potem płacz, że sobie nie radzę. To nie są dobre przykłady wielodzietności.
    Tylko mi nie tyle chodzi o dawanie rady, co o radość w tych rodzinach i małżeństwach. To nie zawsze jest tożsame.
    A znasz duzo rodzin wielodzietnych osobiście? Nie z forum? 
    Nie ma tam radosci? 
    @OlaodPawla?


    Podziękowali 3MAFJa aga---p Agnieszka82
  • Pewnie, ze ważny, tego nie kwestionuje. Ale jeśli budujemy związek na „dostępności” tylko, to jest to ślepa uliczka. Bo seks to prawie zawsze z prawie kazdym mozna miec., wielkiego związku do tego nie potrzeba. Atrakcyjnosc pojmuje(my) jednak znacznie szerzej.
    Podziękowali 2MAFJa Polly
  • edytowano sierpień 2019
    No i jak zwykle. Płakać można  tylko jak się ma dwójkę dzieci i problemy w pracy. Jak się ma 6 to trzeba sobie radzić uśmiechać i nie mieć problemów. Mieć pomalowane paznokcie, chodzic na fitnes a może jeszcze jak czytam kanał otwarty o figlach w alkowie Prowadzic. I peem jeszcze tak jedna przed druga tu z tych przeciwniczek otwarcia na Wole Boża w kwestii dzietności udowadnia ze chodzi tylko o to ze jak już się pojawi to przyjąć, ale u innych to się wie najlepiej które było jak  dokładnie zaplanowane.  Ja mam trojaczki niespełna trzyletnie czyli bombę o trzech krótkich lontach. Rzeczywiście powodująca ostatnio częste zmęczenie ekstremalne i nerwice u nas obojga (liczę ze ten czas jest krótki i minie).ale ilość braku zrozumienia ostatnio ( przy jednoczesnym przekonaniu , ze sie je ma , ale co chwile z ta szpila , ze po co było TYLE)i to wcale nie na forum, odbiera mi mowę. 
    Ed. A ja i tak nigdy nie żałowałam . 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.