Nie mam pojęcia kim jest autor. Przyznam że celowo nie linkowalam opracowań naukowych czy stron medycznych, jest ich od groma i Aniela łatwo je znajdzie jeśli interesuje ją temat.
Nie masz pojęcia kim jest autor, a linkujesz. Po co?
Nie wiedziałam, że będzie taki problem ze zrozumieniem i brak dobrych chęci w zrozumieniu tematu. Dziwne, bo skoro pracujesz z nastolatkami chorymi na depresję czy dwubiegunówkę (rozróżniasz chociaż jedno od drugiego?) to chyba powinno Ci zależeć, by je zrozumieć.
Zaraz, zaraz, jaki brak zrozumienia tematu? Ja nie rozumiem po co linkujesz autora, o którym nie masz pojęcia kim on jest! Tylko tyle. A Ty masz wątpliwości w związku z tym, czy ja odróżniam depresję od dwubiegunówki. Niezłe.
Zalinkowalam tamten artykuł bo wg mnie prostym językiem opisuje problem. Ale jakbym wiedziała że będziesz miała takie problemy ze zrozumieniem, od razu zalinkowalabym wypowiedzi psychiatrów i nic poza tym. Zamiast odchodzić w dygresje kim jest autor mogłabyś wtedy skupić się na meritum
Tak prostym językiem ten artykuł opisuje problem, że już sama nie możesz się połapać jak bronić absurdalności tego artykułu, którą wykazałam. Nie musisz się tłumaczyć.
Dobra wiadomość: przyczyną objawów depresyjnych może być: dysbioza jelitowa, niedobory witamin D3 i B12, zatrucie tłuszczami trans (oleje utwardzane, smażenie), toksyny środowiskowe głównie Pb i Cd, bezsenność itd.
Ciekawe, który psychiatra zleca w związku z tym badania na stan mikroflory jelitowej, poziom witaminy D3 i B12? Czy psychiatra interesuje się tym,co spożywa pacjent chory na depresję?
Znam osobiscie trzech psychiatrów, żaden nie stawia diagnozy bez przebadania tarczycy, witamin i mikroelementów, a często zlecają jeszcze dodatkowe badania @Aniela psychiatra, który leczy w ciemno bez wykluczenia innych chorób nie jest wart inwestowanego czasu i pieniędzy. edit: nazwiska podać?
Kurcze, w takich momentach, kiedy widzę takie bezsensowne dywagacje mam ochotę powiedzieć: tak, lecz depresję vit d3, modlitwa/ i medytacja a zapalenie wyrostka ciepłymi okładami, modlitwa. Zawał przebywaniem na świeżym powietrzu a z udarem poliz sie do łóżka i też myśl pozytywnie.
Polska jeszcze przed pandemią COVID-19 była w niechlubnej czołówce państw z najwyższym odsetkiem samobójstw wśród dzieci i młodzieży. W 2019 roku w grupie wiekowej 13–18 lat odnotowano blisko tysiąc prób samobójczych. W ubiegłym roku było ich nieco mniej, ale specjaliści od zdrowia psychicznego obawiają się, że długotrwałym skutkiem pandemii może być fala samobójstw wśród nastolatków. – W grupie nastolatków z objawami depresji, potrzebującej natychmiastowej pomocy psychologa i psychiatry, ok. 18 proc. zmaga się z myślami samobójczymi – alarmuje psycholog dr Beata Rajba.
Badania przeprowadzone przez PAN pokazują, że pandemia COVID-19 przyczyniła się do pogorszenia stanu zdrowia psychicznego zwłaszcza wśród tych osób, które już wcześniej zmagały się z problemami. Drugą grupą najbardziej narażoną na jej negatywne oddziaływanie są nastolatki i dzieci.
– To nas zaskoczyło, bo wydawało się, że nastolatki wręcz się będą cieszyć. Nie mają szkoły, nie są w grupie ryzyka – wskazuje dr Beata Rajba, psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. – Okazało się natomiast, że wręcz przeciwnie – już w czasie pierwszego lockdownu 44 proc. dzieci zmagało się z objawami depresji. W tej chwili ten wynik jest trochę niższy i wynosi 38 proc. Natomiast u tych dzieci, które mają objawy depresji, nastrój się znacznie pogorszył.
Polska jeszcze przed pandemią COVID-19 była w niechlubnej czołówce państw z najwyższym odsetkiem samobójstw wśród dzieci i młodzieży. W 2019 roku w grupie wiekowej 13–18 lat odnotowano 905 prób samobójczych, a na przestrzeni poprzednich sześciu lat ich liczba wzrosła dwuipółkrotnie. W ubiegłym roku prób było 814. Mimo nieznacznego spadku specjaliści od zdrowia psychicznego obawiają się, że długotrwałym skutkiem pandemii może być fala samobójstw wśród nastolatków.
– W tej skrajnej grupie – potrzebującej pilnej pomocy psychologa i psychiatry – ok. 18 proc. zmaga się z myślami samobójczymi, z czego 11 proc. wręcz ma myśli samobójcze z zamiarem, czyli chciałoby popełnić samobójstwo – alarmuje psycholog. – Nie oznacza to, że 11% nastolatków się zabije, ale że są w grupie wysokiego ryzyka i powinny natychmiastowo uzyskać pomoc.
Zwłaszcza że sytuacji nie poprawia utrudniony dostęp do lekarzy specjalistów. Według rejestru Naczelnej Izby Lekarskiej w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży aktywnych jest 482 lekarzy.
– Na kilka tysięcy dzieci przypada mniej więcej jeden psychiatra – mówi dr Beata Rajba. – Trochę lepiej jest w przypadku dorosłych, ale to wciąż za mało. Natomiast jeżeli depresja nie jest bardzo nasilona, to nie musi być psychiatra, bo psycholog lub psychoterapeuta może pomóc równie skutecznie, a ich dostępność jest większa.
Badania PAN pokazują, że nie tylko dzieci i nastolatki, lecz także dorośli Polacy kiepsko radzą sobie z psychicznymi skutkami pandemii. W tej chwili mniej więcej dwa razy więcej osób niż jeszcze w 2018 roku zmaga się z objawami depresji. Dotyczy to już blisko 40 proc. Polaków, z których przynajmniej kilkanaście procent wymaga natychmiastowej pomocy.
– Pandemia postawiła nas w sytuacji kryzysowej, która rozpisała się w trzy podstawowe fazy – mówi psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. – Pierwszą fazą, którą przeżyliśmy w marcu zeszłego roku, była dezorganizacja. Wtedy rzuciliśmy się do sklepów kupować papier toaletowy i makaron. Później nastąpiła dosyć długa faza adaptacji, kiedy jakoś sobie radziliśmy. Przy czym „jakoś” oznacza tak naprawdę „z dużym wysiłkiem”. To doprowadziło nas do trzeciej fazy wyczerpania, w której nawet połowa Polaków zmaga się z problemami psychicznymi, takimi jak bezsenność, depresja czy zaburzenia lękowe.
Badanie przeprowadzone dla Human Power na grupie blisko 1,4 tys. osób pokazało, że po roku trwania pandemii ok. 80 proc. doświadcza trudnych do opanowania ataków paniki, a 68 proc. odczuwa więcej stresu. Niemal połowa ma też problemy z jakością snu, a blisko 40 proc. przyznało, że czuje się psychicznie gorzej niż wtedy, kiedy pandemia dopiero się zaczęła. Z sondażu wynika też, że dominującymi stanami, które towarzyszą w tej chwili wielu Polakom, są lęk oraz stres.
Efekty pandemii są też widoczne w rosnącej sprzedaży alkoholu, nasileniu problemu przemocy domowej, rosnącej liczbie rozwodów i osłabieniu kontaktów społecznych, bo funkcjonowanie online przełożyło się na rozluźnienie więzi i samotność.
– Długofalowe skutki pandemii i izolacji to przede wszystkim zwiększenie dystansu. Nie tylko społecznego, ale też emocjonalnego – mówi dr Beata Rajba. – Nasze relacje się rozluźniają, często ograniczają się do kurtuazyjnych like’ów albo komentarzy na Facebooku. W social mediach zwykle pokazujemy superuśmiech, ale nie pokazujemy tych momentów, kiedy potrzebujemy wsparcia. Poza tym prawdopodobnie życie w jeszcze większym stopniu przeniesie się do sieci, bo już widać, że coraz lepiej radzimy sobie z pracą zdalną, z nauką przez internet i to pewnie będzie coś, co zmieni dotychczasowy sposób pracy i funkcjonowania.
Ekspertka wskazuje, że Polacy radzą sobie z pandemią na bardzo różne sposoby. Część udaje, że życie wróciło do normy, wirusa już nie ma i bawi się na spontanicznych imprezach w Zakopanem. Część ucieka w spiskowe teorie, negując noszenie maseczek czy istnienie samej pandemii. Jeszcze inni popadają w rezygnację albo starają się po prostu przetrwać ciężki czas, jednak mają przy tym coraz mniej cierpliwości, przez co odczuwają rosnące rozdrażnienie.
– Jak możemy sobie pomóc? Przede wszystkim możemy zadbać o higienę psychiczną, czyli przynajmniej spróbować oddzielić pracę od życia prywatnego, nawet jeśli pracujemy w domu. Możemy zadbać o sen, jedzenie i odpowiednią dawkę ruchu. Oprócz tego, jeżeli zauważymy u siebie pierwsze objawy depresji, nie ma co chować głowy w piasek, nie ma co myśleć, że to przejdzie, i należy pójść do specjalisty – radzi psycholog. – Bardzo optymistycznym wynikiem naszych badań jest to, że angażowanie się w działania prospołeczne chroni naszą psychikę. Osoby, które np. robią zakupy osobom starszym albo wyprowadzają psy na spacer, nie tylko nie doświadczają obniżenia nastroju, ale wręcz często mają ten nastrój coraz lepszy.
Kurcze, w takich momentach, kiedy widzę takie bezsensowne dywagacje mam ochotę powiedzieć: tak, lecz depresję vit d3, modlitwa/ i medytacja a zapalenie wyrostka ciepłymi okładami, modlitwa. Zawał przebywaniem na świeżym powietrzu a z udarem poliz sie do łóżka i też myśl pozytywnie.
Znam osobiscie trzech psychiatrów, żaden nie stawia diagnozy bez przebadania tarczycy, witamin i mikroelementów, a często zlecają jeszcze dodatkowe badania @Aniela psychiatra, który leczy w ciemno bez wykluczenia innych chorób nie jest wart inwestowanego czasu i pieniędzy. edit: nazwiska podać?
Dodatkowe badania czego? A co mówią na temat diety ci psychiatrzy?
Mąż znajomej przedwczoraj się powiesił. Nieleczona depresja. Nieleczona, bo leczyć się nie chciał. Miał skierowanie do szpitala od psychiatry, do którego siłą zaciągnęła go żona.
Ciekawe, który psychiatra zleca w związku z tym badania na stan mikroflory jelitowej, poziom witaminy D3 i B12? Czy psychiatra interesuje się tym,co spożywa pacjent chory na depresję?
Często nie ma czego analizować w posiłku bo u chorego posiłków brak
Piszecie o skrajnych przypadkach i się wyśmiewacie, a często wieloletnie pogorszenia nastroju, takie stany depresyjne maja szansę nie zamienić się w depresję, jeśli wcześniej zareagujemy. Różne są przypadki, wyciąganie takiej osoby na częste spacery, zadbanie o odżywianie może bardzo poprawić stan psychiczny.
No, jesteśmy w trakcie takiego procesu. Tak z ciekawostek, są badania , które pokazują , że zapewnienie dzieciom kontaktu z przyrodą zmniejsza prawdopodobieństwo depresji w życiu dorosłym.
Widziałam badanie, gdzie terapia spacerami była równie skuteczna co leki i jak pisałam są stany depresyjne, które nie są jeszcze w pełni depresją, można zapobiegać, by się nie pogłębiło.
Piszecie o skrajnych przypadkach i się wyśmiewacie, a często wieloletnie pogorszenia nastroju, takie stany depresyjne maja szansę nie zamienić się w depresję, jeśli wcześniej zareagujemy. Różne są przypadki, wyciąganie takiej osoby na częste spacery, zadbanie o odżywianie może bardzo poprawić stan psychiczny.
To o czym mówisz, to nie depresja. I nijak ma się do tej ciężkiej choroby. Nie wiem czy zauważyłaś, ale dyskusja dotyczy DEPRESJI. nie obniżonego nastroju.
Czasem ciężko jest namówić chorego by poszedł do psychiatry mimo że się męczy, cierpi, wszyscy się o niego martwią. By zaczął brać leki które pozwolą mu normalnie funkcjonować, nie mówię już nawet o dobrym samopoczuciu. Później by po kilku dniach ich nie odstawil gdy pojawia się skutki uboczne. I jeszcze później gdy po 2 tygodniach nie ma poprawy bo trzeba czekac dluzej. Coś o tym wiem. Od takiego stanu do dywagowania z lekarzem o diecie droga daleka
No dobrze, ale jak pacjent już trafi do lekarza, to dobrze, aby lekarz zainteresował się tym, co on je na co dzień. To naprawdę nie przeszkadza w leczeniu. Przeszkodą może być jedynie niewiedza lekarza.
Nikt nie neguje tego, że aktywność fizyczna i zdrowe odżywianie się. Ale gdy chory nie jest w stanie normalnie funkcjonować i rodzina musi siłą zaciągać go do psychiatry bo boi się o jego życie, to nie pora by próbować go leczyć spacerami i witaminą d3 zamiast antydepresantów i terapii u specjalisty.
Wyobraź sobie, że często niedobór witaminy D3 jest przyczyną depresji. Zatem właśnie pora jest na to, aby zając sie leczeniem odpowiednimi dawkami witaminy D3
Człowiek z depresją nic nie je albo je kompulsywnie. Lekarz jak najbardziej zadaje pytania o jedzenie, bo to jeden z obszarów występowania objawów. Na przykład ja jem teraz awokado albo curry warzywne. Bo sporo kalorii, wiem, że zdrowe, a smakuje i tak jak wata. Zmuszam się na pamięć do jedzenia. Gdy nie brałam leków, nie miałam siły się zmusić. Za jakiś czas smak może wróci.
Widziałam badanie, gdzie terapia spacerami była równie skuteczna co leki i jak pisałam są stany depresyjne, które nie są jeszcze w pełni depresją, można zapobiegać, by się nie pogłębiło.
Oczywiście, bo spacery to lepsza produkcja neuroprzekaźników bezpośrednio. Dotlenienie, ruch wpływają też dobrze na ludzki mikrobiom, a jak wiadomo właściwa struktura flory bakteryjnej chroni organizm przed produkcją toksyn bakteryjnych, zaburzających pracę neuroprzekaźników.
Piszecie o skrajnych przypadkach i się wyśmiewacie, a często wieloletnie pogorszenia nastroju, takie stany depresyjne maja szansę nie zamienić się w depresję, jeśli wcześniej zareagujemy. Różne są przypadki, wyciąganie takiej osoby na częste spacery, zadbanie o odżywianie może bardzo poprawić stan psychiczny.
To o czym mówisz, to nie depresja. I nijak ma się do tej ciężkiej choroby. Nie wiem czy zauważyłaś, ale dyskusja dotyczy DEPRESJI. nie obniżonego nastroju.
Czasem ciężko jest namówić chorego by poszedł do psychiatry mimo że się męczy, cierpi, wszyscy się o niego martwią. By zaczął brać leki które pozwolą mu normalnie funkcjonować, nie mówię już nawet o dobrym samopoczuciu. Później by po kilku dniach ich nie odstawil gdy pojawia się skutki uboczne. I jeszcze później gdy po 2 tygodniach nie ma poprawy bo trzeba czekac dluzej. Coś o tym wiem. Od takiego stanu do dywagowania z lekarzem o diecie droga daleka
A zdajesz sobie sprawę z tego, że ponad połowa osób przyjmujących leki na depresję, nie odczuwa poprawy? Bo nie sa właściwie leczeni, bo nie leczy się przyczyn depresji, a usiłuje się leczyć objawy i nic z tego nie wychodzi.
Np rezonans, konsultacje u neurologa, badanie krwi
Badanie krwi na co?
Np. po to by wykluczyć somatyczne przyczyny dolegliwości. Depresjom i nerwicom towarzyszy wiele różnych objawów somatycznych. W tym samym celu chory powinien zbadać hormony tarczycy.
Człowiek z depresją nic nie je albo je kompulsywnie. Lekarz jak najbardziej zadaje pytania o jedzenie, bo to jeden z obszarów występowania objawów. Na przykład ja jem teraz awokado albo curry warzywne. Bo sporo kalorii, wiem, że zdrowe, a smakuje i tak jak wata. Zmuszam się na pamięć do jedzenia. Gdy nie brałam leków, nie miałam siły się zmusić. Za jakiś czas smak może wróci.
Ja znam kilka osób z depresją, które jedzą bardzo dużo. Jak mówisz o sobie, to nie pisz o wszystkich.
@kociara badania były na ludziach z depresja właśnie, ale nikogo nie namawiam, bo lekarze kontrolowali te procesy. Są różne przyczyny depresji, może niektórym da się w ten sposób zapobiec, nie dopuścić do stanu ze już sama nie wyjdę na spacer. Zdaję sobie sprawę, że czasami nie pomoże, a najczęściej nie da się chorej osoby namówić, ale jeśli się da, to nawet jako dodatek do leków warto.
Napisałam: lub jedzą kompulsywnie (tzn. bardzo dużo). Jedni i drudzy nie mają zasobu na myślenie o jakości jedzenia. Podobnie jest z ruchem fizycznym. Ruszam się dużo. Teraz dużo mniej niż przed zachorowaniem, bo ruch i świeże powietrze i piękne widoki przestały sprawiać jakąkolwiek radość albo choć niwelować ból. Zanim zaczęłam brać leki leżałam i patrzyłam w ścianę. Teraz robię cokolwiek. Docelowo pewnie wróci odczuwanie przyjemności. Mam nadzieję. Ale już się nie wypowiadam, o depresji wiem tyle co ptak o ornitologii, zostawię pole ekspertom.
Piszecie o skrajnych przypadkach i się wyśmiewacie, a często wieloletnie pogorszenia nastroju, takie stany depresyjne maja szansę nie zamienić się w depresję, jeśli wcześniej zareagujemy. Różne są przypadki, wyciąganie takiej osoby na częste spacery, zadbanie o odżywianie może bardzo poprawić stan psychiczny.
To o czym mówisz, to nie depresja. I nijak ma się do tej ciężkiej choroby. Nie wiem czy zauważyłaś, ale dyskusja dotyczy DEPRESJI. nie obniżonego nastroju.
A skąd Ty to wiesz? Jestes jasnowidzem?
Ty czytasz komentarze i dyskusje? Jaki jasnowidz? Czemu poświęcony jest wątek? Rozmawiamy o depresji. Ciężkiej chorobie. A nie obniżeniu nastroju
Komentarz
psychiatra, który leczy w ciemno bez wykluczenia innych chorób nie jest wart inwestowanego czasu i pieniędzy.
edit: nazwiska podać?
Polska jeszcze przed pandemią COVID-19 była w niechlubnej czołówce państw z najwyższym odsetkiem samobójstw wśród dzieci i młodzieży. W 2019 roku w grupie wiekowej 13–18 lat odnotowano blisko tysiąc prób samobójczych. W ubiegłym roku było ich nieco mniej, ale specjaliści od zdrowia psychicznego obawiają się, że długotrwałym skutkiem pandemii może być fala samobójstw wśród nastolatków. – W grupie nastolatków z objawami depresji, potrzebującej natychmiastowej pomocy psychologa i psychiatry, ok. 18 proc. zmaga się z myślami samobójczymi – alarmuje psycholog dr Beata Rajba.
Badania przeprowadzone przez PAN pokazują, że pandemia COVID-19 przyczyniła się do pogorszenia stanu zdrowia psychicznego zwłaszcza wśród tych osób, które już wcześniej zmagały się z problemami. Drugą grupą najbardziej narażoną na jej negatywne oddziaływanie są nastolatki i dzieci.
– To nas zaskoczyło, bo wydawało się, że nastolatki wręcz się będą cieszyć. Nie mają szkoły, nie są w grupie ryzyka – wskazuje dr Beata Rajba, psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. – Okazało się natomiast, że wręcz przeciwnie – już w czasie pierwszego lockdownu 44 proc. dzieci zmagało się z objawami depresji. W tej chwili ten wynik jest trochę niższy i wynosi 38 proc. Natomiast u tych dzieci, które mają objawy depresji, nastrój się znacznie pogorszył.
Polska jeszcze przed pandemią COVID-19 była w niechlubnej czołówce państw z najwyższym odsetkiem samobójstw wśród dzieci i młodzieży. W 2019 roku w grupie wiekowej 13–18 lat odnotowano 905 prób samobójczych, a na przestrzeni poprzednich sześciu lat ich liczba wzrosła dwuipółkrotnie. W ubiegłym roku prób było 814. Mimo nieznacznego spadku specjaliści od zdrowia psychicznego obawiają się, że długotrwałym skutkiem pandemii może być fala samobójstw wśród nastolatków.
– W tej skrajnej grupie – potrzebującej pilnej pomocy psychologa i psychiatry – ok. 18 proc. zmaga się z myślami samobójczymi, z czego 11 proc. wręcz ma myśli samobójcze z zamiarem, czyli chciałoby popełnić samobójstwo – alarmuje psycholog. – Nie oznacza to, że 11% nastolatków się zabije, ale że są w grupie wysokiego ryzyka i powinny natychmiastowo uzyskać pomoc.
Zwłaszcza że sytuacji nie poprawia utrudniony dostęp do lekarzy specjalistów. Według rejestru Naczelnej Izby Lekarskiej w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży aktywnych jest 482 lekarzy.
– Na kilka tysięcy dzieci przypada mniej więcej jeden psychiatra – mówi dr Beata Rajba. – Trochę lepiej jest w przypadku dorosłych, ale to wciąż za mało. Natomiast jeżeli depresja nie jest bardzo nasilona, to nie musi być psychiatra, bo psycholog lub psychoterapeuta może pomóc równie skutecznie, a ich dostępność jest większa.
Badania PAN pokazują, że nie tylko dzieci i nastolatki, lecz także dorośli Polacy kiepsko radzą sobie z psychicznymi skutkami pandemii. W tej chwili mniej więcej dwa razy więcej osób niż jeszcze w 2018 roku zmaga się z objawami depresji. Dotyczy to już blisko 40 proc. Polaków, z których przynajmniej kilkanaście procent wymaga natychmiastowej pomocy.
– Pandemia postawiła nas w sytuacji kryzysowej, która rozpisała się w trzy podstawowe fazy – mówi psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. – Pierwszą fazą, którą przeżyliśmy w marcu zeszłego roku, była dezorganizacja. Wtedy rzuciliśmy się do sklepów kupować papier toaletowy i makaron. Później nastąpiła dosyć długa faza adaptacji, kiedy jakoś sobie radziliśmy. Przy czym „jakoś” oznacza tak naprawdę „z dużym wysiłkiem”. To doprowadziło nas do trzeciej fazy wyczerpania, w której nawet połowa Polaków zmaga się z problemami psychicznymi, takimi jak bezsenność, depresja czy zaburzenia lękowe.
Badanie przeprowadzone dla Human Power na grupie blisko 1,4 tys. osób pokazało, że po roku trwania pandemii ok. 80 proc. doświadcza trudnych do opanowania ataków paniki, a 68 proc. odczuwa więcej stresu. Niemal połowa ma też problemy z jakością snu, a blisko 40 proc. przyznało, że czuje się psychicznie gorzej niż wtedy, kiedy pandemia dopiero się zaczęła. Z sondażu wynika też, że dominującymi stanami, które towarzyszą w tej chwili wielu Polakom, są lęk oraz stres.
Efekty pandemii są też widoczne w rosnącej sprzedaży alkoholu, nasileniu problemu przemocy domowej, rosnącej liczbie rozwodów i osłabieniu kontaktów społecznych, bo funkcjonowanie online przełożyło się na rozluźnienie więzi i samotność.
– Długofalowe skutki pandemii i izolacji to przede wszystkim zwiększenie dystansu. Nie tylko społecznego, ale też emocjonalnego – mówi dr Beata Rajba. – Nasze relacje się rozluźniają, często ograniczają się do kurtuazyjnych like’ów albo komentarzy na Facebooku. W social mediach zwykle pokazujemy superuśmiech, ale nie pokazujemy tych momentów, kiedy potrzebujemy wsparcia. Poza tym prawdopodobnie życie w jeszcze większym stopniu przeniesie się do sieci, bo już widać, że coraz lepiej radzimy sobie z pracą zdalną, z nauką przez internet i to pewnie będzie coś, co zmieni dotychczasowy sposób pracy i funkcjonowania.
Ekspertka wskazuje, że Polacy radzą sobie z pandemią na bardzo różne sposoby. Część udaje, że życie wróciło do normy, wirusa już nie ma i bawi się na spontanicznych imprezach w Zakopanem. Część ucieka w spiskowe teorie, negując noszenie maseczek czy istnienie samej pandemii. Jeszcze inni popadają w rezygnację albo starają się po prostu przetrwać ciężki czas, jednak mają przy tym coraz mniej cierpliwości, przez co odczuwają rosnące rozdrażnienie.
– Jak możemy sobie pomóc? Przede wszystkim możemy zadbać o higienę psychiczną, czyli przynajmniej spróbować oddzielić pracę od życia prywatnego, nawet jeśli pracujemy w domu. Możemy zadbać o sen, jedzenie i odpowiednią dawkę ruchu. Oprócz tego, jeżeli zauważymy u siebie pierwsze objawy depresji, nie ma co chować głowy w piasek, nie ma co myśleć, że to przejdzie, i należy pójść do specjalisty – radzi psycholog. – Bardzo optymistycznym wynikiem naszych badań jest to, że angażowanie się w działania prospołeczne chroni naszą psychikę. Osoby, które np. robią zakupy osobom starszym albo wyprowadzają psy na spacer, nie tylko nie doświadczają obniżenia nastroju, ale wręcz często mają ten nastrój coraz lepszy.
Byłam tam, jestem tam. Wiem, co mówię.
I nijak ma się do tej ciężkiej choroby.
Nie wiem czy zauważyłaś, ale dyskusja dotyczy DEPRESJI. nie obniżonego nastroju.
Wyobraź sobie, że często niedobór witaminy D3 jest przyczyną depresji. Zatem właśnie pora jest na to, aby zając sie leczeniem odpowiednimi dawkami witaminy D3
Oczywiście, bo spacery to lepsza produkcja neuroprzekaźników bezpośrednio. Dotlenienie, ruch wpływają też dobrze na ludzki mikrobiom, a jak wiadomo właściwa struktura flory bakteryjnej chroni organizm przed produkcją toksyn bakteryjnych, zaburzających pracę neuroprzekaźników.
A skąd Ty to wiesz? Jestes jasnowidzem?
A zdajesz sobie sprawę z tego, że ponad połowa osób przyjmujących leki na depresję, nie odczuwa poprawy? Bo nie sa właściwie leczeni, bo nie leczy się przyczyn depresji, a usiłuje się leczyć objawy i nic z tego nie wychodzi.
Ja znam kilka osób z depresją, które jedzą bardzo dużo. Jak mówisz o sobie, to nie pisz o wszystkich.
Ale już się nie wypowiadam, o depresji wiem tyle co ptak o ornitologii, zostawię pole ekspertom.
Jaki jasnowidz?
Czemu poświęcony jest wątek?
Rozmawiamy o depresji. Ciężkiej chorobie.
A nie obniżeniu nastroju
Sciskam
Nic mądrego nie powiem, trzymam kciuki tak bardzo, bardzo mocno.