@Modest189, może warto by Wam było poczytać coś w rodzaju 'Jak mówić żeby dzieci nas słuchały jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły', dla mnie to było objawienie. https://m.ceneo.pl/22281873
@Modest189, może warto by Wam było poczytać coś w rodzaju 'Jak mówić żeby dzieci nas słuchały jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły', dla mnie to było objawienie.
Znam pozycję. Mamy na półce, więc trzeba teraz znaleźć czas na czytanie... może podczas tego zwolnienia poczytam.
U mnie nie było zmiłowania. Chodziliśmy z dziećmi do kościoła. Od - umownie - narodzin.
Na kwękanie była odpowiedz. Bo ja tak chcę. Na kolejne. Dorośniesz - zrozumiesz. Żadnego zbędnego tłumaczenia. Tryb nakazowo-rozdzielczy.
T
Czyli nie mieliście tzw. rodzicielstwa bliskości? Wiesz, przy naszej dwulatce to moje chcenie akurat nie ma większego znaczenia. Ja bym chciał, żeby chodziła z nami do kościoła, ale to kończy się okrążaniem ławek w biegu na czas, zaczepianiem ludzi i robieniu sobie skoczni ze stopnia prezbiterium przy akompaniamencie głośnego śmiechu i krzyku. Jak sobie z tym radziliście?
Nawet jak biega po prezbiterium i traktuje kościół jak kolejny plac zabaw?
Chodzić. My mordowslismy się z trójka maluchów rok po roku. Nie pozwalaliśmy biegać konsekwentnie. Po jakimś czasie było lepiej. Ale nie raz wychodziliśmy cali mokrzy z kościoła.
Jaki jest sens? Ja raz całą mszę walczyłam z córką (2-3 lata miała). Nic nie miałam z tej mszy, ludzie wkoło też nie. Wyjście na zewnątrz dla mnie nie wchodzi w grę, bo to już w ogóle plac zabaw...
@Aneczka08 - ale wtedy Ty jako rodzic masz dwa-trzy lata na zasadziu bycia w kościele, a nie uczestniczenia w Mszy, bo latasz za dzieckiem, uciszasz, żeby nie przeszkadzało innym itd.
@Aneczka08 - ale wtedy Ty jako rodzic masz dwa-trzy lata na zasadziu bycia w kościele, a nie uczestniczenia w Mszy, bo latasz za dzieckiem, uciszasz, żeby nie przeszkadzało innym itd.
Można to potraktować jako umartwienie. Jasne, że gdyby to miało być umartwieniem dla wszystkich wiernych to lepiej wyjść. Ale juz nie przesadzajmy z tym aktywnym uczestnictwem we Mszy sw. wszystkich poza rodzicami dziecka. Większość i tak przez sporą część Mszy podsypia albo rozmyśla o niebieskich (nie niebiańskich bynajmniej) migdałach. Powinni przestać chodzić? Braliśmy w każdym wieku - dzieci szybko się uczą, że normą jest Msza św w niedzielę i nie ma opcji, że nie. I przyjmują to za normę, o ile dla rodziców to faktycznie ważne. Mi z maluchem świetnie sprawdziło się też chodzenie tylko z nim na Msze św. w tygodniu, do pierwszej ławki. Ludzi bardzo mało, krótko, ksiądz blisko i można obserwować. No inne dziecko. Szybko się skończyły większe problemy na Mszach w ogóle.
@Aneczka08 - ale wtedy Ty jako rodzic masz dwa-trzy lata na zasadziu bycia w kościele, a nie uczestniczenia w Mszy, bo latasz za dzieckiem, uciszasz, żeby nie przeszkadzało innym itd.
no i ? taka moja rola rodzica. Gdybym chciała zawsze w pełni uczestniczyć w nabożeństwach poszłabym do klarysek albo pojechała na ignacjańskie.
Jeśli łudzisz się, że że starszym dzieckiem 4,5,6 letnim czy z kilkorgiem dzieci będziesz w pełni uczestniczył we mszy w ciszy i skupieniu to jesteś w błędzie.
też chodziliśmy czasem w tygodniu a jak było już bardzo źle to w sobotę wieczorem zamiast niedzieli, kiedy krócej i mniej ludzi.
Teraz 3,5 latek potrafi się zachować dzięki temu że chodził, natomiast często widze w kościele dzieci 6-8 letnie które nie mają pojęcia co się dzieje i gdzie one są bo właśnie nie chodziły.
@Bambidu - większość się tutaj zgodziła, że dwulatek max. wysiedzi w miejscu około 3 minuty. Ksiądz nie jest interesujący aż tak bardzo, żeby się na niego patrzeć przez dłużej niż minutę. Dla nas jest to ważne, aby razem chodzić, ale córka jest mocno aktywna i naprawdę zaczyna biegać po całym kościele - niezaleznie czy niedziela czy dzień powszedni. Jakie masz rady na takie zachowanie? Chodzić mimo wszystko i się ganiać po kościele?
wiesz, z dziećmi tez nie będziesz miał "normalnych " wakacji, dużo czasu wolnego, samotnych wieczorów, spokojnych wypraw do sklepu, ciszy w domu, przespanych nocy itp. Oraz Mszy w skupieniu
Ale w czym problem jeśli dziecko trochę pochodzi? Szczególnie w tygodniu, kiedy nie bardzo jest komu przeszkadzać, a i motywacji do chodznia jakby mniej. Ale można nie próbować tylko stwierdzić niedasia. Wolna wola.
@Aneczka08 - wiesz, gdyby to chodziło tylko o mnie to OK, ale do kościoła przychodzą też inni. Już dwa razy w naszej parafii podczas kazania ksiądz kazał nam wyprowadzić córkę z kościoła, bo jemu i innym przeszkadza. Od tamtego czasu żadne z nas już nie chodzi do swojej parafii do kościoła.
Ale w czym problem jeśli dziecko trochę pochodzi? Szczególnie w tygodniu, kiedy nie bardzo jest komu przeszkadzać, a i motywacji do chodznia jakby mniej. Ale można nie próbować tylko stwierdzić niedasia. Wolna wola.
To nie chodzi o to, że się nie da, bo ja naprawdę chce spróbować. Tylko to nie jest ,,trochę pochodzi", tylko w grę wchodzi bieganie dokoła wszystkich ławek od przodu do tyłu, wdrapywanie sie na konfesjonał, przewracanie lichtarzy, dotykanie palących się świeczek przy ołatarzach bocznych domyslam, się, że Twoje dzieci też to robiły - jak reagować?
Ale w czym problem jeśli dziecko trochę pochodzi? Szczególnie w tygodniu, kiedy nie bardzo jest komu przeszkadzać, a i motywacji do chodznia jakby mniej. Ale można nie próbować tylko stwierdzić niedasia. Wolna wola.
To nie chodzi o to, że się nie da, bo ja naprawdę chce spróbować. Tylko to nie jest ,,trochę pochodzi", tylko w grę wchodzi bieganie dokoła wszystkich ławek od przodu do tyłu, wdrapywanie sie na konfesjonał, przewracanie lichtarzy, dotykanie palących się świeczek przy ołatarzach bocznych domyslam, się, że Twoje dzieci też to robiły - jak reagować?
Domyślam się, że nieco dramtyzujesz. Co robić? Dac dziecku odrobinę wolności, reagować gdy zachowanie naprawdę jest niebezpieczne albo bardzo niestosowne. Jeśli problem w braku zrozumienia u księdza to zacząć od szczerej rozmowy z nim. Jak nie zrozumie, tymczasowo spróbować w innej parafii.
@Bambidu - czy zachowania, które przedstawiłem są wg Ciebie już niestosowne i wymagające interwencji rodzica? Akurat te wszystkie zdarzenia nam się przytrafiły poczas jednej mszy w przerwie światecznej, bo chcieliśmy pójść razem. Te małe świeczki, tea lighty, pieknie służyły jako ,,kule ognia" do rzucania dla naszej ukochanej córci
No daj spokój @Modest189, chyba sam widziałeś i jesteś w stanie ocenić (nie)bezpieńczstwo. Ja nie wiem co się kryje za Twoimi słowami. Ogolnie to bieganie dwulatki nie jest szczególnie niebezpieczne, wspinanie na konfesjonal - to zależy jak, ale przeciętnie ten mebel jest mało podatny na niebezpieczne wspinaczki, zabawa ogniem i lichtarzami - raczej nie polecam A na ile to intensywne i przeszkadzające to tylko w konkretnym przypadku widać więc musisz uczciwie i bez nerwa ocenić sam.
No i coś się chyba w narracji Ci rymsło, bo tealighty nie mogły służyć za kule ognia. Palących się od dłuższej chwili nie da się wziąć w rękę bo są płynne i zbyt gorące... Więc jeśli koloryzujesz to trzymaj się faktów a jeśli zmyślasz to lepiej powtórz do sprawdzianu w przyszłym tygodniu.
Ma nogi to biega. Nie ma co się dziwić. Można sobie przeczytać przed mszą czytania, i wtedy nawet jak trzeba biegać za dzieckiem to się wie o co chodzi. Ja czytam na archibial, ale to wszystko jedno gdzie. Do połowy biegam ja od połowy mąż. Są msze dla dzieci, u nas są normalne kazania wtedy tylko tolerancja jest większa do maluchów.
Słuchajcie: mamy już wątek Klarci, wątek Modesta, wątek Brawaria, może, tak jak proponowała @asiao, każdy założy sobie wlasny wątek na własne odloty To jest mega pomysł, polać asiao!
Podsumowując temat o wychodzeniu do kościoła. Nie ma jednoznaczne narracji, wiec chyba poczekamy jeszcze trochę aż podrośnie i zacznie być bardziej stacjonarna i wtedy spróbujemy pójść razem.
Podobało mi się podejście, żeby chodzić z dziećmi albo do roku i potem od trzech lat.
Osobiście nie bardzo rozumiem dlaczego nieprzyzwyczajony trzylatek miałby stwarzać mniej problemów. Tak czy siak się musi wdrożyć czy ma lat 2 czy 8. A jak wcześniej ileś lat nie było trzeba chodzić to chyba potem trudniej przekonać do zmiany?
Nasza jako dwulatka zaczęła robić zadymę na Mszy, więc usłyszała raz i drugi, że za karę nie pójdzie, i tak się zawzięła, że jak wreszcie poszła, to już skończyły się wygłupy.
@Modest189 jak puszczasz dwulatka luzem to nie dziwne. My trzymaliśmy za rękę albo na rękach albo szeptaliśmy do ucha w zależności co akurat pomagało,
wasze dziecko zachowuje się tak jakby nie miało granic i je testowało.
często tego typu zachowanie obserwuję u rodziców stosujących osłwione rodzicielstwo bliskości, dzieciak biega po prazbiterium a rodzic obserwuje albo tylko coś powie. A tu trzeba czasem stanowczo pod pachęwziąć dziecko i pokazać mu granice.
Nasze bywały, że leżały pod ławką, szarpały się ale wiedziały, ze na bieganie po kosciele nie pozwalamy i po jakimś czasie zachowywały się lepiej. Nie mówię, że zawsze dobrze ale lepiej. Poza tym były zainteresowane jak mówiłam np na ucho zobacz tam w tym małym domku koło czerownej lampki mieszka Pan Jezus, a zobacz jaki ornat ma kd=siądz, pokaż mi gdzie jest ksiądz, itp. Czasem jedno dwa pytania pozwalały przekierować chęc bieganie w ułamek skupienia i przerwać złe zachowanie.
wrzeszczące dziecko wyprowadzaliśmy na pogadankę i wracaliśmy.
Komentarz
W niedzielę częściej jednak na zmianę - bez najmłodszego dziecka, bo jak dla mnie, za nadto głośne i krążące .
https://m.ceneo.pl/22281873
Można to potraktować jako umartwienie. Jasne, że gdyby to miało być umartwieniem dla wszystkich wiernych to lepiej wyjść. Ale juz nie przesadzajmy z tym aktywnym uczestnictwem we Mszy sw. wszystkich poza rodzicami dziecka. Większość i tak przez sporą część Mszy podsypia albo rozmyśla o niebieskich (nie niebiańskich bynajmniej) migdałach. Powinni przestać chodzić?
Braliśmy w każdym wieku - dzieci szybko się uczą, że normą jest Msza św w niedzielę i nie ma opcji, że nie. I przyjmują to za normę, o ile dla rodziców to faktycznie ważne.
Mi z maluchem świetnie sprawdziło się też chodzenie tylko z nim na Msze św. w tygodniu, do pierwszej ławki. Ludzi bardzo mało, krótko, ksiądz blisko i można obserwować. No inne dziecko. Szybko się skończyły większe problemy na Mszach w ogóle.
Dla nas jest to ważne, aby razem chodzić, ale córka jest mocno aktywna i naprawdę zaczyna biegać po całym kościele - niezaleznie czy niedziela czy dzień powszedni. Jakie masz rady na takie zachowanie? Chodzić mimo wszystko i się ganiać po kościele?
Ale można nie próbować tylko stwierdzić niedasia. Wolna wola.
Domyślam się, że nieco dramtyzujesz. Co robić? Dac dziecku odrobinę wolności, reagować gdy zachowanie naprawdę jest niebezpieczne albo bardzo niestosowne. Jeśli problem w braku zrozumienia u księdza to zacząć od szczerej rozmowy z nim. Jak nie zrozumie, tymczasowo spróbować w innej parafii.
Więc jeśli koloryzujesz to trzymaj się faktów a jeśli zmyślasz to lepiej powtórz do sprawdzianu w przyszłym tygodniu.
często tego typu zachowanie obserwuję u rodziców stosujących osłwione rodzicielstwo bliskości, dzieciak biega po prazbiterium a rodzic obserwuje albo tylko coś powie. A tu trzeba czasem stanowczo pod pachęwziąć dziecko i pokazać mu granice.