@Modest189 poczytaj Rodzice w akcji Gajdów (wtedy jeszcze fajnie pisali) .
Podtytuł jest jak wyjśc z Klubu Orbita w którym wy ewidentnie jesteście.
Klu Orbita czyli rodzice orbitują wokół dziecka a ono robi co chce,
zachowanie córki w żłobku ewidentnie świadczy, że zasady, reguły i granice dają jej poczucie bezpieczeństwa i nie musi ich testować tylko się podporządkowuje.
Bo majac 4 czy 6 dzieci raczej ciężko skupic się na tyle na każdym dziecku. Pozatym jak mówię - znałam nadopiekuńczych rodziców dwójki dzieci, więc to nie jest tak że jak masz jedno to z automatu je zepsujesz. Ryzyko jest duże, wiem to znam to trochę, ale znam też np jedynaczke która jest bardzo w porządku a jej rodzice też raczej chowali ją madrze.
To nie chodzi o skupianie się ale o nie popadanie w paranoję, że się dziecku stanie coś z psychiką jak mu czegoś odmówię. Dwulatek już wiele rozumie, potrafi nawet negocjować. Ula np. potrafiła przekazać, że chce do ręki kubeczek i obiecuje że nie będzie wylewać na podłogę, kilka miesięcy temu, a teraz kończy dwa lata w lutym. Trzeba do dziecka mówić, krótko , konkretnie.
No i wreszcie dochodzimy do tego, od czego trzeba było zacząć. W dawnych dobrych czasach na wszystkie problemy wychowawcze padała tu jedna rada - więcej dzieci
Hehe, ja też mam uczulenie na orbitowanie w około dziecka. Nic dobrego z tego nie wynika. Kompletnie dla nikogo. Rodzic zmeczony. Dziecko rozczarowane światem bo tylko rodzic w około niego orbituje a reszta nie chce i to boli.
Tu też padają święte słowa Dziecko wcale nie jest najważniejsze. Nie trzeba w normalnych warunkach poświęcać dla niego wszystkiego.
A życia czy Ci się to dobrze kojarzy czy nie to karze. Taki jest świat. Nie przeskoczycie tego.
Jak obserwuje otoczenie to najfajniejsze są dzieci chowane po staremu.
2.nie wymaga ode mnie zaparcia się i zaciśnięcia zębów),
3.nie sprawia,że muszę zmienić coś co jest dla mnie ważne
4.nie robi to krzywdy przykrości,nie sprawia dyskomfortu nikomu z otoczenia
5.nie jest zagrożeniem dla życia i zdrowia dziecka
to pozwalam.
Albo jeszcze inaczej,tak bardziej nowocześnie-jeśli dziecko swoim zachowaniem,nie narusza mojej (czy kogokolwiek z otoczenia) strefy komfortu-to niech robi to co chce.
Każdy ma inne granice nienaruszalności swojej strefy komfortu.
Moje dzieci np.tarzały się w błocie i kałużach.
Nikomu to krzywdy nie robiło,ja nie jestem nadopiekuńcza,więc olewałam wszelkie wizje toksyczności błota i kałuż,dzieciaki przeszczęśliwe.
Ale za to nie pozwalałam krzyczeć w komunikacji,w supermarkecie kazałam trzymać się wózka,na chodniku przy ulicy -tylko za rękę (oczywiście z maluchami nie z nastolatkami )itd.
Najważniejsze to odważyć się,mówić dziecku NIE.
I być konsekwentnym w działaniu.
Czyli zasada jest święta.
A jeśli wyjątkowo od niej odstępuję,to to podkreślam,że jest to wyjątkowo i tylko teraz,
Przy czym przy tym "wyjątkowo" trzeba się liczyć z tym,
że dziecko będzie chciało więcej tych wyjątków.Dlatego początkującym w trenowaniu mówienia NIE,nie zaleca się wprowadzania wyjątków .
ps.Highneedy to często dzieci ze wzmożonym napięciem mięśniowym lub/i z zaburzeniem integracji sensorycznej.
Może warto to sprawdzić u fizjoterapeuty?
(pediatrzy często mówią ,że jest ok,chociaż niekonieczne tak jest).
Moje obserwacje w kościele są takie że dzieci wychowywane bez granic bez jasnego postawienia przez rodziców co wolno czy nie, czyli w duchu źle pojętego RB zachowują się koszmarnie po prostu. W późniejszym wieku też. A rodzice skaczą wokół nich łudząc się że zaspokajają ich potrzeby.
Dzieci wychowywane bez granic czują się zagubione i obciążone odpowiedzialnością-bardzo często zbyt ciężką dla nich-samodzielnego podejmowania decyzji.
Wciąż są w stresie, a ich umysł jest w opcji "walcz albo uciekaj".
W wieku nastoletnim skutkuje to depresjami,załamaniami nerwowymi,ucieczką w alkohol,zbyt wczesny seks,narkotyki.
No i wreszcie dochodzimy do tego, od czego trzeba było zacząć. W dawnych dobrych czasach na wszystkie problemy wychowawcze padała tu jedna rada - więcej dzieci
Od tego zacząłem poprzedni wątek w Powitaniu i tylko niektórzy go mieli. Problem tylko polegał raz na tym, że we dwoje nie potrafimy upilnować jednej córki, a co dopiero drugiej. A poza tym, nie mogę się jakoś przemóc do tego, żeby nie robić prognozy finansowej rodziny. Może za wysoko sobie stawiam progi, ale nie umiem inaczej. Widzę jak teraz nam na koniec miesiąca zostaje 100-300 zł i z czego wykarmimy następne dziecko?
A powiedz @Modest189 skoro kabez od prodiża to jest to najlepsze skojarzenia, to jakie jest najgorsze...? Rozżarzony pogrzebacz...? Czy cos jeszcze gorszego...? ( brakuje mi wyobraźni)
Uwierz mi, że do tej pory nie jest mi do śmiechu, jak za błahe sprawy pas lądował mi na plecach. To była wspaniała metoda wychowawcza. Boję się mojego ojca nawet jako dorosły już facet. Taki respekt mi zaszczepił.
Ja też zawsze kalkulowalam czy mi starczy. Jak liczyłam nie starczało, a od kiedy dziecko się urodziło to starcza aż nadto co trzeba. Jak to mówią, dziecko rodzi się z bochenkiem chleba.
Ja też zawsze kalkulowalam czy mi starczy. Jak liczyłam nie starczało, a od kiedy dziecko się urodziło to starcza aż nadto co trzeba. Jak to mówią, dziecko rodzi się z bochenkiem chleba.
Słyszałem to powiedzenie, ale jakoś nie umiem w to uwierzyć... mamy jedna córkę i liczyliśmy, ze dużo zaoszczędzimy. Wystarczająco dużo zarabiamy, a tutaj nas wszystko przygniotło i wg obliczeń sprzed urodzin miało zostawać 1000 zł, a zostaje 100 zł... boje się, ze sytuacja się powtórzy. Poza tym, w obecnej globalnej sytuacji raczej trzeba się obawiać zwolnienia i utraty dochodów a nie podwyżki...
Taki wątek też był. Chyba "z czego wy żyjecie" czy jakoś tak
Nie musisz wszystkich problemów ładować do "swojego" wątku. Korzystaj z innych. Tylko wysil się trochę i przeczytaj kilka stron, zanim odkryjesz Amerykę swoim wpisem, że utrzymanie dzieci kosztuje
Taki wątek też był. Chyba "z czego wy żyjecie" czy jakoś tak
Nie musisz wszystkich problemów ładować do "swojego" wątku. Korzystaj z innych. Tylko wysil się trochę i przeczytaj kilka stron, zanim odkryjesz Amerykę swoim wpisem, że utrzymanie dzieci kosztuje
Admin mi kazała wszystko pisać pod swoim.
Poza tym, podczas poprzedniej wersji dyskusji wszyscy mnie przekonywali, ze wysokość dochodu nie ma żadnego związku z planowaniem wielkości rodziny.
Za trzaskanie drzwiami: demontaż drzwi z futryn na 3 dni. Za uparte niepodnoszenie rolet i czytanie w sztucznym świetle w srodku slonecznego dnia: demontaz zarowek. Za chlapanie wodą w wannie: koniec kąpieli. Ale to nie sa kary tylko naturalne konsekwencje
Chłop synu kiedyś grzenik zdjął. Dziecię uznało, że węgla nie będzie kiprowac, bo mu niepotrzebny .
Dziś czterolatka pół wieczora ryczała bo zechciała "mieć sekret" i nas w ważnej sprawie okłamała. Kopała drzwi to syn je zdjął i wyniósł. Juz widzę jutrzejszy poranek i radosne wyspane dziecko..
Myśle, że jak tak dalej pójdzie to ta wasza 4 latka będzie coraz lepiej kłamać, abyście się nie połapali. Wiem coś na ten temat. Jako jedynak, z surowym wychowaniem, aby tylko uniknąć kary waliłem rodzicom takie ściemy jak byłem nastolatkiem, ze nawet wariograf by mnie chyba nie złapał. Wolałem kłamać i uniknąć kary niż się do czegoś przyznać i znowu obrywać.
Pewnie tutaj większość zna Blog Ojciec. Bardzo ciekawe artykuły czasami piszę. Polecam jeden z nich na temat kar:
Dla tych, co nie maja czasu najważniejszy fragment:
„ Natomiast to, co kary powodują, to chęć unikania źródła bólu/cierpienia, czyli w tym przypadku chęć unikania rodziców. To jest główny i najsilniejszy skutek. I dlatego też może nam się wydawać, że kary działają – w końcu, gdy rodzice są przy dziecku, to ono będzie pewnych rzeczy unikało z obawy przez karą. Niemniej gdy rodzic odejdzie, a dziecku będzie się wydawało, że nie zostanie przyłapane, to znowu to zrobi”
wiem, ze nie radzę sobie do końca z dzieckiem, ale do karania mnie nikt nie przekona. Mogą być jakieś konsekwencje, ale nawet ,,stanie w kącie” dla mnie jest nieakceptowalne.
Modest, nie doczytales: Bea nie pisała ze ukarała czterolatke za kłamstwo. Jej syn zdemontował drzwi, żeby córka ich nie niszczyła. To nie była kara za kłamstwo tylko zapobieganie zniszczeniom.
A ta Twoja psycholog wie, że w Twoim domu była przemoc wobec Ciebie stosowana? I teraz masz problem z nazwaniem rzeczy, co jest karą/przemocą/wychowywaniem?
Dzięki Twojemu ojcu masz teraz ogromne problemy z córką- malutką! A co dalej?
Ona podrośnie o będzie robić dokładnie odwrotnie niż Ty wobec niej: znów przemoc wróci, bo będzie mówiła, że ojciec jej nie kochał, nie poświęcał czasu, nie znała granic...
@Ojejuju łatwo się domyślić że pan Modest prawdopodobnie nie istnieje. Z drugiej strony, bez urazy, ale wszystko chyba bierzesz do siebie... Mam na myśli te "nas pouczasz" etc. Trzeba mieć dystans do tego co piszą obcy ludzie zza monitora, inaczej idzie się zwariować albo popada sie w nerwy. *edit literowki
A co do mojej wypowiedzi nt tych jedynakow to po prostu zauważyłam że ludzie łatwo oceniają takie rodziny, że z automatu każda popsuta jakas, nie mówię że wy :P. I znam rodzinę (y) gdzie jest aż albo i nie aż 4 dzieci a sa bardzo do siebie przywiązani i powiedziałabym trochę negatywnie, rodzeństwo za bardzo ingeruje w swoje życie, a rodzice też wychowali osoby, które są dorosłe a część nikogo nie ma nawet. W innej rodzinie 5 dzieci a jeden syn ma problemy alkoholowe. Reszta natomiast jest świetna, może znam jedną lub dwie *gdzie rodzice majac już dorosłe dzieci lubią czasem wybierać im w co mają się ubrać (też duże rodziny), ale ogólnie fajni ludzie.
Dlatego jestem zwolenniczką teorii że to głównie wychowanie kieruje tym jakie będzie dziecko.
*add co do drugiej pewna nie jestem bo to starzy znajomi byli
Nie musisz wszystkich problemów ładować do "swojego" wątku.
Admin mi kazała wszystko pisać pod swoim.
Nieprawda. Napisałam, że wyciągam Twoje wpisy z wątku powitalnego i że przenoszę je do osobnego wątka. I że będziesz miał SWÓJ wątek. Co nijak się nie pokrywa z zakazem korzystania z zasobów forum i pisania w innych wątkach. I nie jestem adminem.
@paulaarose to raczej Ty bierzesz do siebie coś zza monitora.
Zasada jest prosta: większość rodziców wielodzietnych nie pitoli się z dziećmi, bo ich jest tylko dwóch. Kilka lat temu był taki wątek, ktoś tam się wypowiedział, że od trzeciego dziecka życie się znacznie zmienia, bo dotąd było 2:2, a teraz masz >1 na jednego dorosłego.
Niejednokrotnie też spotkałam się z określeniem, że rodzice pierwszego dziecka popełniają najwięcej błędów- bo się uczą. I to pierwsze jest brzydko mówiąc nie-specjalnie, ale jednak eksperymentem.
Przy drugim już coś wiedzą więcej. Itd.
Są wyjątki od reguły, jasne, jak wszędzie.
Nie mówię o rodzinach wielodzietnych- patologicznych.
@palusia ależ ja w to nie wątpię w to co piszesz. Po prostu zawszw staram się zauważać wyjątki od reguły. Ale zgadzam się ogólnie z tobą i wiem że więcej rodzenstwa to na ogół fajni ludzie, którzy mają więcej doświadczen i empatii, często znają pracę od małego. Mój chłopak taki jest ogolnie, prace zna i serce do rodziny i do mnie ma ogromne .
Modest, nie doczytales: Bea nie pisała ze ukarała czterolatke za kłamstwo. Jej syn zdemontował drzwi, żeby córka ich nie niszczyła. To nie była kara za kłamstwo tylko zapobieganie zniszczeniom.
Ale wcześniej napisała: ,,Dziś czterolatka pół wieczora ryczała bo zechciała "mieć sekret" i nas w ważnej sprawie okłamała."
@ paularose jestem jedynaczka mój mąż też. Ubolewamy nad tym choć u nas to nie był wybór rodziców.
@Modest189 wychodzi na to, że Twoje wypasione metody wychowawcze działają tak, że masz zagubione dziecko żyjące w poczuciu leku i ciągle testujące granice. Bardzo mu współczuję.
Natomiast te opresyjne metody typu konsekwencje i ew kary, bynajmniej nie w postaci sznura od żelazka czy bicia oraz określanie granic powodują to, że z większością dzieci chodzimy od początku do kościoła, że dziecko nie jest w centrum wszechświata, że rodzice mają czas na rozmowy, film, i czas dla siebie. że matka wychodzi sama z 6 czy 7 dzieci i nikt nie ginie. Ze można iść z więcej niż 1 dzieckiem po ulicy, a nawet można z kilkoma na rowerkach. BO dzieci widzą co wolno a co nie. Wasza córka tego nie wie bo panicznie się boisz jej czegoś zakazać gdzyż uznajesz że to będzie wobec niej przemoc.
To jest właśnie to co pisałam i co obserwuje u młodych warszawskich rodziców, często z w miarę zamożnych rodzin, których dziecko rozstawia po kątach i terroryzuje cały kościół ale nie można zdecydowanie zareagować bo dziecko ma mieć wolność do wyrażania siebie.
Wiesz, że robisz krzywdę swojemu dziecku bez kabla od prodiża?
Komentarz
Nic dobrego z tego nie wynika. Kompletnie dla nikogo.
Rodzic zmeczony.
Dziecko rozczarowane światem bo tylko rodzic w około niego orbituje a reszta nie chce i to boli.
Tu też padają święte słowa
Dziecko wcale nie jest najważniejsze.
Nie trzeba w normalnych warunkach poświęcać dla niego wszystkiego.
A życia czy Ci się to dobrze kojarzy czy nie to karze.
Taki jest świat. Nie przeskoczycie tego.
Jak obserwuje otoczenie to najfajniejsze są dzieci chowane po staremu.
Pogrzeb trochę. O dzieciach w kościele też był.
Jak liczyłam nie starczało, a od kiedy dziecko się urodziło to starcza aż nadto co trzeba.
Jak to mówią, dziecko rodzi się z bochenkiem chleba.
I wierz mi, że na dziecko Ci zawsze starczy.
Nie musisz wszystkich problemów ładować do "swojego" wątku. Korzystaj z innych. Tylko wysil się trochę i przeczytaj kilka stron, zanim odkryjesz Amerykę swoim wpisem, że utrzymanie dzieci kosztuje
Poza tym, podczas poprzedniej wersji dyskusji wszyscy mnie przekonywali, ze wysokość dochodu nie ma żadnego związku z planowaniem wielkości rodziny.
https://www.blogojciec.pl/dzieci/najwieksze-klamstwo-temat-kar-ktore-wciaz-bezmyslnie-powtarzaja-rodzice/
Dla tych, co nie maja czasu najważniejszy fragment:
„ Natomiast to, co kary powodują, to chęć unikania źródła bólu/cierpienia, czyli w tym przypadku chęć unikania rodziców. To jest główny i najsilniejszy skutek. I dlatego też może nam się wydawać, że kary działają – w końcu, gdy rodzice są przy dziecku, to ono będzie pewnych rzeczy unikało z obawy przez karą. Niemniej gdy rodzic odejdzie, a dziecku będzie się wydawało, że nie zostanie przyłapane, to znowu to zrobi”
wiem, ze nie radzę sobie do końca z dzieckiem, ale do karania mnie nikt nie przekona. Mogą być jakieś konsekwencje, ale nawet ,,stanie w kącie” dla mnie jest nieakceptowalne.
Jej syn zdemontował drzwi, żeby córka ich nie niszczyła. To nie była kara za kłamstwo tylko zapobieganie zniszczeniom.
Dzięki Twojemu ojcu masz teraz ogromne problemy z córką- malutką! A co dalej?
Ona podrośnie o będzie robić dokładnie odwrotnie niż Ty wobec niej: znów przemoc wróci, bo będzie mówiła, że ojciec jej nie kochał, nie poświęcał czasu, nie znała granic...
*edit literowki
Reszta natomiast jest świetna, może znam jedną lub dwie *gdzie rodzice majac już dorosłe dzieci lubią czasem wybierać im w co mają się ubrać (też duże rodziny), ale ogólnie fajni ludzie.
Dlatego jestem zwolenniczką teorii że to głównie wychowanie kieruje tym jakie będzie dziecko.
*add co do drugiej pewna nie jestem bo to starzy znajomi byli
I nie jestem adminem.
Zasada jest prosta: większość rodziców wielodzietnych nie pitoli się z dziećmi, bo ich jest tylko dwóch. Kilka lat temu był taki wątek, ktoś tam się wypowiedział, że od trzeciego dziecka życie się znacznie zmienia, bo dotąd było 2:2, a teraz masz >1 na jednego dorosłego.
Niejednokrotnie też spotkałam się z określeniem, że rodzice pierwszego dziecka popełniają najwięcej błędów- bo się uczą.
I to pierwsze jest brzydko mówiąc nie-specjalnie, ale jednak eksperymentem.
Przy drugim już coś wiedzą więcej. Itd.
Są wyjątki od reguły, jasne, jak wszędzie.
Nie mówię o rodzinach wielodzietnych- patologicznych.
To, że Ty nie potrafisz tego odróżnić, nie znaczy że Bea nie potrafi.
@Modest189 wychodzi na to, że Twoje wypasione metody wychowawcze działają tak, że masz zagubione dziecko żyjące w poczuciu leku i ciągle testujące granice. Bardzo mu współczuję.