Zazwyczaj opłaca się pracować. Niepracujaca mama przez rok w Polsce dostaje 1000zl a pracująca 80% swojej pensji ( chyba nie wliczając premii jakie dostawała tylko sama podstawa więc wychodzi mniej) będąc na macierzyńskim + rodzicielskim. Jest to zazwyczaj duża różnica niż tylko 1000zl
Tak, to jest duża różnica. Jedna odprowadzała podatki i dostaje wsparcie "wzrotnie" w czasie PRZERWY od pracy spowodowanej macierzyństwem, a druga dostaje, choć sama nic w system nie włożyła i macierzyństwo nie zmieniło nic w jej pracy zawodowej.
Aspekt finansowy to nie jedyna rzecz, która hamuje przed posiadaniem dzieci. Kobiety boją się stracić figurę, boją się ciąży i porodu, boją się niepełnosprawności dziecka. Nie chce im się po raz kolejny wchodzić w pieluchy, mają fatalne wspomnienia po nieprzespanych nocach. Na to nic się nie poradzi na płaszczyźnie ekonomicznej.
Ok, ale chciałabyś karać bykowym ludzi, którzy statystycznie zarabiają więcej a więc więcej też odprowadzają podatków. Co do tego, że nikt nie chce pracować za 2800 na rękę... Cóż, nie są to pieniądze, które pozwalają godnie żyć. Nie dziwne, że młodzi dziś szukają innych zawodów. Taka młoda dziewczyna więcej może wyciągnąć robiąc paznokcie w domu.
No, akurat in vitro sprzyja dzietności. Znam osobiście ludzi, którzy nigdy nie mieliby bez niego dzieci, mimo że próbowali wiele lat i na wiele sposobów. Liberalne prawo aborcyjne też może jej, paradoksalnie, sprzyjać i nie dziwię się, że Czeszki o tym otwarcie mówią.
Dlaczego usilnie robisz z wielodzietnych nędzarzy?
Biedny człowiek nie jest biedny bo ma dzieci, tylko jest biedny bo z różnych przyczyn ma niewystarczająco pieniędzy.
Znam wielodzietnych, którzy maja naprawdę dobry status finansowy. I bezdzietnych, małodzietnych żyjących biednie.
Także to nie dzieci są powodem biedy.
Płaca wina być za pracę.
Nie za dzieci, posiadanie zwierzyny, czy kolor włosów.
Nie może być tak, ze człowiek pracujący ciężko zarabia na styku przeżycia a komuś daje się lekka ręka pieniądze.
Bo może być jak mówisz, ktoś policzy i uzna, ze mając dzieci, może będzie wciąż biegnie ale hajs będzie stały, bez pracy. A to już nie jest dobre. Dla tych dzieci również.
Wiem. Rząd się ucieszy i ja. Ale to mało realne, bo to się nie opłaca.
Rząd ma w głębokim poważaniu obywateli.
Tego, żeby żyło im się lepiej.
Jakby ludziom żyło się dobrze, bo nie wyjeżdżaliby a żyli sobie spokojnie, zakładali rodziny, dzieci by się rodziły.
A tak?! Sama wiesz jak jest.
Jeśli ktoś uważa, ze nie stać go na dziecko, ze nie podoła, to nie powoła do życia dziecka . Bo nikt rozsądny nie bierze żadnego plusa pod uwagę przy planowaniu rodziny.
Nie wiem czemu Ty tak uparcie chcesz wręcz nakazu posiadania dzieci.
Sama mowisz, ze to nie jest lekko mieć gromadkę.
Czemu chcesz dla innych takich samych trudności?
Żeby nie mieli łatwiej niż Ty? Chyba tylko ten aspekt przez Ciebie przemawia.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam @ominika. Sugerujesz, że obecnie kobiety boją się mieć dzieci w lęku przed ich niepełnosprawnością, co potęguje fakt, że aborcja w takich przypadkach jest zakazana? Jeśli tak, to jest to dramatyczny błąd myślowy. Aborcja nie jest lekarstwem na niepełnosprawność. Mogę mieć niepełnosprawne dziecko z wielu przyczyn, niewykrywalnych w okresie płodowym. Jeśli traktuje się aborcję jako gwarancję na posiadanie zdrowego dziecka to jest to dopiero powód do niepokoju... Urodzi się dziecko z głębokim porażeniem mózgowym, autyzmem albo czymś jeszcze innym i co??? Albo wada chromosomalna nie zostanie wykryta (testy przesiewowe są statystyczne, pokazują prawdopodobieństwo wystąpienia wady a nie stan faktyczny).
@M_Monia skupiasz się tylko na pieniądzu. Wielokrotnie podkreślasz, że wielodzietni to ludzie biedni, czyli to nie pieniądze są najistotniejsze przy decyzji o kolejnym dziecku. One ich nie hamowały. Ludzie, którzy mówią, że ich nie stać na dziecko, nie sa grupą, która będzie rodzić dzieci dla zasiłków. Chcą sami zarobić na dzieci. Potrzebują warunków do tego a nie zwiększania im obciążeń, które spowoduje, że tym bardziej nie będzie ich stać na dziecko.
Nie wiem co jest korzystnego dla kraju w rodzeniu sie dzieci głównie w rodzinach wymagających zasiłków.
@M_Monia czyli biednych nie trzeba zachęcać do rodzenia, oni mają dzieci bez oglądania się na pieniądze. Lepiej zarabiających z kolei zasiłki nie zachęcą, oni mają inne aspiracje i wzrost rozdawnictwa nie spowoduje, że ta grupa zacznie rodzić.
Uważam inaczej niż Ty- polityka państwa powinna zmierzac do tego, by więcej dzieci rodziło się w rodzinach ludzi dobrze wykształconych, bogatszych. Dziecko powinno być oznaką nie biedy i życia z zasiłków, ale przeciwnie- bogactwa.
no więc, z powyższego widać, że motywacja, nazwijmy to,godnościowa, związana z przyzwoitością, odpowiedzialnością za wspólnotę, nie jest obca młodym Czechom.
Dla Ciebie rodzenie dzieci dla społeczeństwa to postawa przyzwoitości. Dla mnie taki powód jest poniżający dla dziecka, które jest zrobione dla społeczeństwa.
Może dlatego, ze Czesi widza, ze mogą liczyć na swoje państwo.
Przepisy są przejrzyste, sprzyjające wszelkim biznesom (ogrom Polaków przeniosło swoje biznesy do CZ) Służba zdrowia ma się dobrze, nie czeka się latami na wizytę lekarska, na zabieg.
W aptekach są leki (sama zaopatruje się w czeskich aptekach), nie musza mieć obaw, ze przyjdzie im przerwać kuracje. Tak mało, a tak wiele.
To daje poczucie bezpieczeńtwa. I Czesi żyją w przekonaniu, ze skoro ojczyzna im daje to oni dają ojczyźnie.
Edit maz mi podpowiada, ze emeryci maja prawo dorobić sobie do kwoty 10tys zł (w przeliczeniu) miesięcznie i zachowują wtedy swoje uposażenie.
Nie wiem jak renciści. Coś mi świata, ze maja prawo dorobić sobie również, i to nie mało.
Będę rozmawiała ze znajoma Czeszką to zapytam z czystej ciekawości.
Gadacie o szczegółach technicznych, kwotach, itp. A to tylko to, co wystaje ponad wodę... Podstawą jest decyzja, gdzie człowiek powinien się znaleźć na osi, na której końcach są skrajny indywidualizm z jednej, a całkowity kolektywizm z drugiej. @hipolit@Beta są bliżej skrajnego indywidualizmu (dla mnie za blisko!), @M_Monia optuje za "bliżej kolektywizmu" Ja tam powtórzę za św. Pawłem: "nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie". I dlatego okazuje się, że największa korelacja jest między dzietnością a ...wiarą. Reszta to "szczegóły techniczne".
@M_Monia Ale kto powiedział ze Polska jest najważniejsza? Jezus był Żydem, nawracano ludzi na całym swiecie. Ja np chociaż lubie nasz kraj to raczej nie żyje po to aby Polska nie zginęła.
przestań próbować zbawiać Polskę, bo to jest śmieszne i przeciwskuteczne. Po prostu celebruj czas ze swoją rodziną, skup się na waszych pasjach, radościach, potrzebach.
Może podzielę się swoją historią.
Mnie do macierzyństwa np. paradoksalnie przekonało to, że w wieku 23 lat skupiona na własnej pasji i rozwoju zawodowym pojechałam na drugi koniec świata - do Chin, gdzie pracowałam jako nauczycielka angielskiego w szkole podstawowej w odciętej od świata górskiej prowincji, a wieczorami pracowałam nad swoimi tekstami. Przez kilka miesięcy tak się z żyłam z dziećmi (do dzisiaj pamiętam niezwykle emocjonalne rozstanie), że ja - dotąd kobieta "niezależna" i wyemancypowana , zaczęłam marzyć o własnych. Tyle, że to było bardzo intymne pragnienie, którym nawet ze swoim przyszłym mężem pocżątkowo dzieliłam się ostrożnie, podczas gdy on od początku podkreślał, że bardzo by chciał. Gdyby mi ktoś powiedział wówczas, że mam rodzić dzieci ku chwale ojczyzny, to chyba bym go wyśmiała.
Komentarz
Co do tego, że nikt nie chce pracować za 2800 na rękę... Cóż, nie są to pieniądze, które pozwalają godnie żyć. Nie dziwne, że młodzi dziś szukają innych zawodów. Taka młoda dziewczyna więcej może wyciągnąć robiąc paznokcie w domu.
Liberalne prawo aborcyjne też może jej, paradoksalnie, sprzyjać i nie dziwię się, że Czeszki o tym otwarcie mówią.
Bo nikt rozsądny nie bierze żadnego plusa pod uwagę przy planowaniu rodziny.
Jeśli tak, to jest to dramatyczny błąd myślowy. Aborcja nie jest lekarstwem na niepełnosprawność. Mogę mieć niepełnosprawne dziecko z wielu przyczyn, niewykrywalnych w okresie płodowym. Jeśli traktuje się aborcję jako gwarancję na posiadanie zdrowego dziecka to jest to dopiero powód do niepokoju... Urodzi się dziecko z głębokim porażeniem mózgowym, autyzmem albo czymś jeszcze innym i co??? Albo wada chromosomalna nie zostanie wykryta (testy przesiewowe są statystyczne, pokazują prawdopodobieństwo wystąpienia wady a nie stan faktyczny).
Ludzie, którzy mówią, że ich nie stać na dziecko, nie sa grupą, która będzie rodzić dzieci dla zasiłków. Chcą sami zarobić na dzieci. Potrzebują warunków do tego a nie zwiększania im obciążeń, które spowoduje, że tym bardziej nie będzie ich stać na dziecko.
Nie wiem co jest korzystnego dla kraju w rodzeniu sie dzieci głównie w rodzinach wymagających zasiłków.
Uważam inaczej niż Ty- polityka państwa powinna zmierzac do tego, by więcej dzieci rodziło się w rodzinach ludzi dobrze wykształconych, bogatszych.
Dziecko powinno być oznaką nie biedy i życia z zasiłków, ale przeciwnie- bogactwa.
Dlaczego jest obca w Polsce?
maz mi podpowiada, ze emeryci maja prawo dorobić sobie do kwoty 10tys zł (w przeliczeniu) miesięcznie i zachowują wtedy swoje uposażenie.
Rozdawnictwo tego nie zmieni.
Podstawą jest decyzja, gdzie człowiek powinien się znaleźć na osi, na której końcach są skrajny indywidualizm z jednej, a całkowity kolektywizm z drugiej.
@hipolit@Beta są bliżej skrajnego indywidualizmu (dla mnie za blisko!), @M_Monia optuje za "bliżej kolektywizmu"
Ja tam powtórzę za św. Pawłem: "nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie". I dlatego okazuje się, że największa korelacja jest między dzietnością a ...wiarą.
Reszta to "szczegóły techniczne".
https://www.polsatnews.pl/wideo/poslanki-opozycji-domagaja-sie-odwolania-szefa-sejmowej-komisji-ds-osob-niepelnosprawnych-_6815676/
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-kompromitujaca-odpowiedz-cymanskiego-ws-niepelnosprawnych,nId,6537643#crp_state=1
przestań próbować zbawiać Polskę, bo to jest śmieszne i przeciwskuteczne. Po prostu celebruj czas ze swoją rodziną, skup się na waszych pasjach, radościach, potrzebach.
Może podzielę się swoją historią.
Mnie do macierzyństwa np. paradoksalnie przekonało to, że w wieku 23 lat skupiona na własnej pasji i rozwoju zawodowym pojechałam na drugi koniec świata - do Chin, gdzie pracowałam jako nauczycielka angielskiego w szkole podstawowej w odciętej od świata górskiej prowincji, a wieczorami pracowałam nad swoimi tekstami. Przez kilka miesięcy tak się z żyłam z dziećmi (do dzisiaj pamiętam niezwykle emocjonalne rozstanie), że ja - dotąd kobieta "niezależna" i wyemancypowana , zaczęłam marzyć o własnych. Tyle, że to było bardzo intymne pragnienie, którym nawet ze swoim przyszłym mężem pocżątkowo dzieliłam się ostrożnie, podczas gdy on od początku podkreślał, że bardzo by chciał. Gdyby mi ktoś powiedział wówczas, że mam rodzić dzieci ku chwale ojczyzny, to chyba bym go wyśmiała.
tylko że pracującym (zwłaszcza bezdzietnym i małodzietnym) coraz ciężej jest utrzymać coraz większe obciążenia.