Monia, świat jest na głowie postawiony, pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało...
Wymagasz tłumaczenia od innych?
Sama się tłumaczyć powinnaś?
Nigdy się z taka postawa nie spotkałam, trochę mnie ona zadziwia wręcz.
Nie rozumiem.
(…) pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało…
odnioslam się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi.
Brzmi -dla mnie- niedorzecznie, bo nie spotkałam się z czymś takim, jak tłumaczenie komuś z własnych wyborów. Ani tez nie wymagałam nigdy żadnego tłumaczenia innych.
Sprawy małżonków, intymne sprawy, prywatne, a takimi jest m. In rodzicielstwo, są ich sprawami a nie innych, społeczeństwa.
Monia, świat jest na głowie postawiony, pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało...
Wymagasz tłumaczenia od innych?
Sama się tłumaczyć powinnaś?
Nigdy się z taka postawa nie spotkałam, trochę mnie ona zadziwia wręcz.
Nie rozumiem.
(…) pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało…
odnioslam się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi.
Brzmi -dla mnie- niedorzecznie, bo nie spotkałam się z czymś takim, jak tłumaczenie komuś z własnych wyborów. Ani tez nie wymagałam nigdy żadnego tłumaczenia innych.
Sprawy małżonków, intymne sprawy, prywatne, a takimi jest m. In rodzicielstwo, są ich sprawami a nie innych, społeczeństwa.
To cudownie, że tak masz. Mnie wiele osób pytało, "czy się staraliśmy czy tak wyszło". Albo czy jeszcze planujemy. Co, jak, ile, gdzie. Może nie mam takiej niemiłej twarzy jak mi się zawsze wydawało
Monia, świat jest na głowie postawiony, pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało...
Wymagasz tłumaczenia od innych?
Sama się tłumaczyć powinnaś?
Nigdy się z taka postawa nie spotkałam, trochę mnie ona zadziwia wręcz.
Nie rozumiem.
(…) pojawienie się dziecka w małżeństwie to ewenement, z którego trzeba się tłumaczyć, czy się chciało, czy się planowało, starało…
odnioslam się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi.
Brzmi -dla mnie- niedorzecznie, bo nie spotkałam się z czymś takim, jak tłumaczenie komuś z własnych wyborów. Ani tez nie wymagałam nigdy żadnego tłumaczenia innych.
Sprawy małżonków, intymne sprawy, prywatne, a takimi jest m. In rodzicielstwo, są ich sprawami a nie innych, społeczeństwa.
To cudownie, że tak masz. Mnie wiele osób pytało, "czy się staraliśmy czy tak wyszło". Albo czy jeszcze planujemy. Co, jak, ile, gdzie. Może nie mam takiej niemiłej twarzy jak mi się zawsze wydawało
Najwidoczniej chyba wszyscy wokół wiedza, jakie mam podejście so pewnych spraw i nie próbują mi na głowę wchodzić.
No zasadniczo seks jest dla wszystkich, też nastolatków, mężów oziębłych zon itd Ostatecznie dla ludzi, którzy bardzo chcą, bo się kochają albo lubią, albo się im nudzi (soooorry) Taki zwykły seks to jest A ten rozrodczyto jak ktoś świadomie chce mieć efekt w postaci dziecka. I wtedy się "stara". I jest swiadomy
Para albo się stara, albo zabezpiecza. Mąż z żoną nie może po prostu iść do łóżka. Bo wtedy to nie jest świadome rodzicielstwo.
Jeszcze dobrze żeby świadomie przemyśleli czy stać ich na dziecko i czy stać ich będzie za 10 lat. Też czasowo. A jak pomocy potrzebują to coś z tą świadomością było nie tak. Trzeba jescze raz tłumaczyć.
No jeśli kogoś nie stać na utrzymanie samego siebie, to jak utrzyma dziecko?
Niech inni utrzymują?
Nikt nie patrzy co będzie za 10 lat, bo żyje się tu i teraz.
@M_Monia Dziecko to duża odpowiedzialność. To nie znaczy, że co którzy je mają bo chcą są nieodpowiedzialni, tak myślę. To wybór, droga i zobowiązanie. Potrzeba do tego dużej gotowości psychicznej, finansowej, a przede wszystkim serca… Cudze komentarze jeśli są nieempatyczne, mogą boleć… Myślę, że wybaczenie to jedyna droga, chociaż trudna… Tak myślę, nie wiem.
Każda jest świadoma że ciężar utrzymania na nia i na ojca dziecka spadnie i jak jest chora to nie urodzi sąsiadka. I że trzeba mieć czas i zasoby Kobiety znają konsekwencje świetnie. I biorą te konsekwencje i wychowują najlepiej jak potrafią
A takie przypominanie o tej świadomości i odpowiedzialności to też traktowanie ludzi jak przygłupów lub patologię.
A jak nazwiesz wytykanie malodzietnym, bezdzietnym zbyt mała ilość dzieci albo ich brak w ogóle?
Jak nazwiesz nazywanie ich wygodnickimi egoistami?
@M_Monia Nie wypada grzeszyć, a łapię się na tym sama i czuję się z tego powodu smutna. To ile kto ma dzieci, to jego sprawa dopóki ich nie bije, nie wyzywa…
Paulaarose to jest raczej na zasadach takiego wscibstwa i na zasadach jak być powinno.
Kiedy drugie, kiedy pierwsze, a czy z kolejnym wpadliście czy zaplanowane itd. Nie za szybko.
Ludziom się wydaje że idealnie to 2. Chłopczyk i dziewczynka i wtedy zadowoleni.
A jak ktoś w 7 ciąży to jest jak nie z tej planety. No nie wypada być w 7 ciąży gdy 6 dzieci w domu.
Rusza Cię to, prawda?
Przykro się robi, kiedy wścibscy wypytują, komentują, osadzają.
Ale wiesz, ze robisz dokładnie to samo?! Przypomnij sobie każdy jeden raz kiedy nazwałaś wszystkim malodziet, bezdziet, egoistami, leniami, wygodnickimi ludźmi. Jak im wytykałas, ze wola wydawać pieniądze na cis innego itp.
Bo nie można mieć jednego, dwójki dzieci, albo i wcale.
To jest do ogółu a nie do pani Hipolit. O pani Hipolit to ja nic nie wiem Ogolnie, statystycznie to coś wiem bo są choćby takie odpowiedzi dlaczego nie chce mieć dziecka jak na pierwszej stronie.
A do pani Kasi w 7 ciąży to już do ogółu nie jest a do pani Kasi konkretnej. Która nie chce rozmawiać z ten temat. W szczególności tak nieprzyjemnie.
I ja też jestem taka egoistka której ciężko przyszło wiele rzeczy. Nie wstydzę się o tym mówić. Nadal jestem i muszę z tym walczyć
Aha. Jak są jakieś uwagi w stosunku do Wielo, to są to ataki personalne. Nie wolno Zas uwagi w stosunku do bezdziet, malodziet są ogólne i wtedy już można.
@hipolit Osoby jednodzietne, bezdzietne też mają swoje problemy, nierzadko swoje lata… Każdy sobie żyje jak tylko sobie radzi i nie ma sensu, tak myślę dzielić ludzi na lepszych, gorszych… Dzietność nie jest oznaką lepszością i odwrotnie.
@Beta Dokładnie. Myślę, że bywają złośliwe komentarze, ale one też mają jakąś przyczynę, nieraz bywają ironiczne, czasami celowe, ale na ogół myślę, że ludzi to dziwi i tyle. Ja nie zauważam jakiejś celowej niechęci do wielodzietności, ludzie po prostu jej nie znają.
jako ekonomista uważam że wygoda i przyjemność są niezwykle istotną motywacją - dzięki nim mamy pralkę, zmywarkę i samolot. Bieda nie w tym, że ludzie kierują się wygodą i przyjemnością - ale w tym, kierują się nimi WYŁĄCZNIE oraz że obiektywne dobro (o ile jeszcze ktoś tak je definiuje) zostało z tego odarte
Hipolit Odpowiem zacytowanymi słowami koleżanki.
Ale dlaczego Ty dajesz sobie prawo oceniać innych ludzi a tak bardzo jesteś ukrzywdzona jak ktoś Ciebie oceni?
Nawet jeśli ludzie kierują się wyłącznie swoją wygoda, to co Ciebie to Moniu obchodzi? Czy Ty im dajesz na życie, żebyś miała prawo ingerować w nie?
Ciężko mi pojąć takie zainteresowanie i ingerencje w życie innych. Ocenę i osądy.
Tobie to przyjemność sprawia, jak sobie ludzi od wygodnickich egoistów powyzywasz?
@M_Monia jedyne czego nie ma, to odgórnych regulacji wszystkiego. Jest wolność. Każdy musi sam decydować o swoim życiu, a nie tylko biernie realizować narzucone "ideały".
Nikomu nie narzucam jak ma żyć tylko pokazuje co uznaje za bardziej wartościowe a co za mniej. To zawsze ma być każdego indywidualny wybór (właściwie chyba w każdym temacie) bez względu na to co ktoś inny myśli. Czy Asia która ma jedynaka z wyboru urodzi drugie dziecko bo ja mam taki system wartości?
Ona ma prawo do jedynaka z wyboru i swoich wartości a ja do swoich. Każda jest wolna.
Spotykamy się ostatecznie na wyborach. I partia rządząca ma juz jakiś wpływ.
Ja nie twierdzę, że narzucasz, nie masz takich możliwości, to jasne. Natomiast jestem pewna że chciałabyś narzucić, bo wyzwiska pod adresem osób wybierających inaczej jasno pokazują, że masz problem z akceptacją, że ktoś chce żyć inaczej niż Ty.
A co mi do tego? Nieakceptować mogę romanse mojego męża, bo mnie dotyczą. Jak ktoś na drugim końcu swiata nie widzi wartości w stałym zwiazku, to co mi do tego?
@M_Monia Myślę, że można założyć że każdy dąży do wyboru w życiu tego co uważa za lepsze. Także Twój wybór jest dla Ciebie lepszy, czyiś jest lepszy dla niego.
No ale coś tam się wypowiesz pewnie. Jeden powie że to kurestwo, zeszmacili sie inny że nieladnie, a jeszcze inny, że niech chłopakowi się wiedzie a kolejny nic nikomu do tego. I chodzi o to że masz prawo do wypowiedzenia na głos swoich wartości jakie by one nie były
Ok, ale wtedy wypowiadam się o konkretnej sytuacji. Jeden romansujący facet ma żonę, dzieci i romansem je krzywdzi, a drugi po prostu jest wolny i romansuje.
Komentarz
Antykoncepcja też jest różna i może być stosowana z różnym rodzajem szacunku do siebie, potencjalnego dziecka itd.
odnioslam się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi.
Może nie mam takiej niemiłej twarzy jak mi się zawsze wydawało
Ostatecznie dla ludzi, którzy bardzo chcą, bo się kochają albo lubią, albo się im nudzi (soooorry)
Taki zwykły seks to jest
A ten rozrodczyto jak ktoś świadomie chce mieć efekt w postaci dziecka. I wtedy się "stara". I jest swiadomy
Para albo się stara, albo zabezpiecza. Mąż z żoną nie może po prostu iść do łóżka. Bo wtedy to nie jest świadome rodzicielstwo.
Ja gdy mówiłam o kolejnym dziecku słyszałam "spodziewaliśmy się, że będzie u was kolejne". I w ogóle spotykam się tylko z życzliwością.
Przypomnij sobie każdy jeden raz kiedy nazwałaś wszystkim malodziet, bezdziet, egoistami, leniami, wygodnickimi ludźmi. Jak im wytykałas, ze wola wydawać pieniądze na cis innego itp.
Zas uwagi w stosunku do bezdziet, malodziet są ogólne i wtedy już można.
Równie piękne są i tyle