Pomoc to rozumiem, że zaopiekuję się dzieckiem jak mama idzię do toalety, czy chce zjeść a maluch jej przeszkadza. Natomiast gdy dziecko przeszkadza innym, to goście nie są od tego by zabawiać malucha, bo matce ciężko ogarnąć. Ona chciałaby pogadać, ale musi latać za dziećmi, więc niech ktoś z gości lata, a ona pogada, bo przecież ma prawo?
Każdy rodzic zna swoje dzieci. Wie jakie są, jak się zachowują w danych sytuacjach. W bliskim kręgu zaś to wszyscy wiedzą jak zachowuje się dane dziecko.
Kluczowym też tutaj jest podejście samego rodzica.
Bo - niestety ale są rodzice, którym się wydaje, że jak komuś przeszkadza coś w zachowaniu ich dzieci, to jest ich problem i mają sobie ten problem sami rozwiązać. Niektórzy uważają, że mają prawo do zabawy więc reszta - niczym wioska plemienna, powinni pomagać.
Nie jest łatwo ogarniać gromadkę ale ta gromadka ma swoich rodzicow i to na nich spoczywa opieka. Dwoje dorosłych powinno umieć zapanować nad swoimi dziećmi.
Nie można wymagać od innych, że rzuca wszytko i pobiegną pomagać.
A co z matkami, które mają 1 albo nie robią co może? Nie zapraszać? Co z tego, że matka ma kilkoro, robi co może? Jej dzieci przeszkadzają dokładnie tak samo jak tej pierwszej. Tak samo nie porozmawiasz jak krzyczy Ci koło ucha jedynak jak i z rodziny wielo. Jak dziecko kopie w Twoje krzesło, to czy matce nie udaje się powstrzymać dziecka, czy nic robi, to masz tak samo co chwilę kopane krzesło. Pytanie jest, czy to Ty masz się dostosować, akceptować, że nie porozmawiasz, że będziesz miała kopane krzesło? Czy jednak lepiej nie gościć dziecka, które nie potrafi się zachować?
No jak się chce odpocząć to nie na przyjęciu rodzinnym z gromadką dzieci. No pomysł, że rodzina i goście zajmą się częścią dzieci. Kolejny odlotowy. Monia znajdź sobie towarzystwo mam wielodzietnych bo chyba jesteś osamotniona w swoim środowisku.
Bo wy uznajecie zasadę twoje dzieci twój problem. Wszystko zależy jak chcemy żeby ten świat wyglądał.
Przypomniała mi się kol jak mówiła że spotkała matkę która miała tylko 1 malucha ale z kolka. I ta zaoferowała pomoc sama z siebie. W szczególności że kiedyś jej dziecko kolki mialo. Daj go na chwilę i się uspokoił. Taki był wręcz zdziwiony ze zabawia go inna kobieta i zadziałało lepiej niż u mamy.
Może nas wszystko drażnic. Opiekunowie malych dzieci mogą być niemiłe widziani i wykluczani a może być odwrotnie.
Moniu, ja uznaje, że skoro każde dziecko ma swojego rodzica (opiekuna) to jego obowiązkiem jest zajmowanie się nim.
Wiadomo, że większość ludzi pomoże w wyjątkowych sytuacjach. To raczej oczywiste.
Ale nikt nie ma obowiązku zabawiać czyjegoś dziecka.
Tak naprawdę w ogóle nie ma takiego obowiązku i żaden rodzic nie powinien mieć takich oczekiwań względem innych osób.
Jeśli dziecko jest problematyczne (nie mówię o chorobach) to kto ma nim się zająć?
Obcy mają je ustawiać?
Chciałabyś, żeby ktoś strofował Twoje dziecko?
Chyba nie.
Tu nie chodzi o drażnienie, bo jak mnie drażnią dzieci, to nie szukam ich towarzystwa.
Nie chodzę na kinderbale.
Ale jak idę na wesele, to chce się pobawić a nie - przepraszam- użerać z czyimś dzieckiem, bo ono ma kaprys wrzeszczeć, walić w stół, szturchać mnie itp.
I nie mam ochoty zamieniać sie w opiekunkę zamiast się bawić.
Czasem mam wrażenie, że niektórzy rodzice oczekują, że skoro oni mają więcej dzieci niż inni, to inni muszą pomagać.
Nie muszą.
Ci dorośli ludzie podjęli decyzję o ilości swojego potomstwa i ich obowiązkiem jest opieka nad nimi.
A i tu podałam przykład mamy z 1 dzieckiem. Tak pomoc mógłby tak samo za równo tata jak i mama wielodzietni jak i ktoś całkowicie bezdzuetny. Bo nie chodzi o wielodzietność a o wyrozumiałość w trudnej sytuacji.
Ale czemu Ty masz oczekiwania że ktoś mógłby pomóc?
Nikt nie musi pomagać.
Jak ktoś chce, to pomoże.
Ale nie można oczekiwać że mógłby pomóc i jak tego nie zrobi, to trzeba go od chamów bez serca wyzwać i tak traktować.
@M_Monia Jak dla mamy impreza rodzinna jest "trudną sytuacją", bo ma dziecko, które nie umie się zachować, to po co idzie z nim na taką imprezę? Stwarza sama problem i oczekuje, że inni będą rozwiązywać swoją pomocą? Jak ma dziecko, które wymaga ciągłego zajmowania się nim, to jak z nim idzie, to chyba oczywiste, że wie, ze będzie musiała się nim zajmować i nie będzie miała czasu na rozmowę, taniec.
Monia, przyjmij wreszcie, że dzietność, wielodzietność, posiadanie jednego czy kilkunastu dzieci nie jest jest ani powodem do krytyki ani do oddawania hołdów i traktowania jak największej świętości. Żadna kobieta nie jest lepsza ani gorsza od drugiej z powodu ilości dzieci czy ich braku Naprawdę zadziwia mnie twoje pojmowanie świata i oczekiwania Zazwyczaj wyborcze i wyłącznie deklaracyjne
Ja myślałam, że pilnowanie własnego dziecka, by nie przeszkadzało innym jest czymś naturalnym i ogólnie ludzie mają takie podejście. Nie mogę uwierzyć jak lekko piszesz, że inni będą musieli akceptować siedzenie obok krzyczącego dziecka. Widzisz, dla mnie raczej oczywistym jest, że się wychodzi z takim dzieckiem, a nie uznaje, że inni muszą wytrzymać w hałasie.
Słucham? To, że będzie zajmowała się własnym dzieckiem w taki sposób, że to dziecko nie będzie przeszkadzało innym to bycie cyborgiem? Nie, to szacunek do innych.
@M_Monia uciążliwości dla innych nie mierzy się wysiłkiem własnym. Poza tym jak dziecko przeszkadza innym mimo wysiłków matki, to znaczy że matka nie zrobiła podstawowej rzeczy- nie wyszła z dzieckiem.
Jak jest trudne dziecko i dziwnie się zachowuje to sie z nim chodzi na terapię sensoryczną albo inną wedle potrzeb, a nie na imprezy rodzinne oczekując, ze ktoś przejmie na chwilę ciężar opieki. Poza tym jak się ma dobre relacje rodzinne i codzienny, dobry kontakt to wiadomo, że ciocia, wujek, kuzynka naturalnie się angażują w opiekę bo uczestniczą w codziennym naszym życiu a my w ich życiu.
Dziwne rzeczy Monia wypisujesz i jeszcze dorabiasz do tego ideologię okraszoną roszczeniami. Jak masz problem w odnalezieniu się społecznym z ponad przeciętną liczbą dzieci to są np.fundacje, które w tym wspierają. Np w Warszawie masz Sto pociech . Tam są grupy wsparcia dla rodziców maluchów, szkolniaków, nastolatków. Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie i nikt ci nie pomaga ..a to wsparcie jest Ci potrzebne to poprostu poszukaj poza rodziną.
Jak jest trudne dziecko i dziwnie się zachowuje to sie z nim chodzi na terapię sensoryczną albo inną wedle potrzeb, a nie na imprezy rodzinne oczekując, ze ktoś przejmie na chwilę ciężar opieki. Poza tym jak się ma dobre relacje rodzinne i codzienny, dobry kontakt to wiadomo, że ciocia, wujek, kuzynka naturalnie się angażują w opiekę bo uczestniczą w codziennym naszym życiu a my w ich życiu. Jak nie jest to codzienne życie "razem" to nikt nie będzie się od święta zajmował ani przejmował.
Dziwne rzeczy Monia wypisujesz i jeszcze dorabiasz do tego ideologię okraszoną roszczeniami. Jak masz problem w odnalezieniu się społecznym z ponad przeciętną liczbą dzieci to są np.fundacje, które w tym wspierają. Np w Warszawie masz Sto pociech . Tam są grupy wsparcia dla rodziców maluchów, szkolniaków, nastolatków. Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie i nikt ci nie pomaga ..a to wsparcie jest Ci potrzebne to poprostu poszukaj poza rodziną.
Spotkanie z rodzicami, którzy nie szanują innych i uważają, że ich dzieci mogą wszystko, a reszta ma to znosić na pewno nie wpływa pozytywnie na odbiór rodzin z dziećmi. Kiedyś dziwił mnie pomysł na "strefy bez dzieci", ale on właśnie wynika z takiego zachowania dorosłych.
Bo mi nie chodzi o tą konkretną kobietę. Ona jest tylko przykładem bo głośno powiedziała o wykluczeniu rodzin bardzo wielodzietnych z powodu ich wielodzietności. Tylko o takie zjawisko chodzi.
Ona powiedziała głośno na jakimś filmiku że ma aspergera i nie zadzwoni do nikogo chyba że będzie jej coś potrzebne. Więc ta wizja ze to wykluczenie z powodu ilości dzieci może być mocno naciągane
Bo mi nie chodzi o tą konkretną kobietę. Ona jest tylko przykładem bo głośno powiedziała o wykluczeniu rodzin bardzo wielodzietnych z powodu ich wielodzietności. Tylko o takie zjawisko chodzi.
Ona powiedziała głośno na jakimś filmiku że ma aspergera i nie zadzwoni do nikogo chyba że będzie jej coś potrzebne. Więc ta wizja ze to wykluczenie z powodu ilości dzieci może być mocno naciągane
Znam osobę ze spektrum autyzmu. Miałam też kontakt z innymi osobami, ale krótki. Szczególnie z jedną osobą, był dla mnie męczący. Mimo sympatii.
Kiedyś popularne było powiedzenie "Kto ma pszczoły ten ma miód kto ma dzieci ten ma smród " Mentalność w stosunku do dzieci bardzo się zmieniła in plus
Komentarz
Pytanie jest, czy to Ty masz się dostosować, akceptować, że nie porozmawiasz, że będziesz miała kopane krzesło? Czy jednak lepiej nie gościć dziecka, które nie potrafi się zachować?
Poza tym, @M_Monia czy jak idziesz do kogoś w gości to po to by zabawiać dzieci innych gości?
Monia znajdź sobie towarzystwo mam wielodzietnych bo chyba jesteś osamotniona w swoim środowisku.
Ale czemu Ty masz oczekiwania że ktoś mógłby pomóc?
A Franciszek zajmuje się dziećmi?
Jak ma dziecko, które wymaga ciągłego zajmowania się nim, to jak z nim idzie, to chyba oczywiste, że wie, ze będzie musiała się nim zajmować i nie będzie miała czasu na rozmowę, taniec.
Żadna kobieta nie jest lepsza ani gorsza od drugiej z powodu ilości dzieci czy ich braku
Naprawdę zadziwia mnie twoje pojmowanie świata i oczekiwania
Zazwyczaj wyborcze i wyłącznie deklaracyjne
Nie mogę uwierzyć jak lekko piszesz, że inni będą musieli akceptować siedzenie obok krzyczącego dziecka. Widzisz, dla mnie raczej oczywistym jest, że się wychodzi z takim dzieckiem, a nie uznaje, że inni muszą wytrzymać w hałasie.
To, że będzie zajmowała się własnym dzieckiem w taki sposób, że to dziecko nie będzie przeszkadzało innym to bycie cyborgiem? Nie, to szacunek do innych.
Poza tym jak dziecko przeszkadza innym mimo wysiłków matki, to znaczy że matka nie zrobiła podstawowej rzeczy- nie wyszła z dzieckiem.
Poza tym jak się ma dobre relacje rodzinne i codzienny, dobry kontakt to wiadomo, że ciocia, wujek, kuzynka naturalnie się angażują w opiekę bo uczestniczą w codziennym naszym życiu a my w ich życiu.
Dziwne rzeczy Monia wypisujesz i jeszcze dorabiasz do tego ideologię okraszoną roszczeniami.
Jak masz problem w odnalezieniu się społecznym z ponad przeciętną liczbą dzieci to są np.fundacje, które w tym wspierają.
Np w Warszawie masz Sto pociech . Tam są grupy wsparcia dla rodziców maluchów, szkolniaków, nastolatków.
Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie i nikt ci nie pomaga ..a to wsparcie jest Ci potrzebne to poprostu poszukaj poza rodziną.
Poza tym jak się ma dobre relacje rodzinne i codzienny, dobry kontakt to wiadomo, że ciocia, wujek, kuzynka naturalnie się angażują w opiekę bo uczestniczą w codziennym naszym życiu a my w ich życiu. Jak nie jest to codzienne życie "razem" to nikt nie będzie się od święta zajmował ani przejmował.
Dziwne rzeczy Monia wypisujesz i jeszcze dorabiasz do tego ideologię okraszoną roszczeniami.
Jak masz problem w odnalezieniu się społecznym z ponad przeciętną liczbą dzieci to są np.fundacje, które w tym wspierają.
Np w Warszawie masz Sto pociech . Tam są grupy wsparcia dla rodziców maluchów, szkolniaków, nastolatków.
Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie i nikt ci nie pomaga ..a to wsparcie jest Ci potrzebne to poprostu poszukaj poza rodziną.
Kiedyś dziwił mnie pomysł na "strefy bez dzieci", ale on właśnie wynika z takiego zachowania dorosłych.
.
"Kto ma pszczoły ten ma miód kto ma dzieci ten ma smród "
Mentalność w stosunku do dzieci bardzo się zmieniła in plus
Zapewne. Dalej można blisko.