Wlasnie... :sad: nie wiem jak my to zorganizujemy na zagraconych calkowicie 48m2 my sie ledwo miescimy, a jak imreze zrobic i gosci spac polozyc, szans brak. Ale jeszcze chwila jest... moze dom znajdziemy
Czytam sobie, czytam i tak sobie przypomniałam , jak swoją pierworodną rodziłam. Nie było odwiedzin na oddziale z powodu "sterylności". Za to położna przynosiła na salę jeden termometr i sobie podawałyśmy spod paszki pod paszkę. To ci było sterylne:shocked:
Promamo dziś na mszy św. pamiętałam , zresztą o wszystkich potrzebujących.
Powiem szczerze, rozne kwiatki w polskich szpitalach widzialam, ale takiego traktowania nie doswiadczylam.
Owszem, raz strasznie chcieli wiedziec, gdzie sie wyskrobalam (a to tylko torbiele pekaly), drugi raz przywiezli mnie do szpitala karetka z imrezy sylwestrowej (torbiele jak zwykle, tym razem podczas okresu, z bolu zdazylam pogryzc framuge), wiec ubrana bylam... no wiadomo. W szpitalu mi salowa czy pielegniarka wmawiala, ze nie posiada (oddzial patologii ciazy, ginekologia i poloznictwo w jednym, bo to szpital powiatowy) podpaski, ktora moglaby mi dac. Powinnam sie zalewac krwia prosto na posciel...
Natomiast nie pamietam, zeby mi ktos probowal ublizac. I dlatego moje pytanie, czy Wy na to nie reagowalyscie??? Ja rozumiem, ze w skurczach to pewnie ciezko cos wyartykulowac, ale po to chocby warto miec przy sobie bliska osobe. Dlatego, jesli na takie cos mozna natrafic (takie cos, bo ciezko mi rzucanie bluzgami w pacjenta nazwac opieka medyczna...), tym bardziej warto nie rodzic samej!
Rodzilam zawsze z mezem, ale wiadomo cc - bez.
Kwiatki byly, jak maz wychodzil do domu, jak bylam na wizytach sama itd.
Szczerze- to mnie chamstwo i swinstwo czesto tak scina, ze nie umiem nic powiedziec. Nie zawsze, ale czesto.
Nie miesci mi sie w glowie, ze mozna byc chamem do spodu bedac lekarzem, czy polozna - "Sluzac Zyciu!"
@Aga, nie trzeba być w porodzie i w skurczach, żeby się nie odzywać, jak człowiek ma pozycję - oględnie mówiąc - zależną względem tych ubliżających :sad:
Dawno temu złamałam sobie obojczyk. Rodzice zawieźli mnie do szpitala i zostawili tam w poczekalni pod gabinetem ortopedy. Ze zdjęcia RTG wiedzieliśmy już, że jest złamanie z przemieszczeniem i bez doktora się nie obejdzie. Zastrzyku przeciwbólowego mi odmówiono, bo uznano, że skoro chodzę (a chodzenie pomagało mi znosić ból), to widocznie aż tak bardzo nie boli. Chodziłam więc pod gabinetem i czekałam na doktora. Po jakimś czasie pojawił się chłop jak dąb, podszedł do mnie i bez słowa wstępu wyciągnął łapy w kierunku mojego złamanego obojczyka (na tym korytarzu). Cofnęłam się odruchowo pół kroku, na co usłyszałam: "Jak nie chcesz, żebym Cię leczył, to wypier...aj!" Dziś odwróciłabym się na pięcie i odmaszerowała piechotą do domu. I w tej sytuacji cudowny pan doktor miałby na pewno większe nieprzyjemności niż ja. Wtedy stałam tylko zbaraniała i poddawałam się temu, co doktory wymyślili.
Po jakimś czasie czekałam w tym samym szpitalu na planową operację zespolenia złamanego obojczyka (bo wcześniejszy "grzeczny" pan doktor źle go złożył i obojczyk się nie zrósł). Przyjęto mnie zwyczajowo dzień wcześniej, żeby zrobić badania i poczynić przygotowania do operacji. Pech chciał, że rankiem w dniu, w którym miała odbyć się operacja, zaczął mi się okres. Młoda bardzo byłam i słabo zorientowana, więc pomyślałam sobie, że po prostu zapytam lekarza w trakcie obchodu, czy to aby nie jest przeciwwskazanie do operacji, bo coś mi takiego chodziło po głowie. Jak pomyślałam tak i zrobiłam - na porannym obchodzie zgłosiłam lekarzowi dyżurnemu, że właśnie zaczął mi się okres i co w związku z tym z moją operacją. Pan doktor wspinając się na wyżyny swojego poczucia humoru odpowiedział mi: "Ale to jest chyba kobieca sprawa, nie? Ja się na tym nie znam." Na co wszystkie towarzyszące mu pielęgniarki zareagowały radosnym chichotem, co najmniej jakby same nigdy w życiu nie miały miesiączki. Doktor wyszedł, a mnie było stać tylko na to, żeby się rozpłakać.
Po tych doświadczeniach, w kolejnym szpitalu (bo do tamtego nie wróciłam na nowy termin operacji) miałam już opinię najbardziej pyskatej pacjentki A i tak (a może właśnie dlatego?)pani anestezjolog chciała mnie zabić potrójną dawką znieczulenia, bo pyskowałam na stole operacyjnym zamiast spokojnie usypiać. A chirurg, który mnie zoperował (całkiem udatnie, z wyjątkiem zakażenia gronkowcem) na moje wątpliwości dotyczące mojego stanu po operacji powiedział uprzejmie: "Mnie rzyganie nie rusza, możesz rzygać. Jak się zes...sz, to mnie zawołaj!"
Po tych wszystkich przejściach w młodości, rodzić wolałam już na wszelki wypadek w domu :bigsmile:
Kasia nawet nie wiesz ile ja bym dala zeby rodzic w domu!!!
Wiele znam historii, bo mam w rodzinie ludzi szpitalnych, ale nie lekarzy... w glowie sie pewne sprawy pomiescic nie moga!
Matko i córko!!!!! nóż się w kieszeni otwiera na takie teksty!!!!
ja rodziłam dwa razy, na kasprzaka w wawie i póki co żadnych niemiłych tekstów nie słyszałam aczkolwiek niewiem jak bym zareagowała na takie odzywki bo ja do pyskatych nie należę:shamed:
szacuneczek kobitki:whorship::whorship::whorship:
[cite] ProMama:[/cite]gdybym zaczela w nocy, to bym zaryzykowala... ale trzeba zaczac...
Pro Mamo na wszelki wypadek zapytaj męża co on na to. Ja zaczęłam rodzić w nocy, a że zaczęły się parte oświadczyłam ,że już za późno i nie jadę do szpitala:be:
Mąż zbladł gwałtownie i zaczął mnie na siłę ubierać w niewyschnięte po praniu spodnie.Dowiózł:hx:
Ci mówię, facet nie musi podzielać Twojego entuzjazmu do porodu domowego
To może zabrzmi dziwnie, ale ProMamo życzę, żeby skurcze zaczęły się już teraz. Tylko chyba szybkie i częste nie będą, więc może jednak jutro rano... ?
Modlę się za Ciebie, bardzo bym chciała, żeby dzidziuś wyszedł naturalną drogą.
ja zaczynalam sie trzasc jak osika za kazdym razem jak pakowali mnie na magiczne lozko porodowe. na szczscie rodzilam w postepowym szpitalu i wiekszosc czasu spedzalam gdzie badz byle nie tam
Kasia, żartowałam, żeby trochę dziewczynie ciśnienie opadło. Że planowe cięcia lubią robić wcześniej, to wiem, pamiętam jak sama się "biłam" z lekarzami (bo sobie wymyśliłam, że im bliżej terminu, tym lepiej, poza tym miałam nadzieję, że może wtedy zacznie się samo, czyli choć odrobina stymulacji).
Ja podczytuję poród domowy i kojarzę jej historię Za parę miesięcy ja mogę walczyć z betonem medycznym w sprawie sn po cc, no chyba że cud będzie i uda się domowy, więc nawet myślałam o tym, żeby ją jakoś na priva zaczepić...
@Kerima - zaczepiaj! Ucieszy się bardzo, bo ona misję czuje Normalnie, tym dziewczynom po cc, to by nieba przychyliła, gdyby tylko mogła. Serio-serio! :bigsmile:
Komentarz
Promamo dziś na mszy św. pamiętałam , zresztą o wszystkich potrzebujących.
Owszem, raz strasznie chcieli wiedziec, gdzie sie wyskrobalam (a to tylko torbiele pekaly), drugi raz przywiezli mnie do szpitala karetka z imrezy sylwestrowej (torbiele jak zwykle, tym razem podczas okresu, z bolu zdazylam pogryzc framuge), wiec ubrana bylam... no wiadomo. W szpitalu mi salowa czy pielegniarka wmawiala, ze nie posiada (oddzial patologii ciazy, ginekologia i poloznictwo w jednym, bo to szpital powiatowy) podpaski, ktora moglaby mi dac. Powinnam sie zalewac krwia prosto na posciel...
Natomiast nie pamietam, zeby mi ktos probowal ublizac. I dlatego moje pytanie, czy Wy na to nie reagowalyscie??? Ja rozumiem, ze w skurczach to pewnie ciezko cos wyartykulowac, ale po to chocby warto miec przy sobie bliska osobe. Dlatego, jesli na takie cos mozna natrafic (takie cos, bo ciezko mi rzucanie bluzgami w pacjenta nazwac opieka medyczna...), tym bardziej warto nie rodzic samej!
Kwiatki byly, jak maz wychodzil do domu, jak bylam na wizytach sama itd.
Szczerze- to mnie chamstwo i swinstwo czesto tak scina, ze nie umiem nic powiedziec. Nie zawsze, ale czesto.
Nie miesci mi sie w glowie, ze mozna byc chamem do spodu bedac lekarzem, czy polozna - "Sluzac Zyciu!"
Dawno temu złamałam sobie obojczyk. Rodzice zawieźli mnie do szpitala i zostawili tam w poczekalni pod gabinetem ortopedy. Ze zdjęcia RTG wiedzieliśmy już, że jest złamanie z przemieszczeniem i bez doktora się nie obejdzie. Zastrzyku przeciwbólowego mi odmówiono, bo uznano, że skoro chodzę (a chodzenie pomagało mi znosić ból), to widocznie aż tak bardzo nie boli. Chodziłam więc pod gabinetem i czekałam na doktora. Po jakimś czasie pojawił się chłop jak dąb, podszedł do mnie i bez słowa wstępu wyciągnął łapy w kierunku mojego złamanego obojczyka (na tym korytarzu). Cofnęłam się odruchowo pół kroku, na co usłyszałam: "Jak nie chcesz, żebym Cię leczył, to wypier...aj!" Dziś odwróciłabym się na pięcie i odmaszerowała piechotą do domu. I w tej sytuacji cudowny pan doktor miałby na pewno większe nieprzyjemności niż ja. Wtedy stałam tylko zbaraniała i poddawałam się temu, co doktory wymyślili.
Po jakimś czasie czekałam w tym samym szpitalu na planową operację zespolenia złamanego obojczyka (bo wcześniejszy "grzeczny" pan doktor źle go złożył i obojczyk się nie zrósł). Przyjęto mnie zwyczajowo dzień wcześniej, żeby zrobić badania i poczynić przygotowania do operacji. Pech chciał, że rankiem w dniu, w którym miała odbyć się operacja, zaczął mi się okres. Młoda bardzo byłam i słabo zorientowana, więc pomyślałam sobie, że po prostu zapytam lekarza w trakcie obchodu, czy to aby nie jest przeciwwskazanie do operacji, bo coś mi takiego chodziło po głowie. Jak pomyślałam tak i zrobiłam - na porannym obchodzie zgłosiłam lekarzowi dyżurnemu, że właśnie zaczął mi się okres i co w związku z tym z moją operacją. Pan doktor wspinając się na wyżyny swojego poczucia humoru odpowiedział mi: "Ale to jest chyba kobieca sprawa, nie? Ja się na tym nie znam." Na co wszystkie towarzyszące mu pielęgniarki zareagowały radosnym chichotem, co najmniej jakby same nigdy w życiu nie miały miesiączki. Doktor wyszedł, a mnie było stać tylko na to, żeby się rozpłakać.
Po tych doświadczeniach, w kolejnym szpitalu (bo do tamtego nie wróciłam na nowy termin operacji) miałam już opinię najbardziej pyskatej pacjentki A i tak (a może właśnie dlatego?)pani anestezjolog chciała mnie zabić potrójną dawką znieczulenia, bo pyskowałam na stole operacyjnym zamiast spokojnie usypiać. A chirurg, który mnie zoperował (całkiem udatnie, z wyjątkiem zakażenia gronkowcem) na moje wątpliwości dotyczące mojego stanu po operacji powiedział uprzejmie: "Mnie rzyganie nie rusza, możesz rzygać. Jak się zes...sz, to mnie zawołaj!"
Po tych wszystkich przejściach w młodości, rodzić wolałam już na wszelki wypadek w domu :bigsmile:
Wiele znam historii, bo mam w rodzinie ludzi szpitalnych, ale nie lekarzy... w glowie sie pewne sprawy pomiescic nie moga!
"Jestesmy tu aby Ci pomoc" :bigsmile:
ja rodziłam dwa razy, na kasprzaka w wawie i póki co żadnych niemiłych tekstów nie słyszałam aczkolwiek niewiem jak bym zareagowała na takie odzywki bo ja do pyskatych nie należę:shamed:
szacuneczek kobitki:whorship::whorship::whorship:
Mąż zbladł gwałtownie i zaczął mnie na siłę ubierać w niewyschnięte po praniu spodnie.Dowiózł:hx:
Ci mówię, facet nie musi podzielać Twojego entuzjazmu do porodu domowego
Promamo, to żeby się udało, jak sobie wymarzyłaś!:thumbup:
Modlę się za Ciebie, bardzo bym chciała, żeby dzidziuś wyszedł naturalną drogą.
czy ty przypadkiem nie znasz monicusa z forum poród domowy?
tu tez jest?
dziś mi właśnie opowiadała "słuchaj, jest sprawa..." a ja "chwila, chwila.. czyżby ProMama?"