Mnie się też wydaje, że takie rozróżnienie jest maga bez sensu...
Przecież trzeba się cieszyć, że jest taka możliwość jak cc ostatecznie - a jeśli naprawdę nie byłoby możliwości urodzić sn...? Co wtedy...?
Umrzeć wraz z dzieckiem...?
Niektórzy ludzie są durni...
Szukają dziury w całym, żeby poczuć się lepiej kosztem innych...
Właśnie - to jest sprawa pomiędzy Tobą , Twoim mężem i Bogiem.Masz rację sensu nie ma absolutnie,ale tutaj na ziemi tego nie zrozumiemy-czasami tak myslę.Więc nie trace czasu na rozmyślania, ale też unikam osób, które próbuja mnie ocenić w tej kwestii.Uczę się by nie reagować kontrą.
[cite] Arletta:[/cite]A ja bym raczej napisała, jak się komus nie podoba, niech się nie wypowiada, a jak ktos się dziwi, niech sam zacznie nasladować.
Parę razy tak powiedziałam komuś prosto w oczy i zostałam towarzysko zbanowana za ,,ukrytą agresję", gdy się tłumaczyłam, że naprawdę musiałam mieć to cc, że nie zmusiłam lekarza pistoletem przy głowie- to zawsze ,, tak tak winni zawsze się tłumaczą".
Jeśli o mnie chodzi to akurat staram się nie przejmować opiniami tych ludzi ( także teściowej ) jak wrócę do domu mogę się wybeczeć w któregoś psa lub kota.
Ale co mają zrobić bardziej wrażliwe kobiety, przez takie coś nastawiają się strasznie anty do kolejnych dzieci już po 1 cesarce, nie chcą więcej zachodzić w ciążę.
Ale co mają zrobić bardziej wrażliwe kobiety, przez takie coś nastawiają się strasznie anty do kolejnych dzieci już po 1 cesarce, nie chcą więcej zachodzić w ciążę.[/u][/i]
Prosić Boga o rozeznanie i modlić się.Megi nie ma wrażliwszych kobiet,ja nie uwazam sie za twardzielkę.Są tylko kobiety zastraszone przez lekarzy, rodzinę, najbliższych.Wówczas pragnienie w sercu słabnie i na końcu wygasa,a potem żałuje się,że nie miało się odwagi na kolejne dzieciątko.
... mi zrobiono cc ot tak. Nie musialam go miec. Nie chcialam. Nikt mnie o zdanie nie pytal. Nikt ze mna nie rozmawial. PRzyszla salowa mnie golic do cc i tyle. Dlaczego? bo nie poszlam na kroplowke. Zamiast poczekac kilka dni. Dac do cholery dziecku szanse zeby samo wyszlo - nie! bo nie maja miejsc na porodowce a ja juz za dlugo leze. Pod noz i z glowy - I TAKA JEST PRAWDA.
[cite] ProMama:[/cite]Arlettko, tak, tyle ze mi chodzi o sam sens tego tematu. Zwyczajnie dlatego, ze ja nie umiem tego pojac.
1 czy 2 cc - to jestes paniusia, a jak masz juz 4 czy 5 to samobojczyni, bo te co rodza sn to chyla czola nagle. Jakas mega granica jest ?
Totalny bezsens.
Nie mam zamiaru sie nikomu tlumaczyc jak rodzilam i ile rodzic jeszcze bede.
A tym bardziej prosic o pozwolenie
A ja jestem dumna ze swoich cesarek.
Żadna rodząca sn nie wie jak to jest tak samo jak ja nie wiem jak to jest sn....
Takie jest zycie. Jedni mają jedno, drudzy drugie :bigsmile:
[cite] marynia:[/cite]Nie było widać niewspółmierności? Mnie lekarz pod koniec ciąży zmierzył szerokość miednicy. A obwód główki dziecka jest standardowo badana podczas USG.
Niestety, ja też doświadczyłam ze strony swojej teściowej napiętnowania z powodu cesarek...
Znam te teksty, że ja nie wiem co to znaczy urodzić dziecko, bo nigdy nie urodziłam sn itp., itd. ... nie to co jej córka (siostra męża), która urodziła 2 dzieci sn.
No to ja mam szczęście, nie słyszałam takich komentarzy.
To musiało być przykre
[cite] ProMama:[/cite]... mi zrobiono cc ot tak. Nie musialam go miec. Nie chcialam. Nikt mnie o zdanie nie pytal. Nikt ze mna nie rozmawial. PRzyszla salowa mnie golic do cc i tyle. Dlaczego? bo nie poszlam na kroplowke. Zamiast poczekac kilka dni. Dac do cholery dziecku szanse zeby samo wyszlo - nie! bo nie maja miejsc na porodowce a ja juz za dlugo leze. Pod noz i z glowy - I TAKA JEST PRAWDA.
Wiecie co, ja myślę, że w ogóle najlepiej nic o porodach nie mówić takiej osobie, która jeszcze nie rodziła... Chodzi mi o to że przecież każdy poród jest inny, każda kobieta inaczej go przeżywa i jest to absolutnie indywidualna sprawa, więc nie da się opowiedzieć porodu jaki ona będzie miała.
Jak się opowiada, że poród to piękne przeżycie, to ta osoba się nastawia że piękne a potem coś idzie inaczej i ma kilka miesięcy doła, obwinia siebie itd... a jak się opowiada, że nie takie piękne, to z kolei się straszy i taka młoda kobieta boi się bólu, komplikacji itp idzie rodzić z traumą i wiadomo, że to dobrze na przebieg porodu nie wpływa...
Co do opowiadania własnej córce to raczej mam zamiar się skupić na wspieraniu, na dodawaniu otuchy itd. i właśnie na tym, że to indywidualna sprawa.
Moja mama opowiadała mi o tym jak rodziła mnie i gdzieś tam zapadło mi w podświadomość że to nie jest najciekawsza sprawa... jedyne co broniło mnie przed totalną traumą to powtarzanie sobie w kółko że to były inne czasy:
-najpierw była 3 miesiące w szpitalu
-potem poród bez męża, wiadomo
-poród się zaczął a nikt do niej nie przyszedł sprawdzić co się dzieje i dopiero jak była zmiana personelu i położne przyszły przed obchodem to się zorientowały że to trochę za długo już trwa...
-mama była wymęczona a położne krzyczały na nią, że za słabo prze i że jeśli dziecku coś się stanie to będzie jej wina
-w końcu jedna jej się położyła na brzuchu i mnie wypchnęła, ta dam!
oczywiście po tym, jak miałam cc to i tak jej zazdrościłam, że urodziła mnie jednak dołem
Moja traume zawdzieczam siostrze. Opowiesci o porodzie byly takie, ze stwierdzilam ze nie chce miec dzieci!!!!!!!!!!! tak od 16 roku zycia, do 24 roku zycia.
Opowiesc o porodzie ze szczegolami, na maxa - nikomu nie sa potrzebne, szczegolnie mlodym
[cite] _Joanna _:[/cite]Wiecie co, ja myślę, że w ogóle najlepiej nic o porodach nie mówić takiej osobie, która jeszcze nie rodziła... Chodzi mi o to że przecież każdy poród jest inny, każda kobieta inaczej go przeżywa i jest to absolutnie indywidualna sprawa, więc nie da się opowiedzieć porodu jaki ona będzie miała.
Jak się opowiada, że poród to piękne przeżycie, to ta osoba się nastawia że piękne a potem coś idzie inaczej i ma kilka miesięcy doła, obwinia siebie itd... a jak się opowiada, że nie takie piękne, to z kolei się straszy i taka młoda kobieta boi się bólu, komplikacji itp idzie rodzić z traumą i wiadomo, że to dobrze na przebieg porodu nie wpływa...
Co do opowiadania własnej córce to raczej mam zamiar się skupić na wspieraniu, na dodawaniu otuchy itd. i właśnie na tym, że to indywidualna sprawa.
Moja mama opowiadała mi o tym jak rodziła mnie i gdzieś tam zapadło mi w podświadomość że to nie jest najciekawsza sprawa... jedyne co broniło mnie przed totalną traumą to powtarzanie sobie w kółko że to były inne czasy:
-najpierw była 3 miesiące w szpitalu
-potem poród bez męża, wiadomo
-poród się zaczął a nikt do niej nie przyszedł sprawdzić co się dzieje i dopiero jak była zmiana personelu i położne przyszły przed obchodem to się zorientowały że to trochę za długo już trwa...
-mama była wymęczona a położne krzyczały na nią, że za słabo prze i że jeśli dziecku coś się stanie to będzie jej wina
-w końcu jedna jej się położyła na brzuchu i mnie wypchnęła, ta dam!
oczywiście po tym, jak miałam cc to i tak jej zazdrościłam, że urodziła mnie jednak dołem
Wydaje mi się, że w ogóle należy się skupić raczej na radości z narodzin nowego życia, na tym cudzie, którego rodzice tak bardzo pragną, na tym, że warto przeżyć poród, aby cieszyć się macierzyństwem itd.
Podejrzewam, że kobiety, które ze szczegółami, szczególnie drastycznymi, opowiadają na prawo i lewo, jaką traumę przeżyły rodząc dziecko, muszą naprawdę mieć problemy z hierarchią wartości...
Ja też nasłuchałam się jako młoda dziewczyna, ale pamiętam, że gdy jechałam urodzić najstarszą córkę, myślałam tylko o tym, aby jej nie zrobić krzywdy, aby jej pomóc wydostać się na świat, choć lęku trochę było, nie przeczę, przecież nie umiałam rodzić...!
I przyznam się szczerze - uważam, że nadal nie umiem...
No, ja się autentycznie popłakałam ze szczęścia (jak nigdy nie płaczę), gdy zobaczyłam swoją pierworodną córkę zaraz po narodzinach i przywitałam ją pocałunkiem. Każde swoje dziecko tak witałam...
[cite] Olesia:[/cite]Wydaje mi się, że w ogóle należy się skupić raczej na radości z narodzin nowego życia, na tym cudzie, którego rodzice tak bardzo pragną, na tym, że warto przeżyć poród, aby cieszyć się macierzyństwem itd.
Podejrzewam, że kobiety, które ze szczegółami, szczególnie drastycznymi, opowiadają na prawo i lewo, jaką traumę przeżyły rodząc dziecko, muszą naprawdę mieć problemy z hierarchią wartości...
Ja też nasłuchałam się jako młoda dziewczyna, ale pamiętam, że gdy jechałam urodzić najstarszą córkę, myślałam tylko o tym, aby jej nie zrobić krzywdy, aby jej pomóc wydostać się na świat, choć lęku trochę było, nie przeczę, przecież nie umiałam rodzić...!
I przyznam się szczerze - uważam, że nadal nie umiem...
Nie moge się juz doczekac tego szpitalnego, wielogodzinnego wpatrywania sie w buziulę śpiącego, najsłodszego noworodka .......:da:
Mi (nie napisze kto} kilka dni przed pierwszym porodem powiedział żebym się tak nie cieszyła na poród,bo to tak jak włożyć zamkniętą parasolkę a wyjmować otwartą-to pamiętam przed porodem Ale chwila gdy można dzieciątko pocałować,nakarmić i poczuć specyficzny noworodkowy zapach....skóra niemowlaczka taka delikatna.......bezcenne!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wiecie co, czytam to wszystko i oczom nie wierzę. Celem porodu jest zdrowa matka i zdrowe dziecko. Sposób osiągnięcia powyższego jest kompletnie obojętny. Nie ma czegoś takiego jak poród drugiej klasy i groza mnie ogarnia, że ktoś sobie taką hierarchię w głowie układa.
Co do opowiadania o porodzie - to fakt, nie ma sensu epatować szczegółami, również emocjonalnymi, dziewczynom, które jeszcze nie rodziły.
Pamiętam, jak teściowa, która sama ma okropną traumę porodową, życzyła mi "lekkiego porodu i żebyś o tym szybko zapomniała", a ja nawet wtedy wyczuwałam, że to jest jej personalny schiz, a nie obiektywna zasada. Wydaje mi się, że to naprawdę mocno zależy od osobowości, ja jestem mocno odporna i na wiele rzeczy po prostu nie zwracam uwagi, robie swoje i juz, poza tym jestem ogólnie "pozytywna" i ludzie - również personele medyczne - mnie lubią. Może dlatego mi łatwiej...
Jeśli kobieta skupia się tylko na sobie lub na porodzie, wypełnia ją lęk... Jeśli myśli o dziecku, oczekuje go niecierpliwie - myśli o nim. Poród staje się drogą do upragnionego celu. Nie rozpamiętuje się go i nie czyni męczeństwem w tym kontekscie.
Rzeczywiście, nic nie zastąpi pierwszej chwili po porodzie, gdy przytula się maleństwo do piersi, pierwszego karmienia itd...
Ale to jak gadać ze ślepym o kolorach: nie zrozumie, kto nie przeżył.
z kazdym dzieckiem boje sie bolu zdecydowanie mniej.
nie ma porodu II kategorii - Marcela dzieki za to!
Porod jest wydaniem na swiat dziecka! Czy pochwa czy brzuchem, wydanie jest wydaniem i Finito Finiare!
Zlosliwym Krzyz na droge - tylko Jezus moze ich uleczyc z glebokich ran, ktore czynia ich takimi wrednymi i zgorzchialymi...
Marcelina - mnie lubiły tylko studentki bo ich nie obrażałam , że nie mają wprawy w kłóciu, oraz salowe- bo sprzątałam po sobie i nie mówiłam , że po to one są aby usługiwać, no i młode matki pierworódki - takie po 30 tce to już nie. Ale lekarzom i położnym to się na mnie nóż w kieszeni otwierał, choć nigdy się nie kłóciłam, tylko potulnie uszki po sobie.
Widzisz, ja nie uszki po sobie, tylko, jak to mówią na wschodnim Mazowszu "śmiechem żartem". Pamiętam uroczą pogawędkę z panem doktorem przy, ekhem, szyciu epizjotomii, kiedy najpierw mu kazałam zszyć lepiej, niż te brytyjskie konowały, i te dwa szwy więcej, żeby przy jodłowaniu echa nie było. A potem, po dobrym kwadransie, zapytałam, czy jakąś wiekopomną sentencję dla męża haftuje :bigsmile:
Zszył kapitalnie, a ciąć też musiał tylko dlatego, że się rozłaziła stara blizna, właśnie przez brytyjską doktor niedobrze zszyta.
ok, ujawniam się Małgosiu:) ta syskusje zaczełam czytac na tydzien przed porodem, dobrze ze został poruszony ten watek, miałam trzy cc i jeden poród sn. czyli mam jakies porownanie i tak do konca nie umiem powiedziecc ktory był lepszy, ale nie oto chodzi. Tylko ze przez te cc mam ograniczone plany na wielodzietność, bo lekaz przy ostatnim cieciu mówił ze macica bardzo cięzka ze jak wrosla sie w łozysko to wytną i ze ciezko bo lożysko przodujące. Pierwszego synka urodziłam(X, 2005r.) po terminie w 40 t.c, byłam strasznie opuchnięta, podlączyli mi na 1 minute oksytocyne (i dalej nie czulam zadnych skurczów), potem odłączyli sprawdzali ktg tetno i podjęli decyzje o cc, w książeczce napisane niewspołmierność miednicowo-płodowa, rozpoczynająca się akcja skurczowa.
waga 4320g dł. 58, obwód głowy 38,5
potem w 2006 w XII pochowaliśmy bliźniaki (12 tydzień) Maja i Maksio,
1 grudnia w 2007 ur sie Malgosia sn, ale przyszlam juz w dniu terminu (40t.c) bo tak kazał lekaż ze niby stan po cc, to mnie na izbie przyjec przyjęla babka na porodówke a ja zero skurczy tam lekarze niezadowoleni ze niby dlaczego i wieczorem dopiero przerzucili mnie na patologię, tam leżałam tydzien, więc chodziłam sobie z parterku na 8 pietro tam i nazot:) nakręcałam radioodbiorniki(sutki symulowałam), no i bezwzgledny udział męża,acha jeszcze wtedy mi sie chciało codziennie ćwiczyc wiec na sali tez cwiczyłam, i w koncu wody plodowe odeszły wieczorem o przewieźli mnie na porodówkę skurcze małe co 20 minut, wiec mnie polożyli zgasili swiatło męża odesłali do domu, spać to jeszcze nie to:) i tak nocki z wrazenia nie przespałam, o 10 rano juz się kuliłam z bólu a od pierwszej co 3 minuty po 30 sekund cjak dzis pamiętam, pomogła piłka, mąż, potem pielegniarka mówi to moze jedna podamy ta oksytocyne na i jak mi podali tak za 2 godziny była z nami Malgosia, ale nie miala skurczów partych, i mała robila kukułkę. Jak ja wyciągli to cisza na sali az w koncu usłyszeliśmy placz, hurra. Miała sinice i wybroczyny na twarzy ale , w koncu mała miala ważyc 3200 a była o kilo większa 4290, obwód głowy 34 cm i 8 punktów, ur się o 18.7
do szycia mnie uśpili i juz wiem dlaczego. Bo Kasia połozna pisała ze moze byc tak ze jesli połozna podczs porodu ciągnie za pępowine to trzeba potem oczyścić macice z łożyska. Nie podali mi jej od razu, dopiero po wybudzeniu w innej sali
Byłam taka dumna z siebie i szczęśliwa ze w koncu nie cc, ze mąz mówil ze jeszcze takiej euforii nie widzial u mnie. A po cc to taka huśtawka nstrojów jest ze z kumpelą w sali płakałysmy czy nie mając pokarmu bedziemy dobrymi mamusiami i takie tam doly. Gosienka spokojna jako niemowlak, kochany bobas i jak tu nie miec jeszcze jednego brzdąca i kolejna ciąża termin na marzec 2009c,c.d.n.
wcieło mi posta i jeszcze raz pisze, Piotrek się urodził przez cc w 41 t.c, tez nie miałam skurczów, nie zgodziłam sie na wywoływanie, bo ja to panikara jestem, jak usłyszałam ze koleżance zakładają balonik Foleya, to ja dziękuję. Drugie cc myślała ze bedzie tak samo bolało jak pierwsze ale jakoś gorzej to przeżyłam, natomiast te trzecie mniej i bądź u mądry. Piotrek urodził sie duzy 3900. 4 dzidzius pojawił sie 18 miesiecy pozniej, bo chciałam ur w 2010 roku. Ale ta krotka dleglosc mniej niz 2 lata skresla w naszym kraju perspektywy na porod sn.
Komentarz
Przecież trzeba się cieszyć, że jest taka możliwość jak cc ostatecznie - a jeśli naprawdę nie byłoby możliwości urodzić sn...? Co wtedy...?
Umrzeć wraz z dzieckiem...?
Niektórzy ludzie są durni...
Szukają dziury w całym, żeby poczuć się lepiej kosztem innych...
Jeśli o mnie chodzi to akurat staram się nie przejmować opiniami tych ludzi ( także teściowej ) jak wrócę do domu mogę się wybeczeć w któregoś psa lub kota.
Ale co mają zrobić bardziej wrażliwe kobiety, przez takie coś nastawiają się strasznie anty do kolejnych dzieci już po 1 cesarce, nie chcą więcej zachodzić w ciążę.
Prosić Boga o rozeznanie i modlić się.Megi nie ma wrażliwszych kobiet,ja nie uwazam sie za twardzielkę.Są tylko kobiety zastraszone przez lekarzy, rodzinę, najbliższych.Wówczas pragnienie w sercu słabnie i na końcu wygasa,a potem żałuje się,że nie miało się odwagi na kolejne dzieciątko.
A ja jestem dumna ze swoich cesarek.
Żadna rodząca sn nie wie jak to jest tak samo jak ja nie wiem jak to jest sn....
Takie jest zycie. Jedni mają jedno, drudzy drugie :bigsmile:
Naprawde tak było?
Toż to gwałt
Mówisz o tym teraz porodzie?
Jak się opowiada, że poród to piękne przeżycie, to ta osoba się nastawia że piękne a potem coś idzie inaczej i ma kilka miesięcy doła, obwinia siebie itd... a jak się opowiada, że nie takie piękne, to z kolei się straszy i taka młoda kobieta boi się bólu, komplikacji itp idzie rodzić z traumą i wiadomo, że to dobrze na przebieg porodu nie wpływa...
Co do opowiadania własnej córce to raczej mam zamiar się skupić na wspieraniu, na dodawaniu otuchy itd. i właśnie na tym, że to indywidualna sprawa.
Moja mama opowiadała mi o tym jak rodziła mnie i gdzieś tam zapadło mi w podświadomość że to nie jest najciekawsza sprawa... jedyne co broniło mnie przed totalną traumą to powtarzanie sobie w kółko że to były inne czasy:
-najpierw była 3 miesiące w szpitalu
-potem poród bez męża, wiadomo
-poród się zaczął a nikt do niej nie przyszedł sprawdzić co się dzieje i dopiero jak była zmiana personelu i położne przyszły przed obchodem to się zorientowały że to trochę za długo już trwa...
-mama była wymęczona a położne krzyczały na nią, że za słabo prze i że jeśli dziecku coś się stanie to będzie jej wina
-w końcu jedna jej się położyła na brzuchu i mnie wypchnęła, ta dam!
oczywiście po tym, jak miałam cc to i tak jej zazdrościłam, że urodziła mnie jednak dołem
Opowiesc o porodzie ze szczegolami, na maxa - nikomu nie sa potrzebne, szczegolnie mlodym
Podejrzewam, że kobiety, które ze szczegółami, szczególnie drastycznymi, opowiadają na prawo i lewo, jaką traumę przeżyły rodząc dziecko, muszą naprawdę mieć problemy z hierarchią wartości...
Ja też nasłuchałam się jako młoda dziewczyna, ale pamiętam, że gdy jechałam urodzić najstarszą córkę, myślałam tylko o tym, aby jej nie zrobić krzywdy, aby jej pomóc wydostać się na świat, choć lęku trochę było, nie przeczę, przecież nie umiałam rodzić...!
I przyznam się szczerze - uważam, że nadal nie umiem...
Nie moge się juz doczekac tego szpitalnego, wielogodzinnego wpatrywania sie w buziulę śpiącego, najsłodszego noworodka .......:da:
Ale chwila gdy można dzieciątko pocałować,nakarmić i poczuć specyficzny noworodkowy zapach....skóra niemowlaczka taka delikatna.......bezcenne!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Co do opowiadania o porodzie - to fakt, nie ma sensu epatować szczegółami, również emocjonalnymi, dziewczynom, które jeszcze nie rodziły.
Pamiętam, jak teściowa, która sama ma okropną traumę porodową, życzyła mi "lekkiego porodu i żebyś o tym szybko zapomniała", a ja nawet wtedy wyczuwałam, że to jest jej personalny schiz, a nie obiektywna zasada. Wydaje mi się, że to naprawdę mocno zależy od osobowości, ja jestem mocno odporna i na wiele rzeczy po prostu nie zwracam uwagi, robie swoje i juz, poza tym jestem ogólnie "pozytywna" i ludzie - również personele medyczne - mnie lubią. Może dlatego mi łatwiej...
Rzeczywiście, nic nie zastąpi pierwszej chwili po porodzie, gdy przytula się maleństwo do piersi, pierwszego karmienia itd...
Ale to jak gadać ze ślepym o kolorach: nie zrozumie, kto nie przeżył.
z kazdym dzieckiem boje sie bolu zdecydowanie mniej.
nie ma porodu II kategorii - Marcela dzieki za to!
Porod jest wydaniem na swiat dziecka! Czy pochwa czy brzuchem, wydanie jest wydaniem i Finito Finiare!
Zlosliwym Krzyz na droge - tylko Jezus moze ich uleczyc z glebokich ran, ktore czynia ich takimi wrednymi i zgorzchialymi...
Niechaj dobry Bóg pomoże zranionym, którzy tego nie rozumieją...
Zszył kapitalnie, a ciąć też musiał tylko dlatego, że się rozłaziła stara blizna, właśnie przez brytyjską doktor niedobrze zszyta.
waga 4320g dł. 58, obwód głowy 38,5
potem w 2006 w XII pochowaliśmy bliźniaki (12 tydzień) Maja i Maksio,
1 grudnia w 2007 ur sie Malgosia sn, ale przyszlam juz w dniu terminu (40t.c) bo tak kazał lekaż ze niby stan po cc, to mnie na izbie przyjec przyjęla babka na porodówke a ja zero skurczy tam lekarze niezadowoleni ze niby dlaczego i wieczorem dopiero przerzucili mnie na patologię, tam leżałam tydzien, więc chodziłam sobie z parterku na 8 pietro tam i nazot:) nakręcałam radioodbiorniki(sutki symulowałam), no i bezwzgledny udział męża,acha jeszcze wtedy mi sie chciało codziennie ćwiczyc wiec na sali tez cwiczyłam, i w koncu wody plodowe odeszły wieczorem o przewieźli mnie na porodówkę skurcze małe co 20 minut, wiec mnie polożyli zgasili swiatło męża odesłali do domu, spać to jeszcze nie to:) i tak nocki z wrazenia nie przespałam, o 10 rano juz się kuliłam z bólu a od pierwszej co 3 minuty po 30 sekund cjak dzis pamiętam, pomogła piłka, mąż, potem pielegniarka mówi to moze jedna podamy ta oksytocyne na i jak mi podali tak za 2 godziny była z nami Malgosia, ale nie miala skurczów partych, i mała robila kukułkę. Jak ja wyciągli to cisza na sali az w koncu usłyszeliśmy placz, hurra. Miała sinice i wybroczyny na twarzy ale , w koncu mała miala ważyc 3200 a była o kilo większa 4290, obwód głowy 34 cm i 8 punktów, ur się o 18.7
do szycia mnie uśpili i juz wiem dlaczego. Bo Kasia połozna pisała ze moze byc tak ze jesli połozna podczs porodu ciągnie za pępowine to trzeba potem oczyścić macice z łożyska. Nie podali mi jej od razu, dopiero po wybudzeniu w innej sali
Byłam taka dumna z siebie i szczęśliwa ze w koncu nie cc, ze mąz mówil ze jeszcze takiej euforii nie widzial u mnie. A po cc to taka huśtawka nstrojów jest ze z kumpelą w sali płakałysmy czy nie mając pokarmu bedziemy dobrymi mamusiami i takie tam doly. Gosienka spokojna jako niemowlak, kochany bobas i jak tu nie miec jeszcze jednego brzdąca i kolejna ciąża termin na marzec 2009c,c.d.n.
:smile:
???