moja babcia ma 1.60 w kapeluszu [1.50 naprawde]
malutka - malenka. Urodzila 1 dziecko 5 kg. Aaa no tak, rodzila w domu, wiec nie bylo jak cesarki zrobic...
ja kilka godzin miałam pełne rozwarcie i mimo wszelkich podchodów główka dzieciątka wcale nie schodziła w dół...1 i 3 z kolei dzieci ważyły 3300 i szczególnie te 3 z kolei urodziłam bez problemu
Jeśli o mnie chodzi - pierwsze dziecię rodziłam w znieczuleniu, drugie w narkozie....
Drugi porod wspominalam duzo lepiej - szybko wrocilam do siebie, zadnych sensacji.....
Po pierwszym i w trakcie nie było miło..... wiec trzecie chciałam w narkozie.
Ale anestezjolog mnie namawiala i namawiała.... i dzięki Bogu - córcia była taka duża i mogliby ją uszkodzić przy wyjmowaniu.... albo zatrułaby się lekami.......
Przy narkozie trzeba sie spieszyć... a tak, to nie musieli.
Dzieki Bogu.
No i dobrze poszło to znieczulenie, zero komlikacji.
Po podpajeczynówkowym też się szybko do siebie dochodzi, mnie przecięli o 18:30, a już o 11 następnego dnia wstałam.
Całe szczęście był ze mną wieczorem mąż do 22 i przestawiał mi co chwilę nogi, bo mi zaczęły drętwieć, ale więcej dolegliwości nie miałam.
Bardzo ważne jest, żeby po tym znieczuleniu nie podnosić głowy.
Ja miałam cc z zzo około północy i wstałam następnego dnia rano, koło 8-9 i poszłam sama pod prysznic, bo myślałam, że to normalne i że każda wstaje i że tak trzeba (jestem trochę takim typem kujona ). Ale wesoło nie było i w sumie to tylko ten jeden raz wtedy sama wstałam a potem to już bardzo z pomocy męża korzystałam przez kolejne kilka dni. Głowa ani kręgosłup mnie nie bolały, "tylko" brzuch.
[cite] ProMama:[/cite]Moniko, moze to nie wina wielkosci dziecka.
Kazda ciaza inna, kazdy porod inny, kazde dziecko inne.
może i tak, choć ja innego powodu jak do tej pory nie widzę...tym bardzie że dwójka "wielkoludków" przyszła na świat przez cc, a dwójka mniejszych sn...ciężko mówić o przypadku
Pytanie, ile takich niedoszłych babć umarło przy porodzie, bo jednak nie dały rady. Albo ile z tych, które jednak dały radę, do końca życia nie trzymało moczu. Niewspółmierność istnieje.
Niewspółmierność istnieje ponad wszelką wątpliwość! Kiedyś częściej była związana z deformacjami miednicy u matek (np. po przebytej w dzieciństwie krzywicy) a obecnie raczej z dużymi rozmiarami dzieci w związku z (zbyt) dobrym odżywieniem matki i suplementacją w czasie ciąży.
Na obronę lekarza, który nie zdiagnozował odpowiednio wielkości dziecka w USG mogę powiedzieć tylko tyle, że USG to jednak nie waga i uzyskane wyniki są jedynie szacunkowe. Sama widziałam wyniki dwóch badań USG robionych na tym samym sprzęcie przez dwóch różnych lekarzy w odstępie ok. 2 godzin, gdzie oszacowanie masy dziecka różniło się o... kilogram - z pierwszego badania wychodziło 5 kg (i miało być cięcie) a z drugiego, zrobionego po zmianie dyżuru - 4 kg (i pani urodziła naturalnie bez większego wysiłku córeczkę o wadze 4500g). Mój pierworodny też miał być malutki - 3200g, maksymalnie 3500g, a urodził się 4010g.
Eeee tam, na płasko nie trzeba Oczywiście, że nie da się od razu wstać i sobie pójść w długą, ale łóżka szpitalne mają na szczęście regulowane oparcie, więc do prawie siadu można się podnieść (znaczy podnosząc pilotem oparcie, nie na własnych mięśniach). Jakoś nie chciałabym jeść obiadu na leżąco i karmić też wygodniej.
co do wstawania, to w obu przypadkach po jakichś 10-12 godzinach pojawiały się dwie miłe pielęgniarki i zaczynała się zabawa, lol. Zapamiętałam jedną radę, czyli przy wstawaniu nie patrzeć w dół, tylko przed siebie, np. na drzwi, coś wiszącego na ścianie etc., wtedy się w głowie nie kręci. Po dobie byłam zawsze juz dość rozchodzona, następnego dnia spacerki do szpitalnego ogrodu w przypadku pierwszym (lato i dziecko zdrowe) lub samochodem do kliniki noworodkowej (zima i dziecko chore). W przypadku drugim zresztą trzeciego dnia rano kazałam się wypisać i poszłam koczować do małego na oiom (praktycznie spędziłam tam już cały drugi dzień). oczywiście nie życzę nikomu takiego stresu pooperacyjnego, ale dziwnie prędko się w takich warunkach dochodzi do siebie.
[cite] Aga:[/cite]ale łóżka szpitalne mają na szczęście regulowane oparcie, więc do prawie siadu można się podnieść (znaczy podnosząc pilotem oparcie, nie na własnych mięśniach).
Uuuu, kóleżanka światowa i do luksusów nawykła - łóżka na pilota... U nas ponoć niektóre kliniki też takie cuda mają
Aleś mi przygadała:shamed:, nastęnym razem wezmę własną polówkę do szpitala. Oraz podpaski, menażkę, suszarkę... co jeszcze? Pewnie dziwnie się popatrzą, ale wytłumaczę, że inaczej się ze mnie nabijają po necie.
Aga - sztućce koniecznie Bez menażki da się przeżyć - jakiś kubek wyszczerbiony i talerzyk Ci wypożyczą - ale ze sztućcami może być gorzej, bo to chodliwy towar. I prowiant własny w wielu szpitalach bardzo wskazany, jak z głodu nie chcesz umrzeć...
A podpaski w tej Twojej zagranicy to po porodzie w szpitalu za darmo dają? U nas, jak bez podpasek byś przyjechała, to w wielu szpitalach najwyżej na ligninę możesz liczyć ale częściej powiedzą Ci, gdzie jest sklepik, w którym możesz nabyć. A suszarka, to niby co, szpitalna ma być? Wolne żarty - u nas zaraz by ktoś ukradł albo przynajmniej zepsuł. Z resztą, co to basen, żeby suszarki instalować.
BTW, choć nasza szpitalna rzeczywistość może nie razi przepychem, to po tym, co napisałaś o szpitalu węgierskim, zaczęłam doceniać to, co mamy
Podpaski dają. W pobliskim szpitalu nawet pieluchy i ubranka dla dziecka. A jak mój syn leżał 3 m-ce po urodzeniu, to nie tylko on miał wszystko zapewnione, ale ja dostawałam obiady, bo siedziałam u niego od rana do wieczora. I kawę nieraz mi pielęgniarka przyniosła jak małego karmiłam
Szczurzysko u mnie tez podobnie, jedzenie w szpitalu super, podpasek jak nie masz to daja a Na oddziale to tez pieluszki.Moj Maz w czasie mojego dlugiego porodu( byl Ze mna) to I sniadanie dostal, niepotrzebnie kanapki robilam.Ciekawe jak teraz w lutym bedzie;-)
mi pani doktor powiedziała przy ostatnim trzecim cięciu (a czwartej ciąży), ze mam cieńką macice i wogóle miałam łożysko przoduące, odebrałam to że ,,mam zapomnieć " o nastepnych ciązach, i boję się wpadki a stosujemy metody naturalne.
Kropka, ja teraz będę pytać lekarza jak tam moja macica.. Tego, do ktorego chodzę, bo mu ufam. Kazemu bym w takiej ocenie nie zaufała....
Nie wydaje mi sie, zeby Bog chcial, bym zyla na full-spontan w sytuacji, kiedy jest zagrozone i moje i dziecka zycie.
Jestem przekonana jak na razie, ze do zycia we wstrzemięźliwości mnie to wezwie.
Bo kiedy ma sie jakąś chorobę to się człowiek stosuje do zalecen lekarza a nie zajada smazonkami przy chorej wątrobie z "wiarą" ze Pan Bog jest Panem choroby i zdrowia, wiec ja mu musze ufac a nie certolić się z dietą.
Dziewczyny,
Dlaczego się tłumaczycie?Sprawa jest dosyć osobista,boicie sie, macie w tej kwestii lęk-nie trudno się tu dziwić-gratuluję co niektórym wstrzemiężliwości.Ale może przyjść taki czas, że nic nie pomoże, bo będziesz miała chęć na dziecko-Ducha Św. w jedności z mężem, albo Bóg przewidzi dla Was dzieciątko bez waszego niechciejstwa...i wasze gdybanie na nic będzie.Ufajmy naprawdę Jemu.
szczurzysko-niezle zaplecze masz w tym szpitalu
Kropko- szukałabym opinii innych lekarzy
Jedno jest prawdziwe-chyba Pro mama to pisała-każdy kolejny poród inny i dzieciątko inne.
A jeśli czujecie, że macie kończyć wydawanie na świat dzieci, albo macie fakty przemawiające za tym, to na cholerę piszecie o wstrzemiżliwości i takich tam, to jest w końcu wątek o kobietach po cc ?
Jestem za odkładaniem poczęcia po cc ale nie mnie decydować czy już skończyć bo umrę.
Rozumiem Wasze lęki, ale nie rozumiem tego pisalstwa-za mało modlitwy w nas, co do się wyczuć,a te wszystkie paniczne leki od samego zlego oszoloma pochodzą.Kurde dziwczyny popatrzmy na wszystko z wielkim pozytywem Najwyższego
.
[cite] Arletta:[/cite]Dziewczyny,
Dlaczego się tłumaczycie?Sprawa jest dosyć osobista,boicie sie, macie w tej kwestii lęk-nie trudno się tu dziwić-gratuluję co niektórym wstrzemiężliwości.Ale może przyjść taki czas, że nic nie pomoże, bo będziesz miała chęć na dziecko-Ducha Św. w jedności z mężem, albo Bóg przewidzi dla Was dzieciątko bez waszego niechciejstwa...i wasze gdybanie na nic będzie.Ufajmy naprawdę Jemu.
szczurzysko-niezle zaplecze masz w tym szpitalu
Kropko- szukałabym opinii innych lekarzy
Jedno jest prawdziwe-chyba Pro mama to pisała-każdy kolejny poród inny i dzieciątko inne.
Jeśli pomimo "diety" choroba sie pogłębi lub nastapi jakies ryzyko (tzn ciąża) to jak najbardziej wola Boga, ale zajadanie sie "smażonkami" (pozbawianie siebie rozsądku a powołanie sie na bezwzględną ufność) to już nasza też wina.
I jak mi Pan Bóg mimo mojego unikania i najwiekszego ryzyka da Dzidzie to podejmę sie, jak najbardziej :bigsmile:
[cite] Arletta:[/cite]A jeśli czujecie, że macie kończyć wydawanie na świat dzieci, albo macie fakty przemawiające za tym, to na cholerę piszecie o wstrzemiżliwości i takich tam, to jest w końcu wątek o kobietach po cc ?
Jestem za odkładaniem poczęcia po cc ale nie mnie decydować czy już skończyć bo umrę.
Rozumiem Wasze lęki, ale nie rozumiem tego pisalstwa-za mało modlitwy w nas, co do się wyczuć,a te wszystkie paniczne leki od samego zlego oszoloma pochodzą.Kurde dziwczyny popatrzmy na wszystko z wielkim pozytywem Najwyższego
.
Arletto - piszemy o tym bo dla nas - częsci kobiet po cc to jest problem kazdego dnia.
Dla nas to wazne i nie ma co trzymac wody w ustach i udawac ze tematu nie ma albo że wstydliwy jest. My chcemy o tym rozmawiac tak samo jak Wy chcecie rozmawiać o Waszym bezgranicznym zaufaniu
Komentarz
Aha.
W takim razie szacun.
malutka - malenka. Urodzila 1 dziecko 5 kg. Aaa no tak, rodzila w domu, wiec nie bylo jak cesarki zrobic...
Kazda ciaza inna, kazdy porod inny, kazde dziecko inne.
Drugi porod wspominalam duzo lepiej - szybko wrocilam do siebie, zadnych sensacji.....
Po pierwszym i w trakcie nie było miło..... wiec trzecie chciałam w narkozie.
Ale anestezjolog mnie namawiala i namawiała.... i dzięki Bogu - córcia była taka duża i mogliby ją uszkodzić przy wyjmowaniu.... albo zatrułaby się lekami.......
Przy narkozie trzeba sie spieszyć... a tak, to nie musieli.
Dzieki Bogu.
No i dobrze poszło to znieczulenie, zero komlikacji.
Wiec sie znow na nie teraz bede decydowac.
Jak juz mam ryzykowac to lepiej swoje zdrowie
Całe szczęście był ze mną wieczorem mąż do 22 i przestawiał mi co chwilę nogi, bo mi zaczęły drętwieć, ale więcej dolegliwości nie miałam.
Bardzo ważne jest, żeby po tym znieczuleniu nie podnosić głowy.
Na obronę lekarza, który nie zdiagnozował odpowiednio wielkości dziecka w USG mogę powiedzieć tylko tyle, że USG to jednak nie waga i uzyskane wyniki są jedynie szacunkowe. Sama widziałam wyniki dwóch badań USG robionych na tym samym sprzęcie przez dwóch różnych lekarzy w odstępie ok. 2 godzin, gdzie oszacowanie masy dziecka różniło się o... kilogram - z pierwszego badania wychodziło 5 kg (i miało być cięcie) a z drugiego, zrobionego po zmianie dyżuru - 4 kg (i pani urodziła naturalnie bez większego wysiłku córeczkę o wadze 4500g). Mój pierworodny też miał być malutki - 3200g, maksymalnie 3500g, a urodził się 4010g.
co do wstawania, to w obu przypadkach po jakichś 10-12 godzinach pojawiały się dwie miłe pielęgniarki i zaczynała się zabawa, lol. Zapamiętałam jedną radę, czyli przy wstawaniu nie patrzeć w dół, tylko przed siebie, np. na drzwi, coś wiszącego na ścianie etc., wtedy się w głowie nie kręci. Po dobie byłam zawsze juz dość rozchodzona, następnego dnia spacerki do szpitalnego ogrodu w przypadku pierwszym (lato i dziecko zdrowe) lub samochodem do kliniki noworodkowej (zima i dziecko chore). W przypadku drugim zresztą trzeciego dnia rano kazałam się wypisać i poszłam koczować do małego na oiom (praktycznie spędziłam tam już cały drugi dzień). oczywiście nie życzę nikomu takiego stresu pooperacyjnego, ale dziwnie prędko się w takich warunkach dochodzi do siebie.
A podpaski w tej Twojej zagranicy to po porodzie w szpitalu za darmo dają? U nas, jak bez podpasek byś przyjechała, to w wielu szpitalach najwyżej na ligninę możesz liczyć ale częściej powiedzą Ci, gdzie jest sklepik, w którym możesz nabyć. A suszarka, to niby co, szpitalna ma być? Wolne żarty - u nas zaraz by ktoś ukradł albo przynajmniej zepsuł. Z resztą, co to basen, żeby suszarki instalować.
BTW, choć nasza szpitalna rzeczywistość może nie razi przepychem, to po tym, co napisałaś o szpitalu węgierskim, zaczęłam doceniać to, co mamy
Rodze po Polsce gdzie sie da, ale nigdzie tak nie ma! :shocked:
Nie wydaje mi sie, zeby Bog chcial, bym zyla na full-spontan w sytuacji, kiedy jest zagrozone i moje i dziecka zycie.
Jestem przekonana jak na razie, ze do zycia we wstrzemięźliwości mnie to wezwie.
Bo kiedy ma sie jakąś chorobę to się człowiek stosuje do zalecen lekarza a nie zajada smazonkami przy chorej wątrobie z "wiarą" ze Pan Bog jest Panem choroby i zdrowia, wiec ja mu musze ufac a nie certolić się z dietą.
Dlaczego się tłumaczycie?Sprawa jest dosyć osobista,boicie sie, macie w tej kwestii lęk-nie trudno się tu dziwić-gratuluję co niektórym wstrzemiężliwości.Ale może przyjść taki czas, że nic nie pomoże, bo będziesz miała chęć na dziecko-Ducha Św. w jedności z mężem, albo Bóg przewidzi dla Was dzieciątko bez waszego niechciejstwa...i wasze gdybanie na nic będzie.Ufajmy naprawdę Jemu.
szczurzysko-niezle zaplecze masz w tym szpitalu
Kropko- szukałabym opinii innych lekarzy
Jedno jest prawdziwe-chyba Pro mama to pisała-każdy kolejny poród inny i dzieciątko inne.
Jestem za odkładaniem poczęcia po cc ale nie mnie decydować czy już skończyć bo umrę.
Rozumiem Wasze lęki, ale nie rozumiem tego pisalstwa-za mało modlitwy w nas, co do się wyczuć,a te wszystkie paniczne leki od samego zlego oszoloma pochodzą.Kurde dziwczyny popatrzmy na wszystko z wielkim pozytywem Najwyższego
.
Jeśli pomimo "diety" choroba sie pogłębi lub nastapi jakies ryzyko (tzn ciąża) to jak najbardziej wola Boga, ale zajadanie sie "smażonkami" (pozbawianie siebie rozsądku a powołanie sie na bezwzględną ufność) to już nasza też wina.
I jak mi Pan Bóg mimo mojego unikania i najwiekszego ryzyka da Dzidzie to podejmę sie, jak najbardziej :bigsmile:
Arletto - piszemy o tym bo dla nas - częsci kobiet po cc to jest problem kazdego dnia.
Dla nas to wazne i nie ma co trzymac wody w ustach i udawac ze tematu nie ma albo że wstydliwy jest. My chcemy o tym rozmawiac tak samo jak Wy chcecie rozmawiać o Waszym bezgranicznym zaufaniu
Arletta zagrzewaj bo boju!