Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

KOBIETY PO CESARSKIM CIĘCIU

13839414344117

Komentarz

  • MamoLauryFaustyny - bardzo, bardzo Cię przytulam +++ ;((( rozumiem twój ból aż za dobrze ;((( choć Tobie w pewnym sensie jest jeszcze trudniej, bo pewnie przez wiele długich dni miałaś nadzieję - która potem zamieniła się w ból ;( ja niestety nigdy nie zobaczyłam nawet najminejszego ruchu mojej córeczki, zmarła tuż po cc, a najgorsze jest to, że wciąż nie znam przyczyny - z ciążą było wszystko w porządku, dzidzia była zdrowa i piękna, ale była biała jak śnieg - wystąpiła ciężka niedokrwistość, ale nie wiadomo co było jej przyczyną (lekarze wykluczają konflikt i skrwawienie) ;(((
    ...dziękuję Wam za modlitwy i dobre słowa...
  • Kochane mamy cesarzowe jeszcze u Was zamieszczę swoję historię, bo wczoraj mnie wyrzuciło, a to dzięki temu wątkowi natrafiłam na to forum.
    Dziękuję Wam przede wszystkim za modlitwy. Nasza Laura Faustyna był naszym pierwszym, bardzo wyczekiwanym dzieciątkiem. Szukałam najlepszego lekarza w okolicy, który poprowadziłby moją pierwszą ciąże. Wszyscy polecali tego dra więc do niego poszłam.Gdybym wiedziała w czyje ręce powierzam życie mojego dziecka. Czytłam wypowiedzi jednej z mam na waszym forum(mama Józia -pamiętam o Was w swoich modlitwach+++), że do 24tc nie ratuje się życia dzieci. Jestem tego żywym przykładem.
    Jeszcze przed ciążą wiedziałam, że jak będzie dziewczynka to na drugie dostanie Faustyna, żeby to właśnie ona opiekowała się moim dzieckiem, gdyby coś się stało( Te wypowiedziane słowa do męża i rodziny były pierwszym znakiem od Boga)W 14tc zaczęłam krwwić. Okazało się, że mam łożysko przodujące. Jeździłam do szpitala z którego byłam wypisywana po 3 dniach, bo jak lekarze mówili, ze już dostaną zwrot za dziecko. Ciągle słyszałam, że mam małą ciąże. W ogóle nie przejmowali się moimi krwotokami, które przez te 10 tygodni nie ustępowały. Do tego w szpitalu zostałam zarażona (ja i inne pacjentki)paciorkowcem bezmleczności. Nie wiem teraz, która z tych dwóch rzeczy była przyczyną odejścia wód. Wody zaczęły mi odchodzić 22lipca, wytrwałam do 30. Lekarze nie chcieli mnie przewieźć na patologię ciąży do większego miasta, bo miałam za małą ciąże. Do łazieniki musiałam sama chodzić i byłam jeszcze do tego wyśmiewana przez położne. 30lipca obudziłam się w kałuży. Wszystkie wody odpłynęły. Do tego wypadła mi pępowina. Lekarka dyzurująca nie badając mojego dziecka powiedziała, że jest po wszystkim. Zabroniła mi się kontaktować z mężem, bo powiedziała, że on jest już niepotrzebny. Wykradłam swój telefon korzystając z okazji, gdy zostałam sama w sali. Gdy przyjechał mąż pierwsze słowa jakie powiedziała do niego lekarka brzmiały tak samo: już jest po wszystkim. Mąż wymusił badanie ktg. Usłyszeliśmy bijące serduszko naszej córeczki.Lekarka nie chciała się zgodzić na przewiezienie mnie do większego miasta, gdzie jest neonatologia. Mąż zadzwonił do rzecznika praw pacjentów i powiedział, że jak mnie nie przewiozą zaskarży szpital. W koncu miałam być przewieziona do Olsztyna. Musieliśmy podpisać pismo, że odpowiadamy za życie naszego dziecka.Paranoja, w tym podrzędnym szpitalu bez inubatora nie miałaby szans.W ogóle nie przeżyłaby porodu sn do którego mnie zmuszali , bo jak powiedział mój lekarz prowadzący urodzisz sobie drugie dziecko. Te słowa wracają do mnie jak bumerang:( Miałam być przewożona do Olsztyna w ostatniej chwili zmieniły się plany i trafiłam do Elbląga. Dlaczego o tym piszę? Bo jak się okazało w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym znajduje się kaplica przyszpitalna Miłosierdzia Bożego w której są relikwie siostry Faustyny(każdy z Was może to sprawdzić na google ;) Moja córeczka urodziła się przez cc z wagą 650g, 30cm i 1 punktem:(Całe jej życie było powiązane z siostrą Faustyną. Moja córeczka ur się 30lipca(piątek)zmarła 27sierpnia(piątek) A tylko w piątki w kaplicy szpitalnej odmawiana jest koronka. Moja córeczka została ochrzczona przez najwspanialszego kapelana ks. Józefa Stanisława Barona 1 sierpnia, a 1 sierpnia siostra Faustyna po raz pierwszy wstąpiła do zakonu. Moja córeczka zmarła 27sierpnia w dniu w którym siostra Faustyna miała swój chrzest. Wiara w to, że cały czas była z nami siostra Faustyna daje mi nadzieję, ale często jak każdy człowiek upadam i pytam:Dlaczego moje dziecko? Przez ten cały czas był z nami ks. Józef jest z nami do tej pory. Mimo dużej odległości jeździmy często na msze do kplicy, rozmawiamy z ks Józefem. I teraz moje rodzinne strony...proboszcz, który mnie zawiódł, bo powiedział, że to nie jest taki powód, aby tak rozpaczać, że urodzę jeszcze dzieci. A po pogrzebie powiedział, że mamy już po problemie:( A moje dziecko nigdy nie było dla mnie problemem. Jak przyjechaliśmy z malutką ludzie siedzieli w krzakach, wyglądali przez okna. Czuję się gorsza, trędowata...1 listopada znów sie o tym przekonałam jak bardzo jest nam źle w naszych stronach. Gdy staliśmy nad grobem naszego dziecka, szczęśliwe rodziny pokazywli na nas palcami i szeptali w taki sposób, że ja to wszystko słyszałam:( Jest mi bardzo ciężko. Moje macierzyństwo jest zupełnie inne niż większości mam. To płacz nad inkubatorem, to laktator i zmuszanie się do ściągnięcia pokarmu, bo moje dziecko musi jeść, moje macierzyństwo to biała trumienka, ściąganie pokarmu po śmierci mojego dziecka bo trzeba przyjąć tabletki na wysuszenie pokarmu. Moje macierzyństwo to wymykanie się wieczorami na cmentarz, tak żeby już nikt mnie nie widział i nie wytykał palcami. Musiałam się z kimś tym podzielić. Dziękuję
  • Tinylova przytulam Cię bardzo mocno. Jak sobie z tym poradziłaś? U mnie jest bardzo różnie, ale ogólnie źle. Pozwolilam sobie podejrzeć. Ty jesteś z Olsztyna, ja z okolic Nowego Miasta Lubawskiego. Ile czasu odczekałaś zanim zaszłaś w drugą ciąże. Jak czułaś się psychicznie? Ja cały czas myślę o swoim dziecku i nie wyobrażam sobie przyszłości bez niej. Widzę tylko czarną dziurę, a kiedyś miałam głowę pełną marzeń:(
  • MamoLauryFaustyny, żal serce ściska, wierz mi. Chociaż się nie znamy.
    I myślę, że naprawdę nieprzypadkowo wybraliście malutkiej takie, a nie inne imię. Nazwijmy to matczyną intuicją (albo po prostu głęboką miłością), umiałaś wyczuć, co będzie potrzebne Twojemu dziecku. Zresztą u nas było trochę podobnie, też czułam, że synek musi mieć silnego patrona, a potem były problemy po porodzie (przeszliśmy przez oiom, aczkolwiek bez stanu bezpośredniego zagrożenia życia).
    I wydaje mi się, że reakcja Twojego otoczenia jest jakaś zdziczała i Wam jeszcze utrudnia sprawy i tak wyjątkowo trudne. Naprawdę nie musisz i nie powinnaś czuć się, jak to napisałaś, trędowata, ani wstydzić się Twojego dziecka i tego, co się wydarzyło. Sorry, ale ludzie obserwujący Was zza krzaka jak raroga, sami sobie tylko wystawiaja świadectwo i nie zasługuja na to, żeby Twoje zachowanie dostosowywać do ich tępoty. Przepraszam, że tak brutalnie, ale to, co opisałaś mnie poraziło.

    Masz prawo do pamięci o dziecku, do kochania go dalej, do wyrażania uczuć, zarówno przez płacz jak i np. przez odwiedzanie córeczki na cmentarzu kiedy Ty masz taką potrzebę, a nie kiedy ludziom się podoba. I nikt nie ma prawa decydować za Ciebie, co jest, a co nie jest powodem do rozpaczy.

    Mam takie pytanie, nie wiem, czy glupie. Czy chciałabyś porozmawiać (choćby netowo) z kimś, kto też przeszedł przez taką stratę, tylko 3 lata temu? O odczuciach, żalobie, radzeniu sobie dalej w życiu itd.
  • MamoLauryFaustyny, dziękuję Ci za to, co napisałaś... Siedzę teraz i płaczę.
    Jesteś bardzo dzielna. Twoja Laura Faustynka ma wspaniałą mamę. A Ty masz wspaniałą córkę w niebie. Twoją orędowniczkę.

    Nic nie napiszę na temat lekarzy, bo to, co opisałaś nie nadaje się do cenzuralnego skomentowania.
    Ale napiszę Ci o ludziach, którzy- jak sądzisz- obgadują Cię. Ja miałam takie wrażenie po poronieniu- wydawało mi się, że każdy patrzy na mój nagle płaski brzuch i komentuje... ale potem rozmowy z wieloma kobietami, które przeszły przez to doświadczenie przede mną pokazały mi, że to nie tak. Wszyscy ci ludzie tak naprawdę bardzo współczują, ale nie potrafią, boją się lub wstydzą Ci to powiedzieć. Każdy z nas ma inną wrażliwość, ludzie boją się Twoich łez, są skrępowani rozmową o śmierci, zwłaszcza śmierci dziecka.
    Dla mnie było to straszne, bo czułam ogromną potrzebę mówienia o swoim bólu, opowiadania każdemu, kto tylko chciał słuchać. Wtedy doceniłam moją wspólnotę- jestem im do dzisiaj wdzięczna, że wysłuchali mnie kilkadziesiąt chyba razy powtarzającą to samo!
    Wiem, że w miejscu, gdzie mieszkasz, nie masz takiej możliwości, ale istnieje internet i nasze forum. Pisz jak najczęściej! Wylewaj ból, tęsknotę, żal...
    Niem mam Ci jak pomóc fizycznie, ale będę się gorąco modlić o pomoc dla Was, dla Waszego małżeństwa, żebyście po tym ciężkim doświadczeniu byli mocni- żeby Duch Święty Wam pomagał zmagać się z przeciwnościami, żebyś znalazła dobrego lekarza, który poprowadzi Twoje kolejne ciąże.
    Mocno Cię przytulam, choć na odległość....
  • Mamo Laury Faustyny,
    +++
  • Mamo Laury Faustyny - jesteś wspaniała!!!
    Czytam Twoje świadectwo i płaczę, jak wiele z nas tutaj...
    Jesteś najlepszą Mamą dla Laury, Bóg o tym wie...! I bardzo dzielną...!
    Obiema rękami podpisuję się pod tym, co napisała C@P.
    Niech Bóg będzie dla Ciebie i dla was pociechą i ukojeniem...
    Modlę się gorąco za Was...

    Edit. Domyślam się, co przeżywasz, ponieważ moje czwarte dziecko urodziłam martwe w 5 miesiącu... Nie dane mi było nawet go zobaczyć... Jednak opiekę miałam wówczas wspaniałą... Współczuję, że musiałaś przejść przez taką skandaliczną znieczulicę w szpitalu...:sad:
  • Mamo Laury Faustyny
    Też podpisuję się pod tym, co pisała C&P. Też miałam podobne odczucia... Może mniej po poronieniu, bo mało kto wiedział o ciąży, ale właśnie po urodzeniu dziecka bardzo wcześnie, choć nieco później niż Twoja córeczka. Też miałam wrażenie, że ludzie patrzą - była w ciąży, więc gdzie jest dziecko? I nie chciałam z nikim rozmawiać, denerwowały mnie głupie pytania o wagę dziecka i zdziwienie, że dziecko może tyle ważyć, że takie małe...
    A co do lekarzy, to słów brak... Aż niewiarygodne. Jak ja wspomnę opiekę i troskę, jaką mnie i mojego synka otoczono... To bardzo pomagało w walce o synka.
    :sad:
  • MamoLauryFaustyny bardzo Ci współczuję, wyobrażam sobie co przeżywasz. Czytając Twój post moje oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia jak można tak traktować człowieka.
    A to jak patrzą na Ciebie inni nie przejmuj się nimi niedługo zapomną i znajdą jakiś nowy temat. A Ty zawsze pamiętaj o swojej córeczce. Jesteś naprawdę dzielna!

    p.s. Jak moja mama mnie rodziła, to Jej też w szpitalu nagadali, że to nic, że dziecko tak traci wagę, w razie czego ma jeszcze dwoje innych przecież w domu, to trzeciego nie musi być, to było parę lat temu, ale widzę niewiele się zmieniło w niektórych placówkach.

    Pozdrowienia i uściski dla Ciebie i Twojego męża, trzymajcie się ciepło.
  • Mamo Laury Faustyny...
    Dziekuje Ci za to, ze napisalas o tym przez co przeszliscie z mezem.
    Ze napisalas o swojej corce! Ze dalas wspaniale swiadectwo wiary!

    Sposob w jaki Cie traktowano, wcal mnie [niestety] nie dziwi. "Siedze" w tym temacie juz kilka ładnych lat, kiedys wlasnie od strony straty, dzis od strony porodow naturalnych.
    Kiedys myslalam juz ze jestem jakims mega hiper fatalista i tylko ja trafiam na ludzi glupich i zimnych, drani i zlosliwcow. Nie wiem od czego to zalezy, ze jedne kobiety dostaja wsparcie po stracie dziecka, a inne nie... wrecz nawet sa obrazane...

    Moja kolezanka ktora stracila syna [walczyl ponad miesiac] miala problem z pogrzebem we wlasnej parafii, chociaz dziecko zostalo Ochrzczone w szpitalu. Proboszcz stwierdzil, ze co to byl za Chrzest? Ze taki z wody to jak nie Chrzest i tylko pokropek sie nalezy...
    Inna kolezanka stracila w 24 tc dwoje dzieci. Po smierci pierwszego dziecka [moim zdaniem] lekarz tak samo pozwolil sobie na lekkomyslnosc... lamiac kobiete na cale zycie...
    Ludzie... ludzie sa okrutni. Owszem, sa tacy jak pisala C&P !!! Naprawde nie wiedza jak maja z Toba rozmawiac! Co powiedziec? Jak sie zachowac? Ludzie boja sie mowic o smierci...
    Druga strona to tacy, ktorym wszystko sprawia radoche! Rozumiem to doskonale, bo mieszkam w takim miejscu!!! Wszystko jest radocha !!!!!!!!!!!!!!! Jednej z dziewczyn na osiedlu zmarlo dziecko, walczylo jak moglo... Wiesz jaki maja fan?
    Nie bede tych ludzi bronic, bo naprawde widze jak ja napadaja - nie, nie pocieszaja, ale wypytuja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Sa wstretnie nachalni, bezczelni, a dziewczyna non stop idzie siku [jest ekspedientka].
    To sie zmieni, jak znajda temat zastepczy - zobaczysz. Zawsze tak jest.

    Moj bol to nic... tylko pocieta macica...

    Bede sie modlic za Ciebie - prosic Maryje by Cie wspierala. Ona po smierci Jezusa tez byla wytykana zapewne... Ona wszystko wie...
    Aga dala Ci trafna propozycje, jesli jest szansa bys pogadala z kims po stracie, ale z perspektywy 3 lat ....
    Jestes niesamowita kobieta! I najlepsza Mama dla Laury Faustyny! tak jak napisala Olesia - zgadzam sie z tym!
  • Dziękujemy Wam z całego serca za:modlitwy, wsparcie i tyle ciepłych słów. Jesteście pierwszymi osobami, które potraktowały moje dziecko jak prawdziwego człowieka, który był i żył. Nie nazywaliście jej płodem jak większość lekarzy, których za każdym razem i tak przeprawiałam, mówiąc, ze to moje dziecko, a nie płód. Dzięki temu, że Was poznałam odzyskałam wiarę w ludzi:* DZIĘKUJĘ, że nie patrzycie na nasze przeżycie jak na sensacje, ale potraficie odnaleźć w tym głębszy sens. Bardzo chętnie porozmawiam z tobą Aguś. I jeszcze raz DZIĘKUJĘ+++
  • Mamo Laury Faustyny - zaraz Ci odpiszę, tylko muszę zebrać myśli - mama Hani ;(
  • Mamo Laury Faustyny wspieramy modlitwą Ciebie i Twojego męża
  • MamoLauryFaustyny modlę sie dziś za ciebie i męża. Śliczna dziewczynka. Pomoże ci przetrwać, jestem tego pewna. Macie wspaniałego orędownika w niebie. Przeżywamy wasza tragedię razem z wami. Przytulam cie mocno.
  • Mamo Laury Faustyny â?? łączy nas tragedia straty córeczek w podobnym czasie oraz to, że faktycznie jesteśmy z tego samego regionu Polski. Bardzo, bardzo współodczuwam twój ból.

    Mnie trzymają w zasadzie tylko dwie rzeczy. Pierwsza z nich, to to, że mam już wspaniałego, zdrowego synka. Gdyby nie to â?? po stracie córeczki waliłabym chyba głową w ścianę, pewnie nie wyszłabym w ogóle z domu, zupełnie bym się rozsypała. Jesteś bardzo, bardzo dzielnaâ?? Z drugiej strony jest mi ciężko w sposób szczególny, bo wiem dokładnie, co straciłam â?? mój synek jest dla mnie światem, a drugi taki "świat" został mi zabranyâ??

    Natomiast ta druga rzecz, która daje mi nadzieję â?? to wiara w to, że będzie mi dane urodzić kolejne, zdrowe i żywe dziecko. Pytasz, kiedy zaszłam w drugą ciążę â?? po 1,5 roku. Powiem Ci szczerze, że teraz odczekam tylko sześć miesięcy â?? i choćby nie wiem co będę się starać o maleństwo. Uważam, że tyle czasu wystarczy, żeby zagoiło się to, co ma się "tam" zagoićâ?? Odsłuchałam archiwalną audycję z RM, w której profesor ginekologii stwierdził, że taki czas jest już odpowiedniâ?? Z kolei miałam w rodzinie taki przypadek, gdzie po 8 latach od cesarki, podczas próby porodu sn rozeszła się stara blizna â?? a zatem nawet tak długi czas odstępu nie gwarantuje, że mięsień wytrzymaâ?? Decyzję podejmiesz oczywiście samaâ?? Ja zaś planuję z końcem lutego rozpocząć starania.

    Psychicznie u mnie jest â?? podobnie jak u Ciebie â?? różnie, ale generalnie bardzo źle, choć przy synku staram się być wesoła. Ja miałam troszkę inną sytuację niż Ty, bo śmierć Hani była dla mnie ogromnym, ogromnym i niespodziewanym szokiem. Przez noc nie odczuwałam ruchów i dlatego zgłosiłam się do szpitala, ale w szpitalu KTG było w miarę dobre (choć pogarszało się) i przepływy w łożysku też były bez zarzutu. Jeszcze na stole operacyjnym, gdy podawano mi znieczulenie, cały czas słyszałam jej serduszko (podobno 120 uderzeń na minutę) â?? a 5 minut później powiedziano mi, że córeczka nie żyje. Chwilę wcześniej jeszcze żartowałam sobie z anestezjologiemâ?? ;(((( Od tej pory bez przerwy odtwarzam sobie te wydarzenia, bez przerwy mam je z tyłu głowy, choćbym nawet robiła coś innego. Jestem też jednocześnie na takim etapie żałoby, że nie mogę uwierzyć w to co mi się przytrafiło, tak jakbym próbowała wyprzeć te wspomnienia ze świadomości.

    Reakcje ludzi na takie wydarzenia są â?? i będą â?? różne. Postaraj się na nie uodpornić, choć to bardzo trudne. Ja, podobnie jak wyżej napisała Cart&Pud, mam wielką potrzebę opowiadania o tym, co mnie spotkało. Uważam, że tylko tyle mogę teraz zrobić dla mojej córeczki â?? wspominać ją i dbać, żeby pamięć o niej nie umarła. Nikt, kto pyta mnie o tę tragedię â?? nie wyrządzi mi bólu, bo ten ogromny ból jest i tak we mnie cały czas ;( Nikt, kto wywoła wspomnienia o Hani, nie dotknie mnie tym, bo ja i tak bez przerwy ją wspominam ;( Jedyne, co sprawia mi przykrość, to gdy ludzie próbują traktować mnie "jakby nic się nie stało"â?? Wiele jeszcze można by o tym pisać, jeśli chcesz â?? skontaktuj się ze mnąâ??
  • MamoLauryFaustyny czytałam Twoje wspomnienia o córeczce przez łzy, z całego serca Ci współczuje i nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie Twojego bólu.

    Ale myślę że to prawda co dziewczyny piszą, że ludzie z otoczenia nie potrafią w sposób taktowny, z wyczuciem podejść do osób po takiej stracie i dodać im otuchy, często ranią rodziców w żałobie, co nie musi wynikać z braku empatii, tylko z nieumiejętności odnalezienia się w tej sytuacji.

    Co do lekarzy... traktują kobiety przedmiotowo, rutynowo, na zasadzie to tylko praca nie można się angażować emocjonalnie. Dla matki strata dziecka w trakcie ciąży czy w okolicach porodu to największa życiowa tragedia, dla lekarzy chleb powszedni, wszak i tak się może zdarzyć...

    Pozostaje nam tylko nadzieja że przy kolejnej ciąży trafimy na lekarza z powołaniem, który naprawdę się angażuje w jak najlepszą opiekę i prowadzenie ciąży u swoich pacjentek.
  • Ja z kolei źle wspominam początki mojej pierwszej ciąży, też "dzięki" lekarzowi.
    Test ciążowy wyszedł mi pozytywnie, byłam przeszczęśliwa. Ale miałam bardzo silne bóle brzucha i lekkie plamienie, umówiłam się na usg. W czasie wizyty lekarz stwierdził że na podstawie daty ostatniej @ powinno już bić serduszko, a On tam widzi tylko "rozrost komórek" i że napewno ciąża obumarła i powinnam mieć zrobione łyżeczkowanie. Jak się nie zgodziłam to powiedział że mam poczekać 2 tyg. i jak się samo nie oczyści to wtedy już nie ma wyjścia. Byłam zrozpaczona, ale czekałam..tydzień, drugi, trzeci. Po miesiącu poszłam już do innego lekarza na usg a tam piękna, silna dzidzia z bijącym serduszkiem tyle że dużo młodsza niż by to wynikało z daty OM. Także ten pierwszy lekarz na którego trafiłam , obszedł się ze mną strasznie, przez ten miesiąc nie mogłam myśleć o niczym innym, ale podświadomie wierzyłam że jest dobrze, mimo że cały czas bolał mnie brzuch, brałam no-spę. Dziś moja Maja ma 5 lat.

    Jak do tej pory to tylko położną mam zaufaną, wspaniale prowadziła obydwa moje porody, ale na dobrego lekarza trudno mi trafić :confused:
  • Mamo Laury Faustyny, osobą, o której pisałam, nie jestem ja bezpośrednio, ale moja koleżanka (bardzo fajna dziewczyna). Skrobnęłam jej maila.
  • Dorotta, u mnie bylo podobnie w 3 ciazy.
    Lekaze chcieli mnie ciac, a ja robilam co moglam by tego nie robili, dziecko poczelo sie pozniej. Urodzilam syna w 38 tc, ale wedlug om to byl poczatek 41 tc. nic nie daly tlumaczenia... matka wie lepiej? Buaha wolne zarty droga pani.
  • [cite] dorotta:[/cite]Ja z kolei źle wspominam początki mojej pierwszej ciąży, też "dzięki" lekarzowi.
    Test ciążowy wyszedł mi pozytywnie, byłam przeszczęśliwa. Ale miałam bardzo silne bóle brzucha i lekkie plamienie, umówiłam się na usg. W czasie wizyty lekarz stwierdził że na podstawie daty ostatniej @ powinno już bić serduszko, a On tam widzi tylko "rozrost komórek" i że napewno ciąża obumarła i powinnam mieć zrobione łyżeczkowanie. Jak się nie zgodziłam to powiedział że mam poczekać 2 tyg. i jak się samo nie oczyści to wtedy już nie ma wyjścia. Byłam zrozpaczona, ale czekałam..tydzień, drugi, trzeci. Po miesiącu poszłam już do innego lekarza na usg a tam piękna, silna dzidzia z bijącym serduszkiem tyle że dużo młodsza niż by to wynikało z daty OM. Także ten pierwszy lekarz na którego trafiłam , obszedł się ze mną strasznie, przez ten miesiąc nie mogłam myśleć o niczym innym, ale podświadomie wierzyłam że jest dobrze, mimo że cały czas bolał mnie brzuch, brałam no-spę. Dziś moja Maja ma 5 lat.

    Jak do tej pory to tylko położną mam zaufaną, wspaniale prowadziła obydwa moje porody, ale na dobrego lekarza trudno mi trafić :confused:


    Powiedzcie, dlaczego niektórzy lekarze z taką bezmyślną łatwością i rutyną wydają diagnozę...???
    To niepojęte i okrutne...
    Ileż krzywdy i zła można tym wyrządzić... :sad:
  • Ja nie wiem, czy takich o jakich pisze mama Faustyny i dorotta to jeszcze lekarze...
  • Dziewczyny ja podczas cesarki miałam najpierw znieczulenie częściowe, niestety jednak jak robili próby czułam wszystko(sama nie wiem czy to ze strachu czy naprawde czułam) Po znieczuleniu całkowitym na wypisie miałam zaznaczone, że mam iść na prześwietlenie płuc. Czy tak jest zawsze? Bo ja od kilku lat mam problemy z płucami, chodzę od lekarza do lekarza i nikt nie wie co mi jest. Każdy się mnie pyta czy palę papierosy, jak odpowiadam, że nigdy nie paliłam to nie wiedzą od czego to. Od dawna czuję dyskomfort w oddychaniu. Jeszcze sobie pomyślicie, że żyję w jakimś 3 świecie, bo u nas tacy fachowcy. A ginekolog, który prowadził moją ciąże brał 90zł za każdą wizytę. Myślałam, że dzięki temu zapewnię mojemu dziecku wszystko co najlepsze. Jak bardzo się myliłam...Chyba należałam do tych osób, które przyzwyczajały takich właśnie lekarzy do brania kasy. I na tym kończyła się ich praca:(
  • Najlepiej chodzić do lekarza, który pracuje w szpitalu takie jest moje zdanie, chociaż i w szpitalu znajdzie się konował.
    Mi nie kazali robić rtg płuc po CC (znieczulenie podpajczynówkowe).
  • Dziewczyny, ja placilam mega kase + za badania wszelkie jakie wymyslil + usg [250 zl] wiec... naprawde 90 zl to nie jest jeszcze duzo.
    I pracowal w szpitali.
    Kazdy do jakiego chodzilam
  • Mój też pracował w szpitalu.
    A 90zł to sama wizyta za którą płaciło się przed wejściem do gabinetu+dodatkowe opłaty za wszelkie badania.
  • Czytam i trudno uwierzyć w to wszystko a historii różnych jest pewnie cała masa.
    Jedyne co moge czynić to powierzać wszystkie te sytuacje modlitwie.
  • Od wczoraj mam jakieś kłucia, ból kręgosłupa powyżej odcinaka lędzwiowego, bliżej środka,zastanawiam się czy coś mi nie siądzie-czyżby odzywało się miejsce po znieczuleniu?
  • Arletta, tez tak mam...
  • :cry:No to cóż istnieje obcja jeszcze badziewnego jedzenia- od jutra wchodzę w post, mam nadzieje też na basen, zobaczymy co z tego wyjdzie,może pomoże???Pro mamo a co bedzie po 7cc?jednak wóżek?:wink:
  • Hahahaha mi ponoc i tak na starosc grozi, wiec cc 7 czy 10 juz nie robi az takiego stracha :wink:

    Ale, ale zeby nie bylo, poszukam kogos kto mial znieczulenie i chodzo po wielu latach, tylko nie wiem od kiedy te znieczulenia robia, czy ktos taki jest...:bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.