Nam też tak mówiono, że zobowiązania, to nie jest nic dodatkowo - to normalne wymagania dla katolika. I jak na to spojrzeć, to rzeczywiście tak jest (może poza tymi rekolekcjami, choć w rekolekcjach też przecież uczestniczymy dwa razy w roku w parafii).
@Adela i @Hope podoba mi sie to ujecie tematu, ze zobowiazania to tak naprawde norma I pewnie super byc w takiej wspolnocie, bo norma przybiera jakies ramy, tak to sovie wyobrazam. Nie trzeba co roku sie zastanawiac, jakie rekolekcje, w jakiej duchowosci, a moze pielgrzymka, a moze cos. Tak samo dialog malzenski, w dk chyba tez jest w jakiejs ramie Wychodzi mi na to, ze mozna taktowac ramy i duchowosc jako mozliwosci, ulatwienie, a nie ograniczenie
Trochę zdubluję to, co pisze @Hope i @Adela. (Brakuje tych podziękowań)
Te "normy" czy "zobowiązania" to jest normalny pakiet rzeczy, które są drogą do świętości dla każdego chrześcijanina, niezależnie od tego czy jest w Dziele, czy we wspólnocie takiej czy innej, czy nie.
Wystarczy poczytać przewodniki duchowe - tam to wszystko jest i nie ma znaczenia, czy autor jest z OD, czy z DK, czy jest zakonnikiem, czy kimś jeszcze innym. To nauka Kościoła i praktyka świętych, a nie wymysł poszczególnych ruchów.
Z tego co czytałam uniwersalne są: Codziennie: - modlitwa osobista i czytanie Pisma św. - lektura duchowa (to bardzo ważna norma!) - Msza św. - Różaniec św. i inne modlitwy ustne (błogosławienie posiłków, Anioł Pański, pacierz) - ofiarowanie czynności dnia - ofiarowanie Bogu małych umartwień oraz Spowiedź św. - regularna, częsta
U nas nie ma w normach "dialogu małżeńskiego" Natomiast są jeszcze: - Co tydzień: krąg - Co miesiąc Dzień Skupienia - Co roku: rekolekcje (3 dni, w milczeniu, bez żony/męża i dzieci) - Zawsze: Obecność Boża, nauka, praca, porządek, radość
to ja jeszcze dodam od siebie coś w temacie rekolekcji DK- byliśmy rok temu z 1,5roczną na dwutygodniowych, w tym roku z 2,5letnią i półroczną na ORAR II i na sesji o pilotowaniu kręgów. Nie było nam wygodnie- to trzeba przyznać, ale było bardzo owocnie. Było owocnie pomimo tego, że z Wojtkiem wymienialiśmy się opieką nad naszymi dziećmi i na konferencje nie chodziliśmy razem, a żeby zrobić rano w samotności i skupieniu namiot spotkania wstawaliśmy wcześniej. Potrzebne było nam przestawienie myślenia z "muszę uczestniczyć we wszystkich punktach programu i wszystko usłyszeć" na "Pan Bóg wie, co mam usłyszeć, więc zorganizuje wszystko tak, żebym to usłyszała". Ja uważam, że bycie w DK to wolny wybór- nikt nikogo nie zmusza. Ale jeżeli już decyduję się do niego wstąpić, to biorę go ze wszystkimi zobowiązaniami, tak jak został pomyślany- to chyba uczciwe podejście, wobec siebie i wobec innych ze wspólnoty. Oczywiście, piszę tu o dyspozycji serca.
No OD też by mogło być, generalnie to ja jestem dość mało wysublimowana duchowo, a czasem wręcz jestem zdegustowana swoim życiem wewnętrznym, a mąż też nie jest jakąś religijną lokomotywą w naszej rodzinie, ale coś trzeba począć (najlepiej kogoś ) bo się zakisimy w swoim sosie. OD jest moją kandydaturą nr 2 bo nie wiem czy jest u nas w mieście.
Znam dwie osoby z OD w Siedlcach. Myślę, że prowadzą tam pogadanki. Najbliższy ośrodek (żeński) to Dworek (w Bożej Woli koło Cegłowa). Więc na dni skupienia trzeba by było jeździć tam.
Właśnie szukam, ale nie wiem od czego zacząć bo nie widzę żeby w jakiejś parafii było jako wspólnota wpisane. A DK jest obok naszej parafii. W katedrze jest neo ale to nie dla nas.
Jeden plus (taki dodatkowy) wyjazdu z małymi dziećmi mi się przypomniał. Nasze dzieci, dla których pobyt w diakonii wych był dużym wyzwaniem, bardzo się ze sobą nawzajem na tych rekolekcjach zżyły. Po powrocie to było bardzo wyraźnie widoczne.
Jesteśmy we wspólnocie i ją dobudowujemy. Tym wszystkim, co w nas jest i słabego, i dobrego. Idziemy tam z marudzeniem, ale i z tym, co możemy wspólnocie podarować podczas prowadzenia spotkań na przykład, przygotowania, wyszukania jakiś ciekawych materiałów mam nadzieję. Ktoś tu mądrze napisał, że we wspólnocie jesteśmy nie "dla samej wspólnoty czy ruchu" ale, żeby nie ześwieczczeć całkiem w tym współczesnym zwariowanym życiu.
Jeśli organizatorzy rekolekcji zobaczą, że ludzie są różni, to też dobrze. W ogóle się nie napinam. Dowiem się tylko, czy są w miarę wygodne materace. Ośrodki też są z różnym standardem podobno.
Nas jakoś nikt nie straszył na początku, że trzeba wypełniać wszystko. Raczej było, że do zobowiązań się formuje i dorasta. Ale jest coś na rzeczy, że gdy do czegoś się podchodzi w późniejszym wieku, to z jednej strony człowiek jest bardziej dojrzały, a z drugiej ma już swoje przyzwyczajenia... Mnie tym straszyli 10 lat temu, jak wychodziłam za mąż, że przyzwyczajenia, ale nigdy tego nie rozumiałam i nie rozumiem. Mąż ma swoje przyzwyczajenia, ja mam swoje i w czym problem...Suma dwóch przyzwyczajeń daje inne przyzwyczajenia lub sumę tych samych, nie wiem. Ale z DK już bardziej czuję ten temat. Tak mi się wydaje. Mając prawie 50tkę już człowiek do pewnych utartych ścieżek się przyzwyczaił, a tu ktoś coś sugeruje itp. Ale z drugiej strony to fascynujące, że jeszcze można się rozwijać, że ludzi i Pan Jezus tę szansę dają.
@AgaMaria też miałam założenia, że nie będę chodzić na wszystkie punkty programu jak jechałam pierwszy raz. Pan Bóg wiedział lepiej byłam na wszystkich punktach i wrociłam pełna zachwytu.
Ruch Światło Życie mnie nie zachwycił, Kościół Domowy jako taki też nie, ale tu bardziej z rozsądku widzę, ze to dobre dla małżeństwa i dla każdego z nas osobna. A poza tym, ludzie teraz tyle pracują, że gdyby nie obowiązek Kręgów nie byłoby tych spotkań... Pewnie, że sporo jest tu obowiązku ale też radosnego obowiązku. I to trochę wiąże z parafią, z diecezją i z osiedlem.
nalezeliśmy z mężem dawno temu do DK kręgi odbywały sie raz w miesiacu (ktoś wyzej pisał że teraz to raz w tygodniu)
byliśmy na rekolekcjach 10 dniowych "Osiem błogosławieństw" z 4 dzieci byli też rodzice z nastolatkami i starsze dzieci pomagały paniom z diakoni wychowaczej opiekowac sie maluchami czas wolny po obiedzie do kolacji najczęściej był
z uciązliwości mogę wymienić:
kolejki do łazienek bo były 2 na ok. 30 ludzi,
słaba kuchnia - gospodyni księdza proboszcza jako "kucharka" -jakieś mielone wiecznie podawała: smażone, pulpety, kiełbasa zwyczajna zawinięta w mielone mięso i upieczona to pokrojone w plastry na ciepło na drugie danie gulasz raczej sos z odrobiną mięsa , spóżnialscy juz nie mieli co wyłowiać z gara aha wszystko podawane prosto z gara np, 2 garnki ziemniaków na stół
brak szaf, szafek, wieszaków w pokojach tylko regał po ksiazkach, tapczan na 3 osoby i wersalka na 2 osoby, a mała spała w turystycznym łóżeczku co wzięliśmy z domu
po przeprowadzkach i kilku latach przerwy szukaliśmy kręgu aby znów należeć po roku takiego nowo utworzonego kręgu , ludzie byli z różnych parafii wykruszyły sie małżęństwa, my też zrezygnowlismy w naszej parafii nie ma DK są inne grupy, np Stowarzyszenie Rodzin Katolickich - gdzie należymy, neony i inne
@Joanna36 ja wiem, że tu bardziej tryb "zobowiązaniowy" dominuje. No ale jak widzisz, jest też tryb bardziej lajtowy. I jakoś nie wyrzucają z grupy, najwyżej będą głowę suszyć.
Nie od razu Rzym zbudowano. Małżeństwo jest raczej projektem długodystansowym. Skąd na początku od razu ktoś ma wiedzieć (czy nawet po kilkumiesięcznej formacji), co mu odpowiada, a co nie?
Proponuję nie grać w grę "wszystko albo nic", tylko zobaczyć, jak to będzie. Wg mnie kluczowe jest kółko wzajemnej adoracji, czyli dobre relacje z ludźmi w kręgu. Jak są fajni ludzie, z którymi się dogaduje, to nawet niechciane rekolekcje jakoś może kiedyś ujdą. A wtedy już się może okazać (jak to widać po wielu tutejszych świadectwach), że nie są takie straszne. Lub wręcz przeciwnie
Jesteśmy w DK od prawie 4 lat. Ale czy to ma sens? Nie mobilizujemy sie z mężem do modlitwy wspólnej a o dialogu nie wspomnę... A gdy przychodzi chwila 'spowiedzi' przed wszystkimi to mi sie głupio robi i milczę.
@Joanna36, to może ewangelizacyjne wybierzcie? Czasem są weekendowe, a czasem 5 dniowe, tak jak ta Ochotnica. Do tego okolica malownicza: Szczawnica blisko, na przykład, a i do Zakopanego można podjechać po/przed Reko.
@Joanna36 - mnie też najbardziej te rekolekcje przerażały na początku (bo miałam wizję, że to co roku dwa tygodnie trzeba). Ale im głębiej w DK siedzimy, tym więcej się rozjaśnia nam. Bo to jest zobowiązanie do rekolekcji formacyjnych 1 raz w roku - ale to nie muszą być dwutygodniowe (mogą być krótsze orar lub tematyczne lub ewangelizacyjne właśnie), ba, jak się nie da na rekolekcje DK, to przecież parafialne adwentowe, czy wielkopostne przecież też są formacyjne. A poza tym nikt przecież nie oczekuje, że każde małżeństwo tak zaraz z marszu zacznie perfekcyjnie wypełniać wszystkie zobowiązania, wiadomo, że do tego dochodzi się stopniowo (nawet formacja jest tak ułożona - najpierw rok pilotażu, w którym się DK poznaje i na koniec podejmuje się decyzję, czy chce się dalej wchodzić, a potem kolejny rok, w którym znów się nad tymi samymi tematami pracuje - tylko głębiej się w nie wchodzi). Ja po roku pilotażu widzę nasz udział w DK jako drogę rozwoju. Że się małymi kroczkami przesuwamy w górę. I, że długa droga przed nami, ale warto jej trud podjąć, bo te zobowiązania to naprawdę błogosławieństwo dla nas - takie ramy działania, podstawy, punkt odniesienia.
Komentarz
I pewnie super byc w takiej wspolnocie, bo norma przybiera jakies ramy, tak to sovie wyobrazam. Nie trzeba co roku sie zastanawiac, jakie rekolekcje, w jakiej duchowosci, a moze pielgrzymka, a moze cos. Tak samo dialog malzenski, w dk chyba tez jest w jakiejs ramie
Wychodzi mi na to, ze mozna taktowac ramy i duchowosc jako mozliwosci, ulatwienie, a nie ograniczenie
Te "normy" czy "zobowiązania" to jest normalny pakiet rzeczy, które są drogą do świętości dla każdego chrześcijanina, niezależnie od tego czy jest w Dziele, czy we wspólnocie takiej czy innej, czy nie.
Wystarczy poczytać przewodniki duchowe - tam to wszystko jest i nie ma znaczenia, czy autor jest z OD, czy z DK, czy jest zakonnikiem, czy kimś jeszcze innym. To nauka Kościoła i praktyka świętych, a nie wymysł poszczególnych ruchów.
Z tego co czytałam uniwersalne są:
Codziennie:
- modlitwa osobista i czytanie Pisma św.
- lektura duchowa (to bardzo ważna norma!)
- Msza św.
- Różaniec św. i inne modlitwy ustne (błogosławienie posiłków, Anioł Pański, pacierz)
- ofiarowanie czynności dnia
- ofiarowanie Bogu małych umartwień
oraz Spowiedź św. - regularna, częsta
U nas nie ma w normach "dialogu małżeńskiego"
Natomiast są jeszcze:
- Co tydzień: krąg
- Co miesiąc Dzień Skupienia
- Co roku: rekolekcje (3 dni, w milczeniu, bez żony/męża i dzieci)
- Zawsze: Obecność Boża, nauka, praca, porządek, radość
Ja uważam, że bycie w DK to wolny wybór- nikt nikogo nie zmusza. Ale jeżeli już decyduję się do niego wstąpić, to biorę go ze wszystkimi zobowiązaniami, tak jak został pomyślany- to chyba uczciwe podejście, wobec siebie i wobec innych ze wspólnoty. Oczywiście, piszę tu o dyspozycji serca.
Najbliższy ośrodek (żeński) to Dworek (w Bożej Woli koło Cegłowa).
Więc na dni skupienia trzeba by było jeździć tam.
Żart. Sama musisz sprawdzić.
W sumie się cieszę. Najwyżej będę wagarować z niektórych punktów, trudno...
Idziemy tam z marudzeniem, ale i z tym, co możemy wspólnocie podarować podczas prowadzenia spotkań na przykład, przygotowania, wyszukania jakiś ciekawych materiałów mam nadzieję.
Ktoś tu mądrze napisał, że we wspólnocie jesteśmy nie "dla samej wspólnoty czy ruchu" ale, żeby nie ześwieczczeć całkiem w tym współczesnym zwariowanym życiu.
Jeśli organizatorzy rekolekcji zobaczą, że ludzie są różni, to też dobrze.
W ogóle się nie napinam. Dowiem się tylko, czy są w miarę wygodne materace.
Ośrodki też są z różnym standardem podobno.
Ale jest coś na rzeczy, że gdy do czegoś się podchodzi w późniejszym wieku, to z jednej strony człowiek jest bardziej dojrzały, a z drugiej ma już swoje przyzwyczajenia...
Mnie tym straszyli 10 lat temu, jak wychodziłam za mąż, że przyzwyczajenia, ale nigdy tego nie rozumiałam i nie rozumiem. Mąż ma swoje przyzwyczajenia, ja mam swoje i w czym problem...Suma dwóch przyzwyczajeń daje inne przyzwyczajenia lub sumę tych samych, nie wiem.
Ale z DK już bardziej czuję ten temat. Tak mi się wydaje. Mając prawie 50tkę już człowiek do pewnych utartych ścieżek się przyzwyczaił, a tu ktoś coś sugeruje itp.
Ale z drugiej strony to fascynujące, że jeszcze można się rozwijać, że ludzi i Pan Jezus tę szansę dają.
Pan Bóg wiedział lepiej byłam na wszystkich punktach i wrociłam pełna zachwytu.
A poza tym, ludzie teraz tyle pracują, że gdyby nie obowiązek Kręgów nie byłoby tych spotkań...
Pewnie, że sporo jest tu obowiązku ale też radosnego obowiązku.
I to trochę wiąże z parafią, z diecezją i z osiedlem.
kręgi odbywały sie raz w miesiacu (ktoś wyzej pisał że teraz to raz w tygodniu)
byliśmy na rekolekcjach 10 dniowych "Osiem błogosławieństw" z 4 dzieci
byli też rodzice z nastolatkami
i starsze dzieci pomagały paniom z diakoni wychowaczej opiekowac sie maluchami
czas wolny po obiedzie do kolacji najczęściej był
z uciązliwości mogę wymienić:
kolejki do łazienek bo były 2 na ok. 30 ludzi,
słaba kuchnia - gospodyni księdza proboszcza jako "kucharka" -jakieś mielone wiecznie podawała: smażone, pulpety, kiełbasa zwyczajna zawinięta w mielone mięso i upieczona to pokrojone w plastry na ciepło na drugie danie
gulasz raczej sos z odrobiną mięsa , spóżnialscy juz nie mieli co wyłowiać z gara
aha wszystko podawane prosto z gara np, 2 garnki ziemniaków na stół
brak szaf, szafek, wieszaków w pokojach tylko regał po ksiazkach, tapczan na 3 osoby i wersalka na 2 osoby, a mała spała w turystycznym łóżeczku co wzięliśmy z domu
plusy - bogate przeżycia duchowe
po roku takiego nowo utworzonego kręgu , ludzie byli z różnych parafii wykruszyły sie małżęństwa, my też zrezygnowlismy
w naszej parafii nie ma DK
są inne grupy, np Stowarzyszenie Rodzin Katolickich - gdzie należymy,
neony
i inne
że w przypadku formacji w Opus Dei
można z niej korzystać wcale do OD nie należąc
czyli dni skupienia i rekolekcje - są otwarte dla wszystkich chętnych
- można przyjść skorzystać, nie deklarując się do niczego
można skorzystać nawet jak się jest już gdzieś indziej we wspólnocie - u nas w szkole sporo osób tak robi
Żeby nie było
Mobilizuje!
ja wiem, że tu bardziej tryb "zobowiązaniowy" dominuje.
No ale jak widzisz, jest też tryb bardziej lajtowy. I jakoś nie wyrzucają z grupy, najwyżej będą głowę suszyć.
Nie od razu Rzym zbudowano. Małżeństwo jest raczej projektem długodystansowym. Skąd na początku od razu ktoś ma wiedzieć (czy nawet po kilkumiesięcznej formacji), co mu odpowiada, a co nie?
Proponuję nie grać w grę "wszystko albo nic", tylko zobaczyć, jak to będzie. Wg mnie kluczowe jest kółko wzajemnej adoracji, czyli dobre relacje z ludźmi w kręgu. Jak są fajni ludzie, z którymi się dogaduje, to nawet niechciane rekolekcje jakoś może kiedyś ujdą. A wtedy już się może okazać (jak to widać po wielu tutejszych świadectwach), że nie są takie straszne. Lub wręcz przeciwnie
A gdy przychodzi chwila 'spowiedzi' przed wszystkimi to mi sie głupio robi i milczę.
Czasem są weekendowe, a czasem 5 dniowe, tak jak ta Ochotnica.
Do tego okolica malownicza: Szczawnica blisko, na przykład, a i do Zakopanego można podjechać po/przed Reko.
Ja po roku pilotażu widzę nasz udział w DK jako drogę rozwoju. Że się małymi kroczkami przesuwamy w górę. I, że długa droga przed nami, ale warto jej trud podjąć, bo te zobowiązania to naprawdę błogosławieństwo dla nas - takie ramy działania, podstawy, punkt odniesienia.