Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

1115116118120121141

Komentarz

  • niektóry wierzą w swoją nieograniczoną płodność :P

    i nie zdają sobie sprawy, że nie każdemu Bóg tak błogosławi jak Ani czy Małgorzacie

    u mnie np. przez 12 lat - 5 ciąż, i tylko trójka dzieci


    P.S. tfuu, tfuuu - wierzą w złośliwego Boga, który pokarze je gromadą dzieci jeśli tylko nie będą "rozważnie planować"
    Podziękowali 1Katia
  • [cite] Marsjanka:[/cite]


    P.S. tfuu, tfuuu - wierzą w złośliwego Boga, który pokarze je gromadą dzieci jeśli tylko nie będą "rozważnie planować"

    gorzej!

    w komentarzach pod artykułem Kingi ktoś stwierdził, że dziecka z gwałtu albo z in vitro to nie stwarza Bóg, tylko to wynik ludzkiego działania :shocked:
    a dziecko z woli Bożej i za jego mocą stwórczą poczyna się tylko wówczas, gdy są spełnione warunki (o roztropnym planowaniu)

    im dłużej się ta dyskusja toczy, tym większe kwiatki się tam pojawiają, a to co napisałam to już pod herezję podpada chyba ? :confused:
  • aż cytat wkleję, tak mnie zgorszył :neutral:

    "Odnoszę wrażenie, że niektórzy nie potrafią rozróżnić praw biologii od bezpośredniej ingerencji Boga. Jeśli bez Boga nie może się począć dziecko i tylko od niego to zależy, to jak możliwe jest zapłodnienie w wyniku gwałtu albo in vitro? Przeniesienie punktu ciężkości z decyzji człowieka na wyłączne działanie Boga prowadzi do absurdu. A jeśli nie działa sam Bóg, to znaczy że człowiek musi również decydować. Poza tym Bóg dział zgodnie z bardzo precyzyjnym planem, wyznacza czas i miejsce swego działania, określa okoliczności. Człowiek powinien Boga w tym naśladować i umiejętnie regulować także liczbę członków swojej rodziny. Przy całym otwarciu na życie potrzeba odpowiedzialności, czyli gotowości zmierzenia się z konsekwencjami narodzin dziecka. NPR pozwala ludziom mniej zamożnym od zwolenników wielodzietności żyć w harmonii z naturą i wpisanym w nią Bożym prawem."

    takie tam kwiatki zaangażowani katolicy sadzą :cry:
  • "Ważne warunki

    Podsumujmy więc opinie teologiczne na ten temat. Kościół ani nie aprobuje, ani nie zakazuje stosowania metody "cyklu"? jako systemu. Kościół jednak zaledwie toleruje jej stosowanie. Toleruje, tzn. niechętnie zezwala. Toleruje ją, jednak pod warunkiem zaistnienia trzech ściśle określonych faktów. Po pierwsze, musi istnieć wystarczająco poważny powód dla zezwolenia małżeństwu na stosowanie tej metody, wystarczająco poważny, by omijać pierwszy cel małżeństwa. Po drugie, zarówno mąż, jak żona, muszą godzić się na jej stosowanie â?? nikt nie może być zmuszony do stosowania tego systemu wbrew swej woli. Po trzecie, stosowanie tej metody nie może pociągać za sobą grzechów śmiertelnych przeciwko czystości ani stać się bliską okazją do takich grzechów. Złamanie któregokolwiek z tych warunków czyni stosowanie tej metody grzesznym. Opinia brzmi więc: "stosowanie NPR czasami nie jest grzechem, czasem jest grzechem powszednim, a czasem grzechem ciężkim"?. Nie mówmy zatem: "Wszystko w porządku. Kościół to aprobuje"?."

    Z tekstu Ks. Hugona Calkins"ona OSM
    ( cały tekst zamieszczony w tym wątku przez Gregoriusa)




    Najgorzej, gdy ludzie nie uświadamiają sobie, że NPR można stosować niegodziwie, grzesznie. Nikt na to nie zwraca uwagi, na kursach przedmałżeńskich np.

    Nie jestem za niepropagowaniem NPR'u w KK. Dla wielu ludzi jest to najlepsze wyjście. Jednak dla uczciwości nauczyciele NPR'u, powinni jednak zwracając uwagę na odpowiednią postawę człowieka względem otwarcia na nowe życie. NPR nie jako świetna metoda antykoncepcji dla Katolika, ale ewentualne rozwiązanie, przy spełnionych warunkach godziwego stosowania NPR.(j/w w cytowanym tekście)

    Czasami bywa tak,że człowiek stosuje NPR, zupełnie bezrefleksyjnie (zatwierdzone przez KK, to o co chodzi?), dlatego bardzo ważne jest mówienie, że NPR, nie zawsze Ok.

    To nie są błahostki. Czasami człowiek myśli, że sam tak świetnie sobie zaplanuje, najczęściej nic z tych planów nie wychodzi. Wtedy wraca się jak ten Syn marnotrawny do Ojca i prosi o przebaczenie i błogosławieństwo w postaci dzieci (bo wcześniej kilka lat zmarnowanych na NPR jest OK)
  • Właśnie przejrzałam wpisy pod tekstem na Christianitas:bigsmile:

    :bigsmile::bigsmile::bigsmile::bigsmile::bigsmile::bigsmile::bigsmile:

    Najbardziej podoba mi się: Kosmitko.

    Ucieszyłam się, widząc Was tam. Bardzo.

    I tak myślę, róbmy dalej swoje:hi:
  • Kinga:thumbup:
  • Ale tak naprawdę dla kogo jest NPR ?
    Ja stosowałam bo już po pierwszej cesarce kazano mi a antykoncepcja dla mnie była nie do przyjęcia. Efekt jest taki jaki jest 4 dzieci, które lekarze nazwali by nieplanowanymi, choć jak dla nas super i dowód na to, że Bóg nie opuszcza człowieka.
    Gdyby jednak naprawdę te 3 kolejne ciąże miały mnie zabić to by zabiły i dzieci też by umarły czyli, npr nie bardzo jest dla ludzi z zagrożeniem życia bo nie zawsze jest skuteczny. Odkładanie ....teraz mając przerwy w rodzeniu ok. 3 lata widzę, że to bez sensu bo jednak niektórzy mają cesarki rok po roku a dzieciom też jest łatwiej jak są małe różnice wieku. I żałuję, że nie zamknęłam oczu i nie skoczyłam na głęboką wodę. Zresztą ten cały strach przed ciążami podjudzany przez otoczenie i dopasowywanie życia do zeszytu i termometru o mało małżeństwa mi nie rozwalił.
    NPR owcy zresztą twierdzą, że służy on odkładaniu poczęć a nie ograniczaniu Boga, ok rozumiem gdyby chodziło o chwilowe zawirowania życiowe, ale po co mają odkładać to ludzie młodzi zaraz po ślubie ? Żeby się skazywać na chore dziecko w późnym wieku, czy na kuszenie in vitrem ?
  • Kingo :fi:
  • http://fronda.pl/jr3/blog/bo_w_czlowieku_jest_seks

    a może by zaprosić tu tego pana?
  • On nie powinien zakuwać do matury ?:shocked:
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]
    [cite] Nika6 (Monia6):[/cite]Radykalni katolicy nie mają tyle czasu na siedzenie w internecie co wytrawni posiadywacze.
    Dzisiaj własnie BXVI zachęcał katolików do siedzenia w internecie:cheer::cheer:
    ??
  • Kurcze, jak ja lubie czytać wypowiedzi Naczelnych Koscioła :df:
  • [cite] ruda megi:[/cite]On nie powinien zakuwać do matury ?:shocked:
    Najpierw egzamin dojrzałości, potem dyskusje na takie tematy? :bigsmile:
    Przyznaję rację, co za czujność.:bigsmile:
  • [cite] Nika6 (Monia6):[/cite]
    [cite] Agnieszka63:[/cite]
    [cite] Nika6 (Monia6):[/cite]Radykalni katolicy nie mają tyle czasu na siedzenie w internecie co wytrawni posiadywacze.
    Dzisiaj własnie BXVI zachęcał katolików do siedzenia w internecie:cheer::cheer:
    ??
    W RM słyszałam i Gregorius też zostawił ślad na poprzedniej stronie, że nawet pisali o tym w rp.pl, ale tylko fragmentarycznie.
  • @ Kinga
    Świetna robota! i Tak dalej trzymać!
    :flowers::flowers::flowers:
  • Może przesadzam, bo teraz dzieci są ,,wyedukowane" bardzo wcześnie nie zawsze we właściwym kierunku, jednak myślę, że taki młody człowiek powinien się zająć swoimi obowiązkami a nie mieszać się w tematy, które go nie dotyczą.
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]W RM słyszałam i Gregorius też zostawił ślad na poprzedniej stronie, że nawet pisali o tym w rp.pl, ale tylko fragmentarycznie.
    Przeczytałam to, co wkleił Greg i jakoś inaczej odebrałam słowa Papieża- nie jako zachętę do korzystania z portali społecznościowych, ale właśnie jako przestrogę przed zastępowaniem relacji "w realu" relacjami on line.
  • i przestroge aby byc autentycznym
  • Z powodu licznych komentarzy ukazujących się w Internecie chcielibyśmy sprostować pewne niejasności wynikające z parafrazy naszych słów zamieszczonych w artykule, który ukazał się w edycji małopolskiej â?žNiedzieliâ? (nr 39/2010), a które wyrwane z kontekstu mogą uwłaczać wielodzietności. Chcielibyśmy również zasygnalizować, że w najbliższym czasie na łamach â?žNiedzieliâ? ukaże się nasza polemika do tekstu pani Kingi Wenkler, pt. â?žNPR zawsze ok?â? zamieszczonym na stronie internetowej pisma â?žChristianitasâ?.

    Sprostowanie dotyczy słów: â?ž(â??) w świadomości młodych ludzi będzie możliwe utrwalenie przekonania, że NPR to nie kalendarzyk małżeński, i że ta metoda stanowi alternatywę dla antykoncepcji. Sprawi to także, że katolicyzm nie będzie utożsamiany z wielodzietnością, ponieważ skuteczność NPR jest bardzo wysoka.â?

    Sformułowanie dotyczące wielodzietności nie miało w naszym zamyśle wskazywać jakoby wielodzietność była czymś nieodpowiednim dla katolika. Jeśli jakaś rodzina wielodzietna z tego powodu poczuła się urażona, to prosimy przyjąć nasze przeprosiny. Celem było ukazanie mitu, który wskazuje, że osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność, która nie jest ich wyborem, ale w pewnym sensie ciężarem, na który zostali skazani. W takim rozumieniu wielodzietność, która jest skutkiem nieskuteczności naturalnych metod, nie jest ukazywana jako piękna i wartościowa. Szanujemy rodziny wielodzietne i uważamy, że jeśli małżeństwo w sposób wolny i odpowiedzialny decyduje się na liczne potomstwo, to w sposób szczególny realizują oni małżeńskie powołanie do przekazywania życia.

    Kiedy wskazujemy na skuteczność metody, mamy na myśli popartą badaniami naukowymi jej dużą dokładność w wyznaczaniu dni płodności i niepłodności. Metody te bowiem nie mają na celu uchronić małżeństwa przed poczęciem, tylko ukazać im naturalny rytm kobiecej płodności. To małżonkowie sami podejmują świadomą decyzję o zbliżeniu. NPR zachęca do nieustannego rozeznawania woli Bożej oraz uczestniczenia w tym dialogu z Bogiem i z współmałżonkiem.

    Nie widzimy również rozłamu między wielodzietnością a NPR. Często katolicy, którzy chcą mieć liczne potomstwo, korzystają z naturalnych metod regulacji poczęć.

    Jeszcze raz zachęcamy do zapoznania się z szerszą polemiką, która ukaże się niebawem.

    Katarzyna i Mariusz Marcinkowscy
  • Ok małżonkowie mogą skorzystać z npr jeśli tego wymaga ich zdrowie tylko nie mogą ślepo wierzyć , że na pewno ich to ,, uchroni" przed ciążą. Tylko proszę mnie nie oskarżyć o trolowanie na korzyść hormonów, gum etc.
    Jednak proponowałabym aby na kursach przedmałżeńskich nie spamować młodzieży nprem i nie wmawiać im , że pierwszym najważniejszym zadaniem małżonków i wyrazem jedności jest pomiar jakiegoś śluzu...
    oraz, że królicze zachodzenie w ciążę to brak kultury i jakichkolwiek zasad moralnych.
  • ""Celem było ukazanie mitu, który wskazuje, że osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność, która nie jest ich wyborem, ale w pewnym sensie ciężarem, na który zostali skazani."

    Świetnie, państwo Marcinkowscy widzą dziecko jako ciężar, a nie zgodnie ze słowami Zbawiciela jako błogosławieństwo. Tylko czy takie widzenie jest jeszcze katolickie?
  • Znalazłam moim zdaniem bardzo fajny artykuł w "Zawsze wierni"
    chciałam się z Wami podzielić:

    Mała zmiana â?? wielkie skutki

    O celach małżeństwa

    To są dobra, dla których małżeństwo jest dobre: potomstwo, wierność małżeńska, sakrament! św. Augustyn

    1. Pierwszy i drugi cel małżeństwa wg tradycyjnej nauki Kościoła


    Papież Pius XI naucza:
    Pierwsze więc miejsce pomiędzy dobrami małżeństwa zajmuje potomstwo. I zaprawdę sam Stwórca rodzaju ludzkiego, który w dobroci swej w dziele rozkrzewienia życia postanowił ludzi użyć jako pomocników swych, nauczał tego, kiedy, ustanawiając w raju małżeństwo, powiedział do prarodziców naszych, a przez nich do przyszłych małżonków: Â?Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemięÂ? (Rodz 1, 28). To samo znajduje św. Augustyn w słowach św. Pawła Apostoła do Tymoteusza: Â?Że celem rodzenia zawiera się małżeństwo, świadczy Apostoł w ten sposób: â??Chcę zatem, żeby młodsze wychodziły za mążâ??. A jakoby wtrącono pytanie: â?? Dlaczego? â?? dodaje zaraz: â??[aby] rodziły dzieci, były gospodyniami domuâ?? (1 Tym 5, 14)Â?.

    Kodeks Prawa Kanonicznego (z 1917) dobitnie wyraża tę prawdę:
    Celem głównym małżeństwa jest rodzenie i wychowanie potomstwa, drugim celem jest wzajemna pomoc.

    Św. Tomasz z Akwinu uczy, że â?žnależytym celem w małżeństwie jest potomstwoâ? i w tym celu â?žgłównym małżeństwa zawierają się także inne cele jako drugorzędneâ?. Św. Oficjum na pytanie: â?žCzy można przyjąć opinię niektórych nowoczesnych autorów, którzy negują, że pierwszorzędnym celem małżeństwa jest prokreacja i wychowanie dzieci, albo którzy uczą, że drugorzędne cele nie są istotnie podporządkowane celowi pierwszorzędnemu, lecz są tak samo główne i niezależne cele?â? â?? odpowiedziało negatywnie.

    2. â?žMała zmiana soborowaâ?


    Sobór Watykański II dokonał â?žmałejâ? zmiany w określeniu celu chrześcijańskiego małżeństwa: â?žMałżonkowie chrześcijańscy na mocy sakramentu (...) wspomagają się wzajemnie we współżyciu małżeńskim oraz rodzeniu i wychowywaniu potomstwaâ?. W Konstytucji Gaudium et spes Sobór ponownie przedstawił jako cele małżeństwa najpierw miłość małżonków (nr 49), a dopiero potem płodność małżeńską (nr 50). â?žZ samej zaś natury swojej instytucja małżeńska oraz miłość małżeńska nastawione są na rodzenie i wychowywanie potomstwa, co stanowi jej jakby szczytowe uwieńczenieâ? (nr 48). Papież Jan Paweł II rozwinął ten temat w encyklice Familiaris consortio:
    Miłość małżeńska zawiera jakąś całkowitość, w którą wchodzą wszystkie elementy osoby â?? impulsy ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania, dążenia ducha i woli. Miłość zmierza do jedności głęboko osobowej, która nie tylko łączy w jedno ciało, ale prowadzi do tego, by było tylko jedno serce i jedna dusza. Wymaga ona nierozerwalności i wierności w całkowitym wzajemnym obdarowaniu i otwiera się ku płodności (podkreślenia w oryginale).

    Wydaje się, że istotne dobro (i cel) małżeństwa polega tutaj na wzajemnej miłości obojga małżonków; miłości, z której wypływa jako owoc i â?žszczytowe uwieńczenieâ? â?? potomstwo.

    Nowy KPK potwierdza tę zmianę w definicji małżeństwa: na pierwszym miejscu zostało przedstawione â?ždobro małżonkówâ?, na drugim dopiero â?žzrodzenie i wychowanie potomstwaâ?.

    Zmiana ta, zdawałoby się, małej wagi, wydaje się być uzasadniona przez tradycyjną naukę, która przydawała także celowi â?žwierności małżeńskiejâ? jak największe znaczenie.

    3. Analiza zmian

    Niepokój rodzi się, gdy Sobór przedstawia swoją doktrynę jakby â?žnowej duchowości małżeństwaâ? w świetle ekumenizmu oraz wielkich zmian w nowoczesnym społeczeństwie.

    Zmiana ta nie dotyczy strony nadprzyrodzonej chrześcijańskiego małżeństwa jako odbicia jedności Chrystusa ze swoim Kościołem; dotyczy jednak istoty strony naturalnej instytucji małżeństwa:

    1° Istnieje zasadnicza różnica metafizyczna, czy jakieś dobro jest pierwszym i pierwszorzędnym celem pewnej czynności, czy też jest ono tylko owocem, szczytem innego dobra, ku któremu â?žjest skierowanaâ? ta czynność.

    W pierwszym przypadku związek mężczyzny i niewiasty jest istotnie zorientowany i skierowany na trzecią osobę (dziecko), a ich wzajemna miłość urzeczywistnia się i aktualizuje w perspektywie potomstwa. Innymi słowy, wzajemna miłość byłaby nieprawdziwa i nieistniejąca, jeśli wykluczałoby się perspektywę dziecka (jego zrodzenia i wychowania). Dlatego św. Tomasz z Akwinu mówi, że w pierwszym celu małżeństwa (tj. w potomstwie) zawarte są wszystkie inne cele. Staje się to zrozumiałe, jeśli zapytamy, na czym dokładnie polega wzajemna miłość: jest ona zjednoczeniem dwóch istot duchowych; jeśli jednak mężczyzna i niewiasta połączą się i â?žbędą jednym ciałemâ? (Rodz 2, 24; Mt 19, 5), to w najbardziej intymnym fizycznym akcie miłości odczuwają jasno, że nie są jednym, ale dwoma odseparowanymi bytami â?? miłość zaś chce zjednoczenia. To zjednoczenie może stać się rzeczywistością tylko w trzeciej osobie, poczętej właśnie w samym akcie miłości. Będzie ona żywym, prawdziwym, konkretnym urzeczywistnieniem ich miłości. Całe późniejsze wychowanie dziecka, z wszystkimi ofiarami i trudami, będzie tylko kontynuacją i ciągłym uobecnianiem tej miłości. Każde kolejne dziecko i jego wychowanie potwierdza i jeszcze bardziej aktualizuje tę wzajemną miłość małżonków.

    W drugim przypadku związek mężczyzny i niewiasty jest istotnie skierowany ku sobie, istnieje samodzielnie i aktualizuje się w samym współżyciu małżonków. Potomstwo jest najpiękniejszym owocem tej miłości, jednak w samej istocie zupełnie odrębnym od niej, podobnie jak â?žwieniecâ? jest najpiękniejszym znakiem szacunku dla walczącego i jego zwycięstwa, jednak walczący walczy i może odnosić zwycięstwa nawet bez â?žwieńcaâ?. Inaczej mówiąc, wzajemna miłość istnieje sama w sobie bez perspektywy potomstwa. Dziecko staje się tylko dodatkiem lub ozdobą miłości współmałżonków â?? skąd wynika przekonanie, że sam ideał małżeństwa zostaje osiągnięty, jeśli pojawi się jedno dziecko, kolejne zaś potomstwo staje się już prawie zbędnym dodatkiem; w takiej perspektywie wielodzietne małżeństwa nie mają żadnej wartości. Dlatego też nigdzie w posoborowej nauce małżeńskiej nie chwali się już (jak w nauce tradycyjnej) wielodzietnych rodzin, a zachęta do stosowania naturalnej (a w przypadku niektórych episkopatów nawet sztucznej) antykoncepcji stała się w katechezach przedmałżeńskich powszechna.

    Należy zapytać, na czym polega â?žmiłość wzajemnaâ?, jeśli zamyka się w sobie według tej perspektywy: a) Dziecko nie będzie przyjęte jako urzeczywistnienie miłości, jako â?žwcielona jednośćâ? obydwu przecież różnych współmałżonków, którzy jednak tak bardzo chcą stać się jednym. Będzie dla nich w najlepszym przypadku â?žwieńcemâ?, a więc miłym dodatkiem, ale w istocie obcym małżeńskiej miłości. Żona nie będzie widzieć w nim wyrazu i odbicia samego męża z całym jego bytem i z całą jego miłością; mąż nie będzie widzieć w nim życiowego owocu najgłębszej istoty swojej żony. Dlatego też wezwanie do całkowitego poświęcenia się na rzecz wychowania dzieci stanie się niezrozumiałe. â?žOpróczâ? dobra dzieci małżonkowie będą uważać za stosowne, aby mieli jeszcze â?žczas dla siebieâ?. b) Zasadniczo takiej miłości bez istotnej aktualizacji w potomstwie będzie brakowało czynów, rzeczywistych dowodów miłości. Czym małżonkowie mogą udowodnić drugiej stronie, że ich miłość jest szczera, trwała i realna? Czy tak głośne twierdzenie o miłości do drugiej osoby nie może być ukrytym egoizmem, samozadowoleniem? Gdzie znajduje się obiektywny dowód, że współżycie małżeńskie jest aktem oddania się drugiemu, a nie szukaniem własnej rozkoszy?

    2° Cokolwiek czyni człowiek, czyni to z powodu pewnego celu â?? i dla tego celu. Jeśli człowiek ma przed oczyma jasny cel, ku któremu wszystkie jego czynności są kierowane, to będzie też wybierać odpowiednie środki, aby ten cel jak najlepiej urzeczywistnić:

    Jeśli pierwszorzędnym celem małżeństwa jest potomstwo, to wszystkie czynności męża i żony bezpośrednio lub pośrednio mają w perspektywie ojcostwo i macierzyństwo, czyli założenie i rozwijanie rodziny. Dzieci będą przez nich oczekiwane tak, jak pielgrzym oczekuje dnia, w którym wstąpi do świątyni; całe wspólne życie jest przeniknięte troską o wychowanie dzieci: zagospodarowanie majątku, znalezienie mieszkania lub domu, studia i wykształcenie współmałżonków etc. Przy takim założeniu dziecko, kiedy się urodzi, znajdzie odpowiednią atmosferę, w której może się rozwijać.

    Jeśli głównym dobrem małżeństwa jest wzajemna miłość, to większość czynności męża i żony będzie skierowanych na samych siebie, na wygodne ułożenie sobie wspólnego życia. Majątek będzie używany dla wzmocnienia â?žwzajemnej miłościâ?: stąd np. częste wspólnie spędzane urlopy, wydatki dla wygody współmałżonka etc. Może też zaistnieć taka sytuacja, że dzieci (szczególnie kolejne dzieci po pierwszym lub drugim) będą traktowane jako przeszkoda w pełnym urzeczywistnieniu â?žwzajemnej miłościâ? współmałżonków: już nie będą oni mogli mieć czasu dla siebie, stąd możliwe nabieranie dystansu, który szkodzi â?žwzajemnej miłościâ?: tego typu racje są często podawane, aby usprawiedliwić używanie środków antykoncepcyjnych.

    4. Wniosek

    â?žMała zmianaâ? celów małżeństw przyniosła wielkie skutki: jej rezultatem są wszelkie niemoralne zmiany w rozumieniu małżeństwa w obecnych czasach. Najpierw zaistniała tendencja do całkowitego oddzielenia obydwu celów małżeństwa, następnie cel drugorzędny stał się głównym i pierwszorzędnym, a w końcu zaczęto dążyć do całkowitego wyeliminowania rozumienia potomstwa jako celu małżeństwa, co doskonale pasuje do egoistycznej mentalności obecnego świata.

    Jak wyżej powiedziano, odwrócenie kolejności celów małżeństwa wspiera praktykę antykoncepcji. Papież Paweł VI poświęcił całą encyklikę (Humanae vitae) potępieniu tej zgubnej praktyki. Fakt, że całe konferencje episkopatów (np. Niemiec) zdystansowały się od tej nauki papieskiej pokazuje, jak owa â?žmała zmianaâ? stała się ważna dla wielu hierarchów i wygodna dla bardzo wielu katolików na całym świecie. Nie wystarczy więc, żeby obecny Papież (podobnie jak i jego poprzednicy) piętnował i potępiał tego typu praktyki, bo nie można usunąć złego drzewa, jeśli tylko odcina się gałęzie, a pozostawia nietknięty korzeń.
  • [cite] Maciek:[/cite]....
    Katarzyna i Mariusz Marcinkowscy

    :clap::clap::clap:
  • "Celem było ukazanie mitu, który wskazuje, że osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność, która nie jest ich wyborem, ale w pewnym sensie ciężarem, na który zostali skazani."

    Co jest tym mitem?

    a) "osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność"

    b) "osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność, która nie jest ich wyborem, ale w pewnym sensie ciężarem, na który zostali skazani"
  • [cite] Gregorius:[/cite]""Celem było ukazanie mitu, który wskazuje, że osoby korzystające z naturalnych metod przez ich domniemaną nieskuteczność są skazane na wielodzietność, która nie jest ich wyborem, ale w pewnym sensie ciężarem, na który zostali skazani."

    Świetnie, państwo Marcinkowscy widzą dziecko jako ciężar, a nie zgodnie ze słowami Zbawiciela jako błogosławieństwo. Tylko czy takie widzenie jest jeszcze katolickie?
    "Moje jarzmo jest słodkie a moje brzemię lekkie"
    Jezus też nazywa życie chrzescijańskie cieżarem.
    Przecież nie w tym tkwi problem.

    Problem tkwi w braku bliskiej relacji ludzi nie całkiem dobrowolnie "skazanych" na wielodzietnosc z Bogiem, ktory czyni ów cieżar słodkim.

    Wybaczcie, ale wiekszy nacisk bym kładła na umożliwienie jak największej liczbie małżonków uczestnictwo np. we wspolnotach neo, aby mieli wsparcie w chrzescijanskich dążeniach - niż na obrażanie sie na słowa Marcinkowskich.
    Ewangelizowac i ewangelizowac!!
    Bog chce byc obecny w zyciach rodzin i niesc z nimi trudy!

    (łatwo sie mowi, wiem, ja mam niedługo etap takowy, zobaczymy czy sie sprawdze.... :shocked:)
  • Hm?

    http://za-kochanie.pl/z-pamitnika-ksiniczki/item/28-zanim-urodzisz-wi%C4%99cej-ni%C5%BC-troje-dzieci
  • Greg - wychodzi na to, że nie masz racji:

    Mariusz Marcinkowski Mówię o taki micie, w którym wielodzietność nie jest przyjęciem daru od Boga, a w oczach ludzi efektem nie skuteczności metod! A prawda jest taka, że wielodzietność jest darem i zadaniem od Boga! Nie zgadzam się na poniżanie wielodzietność!
  • Na stronie Christianitas od niejakiej Agi .S insynuacja, że ja widzę Boga jako starego satyra. Ci ludzie mnie przerażają.
  • Maciek gdzie ten cały tekst jest?
  • o dobra znalazłam
Ta dyskusja została zamknięta.