Goska, alez dziss jest odwrotna odwrotnosc!!! 3% to Ci co moga sobie pozwolic a reszta to chorzy na strach, brak warunkow [np brak ogrodzenia dzialki i 2 samochodu , przyklad autentyczny], psychiczne powody - "ja oszaleje siedzac tyle w domu, co to ja sluzaca jestem?"
Poczytałam wątki tu i tam pod arykułem Kingi.
Wnioski - coraz bardziej akceptuję swoje życie - teraz bez dzieci... Bo skoro to był / jest Boży plan, to był / jest najlepszy...
Cieszę się z tego, co jest i wiem, co mam robić .
Przynajmniej nie muszę się zastanawiać czy jestem w grupie npr czy otwartej .
Pan Bóg jest sam reżyserem naszego życia, a my mu czasem pomagamy, a czasem przeszkadzamy . W każdym razie zaskakuje każdego dnia...
Mnie się bardzo podoba artykuł linkowany przez Knrdsk1.
Od dawna chodziło mi coś trakiego po głowie, ale tak mądrze napisać i uzasadnić nie umiałam...
Poza tym dziwnie jest pisać o tym, że można żyć BEZ 2 samochodów, ogrodzenia, 3 laptopów i zajęć wszelakich dodatkowych itd.
Ze można naprawdę być szczęśliwym mając minimum lub nawet mniej.
Że można być wdzięcznym Panu Bogu za dzieci.
I za to, co się ma. Oraz za to, czego się nie ma.
Że można być DLA kogoś, a nie tylko dla siebie.
Że nie umiera się SŁUŻĄC rodzinie. Lub raczej - owszem - umiera się - z uśmiechem na ustach, w poczuciu dobrze przeżytego życia i sensu tego życia...
Wielu ludzi tego nie chce zrozumieć, wg cytatu, który kiedyś tu zostawiła ProMama - bo to jest znak szprzeciwu, to jest wyrzut sumienia, to jest coś, co się nie zgadza z ich myśleniem i wygodnictwem. Więc szukają wymówek, wytłumaczeń... Komplikują życie sobie i tym, którzy chcą zwyczajnie, po prostu otwierać się na to, co daje Bóg...
Olesia, dokładnie - dziękować za to, co daje i za to, czego nie daje... Dał mi męża, przyjaciół, pracę...
Najwyżej mogę pytać: Czego ode mnie / od nas Oczekujesz w tej sytuacji?
Lilo, może te dzieciaki będą miały komfort, a niedosyt miłości...Coś za coś.
W dorosłym życiu pewnie desperacko będą tej miłości i akceptacji szukały, ale będą za to wyposażone w te "zajęcia dodatkowe"...Każda sytuacja ma plusy i minusy.
To może i nas jeszcze Zaskoczy :shocked:. Może zdążymy przed meno :shamed:. A jak nie, to też w porządku - widocznie inne plany z Wysokości
Taka dziś jestem pogodzona ze wszystkim, bo praca mnie cieszy .
Własne dziecko to musi być jednak nieporównywalna radość z żadną pracą :shocked:. Jednak nie wszystkim jest to dane i to też jest fakt do zaakceptowania.
Tak, masz rację. Też o tym myślałam, co będzie, jak się dziecko dowie, że nie było chciane. Z czym się wtedy będzie musiało zmierzyć i jak to odbije się na jego życiu??? Dorosły ciężko przechodzi odrzucenie, a co dopiero kształtująca się psychika :sad:. Tak, to przerażające.
Te dzieci mogą też jakoś zracjonalizować te postawy, uznać je za powszechne i też je powielać we własnym życiu... To pewnie dość częste.
u mnie nie ma dzieci niechcianych. sa dzieci nie w czas
no ale ja nie wierze ze Bog liczy kazdy włos na mojej głowie. chyba nawet wierzac w Boga trudno przyjac postawe takiego pełnego zaufania. to jednak nie jest powszechne nawet wsrod katolikow - takie rozumienie bozego planu i bozej opieki.
chyba przestane was czytac bo jeszcze sie na star lata nawróce? :P
Wiesz Honorato te dzieci nie w czas okazują się największym darem choć to może wydawać się dziwne,mój Michaś urodził się mimo npr-u całkiem nie w czas,ciężka choroba wujka który już wtedy leżał,maż wyjeżdzający za granicę 1 raz,a już po porodzie 2 wyjazd ,Michaś 3-miesięczny a mój mąż ciężki wypadek i 3 miesiące w szpitalu w Hiszpanii, finansowo bardzo ciężko,psychicznie też ale to dzieciątko przy piersi pomogło mi to wszystko przetrwać i okazało się takim wspaniałym darem od Boga że coraz bardziej przekonywałam się że jednak to jest tak jak mówią starzy ludzie że jak Bóg daje dziecko to da i na chleb dla dziecka naprawdę warto zaufać Bogu
korzystajac z uwagi zgromadzonych troche sie wyzale
nie jest proste, jak dopiero uczace sie dziecko placze ze teskni za tata i chce do niego dzwonic tlumaczac mu po swojemu zeby ojn do niej brum brum, i ze wtedy bedzie mi-mi, a tata ma zawsze wazniejsze sprawy, nie ma pieniedzy na bilet bo nie ma pracy a jak ma prace to nie ma czasu bo pracuje.
no mozna wtedy powiedziec ze dziecko jest moim najwiekszym skarbem, tylko czy ja jestem najlepszym sco sie moglo temu dzieku trafic?
za bledy trzeba placic, ale glupio jakos jak za moje bledy placi dziecko
no ale jak ludzie sie kochaja to dzieci jak szklanek - nigdy za wiele
Tak się czaiłam na 4000 post,
ale dyskusja na temat antykoncepcji była tak żarliwa, że nie dałam rady
a na 5000 już nie chce mi się czekać
bo chciałam podzielić się z Wami
bo to w pewnym sensie Wasza zasługa
Nie tak dawno podjęliśmy decyzję o odrzuceniu NPR, pisałam zresztą o tym.
Dostaliśmy błogosławieństwo od kapłana w Instytucie. Lęk odszedł.
Właśnie Maleństwo ma 9 tygodni!!!!!!
Powinnam napisać o tym w wątku "A to ja się pochwalę" ale wolę tutaj, bo ta Dziecina to poniekąd skutek udziału właśnie w tej dyskusji.
Dodam tylko, że stosując NPR dalej, na pewno nie zdecydowalibyśmy się na dziecko w tym momencie (najmłodsza lada dzień kończy roczek, poza tym tysiąc innych przeszkód, nawet pewien spowiednik stwierdził, że może kolejne życie nie jest potrzebne). Co potwierdza, że stosując NPR można być otwartym na życie okresowo, wtedy kiedy sami chcemy.
Proszę o modlitwę, bo jak rodzina się dowie to przestaniemy z mężem w spokoju cieszyć się z naszego Małego Skarbka.
Asiu - dzięki za świadectwo. Marcelino dzięki za mądre słowa.
Dziwię się, że bliscy mogą wybrzydzać. Przecież dzieje się cud i ród się rozwija .
Słyszałam o grymaszeniu dziadków na wieść o drugim :shocked:, trzecim i czwartym dzieciątku :shocked:, ale w głowie mi się to nie mieści . Przecież to nie dziadkowie będą wychowywać :shocked:. A poza tym zadziwia chęć wpływu na życie dorosłych 20, 30 lub 40 letnich dzieci :shocked:.
U znajomych chyba po czwartym rodzice wycofali pomoc, za to znajomy kapłan śpiewał na tę wieść.
I tego nie rozumiem...przestać pomagać w opiece nad dziećmi wtedy, gdy ta pomoc zaczyna być naprawdę potrzebna :shocked:...
Aga bo to ta ze zle pojetej troski troche troche pewnie obawa o to ze trzeba bedzie pomagac a sily juz nie te... nikt nie chce zeby jego dziecku bylo w zyciu ciezko i choc niby wiadomo ze nikt nie dostaje wiecej niz moze udzwignac to niektorych ciezarow wolaloby sie nie dzwigac jednak - w sensie do dzwigania nie dostawac
Moze dziadkowie nie czuli sie juz na silach pomagac? Z drugiej strony - ja akurat nie wymagam od nikogo, zeby mi pomagal - ma taka wole - to swietnie, od czasu do czasu dziadkowie buduja lepsze relecja z wnukami bez obecnosci rodziców, którzy np. poszli sobie na impreze , ale nie ma takiego obowiazku i jak sie nie da, to rodzice nigdzie nie ida. Co do codziennej opieki - dziadkowie naszych dzieci kiedy naprawde moglo byc to przydatne, czyli jak nasi najstarsi byli mali, my z bardzo niklymi dochodami i usilowalismy konczyc studia, jeszcze sami pracowali, wiec to nie wchodzilo w gre - z drugiej strony, podejrzewam, ze przyjecie ewentualnej pomocy w wiekszym wymiarze wiazala by sie rowniez z przyjeciem do wiadomosci i stosowaniem pewnych ich pomyslów na zycie. Czyli np. poniewaz takim pomyslem dla np. tesciów niekoniecznie bylo nasze sie rozmnazanie, to przy kolejnym dziecku calkiem naturalne moglo by byc wlasnie takie cofniecie pomocy....
Komentarz
(Jak mawiają moi synowie.)
:bigsmile:
I oto mamy jak na tacy:bigsmile:
Wnioski - coraz bardziej akceptuję swoje życie - teraz bez dzieci... Bo skoro to był / jest Boży plan, to był / jest najlepszy...
Cieszę się z tego, co jest i wiem, co mam robić .
Pan Bóg jest sam reżyserem naszego życia, a my mu czasem pomagamy, a czasem przeszkadzamy . W każdym razie zaskakuje każdego dnia...
Od dawna chodziło mi coś trakiego po głowie, ale tak mądrze napisać i uzasadnić nie umiałam...
Poza tym dziwnie jest pisać o tym, że można żyć BEZ 2 samochodów, ogrodzenia, 3 laptopów i zajęć wszelakich dodatkowych itd.
Ze można naprawdę być szczęśliwym mając minimum lub nawet mniej.
Że można być wdzięcznym Panu Bogu za dzieci.
I za to, co się ma. Oraz za to, czego się nie ma.
Że można być DLA kogoś, a nie tylko dla siebie.
Że nie umiera się SŁUŻĄC rodzinie. Lub raczej - owszem - umiera się - z uśmiechem na ustach, w poczuciu dobrze przeżytego życia i sensu tego życia...
Wielu ludzi tego nie chce zrozumieć, wg cytatu, który kiedyś tu zostawiła ProMama - bo to jest znak szprzeciwu, to jest wyrzut sumienia, to jest coś, co się nie zgadza z ich myśleniem i wygodnictwem. Więc szukają wymówek, wytłumaczeń... Komplikują życie sobie i tym, którzy chcą zwyczajnie, po prostu otwierać się na to, co daje Bóg...
Najwyżej mogę pytać: Czego ode mnie / od nas Oczekujesz w tej sytuacji?
W dorosłym życiu pewnie desperacko będą tej miłości i akceptacji szukały, ale będą za to wyposażone w te "zajęcia dodatkowe"...Każda sytuacja ma plusy i minusy.
Taka dziś jestem pogodzona ze wszystkim, bo praca mnie cieszy .
Własne dziecko to musi być jednak nieporównywalna radość z żadną pracą :shocked:. Jednak nie wszystkim jest to dane i to też jest fakt do zaakceptowania.
Te dzieci mogą też jakoś zracjonalizować te postawy, uznać je za powszechne i też je powielać we własnym życiu... To pewnie dość częste.
A który?
Bo z nazwiska to kojarzę tylko niejakiego Macieja T.
Chyba, że to autoreklama była
no ale ja nie wierze ze Bog liczy kazdy włos na mojej głowie. chyba nawet wierzac w Boga trudno przyjac postawe takiego pełnego zaufania. to jednak nie jest powszechne nawet wsrod katolikow - takie rozumienie bozego planu i bozej opieki.
chyba przestane was czytac bo jeszcze sie na star lata nawróce? :P
Z niemieckiej niewoli w ruskich szpony. Z antykow w npr - Polski narodzie podnies sie z tych kolan!!!
nie jest proste, jak dopiero uczace sie dziecko placze ze teskni za tata i chce do niego dzwonic tlumaczac mu po swojemu zeby ojn do niej brum brum, i ze wtedy bedzie mi-mi, a tata ma zawsze wazniejsze sprawy, nie ma pieniedzy na bilet bo nie ma pracy a jak ma prace to nie ma czasu bo pracuje.
no mozna wtedy powiedziec ze dziecko jest moim najwiekszym skarbem, tylko czy ja jestem najlepszym sco sie moglo temu dzieku trafic?
za bledy trzeba placic, ale glupio jakos jak za moje bledy placi dziecko
no ale jak ludzie sie kochaja to dzieci jak szklanek - nigdy za wiele
ale dyskusja na temat antykoncepcji była tak żarliwa, że nie dałam rady
a na 5000 już nie chce mi się czekać
bo chciałam podzielić się z Wami
bo to w pewnym sensie Wasza zasługa
Nie tak dawno podjęliśmy decyzję o odrzuceniu NPR, pisałam zresztą o tym.
Dostaliśmy błogosławieństwo od kapłana w Instytucie. Lęk odszedł.
Właśnie Maleństwo ma 9 tygodni!!!!!!
Powinnam napisać o tym w wątku "A to ja się pochwalę" ale wolę tutaj, bo ta Dziecina to poniekąd skutek udziału właśnie w tej dyskusji.
Dodam tylko, że stosując NPR dalej, na pewno nie zdecydowalibyśmy się na dziecko w tym momencie (najmłodsza lada dzień kończy roczek, poza tym tysiąc innych przeszkód, nawet pewien spowiednik stwierdził, że może kolejne życie nie jest potrzebne). Co potwierdza, że stosując NPR można być otwartym na życie okresowo, wtedy kiedy sami chcemy.
Proszę o modlitwę, bo jak rodzina się dowie to przestaniemy z mężem w spokoju cieszyć się z naszego Małego Skarbka.
Po ludzku będzie Wam trudno, i wiesz to lepiej niż ja. Ale naprawdę i na serio jestem pewna, że Pan Bóg wie co robi.
I dla Ciebie +++
Odzywaj się, co u Was, i zapisz się do wątku "przy nadziei", będziem kibicować. :bigsmile:
Czekamy na kolejne wieści, z modlitwą za Was.:bigsmile:
podaj orientacyjny TP, wciągną Cię do wątku "Przy nadziei"
Ale się cieszę!
Bogu niech będą dzięki za nowe życie, za ten cud i za Was- jego rodziców!:whorship:
Warto było się wkurzać, pisać, powtarzać w kółko to samo, dobijać kolejne setki i tysiące postów w tym wątku...
Warto było!
Dziękuję Ci za to, co napisałaś.:da:
Dziwię się, że bliscy mogą wybrzydzać. Przecież dzieje się cud i ród się rozwija .
Słyszałam o grymaszeniu dziadków na wieść o drugim :shocked:, trzecim i czwartym dzieciątku :shocked:, ale w głowie mi się to nie mieści . Przecież to nie dziadkowie będą wychowywać :shocked:. A poza tym zadziwia chęć wpływu na życie dorosłych 20, 30 lub 40 letnich dzieci :shocked:.
U znajomych chyba po czwartym rodzice wycofali pomoc, za to znajomy kapłan śpiewał na tę wieść.
I tego nie rozumiem...przestać pomagać w opiece nad dziećmi wtedy, gdy ta pomoc zaczyna być naprawdę potrzebna :shocked:...