"Konferencja Episkopatu Polski w Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin zawarła informacje dotyczące treści poruszanych w ramach spotkań przedmałżeńskich. Czytamy w tym dokumencie pod nr 31: â?žw ramach przygotowania do małżeństwa, należy przeprowadzić z narzeczonymi co najmniej trzy spotkania. Spotkania te mają dotyczyć odpowiedzialności za wzajemną miłość i przekazywanie życia, szkodliwości i niedopuszczalności antykoncepcji, środków poronnych i sztucznych zapłodnień oraz znaczenia metod rozpoznawania płodności. Nie wystarczy sama informacja o tych metodach, trzeba się ich nauczyć. Dlatego spotkania w odpowiednich odstępach czasu powinny być poświęcone zasadom prowadzenia obserwacji objawów płodności oraz ich interpretacjiâ?." (wytłuszczenie moje)
Widzieliście to już kiedyś? Obawiam się, że nie spełniam episkopalnych wymagań do zawarcia sakramentu małżeństwa...:sad:
Ja myślę Namor, że to jest zalecenie właśnie dla tych co dopuszczają anty, środki poronne i IV.
To po prostu już jest tak głęboko zakorzenione, że Episkopat chyba nie przewiduje, co smutne niestety, że są jeszcze wierzący katolicy, dla których takie podejście nie jest normą.
[cite] Agnieszka&5:[/cite]Ja myślę Namor, że to jest zalecenie właśnie dla tych co dopuszczają anty, środki poronne i IV.
To po prostu już jest tak głęboko zakorzenione, że Episkopat chyba nie przewiduje, co smutne niestety, że są jeszcze wierzący katolicy, dla których takie podejście nie jest normą.
Wiekszość dopuszcza anty, środki poronne i IV.:sad:, bo myslą po pogańsku.
Czy nadejdą wreszcie czasy, że proboszcz z ambony powie, że antykoncepcja itp jest grzechem?! zamiast pleść o wzajemnej zgodzie i poszanowaniu
Bo w końcu skąd ci katolicy mają wiedzieć, że antykoncepcja jest grzechem?!
@Namor: Nie, to aluzja to starego kawału, oparta dodatkowo na tym, że przymiotnik "episkopalny" odnosi się raczej do amerykańskiej wersji anglikanizmu :bigsmile:
@Witek: Patrz jak to łatwo ulec stereotypom. Już myślałem, że do episkopatu pijesz...
też mi nie pasowało skojarzenie anglikańskie, ale innego określenia nie mogłem wymyślić. Przymiotnik od "episkopat" nie chce brzmieć inaczej niż episkopalny (ew. może w katolickiej wersji byłby to episkopatalny?)
MonikaN:
A dziś u mnie w Kościele na kazaniu padł tekst: Katolik jest solą w oku dla innych wyznawców i dla wszystkich "wyzwolonych".
Widocznie katolik dla katolika też jest solą w oku...
a najwięcej soli wpada w oko od ortodoksyjnych katolików.
Celowo przekleiłam to tutaj, bo podobnie jak Marcelina uważam, że nie ma sensu mnożyć wątków, skoro ciągle kręcimy się w jednym temacie. Nie bez wpływu pozostaje też fakt, że liczę na ten bonus od Łukasza za 5000 post
ale do rzeczy:
Moniko dokładnie to samo sobie pomyślałam wchodząc dzisiaj na forum i znajdując ten wątek wysłuchawszy uprzednio dzisiejszej Ewangelii w trakcie Eucharystii.
Obserwuję natomiast jedną prawidłowość, która dała mi wiele do myślenia. Wiele osób zaczyna się logować, bo MUSI coś dopowiedzieć w kwestii NPR, jakoś inne wątki aż tak bardzo nie prowokują.
Ponad pół roku temu też zalogowałam się na forum (po uprzednim podczytywaniu) właśnie dlatego, że oburzyłam się bodajże na Rudą Megi, która w wątku o skuteczności NPR-u napisała, że NPR skuteczny nie jest.
A ja mogę być żywą reklamą skuteczności NPR-u właśnie:
czworo dzieci, w pełni zaplanowanych, pierwsza parka w odstępie 3 lat, przerwa i kolejna parka w odstępie 3 lat. Full Control.
Oczywiście zostałam zjechana z góry na dół i też bardzo mnie to zdziwiło :shocked: - ale o sooo chodzi?
Potem zaczęłam wgłębiać się w temat, w świadectwa Małgorzaty, Marceliny, Agnieszki82, Cart (wszystkich Was nie wymienię, sorry :bigsmile:) i stopniowo coraz bardziej otwierałam oczy a zwłaszcza serce na przemianę.
Faktem jest, że "promocja" planowania jako takiego jest tak silna i zakorzeniona, że przeciętnemu katolikowi przez myśl nie przejdzie, że MOŻNA NIEPLANOWAĆ.
Nigdy i nigdzie nie spotkałam się z promocją otwartości na życie, inną niż "NPR-owa".
Pierwszą osobą, która zaczęła mnie otwierać w temacie jest moja przyjaciółka z kręgu (jesteśmy w Domowym Kościele), zafascynowana radykalizmem neokatechumenatu i mająca w nim bardzo wielodzietnych przyjaciół. Mi w pierwszym odruchu neo kojarzyło się zbyt już ortodoksyjnie: to ci dopiero oszołomy, nawet NPR-u nie uznają
Po wylaniu mi na łeb wiadra zimnej wody przestałam zabierać głos w dyskusji, ale nie przestałam czytać, myśleć i wyciągać wnioski.
NPR stosowaliśmy przez 17 lat. Nieobce są mi dylematy związane z klasyfikowaniem grzechów związanych z unikaniem współżycia w płodne i naturalnym przyciąganiem w tym czasie. Co jest już grzechem a co jeszcze nie, jak unikać sytuacji prowokującej grzech itd, itp. Cały ten mętlik sumienia, który w efekcie odbija się na jakości pożycia i jedności małżeńskiej jest codziennością w relacjach małżeństwa stosującego NPR.
Stąd właśnie potrzeba wielu do uczestniczenia w "specjalistycznych" rekolekcjach małżeńskich. Na Knotza nie trafiliśmy (chyba opatrznościowo), bo by nam chyba bardziej namieszał niż pomógł, ale dwa razy uczestniczyliśmy w Spotkaniach Małżeńskich z Ojcem Karolem Meissnerem w Gietrzwałdzie, z czego się bardzo cieszę, bo jest On wyjątkową osobowością.
Na rekolekcjach usłyszałam m.in., że 80% kobiet w małżeństwie nie jest zainteresowana seksem, ponieważ czuje, że "nic z tego nie ma". Ojciec upatrywał źródło tego problemu w różnym czasie jaki jest potrzeby kobiecie i mężczyźnie w osiągnięciu spełnienia. Według niego aby kobieta została usatysfakcjonowana mąż powinien przebywać w żonie co najmniej 30 minut. Nie podważając tej teorii uważam, że źródło leży jeszcze gdzie indziej, ale o tym za chwilę.
Na nasze ostatnie dziecko otwieraliśmy się przez 7 miesięcy. W zasadzie myślałam, że nasza płodność już wygasła i w ogóle go nie będzie, a tu niespodzianka :bigsmile:
To doświadczenie było mi potrzebne, właśnie aby utwierdzić się w przekonaniu, że to nie ja planuję, że nie ode mnie zależy czy będzie dziecko czy nie. Tyle obstawionych owulacji i figa.
Antek urodził się w lipcu, połóg trwał tym razem bardzo długo (ponad dwa miesiące) było więc sporo czasu na przemyślenie i przewartościowanie poprzedniej postawy przy jednoczesnym "praniu mózgu" codzienną lekturą wątku "NPR jest OK".
No i wychodzi na to, że mózg sobie wyprałam i jestem radykalnym, ortodoksyjnym katolem w pełni otwartym na każde kolejne życie, którym być może Pan zechce nas obdarzyć.
Co za ulga. Co za wolność. Jaki pokój w sercu. :di::di::di:
Dziękuję za Wasze świadectwa!!!!
A co do tych 80%: jeśli kobieta otwiera się przez -dzieścia lat małżeństwa na dwoje, maks troje dzieci (i to w sposób full spontan, nie wpadkowy) to ile ma tej frajdy z seksu bez dopalaczy w życiu?
A ja mogę być żywą reklamą skuteczności NPR-u właśnie:
czworo dzieci, w pełni zaplanowanych, pierwsza parka w odstępie 3 lat, przerwa i kolejna parka w odstępie 3 lat. Full Control.
(...)
Faktem jest, że "promocja" planowania jako takiego jest tak silna i zakorzeniona, że przeciętnemu katolikowi przez myśl nie przejdzie, że MOŻNA NIEPLANOWAĆ.
Podpisuję się! Agnieszka&5, dzięki za całość!!!
[cite] Lukasz:[/cite]Hmm... bonus ode mnie? Przegapiłem jakąś sztafetę wątkową?
Jeśli tak, to się nad czymś pomyśli. :cool:
A to nie Ty wygrałeś ikonę od ProMamy za 4000? Może się pomyliłam, ale nie mam siły przekopywać się wstecz, żeby sprawdzić, kto wygrał i w związku z tym stawia dalej
[cite] Lukasz:[/cite]Hmm... bonus ode mnie? Przegapiłem jakąś sztafetę wątkową?
Jeśli tak, to się nad czymś pomyśli. :cool:
A to nie Ty wygrałeś ikonę od ProMamy za 4000? Może się pomyliłam, ale nie mam siły przekopywać się wstecz, żeby sprawdzić, kto wygrał i w związku z tym stawia dalej
Stawia "kolejkę" dla wszystkich, co się w tym wątku wypowiedzieli.
Do wyboru alkohol, ale za jeden post jeden kieliszek. :bm:
Rozpoczynając ten wątek, byłem właśnie na etapie - dajmy NPR spokój, przecież nikomu nie szkodzi, każdy ma swą własną drogę. Nawet czytając artykuł państwa M. byłem z założenia pozytywnie nastawiony. Tylko to jedno zdanie znów mnie z równowagi wyprowadziło i musiałem się podzielić w gronie podobnie nastawionym.
Kontynuację wątku traktowałem jako świetna rozrywkę właściwie, choć w kilku miejscach dochodziło do mnie że jest to coś ważnego jednak.
Jak się zastanowiłem, to na nasze OnŻ też miało ogromny wpływ czytanie tego forum, tylko starszych wątków tego pokroju.
Świadectwa kolejnych otwierających się były jednak dla mnie ogromnym zaskoczeniem i zarazem radością - dzięki za to, że chciałyście się tym podzielić.:flowers:
Jak już pisałem moje intencje wstępne wcale szczytne za bardzo nie były i nie wiem czy sam więcej na nim nie skorzystałem niż reszta, więc głupio trochę nagrody zbierać.
Komentarz
"Konferencja Episkopatu Polski w Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin zawarła informacje dotyczące treści poruszanych w ramach spotkań przedmałżeńskich. Czytamy w tym dokumencie pod nr 31: â?žw ramach przygotowania do małżeństwa, należy przeprowadzić z narzeczonymi co najmniej trzy spotkania. Spotkania te mają dotyczyć odpowiedzialności za wzajemną miłość i przekazywanie życia, szkodliwości i niedopuszczalności antykoncepcji, środków poronnych i sztucznych zapłodnień oraz znaczenia metod rozpoznawania płodności. Nie wystarczy sama informacja o tych metodach, trzeba się ich nauczyć. Dlatego spotkania w odpowiednich odstępach czasu powinny być poświęcone zasadom prowadzenia obserwacji objawów płodności oraz ich interpretacjiâ?." (wytłuszczenie moje)
Widzieliście to już kiedyś? Obawiam się, że nie spełniam episkopalnych wymagań do zawarcia sakramentu małżeństwa...:sad:
To po prostu już jest tak głęboko zakorzenione, że Episkopat chyba nie przewiduje, co smutne niestety, że są jeszcze wierzący katolicy, dla których takie podejście nie jest normą.
Czy nadejdą wreszcie czasy, że proboszcz z ambony powie, że antykoncepcja itp jest grzechem?! zamiast pleść o wzajemnej zgodzie i poszanowaniu
Bo w końcu skąd ci katolicy mają wiedzieć, że antykoncepcja jest grzechem?!
też mi nie pasowało skojarzenie anglikańskie, ale innego określenia nie mogłem wymyślić. Przymiotnik od "episkopat" nie chce brzmieć inaczej niż episkopalny (ew. może w katolickiej wersji byłby to episkopatalny?)
Celowo przekleiłam to tutaj, bo podobnie jak Marcelina uważam, że nie ma sensu mnożyć wątków, skoro ciągle kręcimy się w jednym temacie. Nie bez wpływu pozostaje też fakt, że liczę na ten bonus od Łukasza za 5000 post
ale do rzeczy:
Moniko dokładnie to samo sobie pomyślałam wchodząc dzisiaj na forum i znajdując ten wątek wysłuchawszy uprzednio dzisiejszej Ewangelii w trakcie Eucharystii.
Obserwuję natomiast jedną prawidłowość, która dała mi wiele do myślenia. Wiele osób zaczyna się logować, bo MUSI coś dopowiedzieć w kwestii NPR, jakoś inne wątki aż tak bardzo nie prowokują.
Ponad pół roku temu też zalogowałam się na forum (po uprzednim podczytywaniu) właśnie dlatego, że oburzyłam się bodajże na Rudą Megi, która w wątku o skuteczności NPR-u napisała, że NPR skuteczny nie jest.
A ja mogę być żywą reklamą skuteczności NPR-u właśnie:
czworo dzieci, w pełni zaplanowanych, pierwsza parka w odstępie 3 lat, przerwa i kolejna parka w odstępie 3 lat. Full Control.
Oczywiście zostałam zjechana z góry na dół i też bardzo mnie to zdziwiło :shocked: - ale o sooo chodzi?
Potem zaczęłam wgłębiać się w temat, w świadectwa Małgorzaty, Marceliny, Agnieszki82, Cart (wszystkich Was nie wymienię, sorry :bigsmile:) i stopniowo coraz bardziej otwierałam oczy a zwłaszcza serce na przemianę.
Faktem jest, że "promocja" planowania jako takiego jest tak silna i zakorzeniona, że przeciętnemu katolikowi przez myśl nie przejdzie, że MOŻNA NIEPLANOWAĆ.
Nigdy i nigdzie nie spotkałam się z promocją otwartości na życie, inną niż "NPR-owa".
Pierwszą osobą, która zaczęła mnie otwierać w temacie jest moja przyjaciółka z kręgu (jesteśmy w Domowym Kościele), zafascynowana radykalizmem neokatechumenatu i mająca w nim bardzo wielodzietnych przyjaciół. Mi w pierwszym odruchu neo kojarzyło się zbyt już ortodoksyjnie: to ci dopiero oszołomy, nawet NPR-u nie uznają
Po wylaniu mi na łeb wiadra zimnej wody przestałam zabierać głos w dyskusji, ale nie przestałam czytać, myśleć i wyciągać wnioski.
NPR stosowaliśmy przez 17 lat. Nieobce są mi dylematy związane z klasyfikowaniem grzechów związanych z unikaniem współżycia w płodne i naturalnym przyciąganiem w tym czasie. Co jest już grzechem a co jeszcze nie, jak unikać sytuacji prowokującej grzech itd, itp. Cały ten mętlik sumienia, który w efekcie odbija się na jakości pożycia i jedności małżeńskiej jest codziennością w relacjach małżeństwa stosującego NPR.
Stąd właśnie potrzeba wielu do uczestniczenia w "specjalistycznych" rekolekcjach małżeńskich. Na Knotza nie trafiliśmy (chyba opatrznościowo), bo by nam chyba bardziej namieszał niż pomógł, ale dwa razy uczestniczyliśmy w Spotkaniach Małżeńskich z Ojcem Karolem Meissnerem w Gietrzwałdzie, z czego się bardzo cieszę, bo jest On wyjątkową osobowością.
Na rekolekcjach usłyszałam m.in., że 80% kobiet w małżeństwie nie jest zainteresowana seksem, ponieważ czuje, że "nic z tego nie ma". Ojciec upatrywał źródło tego problemu w różnym czasie jaki jest potrzeby kobiecie i mężczyźnie w osiągnięciu spełnienia. Według niego aby kobieta została usatysfakcjonowana mąż powinien przebywać w żonie co najmniej 30 minut. Nie podważając tej teorii uważam, że źródło leży jeszcze gdzie indziej, ale o tym za chwilę.
Na nasze ostatnie dziecko otwieraliśmy się przez 7 miesięcy. W zasadzie myślałam, że nasza płodność już wygasła i w ogóle go nie będzie, a tu niespodzianka :bigsmile:
To doświadczenie było mi potrzebne, właśnie aby utwierdzić się w przekonaniu, że to nie ja planuję, że nie ode mnie zależy czy będzie dziecko czy nie. Tyle obstawionych owulacji i figa.
Antek urodził się w lipcu, połóg trwał tym razem bardzo długo (ponad dwa miesiące) było więc sporo czasu na przemyślenie i przewartościowanie poprzedniej postawy przy jednoczesnym "praniu mózgu" codzienną lekturą wątku "NPR jest OK".
No i wychodzi na to, że mózg sobie wyprałam i jestem radykalnym, ortodoksyjnym katolem w pełni otwartym na każde kolejne życie, którym być może Pan zechce nas obdarzyć.
Co za ulga. Co za wolność. Jaki pokój w sercu. :di::di::di:
Dziękuję za Wasze świadectwa!!!!
A co do tych 80%: jeśli kobieta otwiera się przez -dzieścia lat małżeństwa na dwoje, maks troje dzieci (i to w sposób full spontan, nie wpadkowy) to ile ma tej frajdy z seksu bez dopalaczy w życiu?
Dziwicie się, że są sfrustrowane? Bo ja nie. :dw:
Dziękuję za Twoje świadectwo:flowers:
Jeśli tak, to się nad czymś pomyśli. :cool:
czworo dzieci, w pełni zaplanowanych, pierwsza parka w odstępie 3 lat, przerwa i kolejna parka w odstępie 3 lat. Full Control.
(...)
Faktem jest, że "promocja" planowania jako takiego jest tak silna i zakorzeniona, że przeciętnemu katolikowi przez myśl nie przejdzie, że MOŻNA NIEPLANOWAĆ.
Podpisuję się! Agnieszka&5, dzięki za całość!!!
A to nie Ty wygrałeś ikonę od ProMamy za 4000? Może się pomyliłam, ale nie mam siły przekopywać się wstecz, żeby sprawdzić, kto wygrał i w związku z tym stawia dalej
Stawia "kolejkę" dla wszystkich, co się w tym wątku wypowiedzieli.
Do wyboru alkohol, ale za jeden post jeden kieliszek. :bm:
Znaczy się trzeba będzie pomyśleć.
Kontynuację wątku traktowałem jako świetna rozrywkę właściwie, choć w kilku miejscach dochodziło do mnie że jest to coś ważnego jednak.
Jak się zastanowiłem, to na nasze OnŻ też miało ogromny wpływ czytanie tego forum, tylko starszych wątków tego pokroju.
Świadectwa kolejnych otwierających się były jednak dla mnie ogromnym zaskoczeniem i zarazem radością - dzięki za to, że chciałyście się tym podzielić.:flowers:
Niech Wam Bóg w dzieciach wynagrodzi!
Co powiesz na płytę z reportażem o Wandzie Półtawskiej? Jeżeli pasi, to poproszę adres na priva.
:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Dzięki za ten wątek.
I bardzo dobrze, niech sie nami posluguje - po to nas ma! :bigsmile:
http://www.isnr-ng.uksw.edu.pl/teksty/Bajda/oknotz.htm
Aaa... że link?!
już się otwiera