"Jeżeli małżeństwo pojmuje się jako nieustanne szczęście we dwoje, to każda trudność pojawiająca się, zwłaszcza w związku z przyjściem dziecka na świat, może rodzić poważne problemy, zwłaszcza u mężczyzny, który czuje się wciąż jak niedopieszczone dziecko. Takiemu zjawisku wtórnego infantylizmowi mężczyzny można zapobiec jedynie przez takie przygotowanie do małżeństwa, które byłoby prawdziwym nowicjatem wprowadzającym w świadomość wspólnego powołania, którego centrum stanowi rodzicielstwo. Nie może być tak, że dziecko pojawia się jak niespodziewany meteor czy kometa, która zakłóca spokojne niebo małżeńskiego dialogu. Mężczyzna musi być w tym narzeczeńskim nowicjacie wprowadzony w sztukę czystości przedmałżeńskiej, aby był zdolny wyrażać swojej żonie miłość nie tylko przez <seks>, lecz także przez tysiączne sposoby, które składają się na całość życia rodzinnego. Jeżeli mężczyzna nie potrafi wczuć się osobiście w rolę św. Józefa adorującego Matkę i Jej Dzieciątko, to znaczy, że nie dorósł do ojcostwa."
"Małżonkowie (prawidłowo uformowani duchowo) wiedzą, że rodzicielstwo jest powołaniem a nie kaprysem, który można zadowolić zależnie od ochoty. Jest to służba, którą pełnią wobec Boga, Kościoła i Narodu. Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych. To nie jest w żaden sposób â?žmetodaâ?, lecz po prostu etyka i przejaw autentycznej odpowiedzialności rodzicielskiej. Pojęcie metody pojawia się logicznie tam, gdzie etykę zastępuje się techniką i do tego usilnie dążą ci, którzy mają zamiar zredukować życie seksualne (małżeństwo) do rzędu imprezy rozrywkowej, wolnej od relacji do człowieczeństwa. To wszystko rozumieją ci małżonkowie, którzy nie tylko â?žkochają Bogaâ?, ale także zdają sobie sprawę z tego, że przyjmując powołanie małżeńskie, biorą na siebie obowiązek wyrażony przez Boże Przykazanie: â?žBądźcie płodni i rozmnażajcie się i napełniajcie ziemięâ?. Tego przykazania nie wolno zamieniać na receptę wygodnego i przyjemnego życia."
O. Z tym też sie zgadzam :bigsmile:
Można â?žtolerowaćâ? zło, które jest niezależne od naszej woli, ale w przypadku antykoncepcji z użyciem prezerwatywy ma miejsce zło, które się â?žczyniâ? własną wolą, a właśnie powiedziano, że â?žnigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn czynić zła, aby wynikło z niego dobroâ? (HV 14).
Dzięki Ci Boże, za Światło w wątpliwościach :bigsmile:
Potwierdzam to, ze Knotz sie rozminął z istotą małżeństwa.
Ale czy nie jste tak, ze osoba, która twierdzi, ze seks powinien być zawsze jako oznaka pełnego zaufania do Boga jest też "w prawdzie"?
Napisał: "Małżonkowie (prawidłowo uformowani duchowo) wiedzą, że rodzicielstwo jest powołaniem a nie kaprysem, który można zadowolić zależnie od ochoty. Jest to służba, którą pełnią wobec Boga, Kościoła i Narodu. Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych. To nie jest w żaden sposób â?žmetodaâ?, lecz po prostu etyka i przejaw autentycznej odpowiedzialności rodzicielskiej."
Opis granicy, Małgosiu.
Ani Seks Bez Ograniczeń ani NPR Bez Końca - tu jest ukryta istota odpowiedzialnosci. Zgadzasz sie?
Papież napisał: â?žTajemnica Wcielenia, a wraz z nią również tajemnica Świętej Rodziny, zostaje gruntownie wpisana w oblubieńczą miłość mężczyzny i kobiety, a pośrednio w genealogię wszystkich ludzkich rodzin. To, co kiedyś Paweł nazwie <wielką tajemnicą>, znajduje w Świętej Rodzinie swój najwyższy, historyczny wyrazâ? (LdR 20). Maryja i Józef byli najdoskonalszym małżeństwem, mimo, że nie używali â?žseksuâ?. Byli żywym objawieniem Wielkiej Tajemnicy, ponieważ Chrystus nieskończonym bogactwem Swego Przyjścia i Swej Obecności napełnił ich życie do końca i rozszerzył ich serca, aby byli zdolni przyjąć do swego wnętrza niepojęty dar Miłości pochodzący od Ojca Niebieskiego. Zostali wyróżnieni przez Boga tym, że oni tylko sami mogli osobiście przyjąć Chrystusa i wzajemnie się Nim obdarowywać, zapowiadając profetycznie postać wiekuistego dialogu Miłości, do której zostaje powołane małżeństwo w Królestwie Chrystusa. Ta Wielka Tajemnica pełna niepojętej Miłości, zawiera w swoim centrum Krzyż i to jest ten znak charakterystyczny, po którym poznaje się prawdę Miłości: Caritas in Veritate. Chrystus umiłował Kościół, swoją Oblubienicę, ponieważ poświęcił się, aby ją uświęcić i uczynić bez zmazy. (por. Ef 5, 25). I to jest odtąd obowiązujący wzór Miłości oblubieńczej kształtującej się na gruncie Sakramentu. Dlatego Jan Paweł II napisał także: â?ž[Małżonkowie] albo stają się jej uczestnikami, albo też w ogóle nie wiedzą, co to znaczy miłośćâ? (LdR 19).
[cite] Malgorzata:[/cite]darem z siebie jest zarówno bycie w 3%
jak i bycie w 97%, i dawanie życia kolejnym dzieciom , bez ograniczeń i NPR-u
to jest jasne jak słońce
tylko wkurza mnie niezmiernie, i nieodmiennie\
że nadal i ciągle wyciąga się TYLKO przpadki 3%-owe
a nie pozwala się dopuścić do głosu,
tych 97%
przeciez jest to miażdżąca więszkość
zdrowych małżeństw,
które głównie się jednak boją
i próbują się chować za te "warunki"
ja chcę żeby głośno wołać o te 97% zdrowych ludzi
i pozwolić im mówić
a nie za każdym razem wyciągać te 3?%
męczące to jest
no, chyba , że tylko jedna Małgorzata wyrabia te 97%
97% i Krzyż Wielodzietności
â?žBądźcie płodni i rozmnażajcie się i napełniajcie ziemięâ?. Tego przykazania nie wolno zamieniać na receptę wygodnego i przyjemnego życia."
3% i Krzyż NPRu
"Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych."
97/3 czy inne liczby - wsio ryba.
Obie grupy są ważne
[cite] Malgorzata:[/cite]"Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych."
ale kiedy małżonkowie to wiedzą????
jakie moralne zabronienia????
No właśnie, to tez powinno byc tematem rozwazan NPRowych zeby nie bylo nieporozumien z kwotami kasy, tudziez studiami itp
Nikt nikomu nic nie nakazuje, to raczej chodzi o to żeby stanąć z samym sobą w prawdzie i powiedziec jestem w tych 97% ale nie mam wiary "jak ziarnko gorczycy" i się boję, że nie dam rady, nie ufam Bogu, że da mi tylko tyle ile udźwignę, że on wie lepiej co jest dla mnie dobre ...
I pewnie w tym tkwi problem jedni mówią "ufaj", a inni "planuj".
Ale jeśli się ufa to już nie ma 3% i 97% ...
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. 29 Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. 30 Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie". Mt 11
Stoję często nad całym moim charmidrem, widzę ten cały chaos, mięśnie zmęczone całodzienną krzątaniną, głowa pęka od nadmiaru przemyśleń taktycznych..... a serce pęka ze szczęścia :bigsmile::bigsmile:
Nika6 dreczysz sie sama, zupelnie niepotrzebnie. Porownujesz sie z innymi - to naprawde nie ma sensu.
Dlatego to wszystko.
Zal Ci ze nie mozesz tak jakbys chciala... rozumiem.
Nie wiem czemu tak jest, ze jedne kobiety maja cale zycie - lub czesc zycia pod gore, jelsi idzie o porody, psyche poporodowa itd a inne nie.
Nie wiem!!!
Watek naprawde nie dotyczy tego czy masz dac sie zamordowac zachodzac w ciaze w imie Jezusa Chrystusa. Serio!
Nie czujesz - ok. Nikt Cie nie zmusza.
Arletta czuje - pisala o tym, ale nie kazdy jest Arletta.
Daj sobie czas. Na zupelnie spokojnie.
Wiem cos o tym, naprawde. Mi tez jest bardzo ciezko.
Na szczęście w wielu rejonach świata dzieci ciągle są błogosławieństwem, tylko w kulturze zachodu uległo to wypaczeniu, patrząc globalnie jesteśmy w mniejszości, a zatem jest nadzieja dla tego świata :bigsmile:
Jezus Kochany jak wielodzietnosc jest Krzyzem nie do udzwigniecia, to ja naprawde dziekuje, pozamiatne wysiadam... Jak slysze takie rzeczy, to jakbym w morde dostala doslownie...:dc:
[cite] ProMama:[/cite]Nika6 dreczysz sie sama, zupelnie niepotrzebnie. Porownujesz sie z innymi - to naprawde nie ma sensu.
Dlatego to wszystko.
Zal Ci ze nie mozesz tak jakbys chciala... rozumiem.
Nie wiem czemu tak jest, ze jedne kobiety maja cale zycie - lub czesc zycia pod gore, jelsi idzie o porody, psyche poporodowa itd a inne nie.
Nie wiem!!!
Watek naprawde nie dotyczy tego czy masz dac sie zamordowac zachodzac w ciaze w imie Jezusa Chrystusa. Serio!
Nie czujesz - ok. Nikt Cie nie zmusza.
Arletta czuje - pisala o tym, ale nie kazdy jest Arletta.
Daj sobie czas. Na zupelnie spokojnie.
Wiem cos o tym, naprawde. Mi tez jest bardzo ciezko.
Nie dręczę się, szukam precyzyjnej granicy, szukam życia bez rozterek sumieniowych, nie spocznę póki nie znajdę...
Wielodzietność odkrywam w rodzicielstwie zastępczym.
Nie tak (biologicznie) to inaczej.
Krzyż wielodzietności to dla mnie jak wędrówka po górach, uwielbiam to.
Ta charówka mnie wypełnia po brzegi spełnieniem.
Małgosia.
Krzyż kojarzy Ci sie z cierpieniem, a mnie już ze szczęściem.
Żadne męczeństwo, nie czuję sie męczennicą, jestem szcześliwa :bigsmile::bigsmile:
Znasz to "Chwalebny Krzyż Zmartwychwstałego Pana jest drzewem mojego zbawienia....."
Ja sie w tym odnajduję!
[cite] ProMama:[/cite]Jezus Kochany jak wielodzietnosc jest Krzyzem nie do udzwigniecia, to ja naprawde dziekuje, pozamiatne wysiadam... Jak slysze takie rzeczy, to jakbym w morde dostala doslownie...:dc:
No ale przecież są tacy i stad to planowanie chore..... Są tacy
Właśnie Małgorzato, ludzie obowiązkowo powinni mieć już w podstawówce logikę, sami by wówczas rozumieli że "NPR" nie równa się "jestem otwary na życie".
Mowilam ze sie dreczysz... Rozsterki bedziesz miala zawsze, chociazby dlatego ze czlowiek rozwijajac sie duchowo [pomijam ze z wiekiem tez sie wiele zmienia] zwyczajnie patrzy inaczej na wiele spraw.
[cite] Lukasz:[/cite]"Bóg jest Miłością, nie krzyżem, nie cierpieniem, tylko Miłością. Nie wszyscy chrześcijanie o tym wiedzą, ale nie szkodzi - my już wiemy "
/ks. Marek Dziewiecki - cytuję z pamięci/
Krzyż jako przeciwieństwo Miłości?
Ja stanowczo protestuję.
W Krzyżu sie Miłość Boga objawiła. Ludzie :shocked:
Mowilam ze sie dreczysz... Rozsterki bedziesz miala zawsze, chociazby dlatego ze czlowiek rozwijajac sie duchowo [pomijam ze z wiekiem tez sie wiele zmienia] zwyczajnie patrzy inaczej na wiele spraw.
EEEE tam dręcze. Ale rację masz. Będę to rozważać wiecznie aż do śmierci.
A co Pro Mamo, życie ma być pozbawione myślenia? No coś Ty....
Komentarz
Dobrze powiedziane.
O. Z tym też sie zgadzam :bigsmile:
Dzięki Ci Boże, za Światło w wątpliwościach :bigsmile:
Ale czy nie jste tak, ze osoba, która twierdzi, ze seks powinien być zawsze jako oznaka pełnego zaufania do Boga jest też "w prawdzie"?
Napisał:
"Małżonkowie (prawidłowo uformowani duchowo) wiedzą, że rodzicielstwo jest powołaniem a nie kaprysem, który można zadowolić zależnie od ochoty. Jest to służba, którą pełnią wobec Boga, Kościoła i Narodu. Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych. To nie jest w żaden sposób â?žmetodaâ?, lecz po prostu etyka i przejaw autentycznej odpowiedzialności rodzicielskiej."
Opis granicy, Małgosiu.
Ani Seks Bez Ograniczeń ani NPR Bez Końca - tu jest ukryta istota odpowiedzialnosci. Zgadzasz sie?
Bezinteresowny Dar z Siebie, w imię Miłości do Boga i Współmałżonka
Ja Ciebie nie zmuszam do ograniczeń skoro nie ma oznak szargania Twojego zdrowia ani ryzyka dla dzieci w Waszym pożyciu.
Ja podszczypuje takich jak Maciek, którzy każa współżyć z otwartością na życie w trakcie łykania psychotropów.
Którzy każą współżyć z pełną otwartością na życie kobiecie chorej na raka
97% i Krzyż Wielodzietności
â?žBądźcie płodni i rozmnażajcie się i napełniajcie ziemięâ?. Tego przykazania nie wolno zamieniać na receptę wygodnego i przyjemnego życia."
3% i Krzyż NPRu
"Kiedy zachodzą okoliczności, które moralnie zabraniają im podejmowanie ryzyka płodności, małżonkowie wiedzą, że nie powinni współżyć w dniach płodnych. Przez to samo jednak nie przestają być małżonkami i nie tracą prawa do przeżywania zjednoczenia małżeńskiego w dniach bezpłodnych."
97/3 czy inne liczby - wsio ryba.
Obie grupy są ważne
I pewnie w tym tkwi problem jedni mówią "ufaj", a inni "planuj".
Ale jeśli się ufa to już nie ma 3% i 97% ...
Słodkim i Lekkim, Małgorzata.
To kwestia punktu widzenia, rozumiesz?
Dla Ciebie to dar a dla innych cieżar nie do udźwignięcia.
Istota Krzyża
I w nas sie to objawia kiedy widzimy dobrodziejstwo NPRu kiedy nie mamy innego wyjscia....
Stoję często nad całym moim charmidrem, widzę ten cały chaos, mięśnie zmęczone całodzienną krzątaniną, głowa pęka od nadmiaru przemyśleń taktycznych..... a serce pęka ze szczęścia :bigsmile::bigsmile:
Dlatego to wszystko.
Zal Ci ze nie mozesz tak jakbys chciala... rozumiem.
Nie wiem czemu tak jest, ze jedne kobiety maja cale zycie - lub czesc zycia pod gore, jelsi idzie o porody, psyche poporodowa itd a inne nie.
Nie wiem!!!
Watek naprawde nie dotyczy tego czy masz dac sie zamordowac zachodzac w ciaze w imie Jezusa Chrystusa. Serio!
Nie czujesz - ok. Nikt Cie nie zmusza.
Arletta czuje - pisala o tym, ale nie kazdy jest Arletta.
Daj sobie czas. Na zupelnie spokojnie.
Wiem cos o tym, naprawde. Mi tez jest bardzo ciezko.
/ks. Marek Dziewiecki - cytuję z pamięci/
Wielodzietność odkrywam w rodzicielstwie zastępczym.
Nie tak (biologicznie) to inaczej.
Krzyż wielodzietności to dla mnie jak wędrówka po górach, uwielbiam to.
Ta charówka mnie wypełnia po brzegi spełnieniem.
Małgosia.
Krzyż kojarzy Ci sie z cierpieniem, a mnie już ze szczęściem.
Żadne męczeństwo, nie czuję sie męczennicą, jestem szcześliwa :bigsmile::bigsmile:
Znasz to "Chwalebny Krzyż Zmartwychwstałego Pana jest drzewem mojego zbawienia....."
Ja sie w tym odnajduję!
________________________________________________________________
Mowilam ze sie dreczysz... Rozsterki bedziesz miala zawsze, chociazby dlatego ze czlowiek rozwijajac sie duchowo [pomijam ze z wiekiem tez sie wiele zmienia] zwyczajnie patrzy inaczej na wiele spraw.
Ja stanowczo protestuję.
W Krzyżu sie Miłość Boga objawiła. Ludzie :shocked:
A co Pro Mamo, życie ma być pozbawione myślenia? No coś Ty....
W tej kwestii jest bardzo dobry fragment "Dzienniczka" św. Siostry Faustyny, może potem uda mi się znaleźć ten fragment.