AniuD, nie bardzo kojarzę, o kim piszesz. Małgorzata też o falstarcie wspominała z pół roku temu, trudno każdy wpis poprzedzać klauzulą "sam kiedyś stosowałem NPR, a poza tym moje krytyczne uwagi nie odnoszą się do osób posiadających obiektywnie poważne powody ograniczania liczby potomstwa." Imię, nazwisko, pesel
Jest tu również sporo małżeństw, które npru nie stosowały nigdy i stosować nie zamierzały (neoństwo moje ulubione przede wszystkim). Ja też należę do tej grupy, choć przeszłość przedślubną mam taką sobie, ale wchodząc w małżeństwo byliśmy już radykalsami.
Czy każde małżeństwo jest wezwane do wielodzietności? Czy katolik ma mieć dużo dzieci, czy też "na szczęście mit o konieczności wielodzietności odszedł już w niebyt?"
Dr Wanda Półtawska pisze o papieżu Pawle VI i Humanae Vitae:
"Papież wspomina o wielkoduszności, związanej z decyzją przyjęcia liczniejszego potomstwa, co wskazuje na rodzinę wielodzietną jako normę, od której odejście tylko ważne czy niezależne od małżonków przyczyny mogą uprawomocnić. "
"Pan Bóg oddał los własnego Syna i wszystkich ludzi w ręce kobiety â?? przywilej macierzyństwa â?? jej udział w najważniejszych sprawach ludzkości â?? a ona tego nie rozumie i nie chce przyjąć. Współczesna kobieta chce odrzucić macierzyństwo; czym się wówczas staje? Co ważniejszego mogłaby realizować? Stawia sobie różne cele, chce "spełnić siebie" â?? ale prawdziwa realizacja kobiecości to właśnie macierzyństwo. To jednak wiąże się z akceptacją trudu, wysiłku, a często cierpienia. Hedonistycznie nastawiony świat chce uniknąć wszelkiego wysiłku, bólu, po prostu odrzuca krzyż. To jednak nie daje radości. Macierzyństwo, twórczość człowieka wraz z Bogiem ma wymiar, który przekracza wszystkie inne dzieła. Gdy brak tego w życiu kobiety pozostaje reakcja frustracji. "
Małgorzato, ja wiem, chodzi mi o coś innego - o przykład, że nasze życie różnie może się układać. A niektórzy tak się do innych zwracają z oceną npr, jakoś pomijając to, ze sami niegdyś byli jego zwolennikami i go stosowali.
Otóż właśnie Małgorzato a propos słówka ,,wpaść". Komentarze i oburzenie ,, dlaczego znowu wpadłaś ?" nie było by w tym nic dziwnego gdyby tak się do przyszłych matek odnosiły tylko osoby niewierzące i propagujące spirale ale nprowcy ? I gdzie ta otwartość na ewentualne poczęcie? W dodatku u kogoś.
Marcelino, ja nie odnoszę się do wszystkich, to oczywiste. Nie ma znaczenia, o kim piszę, po prostu wszystkie wypowiedzi jednej osoby o npr skłoniły mnie do napisania tych kilku słów. Tu nie chodzi o dokładne poprzedzanie swoich wypowiedzi swoją historią, ale o podejście do innych, ktorzy nie spotkali się z innym patrzeniem na npr - w sensie jak ktoś tego nie wie, nie rozumie, nie jest oswiecony jak ja etc. etc. - jakby zapomniał o swojej przeszłości. I o to mi chodzi.
Ania, ale to chyba jest też tak, że jeśli się przez jakiś etap przeszło, to się też surowiej ocenia, znając wszystkie niskie pobudki i całą sprawę "od kuchni" (niekoniecznie o npr piszę).
Ja tylko żałuję, że nie znałam wcześniej wielodzietnych org.
Było by mi łatwiej iść przez życie wiedząc, że jest w Polsce więcej takich wariatów i nie robić niepotrzebnych głupot wbrew sobie.
Ok.
Ja kiedyś byłam wielką zwolenniczką npr. Zaplanowałam sobie czwórkę dzieci. Nawet z płcią się udało- dwóch chłopców i dwie dziewczynki- tak żeby brat miał brata, a siostra siostrę. Rozpierała mnie duma i pycha, jaka to ja jestem wspaniała. I na dodatek żyję zgodnie z nauką KK. Ale Pan Bóg zwyczajnie ma swoje metody i w odpowiednim czasie utarł mi nosa. I chwała Mu za to!
Pech chciał, że po zaplanowanej już czwórce jakimś cuden zaszłam w ciążę. Nieplanowaną. Nieplanowaną przeze mnie. To dopiero był dramat! Bo jak to możliwe??? W moim umyśle to się zwyczajnie nie mieściło.
Kiedy jednak w końcu zaakceptowałam tę ciążę i byłam gotowa nawet pokochać to dziecko- poroniłam. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to kto inny jest panem życia i śmierci. Po roku starania się o kolejne dziecko w końcu się udało. I znów poronienie. Ale dla mnie to była ogromna lekcja pokory. I ogromne przewartościowanie.
Dziś, będąc matką w sumie 11 dzieci (licząc te nienarodzone) wiem, że człowiek to sobie może planować, a i tak ostatecznie o wszystkim decyduje Pan Bóg!
Zresztą jeśli ktoś chce sobie planować macierzyństwo przy pomocy zeszytu i termometru - bo ma taką potrzebę to niech sobie planuje. Też kiedyś stosowałam ze strachu przed tym co rodzina powie i ze strachu, ze każą mi zdechnąć pod płotem razem z dzieckiem w brzuchu bo nie będą chcieli zrobić kolejnej cesarki. Po za tym zajrzała nam kiedyś w oczy realna nędza. Jednak żyłam w strasznej nerwicy i to wszystko zalatywało mi jakąś hipokryzją. Mało tego przez pół roku brałam hormonalne, i oprócz kaca moralnego przybyło mi nie stąd ni zowąd 20 kilo. Jak się okazało z marnym skutkiem bo mam 4 dzieci i wiem , że Bóg jest mądrzejszy ode mnie. Rozumiem bardzo dobrze ludzi muszących coś stosować tylko niech nie każą tego robić wszystkim na około i niech nie wytykają nieodpowiedzialności każdemu kto ma więcej niż parkę.
Dodam jeszcze, ze swojego doświadczenia, że w npr-rze kryje się złudna obietnica "Będziecie jak Bóg!"
Nie znaczy to, że npr jest złe. wszystko bowiem zależy od uzasadnienia stosowania npr i celu jaki przyświeca tej metodzie.
Zresztą mi już się kłóci sama nazwa- Naturalne Planowanie Rodziny. Powiem szczerze, niewiele ma to wspólnego z naturą, z naturamnym porządkiem stworzenia...
Joa, nie mam nic do dodania. Nie interesuje mnie dyskusja, w której "ustawia się" oponenta przypisując mu takie stanowisko, które łatwiej będzie ośmieszyć.
[cite] staranowakowa:[/cite]Mamy nieco inną filozofię życia. Jeśli jestem głodna, to korzystam ze zdobyczy cywilizacji - idę do sklepu albo do lodówki. Nie bawię się w pierwotne zbieractwo i polowanie. Jeśli jestem chora, nie oczekuję od razu biblijnego uzdrowienia. Staram się zwalczyć problem łykajac syropy wykrztuśne i tabletki przeciwgorączkowe. Tak samo wtedy, kiedy czuję, że nie mam siły i zdrowia na kolejne dziecko. Staram się na razie (!!!) odłożyć poczęcie. Nie - na siłę, wbrew woli Boga - jeśli zechce to i tak się dziecko pocznie. Podkreślę - we wszystkich tych działaniach opieram sie na nauce Kościoła, wyrażonej nauczaniami papieskimi (przypominam - Papież jest w tej sytuacji nieomylny).
Nie chciałam z Wami polemizować, gdyż wierzę, że każdy ma jakąś swoją ścieżkę i swój krzyż do niesienia. Chciałam podjąć z Wami rozmowę, ale widzę, że nie ma ona za bardzo sensu. Uwagi rzucane z przekąsem w stylu "nasłuchała sie w konfesjonale", albo wyjęte z kontekstu "tylko z racji przebytych studiów i kursów" nie są zbyt uprzejme i raczej nie świadczą o chęci porozumienia. Szkoda, bo myślałam, że jesteśmy po tej stronie tej samej barykady.
Nie przejmuj sie, ja podzielam Twoje zdanie, nie jesteś sama :bigsmile:
Dziewczyny- Monia, Joa i Staranowakaowa przecież nikt nie czepia się do Was i powodów dla których to stosujecie. To sprawa miedzy Wami a Bogiem. Może macie realne powody ku temu.
Chodzi o zupełnie inne rzeczy, o to, że ludzie otwarci na życie są wyśmiewani, poniżani i wrzucani do jednego kubła z pijakami i patologią. I to gdzie ? Tam gdzie powinni znaleźć oparcie czyli w Kościele Katolickim.
To i ja się ośmielę,
im dłużej czytam forum, tym bardziej wzrasta mój podziw dla wszystkich "otwartych na życie". Pełen szacunek.
Uważam jednak, że jeśli chcę kogoś uratować przed sztuczną antykoncepcją albo raczej wyciągnąć go z tego, to NPR jest jak najbardziej pierwszym krokiem. Gdy nauczy się akceptować swoją naturę, jej cykliczność w płodności, gdy dowie się, że jest są inne drogi niż antykoncepcja/wczesnoporonność, to może z czasem dojrzeje i do pełnej "otwartości na życie". Ale jak mu wyskoczę od razu, że nie dość, że ma nie stosować antykoncepcji, to jeszcze ma mieć tyle dzieci ile Pan Bóg zadecyduje, w momencie, gdy się panicznie boi poczęcia kolejnego dziecka - to na pewno pozostanie przy antykoncepcji...
NPR pozwala dostrzec zagubionym w kierowaniu swoim życiem według własnego upodobania, że to Pan Bóg jest Panem Życia i Śmierci i decyzja należy do niego. A wtedy już tylko jeden krok do ... Otwartości :bigsmile:
[cite] ruda megi:[/cite]Dziewczyny- Monia, Joa i Staranowakaowa przecież nikt nie czepia się do Was i powodów dla których to stosujecie. To sprawa miedzy Wami a Bogiem. Może macie realne powody ku temu.
Chodzi o zupełnie inne rzeczy, o to, że ludzie otwarci na życie są wyśmiewani, poniżani i wrzucani do jednego kubła z pijakami i patologią. I to gdzie ? Tam gdzie powinni znaleźć oparcie czyli w Kościele Katolickim.
Mnie tez to nie pasuje, takie uogólnianie.
Tak samo mnie się wrzuca do jednego wora z antykoncepcją i to tez jest przykre.
Nie spodziewałam sie tutaj tego tak samo jak inne zwolenniczki npru z różnych przyczyn niekoniecznie antykoncepcyjnych
Chodzi o to, że celem - postawą do której powinniśmy dążyć - jest pełne otwarcie na życie, co w większości przypadków oznacza wielodzietność , a nie zmiana wizerunku katolika na dwudzietny-zaplanowany.
Żeby stale, nawet tym którzy nie są pewni, mają za mało odwagi, wiary czy czegokolwiek innego za wzór stawiać pełne otwarcie na Wolę Bożą.
Wzywać małżeństwa do świętości, a nie do drobnych korekt swojego życia.
Nie spodziewałam sie tutaj tego tak samo jak inne zwolenniczki npru z różnych przyczyn niekoniecznie antykoncepcyjnych
Kiedyś na rynku w Legnicy dostałem strzała.... nie spodziewałem się.
Uważam, że małżeństw które mają bardzo poważne powody by stosować NPR jest obecnie dużo więcej niż sądzicie. Właśnie ze względu na chore czasy o których pisał mój mąż. Stosują sztuczną antykoncepcję obciążając sumienie a mogliby NPR.
Każdy klient wyrwany z biznesu antykoncepcyjno-aborcyjnego to wielki sukces.
1. Pokazałaś wyraźnie, że NPR jest tylko odpowiednikiem "sztucznej antykoncepcji".
2. Tutaj nie chodzi o wyrwanie ludzi z "biznesu antykoncepcyjnego", ale o to, aby poważnie traktowali swoje powołanie małżeńskie.
3. Coraz bardziej się upewniam, że tradsi mają rację - NPR bowiem staje się tylko eko-antykoncepcją, a nie o to chodziło, gdy Kościół zezwalał na popularyzację wyżej omawianej metody.
Z NPR-u robi się eko-antykoncepcja gdy:
- stosowana jest bez ślubu kościelnego,
- nie ma bardzo ważnych powodów do odłożenia poczęcia
- jeden współmałżonek wymusza na drugim stosowanie NPR
- pociąga to za sobą grzechy przeciwko czystości.
Rzeczywiście wielu stosuje NPR jako eko-antykoncepcję i to jest grzech. Wielu celowo źle interpretuje "ważne powody".
Ale to nie oznacza, że sama metoda rozpoznawania płodności jest zła i nie należy jej nauczać.
Wiem, że "nie chodzi tu (wyłącznie) o wyrwanie ludzi z "biznesu antykoncepcyjnego", ale o to, aby poważnie traktowali swoje powołanie małżeńskie."
Ale biznes antykoncepcyjno-aborcyjny istnieje i chyba zgadzasz się ze mną, że wyciągnięcie jak największej ilości ludzi z tego bagna to wielki sukces.
Napisałam, że małżeństwa mając bardzo poważne powody (i spełniają pozostałe dwa warunki) stosują antykoncepcję obciążając sumienie, a mogliby NPR. I tych małżeństw jest obecnie o wiele więcej niż kiedyś.
Para zakochanych kończy studia. Nie mają nic oprócz wykształcenia. Zostają w mieście w którym studiowali, najczęściej z daleka od swoich rodziców. Oboje znajdują pracę za marne pieniądze i wynajmują kawalerkę. Pobierają się. Mimo, że oboje pracują, po opłaceniu mieszkania i rachunków ledwo starcza im na życie. Mają po 25 - 27 lat. Pragną dzieci ale ze względu na sytuację finansową stosują NPR. Czy grzeszą? Przecież dla nich NPR to krzyż. I czy to jest marne kilka %?
Wychodzi mi, że powinni wstrzymać się ze ślubem aż sytuacja materialna im się poprawi i będą mogli od razu począć dziecko? Bo jak już się pobiorą to muszą skonsumować żeby ich ślub był ważny. Podobnie w trakcie małżeństwa o wiele częściej niż kiedyś pojawiają się bardzo poważne powody.
Prawie wszyscy ludzie z mojego kierunku tak zaczynali tak jak opisałam powyżej. Wielu sięgało po antykoncepcję (często przed ślubem). Jeśli przekonam taką parę i zaczną stosować NPR (spełniając wszystkie warunki), czy przeszli tylko na eko-antykoncepcję i nadal żyją w grzechu?
Trzeba wyraźnie rozgraniczyć te dwie sytuacje. A nie wrzucać wszystkich do jednego wora i mówić "NPR jest tylko odpowiednikiem "sztucznej antykoncepcji".
Komentarz
Nie musisz mieć transparentu, na pewno Cię pamiętają.
Mam jedną znajomą, która ma 10cioro. Gdy ją spotkam, pytam o różne rzeczy, zakładając że przy tej ilości zna już odpowiedź na wszystkie pytania.
Jest tu również sporo małżeństw, które npru nie stosowały nigdy i stosować nie zamierzały (neoństwo moje ulubione przede wszystkim). Ja też należę do tej grupy, choć przeszłość przedślubną mam taką sobie, ale wchodząc w małżeństwo byliśmy już radykalsami.
Zechciej się odezwać do mnie.
Jeśli Cię uraziłam, przepraszam.
Szanuję rolę administratora, chce pozostać na forum.
Czy każde małżeństwo jest wezwane do wielodzietności? Czy katolik ma mieć dużo dzieci, czy też "na szczęście mit o konieczności wielodzietności odszedł już w niebyt?"
Dr Wanda Półtawska pisze o papieżu Pawle VI i Humanae Vitae:
"Papież wspomina o wielkoduszności, związanej z decyzją przyjęcia liczniejszego potomstwa, co wskazuje na rodzinę wielodzietną jako normę, od której odejście tylko ważne czy niezależne od małżonków przyczyny mogą uprawomocnić. "
"Pan Bóg oddał los własnego Syna i wszystkich ludzi w ręce kobiety â?? przywilej macierzyństwa â?? jej udział w najważniejszych sprawach ludzkości â?? a ona tego nie rozumie i nie chce przyjąć.
Współczesna kobieta chce odrzucić macierzyństwo; czym się wówczas staje? Co ważniejszego mogłaby realizować? Stawia sobie różne cele, chce "spełnić siebie" â?? ale prawdziwa realizacja kobiecości to właśnie macierzyństwo. To jednak wiąże się z akceptacją trudu, wysiłku, a często cierpienia.
Hedonistycznie nastawiony świat chce uniknąć wszelkiego wysiłku, bólu, po prostu odrzuca krzyż. To jednak nie daje radości. Macierzyństwo, twórczość człowieka wraz z Bogiem ma wymiar, który przekracza wszystkie inne dzieła. Gdy brak tego w życiu kobiety pozostaje reakcja frustracji. "
Rodzina w służbie życia
Było by mi łatwiej iść przez życie wiedząc, że jest w Polsce więcej takich wariatów i nie robić niepotrzebnych głupot wbrew sobie.
Ja kiedyś byłam wielką zwolenniczką npr. Zaplanowałam sobie czwórkę dzieci. Nawet z płcią się udało- dwóch chłopców i dwie dziewczynki- tak żeby brat miał brata, a siostra siostrę. Rozpierała mnie duma i pycha, jaka to ja jestem wspaniała. I na dodatek żyję zgodnie z nauką KK. Ale Pan Bóg zwyczajnie ma swoje metody i w odpowiednim czasie utarł mi nosa. I chwała Mu za to!
Pech chciał, że po zaplanowanej już czwórce jakimś cuden zaszłam w ciążę. Nieplanowaną. Nieplanowaną przeze mnie. To dopiero był dramat! Bo jak to możliwe??? W moim umyśle to się zwyczajnie nie mieściło.
Kiedy jednak w końcu zaakceptowałam tę ciążę i byłam gotowa nawet pokochać to dziecko- poroniłam. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to kto inny jest panem życia i śmierci. Po roku starania się o kolejne dziecko w końcu się udało. I znów poronienie. Ale dla mnie to była ogromna lekcja pokory. I ogromne przewartościowanie.
Dziś, będąc matką w sumie 11 dzieci (licząc te nienarodzone) wiem, że człowiek to sobie może planować, a i tak ostatecznie o wszystkim decyduje Pan Bóg!
Nie znaczy to, że npr jest złe. wszystko bowiem zależy od uzasadnienia stosowania npr i celu jaki przyświeca tej metodzie.
Zresztą mi już się kłóci sama nazwa- Naturalne Planowanie Rodziny. Powiem szczerze, niewiele ma to wspólnego z naturą, z naturamnym porządkiem stworzenia...
Nie przejmuj sie, ja podzielam Twoje zdanie, nie jesteś sama :bigsmile:
Chodzi o zupełnie inne rzeczy, o to, że ludzie otwarci na życie są wyśmiewani, poniżani i wrzucani do jednego kubła z pijakami i patologią. I to gdzie ? Tam gdzie powinni znaleźć oparcie czyli w Kościele Katolickim.
im dłużej czytam forum, tym bardziej wzrasta mój podziw dla wszystkich "otwartych na życie". Pełen szacunek.
Uważam jednak, że jeśli chcę kogoś uratować przed sztuczną antykoncepcją albo raczej wyciągnąć go z tego, to NPR jest jak najbardziej pierwszym krokiem. Gdy nauczy się akceptować swoją naturę, jej cykliczność w płodności, gdy dowie się, że jest są inne drogi niż antykoncepcja/wczesnoporonność, to może z czasem dojrzeje i do pełnej "otwartości na życie". Ale jak mu wyskoczę od razu, że nie dość, że ma nie stosować antykoncepcji, to jeszcze ma mieć tyle dzieci ile Pan Bóg zadecyduje, w momencie, gdy się panicznie boi poczęcia kolejnego dziecka - to na pewno pozostanie przy antykoncepcji...
NPR pozwala dostrzec zagubionym w kierowaniu swoim życiem według własnego upodobania, że to Pan Bóg jest Panem Życia i Śmierci i decyzja należy do niego. A wtedy już tylko jeden krok do ... Otwartości :bigsmile:
Ba! ani z nawroceniem, ani z Krzyzem, ani z Chrytusem... katolik z czasem moze okazac sie eco trendi styl zycia
To ci się udało.
Fakt, z tego zdania wynika, że celem jest być jak wszyscy.
Mnie tez to nie pasuje, takie uogólnianie.
Tak samo mnie się wrzuca do jednego wora z antykoncepcją i to tez jest przykre.
Nie spodziewałam sie tutaj tego tak samo jak inne zwolenniczki npru z różnych przyczyn niekoniecznie antykoncepcyjnych
Tam, gdzie tego zaufania nie ma jest lęk przed kolejnym dzieckiem.
Myślę, że do otwartości dorasta się powoli. I z każdym kolejnym dzieckiem -paradoksalnie- człowiek coraz bardziej się otwiera...
Iśka ma racje.
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.
W tej wolności mamy decydować - full-zaufanie czy ostrozniej.....
Żeby stale, nawet tym którzy nie są pewni, mają za mało odwagi, wiary czy czegokolwiek innego za wzór stawiać pełne otwarcie na Wolę Bożą.
Wzywać małżeństwa do świętości, a nie do drobnych korekt swojego życia.
Kiedyś na rynku w Legnicy dostałem strzała.... nie spodziewałem się.
O takim niespodziewaniu sie mowilam
Z NPR-u robi się eko-antykoncepcja gdy:
- stosowana jest bez ślubu kościelnego,
- nie ma bardzo ważnych powodów do odłożenia poczęcia
- jeden współmałżonek wymusza na drugim stosowanie NPR
- pociąga to za sobą grzechy przeciwko czystości.
Rzeczywiście wielu stosuje NPR jako eko-antykoncepcję i to jest grzech. Wielu celowo źle interpretuje "ważne powody".
Ale to nie oznacza, że sama metoda rozpoznawania płodności jest zła i nie należy jej nauczać.
Wiem, że "nie chodzi tu (wyłącznie) o wyrwanie ludzi z "biznesu antykoncepcyjnego", ale o to, aby poważnie traktowali swoje powołanie małżeńskie."
Ale biznes antykoncepcyjno-aborcyjny istnieje i chyba zgadzasz się ze mną, że wyciągnięcie jak największej ilości ludzi z tego bagna to wielki sukces.
Napisałam, że małżeństwa mając bardzo poważne powody (i spełniają pozostałe dwa warunki) stosują antykoncepcję obciążając sumienie, a mogliby NPR. I tych małżeństw jest obecnie o wiele więcej niż kiedyś.
Para zakochanych kończy studia. Nie mają nic oprócz wykształcenia. Zostają w mieście w którym studiowali, najczęściej z daleka od swoich rodziców. Oboje znajdują pracę za marne pieniądze i wynajmują kawalerkę. Pobierają się. Mimo, że oboje pracują, po opłaceniu mieszkania i rachunków ledwo starcza im na życie. Mają po 25 - 27 lat. Pragną dzieci ale ze względu na sytuację finansową stosują NPR. Czy grzeszą? Przecież dla nich NPR to krzyż. I czy to jest marne kilka %?
Wychodzi mi, że powinni wstrzymać się ze ślubem aż sytuacja materialna im się poprawi i będą mogli od razu począć dziecko? Bo jak już się pobiorą to muszą skonsumować żeby ich ślub był ważny. Podobnie w trakcie małżeństwa o wiele częściej niż kiedyś pojawiają się bardzo poważne powody.
Prawie wszyscy ludzie z mojego kierunku tak zaczynali tak jak opisałam powyżej. Wielu sięgało po antykoncepcję (często przed ślubem). Jeśli przekonam taką parę i zaczną stosować NPR (spełniając wszystkie warunki), czy przeszli tylko na eko-antykoncepcję i nadal żyją w grzechu?
Trzeba wyraźnie rozgraniczyć te dwie sytuacje. A nie wrzucać wszystkich do jednego wora i mówić "NPR jest tylko odpowiednikiem "sztucznej antykoncepcji".