[cite] Namor:[/cite]Chodzi o to, że celem - postawą do której powinniśmy dążyć - jest pełne otwarcie na życie, co w większości przypadków oznacza wielodzietność , a nie zmiana wizerunku katolika na dwudzietny-zaplanowany.
Żeby stale, nawet tym którzy nie są pewni, mają za mało odwagi, wiary czy czegokolwiek innego za wzór stawiać pełne otwarcie na Wolę Bożą.
Wzywać małżeństwa do świętości, a nie do drobnych korekt swojego życia.
Wzywac do świętości w ich wolności i początkowym strachu......
Mam wciaz otwartą drogę, tak jak inni npr-owcy.
Nikt mnie na kursie nauki jazdy nie wrzucił na A4 bez znajomości pojazdu i nauki obsługi tegoż
Para zakochanych kończy studia. Nie mają nic oprócz wykształcenia. Zostają w mieście w którym studiowali, najczęściej z daleka od swoich rodziców. Oboje znajdują pracę za marne pieniądze i wynajmują kawalerkę. Pobierają się. Mimo, że oboje pracują, po opłaceniu mieszkania i rachunków ledwo starcza im na życie. Mają po 25 - 27 lat. Pragną dzieci ale ze względu na sytuację finansową stosują NPR. Czy grzeszą? Przecież dla nich NPR to krzyż. I czy to jest marne kilka %?
Normalnie leżę i beczę...
[cite] Taw:[/cite]Para zakochanych kończy studia. Nie mają nic oprócz wykształcenia. Zostają w mieście w którym studiowali, najczęściej z daleka od swoich rodziców. Oboje znajdują pracę za marne pieniądze i wynajmują kawalerkę. Pobierają się. Mimo, że oboje pracują, po opłaceniu mieszkania i rachunków ledwo starcza im na życie. Mają po 25 - 27 lat. Pragną dzieci ale ze względu na sytuację finansową stosują NPR. Czy grzeszą? Przecież dla nich NPR to krzyż. I czy to jest marne kilka %?
Normalnie leżę i beczę...
...... w tym stosowaniu pojawia sie Baby- niespodzianka plus praca lepsza i nagle okazuje sie, ze stosowanie sie do nauki KK popłaca, a Bóg istotnie istnieje i nie ma się czego bać.
Jeśli przekonam taką parę i zaczną stosować NPR (spełniając wszystkie warunki), czy przeszli tylko na eko-antykoncepcję i nadal żyją w grzechu?
Trzeba wyraźnie rozgraniczyć te dwie sytuacje. A nie wrzucać wszystkich do jednego wora i mówić "NPR jest tylko odpowiednikiem "sztucznej antykoncepcji".
W takiej sytuacji npr to coś w rodzaju "mniejszego zła". Niemniej jednak zawsze jest to zło.
[cite] Maciek:[/cite]W tej wolności mamy decydować - full-zaufanie czy ostrozniej.....
Ostrożniej, czyli z mniejszym zaufaniem? Czy Boga musimy traktować z ostrożnością?
Nie musimy, ale mamy prawo.
On sie nie obrazi, ze kiedy nie znamy Go - jestesmy ostrozni.
Jeśli nie jestesmy juz "ostrożni" - znaczy znamy Go juz. Ufamy Mu.
[cite] Monia6:[/cite]Nikt mnie na kursie nauki jazdy nie wrzucił na A4 bez znajomości pojazdu i nauki obsługi tegoż
Oczywiście. Ale:
1. Dobry instruktor powinien był wyjechać z tobą na autostradę, a co najmniej drogę szybkiego ruchu, żeby ci pokazać jak się tam jeździ.
2. Dobry instruktor powinien ci powiedzieć, że prawdziwy kierowca korzysta ze wszystkich rodzajów dróg i nie jest mu straszna nawet autostrada bez ograniczeń prędkości.
To oczywiście nie oznacza, że po zdaniu egzaminu musisz od razu jechać ścigać się z motocyklistami w Niemczech. Ale twoim celem powinno być pozbycie się strachu przed autostradą.
[cite] Monia6:[/cite]Nikt mnie na kursie nauki jazdy nie wrzucił na A4 bez znajomości pojazdu i nauki obsługi tegoż
Oczywiście. Ale:
1. Dobry instruktor powinien był wyjechać z tobą na autostradę, a co najmniej drogę szybkiego ruchu, żeby ci pokazać jak się tam jeździ.
2. Dobry instruktor powinien ci powiedzieć, że prawdziwy kierowca korzysta ze wszystkich rodzajów dróg i nie jest mu straszna nawet autostrada bez ograniczeń prędkości.
To oczywiście nie oznacza, że po zdaniu egzaminu musisz od razu jechać ścigać się z motocyklistami w Niemczech. Ale twoim celem powinno być pozbycie się strachu przed autostradą.
Tak, i tu zahaczamy o cel nauki NPR w KK.
Ja mówiłam o pierwszych lekcjach.
Idąc na kurs wiedziałam, że dane mi będzie śmigać 100..... dlatego pewne dwie godziny poświęciłam na zrywanie swoich oporów.
Ale to nie było na pierwszych lekcjach
[cite] Taw:[/cite]Para zakochanych kończy studia. Nie mają nic oprócz wykształcenia. Zostają w mieście w którym studiowali, najczęściej z daleka od swoich rodziców. Oboje znajdują pracę za marne pieniądze i wynajmują kawalerkę. Pobierają się. Mimo, że oboje pracują, po opłaceniu mieszkania i rachunków ledwo starcza im na życie. Mają po 25 - 27 lat. Pragną dzieci ale ze względu na sytuację finansową stosują NPR. Czy grzeszą? Przecież dla nich NPR to krzyż. I czy to jest marne kilka %?
Normalnie leżę i beczę...
Tylko kiedy już będą na tyle ustawieni aby się otworzyć na życie pozostanie im in vitro...
[cite] Monia6:[/cite]Ja mówiłam o pierwszych lekcjach.
Idąc na kurs wiedziałam, że dane mi będzie śmigać 100..... dlatego pewne dwie godziny poświęciłam na zrywanie swoich oporów.
Ale to nie było na pierwszych lekcjach
Ale małżonkowie podchodzą do "egzaminu" po tym kursie. Nie jest tak, że potem, jeszcze przed wypowiedzeniem przysięgi małżonkowie sobie dojrzewają przez pięć lat żyjąc na kocią łapę i stosując NPR. Oni dostają prawo jazdy nie zdając sobie sprawy, że celem jest jazda po autostradzie.
Małgorzato, wierzę, że po przeczytaniu tego fragmentu chce Ci się śmiać. Ale młodym małżeństwom nie jest do śmiechu.
Takie piękne świadectwo znalazłam na Frondzie:
"Dzieci naprawdę bardzo zmieniają optykę. Dla mnie też kiedyś nie do pomyślenia było zrezygnować z planowania, stoczyć się - jak wówczas myślałem - do roli bezwolnego reproduktora. Nawet mówienie o dzieciach jako celu małżeństwa wydawało mi się szalenie płaskie i dehumanizujące.
Kiedy jednak masz dzieci - rozumiesz, że o to właśnie chodzi, że taka jest twoja rola i że - w pewnym sensie - jesteś tylko sługą natury, sługą dla swojego potomstwa.
Pewne doświadczenia trudno przekuć na argumenty. To znaczy - da się, ale dla kogoś bez tych doświadczeń są one częściowo nieczytelne. Po prostu inne jest widzenie hierarchii wartości. Dlatego ...... wartość prokreacji przewyższa (niemal) wszystkie dobra na tym świecie, że nakaz prokreacji ma charakter bezwzględny i że planowanie jest dozwolone tylko w sytuacjach skrajnych - choć tak właśnie jest."
Ja też tak chcę! Pewnie, że chciałabym wyjechać na autostradę ale się boje.
Dużo lepsza i bezpieczniejsza jest niemiecka autostrada niż polskie dziurawe, wąskie uliczki z zaparkowanymi samochodami po bokach i skrzyżowania równorzędne. Zresztą na autostradzie nie odczuwa się jakiejś przerażającej szybkości.
Tymczasem .....
Całe przedpołudnie przesiedziałam dzisiaj na wielodzietnych. Od kilku dni myślę, czytam, rozmawiam z mężem o NPR-rze. W domu bałagan, obiad nieugotowany, w koszu pełno bielizny do prania. Prasowanie czeka i czeka.
Właśnie przyprowadziłam moje dwie córki z przedszkola i..... włączyłam im bajkę.
Bo przecież muszę teraz na gwałt posprzątać i coś upichcić.
Chyba muszę najpierw nauczyć się jeździć po polnych drogach zanim wyjadę na autostradę. Albo, może się zdarzyć, że wyjedziemy na autostradę i na gorąco będziemy się uczyć.
W prawo! Hamuj! Gazu! Uważaj, wyprzedzają Cię! Zmieniaj pasyyyyyy! AAAAeeee.
Bo ja tylko mierzę temperaturę. I to w minimalną ilość dni.
To porównanie do jazdy samochodem trafia do mnie bo już 2,5 roku mam prawko a ciągle boję się jeździć bez męża.
Małgorzata:
"argument, który podałaś nie przemawia do mnie
bo kto jak kto, ale akurat ja doskonale wiem, co to znaczy brak mieszkania"
dopiszę tu bo dalej toczy się dyskusja na nieco inny temat.
Aż takim ekstremalnym mięczakiem nie jestem żeby brak mieszkania mnie przestraszył. W końcu mamy dwójkę dzieci, a na własne mieszkanie nawet nie ma widoków. Przeraża mnie bardziej groźba utraty pracy i niemożność opłacenia nawet wynajmowanego. I powrót do mamusi...
Ja zrobiłam prawo jazdy i rok stało auto pod domem bo bałam się do niego wsiasc, potem wsiadlam - ale z mężem, po pewnym czasie zaczęłam niewielkie odcinki pokonywac sama...
Tak samo w życiu: pierwsze dziecko wyczekane i chciane zaraz po ślubie, potem strach przed ciąża bo sobie nie radzę, dziecko to smierć mojego "ego" i moich koncepcji na życie, dwójka następnych powolutku z NPRem w dłoni, po trzecim poczułam taka "moc", ze chce się otworzyć na działanie Boga w swoim życiu, ale ciagle w niepewności, z lekiem, teraz po czwartym już wiem, ze tylko otwarcie się na wole Boza na 100% prowadzi mnie do nawrocenia, a wcale sobie nie radzę i nie jestem "mistrzem kierownicy" - tylko ze w tej swojej słabości, nieudolnosci i trudzie jakim jest dla mnie bycie matka - widzę, ze coraz bardziej opieram się na Bogu, bo nic innego już mi nie pozostało.
A tak to bym pewnie dalej była pewna siebie i harda i kombinowala co dla mnie (dla nas) najlepsze :cool:
Módl się i pracuj, a Bóg sam dopisze resztę :bigsmile:
jazda autostradą - otwartość na życie
o otwartości na życie nie świadczy gdzie jezdzisz tylko czym
Taw'owa ostatnio nieco się ożywiła gdy zjechałem z drogi i zapytałem na placu istruktora u którego robiłem E do C: Ile godzin trzba wyjezdzic i ile kosztuje na D?
Komentarz
Jakbym zaczął grać na gitarze i śpiewać "Bóg kocha mnie, takiego jakim jestem" na Tridentinie to bym się spodziewał.
Wzywac do świętości w ich wolności i początkowym strachu......
Mam wciaz otwartą drogę, tak jak inni npr-owcy.
Nikt mnie na kursie nauki jazdy nie wrzucił na A4 bez znajomości pojazdu i nauki obsługi tegoż
Normalnie leżę i beczę...
Ostrożniej, czyli z mniejszym zaufaniem? Czy Boga musimy traktować z ostrożnością?
...... w tym stosowaniu pojawia sie Baby- niespodzianka plus praca lepsza i nagle okazuje sie, ze stosowanie sie do nauki KK popłaca, a Bóg istotnie istnieje i nie ma się czego bać.
Nie musimy, ale mamy prawo.
On sie nie obrazi, ze kiedy nie znamy Go - jestesmy ostrozni.
Jeśli nie jestesmy juz "ostrożni" - znaczy znamy Go juz. Ufamy Mu.
Oczywiście. Ale:
1. Dobry instruktor powinien był wyjechać z tobą na autostradę, a co najmniej drogę szybkiego ruchu, żeby ci pokazać jak się tam jeździ.
2. Dobry instruktor powinien ci powiedzieć, że prawdziwy kierowca korzysta ze wszystkich rodzajów dróg i nie jest mu straszna nawet autostrada bez ograniczeń prędkości.
To oczywiście nie oznacza, że po zdaniu egzaminu musisz od razu jechać ścigać się z motocyklistami w Niemczech. Ale twoim celem powinno być pozbycie się strachu przed autostradą.
Tak, i tu zahaczamy o cel nauki NPR w KK.
Ja mówiłam o pierwszych lekcjach.
Idąc na kurs wiedziałam, że dane mi będzie śmigać 100..... dlatego pewne dwie godziny poświęciłam na zrywanie swoich oporów.
Ale to nie było na pierwszych lekcjach
Tylko kiedy już będą na tyle ustawieni aby się otworzyć na życie pozostanie im in vitro...
Ale małżonkowie podchodzą do "egzaminu" po tym kursie. Nie jest tak, że potem, jeszcze przed wypowiedzeniem przysięgi małżonkowie sobie dojrzewają przez pięć lat żyjąc na kocią łapę i stosując NPR. Oni dostają prawo jazdy nie zdając sobie sprawy, że celem jest jazda po autostradzie.
W małżeństwie nie ma kategorii B1.
Pamiętam o tym jak bym wyglądała, gdyby nie neo. Neo mi poszerzyło horyzonty.
Dobrze by było, zeby kursy NPR miały szersze horyzonty.
Dlatego przydało by się małżeństwo wielodzietne na takim kursie.
Jako przykład do braku strachu przed wielodzietnością itp
A... no tak, I'm sorry.....
Jak już wyjedziesz na autostradę to się zastanawiasz jak mogłaś jeździć bez niej.
Takie piękne świadectwo znalazłam na Frondzie:
"Dzieci naprawdę bardzo zmieniają optykę. Dla mnie też kiedyś nie do pomyślenia było zrezygnować z planowania, stoczyć się - jak wówczas myślałem - do roli bezwolnego reproduktora. Nawet mówienie o dzieciach jako celu małżeństwa wydawało mi się szalenie płaskie i dehumanizujące.
Kiedy jednak masz dzieci - rozumiesz, że o to właśnie chodzi, że taka jest twoja rola i że - w pewnym sensie - jesteś tylko sługą natury, sługą dla swojego potomstwa.
Pewne doświadczenia trudno przekuć na argumenty. To znaczy - da się, ale dla kogoś bez tych doświadczeń są one częściowo nieczytelne. Po prostu inne jest widzenie hierarchii wartości. Dlatego ...... wartość prokreacji przewyższa (niemal) wszystkie dobra na tym świecie, że nakaz prokreacji ma charakter bezwzględny i że planowanie jest dozwolone tylko w sytuacjach skrajnych - choć tak właśnie jest."
Ja też tak chcę! Pewnie, że chciałabym wyjechać na autostradę ale się boje.
Całe przedpołudnie przesiedziałam dzisiaj na wielodzietnych. Od kilku dni myślę, czytam, rozmawiam z mężem o NPR-rze. W domu bałagan, obiad nieugotowany, w koszu pełno bielizny do prania. Prasowanie czeka i czeka.
Właśnie przyprowadziłam moje dwie córki z przedszkola i..... włączyłam im bajkę.
Bo przecież muszę teraz na gwałt posprzątać i coś upichcić.
Chyba muszę najpierw nauczyć się jeździć po polnych drogach zanim wyjadę na autostradę. Albo, może się zdarzyć, że wyjedziemy na autostradę i na gorąco będziemy się uczyć.
W prawo! Hamuj! Gazu! Uważaj, wyprzedzają Cię! Zmieniaj pasyyyyyy! AAAAeeee.
Bo ja tylko mierzę temperaturę. I to w minimalną ilość dni.
To porównanie do jazdy samochodem trafia do mnie bo już 2,5 roku mam prawko a ciągle boję się jeździć bez męża.
Małgorzata:
"argument, który podałaś nie przemawia do mnie
bo kto jak kto, ale akurat ja doskonale wiem, co to znaczy brak mieszkania"
dopiszę tu bo dalej toczy się dyskusja na nieco inny temat.
Aż takim ekstremalnym mięczakiem nie jestem żeby brak mieszkania mnie przestraszył. W końcu mamy dwójkę dzieci, a na własne mieszkanie nawet nie ma widoków. Przeraża mnie bardziej groźba utraty pracy i niemożność opłacenia nawet wynajmowanego. I powrót do mamusi...
Ale chyba nie w czasie jazdy?:shocked: No chyba, że jedno przyśnie
Nie martw się nic:bigsmile:
Ja zrobiłam prawo jazdy i rok stało auto pod domem bo bałam się do niego wsiasc, potem wsiadlam - ale z mężem, po pewnym czasie zaczęłam niewielkie odcinki pokonywac sama...
Tak samo w życiu: pierwsze dziecko wyczekane i chciane zaraz po ślubie, potem strach przed ciąża bo sobie nie radzę, dziecko to smierć mojego "ego" i moich koncepcji na życie, dwójka następnych powolutku z NPRem w dłoni, po trzecim poczułam taka "moc", ze chce się otworzyć na działanie Boga w swoim życiu, ale ciagle w niepewności, z lekiem, teraz po czwartym już wiem, ze tylko otwarcie się na wole Boza na 100% prowadzi mnie do nawrocenia, a wcale sobie nie radzę i nie jestem "mistrzem kierownicy" - tylko ze w tej swojej słabości, nieudolnosci i trudzie jakim jest dla mnie bycie matka - widzę, ze coraz bardziej opieram się na Bogu, bo nic innego już mi nie pozostało.
A tak to bym pewnie dalej była pewna siebie i harda i kombinowala co dla mnie (dla nas) najlepsze :cool:
Módl się i pracuj, a Bóg sam dopisze resztę :bigsmile:
Nie można wsiąść do samochodu bez egzaminu bo można pozabijać ludzi.
Nie można wziąć ślubu bez egzaminu z npr, bo?
Jakie kurde zagrożenie dla ludzi stanowi nieznajomość npr, bo nie rozumiem.
No właśnie!
My teraz- będąc otwarci na życie - nie rozumiemy, jak można ogranicać się npr-em...
Egzamin w tym porównaniu to ślub.
Kurs na prawko - kurs przedmałżeński
Kurs NPR - element (potrzebny lub nie) kursu przedmałżeńskiego
może dodam:
jazda autostradą - otwartość na życie
strach przed autostradą - brak otwartości
o otwartości na życie nie świadczy gdzie jezdzisz tylko czym
Taw'owa ostatnio nieco się ożywiła gdy zjechałem z drogi i zapytałem na placu istruktora u którego robiłem E do C: Ile godzin trzba wyjezdzic i ile kosztuje na D?
W różnych znaczeniach