[cite] ruda megi:[/cite]Dużo lepsza i bezpieczniejsza jest niemiecka autostrada niż polskie dziurawe, wąskie uliczki z zaparkowanymi samochodami po bokach i skrzyżowania równorzędne. Zresztą na autostradzie nie odczuwa się jakiejś przerażającej szybkości.
Zaraz mi sie przypomina ten wypadek autokaru (+++)... a ludziom sie pewnie przypomni wielodzietność poalkoholowa.....
Ja tam wciąż czuje tę predkość :shocked: ja sie dobrze czuje przy 70-80
A oto są ci [posiani] na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich.
Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują.
Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa,
lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotnyÂ?. "
[cite] Bogna:[/cite]Nie za bardzo rozumiem tę analogię do egzaminu z prawa jazdy.
Nie można wsiąść do samochodu bez egzaminu bo można pozabijać ludzi.
Nie można wziąć ślubu bez egzaminu z npr, bo?
Jakie kurde zagrożenie dla ludzi stanowi nieznajomość npr, bo nie rozumiem.
Zagrozenie wysychaniem z nadmiaru chemikaliów i zabezpieczeń hormonalnych.... wrrrr że nie wspomnę o aborcjach z rozsądku
To, co piszesz jest oczywiste, masz rację. znam całkiem sporo osób (choć większość spoza Polski), które przeszły na "ekologiczną antykoncepcję" z prostej dbałości o swoje zdrowie. Fajnie jak kobiety dowiadują się o alternatywie dla pigułki.
Natomiast zmuszanie narzeczonych deklarujących otwartość na życie do prowadzenia wykresów uważam za dziwną pomyłkę.
Tak czytam i czytam i pojawia mi się jeden ważny wniosek.
NPR - owcy są przez Was totalnie demonizowani.
Ilu z Was przeszło kursy na nauczyciela NPR? Bo mam wrażenie, że nikt z obrzucających błotem tę profesję. Ja jestem nie tylko matką wielodzietną (czwarte dziecko w drodze), członkiem jak to mówicie "dobrej rodziny katolickiej" (oaza) ale również nauczycielem npr-u. I nigdy - NIGDY - na szkoleniach, studium ani na dodatkowych kursach nie słyszałam złego słowa o wielodzietności. Wręcz odwrotnie. Dodam, że mam trójkę dzieci planowanych tylko przez Pana (można też tak z npr-em, zwłaszcza jak sie ma problemy zdrowotne). I - Małgorzato - nie stałam sie przez to niewiarygodna, tylko mówiąc o kolejnej ciąży usłyszałam same miłe słowa - w stylu Bóg tak chciał, będzie dobrze. Dodam, że sytuację życiową mamy nietęgą (moja choroba a ewentualne wady rozwojowe dziecka, brak własnego lokum, stałej pensji, konieczność opieki nad starszym człowiekiem itd.).
A teraz druga sprawa. Czy rozmawialiście kiedyś osobiście z osobą niewierzącą albo mało wierzącą? Bo ja nagminnie. Na placu zabaw, w kolejce do przedszkola itd. Podejście tych ludzi jest takie - metody naturalne to nie skuteczny kalendarzyk do wrabiania ludzi na kolejne dzieci (niektórzy potem dodają, że po to by księża zgarniali kasę za chrzty). Na początku warto tym ludziom pokazać, że npr dla prawie wszystkich jest skuteczny. Dopiero wtedy zaczną myśleć o ewentualnym porzuceniu spirali. A w trakcie tych rozmów i tak często pada pytanie - "Jeśli jest skuteczny to dlaczego rodziny katolickie mają tyle dzieci?". I wtedy jest fajny moment na danie świadectwa, że niektórzy po prostu mogą chcieć mieć dzieci...
Myślę, że całe nieporozumienie bierze sie stąd, że przekaz medialny skierowany jest głównie do ludzi korzystających z antykoncepcji (90% par albo i więcej). Myślę, że pary multiwielodzietne (ułamek procenta w społeczeństwie) niepotrzebnie biorą to do siebie. Denerwuje Was hasło "żeby rodzina katolicka nie kojarzyła sie z dużą ilością dzieci". Mi się wydaje, że chodzi tu o zachętę w stylu "przyłącz do nas i otwórz się na ile możesz". Jeśli powie się ludziom bojącym się pierwszego dziecka - "Przyjdź, urodzisz piętnastkę i zobaczysz jak będzie wspaniale" - to nie przyjdzie NIKT. Do takich decyzji potrzeba lat i - często - kolejnych dzieci.:bigsmile::bigsmile:
i jak to jest, ze taka staranowakowa i taka Malgorzata wlasciwie obie maja racje?
czytam npr-owe watki od dawna. dla mnie wazne jest i ti, ze Kosciol dopuszca te metode, wiec nie badzmy madrzejsi od papiezy. jesli NPR nie jest stosowany jako tzw. eko-antykoncepcja (o czym juz tam wczesniej pisaliscie) to nie ma w tym nic zlego. kurcze.
sama zazdroszcze totalnego otwarcia sie na zycie, tej ufnosci Panu. poki co, stosuje npr.
Zupełnie nie rozumiem kierunku rozumowania Starejnowakowej. Jaka jest korzyść z przekonania kogoś do przejścia z antykoncepcji na NPR, jeżeli ktoś stosuje go jako antykoncepcję? Zmienia się metoda, nie zmienia się kwalifikacja moralna. Nie ma co przekonywać do NPR, jest sens przekonywać do chrześcijaństwa.
"znam całkiem sporo osób (choć większość spoza Polski), które przeszły na "ekologiczną antykoncepcję" z prostej dbałości o swoje zdrowie."
Rozprzestrzenia sie taka eko-antykoncepcja nazywana skrótem FAM ("Fertility Awareness Method" â?? "metoda oparta na świadomości płodności") "W II fazie (czyli płodnej â?? przyp. MT) para stosuje różne środki antykoncepcyjne (gumki, diafragmy. etc.) bądź uprawia inne rodzaje seksu."
"FAM ma dobrą prasę: jest propagowana w otoczce neutralności światopoglądowej, uwolnienia małżonków od opresyjnej moralności katolickiej, prezentuje się ją jako wynik świadomego i wolnego od zewnętrznych nacisków wyboru, podkreśla się towarzysząca jej spontaniczność, nieszkodliwość, a z drugiej strony ubolewa się nad ciasnotą myślową i pokornym cierpiętnictwem "ortodoksyjnych wyznawców ideologii NPR", jęczących pod ciężkim jarzmem narzuconym przez Kościół. Jeden z moderatorów forum.npr.pl skwitował ironicznie tego rodzaju propagandę zdaniem: "Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni"."
Na stronie Liga Małżeństwo Małżeństwu jest artykuł o tym pt:FAM kontra NPR
Zupełnie nie rozumiem kierunku rozumowania Maćka. :bigsmile:
Jeśli ktoś boi się pierwszego dziecka, jak można namawiać go do pełnej otwartości. Niech zrobi chociaż pierwszy krok i zrozumie, że Kościół nie chce go skrzywdzić i na siłę wciskać mu dzieci do brzucha. To musi być decyzja samego człowieka zainteresowanego (czytaj - wolna wola). A przy okazji poznawania npr -u można mu pokazać piękno posiadania dzieci i większej, chrześcijańskiej rodziny.
I zgadzam się z Zielarką, chociaż ten najazd na NPR wkurza mnie coraz bardziej. Ja nie traktuję NPR jako eko-antykoncepcji, jestem otwarta na życie, chociaż może byłoby mi je trudno przyjąć teraz. Chociaż może teraz juz lepiej niż rok temu Po czwórce dzieci, dziewięciu mieiącach wymiotów w każedej ciąży, dziesieciu latach karmienia mój organizm padł. Wizyty u wielu lekarzy z onkologiem włącznie - i co proponujecie w takiej sytuacji - dalsze współżycie z 90% skutecznością poczęcia?. Jak do tej pory tak to u nas wyglądało. Wiem, ze to Bóg daje zycie, ale daje też rozum i pozwala z niego korzystać. A może proponujecie całkowitą abstynencję - chociaż św. Paweł z tego co pamiętam nie poleca. Taka abstynencja to eko antykoncepcja 100%.
Takich sytuaji jest naprawdę dużo, i są dylematy bo wiadomo że dzieci są błogosławieństwem od Boga i nie chcę sie przed nimi bronć.
A co z sytucają kiedy Pan Bóg nie planuje dla Was wiecej dzieci, a wy twardo obstawiacie każdą owulację Wiem, ze Pan jest Bogiem rzeczy niemozliwych
I tak ogólnie cała ta dyskusja mocno mnie zraziła do forum, ale może dlatego że trafiłam tu przez link ze strony diakonii życia czyli kolebki npr
Macku, mysle ze jak sie taka kobieta, ktora stosowala antykoncepcje horm. czy spirale, da przekonac do NPR, to tym samym otwiera sie na ewentualne poczecie. Bo nie czarujmy sie, nagle nie uwierzy w 100-procentowa skutecznosc naturalnej metody, skoro do tej pory miala ja za scieme propagowana przez Kosciol.
Czy Ty wogole rozmawiales o NPR/otwarciu na zycie z osobami spoza Kosciola? Z kobietami ktore od lat biora pigulki? Temat calkowitego otwarcia sie na zycie wlasciwie zamyka dyskusje z nimi. one sie zamykaja.
Po przeczytaniu większości postów w tym wątku zmieniłam całkowicie swoje podejście do NPR i zastanawiam się jaka jest naprawdę moja wiara? Bo jakie jest moje zawierzenie Bogu, zaakceptowanie Jego woli i powierzenie się Jemu, jeśli w tak ważnej dziedzinie swojego życia chcę decydować sama. Teraz chcę mieć dziecko a teraz to Panie Boże przepraszam Cię, ale nie, bo wydaje mi się, że teraz to będzie dla mnie za duży ciężar, że za małe mieszkanie, że nie damy rady spłacać kredytu że ..........
ZERO zawierzenia i zgodzenia się na spełnienie Jego woli.
Dzięki Wam za to, że mogłam to zauważyć.
Wczoraj długo w nocy dyskutowaliśmy z mężem na ten temat.
Aśka,
wlasnie to pozwala mi jeszcze czytac ten NPR-owy watek: osobista refleksja na temat mojej wiary - jaka sie przez tutejsze dyskusje narodzila. tez odkrylam, ze z nia slabo.
Poz tym, myślę, że tzw. "ważne powody" żeby poczekać z poczęciem kolejnego dziecka (oczywiście nie we wszystkich przypadkach) są zwykłym egoizmem, wynikają z tego, że człowiek nie chce się poświęcić, nie chce przyjąć na siebie dodatkowego ciężaru, dobrze mu tak jak jest, nie chce znowu pakować się w pieluchy itp.
Oczywiście tak jak napisałam NIE WE WSZYSTKICH PRZYPADKACH.
[cite] Maciek:[/cite]Zupełnie nie rozumiem kierunku rozumowania Starejnowakowej. Jaka jest korzyść z przekonania kogoś do przejścia z antykoncepcji na NPR, jeżeli ktoś stosuje go jako antykoncepcję? Zmienia się metoda, nie zmienia się kwalifikacja moralna. Nie ma co przekonywać do NPR, jest sens przekonywać do chrześcijaństwa.
Maćku ja chyba wiem o co jej chodzi. też uważam, że jeśli ktoś jest niewierzący to może lepiej aby stosował npr niż spiralę , która zabija poczęte dzieci lub tabletki, które robią co co spirala lub obezpładniają wodne zwierzęta przedostając się ze ściekami do rzek.I jeszcze w laboratoriach przyczyniają się do niepotrzebnych cierpień milionów morskich świnek:bigsmile: Problem może tylko mieć taka osoba, gdy jednak npr nawali i będzie ,, nieplanowana" przez człowieka dzidzia oraz pretensje do instruktorów npr ,, "bo to miało być niezawodne a nie jest".
Mnie zastanawia tylko po ludzie chcą nawracać na npr wielodzietnych , którzy tego nie chcą?
a co zrobić właśnie w tych innych np. zdrowotnych przypadkach? mnie tez ta dyskusja zmusiła do reflaksji, nie powiem. tylko ton niektórych wypowiedzi mnie zraził . Jak by nie było npr jest jakoś przez kościół proponowany więc może coś dobrego w nim jest? Super pochwalam otwartość na życie, ale to zależy także od innych rzeczy nie tylko od stotowania lub nie stosowania metody.
Wybaczcie wiem , że porównanie jest nie bardzo stosonwe, ale kojarzy mi sie czasem z czymś takim - Bóg jest dawcą zdrowia, więc nie będę o siebie dbał, jak będzie chciał to mnie uzdrowi, a jak nie to trudno.
wiem że dzieci nie są chorobą :bigsmile:, mam ich jak narazie czwórkę, ale o sam sposób myślenia mi chodzi. Mamy rozum i wolną wolę i możemy z nich korzystać, nie zamykając sie przy tym na wolę Bożą. A ja mierząc temperaturę kilka dni w miesiącu, dla okreslenia w jakiej fazie cyklu jestem wiem że poczęcie może nastąpić i dobrze :bigsmile:
I nie jestem niewolnikiem termometru i wykresów, to ma być przecież tylko narzędzie
Kościół DOPUSZCZA npr w trudnych przypadkach zdrowotnych i zyciowych z których ludzie stosujący npr wcale nie muszą się tłumaczyć a nie udzielił błogosławieństwa nprowcom do nakazywania ludziom wszystkim jak leci ograniczania ilosci dzieci do politycznie poprawnej dwójeczki.
A narzucili? A może starali się dotrzeć do 90% par, którzy nie chcą nawet tej dwójki. I to po to, by tamci się nawrócili i może w przyszłości otworzyli na więcej...
Nie jestem za npr i chciałabym, żeby wszyscy ludzie doświadczali radości wielokrotnego rodzicielstwa. Po prostu życzę im tego, bo to radość największa.
Ale nie mi wchodzić w kompetencje Pana Boga, a On dopuszcza rożne sytuacje.
Dlatego na dzisiaj chcę i mogę być świadectwem, że można inaczej niż chce świat. I na tym poprzestanę. Nie będę nawracać "ogniem i mieczem", choć do swoich racji jestem przekonana...
coż zapraszamy więc za spotkania npr wielodzietnych i pieknym świadectwej zachęcać do otwartosci. Jestem jak najbardziej za :bigsmile:
instruktorami nie jesteśmy ale możemy takich poszukać i jakichś radosnych wielodzietnych "wkręcić" aby zachęcali do świętości przez wielodzietność :bigsmile:
My ze swojej strony zachęcamy (ale mocno wielodzietni nie jesteteśmy )
osobiście też burzę sie na słowa "już nam wystarczy to dwojka" " nie chcę wracać do pieluch" itp. ale wiem, że tu trzeba zacząc od ewangelizacji a potem to juz ludzie inaczej myślą i zaczynają z Panem współpacować. A narzucając im wielodzieność (co przy całkowitej otwartosci jest raczej zagwarantowana, w sytuacji zdrowia ) nic nie uzyskamy.
choć tak patrząc na świetych małżonków wielodzietność świetości sprzyja :bigsmile::bigsmile:
Komentarz
Zaraz mi sie przypomina ten wypadek autokaru (+++)... a ludziom sie pewnie przypomni wielodzietność poalkoholowa.....
Ja tam wciąż czuje tę predkość :shocked: ja sie dobrze czuje przy 70-80
Zagrozenie wysychaniem z nadmiaru chemikaliów i zabezpieczeń hormonalnych.... wrrrr że nie wspomnę o aborcjach z rozsądku
A oto są ci [posiani] na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich.
Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują.
Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa,
lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotnyÂ?. "
Mk 4,1-20
Dowód na uniwesalność Słowa Bożego...
To, co piszesz jest oczywiste, masz rację. znam całkiem sporo osób (choć większość spoza Polski), które przeszły na "ekologiczną antykoncepcję" z prostej dbałości o swoje zdrowie. Fajnie jak kobiety dowiadują się o alternatywie dla pigułki.
Natomiast zmuszanie narzeczonych deklarujących otwartość na życie do prowadzenia wykresów uważam za dziwną pomyłkę.
NPR - owcy są przez Was totalnie demonizowani.
Ilu z Was przeszło kursy na nauczyciela NPR? Bo mam wrażenie, że nikt z obrzucających błotem tę profesję. Ja jestem nie tylko matką wielodzietną (czwarte dziecko w drodze), członkiem jak to mówicie "dobrej rodziny katolickiej" (oaza) ale również nauczycielem npr-u. I nigdy - NIGDY - na szkoleniach, studium ani na dodatkowych kursach nie słyszałam złego słowa o wielodzietności. Wręcz odwrotnie. Dodam, że mam trójkę dzieci planowanych tylko przez Pana (można też tak z npr-em, zwłaszcza jak sie ma problemy zdrowotne). I - Małgorzato - nie stałam sie przez to niewiarygodna, tylko mówiąc o kolejnej ciąży usłyszałam same miłe słowa - w stylu Bóg tak chciał, będzie dobrze. Dodam, że sytuację życiową mamy nietęgą (moja choroba a ewentualne wady rozwojowe dziecka, brak własnego lokum, stałej pensji, konieczność opieki nad starszym człowiekiem itd.).
A teraz druga sprawa. Czy rozmawialiście kiedyś osobiście z osobą niewierzącą albo mało wierzącą? Bo ja nagminnie. Na placu zabaw, w kolejce do przedszkola itd. Podejście tych ludzi jest takie - metody naturalne to nie skuteczny kalendarzyk do wrabiania ludzi na kolejne dzieci (niektórzy potem dodają, że po to by księża zgarniali kasę za chrzty). Na początku warto tym ludziom pokazać, że npr dla prawie wszystkich jest skuteczny. Dopiero wtedy zaczną myśleć o ewentualnym porzuceniu spirali. A w trakcie tych rozmów i tak często pada pytanie - "Jeśli jest skuteczny to dlaczego rodziny katolickie mają tyle dzieci?". I wtedy jest fajny moment na danie świadectwa, że niektórzy po prostu mogą chcieć mieć dzieci...
Myślę, że całe nieporozumienie bierze sie stąd, że przekaz medialny skierowany jest głównie do ludzi korzystających z antykoncepcji (90% par albo i więcej). Myślę, że pary multiwielodzietne (ułamek procenta w społeczeństwie) niepotrzebnie biorą to do siebie. Denerwuje Was hasło "żeby rodzina katolicka nie kojarzyła sie z dużą ilością dzieci". Mi się wydaje, że chodzi tu o zachętę w stylu "przyłącz do nas i otwórz się na ile możesz". Jeśli powie się ludziom bojącym się pierwszego dziecka - "Przyjdź, urodzisz piętnastkę i zobaczysz jak będzie wspaniale" - to nie przyjdzie NIKT. Do takich decyzji potrzeba lat i - często - kolejnych dzieci.:bigsmile::bigsmile:
czytam npr-owe watki od dawna. dla mnie wazne jest i ti, ze Kosciol dopuszca te metode, wiec nie badzmy madrzejsi od papiezy. jesli NPR nie jest stosowany jako tzw. eko-antykoncepcja (o czym juz tam wczesniej pisaliscie) to nie ma w tym nic zlego. kurcze.
sama zazdroszcze totalnego otwarcia sie na zycie, tej ufnosci Panu. poki co, stosuje npr.
Rozprzestrzenia sie taka eko-antykoncepcja nazywana skrótem FAM ("Fertility Awareness Method" â?? "metoda oparta na świadomości płodności") "W II fazie (czyli płodnej â?? przyp. MT) para stosuje różne środki antykoncepcyjne (gumki, diafragmy. etc.) bądź uprawia inne rodzaje seksu."
"FAM ma dobrą prasę: jest propagowana w otoczce neutralności światopoglądowej, uwolnienia małżonków od opresyjnej moralności katolickiej, prezentuje się ją jako wynik świadomego i wolnego od zewnętrznych nacisków wyboru, podkreśla się towarzysząca jej spontaniczność, nieszkodliwość, a z drugiej strony ubolewa się nad ciasnotą myślową i pokornym cierpiętnictwem "ortodoksyjnych wyznawców ideologii NPR", jęczących pod ciężkim jarzmem narzuconym przez Kościół. Jeden z moderatorów forum.npr.pl skwitował ironicznie tego rodzaju propagandę zdaniem: "Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni"."
Na stronie Liga Małżeństwo Małżeństwu jest artykuł o tym pt:FAM kontra NPR
staranowakowa :flowers:
Jeśli ktoś boi się pierwszego dziecka, jak można namawiać go do pełnej otwartości. Niech zrobi chociaż pierwszy krok i zrozumie, że Kościół nie chce go skrzywdzić i na siłę wciskać mu dzieci do brzucha. To musi być decyzja samego człowieka zainteresowanego (czytaj - wolna wola). A przy okazji poznawania npr -u można mu pokazać piękno posiadania dzieci i większej, chrześcijańskiej rodziny.
Ja nie traktuję NPR jako eko-antykoncepcji, jestem otwarta na życie, chociaż może byłoby mi je trudno przyjąć teraz. Chociaż może teraz juz lepiej niż rok temu
Po czwórce dzieci, dziewięciu mieiącach wymiotów w każedej ciąży, dziesieciu latach karmienia mój organizm padł. Wizyty u wielu lekarzy z onkologiem włącznie - i co proponujecie w takiej sytuacji - dalsze współżycie z 90% skutecznością poczęcia?.
Jak do tej pory tak to u nas wyglądało. Wiem, ze to Bóg daje zycie, ale daje też rozum i pozwala z niego korzystać.
A może proponujecie całkowitą abstynencję - chociaż św. Paweł z tego co pamiętam nie poleca. Taka abstynencja to eko antykoncepcja 100%.
Takich sytuaji jest naprawdę dużo, i są dylematy bo wiadomo że dzieci są błogosławieństwem od Boga i nie chcę sie przed nimi bronć.
A co z sytucają kiedy Pan Bóg nie planuje dla Was wiecej dzieci, a wy twardo obstawiacie każdą owulację Wiem, ze Pan jest Bogiem rzeczy niemozliwych
I tak ogólnie cała ta dyskusja mocno mnie zraziła do forum, ale może dlatego że trafiłam tu przez link ze strony diakonii życia czyli kolebki npr
Czy Ty wogole rozmawiales o NPR/otwarciu na zycie z osobami spoza Kosciola? Z kobietami ktore od lat biora pigulki? Temat calkowitego otwarcia sie na zycie wlasciwie zamyka dyskusje z nimi. one sie zamykaja.
ZERO zawierzenia i zgodzenia się na spełnienie Jego woli.
Dzięki Wam za to, że mogłam to zauważyć.
Wczoraj długo w nocy dyskutowaliśmy z mężem na ten temat.
wlasnie to pozwala mi jeszcze czytac ten NPR-owy watek: osobista refleksja na temat mojej wiary - jaka sie przez tutejsze dyskusje narodzila. tez odkrylam, ze z nia slabo.
Oczywiście tak jak napisałam NIE WE WSZYSTKICH PRZYPADKACH.
Mnie zastanawia tylko po ludzie chcą nawracać na npr wielodzietnych , którzy tego nie chcą?
mnie tez ta dyskusja zmusiła do reflaksji, nie powiem. tylko ton niektórych wypowiedzi mnie zraził .
Jak by nie było npr jest jakoś przez kościół proponowany więc może coś dobrego w nim jest?
Super pochwalam otwartość na życie, ale to zależy także od innych rzeczy nie tylko od stotowania lub nie stosowania metody.
Wybaczcie wiem , że porównanie jest nie bardzo stosonwe, ale kojarzy mi sie czasem z czymś takim - Bóg jest dawcą zdrowia, więc nie będę o siebie dbał, jak będzie chciał to mnie uzdrowi, a jak nie to trudno.
wiem że dzieci nie są chorobą :bigsmile:, mam ich jak narazie czwórkę, ale o sam sposób myślenia mi chodzi.
Mamy rozum i wolną wolę i możemy z nich korzystać, nie zamykając sie przy tym na wolę Bożą. A ja mierząc temperaturę kilka dni w miesiącu, dla okreslenia w jakiej fazie cyklu jestem wiem że poczęcie może nastąpić i dobrze :bigsmile:
I nie jestem niewolnikiem termometru i wykresów, to ma być przecież tylko narzędzie
a słuchałam różnych i wiele razy
Do Nieba idą też ludzie totalnie bezdzietni.
Ale nie mi wchodzić w kompetencje Pana Boga, a On dopuszcza rożne sytuacje.
Dlatego na dzisiaj chcę i mogę być świadectwem, że można inaczej niż chce świat. I na tym poprzestanę. Nie będę nawracać "ogniem i mieczem", choć do swoich racji jestem przekonana...
instruktorami nie jesteśmy ale możemy takich poszukać i jakichś radosnych wielodzietnych "wkręcić" aby zachęcali do świętości przez wielodzietność :bigsmile:
My ze swojej strony zachęcamy (ale mocno wielodzietni nie jesteteśmy )
A narzucając im wielodzieność (co przy całkowitej otwartosci jest raczej zagwarantowana, w sytuacji zdrowia ) nic nie uzyskamy.
choć tak patrząc na świetych małżonków wielodzietność świetości sprzyja :bigsmile::bigsmile: