Biorąc pod uwagę moje ostatnie doświadczenia w życiu, w domu... Dochodze do wniosku, ze krzyż to jednak cosik innego.
Człowiek dopiero jak go dostanie to nabiera odpowiedniej perspektywy i pokornieje.... Za dobrze miałam ostatnio i straciłam ostrość spojrzenia na życie
A wiec ani moja wielodzietność nie jest krzyżem, ani mąż.
Ale...
trudne doświadczenia, trudne cechy mojego męża, moich dzieci...... Moje lenistwo i wygodnictwo... moja zazdrość..... itp. Więc dołaczam do grona osób, które walczyły z moim oświadczeniem krzyżowym.
Jedno jeszcze odkryłam. Że nie umiem go nosić.. Uwiera....
Moze za mało sie modlę. Trzeba to zmienić, bo ciezko było.....
Nika6 bo Ty marzycielka i idealista jestes i dlatego tak :bigsmile:
Jak nie jest milo i radosnie i cudnie, to lapiesz dola
To jest wyleczalne, tzn orka ciezka i kierat domowy w pewnej chwili to maja szanse przelamac, a Ty dla wielu jestes przykladem macierzynstwa ktore nie jest tylko dzielem Twego łona!
Odwagi! Pan Cie kocha :bigsmile:
PS. Chcialam napisac juz dawno, ale zapominalam jak dopchalam sie do kompa.
Jestes naprawde fajna i radosna dziewczyna i moze nie zgadzam sie z Toba w paru sprawach i widze cos inaczej to naprawde pozytywnie Cie odbieram.
Jeżeli ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka (czyli, że Bóg nie chce teraz abym powołał do życia nowego człowieka), to w odpowiedzialności za to życie, oraz za życie już istniejące (żona, dzieci) rezygnuję z przyjemności seksualnej â?? jest to wyraz miłości. Jeżeli natomiast mimo tej świadomości podejmuję współżycie seksualne to znaczy, że stawiam moją przyjemność wyżej niż dobro dzieci istniejących, tego które ma się począć i żony (jest to typowa postawa osób stosujących antykoncepcję).
A mnie się podobało to, co w którymś wpisie bardzo dosadnie w tym temacie napisała Małgorzata - to, że "ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka" wynika z mojego STRACHU i braku zaufania Panu Bogu, ale dla spokoju sumienia wmawiam sobie, że Bóg tak chce, bo ja ROZEZNAJĘ...
A potem, już dla utwierdzenia się w mojej prywatnej decyzji, szukam dodatkowych powodów: to moja odpowiedzialność za życie (żony, dziecka), to dowód mojego wielkiego heroizmu (wstrzemięźliwość typu płodnego), etc...
Skąd ja to znam :confused:
Też się boję i moje NPR brało się ze strachu i nie miało nic wspólnego z rozeznawaniem woli Bożej, czego bardzo realnym dowodem jest moja 5 tygodniowa "Fasolka"...
[cite] Maciek:[/cite]A tymczasem cytat z Mateusza.coś.tam:
<b>Jeżeli ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka (czyli, że Bóg nie chce teraz abym powołał do życia nowego człowieka), to w odpowiedzialności za to życie, oraz za życie już istniejące (żona, dzieci) rezygnuję z przyjemności seksualnej â?? jest to wyraz miłości. Jeżeli natomiast mimo tej świadomości podejmuję współżycie seksualne to znaczy, że stawiam moją przyjemność wyżej niż dobro dzieci istniejących, tego które ma się począć i żony (jest to typowa postawa osób stosujących antykoncepcję).</b>
i w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało tudzież nie chciało na raz
[cite] MonikaMa:[/cite]A potem, już dla utwierdzenia się w mojej prywatnej decyzji, szukam dodatkowych powodów: to moja odpowiedzialność za życie (żony, dziecka), to dowód mojego wielkiego heroizmu (wstrzemięźliwość typu płodnego), etc...
Skąd ja to znam
Też się boję i moje NPR brało się ze strachu i nie miało nic wspólnego z rozeznawaniem woli Bożej, czego bardzo realnym dowodem jest moja 5 tygodniowa "Fasolka"...
[cite] Maciek:[/cite]A tymczasem cytat z Mateusza.coś.tam: (...) rezygnuję z przyjemności seksualnej...
Słusznie, chciałoby się rzec autorowi, zrezygnuj więc, podejmując uczciwą wstrzemięźliwość za obopólną zgodą, ale nie udawaj wstrzemięźliwości i nie rezygnuj na niby (wszystko dziś jest takie na niby, małżeństwo, praca, przyjaźń, życie...).
Też się boję i moje NPR brało się ze strachu i nie miało nic wspólnego z rozeznawaniem woli Bożej, czego bardzo realnym dowodem jest moja 5 tygodniowa "Fasolka"...
Czyli, ze nie planowaliscie jej?
Nie planowaliśmy, dopóki kurczowo trzymaliśmy się NPR-u. Ale ponieważ w tym wątku wszystko jest możliwe, z czasem coraz bardziej uświadamiałam sobie, że moje "chwilowo-dziękuję-za-kolejne-dziecko" brało się właśnie ze strachu. Kiedy zawierzyłam mój strach Panu Bogu, zdecydowaliśmy z mężem (jako postanowienie noworoczne) NIE PLANOWAĆ. No i przy pierwszej możliwej okazji pojawił się mały człowieczek :bigsmile:
"oby nasza epoka, dzięki przykładowi Joanny Beretty Molli, mogła odkryć prawdziwe, czyste i płodne piękno miłości małżeńskiej, przeżywanej jako odpowiedź na Boże powołanie"
Jan Paweł II , 16 maja 2004 podczas kanonizacji JBM
Widzę, że tylko Witek zwrócił uwagę na pogmatwany ciąg myśli Mateusza.x.x.x. Przypatrzmy się tej wypowiedzi dokładniej:
"Jeżeli ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka (czyli, że Bóg nie chce teraz abym powołał do życia nowego człowieka)"
Dowiadujemy się, że to człowiek powołuje nowe życie, nie Bóg. Jeżeli uznamy, że w danej chwili wygodniej jest nie mieć kolejnego dziecka, to nasze przekonania możemy z czystym sumieniem uznać za "głos Boga". Widać, jak bardzo to rozumowanie jest skażone antropocentryzmem. Liczy się przede wszystkim człowiek i jego zachcianki.
"to w odpowiedzialności za to życie, oraz za życie już istniejące (żona, dzieci) rezygnuję z przyjemności seksualnej â?? jest to wyraz miłości."
Mamy więc miłość i odpowiedzialność, które wyrażają się unikaniem potomstwa. Motywacja identyczna jak w przypadku antykoncepcji, którą też zawsze motywuje się "ważnymi powodami". Różnica taka, że dodatkowo karze się żonę odmową współżycia.
"Jeżeli natomiast mimo tej świadomości podejmuję współżycie seksualne to znaczy, że stawiam moją przyjemność wyżej niż dobro dzieci istniejących, tego które ma się począć i żony (jest to typowa postawa osób stosujących antykoncepcję)."
To zdanie zrównuje z grzechem heroizm w przyjmowaniu potomstwa mimo trudnych warunków życiowych. Rodzicielska wielkoduszność jest przedstawiona jako nieopanowanie w dążeniu do przyjemności.
Widzimy więc, jak bardzo filozofia "planowania rodziny" może skazić światopogląd katolicki. Człowiek czuje się Bogiem i rości sobie prawo do decydowania zamiast Boga. Miłość i odpowiedzialność zostają przedefiniowane w duchu egoizmu. W konsekwencji, dążenie do wygody staje się cnotą, a gotowość do trudu i wyrzeczenia - błędem.
No właśnie. Mam taki problem od jakiegoś czasu (organizm mi się przestawił czy co), że jak przychodzi III faza to ja kompletnie nie mam ochoty, jestem zmęczona wieczorami a na pytania męża "jak tam temperaturka?" reaguję prawie agresją, tak mi się strasznie nie chce. Mam niezbyt długie cykle, więc tylko III faza wchodzi w grę - i ona tez jest krótka oczywiście. No i juz przez jeden cykle było tak, że całą III fazę (kilka dni) nie miałam ochoty i mówiłam "nie", do tego byłam zmęczona dziećmi i całym dniem. Wiadomo, że potem trzeba było czekać do następnej III fazy czyli cały miesiąc prawie. Niestety potem było to samo. Najgorsze, że ochotę to ja mam - ale w fazie płodnej a wtedy nie wolno nic. Czy mam się zmuszać dla męża? On tam zbyt jurny nie jest, więc moje odmowy znosi dość lekko ale co w takiej sytuacji robić? Mnie się to zdarza od niedawna a stażu małżeńskiego mamy kilka lat. Zmuszać się czy nie??
Sama napisałaś, że jeżeli wbrew woli małżonków pocznie się dziecko, to wypełnianiem woli Boga będzie przyjęcie go z miłością. Wynika z tego, że celowe unikanie poczęcia jest buntem przeciwko Bogu.
Komentarz
Biorąc pod uwagę moje ostatnie doświadczenia w życiu, w domu... Dochodze do wniosku, ze krzyż to jednak cosik innego.
Człowiek dopiero jak go dostanie to nabiera odpowiedniej perspektywy i pokornieje.... Za dobrze miałam ostatnio i straciłam ostrość spojrzenia na życie
A wiec ani moja wielodzietność nie jest krzyżem, ani mąż.
Ale...
trudne doświadczenia, trudne cechy mojego męża, moich dzieci...... Moje lenistwo i wygodnictwo... moja zazdrość..... itp. Więc dołaczam do grona osób, które walczyły z moim oświadczeniem krzyżowym.
Jedno jeszcze odkryłam. Że nie umiem go nosić.. Uwiera....
Moze za mało sie modlę. Trzeba to zmienić, bo ciezko było.....
Jak nie jest milo i radosnie i cudnie, to lapiesz dola
To jest wyleczalne, tzn orka ciezka i kierat domowy w pewnej chwili to maja szanse przelamac, a Ty dla wielu jestes przykladem macierzynstwa ktore nie jest tylko dzielem Twego łona!
Odwagi! Pan Cie kocha :bigsmile:
PS. Chcialam napisac juz dawno, ale zapominalam jak dopchalam sie do kompa.
Jestes naprawde fajna i radosna dziewczyna i moze nie zgadzam sie z Toba w paru sprawach i widze cos inaczej to naprawde pozytywnie Cie odbieram.
Monia - ja to wiem, ale tym razem poczekam, aż Mężulek dojrzeje do tego.
Sesja się kończy to może zapragnie tez.
Ciesze sie tym naszym wspólnym wyjazdem za tydzien - myślę że Bog cos tam dla nas ma :thumbup:
Żeby nas tylko choróbska nie rozłożyły
Ciekawe kiedy znów zatęsknię?
Tak patrzę i patrzę i całusiam..... to moje Brzuszkowe Maleństwo i sie roztkliwiam :iv::da::ba:.......
Chirurg umówiony na 24 lutego :shades:
Pokroimy się :dw:
I moja lekarka patrząca z tkliwością na Małą "Jaka ona śliczna"....
A ja "No... co jedno to lepsze"
I ona: "No właśnie miałam to powiedzieć"
:rainbow:
Chyba, że znów chodzi o sposób wyrażania swoich myśli: jeśli piszesz o swojej skłonności do zazdrości, skłonności do lenistwa, to ok.
To co wkleiłeś rzeczywiście daje do myślenia
Powiem więcej przekonuje mnie.
I zmieniłam awatar , bo bo to tak głupio rozmawiać z tyłem głowy..
Jeżeli ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka (czyli, że Bóg nie chce teraz abym powołał do życia nowego człowieka), to w odpowiedzialności za to życie, oraz za życie już istniejące (żona, dzieci) rezygnuję z przyjemności seksualnej â?? jest to wyraz miłości. Jeżeli natomiast mimo tej świadomości podejmuję współżycie seksualne to znaczy, że stawiam moją przyjemność wyżej niż dobro dzieci istniejących, tego które ma się począć i żony (jest to typowa postawa osób stosujących antykoncepcję).
Przerabiałam
Diabeł czasem wmawia, że "dla dobra współmałżonka podejmę"
To sie nazywa Niedźwiedzia Przysługa
Skąd ja to znam :confused:
Też się boję i moje NPR brało się ze strachu i nie miało nic wspólnego z rozeznawaniem woli Bożej, czego bardzo realnym dowodem jest moja 5 tygodniowa "Fasolka"...
i w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało tudzież nie chciało na raz
Nie planowaliśmy, dopóki kurczowo trzymaliśmy się NPR-u. Ale ponieważ w tym wątku wszystko jest możliwe, z czasem coraz bardziej uświadamiałam sobie, że moje "chwilowo-dziękuję-za-kolejne-dziecko" brało się właśnie ze strachu. Kiedy zawierzyłam mój strach Panu Bogu, zdecydowaliśmy z mężem (jako postanowienie noworoczne) NIE PLANOWAĆ. No i przy pierwszej możliwej okazji pojawił się mały człowieczek :bigsmile:
"oby nasza epoka, dzięki przykładowi Joanny Beretty Molli, mogła odkryć prawdziwe, czyste i płodne piękno miłości małżeńskiej, przeżywanej jako odpowiedź na Boże powołanie"
Jan Paweł II , 16 maja 2004 podczas kanonizacji JBM
"Jeżeli ja rozeznaję, że w aktualny moment mojego życia nie jest dobrym czasem na poczęcie kolejnego dziecka (czyli, że Bóg nie chce teraz abym powołał do życia nowego człowieka)"
Dowiadujemy się, że to człowiek powołuje nowe życie, nie Bóg. Jeżeli uznamy, że w danej chwili wygodniej jest nie mieć kolejnego dziecka, to nasze przekonania możemy z czystym sumieniem uznać za "głos Boga". Widać, jak bardzo to rozumowanie jest skażone antropocentryzmem. Liczy się przede wszystkim człowiek i jego zachcianki.
"to w odpowiedzialności za to życie, oraz za życie już istniejące (żona, dzieci) rezygnuję z przyjemności seksualnej â?? jest to wyraz miłości."
Mamy więc miłość i odpowiedzialność, które wyrażają się unikaniem potomstwa. Motywacja identyczna jak w przypadku antykoncepcji, którą też zawsze motywuje się "ważnymi powodami". Różnica taka, że dodatkowo karze się żonę odmową współżycia.
"Jeżeli natomiast mimo tej świadomości podejmuję współżycie seksualne to znaczy, że stawiam moją przyjemność wyżej niż dobro dzieci istniejących, tego które ma się począć i żony (jest to typowa postawa osób stosujących antykoncepcję)."
To zdanie zrównuje z grzechem heroizm w przyjmowaniu potomstwa mimo trudnych warunków życiowych. Rodzicielska wielkoduszność jest przedstawiona jako nieopanowanie w dążeniu do przyjemności.
Widzimy więc, jak bardzo filozofia "planowania rodziny" może skazić światopogląd katolicki. Człowiek czuje się Bogiem i rości sobie prawo do decydowania zamiast Boga. Miłość i odpowiedzialność zostają przedefiniowane w duchu egoizmu. W konsekwencji, dążenie do wygody staje się cnotą, a gotowość do trudu i wyrzeczenia - błędem.
No właśnie. Mam taki problem od jakiegoś czasu (organizm mi się przestawił czy co), że jak przychodzi III faza to ja kompletnie nie mam ochoty, jestem zmęczona wieczorami a na pytania męża "jak tam temperaturka?" reaguję prawie agresją, tak mi się strasznie nie chce. Mam niezbyt długie cykle, więc tylko III faza wchodzi w grę - i ona tez jest krótka oczywiście. No i juz przez jeden cykle było tak, że całą III fazę (kilka dni) nie miałam ochoty i mówiłam "nie", do tego byłam zmęczona dziećmi i całym dniem. Wiadomo, że potem trzeba było czekać do następnej III fazy czyli cały miesiąc prawie. Niestety potem było to samo. Najgorsze, że ochotę to ja mam - ale w fazie płodnej a wtedy nie wolno nic. Czy mam się zmuszać dla męża? On tam zbyt jurny nie jest, więc moje odmowy znosi dość lekko ale co w takiej sytuacji robić? Mnie się to zdarza od niedawna a stażu małżeńskiego mamy kilka lat. Zmuszać się czy nie??
http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?f=26&t=27549