Wiem, ciućkam sie ze sobą....
Taki mój kryzys..... Powołuję wraz z Bogiem, niewinne dzieci na świat pełen cierpienia, ktorego chwilowo nie rozumiem. Za czesto tracę punkt centralny i wiszę w próżni.
Fajna łapcia.:bigsmile:
Zaraz mi się przypomina jak moje dzieci łapały całą malutką rączką za najmniejszy palec swojego taty ( a mój mąż łapska ma niczego sobie) i nie chciały go puścić. To było takie słodkie.
Wczoraj złapała mnie za palec i nie puszczała... uśmiechając sie do tego kontaktu naszego.....
Tak ją targałam za tą rączkę a ona sie śmiała do tej czynności.....
"Świadomość własnych rączek" wzrasta :da::da:
Moja Najmłodsza....
Moze nie byla "zaplanowana na ten czas".... ale ja za nią tęskniłam od dawna.. Juz po urodzeniu trzeciego martwiłam sie, ze to ostatnie będzie i juz od dluzszego czasu kolejnego chcialam.
Myśle że takie letnie "amen" ("a.. niech już będzie") od amen gorącego ("tak, niech tak będzie, chcę tego") sie różni. I ze tego drugiego "chcenia" chce Bog.
W koncu dał wolność, wiec wyborów naszej wolności pragnie
Jesli sie myle... to obym sie o tym dowiedziala w pore
Tylko niech mi nikt nie wmawia, ze twierdze iz dzieci nie-chciane (tak jak pisalam) nalezy zabijac z powodu tego "niechcenia" (dzieci z gwałtu, z wpadki itp).
Myślę ze jak sie żyje wraz z Bogiem, to Bog przygotowuje serce nawet na dzieci z gwałtu. W koncu jest wszechmogący. Do zabijania nic nie uprawnia nigdy
Oj, Nika6 faktycznie mamy kryzys Przytulam Cię najcieplej jak potrafię. Podziękuj Dobremu Bogu za to co masz :cool:. I pmiętaj, że On o Tobie nigdy nie zapomni :cool:
Nika, jak najbardziej rozumiem, mam znajomą, jest 11 dzieckiem z kolei, takich przyjmowanych jako "wola Boża". I mimo, iż jest dorosłą kobietą wciąż jest w niej jakiś smutek,że urodziła się, bo ...musiała, a nie, że ją chcieli, pragnęli dla niej samej.
Przytulam.
Pisząć o otwartości niałam na myśli taką otwartość na maksa- czyli bezgraniczne zaufanie Bogu, zdanie się na Jego wolę, złożenie swojego życia w Jego ręce...A nie kombinowanie, że chcę bardziej czy mniej...Albo, że jak bedzie dziecko, to przyjmę...Moim zdaniem to otwartość warunkowa.
Mi chodzi o taką całkowitą otwartość. Bo myślę, że dopiero taka otwartośc tak naprawdę wyzwala człowieka...
I nie wydaje mi się, żeby w ten sposób otwarci ludzie szukali powodu, aby przejść na npr...
Czytałem wczoraj 180 komentarzy do wpisu T. Terlikowskiego na FB, https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=196529430377271&id=100000606459200 dość ciekawa lektura choć w sumie nic nowego, ale tam jeden taki strasznie się wymądrzał, że trzeba używać rozumu, że dzieci "jak leci" to kuszenie Pana Boga bo jak ktoś głupio współżyje w okresie płodnym to sam Pana Boga kusi a przecież nie wolno nakazywać ludziom większej liczby dzieci skoro ludzi na to nie stać. I tak mi przyszło do głowy, że cały ten NPR to jest jedno wielkie kuszenie Pana Boga, na zasadzie: jestem taaaaki biedny, a cghciałbym dla moich kochanych dzieciaczków jak najlepiej! Więc, miły Panie Boże, owszem, obiecałem/am przyjąć dzieci i nie wypieram się, ale jak Ty mi teraz dasz tyle pieniążków żebym mógł przyjąć jeszcze jedno dziecko i je potem NA ODPOWIEDNIM POZIOMIE wychować i zaopatrzyć, nooo, to wtedy tak!
Już w tym wątku było o tym że jak się człowiek otworzy naprawdę, to nie bardzo ma drogę odwrotu. To jest decyzja jednorazowa. Jak ślub. I właściwie właśnie w momencie ślubowania żonie/mężowi przed Bogiem powinna być podejmowana.
Adminu Drogi! Dostaliśmy płytę "Jeden Pokój". Dobrze się stało, bo dotychczas nigdy się nie zająłem twórczością p. Półtawskiej. Opierałem się na jakichś pomysłach/domysłach i jakoś nie miałem okazji zapoznać się z jej poglądami bezpośrednio.
Artyzm filmu ciężki dla mnie nieco, ale wypowiedzi głównej bohaterki - bezcenne. Dziękuję.
I tak mi przyszło do głowy, że cały ten NPR to jest jedno wielkie kuszenie Pana Boga, na zasadzie: jestem taaaaki biedny, a cghciałbym dla moich kochanych dzieciaczków jak najlepiej! Więc, miły Panie Boże, owszem, obiecałem/am przyjąć dzieci i nie wypieram się, ale jak Ty mi teraz dasz tyle pieniążków żebym mógł przyjąć jeszcze jedno dziecko i je potem NA ODPOWIEDNIM POZIOMIE wychować i zaopatrzyć, nooo, to wtedy tak!
:bigsmile::clap::clap::clap:
Małgorzata, popatrz tu się z Tobą zgadzam
Dla mnie przyjęcie Jego Woli to też patrzenie na tę sytuację, która jest, którą nam daje i pytanie, co teraz? I co w przyszłości? Chodzi o to patrzenie w przyszłość. Co jeszcze mogę zrobić teraz i w przyszłości? A nie rozżalanie się nad tym, co nie wypaliło.
To też zgoda na to, że On nas wybiera i wychowuje przez trudne sytuacje.
[cite] Nika6:[/cite]Tylko niech mi nikt nie wmawia, ze twierdze iz dzieci nie-chciane (tak jak pisalam) nalezy zabijac z powodu tego "niechcenia" (dzieci z gwałtu, z wpadki itp).
Myślę ze jak sie żyje wraz z Bogiem, to Bog przygotowuje serce nawet na dzieci z gwałtu. W koncu jest wszechmogący. Do zabijania nic nie uprawnia nigdy
Kiedy wychodzilam za maz, bylam jak na dzisiejsze czasy bardzo mloda, 21 wiosen z kawalkiem. Tuz po trzecim roku studiow, na utrzymaniu rodzicow, z minimalnymi zarobkami wlasnymi (korepetycje). Maz juz samodzielny, ale zarabiajacy tak malo, ze na 3 miesiace przed slubem nadal nie bylo nas stac na obraczki. Wtedy przyszedl moment zastanowienia: to my sie mozemy zenic, taka biedota?
Ale jesli nie, to co? Wieczni narzeczeni stesknieni za soba? (nie mieszkalismy razem)
I skad bylo wiadomo, ze sie kiedykolwiek cos poprawi? Albo ile bedziemy zyc?
Gdzies wewnatrz nas tkwila gleboka pewnosc ze niewazne sa finanse i inne "problemy", wazne abysmy byli duchowo przygotowani do wspolnego zycia.
Tak wiec decyzja o slubie zostala podtrzymana, a my stwierdzilismy ze problem obraczek jakos sie rozwiaze.
No i tak sie stalo ze niedlugo potem odziedziczylismy obraczki rodzinne!
To byl dla nas taki znak, ze jesli my bedziemy szli nasza droga i zyli godnie, Bog nas nie zostawi. Musimy mu ufac, a on nam zesle pomoc.
Ale jakos tego zaufania nie przelozylismy na kwestie dzieci. Cale nasze otoczenie tak mocno nam sugerowalo, ze OK, mlodzi jestescie i chcecie sie zenic, wasze szalenstwo, ale z dziecmi to sie nie spieszcie. Najpierw studia. Owo "najpierw studia" (moje) jakos mi sie wrylo w mozg, niestety.
Nauki przedmalzenskie, choc ogolnie bardzo porzadne (12 weekendow), w tej kwestii tylko nas utwierdzily. Malzenstwa prezentujace nam NPR jako cos co nas uchroni przed rozwodem (teraz sobie mysle: co za absurd), zdrada malzenska itd., reklamowaly je dodatkowo jako metode niezwykle skuteczna: jedna para miala dwojke idelanie zaplanowanych dzieci (podkreslali to bardzo: zobaczcie, jacy bylismy odpowiedzialni, jak fajnie, dokladnie sobie zaplanowalismy urodzenie naszych dzieci, zadnej wpadki), a glowna intruktorka miala nastoletniego zaplanowanego syna...i male kilkuletnie dziecko juz nie tak bardzo zaplanowane. Ogolnie fajna babka, ale jakos nas dziwilo ze taka duza roznica wieku, co w tym fajnego jesli to niemal zaplanowane...nie liczac tego ze drugie to w zasadzie wpadka. Bylo insynuowanie, ze dzieki NPR to ona umiala takie dziecko przyjac naturalnie, jako wole Boza. Rozumiem ze bez NPR rozwazalaby aborcje ???
Jednakze wtedy uwazalismy NPR za cos naturalnego i skoro nauczanego na naukach przedmalzenskich z takim pietyzmem, no to i dobrego. Dziwilo nas tylko takie planowanie dzieci niemal co do miesiaca i szczycenie sie tym, no i taka mala ilosc tych dzieci, nam sie marzyla duzo wieksza gromadka.
Niemniej zasugerowani bylismy ta presja calego, po prostu calego otoczenia, i wydawalo nam sie oczywiste, ze my na razie dzieci miec NIE MOZEMY. Nie pojawil sie NIKT, kto by powiedzial: hej, ale sluchajcie, mozecie sie otworzyc na zycie i Boza wole bez npr-u i nie bedzie to nieodpowiedzialne, i jakos dacie sobie rade. Nie zaproszono zadnej rodziny wielodzietnej, nie pokazano zadnej alternatywy dla planowanej dwojeczki. <div>Na szczescie mimo calej tej propagandy, jakos nigdy nie uznawalismy, ze nasze unikanie potomstwa to rozeznawanie woli Bozej. My to traktowalismy jako etyczne odsuwanie w czasie posiadania dzieci, ktore byly naszym marzeniem, ale uwazalismy ze nas nie stac, nie damy rady itd. Jednoczesnie wiedzielismy ze mozemy zostac rodzicami w kazdej chwili, bo npr skuteczny czy nie, idac do lozka dajemy Bogu szanse i tyle. Niemniej wiemy tez ze Bog potrafi uszanowac ludzka wolnosc i jej konsekwencje. Dziecko sie nie pojawilo tak dlugo, jak dlugo byl w uzyciu npr. A byl po paru pierwszych miesiacach stosowany coraz bardziej na oko, jakos mimo wszystko przedkladalam wygode nad "lek" przed dzieckiem. Pisze w cudzyslowiu bo nie byl to prawdziwy lek, my bylismy - zwlaszcza ja - po prostu na slepo zaprogramowani na "teraz nie i koniec", bez jakiejs glebszej refeksji. "Najpierw studia".
Dwa i pol roku po slubie sie obronilam. Odstawilismy npr i to byl jego koniec (chociaz wtedy jeszcze tego nie wiedzielismy). Pare miesiecy pozniej bylam w ciazy.
Bylismy jakos bardziej gotowi, mielismy lepsza sytuacje finansowa niz tuz po slubie? A gdzie tam. Tzn. moze gdy zaszlam w ciaze, bylo OK i byly perspektywy na dalsza poprawe. Ale wtedy zaczal sie kryzys. Tu gdzie mieszkamy zaczal sie mocno i nas rabnal rowno po kieszeni. Przez kolejny rok mielismy bardzo kiepska sytuacje i gdyby nie pomoc rodziny, nie mielibysmy co jesc. Zaczelismy zalegac z oplatami za mieszkanie. Ja w ciazy, nikt nie chcial zatrudniac ciezarnych, potem tuz po porodzie tym bardziej nie. To byla troche nauczka. Wydawalo sie, ze mozemy juz sobie "pozwolic" na dzieci, a tu sie okazuje ze nawet jak poczniesz dziecko w sytuacji dobrobytu, w momencie rozwiazania mozesz miec sytuacje ciezka jesli nie tragiczna. O d... roztrzaskac takie planowanie i takie rozeznawanie.
Ale nawet wtedy jeszcze nie do konca do nas docieralo, ze mozna w ogole zapomniec o npr. Wydawalo mi sie, ze byc moze bede stosowac npr zeby za szybko nie zajsc w kolejna ciaze, zeby dac organizmowi odpoczac po porodzie. Nie bylo zadnego przekazu wokol mnie, aby zaufac naturze, bo organizm nie zajdzie w ciaze, jesli nie jest na nia gotowy.
Ale pan Bog dal mi kolejna lekcje i bardzo mu za to dziekuje.
No wiec my w naszej "wielkodusznoscia" stwierdzilismy ze poczekamy tak z 9 miesiecy, zebym mogla "odpoczac", a potem postaramy sie o kolejne, tak zeby roznica wieku byla 1,5 roku - gora 2 lata. Tak ze NPR mial byc takim troche narzedziem do sterowania wlasnym zyciem, czasem zeby troche odlozyc poczecie, czasem zeby je uskutecznic... Jednak nie dane nam juz bylo do niego wrocic.
I wtedy okazalo sie, ze my to sobie mozemy planowac, ze hoho. Bog dal nam dziecko- cycoholika i alergika. Przez pierwszy rok byla tylko na moim mleku. Tak intensywne karmienie bylo dla mojego ciala jasnym sygnalem, ze mama jest jeszcze za bardzo zajeta pierwsza pociecha. Plodnosc nie wracala. Po ok. 15 miesiacach zaczelo byc widac, ze cos tam je innego. Po 17 wrocil mi okres, ale pierwsze cykle byly raczej (tak na oko) bezowulacyjne.
Te wszystkie dlugie miesiace czekania na powrot plodnosci byly niezla lekcja pokory. Duzo przemyslalam. Oczywiscie, moglam dziecko odstawic na sile i kupowac specjalne mleko dla alergikow byle tylko realizowac MOJA wizje iczby dzieci i odstepow czasowych miedzy nimi, ale po pierwsze bez sensu dawac substytut jesli mozna dac oryginal, a poza tym na tym etapie rozumialam juz, ze jesli Bog nie ma dla nas w planach wiecej dzieci bo np. chce abysmy majac tylko jedno pojechali gdzies do Afryki na misje, to chocbym stawala na glowie, kolejnego dziecka nie bedzie.
Uswiadomilam sobie, ze to moze byc moje jedyne dziecko, i ze tez bede musiala to zaakceptowac.
To byly moje wlasne przemyslenia i powolne dojrzewanie do tego, zeby po prostu oddac moje zycie woli Boga bez targowania sie z Nim i robienia unikow. Jeszcze wtedy nie wiedzialam, ze sa inni tacy ludzie czy ze wrecz autentyczne nauczanie Kosciola nie promuje, lecz raptem pozwala na npr w szczegolnych okolicznosciach.
I wtedy, jeszcze przed powrotem okresu, trafily w moje rece wazne dziela. Ksiazka "W domu najlepiej. Nasza droga do Kościoła katolickiego" (Rome Sweet Home) autorstwa Scotta i Kimberly Hahn, nawroconych protestantow (polecam!!!). To slowa Kimberly byly pierwszymi tego typu, z jakimi w ogole sie zetknelam. Na poczatku malzenstwa stosowali antykoncepcje hormonalna, bo koscioly protestanckie ja uznaja. Ale cos jej nie gralo w tym podejsciu, zgrzytalo z nauka plynaca z Biblii, ktora przeciez tak gorliwie studiowala. Poznala NPR, i odstawili piguly. Ale po paru miesiacach drazenia tematu doszli do wniosku, ze to rozwiazanie nie za bardzo moze byc stosowane ciagle. Ze powinno raczej byc stosowane w wyjatkowych sytuacjach. Porownala to chyba do witamin w tabletkach, zdrowy czlowiek nie moze ich stosowac ciagle.
Krotko potem dostalam w prezencie Humane Vitae i po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych. Dotarlo do nas, ze oficjalne nauczanie Kosciola nigdy nie uznalo npr za norme!!! Ze to wspaniala rzecz, jak najbardziej dopuszczalna moralnie, ale w naprawde wyjatkowych sytuacjach: w przypadku powaznych problemow zdrowotnych, wojny, nedzy itd.
Te dwie lektury byly kropla ktora wypelnila kielich. Poczulismy sie z mezem uwolnieni. Nasze intuicyjne pragnienie zycia bez kontrolowania wlasnej plodnosci okazalo sie nie byc skrajna nieodpowiedzialnoscia tylko zaufaniem Bogu!!!
Potem jeszcze przeczytalam po raz pierwszy wszystkie cztery Ewangelie od deski do deski, jednym ciagiem, nie fragmentami. Przekonalam sie, ze Bog nas bardzo zacheca do zawierzenia mu!
Nie moge opisac slowami, jak wielka ulge odczulam.
I wtedy, gdy nasza corka zblizala sie do drugich urodzin, w koncu zaszlam w ciaze. Cieszymy sie bardzo i nie mozemy sie doczekac tego nowego malenstwa. Szkoda nam tylko troche gdy pomyslimy, ze gdyby nie nasze poczatkowe zamkniecie, byloby to byc moze trzecie dziecko?
Jeszcze chcialam napisac, ze kwestie materialne tez sie stopniowo ulozyly. Gdy zrozumielismy, jak malo zalezy od nas, zaczelismy tak naprawde, szczerze i goraco, prosic Boga o pomoc. Zrozumielismy, ze mozemy w tym proszeniu byc nawet troche bezczelni. Co mam na mysli?
Jezus mowi: nie martwcie sie o to, co jutro bedziecie jesc, Ojciec daje wroblom, dlaczego mialby wam nie dac? I jeszcze "chleba naszego powszedniego daj nam DZISIAJ"? (a nie "daj nam go na 50 lat do przodu"). Nie mamy za bardzo wybiegac w przyszlosc...
Dla nas wierzenie w Jezusa i w Boga to nie tylko wierzenie w Jego istnienie, ale wierzenie Mu. Ufanie.
Wiec czasami, gdy bylo naprawde zle, modlilam sie: Boze, Ty MUSISZ nam pomoc i juz. Ufamy Ci.
Jak do tej pory, zawsze pomagal
I jeszcze jedno: jak sie przestalismy napinac, ze sami musimy sobie poradzic, zaczelismy tez myslec nie co mozemy zrobic sami da siebie, ale co mozemy zrobic dla innych.
I paradoksalnie, kiedy zaczelismy pomagac innym, w niesamowitych okolicznosciach pojawialy sie nowe mozliwosci utrzymania dla nas.
Dodalabym tez, ze czlowiek nie moze byc pyszny. Nie moze sie wstydzic prosic o pomoc i ja przyjac. Znam wielu ludzi, ktorzy by sie brzydzili dostac uzywane lozeczko dzieciece czy ciuszki.
My prawie wszystko dostalismy, czesto nawet nie proszac, Bog nam zsylal ofiarodawcow czasem w totalnie niezwyklych okolicznosciach. Dziecko naprawde nie musi duzo kosztowac, to czesto my sami sobie narzucamy te wydatki...
Bardzo, bardzo mi zabraklo podobnego przedstawienia sprawy na naszych naukach. Bardzo bym chciala, zeby choc jedna osoba dala mi odczuc, ze nie musze tak super planowac. Ze gdy pojawiaja sie dzieci, pojawia sie dodatkowa motywacja i czlowiek odwaza sie na rzeczy, na ktore nie majac dzieci by sie nie odwazyl i stalby w miejscu. Nie, nie zwalam winy na innych. Gdybym byla naprawde otwarta i ufala Bogu, niewazne co by powiedzili na naukach, robilabym swoje. Ale jeszcze wtedy nasza wiara dojrzewala i swiadectwo jakiejs rodziny wielodzietnej mogloby nas otrzezwic wczesniej niz po ponad 2 latach malzenstwa.
Nie krytykuje malzenstw, ktore stosuja NPR bo mieli ciezka cesarke i zona naprawde powinna dojsc do siebie, albo maja jakies naprawde powazne powody do odlozenia poczecia.
Ale ile jest malzenstw takich jak my, ktore dalyby sobie rade w przypadku ciazy przed obrona pracy magisterskiej lub przed kupnem nowego samochodu etc.? Ale dzieki obecnej propagandzie npr wmawiaja sobie, ze unikajac dziecka ze strachu rozeznaja wole Boza...
Nauczanie takiej postawy jest niebezpieczne. NPR sam w sobie nie. Tak jak bardzo ostry noz. Mozesz nim pokroic chleb, mozesz zabic.
Ale promowanie npr-u jako normalnego I wszechobecnego stylu zycia katolickich malzenstw przeraza mnie.
I jeszcze jedno.
Stosowanie npr latami jest bardzo nienaturalne i prowadzi do neurotycznych zachowan, do watpliowsci moralnych ktore pieszczoty jeszcze OK, a ktore juz nie OK. Frustracja, gdy przez 2-3 miesiace z rzedu z powodu choroby lub wyjazdow straci sie okres nieplodny.
Nie chce tutaj ujawniac kulis malzenskiego zycia, powiem tylko tyle. Seks z nprem i seks bez npru to dwa rozne przezycia. Zwlaszcza dla kobiety. Roznica niesamowita.
Jak mowi niejaki o.Knotz, seks jest boski.
Ale trzeba tego Boga do siebie dopuscic, a nie trzymac za drzwiami.
Wyszlo przydlugawe i chaotyczne, wybaczcie. Nie lubie pisac o sobie w necie, ale stwierdzilam, ze w tej sprawie warto zabrac glos.</div>
Krotko potem dostalam w prezencie Humane Vitae i po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych. Dotarlo do nas, ze oficjalne nauczanie Kosciola nigdy nie uznalo npr za norme!!! Ze to wspaniala rzecz, jak najbardziej dopuszczalna moralnie, ale w naprawde wyjatkowych sytuacjach: w przypadku powaznych problemow zdrowotnych, wojny, nedzy itd.
jeśli powołujesz się na w/w dokument to nie ma tam ani słowa na temat wojny , nędzy, itp
to tylko Twoja interpretacja
Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych, które dopiero co wyłożyliśmy.
@Prayboy: ewentualność stosowania NPR powinna dotyczyć takiego procenta katolików jaki procent stanowią akapity o nim w humanae vitae.
"po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych" - to jest świetne zobrazowanie tego o co tu walczymy. Żeby nauki przedmałżeńskie i dalsza opieka duszpasterska nad małżeństwami brały pod uwagę CAŁY dokument, a nie tylko wygodne fragmenty.
pustynny_wiatr:to ładna historia tak trzymaj!my nie planujemy kolejnych dzieci a dostajemy je wcale nie rok po roku!!!czekam teraz na 7po trzech latach .wszystkiego sie juz pozbyłam tzn.niemowlęcych ubranek itd.glupia byłama tu znowu błogosławieństwo!a co dalej niewiem?
[cite] Namor:[/cite]@Prayboy: ewentualność stosowania NPR powinna dotyczyć takiego procenta katolików jaki procent stanowią akapity o nim w humanae vitae.
I tak jest. Katolicy stosujący NPR w duchu encykliki to mniejszość.
Zdecydowana większość katolików stosuje bowiem antykoncepcję hormonalną i mechaniczną lub NPR jako antykoncepcję.
Ale NPR jako antykoncepcja tez jest NPRem. I w takiej formie - niestety - jest często przekazywana właśnie przez poradnie, co można wyczytać w świadectwach tu zawartych.
Przekaz jest taki: jak chcecie być dobrymi katolikami to wystarczy, że zamienicie spiralę czy hormony na NPR. I o to w pierwszej kolejności toczy się bój.
Drugą sprawą oczywiście jest stosunek do wielodzietności czy to państwa Marcinkowskich zgodnie z cytatem rozpoczynającym ten wątek, czy to wspomnianego dominikanina w drugim wątku.
Komentarz
Wiem, ciućkam sie ze sobą....
Taki mój kryzys..... Powołuję wraz z Bogiem, niewinne dzieci na świat pełen cierpienia, ktorego chwilowo nie rozumiem. Za czesto tracę punkt centralny i wiszę w próżni.
Ale moze to tylko durne uczucia. Pewnie miną
Zaraz mi się przypomina jak moje dzieci łapały całą malutką rączką za najmniejszy palec swojego taty ( a mój mąż łapska ma niczego sobie) i nie chciały go puścić. To było takie słodkie.
Tak ją targałam za tą rączkę a ona sie śmiała do tej czynności.....
"Świadomość własnych rączek" wzrasta :da::da:
Moze nie byla "zaplanowana na ten czas".... ale ja za nią tęskniłam od dawna.. Juz po urodzeniu trzeciego martwiłam sie, ze to ostatnie będzie i juz od dluzszego czasu kolejnego chcialam.
Myśle że takie letnie "amen" ("a.. niech już będzie") od amen gorącego ("tak, niech tak będzie, chcę tego") sie różni. I ze tego drugiego "chcenia" chce Bog.
W koncu dał wolność, wiec wyborów naszej wolności pragnie
Jesli sie myle... to obym sie o tym dowiedziala w pore
Myślę ze jak sie żyje wraz z Bogiem, to Bog przygotowuje serce nawet na dzieci z gwałtu. W koncu jest wszechmogący. Do zabijania nic nie uprawnia nigdy
Ale ja tyle spieprzyłam i jeszcze bede pieprzyc....
Dziekuje!
Przytulam.
Mi chodzi o taką całkowitą otwartość. Bo myślę, że dopiero taka otwartośc tak naprawdę wyzwala człowieka...
I nie wydaje mi się, żeby w ten sposób otwarci ludzie szukali powodu, aby przejść na npr...
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=196529430377271&id=100000606459200
dość ciekawa lektura choć w sumie nic nowego, ale tam jeden taki strasznie się wymądrzał, że trzeba używać rozumu, że dzieci "jak leci" to kuszenie Pana Boga bo jak ktoś głupio współżyje w okresie płodnym to sam Pana Boga kusi a przecież nie wolno nakazywać ludziom większej liczby dzieci skoro ludzi na to nie stać. I tak mi przyszło do głowy, że cały ten NPR to jest jedno wielkie kuszenie Pana Boga, na zasadzie: jestem taaaaki biedny, a cghciałbym dla moich kochanych dzieciaczków jak najlepiej! Więc, miły Panie Boże, owszem, obiecałem/am przyjąć dzieci i nie wypieram się, ale jak Ty mi teraz dasz tyle pieniążków żebym mógł przyjąć jeszcze jedno dziecko i je potem NA ODPOWIEDNIM POZIOMIE wychować i zaopatrzyć, nooo, to wtedy tak!
Adminu Drogi! Dostaliśmy płytę "Jeden Pokój". Dobrze się stało, bo dotychczas nigdy się nie zająłem twórczością p. Półtawskiej. Opierałem się na jakichś pomysłach/domysłach i jakoś nie miałem okazji zapoznać się z jej poglądami bezpośrednio.
Artyzm filmu ciężki dla mnie nieco, ale wypowiedzi głównej bohaterki - bezcenne. Dziękuję.
:bigsmile::clap::clap::clap:
Dla mnie przyjęcie Jego Woli to też patrzenie na tę sytuację, która jest, którą nam daje i pytanie, co teraz? I co w przyszłości? Chodzi o to patrzenie w przyszłość. Co jeszcze mogę zrobić teraz i w przyszłości? A nie rozżalanie się nad tym, co nie wypaliło.
To też zgoda na to, że On nas wybiera i wychowuje przez trudne sytuacje.
Chm..... W tym cały sęk. Ja nadal zapatrzona w siebie....
Stad tyle frustracji.
No... dobrze ze sie za mnie modlicie, daleką mam drogę do doskonałości
Been there, done that.
Kiedy wychodzilam za maz, bylam jak na dzisiejsze czasy bardzo mloda, 21 wiosen z kawalkiem. Tuz po trzecim roku studiow, na utrzymaniu rodzicow, z minimalnymi zarobkami wlasnymi (korepetycje). Maz juz samodzielny, ale zarabiajacy tak malo, ze na 3 miesiace przed slubem nadal nie bylo nas stac na obraczki. Wtedy przyszedl moment zastanowienia: to my sie mozemy zenic, taka biedota?
Ale jesli nie, to co? Wieczni narzeczeni stesknieni za soba? (nie mieszkalismy razem)
I skad bylo wiadomo, ze sie kiedykolwiek cos poprawi? Albo ile bedziemy zyc?
Gdzies wewnatrz nas tkwila gleboka pewnosc ze niewazne sa finanse i inne "problemy", wazne abysmy byli duchowo przygotowani do wspolnego zycia.
Tak wiec decyzja o slubie zostala podtrzymana, a my stwierdzilismy ze problem obraczek jakos sie rozwiaze.
No i tak sie stalo ze niedlugo potem odziedziczylismy obraczki rodzinne!
To byl dla nas taki znak, ze jesli my bedziemy szli nasza droga i zyli godnie, Bog nas nie zostawi. Musimy mu ufac, a on nam zesle pomoc.
Ale jakos tego zaufania nie przelozylismy na kwestie dzieci. Cale nasze otoczenie tak mocno nam sugerowalo, ze OK, mlodzi jestescie i chcecie sie zenic, wasze szalenstwo, ale z dziecmi to sie nie spieszcie. Najpierw studia. Owo "najpierw studia" (moje) jakos mi sie wrylo w mozg, niestety.
Nauki przedmalzenskie, choc ogolnie bardzo porzadne (12 weekendow), w tej kwestii tylko nas utwierdzily. Malzenstwa prezentujace nam NPR jako cos co nas uchroni przed rozwodem (teraz sobie mysle: co za absurd), zdrada malzenska itd., reklamowaly je dodatkowo jako metode niezwykle skuteczna: jedna para miala dwojke idelanie zaplanowanych dzieci (podkreslali to bardzo: zobaczcie, jacy bylismy odpowiedzialni, jak fajnie, dokladnie sobie zaplanowalismy urodzenie naszych dzieci, zadnej wpadki), a glowna intruktorka miala nastoletniego zaplanowanego syna...i male kilkuletnie dziecko juz nie tak bardzo zaplanowane. Ogolnie fajna babka, ale jakos nas dziwilo ze taka duza roznica wieku, co w tym fajnego jesli to niemal zaplanowane...nie liczac tego ze drugie to w zasadzie wpadka. Bylo insynuowanie, ze dzieki NPR to ona umiala takie dziecko przyjac naturalnie, jako wole Boza. Rozumiem ze bez NPR rozwazalaby aborcje ???
Jednakze wtedy uwazalismy NPR za cos naturalnego i skoro nauczanego na naukach przedmalzenskich z takim pietyzmem, no to i dobrego. Dziwilo nas tylko takie planowanie dzieci niemal co do miesiaca i szczycenie sie tym, no i taka mala ilosc tych dzieci, nam sie marzyla duzo wieksza gromadka.
Niemniej zasugerowani bylismy ta presja calego, po prostu calego otoczenia, i wydawalo nam sie oczywiste, ze my na razie dzieci miec NIE MOZEMY. Nie pojawil sie NIKT, kto by powiedzial: hej, ale sluchajcie, mozecie sie otworzyc na zycie i Boza wole bez npr-u i nie bedzie to nieodpowiedzialne, i jakos dacie sobie rade. Nie zaproszono zadnej rodziny wielodzietnej, nie pokazano zadnej alternatywy dla planowanej dwojeczki. <div>Na szczescie mimo calej tej propagandy, jakos nigdy nie uznawalismy, ze nasze unikanie potomstwa to rozeznawanie woli Bozej. My to traktowalismy jako etyczne odsuwanie w czasie posiadania dzieci, ktore byly naszym marzeniem, ale uwazalismy ze nas nie stac, nie damy rady itd. Jednoczesnie wiedzielismy ze mozemy zostac rodzicami w kazdej chwili, bo npr skuteczny czy nie, idac do lozka dajemy Bogu szanse i tyle. Niemniej wiemy tez ze Bog potrafi uszanowac ludzka wolnosc i jej konsekwencje. Dziecko sie nie pojawilo tak dlugo, jak dlugo byl w uzyciu npr. A byl po paru pierwszych miesiacach stosowany coraz bardziej na oko, jakos mimo wszystko przedkladalam wygode nad "lek" przed dzieckiem. Pisze w cudzyslowiu bo nie byl to prawdziwy lek, my bylismy - zwlaszcza ja - po prostu na slepo zaprogramowani na "teraz nie i koniec", bez jakiejs glebszej refeksji. "Najpierw studia".
Dwa i pol roku po slubie sie obronilam. Odstawilismy npr i to byl jego koniec (chociaz wtedy jeszcze tego nie wiedzielismy). Pare miesiecy pozniej bylam w ciazy.
Bylismy jakos bardziej gotowi, mielismy lepsza sytuacje finansowa niz tuz po slubie? A gdzie tam. Tzn. moze gdy zaszlam w ciaze, bylo OK i byly perspektywy na dalsza poprawe. Ale wtedy zaczal sie kryzys. Tu gdzie mieszkamy zaczal sie mocno i nas rabnal rowno po kieszeni. Przez kolejny rok mielismy bardzo kiepska sytuacje i gdyby nie pomoc rodziny, nie mielibysmy co jesc. Zaczelismy zalegac z oplatami za mieszkanie. Ja w ciazy, nikt nie chcial zatrudniac ciezarnych, potem tuz po porodzie tym bardziej nie. To byla troche nauczka. Wydawalo sie, ze mozemy juz sobie "pozwolic" na dzieci, a tu sie okazuje ze nawet jak poczniesz dziecko w sytuacji dobrobytu, w momencie rozwiazania mozesz miec sytuacje ciezka jesli nie tragiczna. O d... roztrzaskac takie planowanie i takie rozeznawanie.
Ale nawet wtedy jeszcze nie do konca do nas docieralo, ze mozna w ogole zapomniec o npr. Wydawalo mi sie, ze byc moze bede stosowac npr zeby za szybko nie zajsc w kolejna ciaze, zeby dac organizmowi odpoczac po porodzie. Nie bylo zadnego przekazu wokol mnie, aby zaufac naturze, bo organizm nie zajdzie w ciaze, jesli nie jest na nia gotowy.
Ale pan Bog dal mi kolejna lekcje i bardzo mu za to dziekuje.
No wiec my w naszej "wielkodusznoscia" stwierdzilismy ze poczekamy tak z 9 miesiecy, zebym mogla "odpoczac", a potem postaramy sie o kolejne, tak zeby roznica wieku byla 1,5 roku - gora 2 lata. Tak ze NPR mial byc takim troche narzedziem do sterowania wlasnym zyciem, czasem zeby troche odlozyc poczecie, czasem zeby je uskutecznic... Jednak nie dane nam juz bylo do niego wrocic.
I wtedy okazalo sie, ze my to sobie mozemy planowac, ze hoho. Bog dal nam dziecko- cycoholika i alergika. Przez pierwszy rok byla tylko na moim mleku. Tak intensywne karmienie bylo dla mojego ciala jasnym sygnalem, ze mama jest jeszcze za bardzo zajeta pierwsza pociecha. Plodnosc nie wracala. Po ok. 15 miesiacach zaczelo byc widac, ze cos tam je innego. Po 17 wrocil mi okres, ale pierwsze cykle byly raczej (tak na oko) bezowulacyjne.
Te wszystkie dlugie miesiace czekania na powrot plodnosci byly niezla lekcja pokory. Duzo przemyslalam. Oczywiscie, moglam dziecko odstawic na sile i kupowac specjalne mleko dla alergikow byle tylko realizowac MOJA wizje iczby dzieci i odstepow czasowych miedzy nimi, ale po pierwsze bez sensu dawac substytut jesli mozna dac oryginal, a poza tym na tym etapie rozumialam juz, ze jesli Bog nie ma dla nas w planach wiecej dzieci bo np. chce abysmy majac tylko jedno pojechali gdzies do Afryki na misje, to chocbym stawala na glowie, kolejnego dziecka nie bedzie.
Uswiadomilam sobie, ze to moze byc moje jedyne dziecko, i ze tez bede musiala to zaakceptowac.
To byly moje wlasne przemyslenia i powolne dojrzewanie do tego, zeby po prostu oddac moje zycie woli Boga bez targowania sie z Nim i robienia unikow. Jeszcze wtedy nie wiedzialam, ze sa inni tacy ludzie czy ze wrecz autentyczne nauczanie Kosciola nie promuje, lecz raptem pozwala na npr w szczegolnych okolicznosciach.
I wtedy, jeszcze przed powrotem okresu, trafily w moje rece wazne dziela. Ksiazka "W domu najlepiej. Nasza droga do Kościoła katolickiego" (Rome Sweet Home) autorstwa Scotta i Kimberly Hahn, nawroconych protestantow (polecam!!!). To slowa Kimberly byly pierwszymi tego typu, z jakimi w ogole sie zetknelam. Na poczatku malzenstwa stosowali antykoncepcje hormonalna, bo koscioly protestanckie ja uznaja. Ale cos jej nie gralo w tym podejsciu, zgrzytalo z nauka plynaca z Biblii, ktora przeciez tak gorliwie studiowala. Poznala NPR, i odstawili piguly. Ale po paru miesiacach drazenia tematu doszli do wniosku, ze to rozwiazanie nie za bardzo moze byc stosowane ciagle. Ze powinno raczej byc stosowane w wyjatkowych sytuacjach. Porownala to chyba do witamin w tabletkach, zdrowy czlowiek nie moze ich stosowac ciagle.
Krotko potem dostalam w prezencie Humane Vitae i po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych. Dotarlo do nas, ze oficjalne nauczanie Kosciola nigdy nie uznalo npr za norme!!! Ze to wspaniala rzecz, jak najbardziej dopuszczalna moralnie, ale w naprawde wyjatkowych sytuacjach: w przypadku powaznych problemow zdrowotnych, wojny, nedzy itd.
Te dwie lektury byly kropla ktora wypelnila kielich. Poczulismy sie z mezem uwolnieni. Nasze intuicyjne pragnienie zycia bez kontrolowania wlasnej plodnosci okazalo sie nie byc skrajna nieodpowiedzialnoscia tylko zaufaniem Bogu!!!
Potem jeszcze przeczytalam po raz pierwszy wszystkie cztery Ewangelie od deski do deski, jednym ciagiem, nie fragmentami. Przekonalam sie, ze Bog nas bardzo zacheca do zawierzenia mu!
Nie moge opisac slowami, jak wielka ulge odczulam.
I wtedy, gdy nasza corka zblizala sie do drugich urodzin, w koncu zaszlam w ciaze. Cieszymy sie bardzo i nie mozemy sie doczekac tego nowego malenstwa. Szkoda nam tylko troche gdy pomyslimy, ze gdyby nie nasze poczatkowe zamkniecie, byloby to byc moze trzecie dziecko?
Jeszcze chcialam napisac, ze kwestie materialne tez sie stopniowo ulozyly. Gdy zrozumielismy, jak malo zalezy od nas, zaczelismy tak naprawde, szczerze i goraco, prosic Boga o pomoc. Zrozumielismy, ze mozemy w tym proszeniu byc nawet troche bezczelni. Co mam na mysli?
Jezus mowi: nie martwcie sie o to, co jutro bedziecie jesc, Ojciec daje wroblom, dlaczego mialby wam nie dac? I jeszcze "chleba naszego powszedniego daj nam DZISIAJ"? (a nie "daj nam go na 50 lat do przodu"). Nie mamy za bardzo wybiegac w przyszlosc...
Dla nas wierzenie w Jezusa i w Boga to nie tylko wierzenie w Jego istnienie, ale wierzenie Mu. Ufanie.
Wiec czasami, gdy bylo naprawde zle, modlilam sie: Boze, Ty MUSISZ nam pomoc i juz. Ufamy Ci.
Jak do tej pory, zawsze pomagal
I jeszcze jedno: jak sie przestalismy napinac, ze sami musimy sobie poradzic, zaczelismy tez myslec nie co mozemy zrobic sami da siebie, ale co mozemy zrobic dla innych.
I paradoksalnie, kiedy zaczelismy pomagac innym, w niesamowitych okolicznosciach pojawialy sie nowe mozliwosci utrzymania dla nas.
Dodalabym tez, ze czlowiek nie moze byc pyszny. Nie moze sie wstydzic prosic o pomoc i ja przyjac. Znam wielu ludzi, ktorzy by sie brzydzili dostac uzywane lozeczko dzieciece czy ciuszki.
My prawie wszystko dostalismy, czesto nawet nie proszac, Bog nam zsylal ofiarodawcow czasem w totalnie niezwyklych okolicznosciach. Dziecko naprawde nie musi duzo kosztowac, to czesto my sami sobie narzucamy te wydatki...
Bardzo, bardzo mi zabraklo podobnego przedstawienia sprawy na naszych naukach. Bardzo bym chciala, zeby choc jedna osoba dala mi odczuc, ze nie musze tak super planowac. Ze gdy pojawiaja sie dzieci, pojawia sie dodatkowa motywacja i czlowiek odwaza sie na rzeczy, na ktore nie majac dzieci by sie nie odwazyl i stalby w miejscu. Nie, nie zwalam winy na innych. Gdybym byla naprawde otwarta i ufala Bogu, niewazne co by powiedzili na naukach, robilabym swoje. Ale jeszcze wtedy nasza wiara dojrzewala i swiadectwo jakiejs rodziny wielodzietnej mogloby nas otrzezwic wczesniej niz po ponad 2 latach malzenstwa.
Nie krytykuje malzenstw, ktore stosuja NPR bo mieli ciezka cesarke i zona naprawde powinna dojsc do siebie, albo maja jakies naprawde powazne powody do odlozenia poczecia.
Ale ile jest malzenstw takich jak my, ktore dalyby sobie rade w przypadku ciazy przed obrona pracy magisterskiej lub przed kupnem nowego samochodu etc.? Ale dzieki obecnej propagandzie npr wmawiaja sobie, ze unikajac dziecka ze strachu rozeznaja wole Boza...
Nauczanie takiej postawy jest niebezpieczne. NPR sam w sobie nie. Tak jak bardzo ostry noz. Mozesz nim pokroic chleb, mozesz zabic.
Ale promowanie npr-u jako normalnego I wszechobecnego stylu zycia katolickich malzenstw przeraza mnie.
I jeszcze jedno.
Stosowanie npr latami jest bardzo nienaturalne i prowadzi do neurotycznych zachowan, do watpliowsci moralnych ktore pieszczoty jeszcze OK, a ktore juz nie OK. Frustracja, gdy przez 2-3 miesiace z rzedu z powodu choroby lub wyjazdow straci sie okres nieplodny.
Nie chce tutaj ujawniac kulis malzenskiego zycia, powiem tylko tyle. Seks z nprem i seks bez npru to dwa rozne przezycia. Zwlaszcza dla kobiety. Roznica niesamowita.
Jak mowi niejaki o.Knotz, seks jest boski.
Ale trzeba tego Boga do siebie dopuscic, a nie trzymac za drzwiami.
Wyszlo przydlugawe i chaotyczne, wybaczcie. Nie lubie pisac o sobie w necie, ale stwierdzilam, ze w tej sprawie warto zabrac glos.</div>
bingo
To minimum kilka razy było powiedziane w tym wątku.
Krotko potem dostalam w prezencie Humane Vitae i po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych. Dotarlo do nas, ze oficjalne nauczanie Kosciola nigdy nie uznalo npr za norme!!! Ze to wspaniala rzecz, jak najbardziej dopuszczalna moralnie, ale w naprawde wyjatkowych sytuacjach: w przypadku powaznych problemow zdrowotnych, wojny, nedzy itd.
jeśli powołujesz się na w/w dokument to nie ma tam ani słowa na temat wojny , nędzy, itp
to tylko Twoja interpretacja
Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych, które dopiero co wyłożyliśmy.
"po raz pierwszy przeczytalam te encyklike w calosci, a nie wybrane fragmenty cytowane przez innych" - to jest świetne zobrazowanie tego o co tu walczymy. Żeby nauki przedmałżeńskie i dalsza opieka duszpasterska nad małżeństwami brały pod uwagę CAŁY dokument, a nie tylko wygodne fragmenty.
I tak jest. Katolicy stosujący NPR w duchu encykliki to mniejszość.
Zdecydowana większość katolików stosuje bowiem antykoncepcję hormonalną i mechaniczną lub NPR jako antykoncepcję.
Adres daj jakby co
Przekaz jest taki: jak chcecie być dobrymi katolikami to wystarczy, że zamienicie spiralę czy hormony na NPR. I o to w pierwszej kolejności toczy się bój.
Drugą sprawą oczywiście jest stosunek do wielodzietności czy to państwa Marcinkowskich zgodnie z cytatem rozpoczynającym ten wątek, czy to wspomnianego dominikanina w drugim wątku.
jak chcecie być dobrymi katolikami to macie być świętymi
O tym jest ten wątek i debata:bigsmile: