Ja dużo rozmawiam z niewierzącymi i niekatolikami. I ich reakcja jest taka: bardziej wierzę tobie i innym, którzy w ogóle nic nie stosują, niż tym kalendarzykowcom. To antykoncepcja i to, tylko przy npr się trzeba ubabrać, więc sobie odpuszczę.
Niewierzący człowiek nie skojarzy npr z otwartością na życie, i żadne pokrętne wywody go do tego nie skłonią.
Npr stosują moi znajomi ekolodzy, i to czysty, bez gumek, ale oni noszą też tylko naturalne tkaniny, leczą się ziołami i jeżdżą na rowerze, żeby nie powiększać śladu węglowego. I bardzo chwalą npr, bo dzięki niemu będą mieli mało dzieci i nie zanieczyszczą planety bardziej.
To nieprawda, że jeśli katolik będzie przemawiał argumentami "ze świata", zostanie zrozumiany. Trzeba się wyraziście odróżniać. Tak - tak, nie - nie.
Argument z dbaniem o zdrowie średnio trafiony, już pisałam: jeśli jestem zdrowa, do lekarza nie chodzę. I podobnie, jeśli jestem zdrowa, npr nie stosuję. To są sytuacje wyjątkowe.
[cite] Malgorzata:[/cite]Ilu z Was przeszło kursy na nauczyciela NPR? Bo mam wrażenie, że nikt z obrzucających błotem tę profesję.
eh , staranowakowa,
tutaj jest kilka osób po studiach, z NPR-u też
i patrz , chyba żadna w pełni nie popiera tej metody, w stylu zdania z początku wątku, ani narzuconego na kurach przedmałżeńskich,
a kursy to sobie można...................kończyć.........szlaczkiem panie majster
[/i]
ja też tego zdania nie popieram, chociaż marketingowo pewnie jest dobre
Przeczytałam zaległe kilkadziesiąt dzisiejszych wpisów i przyszła mi na myśl ta właśnie Ewangelia.
Dowód na uniwesalność Słowa Bożego...
Chyba mamy przebicie neuronowe na kablach...
Zależy, co przez wielodzietność rozumiesz. Już pisałam, mało jest kobiet, które urodzą dwucyfrową liczbę dzieci. Wystarczy po Neonach popatrzeć, najczęściej mają 5-7 dzieci, niektórzy w ogóle dwójkę, mimo pełnego otwarcia, i tylko parę procent powyżej 9.
[cite] staranowakowa:[/cite]A narzucili? A może starali się dotrzeć do 90% par, którzy nie chcą nawet tej dwójki. I to po to, by tamci się nawrócili i może w przyszłości otworzyli na więcej...
Skoro nie chcą nawet tej dwójki, to po co w ogóle wchodzą w małżeństwo? To totalne nieporozumienie...
Bo za chwilę Ci ludzie staną przed ołtarzem i zmierzą się osobiście z pytaniem: "Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, jakim Bóg Was obdarzy?"
W ogóle uważem, że narzeczonym przygotowującym się do małżeństwa za mało się mówi o celach małżenstwa.
Z całym dla Ciebie szacunkiem, ale gdybym była na pigułce i rozmawiałaby ze mną instruktorka npr mająca jedno dziecko planowane i trójkę nieplanowanych miałabym dysonans poznawczy. To znaczy absolutnie bym nie uwierzyła, że to skuteczne. Pomijając fakt, że masz rację, że NPR jest zasadniczo bardzo skuteczne.
piszę - "z całym szacunkiem", bo naprawdę podoba mi się Twoje podejście, Twoja akceptacja woli Bożej i radość tej nieplanowanej trójki dzieci.
A ja mam wrażenie, że problemem jest nie tyle npr czy nie npr, ale w wielu wypadkach seksoholizm.
Naciągnęłam znajomego księdza na rozmowę na ten temat. Mówił, że często kobiety decydują się na antykoncepcję, bo są zmuszane do tego przez mężów, narzeczonych, partnerów seksoholików. Kobieta ma być jak piwo czekające w lodówce i oczywiście bez konsekwencji w postaci dzieci.
I dlatego myślę, że tu by potrzebna była praca nad postawami mężczyzn.
Być może znacie (ja znam mnóstwo) kobiet, które by chciały mieć wiele dzieci, ale ich partnerzy, mężowie dają jasno do zrozumienia, że to w ogóle nie wchodzi w grę.
a mnie się kłoci przekaz "npr jest bardzo skuteczny" z "npr to otwartość na życie"
nie stosowałam npr, mam nadzieję nie stosować
a już głos zwolenniczki npr opisującej zalety i skuteczność "metody", swoją "otwartość" - i opowiadającej że z czwórki, trójka jest nieplanowana
aczkolwiek jak ktoś bardzo chce stosować npr - baaa, ma ku temu powód - to proszę bardzo, ma własne rozeznanie - wraz z małżonkiem, mniemam że jest pod opieką swojego spowiednika - to + im na drogę
tylko niech mnie nie "nawracają" na npr na siłę - tu na forum co pół roku mniej więcej pojawia się jakiś instruktorzy npr (najczęściej bezdzietne małżeństwa lub kawalerowie :P) , którzy usiłują nieść tu nam kaganek oświaty npr'owskiej, tłumacząc nam że się "nieodpowiedzialnie rozmnażamy" - ja się pytam "po jasną cholerę"?
w ogóle mam wrażenie, że Bóg - w wyobrażeniach zagorzałych NPRowców - to jakiś potwór, chcący ich ukarać dzieckiem, lub przynajmniej lajtowo powodujący że "niosą swój cięzki krzyż", dzieci to bez n pr'u to się ma "co rok, prorok" - co jest bzdurą, bo rzadko kto ma taką płodność
dla mnie dziecko - to skarb, dar od Boga, radość - a nie "nieplanowane", "krzyż"
co więcej uważam, że egzaminowanie z npr na kursach przedmałżeńskich jest cięzkim idiotyzmem, i w żadne "nawracanie" na kursach nie wierzę
uważam że Kościół powinien wyraźnie usztywnić swoje stanowisko, i przestać się rozmieniać na drobne
P.S. sorki za chaotyczność - ale dwie zarwane nocki poświęcone na fuchę zrobiły swoje
[cite] Marsjanka:[/cite]a mnie się kłoci przekaz "npr jest bardzo skuteczny" z
aczkolwiek jak ktoś bardzo chce stosować npr - baaa, ma ku temu powód - to proszę bardzo, ma własne rozeznanie - wraz z małżonkiem, mniemam że jest pod opieką swojego spowiednika - to + im na drogę
Problemy się zaczynają gdy jedna strona chce NPRu a druga nie.
mówiąc o kolejnej ciąży usłyszałam same miłe słowa - w stylu Bóg tak chciał, będzie dobrze.
.............
Fajne miłe słowa...
"Bóg tak chciał" zazwyczaj widuję na przydrożnych krzyżach stawianych tym, którzy przez głupotę lub nadmierną prędkość wylądowali na drzewie ze skutkiem śmiertelnym.:cool:
Nie rozumiem, co w ogóle do rzeczy mają rozmowy z niewierzącymi czy innymi sceptykami. Że niby musimy zachęcać ich do katolicyzmu przedstawiając jakąś wersję soft, a jak połkną haczyk to dokręcamy śrubę? Dla mnie takie podejście to nieporozumienie. Nikt nie rekrutuje żołnierzy zaczynając od pokazywania im gier komputerowych, gdzie można wygrać bitwę i nawet się nie spocić. Przeciwnie - daje im się taki wycisk, żeby zostali tylko najwytrwalsi. Im warto potem poświęcać czas. Podobnie uważam, że nauczanie katolickie o małżeństwie powinno się prezentować w wersji pełnej, bez zmiękczania doktryny.
[cite] Maciek:[/cite]To ja napiszę coś w inny deseń. Uważam, że musimy szukać płaszczyzny porozumienia się z NPR-owcami, bo to oni trzymają stery katolickiego nauczania o rodzinie. Możemy się z nimi kłócić, naśmiewać się, ale to całkowicie bezproduktywne. O. Knotz wydaje książki co pól roku, portal o NPR ma oglądalność liczoną w setkach tysięcy, a my siedzimy w niszy, poza którą nikt nam nie pozwoli wyjść. A jak zaczniemy za dużo pyskować, to zwolennicy planowania zafundują nam kolejny rozłam na forum.
zanim zaczniecie "zbyt dużo pyskować" módlcie się o to, by w danej chwili wasze istnienie było na rękę tzw. kościołowi.
Tzw. kościół radzi sobie z takimi co myślą inaczej.
Macie swoje poglądy, styl życia, sposób na życie. Jesteście w tych swoich poglądach szczęśliwi i przede wszystkim pogodzeni z Bogiem.
Kościołowi nie jest na rękę taka grupa jak wasza. Jesteście zbyt TRADYCYJNI, a tzw. kościół nie pogodzi się z tym, że ktoś nie przyjmuje jego nauczania lub robi to wybiórczo. Czy nie tak traktujecie 2 sobór ?
Będziecie w niszy i od czasu do czasu ktoś z wami porozmawia, napisze parę słów jak pan Terlikowski.
Będziecie na marginesie życia kościelnego. Ale czy to powód do rozpaczy ?
Róbcie swoje, bo do takiego życia powołał was Bóg.
Marsjanko, nie denerwuj się.
Przeczytaj dokładniej posty staranowakowej zanim coś napiszesz.
A w niewielu przypadkach rzeczywiście bardzo trudno obserwować cykl.
[cite] Bogna:[/cite]Nie za bardzo rozumiem tę analogię do egzaminu z prawa jazdy.
Nie można wsiąść do samochodu bez egzaminu bo można pozabijać ludzi.
Nie można wziąć ślubu bez egzaminu z npr, bo?
Jakie kurde zagrożenie dla ludzi stanowi nieznajomość npr, bo nie rozumiem.
Zagrozenie wysychaniem z nadmiaru chemikaliów i zabezpieczeń hormonalnych.... wrrrr że nie wspomnę o aborcjach z rozsądku
To, co piszesz jest oczywiste, masz rację. znam całkiem sporo osób (choć większość spoza Polski), które przeszły na "ekologiczną antykoncepcję" z prostej dbałości o swoje zdrowie. Fajnie jak kobiety dowiadują się o alternatywie dla pigułki.
Natomiast zmuszanie narzeczonych deklarujących otwartość na życie do prowadzenia wykresów uważam za dziwną pomyłkę.
... a kiedy nastąpią okoliczności w których tego typu wiedza i umiejętność sie przyda?
Ech, szkoda pisać na tym forum...
To, że stosuję npr, świadczy o tym, że jestem zamknięta na Boga i małodzietna mentalnie. I że tylko Wy macie rację. To, że mam czwórkę dzieci świadczy o tym, że npr jest nieskuteczny, ja jestem niewiarygodna i dlatego tylko Wy macie rację. I nie ma znaczenia, że mam poważne problemy zdrowotne utrudniające diagnozę metodami naturalnymi (patrz - moja skuteczność) i że mimo wszystko dalej nie stosuję innych środków, tylko rodzę kolejne dzieci (patrz - moje otwarcie na życie).
Jeśli musicie to dalej utwierdzajcie sie w mniemaniu o własnej wszechwiedzy i wyłączności jeśli chodzi o otwarcie na Boga.
Bo mi się już nie chce powtarzać piąty raz tego samego.
[cite] Maciek:[/cite]Zupełnie nie rozumiem kierunku rozumowania Starejnowakowej. Jaka jest korzyść z przekonania kogoś do przejścia z antykoncepcji na NPR, jeżeli ktoś stosuje go jako antykoncepcję? Zmienia się metoda, nie zmienia się kwalifikacja moralna. Nie ma co przekonywać do NPR, jest sens przekonywać do chrześcijaństwa.
Nie widzisz różnicy Maćku pomiędzy aborcja-spirala-piguła a prezerwatywa i nprem(nawet antykoncepcyjnym)?
Nawet jeśli npr ma służyć jako "przedłuzenie" prezerwatywy to zdecydowanie nie są to środki poronne!
Z linka podanego przez Renatę i Witka (a dokładniej z części http://msza.net/i/cz06_4.html , ale polecam całość!!!):
(...)Bóg przeznaczył w swej najmędrszej opatrzności każdemu małżeństwu te dzieci, które by na świat przyjść miały, jeśliby tylko rodzice żyli ze sobą wedle Jego przykazań. Niezawodnie uwzględnił przy tym wszystkie okoliczności, które by rodziców uprawniały, albo i zobowiązywały zachowywać na krótszy lub dłuższy czas powściągliwość. Według wyraźnych słów św. Pawła wolno im "za obopólną zgodą na pewien czas powstrzymać się od stosunku, by ten czas poświęcić modlitwie". - Także inne względy mogą taką powściągliwość usprawiedliwić i uczynić moralnie dobrą. Jest z pewnością wolą Bożą, by ludzie w postępowaniu swoim roztropnie zwracali uwagę na zdrowie i zewnętrzne warunki życia, a zdarzyć się mogą okoliczności, w których roztropność wyraźnie nakazuje chrześcijańskim małżonkom w godziwy sposób starać się o to, by żona jakiś czas wolną była od nowych cierpień i trudów macierzyństwa. Wtedy też nie może być wolą Bożą, by w tym czasie rodziło się dziecię. Lecz nie o tym teraz będzie mowa. Jeśli zaznaczamy, że zbrodnią jest w sposób grzeszny zamykać dziecięciu drogę do istnienia, to mamy na myśli tylko te dzieci, którym Bóg chciał dać istnienie, a rodzice temu przeszkodzili, postępując niezgodnie z prawem Bożym.
Każdy duszpasterz zrozumie i osądzi łagodnie rodziców, których ważne powody zmuszały do czasowego, lub zupełnego wyrzeczenia się potomstwa, którzy dlatego szczerze usiłowali żyć w powściągliwości, ale mimo to czasem, wyjątkowo, postanowienia swego nie dotrzymali i upadli. Inaczej zaś musi osądzić rodziców, którym zupełnie brak dobrej woli, którzy żadnych nie używają środków umożliwiających życie powściągliwe, albo zwłaszcza tych, którzy jedynie obawiają się kłopotów z większą rodziną, a nie chcąc się wyrzec wzajemnego stosunku, ustawicznie małżeństwa nadużywają. To jest zbrodnia pod każdym względem.
Jest zbrodnią względem własnego ciała, które się bezcześci i poniewiera. Z narzędzia boskiej mocy twórczej robi się narzędzie zaspokojenia swej pożądliwości.
Jest zbrodnią wobec małżonki, która się poniża i która, zgadzając się na tę zbrodnię, sama siebie robi niewolnicą zmysłów swego męża, bo wówczas mąż nie obchodzi się z nią jak z żoną, lecz jak z przedmiotem igraszki zmysłowej. Nie miłość ożywia rozpustnika, lecz bezwzględne samolubstwo, które własną chuć stawia ponad wszystko. Jest zbrodnią wobec małżeństwa, które się znieważa, bo ono wówczas przestaje być poświęconym źródłem życia ludzkiego, ogrodem hodującym chrześcijan - a staje się miejscem zakazanej rozpusty.
Jest zbrodnią wobec Kościoła, któremu odmawia się posług, do których z prawa Bożego jest się zobowiązanym; małżeństwo stoi wówczas już nie na usługach Królestwa Bożego - lecz na usługach szatana - "zabójcy od początku" (Jan 8, 44).
Jest zbrodnią wobec ludzkości, którą wbrew woli Bożej pozbawia się nieobliczalnych dobrodziejstw. - Nie brak drzew genealogicznych, czyli rodowodów, wykazujących, że od jednej pary małżeńskiej, żyjącej przed stu laty, pochodzi dotąd już około dwóch tysięcy ludzi. Gdyby rodzice owej pary nadużywali swego małżeństwa, wówczas nie tylko dzieciom tych dwojga, ale wszystkim ich potomkom aż do skończenia świata, przyjście na świat byłoby uniemożliwione. Cóżby to była za odpowiedzialność, przez jedną niegodziwość tysiącom istot ludzkich które Bóg chciał obdarzyć istnieniem, zamknąć drogę do życia i do wiecznego szczęścia! A przecież każde z tych niedopuszczonych do życia dzieci mogłoby wydać równie liczne potomstwo. Czym zdołają się tacy rodzice usprawiedliwić przed sądem Bożym, na którym poznają, co grzesznym swym życiem zaprzepaścili na zawsze? Ale tu nie chodzi tylko o ilość ludzi, niedopuszczonych do istnienia. Rodzice nie mogą wiedzieć, jakie mógł mieć Bóg zamiary względem dziecka, które im chciał w swej dobroci powierzyć. Iluż to prawdziwych dobroczyńców ludzkości nie byłoby nigdy oglądało świata Bożego, gdyby ich rodzice liczbę swych dzieci samowolnie byli ograniczali! Św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu Jezuitów, był jedenastym, św. Klemens Dworzak dwunastym, św. Hildegarda dziesiątym, ks. Alban Stolz, jeden z najznakomitszych pisarzy religijnych XIX w" szesnastym - a przecudny kwiatuszek świętości ostatniej doby, św. Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus - dziewiątym z rzędu dzieckiem swoich rodziców.
Byłoby niewątpliwie straszliwą lekkomyślnością kręcić i manipulować koło bardzo skomplikowanej a nieznanej sobie machiny - przestawiać dowolnie, dla zabawki, zwrotnicę torów wielkiej stacji kolejowej. Ależ nierównie większą zbrodnią jest wkraczać grzesznie w niedościgłe plany Opatrzności Bożej i przez własną winę udaremniać istnienie ludzi, których Bóg chciał nim obdarzyć i w ten sposób niweczyć na zawsze zamiary, jakie Bóg chował względem tych ludzi, a ludzkości wyrządzać szkody nieobliczalne.
Jest zbrodnią względem ojczyzny. Naród, który w zbrodniczy sposób samowolnie ogranicza liczbę potomstwa, skazuje sam siebie na zagładę w bliższej czy dalszej przyszłości. Tak stało się ż Grecją, tak też z Imperium Rzymskim. Żadna wojna, żadna zaraza, żadna klęska katastrofalna nie zadaje narodom takiego ciosu, nie pochłania tylu ofiar, jak rozpowszechnione gwałcenie praw i obowiązków małżeńskich. Odstraszającym przykładem tego jest Francja - ale i inne narody w miarę upadku religijności zaczynają na sobie odczuwać tę gangrenę.
Jest zbrodnią względem Boga samego, bo jest podeptaniem Jego najświętszej woli, przekroczeniem jednego z najdonioślejszych Jego przykazań, wypowiedzeniem Mu współpracy w Jego najmiłościwszych zamysłach, i zbrodniczym nadużywaniem Jego boskich
urządzeń. Jedynego przestępcę tego rodzaju, o którym wspomina Pismo św., ukarał Bóg nagłą śmiercią, a i dziś ściga tę zbrodnię podobnymi karami, chociaż wiadomość o tym, ze zrozumiałych powodów, nie przedostaje się do publicznej wiadomości.
W wielu wypadkach przybiera ten grzech szczególnie groźny charakter. Oto małżonkowie nie mający żadnej ochoty do przyjęcia na siebie trudów zwiększającej się rodziny żyją w ciągłej, wyrachowanej, świadomej i dobrowolnej sprzeczności z najświętszym prawem Bożym. Zazwyczaj ulega człowiek jakiejś silniejszej chwilowej pokusie: dopuszcza się czynu, którym się co dopiero jeszcze brzydził i za który wnet potem żałuje. W tym grzechu natomiast trwa w ustawicznej złej woli. Niema tedy u takiego człowieka mowy o dobrej spowiedzi, jeśli swego zapatrywania stanowczo nie zmieni. Nie wolno mu myśleć z zadowoleniem o tym, że w grzeszny sposób zapobiegł większej liczbie dzieci; owszem winien szczerze ubolewać, że tak postępował i mieć stanowczą wolę w przyszłości postępować inaczej. Każde upodobanie w tej niegodziwości, każde zgadzanie się z nią jest grzechem ciężkim. Małżonkowie, którzy w tym względzie uporczywie odmawiają posłuszeństwa Bogu, sami zamykają sobie dostęp do godnego przyjęcia Sakramentów św., bo jak długo w tym grzechu trwają, nie mogą otrzymać ważnego rozgrzeszenia. Wyłudzenie rozgrzeszenia w jakikolwiek sposób na nic im się nie przyda.(...)
[cite] Maciek:[/cite]Nie rozumiem, co w ogóle do rzeczy mają rozmowy z niewierzącymi czy innymi sceptykami. Że niby musimy zachęcać ich do katolicyzmu przedstawiając jakąś wersję soft, a jak połkną haczyk to dokręcamy śrubę? Dla mnie takie podejście to nieporozumienie. Nikt nie rekrutuje żołnierzy zaczynając od pokazywania im gier komputerowych, gdzie można wygrać bitwę i nawet się nie spocić. Przeciwnie - daje im się taki wycisk, żeby zostali tylko najwytrwalsi. Im warto potem poświęcać czas. Podobnie uważam, że nauczanie katolickie o małżeństwie powinno się prezentować w wersji pełnej, bez zmiękczania doktryny.
Ale w takim przypadku to ja bym chyba poza Kościołem była.
[cite] staranowakowa:[/cite]Ech, szkoda pisać na tym forum...
To, że stosuję npr, świadczy o tym, że jestem zamknięta na Boga i małodzietna mentalnie. I że tylko Wy macie rację. To, że mam czwórkę dzieci świadczy o tym, że npr jest nieskuteczny, ja jestem niewiarygodna i dlatego tylko Wy macie rację. I nie ma znaczenia, że mam poważne problemy zdrowotne utrudniające diagnozę metodami naturalnymi (patrz - moja skuteczność) i że mimo wszystko dalej nie stosuję innych środków, tylko rodzę kolejne dzieci (patrz - moje otwarcie na życie).
Jeśli musicie to dalej utwierdzajcie sie w mniemaniu o własnej wszechwiedzy i wyłączności jeśli chodzi o otwarcie na Boga.
Bo mi się już nie chce powtarzać piąty raz tego samego.
Zauważyłam, że tutaj ludzie bardzo otwarci na Boga są, owszem, ale na drugiego człowieka to już niekoniecznie :sad:
Zraziłam się trochę, bo z mojego punktu widzenia to wygląda tak: my jesteśmy cacy, a wszyscy co myślą inaczej niż my są be
nie ma tu próby zrozumienia, tylko atak i pokazywanie swojej wyższości
Aśka, miejże litość. W jaki sposób mogą Ci pomóc w doborze Mszy św. dla dzieci ludzie, którzy na takowe nie chodzą? Napisali, na jakie chodzą i dlaczego, i dlaczego uważają, że Msze dziecięce to nie najlepszy pomysł. Przecież nikt Ci nie napisał: spadaj stąd, modernistko jedna.
Poza tym to kwestia przyzwyczajenia, my się tu żremy dość regularnie, ale jak przychodzi co do czego, to niezła z nas grupa wsparcia wszelakiego.
Komentarz
Niewierzący człowiek nie skojarzy npr z otwartością na życie, i żadne pokrętne wywody go do tego nie skłonią.
Npr stosują moi znajomi ekolodzy, i to czysty, bez gumek, ale oni noszą też tylko naturalne tkaniny, leczą się ziołami i jeżdżą na rowerze, żeby nie powiększać śladu węglowego. I bardzo chwalą npr, bo dzięki niemu będą mieli mało dzieci i nie zanieczyszczą planety bardziej.
To nieprawda, że jeśli katolik będzie przemawiał argumentami "ze świata", zostanie zrozumiany. Trzeba się wyraziście odróżniać. Tak - tak, nie - nie.
Argument z dbaniem o zdrowie średnio trafiony, już pisałam: jeśli jestem zdrowa, do lekarza nie chodzę. I podobnie, jeśli jestem zdrowa, npr nie stosuję. To są sytuacje wyjątkowe.
i]ja też tego zdania nie popieram, chociaż marketingowo pewnie jest dobre
Dowód na uniwesalność Słowa Bożego...
Chyba mamy przebicie neuronowe na kablach...
:bigsmile:
Skoro nie chcą nawet tej dwójki, to po co w ogóle wchodzą w małżeństwo? To totalne nieporozumienie...
Bo za chwilę Ci ludzie staną przed ołtarzem i zmierzą się osobiście z pytaniem: "Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, jakim Bóg Was obdarzy?"
W ogóle uważem, że narzeczonym przygotowującym się do małżeństwa za mało się mówi o celach małżenstwa.
Z całym dla Ciebie szacunkiem, ale gdybym była na pigułce i rozmawiałaby ze mną instruktorka npr mająca jedno dziecko planowane i trójkę nieplanowanych miałabym dysonans poznawczy. To znaczy absolutnie bym nie uwierzyła, że to skuteczne. Pomijając fakt, że masz rację, że NPR jest zasadniczo bardzo skuteczne.
piszę - "z całym szacunkiem", bo naprawdę podoba mi się Twoje podejście, Twoja akceptacja woli Bożej i radość tej nieplanowanej trójki dzieci.
Naciągnęłam znajomego księdza na rozmowę na ten temat. Mówił, że często kobiety decydują się na antykoncepcję, bo są zmuszane do tego przez mężów, narzeczonych, partnerów seksoholików. Kobieta ma być jak piwo czekające w lodówce i oczywiście bez konsekwencji w postaci dzieci.
I dlatego myślę, że tu by potrzebna była praca nad postawami mężczyzn.
Być może znacie (ja znam mnóstwo) kobiet, które by chciały mieć wiele dzieci, ale ich partnerzy, mężowie dają jasno do zrozumienia, że to w ogóle nie wchodzi w grę.
nie stosowałam npr, mam nadzieję nie stosować
a już głos zwolenniczki npr opisującej zalety i skuteczność "metody", swoją "otwartość" - i opowiadającej że z czwórki, trójka jest nieplanowana
aczkolwiek jak ktoś bardzo chce stosować npr - baaa, ma ku temu powód - to proszę bardzo, ma własne rozeznanie - wraz z małżonkiem, mniemam że jest pod opieką swojego spowiednika - to + im na drogę
tylko niech mnie nie "nawracają" na npr na siłę - tu na forum co pół roku mniej więcej pojawia się jakiś instruktorzy npr (najczęściej bezdzietne małżeństwa lub kawalerowie :P) , którzy usiłują nieść tu nam kaganek oświaty npr'owskiej, tłumacząc nam że się "nieodpowiedzialnie rozmnażamy" - ja się pytam "po jasną cholerę"?
w ogóle mam wrażenie, że Bóg - w wyobrażeniach zagorzałych NPRowców - to jakiś potwór, chcący ich ukarać dzieckiem, lub przynajmniej lajtowo powodujący że "niosą swój cięzki krzyż", dzieci to bez n pr'u to się ma "co rok, prorok" - co jest bzdurą, bo rzadko kto ma taką płodność
dla mnie dziecko - to skarb, dar od Boga, radość - a nie "nieplanowane", "krzyż"
co więcej uważam, że egzaminowanie z npr na kursach przedmałżeńskich jest cięzkim idiotyzmem, i w żadne "nawracanie" na kursach nie wierzę
uważam że Kościół powinien wyraźnie usztywnić swoje stanowisko, i przestać się rozmieniać na drobne
P.S. sorki za chaotyczność - ale dwie zarwane nocki poświęcone na fuchę zrobiły swoje
.............
Fajne miłe słowa...
"Bóg tak chciał" zazwyczaj widuję na przydrożnych krzyżach stawianych tym, którzy przez głupotę lub nadmierną prędkość wylądowali na drzewie ze skutkiem śmiertelnym.:cool:
zanim zaczniecie "zbyt dużo pyskować" módlcie się o to, by w danej chwili wasze istnienie było na rękę tzw. kościołowi.
Tzw. kościół radzi sobie z takimi co myślą inaczej.
Macie swoje poglądy, styl życia, sposób na życie. Jesteście w tych swoich poglądach szczęśliwi i przede wszystkim pogodzeni z Bogiem.
Kościołowi nie jest na rękę taka grupa jak wasza. Jesteście zbyt TRADYCYJNI, a tzw. kościół nie pogodzi się z tym, że ktoś nie przyjmuje jego nauczania lub robi to wybiórczo. Czy nie tak traktujecie 2 sobór ?
Będziecie w niszy i od czasu do czasu ktoś z wami porozmawia, napisze parę słów jak pan Terlikowski.
Będziecie na marginesie życia kościelnego. Ale czy to powód do rozpaczy ?
Róbcie swoje, bo do takiego życia powołał was Bóg.
Przeczytaj dokładniej posty staranowakowej zanim coś napiszesz.
A w niewielu przypadkach rzeczywiście bardzo trudno obserwować cykl.
:cool:
... a kiedy nastąpią okoliczności w których tego typu wiedza i umiejętność sie przyda?
To, że stosuję npr, świadczy o tym, że jestem zamknięta na Boga i małodzietna mentalnie. I że tylko Wy macie rację. To, że mam czwórkę dzieci świadczy o tym, że npr jest nieskuteczny, ja jestem niewiarygodna i dlatego tylko Wy macie rację. I nie ma znaczenia, że mam poważne problemy zdrowotne utrudniające diagnozę metodami naturalnymi (patrz - moja skuteczność) i że mimo wszystko dalej nie stosuję innych środków, tylko rodzę kolejne dzieci (patrz - moje otwarcie na życie).
Jeśli musicie to dalej utwierdzajcie sie w mniemaniu o własnej wszechwiedzy i wyłączności jeśli chodzi o otwarcie na Boga.
Bo mi się już nie chce powtarzać piąty raz tego samego.
Nie widzisz różnicy Maćku pomiędzy aborcja-spirala-piguła a prezerwatywa i nprem(nawet antykoncepcyjnym)?
Nawet jeśli npr ma służyć jako "przedłuzenie" prezerwatywy to zdecydowanie nie są to środki poronne!
(...)Bóg przeznaczył w swej najmędrszej opatrzności każdemu małżeństwu te dzieci, które by na świat przyjść miały, jeśliby tylko rodzice żyli ze sobą wedle Jego przykazań. Niezawodnie uwzględnił przy tym wszystkie okoliczności, które by rodziców uprawniały, albo i zobowiązywały zachowywać na krótszy lub dłuższy czas powściągliwość. Według wyraźnych słów św. Pawła wolno im "za obopólną zgodą na pewien czas powstrzymać się od stosunku, by ten czas poświęcić modlitwie". - Także inne względy mogą taką powściągliwość usprawiedliwić i uczynić moralnie dobrą. Jest z pewnością wolą Bożą, by ludzie w postępowaniu swoim roztropnie zwracali uwagę na zdrowie i zewnętrzne warunki życia, a zdarzyć się mogą okoliczności, w których roztropność wyraźnie nakazuje chrześcijańskim małżonkom w godziwy sposób starać się o to, by żona jakiś czas wolną była od nowych cierpień i trudów macierzyństwa. Wtedy też nie może być wolą Bożą, by w tym czasie rodziło się dziecię. Lecz nie o tym teraz będzie mowa. Jeśli zaznaczamy, że zbrodnią jest w sposób grzeszny zamykać dziecięciu drogę do istnienia, to mamy na myśli tylko te dzieci, którym Bóg chciał dać istnienie, a rodzice temu przeszkodzili, postępując niezgodnie z prawem Bożym.
Każdy duszpasterz zrozumie i osądzi łagodnie rodziców, których ważne powody zmuszały do czasowego, lub zupełnego wyrzeczenia się potomstwa, którzy dlatego szczerze usiłowali żyć w powściągliwości, ale mimo to czasem, wyjątkowo, postanowienia swego nie dotrzymali i upadli. Inaczej zaś musi osądzić rodziców, którym zupełnie brak dobrej woli, którzy żadnych nie używają środków umożliwiających życie powściągliwe, albo zwłaszcza tych, którzy jedynie obawiają się kłopotów z większą rodziną, a nie chcąc się wyrzec wzajemnego stosunku, ustawicznie małżeństwa nadużywają. To jest zbrodnia pod każdym względem.
Jest zbrodnią względem własnego ciała, które się bezcześci i poniewiera. Z narzędzia boskiej mocy twórczej robi się narzędzie zaspokojenia swej pożądliwości.
Jest zbrodnią wobec małżonki, która się poniża i która, zgadzając się na tę zbrodnię, sama siebie robi niewolnicą zmysłów swego męża, bo wówczas mąż nie obchodzi się z nią jak z żoną, lecz jak z przedmiotem igraszki zmysłowej. Nie miłość ożywia rozpustnika, lecz bezwzględne samolubstwo, które własną chuć stawia ponad wszystko. Jest zbrodnią wobec małżeństwa, które się znieważa, bo ono wówczas przestaje być poświęconym źródłem życia ludzkiego, ogrodem hodującym chrześcijan - a staje się miejscem zakazanej rozpusty.
Jest zbrodnią wobec Kościoła, któremu odmawia się posług, do których z prawa Bożego jest się zobowiązanym; małżeństwo stoi wówczas już nie na usługach Królestwa Bożego - lecz na usługach szatana - "zabójcy od początku" (Jan 8, 44).
Jest zbrodnią wobec ludzkości, którą wbrew woli Bożej pozbawia się nieobliczalnych dobrodziejstw. - Nie brak drzew genealogicznych, czyli rodowodów, wykazujących, że od jednej pary małżeńskiej, żyjącej przed stu laty, pochodzi dotąd już około dwóch tysięcy ludzi. Gdyby rodzice owej pary nadużywali swego małżeństwa, wówczas nie tylko dzieciom tych dwojga, ale wszystkim ich potomkom aż do skończenia świata, przyjście na świat byłoby uniemożliwione. Cóżby to była za odpowiedzialność, przez jedną niegodziwość tysiącom istot ludzkich które Bóg chciał obdarzyć istnieniem, zamknąć drogę do życia i do wiecznego szczęścia! A przecież każde z tych niedopuszczonych do życia dzieci mogłoby wydać równie liczne potomstwo. Czym zdołają się tacy rodzice usprawiedliwić przed sądem Bożym, na którym poznają, co grzesznym swym życiem zaprzepaścili na zawsze? Ale tu nie chodzi tylko o ilość ludzi, niedopuszczonych do istnienia. Rodzice nie mogą wiedzieć, jakie mógł mieć Bóg zamiary względem dziecka, które im chciał w swej dobroci powierzyć. Iluż to prawdziwych dobroczyńców ludzkości nie byłoby nigdy oglądało świata Bożego, gdyby ich rodzice liczbę swych dzieci samowolnie byli ograniczali! Św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu Jezuitów, był jedenastym, św. Klemens Dworzak dwunastym, św. Hildegarda dziesiątym, ks. Alban Stolz, jeden z najznakomitszych pisarzy religijnych XIX w" szesnastym - a przecudny kwiatuszek świętości ostatniej doby, św. Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus - dziewiątym z rzędu dzieckiem swoich rodziców.
Byłoby niewątpliwie straszliwą lekkomyślnością kręcić i manipulować koło bardzo skomplikowanej a nieznanej sobie machiny - przestawiać dowolnie, dla zabawki, zwrotnicę torów wielkiej stacji kolejowej. Ależ nierównie większą zbrodnią jest wkraczać grzesznie w niedościgłe plany Opatrzności Bożej i przez własną winę udaremniać istnienie ludzi, których Bóg chciał nim obdarzyć i w ten sposób niweczyć na zawsze zamiary, jakie Bóg chował względem tych ludzi, a ludzkości wyrządzać szkody nieobliczalne.
Jest zbrodnią względem ojczyzny. Naród, który w zbrodniczy sposób samowolnie ogranicza liczbę potomstwa, skazuje sam siebie na zagładę w bliższej czy dalszej przyszłości. Tak stało się ż Grecją, tak też z Imperium Rzymskim. Żadna wojna, żadna zaraza, żadna klęska katastrofalna nie zadaje narodom takiego ciosu, nie pochłania tylu ofiar, jak rozpowszechnione gwałcenie praw i obowiązków małżeńskich. Odstraszającym przykładem tego jest Francja - ale i inne narody w miarę upadku religijności zaczynają na sobie odczuwać tę gangrenę.
Jest zbrodnią względem Boga samego, bo jest podeptaniem Jego najświętszej woli, przekroczeniem jednego z najdonioślejszych Jego przykazań, wypowiedzeniem Mu współpracy w Jego najmiłościwszych zamysłach, i zbrodniczym nadużywaniem Jego boskich
urządzeń. Jedynego przestępcę tego rodzaju, o którym wspomina Pismo św., ukarał Bóg nagłą śmiercią, a i dziś ściga tę zbrodnię podobnymi karami, chociaż wiadomość o tym, ze zrozumiałych powodów, nie przedostaje się do publicznej wiadomości.
W wielu wypadkach przybiera ten grzech szczególnie groźny charakter. Oto małżonkowie nie mający żadnej ochoty do przyjęcia na siebie trudów zwiększającej się rodziny żyją w ciągłej, wyrachowanej, świadomej i dobrowolnej sprzeczności z najświętszym prawem Bożym. Zazwyczaj ulega człowiek jakiejś silniejszej chwilowej pokusie: dopuszcza się czynu, którym się co dopiero jeszcze brzydził i za który wnet potem żałuje. W tym grzechu natomiast trwa w ustawicznej złej woli. Niema tedy u takiego człowieka mowy o dobrej spowiedzi, jeśli swego zapatrywania stanowczo nie zmieni. Nie wolno mu myśleć z zadowoleniem o tym, że w grzeszny sposób zapobiegł większej liczbie dzieci; owszem winien szczerze ubolewać, że tak postępował i mieć stanowczą wolę w przyszłości postępować inaczej. Każde upodobanie w tej niegodziwości, każde zgadzanie się z nią jest grzechem ciężkim. Małżonkowie, którzy w tym względzie uporczywie odmawiają posłuszeństwa Bogu, sami zamykają sobie dostęp do godnego przyjęcia Sakramentów św., bo jak długo w tym grzechu trwają, nie mogą otrzymać ważnego rozgrzeszenia. Wyłudzenie rozgrzeszenia w jakikolwiek sposób na nic im się nie przyda.(...)
Ale w takim przypadku to ja bym chyba poza Kościołem była.
Zauważyłam, że tutaj ludzie bardzo otwarci na Boga są, owszem, ale na drugiego człowieka to już niekoniecznie :sad:
Zraziłam się trochę, bo z mojego punktu widzenia to wygląda tak: my jesteśmy cacy, a wszyscy co myślą inaczej niż my są be
nie ma tu próby zrozumienia, tylko atak i pokazywanie swojej wyższości
Poza tym to kwestia przyzwyczajenia, my się tu żremy dość regularnie, ale jak przychodzi co do czego, to niezła z nas grupa wsparcia wszelakiego.