Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

12728303233141

Komentarz

  • Małżeństwo to może się rozpaść i w dobrobycie... Bo jak małżonkowie walczą o jakąś normalność, to działąją wspólnie, a kidy już wzystko jest i w zasadzie nie ma większych kłopotów, to drogi się mogą rozejść... Bo nic nie łączy... Nawet dzieci, bo tych nie ma, albo jest jedno, dwoje...
    I nie wierzę, że trudna materialna sytuacja jest powodem rozwodu, odejścia...:confused:
  • Wiecie, ja sobie czasami tak myślę - jasne pewien poziom, życie godne - jak najbardziej. Jednak czy my czasami sobie sami nie wmawiamy, że do tego godnego życia to jeszcze nam potrzebne to i to, i to...
    Nie jest potrzebne. I dzieciom też nie.
    Potrzebna jest zdrowa, kochająca się rodzina, a maluszkom uśmiechnięta mama w domu. I Tata, który godnie pracuje i zarabia, i troszczy się o tę rodzinę.
    Sprawy materialne są na drugim planie.
    Lub dalej...
  • Jak zwykle masz rację, Małgorzato. :cool:
  • Tylko tak się dziwnie składa, że inni mają podobnie - więc masz rację. I ujmujesz to jasno w słowa. No. :bigsmile:
  • masz rację
  • Ale kontekst był zdaje się wręcz przeciwny...
  • Goska dobrze napisalas - dac Ci wodki ! :wink:
  • [cite] Marcelina:[/cite]O to to to!

    Naprawdę, jak patrzę na znajome pary npr-owe, to choćby myślały sto lat, wyżej dwójki im z tego myślenia nie wyjdzie. Niektórym wychodzi trójka, najczęściej w postaci półplanowanej wpadki, takiej "furteczki" dla Stwórcy.

    No i siłą rzeczy Stwórca idzie tam, gdzie Mu zostawili otwartą szeroką bramę i wesoło się na niej huśtają :bigsmile:
    To znasz niewielu nprowców :)) :)) :))
  • "Kobieta zbawiona będzie przez rodzenie"
    Coś w tym jest, ale im dłużej myślę, tym bardziej żal mi sióstr zakonnych ;)

    UWAGA - To był żart! Proszę mnie znowu w dywan nie wmazywać. Sama widzę, że każde kolejne dziecko pozwala być bliżej Boga (chociażby dlatego, że już nie ma innej alternatywy - albo bliżej Boga, albo depresja na maxa)
  • To znasz niewielu nprowców :)) :)) :))
    @Staranowakowa, ja mam takie same obserwacje jak Marcelina, a znam wielu npr-owców i myślę, że Marcelina też zna ich wielu :-))
  • Nie wiem, może jestem nieżyciowa, ale jakoś nie widzę związku problemów finansowych z ilością dzieci... To raczej złe decyzje dorosłych, albo brak mozliwości niż dzieci
    To takie uproszczenie że dzieci kosztują nie wiadomo ile. Mogą kosztować krocie jeśli się wydaje na nie mnóstwo pieniędzy. Myślę że wiąże się to z konsumpcjonizmem: jest tyle rozmaitych rzeczy w tej chwili w sklepach, a dziecko nie może czuć się gorsze niż rówieśnicy, więc musi mieć jak najwięcej rzeczy. Matka nie miała wielu takich pięknych ubranek, zabawek jako mała dziewczynka, więc jej dziecko musi to mieć. To że zubaża to wyobraźnię i uczy że wszystko muszę mieć nie jest ważne.
    Małżeństwa rozpadają się nie przez trudności finansowe, ilość dzieci, czy pracę. Przeżywam takowe ale nie z tego wynikają problemy między mną a mężem...Jeśli się głębiej zastanowić są świetnym usprawiedliwieniem dla problemów rodzinnych, bo one leżą znacznie głębiej...
  • [cite] Olesia:[/cite]Wiecie, ja sobie czasami tak myślę - jasne pewien poziom, życie godne - jak najbardziej. Jednak czy my czasami sobie sami nie wmawiamy, że do tego godnego życia to jeszcze nam potrzebne to i to, i to...
    Nie jest potrzebne. I dzieciom też nie.
    Potrzebna jest zdrowa, kochająca się rodzina, a maluszkom uśmiechnięta mama w domu. I Tata, który godnie pracuje i zarabia, i troszczy się o tę rodzinę.
    Sprawy materialne są na drugim planie.
    Lub dalej...

    Właśnie wróciliśmy z weekendu w Biskupinie. Warto się przejechać, właśnie chociażby po to, żeby sobie uświadomić jak niewiele kiedyś ludziom było trzeba.
  • "Wiecie, może ja to taka rozklekotana trochę teraz jestem (nowa sytuacja itd. a i pewnie lękliwa ze mnie osobowość :P)"
    "A bo ja taka nieśmiała, lękliwa, słaba białogłowa, nie dam rady, o matko, nie umiem, nie poradzę sobie"
    Ja osobiście byłam okropnie nieśmiała, a teraz jestem taka odważna i rzutka, i silna, przez to że mam zadania do wykonania ponad moje siły ale walczę, wierzę w siebie, nie poddaję się - to taki trening. Może nie warto mówić sobie że jestem taka słaba bo to takie usprawiedliwienie. Poradnik "jak przezywyciężać nieśmiałość" akurat radzi aby właśnie robić to czego się boimy i to się najcześciej okazuje niewarte strachu.
    A co do tego jak niewiele ludziom trzeba? Jeszcze do niedawna mówiło się jakie to super interaktywne zabawki trzeba dzieciom zapewniać. A teraz wiadomo że najlepiej dzieci rozwijają się bawiąc takimi prostymi zabawkami przy których trzeba sobie dużo wyobrazić
  • Nie na temat...

    Uwielbiam drewniane zabawki!
  • [cite] Agnieszka&5:[/cite]
    [cite] Olesia:[/cite]Wiecie, ja sobie czasami tak myślę - jasne pewien poziom, życie godne - jak najbardziej. Jednak czy my czasami sobie sami nie wmawiamy, że do tego godnego życia to jeszcze nam potrzebne to i to, i to...
    Nie jest potrzebne. I dzieciom też nie.
    Potrzebna jest zdrowa, kochająca się rodzina, a maluszkom uśmiechnięta mama w domu. I Tata, który godnie pracuje i zarabia, i troszczy się o tę rodzinę.
    Sprawy materialne są na drugim planie.
    Lub dalej...

    Właśnie wróciliśmy z weekendu w Biskupinie. Warto się przejechać, właśnie chociażby po to, żeby sobie uświadomić jak niewiele kiedyś ludziom było trzeba.

    No. Ale musisz mieć za co pojechać...
  • Wczoraj mieliśmy spotkanie kręgowe i była dyskusja na temat wypełniania Słowa Bożego. I doszliśmy do wniosku że wielu katolików, w tym wielu z nas zatrzymuje się na tym żeby żyć dobrze, ale bez zbytniego wychylania się, bez zmuszania się do wychodzenia ponad siebie.
    Jesteśmy wystarczająco dobrzy żeby starać się unikać grzechu, ale już brakuje nam odwagi żeby czynić dobro, żeby dawać innym świadectwo życiem.
    Jest taki fragment Ewangelii, przypowieść o złym zarządcy, i konkluzja która z tego fragmentu wynika, że synowie tego swiata są bardziej przebiegli niż synowie nieba i że trzeba się nauczyć tej przebiegłości, właśnie w czynieniu dobra.
    Bywam mało odważna, ale walczę z tym. Czasem nie wiążę końca z końcem, a czasem udaje mi się go jakoś związać. Życie mnie nie pieści. Kocham swoje dzieci i nigdy się tyle nie nauczyłam co przy nich. To one dają nam obojgu energię i chęć do działania, zakasania rękawów i rzucenia się w pracę, w wychowywanie, w pracę nad związkiem naszym i nad sobą indywidualnie.
    Kim byłabym gdybym zatrzymała się na jednym, dwojgu dzieci? Niewiele bym musiała. Nie byłabym taka zmęczona i taka szczęśliwa. Moje dzieci nie byłyby takie szczęśliwe jak są teraz. My już myślimy o następnym dziecku, mimo gadania złych języków.
  • kurka utknęłam z czytaniem na 25 stronie:crazy:
    teraz więcej czytam niż piszę, moje szczęścia mi nie dają

    :bigsmile:

    tematów o npr jest tutaj bez liku, dyskusje są bardzo gorące:bigsmile:
    i bardzo dobrze:bigsmile:
    bo jak się wpisze w wójka gógla hasło "npr" to wyskakuje m. in to forum - a przynajmniej wyskakiwało rok temu, ponad rok tem jak trafiłam tutaj na to forum:bigsmile:
    bo fakt jest faktem, że uczestnicy tego forum dają tutaj świadectwo,

    trafiłam tutaj jak nasze drugie dziecko Tereska miała 3mc.
    U nas do tej pory sprawdziło się powiedzenie "co rok to prorok" bo teraz jesteśmy po slubie 3 lata (w czerwcu minęło) a mamy trójkę dzieci:heartsabove:

    właśnie dlatego, że trafiłam tutaj na forum, w czasie kiedy po drugim porodzie byłam załamana, właśnie tą myślą, że Pan Bóg to se chyba jaja robi - ile można rodzićnie wystarczy???może jakaś przerwa czy coś???mam tak do końca życia??? w domu z dziećmi, a gdzie praca, realizowanie się??? czułam się strasznie obciążona tym, że mam ciągle w kółko rodzić dzieci i siedzieć w domu i szukałam ratunku, zdołowana, z początkami depresji,wklikałam w kompa "npr" bo pomyślałam, że jak zacznę kontrolować poczęcia to będę szczęśliwsza, odpocznę i ogólnie będzie super.

    i mimo że jestem z mężem we wspólnocie neokatechumenalnej to jakoś czułam się zmuszona wtedy do rodzenia dzieci i nie czułam się szczęśliwa, wiem też dlaczego - niestety, ale tam tam się mówi bardzo dużo o tym jakim to krzyżem może być rodzicielstwo i macierzyństwo ale za mało się mówi o tym jaki to może być chwalebny krzyż, że można być szczęśliwym
    i tu poznałam ludzi którzy swoim świadectwem życia pokazali mi że rodzicielstwo może być piękne, może dawać szczęście i że kolejne dzieci nie są ciężarem tylko Darem Pana Boga:hugging:
    którzy dali mi odwagę aby przyjąć właśnie trzecie dziecko
    Naszą kochaną Marysieńkę,:heartsabove:

    i otworzyć się na działanie Pana Boga w swoim życiu
    i takich ludzi jak ja, którzy się nawracają na tym forum i otwierają się na życie jest z pewnością wiele i dzięki Wam za to:whorship:

    i teraz po porodzie Marysi już wiem że nie mogę inaczej
    jest ciężko, jestem wykończona bardziej niż po narodzinach Tereski
    ale jestem o niebo szczęśliwsza
    i przemawia do mnie najsilniej ten fragment mówiący że przez rodzenie dzieci zostanie kobieta zbawiona - a ja chcę właśnie przez to być zbawiona.

    idę bo mi dziecię najmłodsze płacze:rainbow:
  • i też jest tak, jak pisała Marcelina - Pan Bóg takich wariatów otwartych na Zycie nie zostawia samych:bigsmile:
    i ja tego doświadczam każdego dnia
    Pan Bóg daje dziecko i daje na dziecko
    teraz mamy lepszą sytuację materialną niż jak byliśmy bez dzieci, Bóg otwiera przd nami drzwi których sami byśmy nie otworzyli, zabezpiecza nas każdego dnia, co nie nie znaczy, że niewiemy co oznacza bieda - ale Pan Bóg nas nigdy nie zostawił
  • Nasz wątek "npr jest OK" pojawia się co prawda dopiero na trzeciej stronie wujka gugla, ale myślę, że dla powodów wymienionych przez Agnieszkę82 warto go kontynuować do postu 2000 i dalej.
  • A na pierwszym miejscu w Googlach mam:

    1 rupia nepalska = 0,039943662 złotego polskiego

    :)
  • [cite] Bogna:[/cite]Nasz wątek "npr jest OK" pojawia się co prawda dopiero na trzeciej stronie wujka gugla, ale myślę, że dla powodów wymienionych przez Agnieszkę82 warto go kontynuować do postu 2000 i dalej.

    rok temu był na pierwszej stronie:bigsmile:
    jakby był tak jak teraz na trzeciej to z lenistwa pewnie bym na te 3 strone nie wlazła:crazy:
  • No to jeszcze jedna myśl w kwestii NPR.
    Myślę, że kto raz zdecyduje się na całkowite otwarcie i zdecydowanie odrzuci wszelkie ograniczenia dopiero wtedy ma szanse poczuć się wolnym!
    Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ludzie sami sobie (bez wyraźnej potrzeby) narzucają ograniczenia. Przecież życie i tak niesie ze sobą wiele ograniczeń. Po co jeszcze poddawać się im dobrowolnie?
  • [cite] staranowakowa:[/cite]
    [cite] Agnieszka&5:[/cite]
    [cite] Olesia:[/cite]Wiecie, ja sobie czasami tak myślę - jasne pewien poziom, życie godne - jak najbardziej. Jednak czy my czasami sobie sami nie wmawiamy, że do tego godnego życia to jeszcze nam potrzebne to i to, i to...
    Nie jest potrzebne. I dzieciom też nie.
    Potrzebna jest zdrowa, kochająca się rodzina, a maluszkom uśmiechnięta mama w domu. I Tata, który godnie pracuje i zarabia, i troszczy się o tę rodzinę.
    Sprawy materialne są na drugim planie.
    Lub dalej...

    Właśnie wróciliśmy z weekendu w Biskupinie. Warto się przejechać, właśnie chociażby po to, żeby sobie uświadomić jak niewiele kiedyś ludziom było trzeba.

    No. Ale musisz mieć za co pojechać...


    Pojechaliśmy za becikowe, he he... :ag:
  • Próbny komentarz
  • Witam wszystkich.
    Jestem młodą żoną bez dzieci z półrocznym stażem. Trafiłam na to forum przypadkowo szukając właśnie informacji o tym cytowanym tutaj małżeństwie. Przeczytałam tylko ten wątek prawie cały.
    I jestem w szoku. W ciągu dwóch dni wy wszyscy wielodzietni zmieniliście całkowicie moje spojrzenie na świat! dziękuję wam za to z całego serca.
    Przed ślubem z mężem planowaliśmy starać się o dziecko dwa trzy lata po ślubie. jako katolicy odrzuciliśmy antykoncepcje i decyzja padła na npr. ja obserwowałam się przed ślubem ale i tak pierwsze dwa miesiące stosowania metody był dal mnie jak horror, nie ufałam swoim obserwacjom i wciąż bałam się że jednak nieplanowane dziecko jednak się pojawi mimo skrupulatnego zeszyciku. a już np po porodzie wydawał mi się nie możliwy do opanowania i przerażający. Myślałam że właśnie sam fakt że nie czuje się jeszcze gotowa by być matką daje mi prawo odkładania poczęcia. dopiero po przeczytaniu tego wątku otworzyły mi się oczy jak bardzo antykoncepcyjną postawę nosze w sercu.
    Wydawało mi się że moje liczne powody dla których odkładam poczęcie są bardzo rozsądne i sytuacja wskazuję że właśnie najlepiej teraz poczekać. podam kilka:
    - mam 23 lata i jestem jeszcze bardzo młoda, po co się spieszyć?
    - nie skończyłam jeszcze studiów i nie mam pracy (mąż pracuję)
    - boję się niesamowicie że sobie nie po radze i że nie jestem gotowa.
    - zamierzamy w bliskiej przyszłości brać kredyt (bez dzieci lepsze warunki), chcemy go wziąć jak najszybciej żeby zwolnić mieszkanie po babci w którym mieszkamy żeby siostra z przyszłym mężem mogli tam zamieszkać, czekają ze ślubem aż my się wprowadzimy na swoje.
    - i inne konsumpcyjne powody jak podróże

    Teraz to wszystko bardziej wydaje mi się jako dowód mojej małej wiary a nie rozsądku. dodam że mąż jest bardziej ode mnie otwarty i to raczej ja mam problem z otwartością. proszę o słowo otuchy i modlitwę bym stała się bardziej otwarta na życie...
    Jeszcze raz dziękuje Wam za świadectwo...
  • @Dori
    :clap:

    i pomodlę się za Was +++
  • Czyli trzeba dobić do 2000 postu... skoro tak działa:cool:
  • [cite] Dori:[/cite]
    - mam 23 lata i jestem jeszcze bardzo młoda, po co się spieszyć?
    - nie skończyłam jeszcze studiów i nie mam pracy (mąż pracuję)
    - boję się niesamowicie że sobie nie po radze i że nie jestem gotowa.
    - zamierzamy w bliskiej przyszłości brać kredyt (bez dzieci lepsze warunki), chcemy go wziąć jak najszybciej żeby zwolnić mieszkanie po babci w którym mieszkamy żeby siostra z przyszłym mężem mogli tam zamieszkać, czekają ze ślubem aż my się wprowadzimy na swoje.
    - i inne konsumpcyjne powody jak podróże
    A tak swoją drogą to ja ciągle słyszę, że trzeba było najpierw brać kredyt na mieszkanie, a nie zabierać sie za hurtowe rodzenie dzieci bo teraz kredytu nie dostaniemy, a na jednym pokoju mieszkamy...
    I też w mieszkaniu dziadka (tyle że z nim w drugim pokoju), i też siostra nie ma się gdzie wprowadzić, i pierwsze dziecko urodziłam w wieku 23 lat, na studiach...
    Może faktycznie brać ten kredyt jak najwcześniej? Bo studia skończyć się da i tak, a 23 lata i studia to super moment na dzieci. Jeszcze się wszystko chce, a na studiach wiele można (przynajmniej w porównaniu z pracą).
Ta dyskusja została zamknięta.